Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Within the Bloody Woods - recenzja

Autor:Diablo
Korekta:Avellana
Kategorie:Film, Recenzja
Dodany:2012-06-20 22:52:53
Aktualizowany:2012-06-20 22:54:53

Dodaj do: Wykop Wykop.pl


Ilustracja do artykułu

Tytuł: WITHIN THE BLOODY WOODS

Inne tytuły: Within the Bloody Woods

Czas trwania: 5x3 min.

Rok: 2006

Kraj produkcji: Japonia








Jak myślicie, drodzy czytelnicy, czy można stworzyć w sumie dwunastominutowy, podzielony na pięć części, plastelinowy, mroczny i pełen gore horror z całkiem niezłą atmosferą, zombi, demonami, piękną niewiastą i twistem fabularnym na dodatek? Pola… znaczy się, Japończyk potrafi!

Jako się wyżej rzekło, mamy tu do czynienia z horrorem. A może raczej ze swego rodzaju parodią lub też groteskowym żartem. Fabuła jest mniej niż szczątkowa. Ot, na początku poznajemy „Ktosia”. Choć „poznajemy” to może za dużo powiedziane… W każdym bądź razie Ktoś stoi i stara się, w porywie prawdopodobnie dobrego serduszka, nawiązać kontakt z blisko stojącym, acz niemożliwie wręcz jęczącym, odwróconym plecami osobnikiem. Biedny, nie wie, co go czeka! Tak się zaczyna jego walka i powódź gęstej plastelinowej krwi doprawionej spektakularnymi efektami specjalnymi, latającymi głowami i sporą dawką czarnego humoru. A gdy już ostatni przeciwnik pada pod ciosami jego „małego” przyjaciela, z oddali dobiega krzyk ewidentnie przerażonej niewiasty, najwyraźniej w potrzebie. I tu wam zdradzę mały sekret… Ona jest topless!

Prawda, że to wszystko diablo interesujące? A jeśli podejść z odrobiną dystansu, to jeszcze nawet śmieszne. Niestety konstrukcja tej, jakże hollywoodzkiej, produkcji sprawia, że trudno napisać cokolwiek o bohaterach. Mamy „Ktosia”, który poza dobrym serduszkiem został obdarowany ważną umiejętności machania maczetą i małym rozumkiem, mamy zombiaki o tak głębokich osobowościach, że nikt nie potrafił ich zrozumieć i porzuciły próby kontaktu z otaczającym ich marnym światem, mamy wspomnianą wyżej nieskromnie ubraną niewiastę i jeszcze kilka postaci, o których ze względów spoilerowych wspominać już nie będę. Ogólnie bohaterowie przyzwoicie wpisują się w świat wykreowany i całkiem nieźle robią swoje, wywołując od czasu do czasu radosny rechot oglądającego.

Wspomnę teraz o tym, co tu najważniejsze, czyli oprawie techniczno-dźwiękowej. Jako się wcześniej rzekło, świat wykreowany jest plastelinowy. A z tym wiążą się takie rzeczy, jak ubogie animacje ruchu, no i umowność oraz mała szczegółowość tak postaci, jak i otoczenia. Nie poczytywałbym jednak tego za wadę, wręcz przeciwnie. Ta niezwykle odrealniona konwencja świetnie pomaga budować klimat opowieści i wcale nie przeszkadza w raczeniu widzą sporą ilością krwi i jatki, jakie widzimy na ekranie. A kwestie dźwiękowe? Powiedziałbym, że stanowią istny rarytas. Przede wszystkim trzeba zaznaczyć, że zdecydowana większość dźwięków jest tutaj generowana przez aktorów, co owocuje cudacznymi odgłosami tryskającej krwi i świstów broni. A te emocje, jakimi nabrzmiewają wszystkie jęki i okrzyki! Brzmi to cudownie prowizorycznie. Miodzio.

Z tytułem tym wiąże się też pewien historyczny smaczek: otóż opisana powyżej całość została nakręcona przez dwa różne studia. Konkretniej, pierwsze dwa z pięciu odcinków stworzyło studio Animation Takena, a pozostałe trzy, które, jak myślę, można nazwać nieoficjalną duchową kontynuację serii wyszły spod klawiatur studia Old Fox. I jak tutaj ocenić tego cudaka? Z jednej strony całość jest prosta jak budowa cepa i zalatuje atmosferą żartu grupki studentów-animatorów. Z drugiej jednak strony historyjka złapała mnie za serce, porwała swoim urokiem i zapewniła sporo śmiechu. Ma oczywiście wady: historię praktycznie bez początku i końca, graficzne ubóstwo i w gruncie rzeczy totalną bezsensowność. Ale ma też zalety, które można streścić jednym ważnym słowem „klimat”. I dlatego też, może nieco na wyrost, daję 5, bo to według mnie naprawdę warte rzucenia nań okiem eksperymentalne dziełko. Ale ostrzegam. Lepiej w trakcie seansu nic nie jeść. Ot tak, na wszelki wypadek…


Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Qualu : 2012-06-23 18:16:00
    dżizus!

    "eeeeughbghbeeee" - to były słowa pierwszego zombie i w sumie podczas seansu wielokrotnie go cytowałam. ludwig z hetalii w krainie keczupu? czemu nie! przezabawny i przerysowany, idealny na seans w towarzystwie, wybuchy śmiechu gwarantowane. no i te zwroty akcji.. grafika to majstersztyk - plastelinowa krew nigdy nie była taka piękna. myślę, że widz odurzony trzydniowymi skarpetkami albo inną używką postawi tę serię na równi z lśnieniem. :)

  • Skomentuj