Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Yatta.pl

Opowiadanie

Death Note - child of BB

Rywalizacja ogólna i na tle śniadaniowym

Autor:Shinigami
Serie:Death Note
Gatunki:Komedia, Kryminał, Obyczajowy
Dodany:2013-01-16 21:22:13
Aktualizowany:2013-01-16 21:22:13


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Można kopiować ale nie podawać jako swoje.


Jeśli szukasz czegoś co można by pooglądać i co zawierałoby ducha rywalizacji to odstaw telewizor i przyjedź do Wammy’s.

Otwarta rywalizacja była tu na porządku dziennym. Konkurowanie ze sobą może i było normalne ale dokuczanie rywalowi już nie. I nie ma tu mowy o przypadkowym nastąpnięciu na stopę tylko ewidentnie specjalnym przydeptaniu.

Lucy mieszkała tu już półtorej roku a sierociniec wciąż zaskakiwał.

Weźmy na przykład dwóch informatycznych geniuszy: Claudia i Mike.

Posadzeni za karę w jednej ławce wyciągali książki, gdy Mike zamachnął się i zwalił książki Claudii z ławki. Ta zaś chwyciła szybko jego podręcznik i trzasnęła go nim w łeb.

Drugi przykład: Mello i Near - teoretycznie kandydaci na następców L’a.

Urządzono (właściwie ciekawi wyniku urządzili to Ethan i Jimmy) układanie kostki Rubika na czas. Near z kamienną twarzą układa, Mello zaś robi to niecierpliwie. Dalej to samo: Near cierpliwy, Mello nie. Near ułożył kostkę a Mello nie. Więc Mello bierze swoją kostkę i rzuca w Neara trafiając go w głowę.

Zawsze gdy dochodzi do bijatyki dzieciaki zbierają się po dwóch stronach walczących i kibicują. Do najczęściej walczących zalicza się młodych detektywów. Prawie mistrzyni sztuk walki, Julie, uczy Lucy jak się bronić i gdzie uderzać. Bardzo przypominało to to czego nauczył ją Ryuzaki. Z Julie wolał się nikt nie bić, a po jakimś czasie także z Lucy, która wdawała się w bijatyki równie często jak reszta.

Ściany jej pokoju były prawie niewidoczne pod masą przylepionych kartek i rysunków. Lucy była dobra z prawie wszystkiego, jak Mello i Near, z czego byłą bardzo dumna. Wszędzie po 24 walały się książki, kartki i naczynia po jedzeniu. Często przyłączała się do GZ na akcje. Za drobne przysługi pozwalali jej chodzić z Monicą na zabieranie słodyczy ze spiżarni.

Wróćmy jednak do rywalizacji.

Rywalizacja w pracowni artystycznej wyglądała tak, ze wchodziło się czystym a wychodziło brudnym. Anne zawsze kogoś pomazała ale raczej dlatego, że była niezdarą. Sophie zawsze brała to za wyzwanie i starała się pomazać Anne farbami. Linda, która znała prawdę, mazała Sophie próbując ją powstrzymać. Mark przyłączał się zawsze, jeśli na jego fartuchu pojawiła się plamka. Był strasznie pedantyczny i nigdy sam się nie wybrudził, toteż brał pędzel i mazał wszystkich, którzy weszli mu w drogę.

Lucy była tym zafascynowana.

Chciała pojechać już do Ryuzakiego ale na razie nie mogła. Watari w tajemnicy obiecał jej, że pojedzie ale nie teraz.

Tego dnia Lucy obudziła się przed budzikiem, czyli o siódmej czterdzieści cztery. Była pobrudzona ziemią i smugami z trawy. Wczoraj do późna drużyna Jimmy’ego grała przeciwko drużynie Mello. U tego pierwszego grał Ethan na bramce i Lucy w polu. Sara nie lubiła grać w piłkę więc tylko patrzyła. U Mello, oprócz niego, był też Matt. I oczywiście reszta zawodników. Wszyscy korzystali z ostatnich ciepłych dni jesieni. Lucy nawet się nie myła tylko w ubraniu poszła spać.

Wstała i poszła pod prysznic. Kiedy wyszła spojrzała na siebie w lustrze i skrzywiła się. Miała mniej wyłupiaste oczy niż tata i Ryuzaki, w kształcie oczy jak oczy tyle, że duże i z workami na dole. Z reszty buzi normalka i standard. Włosy, które jeszcze półtorej roku temu sterczały na wszystkie strony urosły jej trochę. Spadały teraz na ramiona i sterczały tylko odrobinę na środku głowy i grzywce. Właściwie nie wiedziała czemu się krzywiła ale robiła to zawsze.

Ubrała za dużą koszulkę (jej ulubioną - szarą z białym napisem „Keep calm and hug me”, w rozmiarze XXXL. Sięgała jej do kolan), dżinsy, sprane i znoszone oraz trampki domowe. Nie wiązała włosów.

Poszła do pokoju i usiadła nad jednym pudłem. Były tam wszystkie jej rzeczy od taty i od Ryuzakiego. Udało jej się namówić Watariego, żeby zabrał z domu jej rzeczy. Tylko one były poukładane. Reszta, czyli to co załatwiła sobie sama albo miała od Wammy’s było nieuporządkowane i walało się wszędzie.

Lubiła ten bałagan. Kochała go. Był jej.

Usłyszała pukanie do drzwi. Sara, której specjalizacją były języki, czysta i schludna czekała pod drzwiami.

- idziesz? - spytała.

- Idę. A gdzie Jim i Eth?

- Właśnie się ubierają. Wyglądają jak zombie. Ty, jak widzę, jakoś się trzymasz.

- Taaaaa…

- Chodź już - zniecierpliwiła się Sara - dzisiaj grzanki z dżemem i jak się spóźnimy bo wszystko wyżrą, to będzie na ciebie.

Lucy przyspieszyła bo też lubiła grzanki z dżemem. Właściwie sam dżem też i zawsze miała go trzy razy więcej niż samej grzanki.

W korytarzu Jimmy i Ethan wlekli się w kierunku schodów. Mello ciągnął zasypiającego Matta, Bran, który grał z nimi, z bliska podziwiał własne kolana. Reszta drużyny tak samo. Podobno Roy musiał całą noc naprawiać Claudii komputer i w ogóle nie spał, przez co wyglądał teraz jak… Właściwie trudno określić jak.

Lucy jakoś się trzymała tylko dlatego, że czasami potrafiła przesiedzieć bez snu bardzo długo, czekając na tatę, albo robiąc coś strasznie interesującego.

- Ej, Lucy - zagadnęła Sara nagle - wiesz, ze podobno będziemy chodzić do szkoły?

Dziewczynce opadła szczęka i uparcie nie chciała oderwać się od ziemi.

- Ale jak!?

- Jakieś szkoły złożyły propozycję, że przyjmą nas do szkoły na tydzień. Chcą jakiegoś porównania czy coś… Gimnazja, licea i podstawówki… Jasne?

- Jasne jak przepalona żarówka. To obowiązkowe?

- Nie. Ale ja bym chciała pokazać co umiem - uśmiechnęła się lingwistka.

- Jarasz się tym jak Mello czekoladą - dziewczynka zacytowała ulubione powiedzenie jednego ze starszych sierot - Ty masz talenty językowe. A ja?

- Jesteś świetnym detektywem i z większością przedmiotów sobie radzisz na wysokim poziomie. Coś jak Near i Me…

- Nie, nie, nie!

- Dlaczego się tego wypierasz? - dziewczynka spojrzała na przyjaciółkę krzywo.

- Ja lubię Mello i Matta. I nie chcę mieć ich za wrogów. Zobacz, jak Near i oni się nienawidzą!

- Czy to znaczy, że ciebie też by znienawidzili?

- Nie wiem. Ale nie chcę barć udziału w tych testach co oni.

Sara westchnęła ale nie drążyła tematu. Rozmawiały sobie o niczym aż do jadalni. Wszystkie sieroty usiadły i zaczęły z zapałem pochłaniać jedzenie.

Lucy po swojej prawej stronie usłyszała ciche mlaśnięcie, a gdy odwróciła głowę, żeby zobaczyć co to, ujrzała Jimmy’ego, po którego twarzy spływał dżem. Wtedy nabrał go trochę ze swojej grzanki i celując w Mello wystrzelił. Zamiast niego jednak trafił w Matta. Trzecie dziecko, zirytowane, zrobiło to samo. Trafiło jednak w Ethana, który oddzielał Lucy od Jima. Chemik nie pozostawał dłużny i wystrzelił, perfekcyjnie trafiając w czoło, skryte pod czerwonymi włosami. Następna porcja dżemu wylądowała na włosach Lucy. Uznając to za świetne urozmaicenie śniadania, cała piątka zaczęła strzelać wszystkim co się do tego celu nadawało. Wszyscy, oprócz pedantycznego Marka, zasadniczej Winry, Sary, która nie lubiła być brudna i Neara, z reguły niebiorącego udziału w takich akcjach, przyłączyli się do wojny. Czwórka niebiorących udziału w akcji, zgarnęła kosz po chlebie, napakowała do niego grzanek i po cichu wyemigrowała z jadalni z zamiarem zjedzenia na korytarzu.

Zabawa, jak to zwykle bywa, została przerwana w najlepszym momencie i pół godziny później, Mello, Matt, Jimmy, Lucy i Ethan stali w gabinecie Rogera ze spuszczonymi głowami.

Roger ostro ich skarcił za marnowanie jedzenia, bałagan i chwilową demoralizacje reszty sierot. Za karę mieli posprzątać całą jadalnię. Dyrektor powiedział im także, że jeśli taka sytuacja się powtórzy to będą mieli przechlapane.

No więc sprzątali. Biegali ze szmatkami, mopami, miotłami, ścierkami, miskami, gąbkami, wodą i wszelkiej maści środkami czystości. Dostali fartuchy. O ile na chłopakach jakoś się trzymały to Lucy musiała zawinąć go i zawiązać w specjalny sposób, żeby nie plątał jej się pod nogami.

Co jakiś czas przychodził ktoś, najczęściej jakaś starsza sierota i sprawdzała jak im idzie.

Emily i Jack - geniusze muzyczni - przynieśli im odtwarzacz i płyty. Jadalnie wypełniały przyjemne dźwięki. Poza tym kompozytorka przyniosła im coś do picia. No i ciasteczka. Większość sierot była wdzięczna za to urozmaicenie ale cały Wammy’s House dostał kategoryczny zakaz pomagania winnym w sprzątaniu. Sara siedziała na stole zagadując ich i opowiadając dowcipy. Zaprzestała jednak, kiedy Matt przewrócił się ze śmiechu prosto na wiadro z wodą i mopem. Mop z rozmachem trzasnął Lucy w łeb. Próbując się, niezbyt przytomnie, ochronić machnęła ręką i cisnęła szmatę prosto w twarz Ethanowi.

To nie było zbyt inteligentne.

Kiedy wreszcie skończyli poszli do swoich pokojów.

Lucy nie mogła zasnąć. Wstała i ostrożnie wyszła na korytarz. Nikt nie szedł. Wychynęła z pokoju i niczym zjawa przekradła się pod ścianą prosto do pokoju numer 16. Do pokoju Etha. Otworzyła drzwi i zauważyła, ze oprócz Ethana jest tam jeszcze Sara. Właśnie grzebali w cudem zdobytym laptopie.

- Lucy! - szepnęła Sara - właśnie miałam iść po ciebie! Pójdziesz po Jima? Oglądniemy sobie film.

- Jaki?

- Nie wiem. Eth coś wykombinuje.

Chemik pokiwał z zapałem głową. Córka BB wyszła z pod 16 i udała się do pokoju numer 30.

- Jimmy! Jimmy! - szeptała otwierając drzwi - Jimmy, śpisz?

- Nie śpię. Po tym sprzątaniu jestem cały obolały.

- Ja też. Chodź do Etha, oglądamy film.

- Jaki?

- Nie wiem. Chodź. Wiesz, że Ethan coś wymyśli, zawsze ma coś fajnego.

- Dlaczego nie u Sary? Ona ma porządek w pokoju. Tylko ona.

- Pewnie twierdzi, że ma bałagan. Czyli niestarte kurze z wczoraj i rękaw koszulki wystający z szafy.

Wyszli z pokoju. Za duży podkoszulek zwisał luźno z ramion dziewczynki. Nigdy nie pytali jej o to, ale wiedzieli, że wkłada go do pudełka. Czyli jest dla niej strasznie ważny.

Kiedy weszli do pokoju chemika film był w pełnej gotowości do odtworzenia. Sara skombinowała czekoladę (od Mello), popcorn, sok i ciastka.

Zasiedli do filmu.

Nad ranem Roger chodził po pokojach sprawdzając czy nieobecni jeszcze śpią. Przestraszył się braku lokatorów w pokoju lingwistki, biologa i tej małej wszechstronnie uzdolnionej. Jakież było jego zdziwienie, kiedy otworzył drzwi do pokoju chemika i zastał całą czwórkę śpiącą na jednym łóżku, z jedzeniem walającym się wszędzie i wyładowanym laptopem.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu
  • : 2013-01-20 20:05:12

    Toż to plagiat z tą kostką! Wiedziałam, że gdzieś obiło mi się o oczy! http://d24w6bsrhbeh9d.cloudfront.net/photo/3727196_700b.jpg Komiks powstał wcześniej.

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu