Opowiadanie
Bisu – ognista salamandra tom 1 - recenzja komiksu
Autor: | moshi_moshi |
---|---|
Redakcja: | IKa |
Kategorie: | Recenzja, Komiks |
Dodany: | 2012-09-19 21:55:19 |
Aktualizowany: | 2012-09-19 22:30:19 |
Tytuł: Bisu - ognista salamandra tom 1
Autor: Dorota Kuśnierz
Korekta językowa: Magdalena Milczarek
Projekt okładki: Anna Andrzejewska
Kolor: Patrycja Zegarek
Format: 13 cm x 19 cm
Liczba stron: 176
Rok wydania: 2012
Wydawca: Yumegari
Jeszcze zielone niczym szczypiorek (bynajmniej nie piszę tego złośliwie) Wydawnictwo Yumegari postanowiło promować oprócz azjatyckiego komiksu, również twórczość rodzimą. Na pierwszy ogień poszła praca Doroty Kuśnierz, o wdzięcznym tytule Bisu - ognista salamandra. Autorka zdecydowała się oprzeć fabułę na bliskiej polskiemu czytelnikowi mitologii nordyckiej. Z jednej strony było to posunięcie dobre, gdyż łatwiej jest się identyfikować z postaciami, które znamy, z drugiej - zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie wytykał błędy i narzekał na „twórczość własną” autorki. Cóż, wszystkim nie da się dogodzić. Nie jestem wielką znawczynią mitologii skandynawskiej, a i rozumiem istnienie licentia poetica, także postaram się ograniczyć uwagi tego typu do minimum. Ale przejdźmy do tego, o czym właściwie jest komiks Bisu
Bisu to sługa bogini Frei, który na jej zlecenie poszukuje zaginionych fragmentów naszyjnika Brisingamen, rozrzuconych po wszystkich światach Yggdrasila. Jednak podczas wizyty w Nidawelirze bohater (będący przy okazji salamandrą), traci ogon i pozbawiony dużej części swojej mocy musi uciekać. Przypadkowo trafia do Midgardu, świata ludzi, gdzie znajduje go i otacza opieką córka wodza wikingów, Tilli, mającej z kolei problem w postaci stada natrętnych adoratorów, którzy zrobią wszystko, by pojąć ją za żonę. Pech chce, że ojciec i brat dziewczyny wyruszają w podróż, tym samym zostawiając ją bez żadnej ochrony...
Pierwszy tom to zaledwie wprowadzenie do historii, dlatego trudno napisać coś konstruktywnego o fabule. Opowieść zaledwie raczkuje, przybliżając czytelnikowi bohaterów oraz świat przedstawiony. Wiadomo, że ktoś knuje, Tilli z jakiegoś powodu jest ważna, a Bisu posiada potężną moc, ale nic ponadto. Autorka dość luźno nawiązuje do mitów, mieszając je i naginając do własnych potrzeb, głównie poprzez wykorzystanie struktury mitologicznego świata i niektórych postaci z nim związanych. To komedia, na dodatek utrzymana w shounenowym stylu, dlatego osoby nastawione na coś w rodzaju komiksowej sagi, mogą poczuć się zawiedzione. Ogólnie historia prezentuje się nieźle, pod warunkiem, że przymknie się oko na nieścisłości i niektóre dziwne pomysły twórczyni. Natomiast jest kilka rzeczy, które zdecydowanie mi zgrzytały - po pierwsze, sygnalizowany pairing (który może nie wypalić, to w końcu pierwszy tom, ale na razie jest), czyli zakazany pączkujący związek Tilli (nastolatki) z Dallakiem (starym krasnoludem) - no dobrze, to właściwie coś sprawiającego wrażenie zauroczenia, ale zupełnie „od czapy”. Druga sprawa, to skrzyżowanie współczesnego potocznego języka z podniosłymi opisami, jak ze starych ksiąg. Rozumiem, że komiks jest skierowany do pewnej konkretnej grupy odbiorców, ale skoro pani Kuśnierz zdecydowała się na umieszczenie akcji w takiej, a nie innej rzeczywistości, teksty w stylu „Siedzą w Londynie na zmywaku” są „odrobinę” nie na miejscu. Humor humorem, ale trzymajmy się pewnych jasno określonych ram, bo inaczej wyjdzie nam mało radosny chaos. Jednak wypowiedzi współczesnego nastolatka nie brzmią dobrze w ustach wikinga, niezależnie od tego, jak bardzo prześmiewczy ma być komiks.
Ale zostawmy już fabułę, gdyż jak wspomniałam wyżej, po pierwszym tomie za dużo nie można powiedzieć. Co innego strona artystyczna komiksu... Cóż, niestety okładka (swoją drogą szalenie udana i efektowna) zapowiada więcej, niż oferuje wnętrze. Po zapoznaniu się z galerią Doroty Kuśnierz na portalu DeviantArt mogę napisać, że potrafi rysować dobre fanarty, ale na twórczość komiksową jest chyba nieco za wcześnie. To jeszcze nie jest pełnoprawny indywidualny styl - widać problemy z anatomią, kompozycja jest raczej monotonna, a i sam kontur wydaje się dość toporny i niezbyt płynny. Jest zamysł, ale daje się odczuć brak warsztatu - niestety światłocień jest bardzo ubogi, a autorka zbyt często polega na rastrach. Sporo tu krzywizn i drobnych wpadek. Oczywiście, to wszystko jest do wyrugowania, zwłaszcza, że pani Kuśnierz talent posiada, o czym świadczy odważna ilość dynamicznych scen i trudnych skrótów perspektywicznych, ale wymaga to ćwiczeń. Bisu to dobry przykład twórczości fanowskiej, ale do profesjonalnego poziomu sporo jednak brakuje.
To samo można napisać o jakości wydania - jest kilka drobnych potknięć i dwa poważne błędy, które po prostu nie przystoją wydawnictwu, przy czym jeden z nich może być winą tylko i wyłącznie autorki. Zacznijmy jednak od pozytywów - przede wszystkim okładka: matowa (czyli taka, jak tygrysy lubią najbardziej), znakomicie zakomponowana z ładnym, czytelnym układem literniczym i efektownym rysunkiem, przedstawiającym głównego bohatera. Z tyłu możemy przeczytać krótki opis fabuły, zobaczyć, kto patronuje wydaniu i tym podobne - nadal jest estetycznie i elegancko. Po otwarciu tomiku wita nas strona tytułowa, stopka redakcyjna oraz dwie kolorowe strony z wizerunkiem bohaterów (to zawsze jest bardzo przyjemny i pożądany dodatek). Następnie mamy spis treści, bardzo przydatny, zwłaszcza w zestawieniu z porządną numeracją stron i jasnym podziałem na rozdziały i... tu zaczynają się schody. O ile duży rysunek Yggdrasila to świetna sprawa, ułatwiająca czytelnikowi zorientowanie się, jak wygląda świat przedstawiony, o tyle zawarte przy nim opisy to źródło jednego z wspomnianych we wstępie dwóch poważnych błędów. Po pierwsze, wykorzystane opisy zostały w dużej mierze skopiowane z Wikipedii, bez podania źródła, co - z przykrością muszę stwierdzić, jest plagiatem, chyba, że artykuły tam zamieszczone są autorstwa Doroty Kuśnierz, aczkolwiek na ten temat nie mam wystarczającej wiedzy. W tym przypadku trudno winić wydawnictwo, któremu zapewne nawet nie przyszło do głowy, że autorka może popełnić taki błąd. Druga sprawa to nazwy poszczególnych światów, które zdecydowanie odmieniają się w języku polskim! I to niestety było do sprawdzenia. Zdania takie jak: „ Asowie spędzali czas na ucztach w Asgard, zaś Wanowie zgłębiali tajniki pradawnych ksiąg w Vanaheim.” (swoją drogą, skoro Wanowie to dlaczego Vanaheim, a nie Wanaheim?) brzmią po prostu źle. Jeżeli w naszym języku jest odpowiednik, warto go użyć i w zasadzie tak powinno się robić, dlatego na przykład nie rozumiem „Freyi” zamiast „Frei”... Jest trochę literówek, chociażby na stronie 39: „Na Walhallię!”, brak ogonka przy „ę” na stronie 88 („poćwiartuje”) i zjedzone „w” w opisie na stronie 136. Nie mam zastrzeżeń do druku - obyło się bez wpadek, rysunki są ostre jak brzytwa, nigdzie nie nakapało za dużo farby, jedyną bolączką może być trochę zbyt cienki papier. Zabrakło mi natomiast wewnętrznych marginesów, przez co niektóre kwestie i panele sprawiają wrażenie uciętych, poza tym taki ściśnięty układ strony utrudnia czytanie. Równie kłopotliwa jest duża różnorodność użytych czcionek, jednak lepiej ograniczyć ich ilość do powiedzmy dwóch, inaczej całość wydaje się przypadkowa i składana na kolanie. Tomik kończy kilkustronicowy dodatek poświęcony między innymi runom, o tyle fajny, że bogato ilustrowany, zaś ostatnią stronę zajmuje reklama wydawnictwa.
Cóż, pierwsze koty za płoty - mogło być nieco lepiej, wyszło nie aż tak źle. Nie powiem, Bisu fabularnie zapowiada się ciekawie, niestety strona plastyczna wymaga jeszcze sporo pracy i wszystko zależy od dobrych chęci i zapału autorki. Wydaje mi się, że Yumegari stanie na wysokości zadania i kolejne ich publikacje będą coraz lepsze, pod każdym względem. Doceniam wspieranie „młodych zdolnych”, acz dobrze by było zwrócić większą uwagę na szczegóły, gdyż to w nich tkwi diabeł.
??
Pdchodziłem do tytułu sceptycznie ze względu na kreskę , ale gby dostałem do ręki tomik przeczytałem go błyskawicznie- co się okazało Bisu ,, ognista salamandra *głupia nazwa dla komiksu * czyta się bardzo przyjemnie.
RE: RE: HYMM
Mission Impossible?
RE: HYMM
Cóż, jeżeli będę miała czas, kasę i chęć, być może recenzja się pojawi. :)
HYMM
Szkoda ze nie będzie recenzji, ale osobiście twierdze (po przeczytaniu) ,że 2 tom jest tak samo ciekawy jak 1.
RE: Kiedy?
Nie ma na to za bardzo szans, bo wydawnictwo Yumegari zakończyło z nami współpracę i przysyła już egzemplarzy recenzenckich.