Opowiadanie
Rezonans
Nowy świat
Autor: | Rinsey |
---|---|
Serie: | Slayers |
Gatunki: | Akcja, Dramat, Fantasy, Przygodowe, Romans |
Uwagi: | Utwór niedokończony, Alternatywna rzeczywistość |
Dodany: | 2013-03-21 08:05:19 |
Aktualizowany: | 2016-11-09 19:46:19 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
Kopiowanie całości lub fragmentów przez osoby trzecie bez zgody autorki jest zakazane.
Rozdział 2
Nowy świat
Prawie wszystko wyglądało inaczej. Ziemia, po której stąpała, była jak rzeka - chwila nieuwagi i mogłaby się znaleźć w zupełnie innym miejscu, chociaż pozornie wyglądała jak stały, bezpieczny ląd. Wyrastające z niej drzewa niemalże co chwila zmieniały swój wygląd. Potężny kasztanowiec w ciągu kilku chwil stawał się sadzonką dębu, a miejsce mizernej sosny zajmował rosły cedr. Niebo było jeszcze mniej przewidywalne. Zjawiska pogodowe przeplatały się i łączyły ze sobą w szalonym tańcu. Deszcz ze słońcem, błyskawice z wiatrem.
- Wiem, co teraz widzisz. Tak wygląda Eques, gdy nie masz kontroli nad otaczającą cię energią, a dopóki nie opanujesz energii wokół siebie, nie zawładniesz magią skrytą w twoim wnętrzu. - Rozległ się koło jej ucha spokojny, kobiecy głos.
- To jest Eques? - spytała oszołomiona rudowłosa. Trudno jej było uwierzyć, że to, co ukazywało się przed jej oczami, było prawdą. Z drugiej strony, jeżeli to sen, kiedy miała się z niego obudzić? Niestety, ta mara nocna trwała zdecydowanie zbyt długo, aby okazała się być iluzją. Naprawdę została uwięziona w nowym świecie, który znajdywał się bardzo daleko od tego, co znała. I jeśli chciała wrócić tam, gdzie było jej miejsce, nie miała innego wyjścia, jak tylko pójść za instrukcjami tego kobiecego głosu.
- Tak. Wcześniej świat wokół ciebie stabilizował Zelgadis. Eques jest miejscem, gdzie cała materia jest napełniona magią. Jeżeli nie masz kontroli nad magią, która atakuje cię z zewnątrz, wtedy twoje zmysły poddają się obcym wpływom.
Zelgadis. Lina wydała z siebie pełne poirytowania westchnięcie. Ten przemądrzały, irytujący sztywniak, jej domniemany wybawca, przez którego trafiła w to całe bagno, po usłyszeniu o Rezonansie, czymkolwiek to było, od młodej kobiety nazywanej Filią parsknął drwiącym śmiechem i nakazał blondynce przeprowadzenie rudowłosej dziewczyny przez jakiś dziwny test, po czym zniknął, zostawiając ją sam na sam z kapłanką Ceiphieda. Szybko się okazało, jak jej chwilę później wytłumaczono, że miała się nauczyć Pierwotnego Widzenia, będącego czymś na kształt pierwszego stopnia wtajemniczenia dla ludzi posługujących się magią. Przez moment panna Inverse miała ochotę odmówić wchodzenia bez namysłu w jakąś głupią gierkę wojownika, jednak po chwili zastanowienia stwierdziła, że chciałaby mu zetrzeć ten drwiący uśmieszek z twarzy.
- Jak mam to zrobić? - spytała dziewczyna. Otaczający ją chaos zaczynał ją przyprawiać o ból głowy. Pomimo faktu, że była na nogach od prawie dwudziestu czterech godzin, czuła się stosunkowo dobrze. Podejrzewała, że te dodatkowe siły były pozostałością po szale magii, ale nawet one nie dawały jej odporności na rozgrywające się przed jej oczami widowisko. Jednego była pewna: jeżeli nie opanuje Pierwotnego Widzenia, będąc w Eques, oszaleje.
- Skup się na własnej energii życiowej. Magia zaklęta w przyrodzie jest niewielka w porównaniu do siły obecności człowieka. Rozszerz swoją własną magię w taki sposób, aby to, co cię otacza uznało twoją wyższość, a jeżeli tak się stanie, ujrzysz jego prawdziwą postać. - Ponownie usłyszała kobiecy głos.
- Ale przecież magia we mnie została zapieczętowana - zauważyła Lina.
- Owszem. Ale masz wciąż swoją energię życiową, z którą magia Ayneres się scaliła. To dało początek twojej własnej magii, której mały pierwiastek wciąż musisz czuć w sobie. Gdyby Zelgadis dał radę zapieczętować również tę drobinę zakotwiczoną w twojej energii życiowej, dałoby się dokonać ekstrakcji tej mocy. - Jak tylko rudowłosa usłyszała te słowa, skojarzyła, że to delikatne ciepło w klatce piersiowej, które czuła od momentu zakończenia szału magii, musiało być tym, o czym mówiła Filia. - Znajdź w sobie tę drobinę. Uświadom sobie, że od tego momentu jest to część ciebie. Świadomość to kontrola, która daje początek Równowadze, która jest podstawową zasadą świata magii. - Tyle wystarczyło. Gdy zajrzała w głąb siebie, błyskawicznie znalazła tę cząstkę. Kapłanka miała rację, to była część niej. To proste przekonanie, rodząc się w jej wnętrzu, stworzyło pierwszy pomost zrozumienia pomiędzy nią a krainą Eques.
Kiedy ponownie otworzyła oczy, wszystko wyglądało niemalże zwyczajnie. Pod jej stopami rosła normalna trawa. Kilka metrów dalej rosły przepiękne, liczące po sześć metrów, dęby. A za jej plecami na tle wykonanego w jasnym kamieniu dworu stała uśmiechnięta od ucha do ucha Filia.
- Doskonale, panno Lino! - Kapłanka z radością przyklasnęła w dłonie.
Lina jednak nie spojrzała na młodą kobietę. Z zachwytem obserwowała zachodzące słońce na tle iście czerwonego nieba. Dopiero wtedy dojrzała maleńkie, fioletowawe iskierki otaczające złoty glob. Gdy się dokładniej rozejrzała, zrozumiała, co jej nie do końca pasowało w tym krajobrazie. We wszystkim widziała pierwiastek mocy - dowód na to, że Filia mówiła prawdę - w Eques cała materia była napełniona magią. Na chwilę cały niepokój związany z przybyciem do tego nowego świata zniknął. Istnienie tej nieznanej energii stało się tak naturalne, że czerwonooka zaczęła się zastanawiać, jak mogła kiedykolwiek w nią wątpić.
- Widzisz, panie Zelgadisie? Poszło dokładnie, jak mówiłam - kontynuowała zadowolona z siebie blondynka. Lina zareagowała dopiero na imię Zelgadisa, odwracając się za siebie.
- Czyli jednak byłeś w pobliżu - powiedziała mało przyjemnie, mierząc maga podejrzliwym spojrzeniem.
- Owszem - skomentował krótko. - Zobaczymy, jak ci pójdzie jutro. - dodał, po czym zwrócił się do Filii. - Zaprowadź jutro rano Linę na pole Venn. Ja póki co mam do wykonania obchód w Atlas.
- Myślisz, że natrafisz na jakieś dodatkowe poszlaki? - spytała kapłanka.
- Możliwe - odparł, a następnie założył na głowę szary kaptur i chwilę później zniknął.
- Chodzi o tę grupę, której członkiem był ten, co zaatakował Ayneres? - Lina wytrąciła pytaniem blondynkę z chwilowej zadumy.
- Istnieje taka możliwość - przyznała ostrożnie niebieskooka.
Rudowłosa przez chwilę mierzyła blondynkę bacznym spojrzeniem.
- Skoro muszę tu chwilowo zostać, chcę dokładnie rozumieć swoje położenie. Więc myślę, że mam prawo do uzyskania szczerych odpowiedzi na moje pytania - powiedziała, patrząc się Filii prosto w oczy.
Kapłanka Ceiphieda uśmiechnęła się trochę ironicznie w odpowiedzi.
- Jak najbardziej - potwierdziła. - Myślałam tylko, że interesuje cię tylko sposób jak najszybszego powrotu do twojego świata. Dlatego nieco się zdziwiłam, że zadajesz pytania dotyczące jednego z najważniejszych problemów Eques.
- To przez tą grupę jestem tutaj uziemiona, więc to chyba naturalne, że chcę wiedzieć o nich więcej, co nie? - spytała poirytowana Lina.
- Wiesz, część dziewczyn na twoim miejscu schowałaby się w kąciku i zaczęłaby histeryzować - zauważyła kapłanka.
- A co by z tego przyszło dobrego?
- Zdecydowanie nic - przyznała Filia, wzruszając ramionami. - Mam propozycję. Napijmy się herbaty… - W tym momencie nastąpiło głośne burknięcie, gdy Linie napój skojarzył się zjedzeniem, co przypomniało jej o tym, jak szalenie była głodna. - Zjedzmy coś - dodała z lekkim uśmiechem. - A przy okazji odpowiem na twoje pytania.
Lina uśmiechnęła się szeroko.
- No, teraz gadasz do rzeczy.
Po tych ustaleniach dwie młode kobiety ruszyły w stronę nieco onieśmielającego, potężnego dworu. Można by pomyśleć, że po ich odejściu na pięknym terenie otaczającym budynek nie dało by się znaleźć żywej duszy, jednakże byłoby to mylne przypuszczenie.
- Myślałem, że miałeś ruszyć na obchód, Zelgadisie. - W cieniu wielkiego dębu, rozległ się rozbawiony męski głos.
- Nie ruszę na żaden obchód, dopóki nie usłyszę celu twojej wizyty - odparł chłodno stojący nieopodal mag.
- Oj, zawsze jesteś taki poważny i oficjalny. Jestem przecież tylko przyjacielem wpadającym z wizytą - kontynuował mężczyzna, uśmiechając się beztrosko do poirytowanego rozmówcy.
Zelgadis zmierzył nowo przybyłego nieufnym spojrzeniem. Za każdym razem, gdy zjawiał się ten osobnik o półdługich fioletowych włosach, odziany w beżową tunikę, szare spodnie i ciemną pelerynę, podpierając się dla zabawy laską zakończoną czerwonym kamieniem, musiało się wydarzyć coś niepokojącego. Xelloss Metallium zawsze był zwiastunem nadchodzącego chaosu.
- Na pewno nie jesteś przyjacielem i nigdy nie robisz nic bez powodu - przerwał mu chłodno wojownik. - Dlatego pytam się raz jeszcze, co cię tutaj sprowadza?
- Jesteś naprawdę niesprawiedliwy. Nie chcesz przyjmować starego przyjaciela, a na boku sprowadzasz do Eques całkiem ciekawe osóbki - rzekł niby od niechcenia Xelloss, przez cały czas mrużąc zabawnie oczy.
- A co cię ona obchodzi? - spytał rozdrażniony mag.
- Chciałem cię tylko ostrzec. Może oni jeszcze o niej nie wiedzą, ale wśród nich jest ktoś, kto szybko może odkryć, jak zamierzacie obłaskawić moc Ayneres - powiedział cicho nowo przybyły, uchylając lekko powieki. Spojrzenie zimnych, fioletowych tęczówek przerażało zwyczajnych ludzi. Natomiast tych, którzy znali Xellossa, powiadamiało o momencie, w którym tajemniczy osobnik zaczynał być śmiertelnie poważny.
- Chyba nie masz na myśli… - Zelgadis otworzył szeroko oczy ze zdziwienia.
- Tak. Podobno w ich szeregi wstąpiła Elsevien - odparł krótko Xelloss.
Po bardzo długiej ciszy wojownik wykrztusił z siebie:
- Dlaczego mi o tym mówisz? Jaki masz w tym interes?
Fioletowowłosy z powrotem przymrużył oczy i uśmiechnął się szeroko.
- To tajemnica - oznajmił i chwilę później zniknął.
Pomieszczenie, do którego Filia zaprowadziła swojego gościa, miało dosyć osobisty charakter. Lina nie musiała się długo zastanawiać, aby dojść do wniosku, że znajduje się w pokoju gościnnym kapłanki Ceiphieda. Pokój może nie był zbyt duży, ale z pewnością sprawiał przytulne wrażenie. Na samym środku znajdywał się stół o kształcie elipsy otoczony czterema gustownymi krzesłami. W głębszej części stały dwa wygodne fotele zajmujące obie strony kominka, w którym wesoło iskrzył się ogień. Główną zawartość lokum stanowiła przepiękna kolekcja najróżniejszych filiżanek leżących bezpiecznie za szklaną otoczką wystawnego kredensu. Tuż obok uroczej zastawy znajdywały się drzwi prowadzące zapewnie, jak się domyślała rudowłosa, do sypialni.
- To, jak pewnie zauważyłaś, jest moja część mieszkalna. Rozgość się. - Blondynka wskazała jej gestem krzesło najbliżej kominka.
Lina zrobiła, jak jej powiedziała gospodyni i od razu wypowiedziała na głos zdanie, które cisnęło jej się na usta, od kiedy weszła do tego pomieszczenia.
- Jakoś tak inaczej wyobrażałam sobie wnętrze pokoju osoby związanej z magią.
- To, że mamy moc, nie oznacza, że tak bardzo różnimy się od innych ludzi - odparła z uśmiechem Filia.
- Hm… A ty na pewno jesteś człowiekiem? - spytała Lina.
Słysząc to, blondynka w jednej chwili się zdenerwowała.
- A niby czemu nie?! - warknęła.
- Dlatego - odpowiedziała rudowłosa, wskazując na smoczy ogon zakończony różową kokardką, który wydostał się spod sukienki kapłanki niemalże natychmiast po wydaniu przez nią pierwszego dźwięku poirytowania.
Filia powoli odwróciła głowę i spojrzała na własny ogon. Nie miała zbyt zadowolonej miny, ale po chwili uspokoiła się i ciężko westchnęła.
- Trzeba ci przyznać, że jesteś bystra. Chociaż w trochę irytującym znaczeniu tego słowa.
Lina uśmiechnęła się promiennie.
- Mimo wszystko uznam to za komplement. Więc czekam na twoją opowieść - odparła, bez wątpienia odnosząc się do całkiem niedawnej obietnicy młodej kobiety.
Filia zrezygnowana opadła na krzesło.
- No cóż, jedynym pocieszeniem w tym wszystkim jest to, że dasz pewnie nieźle popalić panu Zelgadisowi - powiedziała blondynka bardziej do siebie niż do gościa. - Ale może zanim przystąpię do udzielania konkretnych odpowiedzi, jak już wspominałam, coś zjemy?
- O tak! - przyznała z entuzjazmem czerwonooka, której kiszki grały marsza.
Gospodyni klasnęła w dłonie i już po chwili cały stół zapełnił się niewyobrażalnymi pysznościami.
- Za pomocą magii robicie również jedzenie? - spytała rudowłosa. Miała wielką ochotę rzucić się na stojące przed nią dania, ale mimo wszystko chciała wiedzieć, co je.
- Nie. Te dania zostały wcześniej przygotowane przez naszą uzdrowicielką, która uwielbia gotować. Magia służy tylko do szybszego transportu - wyjaśniła niebieskooka.
Młodsza dziewczyna jednak nie słuchała dalszej części wyjaśnienia, tylko rozpoczęła biesiadowanie. Filia w ogromnym szoku patrzyła, jak drobna, niewielka osoba pokonuje porcję dla trzech dorosłych mężczyzn w ciągu dwudziestu minut. Dopiero po zakończeniu posiłku na twarzy Liny pojawiło się błogie rozmarzenie.
- Zawsze tyle jesz? - spytała wciąż zdezorientowana kapłanka Ceiphieda. Przez ostatnie pół godziny popijała jedynie herbatkę na uspokojenie.
- Jak najbardziej - odparła niezwykle zadowolona z siebie niższa dziewczyna.
- Rozumiem. A myślałam, że pan Gourry jest niepokonany w tym temacie… - Blondynka wymruczała pod nosem tak cicho, że jej gość chyba nie zdołał jej usłyszeć.
- No dobrze, więc wytłumacz mi, kim jest ta grupa rywalizująca z wami o moc Ayneres. - oznajmiła nagle Lina.
- To będzie dłuższa historia, więc może przesiądziemy się na fotele? Będzie nam wygodniej. -zaproponowała Filia.
Rudowłosa w odpowiedzi pokiwała głową i młode kobiety zgodnie podniosły się z krzeseł i usiadły na komfortowych siedzeniach przy kominku.
- Aby zrozumieć, kim jest ta grupa, musisz wiedzieć, jak wygląda historia świata magicznego. - Kapłanka rozpoczęła swoją opowieść, wpatrując się przez cały czas w ogień. - Dawno, dawno temu walczyły ze sobą dwa bóstwa. Rubinooki Shabranigdo - bóg zła oraz Płomienny Smok Ceiphied - jego jasny odpowiednik. W momencie, gdy ścierała się ich moc: czarna magia oraz święta magia, dochodziło do powstania magii chaosu, nazywanej jednocześnie magią tworzenia. W wyniku działania tej siły na przemian tworzyły się wymiary, a w tym samym czasie ta sama moc doprowadzała stworzone światy do destrukcji. Ta walka, będąca motorem formowania się wszechświata, trwała przez wiele tysięcy, a może nawet milionów lat. W pewnym momencie dwójka tytanów znużyła się wiecznie nie rozstrzygającą się bitwą i zapadła w sen. Wtedy zaczęło się rozwijać życie w wymiarach, które przetrwały. Powstało wiele ras, lecz dwie z nich były najpotężniejsze: stworzone z czystej mocy Shabranigdo Mazoku oraz stworzone z czystej mocy Ceiphieda Shinzoku. Od tego momentu Mazoku i Shinzoku, zwane też Demonami i Smokami, kontynuowały walkę swoich bezpośrednich twórców. W pewnym momencie siły Shinzoku niemalże zwyciężyły, już prawie doprowadziły do anihilacji wroga… I właśnie wtedy stało się coś, co odmieniło całkowicie charakter tej wojny… - Filia na moment zamilkła.
- Co takiego się stało? - dopytywała Lina, którą ewidentnie wciągnęła ta historia.
- Właśnie wtedy świat niemalże przestał istnieć. - Oczy opowiadającej zamgliły się. - Wszyscy dowiedzieli się wtedy w niesamowicie bolesny sposób, że istnienie dobra bez zła nie jest możliwe. Dlatego walka Shabranigdo i Ceiphieda będzie trwała po wieczne czasy. Oba bóstwa wiedziały, że anihilacja przeciwnika będzie tożsama ze śmiercią zwycięzcy. A jednocześnie jako naturalne przeciwieństwa muszą toczyć ze sobą bój. Nie mogą żyć razem, lecz nie mogą żyć oddzielnie. Taka jest prawda o naszym świecie.
- Ale mówiłaś przecież, że oba bóstwa zapadły w sen - zauważyła rudowłosa.
- Zapadły w sen w świecie materialnym. Natomiast w świecie duchowym ich walka trwa nawet w tej chwili, jak rozmawiamy. Ścierające się kawałki mocy czasami przechodzą jednak do świata materialnego w postaci Ayn albo, w przypadku większej dawki energii, ta moc zyskuje na chwilę materialną, niemalże ludzką postać i staje się Ayneres - wytłumaczyła kapłanka Ceiphieda, spoglądając na swoją rozmówczynię.
Czerwonooka podświadomie przyłożyła dłoń do klatki piersiowej.
- Chcesz mi powiedzieć, że to, co we mnie wniknęło, to odłamek mocy Shabranigdo i Ceiphieda? - spytała z niedowierzaniem.
- Tak. - przyznała blondynka. - Wiem, że nawet na tle opowieści magicznych, może to brzmieć wybitnie absurdalnie, ale na to wskazują badania wielu Equeshan.
- No dobra - stwierdziła Lina, podpierając głowę na jednej ręce. Faktycznie, ilość tych rewelacji zaczynała ją przerastać. - Pomińmy to na razie. Co się stało, gdy okazało się, że Shinzoku nie mogły zabić Mazoku?
- Obie strony konfliktu zostały zmuszone do znalezienia innego sposobu na rozstrzygnięcie swojego sporu. Jednocześnie pojawiło się wtedy inne zagrożenie. Niektórzy ludzie również bywali czasami obdarzeni mocą. Jedni się z nią rodzili, w innych wnikała Ayn, jednak wielu z nich nie potrafiło się nią posługiwać. A taki nieporządek w przepływie mocy, również mógł się przyczynić do zniszczenia świata. Stało się wtedy jasne, że Smoki i Mazoku mogą kontynuować swój konflikt, taka była w końcu ich natura, ale tylko w momencie, gdy będzie zachowana Równowaga. Utrzymanie Równowagi stało się warunkiem koniecznym, który musiał zostać spełniony, aby świat mógł istnieć nadal. I wtedy pojawił się pomiędzy siłami Smoków i Demonów Lei Magnus - człowiek obdarzony ogromną mocą, równającą się z siłami najpotężniejszych Mazoku i Shinzoku oraz niezwykłą mądrością. To on ustanowił nowy porządek, tworząc prawa Eques, ustanawiając ją ostoją Równowagi naszego wszechświata. Jako że Eques ma szczególne położenie, znajdując się w punkcie nakładania się na siebie wszystkich dwunastu wymiarów, wyznaczenie tego miejsca na strażnicę Równowagi było naturalnym posunięciem. Od tego momentu najpotężniejsze istoty obdarzone magią, szanujące zasadę Równowagi, pełniły funkcję Equeshan zwanymi też Strażnikami. W tym samym czasie Smoki i Mazoku na skutek różnych działań podzieliły pomiędzy siebie dwanaście wymiarów, w rezultacie czego w sześciu z nich większe wpływy mają Shinzoku a w pozostałych Mazoku. Konflikt trwa nadal, otwarta wojna jest zabroniona poprzez zasadę Równowagi, lecz wciąż przeklęte Demony wymyślają przebrzydłe sposoby przejęcia władzy w nienależących do nich wymiarach - zakończyła Filia z widoczną irytacją na twarzy.
- Czyli jesteś po prostu przedstawicielką Shinzoku - wtrąciła Lina.
- Zgadza się, chociaż nie myślałam, że tak szybko będę musiała się do tego przyznać komuś zupełnie nowemu - odparła nieco poirytowana blondynka. - Jednak jak mam być precyzyjna, to należę do Ryuzoku. Shinzoku nazywamy tylko czterech najwyższych przedstawicieli. Smokami nazywamy w zasadzie też tylko Ryuzoku, a nie Shinzoku.
- Skoro nazywacie siebie Smokami i masz smoczy ogon to oznacza, że możesz się zamieniać w smoka?
- Zgadza się - odparła z dumą Filia.
- Ale możesz przyjąć ludzką postać.
- Dokładnie.
- Z Mazoku jest podobnie?
- Oczywiście, że nie! - obruszyła się Ryozoku. - Jak śmiesz przypuszczać, że te paskudne, szumowiny są w stanie przyjąć tak piękną i szlachetną formę, jaką jest forma smoka?!
- Wybacz, dowiedziałam się o istnieniu tych „szumowin” minutę temu. - Rudowłosa zauważyła nieco ironicznie. Nie przejmowała się jednak, że poruszyła drażliwy temat i z powrotem skierowała rozmowę na interesujące ją tory. - To jak ta historia prowadzi do odpowiedzi na moje pierwsze pytanie?
Smoczyca po chwili się uspokoiła i kontynuowała opowieść.
- No cóż, jak to zwykle bywa w przypadku wszelkich reguł, zawsze znajdzie się ktoś, kto jednak będzie chciał je złamać. W historii pojawiło się wiele istot o potężnej mocy, które nie zgadzały się z ustanowionym porządkiem. Zgodnie z przyjętymi prawami w Eques, takie jednostki należało albo pozbawić mocy albo w przypadku, gdy ekstrakcja mocy nie była możliwa, wtrącić je do oddzielnego wymiaru, z którego nie ma ucieczki, zwanego Ruelzaar. W pewnym momencie okazało się, że się myliliśmy, komuś w nie wiadomo jaki sposób udało się uciec z Ruelzaar. I to był początek kłopotów. Wcześniej nawet najpotężniejszych przeciwników systemu udawało się pochwycić i sprawić, aby nie stanowili zagrożenia. Od jakiegoś czasu staje się to coraz trudniejsze. Mamy podstawy by twierdzić, że te osoby stworzyły zorganizowaną grupę. Nie wiemy co dokładnie planują, ale z pewnością nie jest to nic dobrego. W chwili obecnej polują na Ayn i Ayneres, niewątpliwie aby się wzmocnić. Tyle wiemy na dzień dzisiejszy.
- I chcecie zlikwidować tę grupę tylko na podstawie przypuszczeń, że knują coś niedobrego? - spytała nieco lekceważąco Lina.
- Oczywiście, że nie. - Filia spojrzała jej prosto w oczy. - Do tego czasu natrafiliśmy na kilkadziesiąt śladów ich działalności. Są nimi najczęściej zwłoki osób, którym siłą odebrano moc.
Rudowłosą przeszedł nieprzyjemny dreszcz. We wzroku jej rozmówczyni było coś, co kazało jej wierzyć, że jej słowa nie są żadną opowiastką, aby jej koniecznie wmówić, że znalazła się po tej lepszej stronie barykady.
- Dlatego nie możemy pozwolić ci odejść - kontynuowała niebieskooka. - Gdybyś wróciła do swojego świata, z pewnością by cię znaleźli i zabili. Naturalnie nie chcemy też, aby moc Ayneres, a właściwie powinnam już mówić - twoja moc, nie trafiła w ich ręce.
- Ale jednocześnie chcecie użyć mocy Ayneres do swoich celów. Mogę ci uwierzyć bez żadnych dodatkowych dowodów w to, że wasi przeciwnicy nie byliby dla mojego przypadku lepszą alternatywą. - Wciąż pamiętała bezlitosne złote tęczówki człowieka, który bez wątpienia chciał ją zabić. - Z drugiej strony przedstawiasz mi Equeshan jako jedyne słuszne stowarzyszenie, nad którym nikt nie sprawuje dodatkowej kontroli. W to tak łatwo nie uwierzę. Może inni się wam sprzeciwiają, bo Eques nie jest ostoją takiej sprawiedliwości, o jakiej mi mówisz - wtrąciła Lina, obdarzając kapłankę Ceiphieda uważnym spojrzeniem.
- Wierz mi, że jeżeli faktycznie opanujesz swoją moc. - Smoczyca podkreśliła słowo „swoją”. - Nikt nie będzie mógł zmuszać cię do czegokolwiek, chyba że będziesz łamać prawo Równowagi. Nie przeczę, że Eques nie jest doskonałą instytucją. Mi samej niektóre posunięcia się nie podobają. Lecz dotychczas nie udało się stworzyć lepszego systemu. Samo zmuszenie do współpracy Smoków, Demonów i ludzi jest niemalże cudem. I często na tym tle dochodzi do konfliktów pośród wielu Strażników. Ale w tej jednej sprawie wszyscy są jednomyślni. Nie wolno dopuścić do zakłócenia Równowagi.
Rudowłosa siedziała przez chwilę w milczeniu, trawiąc usłyszane informacje. To wszystko brzmiało chwilami po prostu niedorzecznie! Z drugiej strony, jeżeli przyjęła założenie, że magia naprawdę istnieje, to cała ta historia mniej lub bardziej tworzyła pewną w miarę logiczną całość. Nie miała jednak wątpliwości, że Filia nie mówi jej o wszystkim. Postanowiła nie podejmować w chwili obecnej żadnych decyzji. Prędzej czy później pozna wszystkie aspekty swojej nowej sytuacji i dopiero wtedy będzie mogła coś zdziałać. W tym momencie mówili jej, że powinna opanować „swoją” moc. Wydawało się to dosyć rozumnym posunięciem. Niewątpliwie szał magii był niebezpieczny zarówno dla niej, jak i dla otoczenia. Nie mogłaby w takim stanie wrócić do Atlas. Nie w przypadku, gdy stanowiła zagrożenie dla wszystkich, którzy ją otaczali. Z drugiej strony nauka magii, nie potrafiła tego jakoś racjonalnie wytłumaczyć, jakoś dobrze jej się kojarzyła. Czuła, że temacie dotyczącym mocy, mogła tym ludziom zaufać.
- A czym jest Rezonans? - spytała nagle.
Filia ponownie obserwowała tlące się w kominku płomienie.
- Gdy spotkają się dwie osoby o zbliżonym poziomie mocy, możliwe jest znaczne zwiększenie ich magii. W momencie łączenia tych dwóch energii dochodzi do jej zwielokrotnienia. Taki proces nazywamy Rezonansem. Niestety znalezienie takiej osoby, która miałaby podobną moc do naszej, jest dosyć trudne. A idealne zgranie jest jeszcze trudniejsze. Najczęściej Rezonans mogą uzyskać bliźnięta. Z tego względu, że rzadko kto posiada bliźniacze rodzeństwo, przy szkoleniu wojowników stara się ich łączyć według zbliżonego poziomu mocy. W takim przypadku stosunkowo często zachodzi przynajmniej niewielki Rezonans, który i tak jest źródłem znacznego przypływu mocy. Natomiast tej grupie jakimś cudem udaje się znajdywać pary zdolne do osiągania naprawdę zaawansowanego Rezonansu. Dlatego w krótkim czasie mogą zacząć stanowić dla nas naprawdę poważne zagrożenie. A gdyby panu Zelgadisowi udało się osiągnąć z kimś Rezonans… Przy takiej mocy przynajmniej nasz wymiar nie musiałby się już niczego obawiać.
- Zelgadisowi z nikim nie udało się osiągnąć Rezonansu? - spytała Lina. Powoli zaczynała rozumieć, dlaczego Filia tak nalegała, aby dziewczyna zaczęła się uczyć magii.
- Jego problem polega na tym, że jest zbyt silny. W naszym wymiarze nie ma nikogo, kto by mu dorównywał. Jednak ty panno Lino, gdybyś uzyskała kontrolę nad swoją mocą, myślę że byś mu dorównała. - W oczach Smoczycy pojawił się ten sam entuzjazm, jak przy pierwszym razie, jak wspomniała o Rezonansie.
W jednej chwili rudowłosa poczuła się mocno poirytowana.
- Wiesz co, teraz mogę trochę zrozumieć reakcję Zelgadisa. - Co nie zmieniało faktu, że Lina wciąż uważała to za nieco obraźliwe. - Oczekujesz, że świeżo upieczona adeptka magii jak ja opanuje coś tak obezwładniającego? Nie wiesz, o czym mówisz - powiedziała mało przyjemnie. Im dłużej wspominała przebłyski resztek świadomości z czasu szału magii, tym większą miała świadomość, ile mocy się w niej znajdywało.
- Możliwe, że nie wiem, ale Zelgadis rozumie twoje położenie znacznie lepiej niż ci się wydaje - odparła wesoło blondynka. Niezbyt sympatyczna odzywka jej rozmówczyni bynajmniej nie ostudziła jej zapału.
- Co masz na myśli? - spytała z powątpiewaniem rudowłosa.
- Nie wolno mi zagłębiać się w szczegóły. Pan Zelgadis nigdy by mi tego nie wybaczył. Ale myślę, że jak przyjdzie odpowiedni czas, sam ci wszystko opowie. - odparła blondynka, patrząc jednocześnie na zegarek. - Ale jest już późno! - Dochodziła północ. - Może już wystarczy na dzisiaj? Masz za sobą ciężki dzień, panno Lino.
- To prawda - przyznała czerwonooka. Dopiero, gdy uświadomiła sobie, jak jest już późno, zdała sobie sprawę z własnego zmęczenia.
- Zaprowadzę cię do naszej sypialni gościnnej. Myślę, że będziesz się tam dobrze czuła.
Lina pokiwała tylko głową i ruszyła za kapłanką Ceiphieda. Faktycznie musiała się wyspać, aby mieć siły na przeanalizowanie wszystkiego, co usłyszała. Zwłaszcza, że miała świadomość, że nie została poinformowana o wszystkich aspektach swojego położenia.
Od kiedy pamiętała, co pewien czas śniła ten sam sen. Po przebudzeniu nigdy nie mogła sobie przypomnieć jego treści, ale za każdym razem towarzyszyła jej dziwna mieszanka smutku i nienawiści. W myślach porównywała to nieprzyjemne wrażenie do sytuacji, w której nieświadomie zjadłaby coś wyjątkowo obrzydliwego, a o czym świadczyłby jedynie paskudny posmak w ustach. Ta nieco abstrakcyjna metafora dosyć dobrze oddawała nietypowość tego doświadczenia. Wiedziała, że gdzieś w jej podświadomości tkwił koszmar, którego nie chciała do siebie dopuścić, tylko na podstawie tego niemiłego odczucia i pojedynczych obrazów zupełnie nie składających się na jedną całość.
W ostatnich latach ten sen pojawiał się coraz rzadziej. Już niemalże zapomniała o jego istnieniu, gdy postanowił o sobie przypomnieć właśnie w momencie, kiedy naprawdę miała się o co martwić. Świetliste dziewczynki. Nowe wymiary. Magia. Jedni magiczni ludzie. Drudzy magiczni ludzie… chcący ją na dodatek zabić. O tak, zdecydowanie miała powody do narzekań, więc ten nieprzyjemny koszmar naprawdę nie poprawiał jej nastroju.
Lina Inverse jednak nigdy nie należała do osób zbyt długo przejmujących się przykrymi sytuacjami. Była niewątpliwie człowiekiem czynu i potrafiła się znaleźć w każdej sytuacji. Po przemyśleniu swojego położenia podjęła jedną ważną decyzję. Uśmiechając się pod nosem, podniosła się z łóżka w pełni wypoczęta i z jasnym planem działania. Może trafienie do Eques nie było jednak takie złe…
Aby znaleźć się na polu Venn, trzeba było odbyć półtoragodzinny spacer, przechadzając się piękną alejką otoczoną potężnymi dębami. Ta wycieczka niewątpliwie miała niezrównane walory estetyczne, ale jednak dla osoby, która znalazła się w świecie wypełnionym magią, piesza wędrówka była mało emocjonującym sposobem przemieszczania się.
- Przypomnij mi, dlaczego w świecie pełnym magii mam pokonywać taki szmat drogi na piechotę? - spytała nieco poirytowana rudowłosa. Naprawdę nie miała nic przeciwko spacerom. Była doskonałym piechurem. Ale przybywając do świata, w którym cała materia była przepełniona magią, spodziewała się bardziej ekscytujących wrażeń.
- Bo jeszcze nie opanowałaś teleportacji - wyjaśniła krótko Filia. - Im bardziej będziesz biegła w tajnikach mocy, tym mniej będziesz zmuszona do takich spacerów. Zresztą jesteśmy już prawie na miejscu.
Lina wydała z siebie okrzyk zniecierpliwienia.
- Powtarzasz mi to już od godziny!
Zanim Filia zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, w jednej chwili cały otaczający je krajobraz uległ zmianie. Leśna ścieżka zniknęła, ustępując miejsca ogromnej, zdającej się nie mieć końca, łące.
- O już, jesteśmy na miejscu - poprawiła się z uśmiechem blondynka.
Rudowłosa już otwierała usta, aby coś odwarknąć, kiedy coś dziwnego przykuło jej uwagę.
- Co to za trawa? - spytała. - Jest jakaś inna od trawy otaczającej wasz dwór. - Odnosiła się do ciemnej aury unoszącej się nad łąką. Po opanowaniu Pierwotnego Widzenia była w stanie bez problemu wyczuć magiczną atmosferę tego, co ją otaczało.
- Masz rację. - Nagle za jej plecami rozległ się męski głos. - To specjalny rodzaj trawy pochłaniający nadwyżkę mocy. Dzięki temu łatwiej jest zapanować nad niestabilną energią.
Czerwonooka natychmiast się odwróciła i ujrzała młodego chłopaka o lawendowych włosach ubranego w szare spodnie i w tego samego koloru tunikę. Dopiero gdy ujrzała szafirowe tęczówki, rozpoznała nowo przybyłego.
- Zelgadis?
- Yhm - przytaknął obojętnie.
- To jest normalna postać pana Zelgadisa. - Pośpieszyła z wyjaśnieniem kapłanka Ceiphieda, stając pomiędzy tą dwójką. - W momencie zagrożenia pan Zelgadis przyjmuje… - Na chwilę się zawahała. - …tamtą postać.
- To każdy w tym wymiarze może zmieniać dowolnie postać? - spytała Lina, ignorując fakt, że atmosfera na chwilę zrobiła się cięższa.
- Gdyby tak było, na pewno nie zdecydowałbym się na tamtą formę - odparł ponuro Zelgadis.
- A co jest niby z nią nie w porządku?
Wojownik obdarzył ją ewidentnie zdziwionym spojrzeniem.
- No to jest chyba oczywiste.
- No chyba jednak nie - odparła rudowłosa. - To wyjaśnicie mi o co chodzi z tymi przemianami, czy nie? - dodała zniecierpliwiona, widząc tylko zaskoczenie na twarzy maga i lekki uśmiech na twarzy blondynki, która jeszcze przed chwilą wydawała się być nieco zaniepokojona.
- Tylko Ryozoku mogą się zmieniać w smoki. To jest cecha charakterystyczna dla naszej rasy. Natomiast w przypadku pana Zelgadisa wygląda to trochę inaczej. Ta…
- Powiedzmy, że jest to wynik pewnych eksperymentów magicznych. - Mężczyzna wszedł jej w zdanie. - Z których na pewno bym nie korzystał, gdyby nie wymagała tego sytuacja. - oznajmił tonem kończącym wszelką dyskusję. - Więc może weźmiemy się za to, za co mamy się zabrać?
- Hm… wczoraj odniosłam wrażenie, że nie za bardzo miałeś ochotę na zostanie moim nauczycielem - zauważyła złośliwie Lina.
- Opanowałaś Pierwotne Widzenie dosyć szybko. To świadczy, że może nie będzie to aż takie marnotrawstwo czasu, jak myślałem na początku - przyznał, uśmiechając się drwiąco.
W oczach rudowłosej pojawił się błysk satysfakcji.
- Czyli zdecydowałeś się zostać moim nauczycielem… Ale ja jeszcze nie zgodziłam się na pobieranie nauk.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - spytała nieco zaalarmowana Filia.
- Wczoraj wiele się wydarzyło. Dostałam od ciebie kilka informacji, chociaż wciąż są rzeczy, o których nie raczyłaś wspomnieć. Przemyślałam to dokładnie i musimy ustalić jedną rzecz. Jeżeli zostanę tutaj, aby uczyć się magii, moje życie w Atlas stanie w miejscu. A mam tam zacząć studia i codziennie pracowałam, aby na nie zarobić. Jeżeli uda mi się z Zelgadisem osiągnąć Rezonans, będzie to dla was ogromna korzyść, więc myślę, że mam prawo do ubiegania się o wynagrodzenie - oznajmiła bez skrępowania.
Na chwilę zapadła cisza, a moment później dało się usłyszeć śmiech maga. Lina nie mogła powstrzymać myśli, że wiecznie poważnemu wojownikowi naprawdę jest z nim do twarzy.
- To w sumie sprawiedliwe żądanie - skomentował, po czym spojrzał na Filię. - Nasza smocza kapłanka na pewno z radością się tym zajmie.
Młoda kobieta zupełnie pobladła. Jeżeli ta dziewczyna miała takie wymagania finansowe, jaki miała apetyt, ich budżet mógł się znaleźć w poważnym niebezpieczeństwie.
- Jakiej stawki oczekujesz? - zwróciła się ostrożnie do czerwonookiej.
- Hm… Gdybym wciąż mieszkała bezstresowo w Atlas, spokojnie zarobiłabym 2000 sztuk złota przez miesiąc. Tutaj zostałam wplątana w śmiertelnie przerażające rozgrywki, prawie straciłam życie, więc rozumiesz, musi się w moim wynagrodzeniu znaleźć również odszkodowanie za wciągnięcie pięknej, młodej, niewinnej dziewczyny, która ma całe życie przed sobą, w tak niebezpieczną sprawę. Sama wspominałaś o moim niesamowitym potencjale, ale wezmę jednak poprawkę, że jestem mimo wszystko początkująca, więc powiedzmy, że 10000 sztuk złota będzie wystarczającym pocieszeniem - zakończyła z rozbrajającym uśmiechem.
- ILE?!!! - wrzasnęła Filia. - To jest absolutnie niemożliwe!!!
- W zasadzie te wymagania zostały odpowiednio uargumentowane - wtrącił Zelgadis.
- Po kogo stronie ty stoisz?! Władze Seyrun nigdy się na coś takiego nie zgodzą!
- Sprawy finansowe to nie moja działka - odparł krótko, wzruszając ramionami, w oczywisty sposób zrzucając wszystko na koleżankę po fachu.
Ryozoku wzięła głęboki wdech i wydech.
- Panno Lino, obawiam się, że niestety mogę ci zaoferować, jedynie 6000 sztuk złota i ani monety więcej!
- Hm… No dobra, znaj moje dobre serce. Ewentualnie mogę zejść do 9500 sztuk złota.
- Panno Lino!
- Wybacz, muszę zadbać o odpowiednią motywację dla siebie. Idea Równowagi jest niezwykle zacna, ale nie wynagrodzi mi ona stresu i niebezpieczeństw, przez jakie musiałam i będę musiała przechodzić - oznajmiła ze stoickim spokojem Lina.
Zapadła cisza. Widać było, że Smoczyca mocno bije się z myślami.
- 8000 sztuk złota - wycedziła przez zęby.
- Hm…. - Rudowłosa zaczęła się ostentacyjnie zastanawiać. - Niech będzie. - oznajmiła z uśmiechem, wyciągając rękę do blondynki na przypieczętowanie umowy.
Kapłanka Ceiphieda niechętnie uścisnęła dłoń nowej koleżanki.
- A na początku wydawałaś się taka niewinna.
- Czytaj: podatna na manipulację?
- Nie… Po prostu niewinna.
- To miałaś całkowitą rację. Jak najbardziej jestem niewinna.
- Niewinna? Ty? Ech, dobra, zostawiam was samych. Miłej nauki - powiedziała bez entuzjazmu i sekundę później zniknęła z pola Venn.
- Przyznaj się, ile chciałaś utargować? - spytał nagle Zelgadis, gdy miał pewność, że Filia naprawdę jest już daleko od tego miejsca.
- 5000 góra. Ale twoja smocza kapłanka jest naprawdę szczodra - odpowiedziała z satysfakcją Lina.
- No dobra, pokazałaś, że potrafisz się targować - odezwał się z pewnym uznaniem w głosie wojownik. - A teraz zobaczymy, jak się sprawdzisz w prawdziwej nauce.
Filia była wyjątkowo nie w humorze. 8000 sztuk złota! Chyba naprawdę oszalała. Z drugiej strony nie pamiętała, kiedy ostatnio Zelgadis się śmiał. Nie wiadomo kiedy ta dziewczyna zyskała przynajmniej początkową akceptację mistrza magii ziemi, wyjątkowo zamkniętego w sobie człowieka dopuszczającego do siebie tylko nielicznych. Gdyby rudowłosa zdała sobie sprawę, ile dla wojownika znaczyły słowa „A co jest niby z nią nie w porządku?” w odniesieniu do postaci chimery. Może Lina pomoże mu choć trochę ukoić ból zadany magowi przez tamtego człowieka?
- Chyba przy tej nowej dziewczynie pójdziecie z torbami. - Tuż obok jej ucha rozległ się najzłośliwszy głos, jaki kiedykolwiek istniał we wszystkich dwunastu wymiarach. Błyskawicznie zapomniała o przedmiocie swoich rozmyślań, odsunęła się od niego gwałtownie i wrzasnęła:
- XELLOSS!!! CO TY TUTAJ ROBISZ?!!!
- No jak to co? Byłem w okolicy, więc nie mogłem nie odwiedzić mojego ulubionego smoka. - odparł z uśmiechem fioletowowłosy mężczyzna.
- Twojego… Ulubionego… Smoka… - Ryozoku zaczęła drżeć ze złości. - Przestań o mnie mówić jak o jakimś psie!!!
- Tsk, tsk, tsk - zacmokał niezadowolony. - Jesteś równie niewychowana jak Zelgadis. Zamiast mnie zaprosić na herbatę ty tylko stoisz i się na mnie wydzierasz - dodał, pokazując jej list z pieczęcią. Xelloss Metallium był przede wszystkim Mazoku, jej naturalnym wrogiem. Ale jednocześnie sprawował funkcję ambasadora wymiaru Wolf Pack Island. Widząc oficjalną pieczęć, nie miała prawa go oficjalnie wrogo traktować. W momencie, gdy Równowaga była zagrożona, wszystkie 12 światów musiało zgodnie współpracować. Z drugiej strony wiedziała, jak ten perfidny Demon upajał się tą chwilą.
- Rozumiem, że dopóki nie zaproszę cię na herbatę, nie dostanę tego listu, tak? - wycedziła przez zęby.
- Gdzieżbym śmiał stawiać takie żądania? Wymagam tylko tyle, co przeciętny ambasador, ciepłej i kulturalnej gościny.
Czyli bez herbaty nie miała szansy na dostanie tego listu. A jeżeli ona, kapłanka Ceiphieda, nie dostarczy do Seyrun oficjalnego dokumentu, to właśnie ona będzie za to odpowiadać. Przeklęty, parszywy namagomi...
- Na jaką herbatę ma pan ochotę, panie ambasadorze? - spytała z całą oficjalną grzecznością, na jaką było ją stać.
- To brzmi wyjątkowo sztucznie. Musisz się trochę bardziej postarać.
- Jaką herbatą chcesz się zadławić, parszywy Mazoku?! - krzyknęła.
- Tessendro, jeśli masz. - odpowiedział grzecznie Demon.
Filia westchnęła ciężko. Jeszcze tylko troszkę… Zrobi herbatę… On da jej list… I cudowny spokój powróci do jej świata…
W milczeniu zaprowadziła go do oficjalnej sali wizytowej i sięgnęła do swojego tajemnego herbacianego zapasu. Skąd ten namagomi wiedział, że ostatnio zdobyła Tessendro? To przecież był tak mało znany napój. Polowała na niego niemalże przez ostatnie 10 lat.. Westchnęła ciężko i podała niemile widzianemu gościowi filiżankę, wskazując, aby zajął miejsce przy długim, białym stole.
Pokój do przyjmowania gości wysokiej rangi był najpiękniejszym pomieszczeniem w całym dworku. Sufit podtrzymywały liczne kolumny z wyrzeźbionymi smoczymi głowami, doskonale oddającymi piękno i godność tych niesamowitych stworzeń. Ściany pokryto licznymi arrasami wyszywanymi złotą nicią. W centralnej części znajdywał się stół, przy której siedziała para naturalnych wrogów. Cała sala wizytowa została zbudowana na cześć Ceiphieda i kapłanka Smoczego Bóstwa doskonale wiedziała, że właśnie tutaj poddany Shabranigdo będzie się czuł najmniej komfortowo.
Xelloss jednak doskonale potrafił ukrywać swoje niezadowolenie, jeśli tylko leżało to w jego interesie. Na pierwszy rzut oka Mazoku siedział wygodnie w fotelu, racząc się wyszukanym aromatem herbaty. Filia mogła mieć tylko nadzieję, że pod powłoką niewzruszonej maski krył się pewien dyskomfort.
- Czy teraz mogę otrzymać ten list? - spytała, ogromną siłą woli powstrzymując kolejny wybuch złości.
Demon ostentacyjnie się zamyślił.
Do Filii szybko doszło, że zobaczyła ten gest dzisiaj już po raz drugi. Dawno jej cierpliwość nie została wystawiona na taka próbę.
- No dobrze. Zasłużyłaś. - odparł radośnie Xelloss i delikatnie poklepał ją po głowie.
- TERAZ JUŻ PRZESADZIŁEŚ NAMAGOMI!!! - wydarła się blondynka, dobywając wielkiej, pokaźnej maczugi.
- Jak mnie nazwałaś? - spytał Mazoku. Po raz pierwszy od początku wizyty jego humor się nieco pogorszył.
- DAJ MI TEN PRZEKLĘTY LIST!!! - Ryuzoku wzięła szeroki zamach i rzuciła się na Demona.
- Tsk, tsk, tsk. No wiesz co, psuć meble we własnym domu? Ale z ciebie agresywny Smok. I tak mają wyglądać poplecznicy dobrego Ceiphieda? Cóż za zakłamanie. - Pokręcił głową Mazoku stojący tuż za Filią, której maczuga doszczętnie zniszczyła krzesło, gdzie chwilę wcześniej siedział Demon. Jak tylko blondynka wydała z siebie następny okrzyk wściekłości i po raz kolejny uniosła swoją broń, mężczyzna dodał. - Uważaj, bo zaraz zniszczysz swój drogi list.
Filia na chwilę znieruchomiała. Gdyby w tym momencie zaatakowałaby swojego gościa, list zostałby rozerwany na strzępy. Opanowała się na tyle, na ile mogła i wyrwała fioletowowłosemu dokument z ręki. Szybko rozerwała kopertę i zaczęła czytać. W tej chwili nie obchodził ją fakt, że dostarczony do Seyrun list powinien być w stanie nienaruszonym. A im bardziej dochodziło do niej zrozumienie zawartych w nim słów, tym bardziej rozszerzały się jej oczy.
- To niemożliwe - wydukała, siadając jednocześnie na białym krześle.
- Niestety się mylisz. - odparł poważnie Mazoku, uchylając lekko powieki. - Wiele niewyobrażalnych rzeczy okazuje się być prawdą. Tak jak na przykład fakt, że mrok nie może istnieć bez światłości. - Ostatnie zdanie powiedział niezwykle cicho. Przez tę jedną chwilę zimne fioletowe tęczówki spotkały się z niebieskimi przerażonymi oczami. Sekundę później Ryuzoku już była sama w sali wizytowej.
Oszołomiona siedziała bez słowa. Dopiero po pewnym czasie dało się usłyszeć jej cichy szept.
- A światłość nie może istnieć bez mroku…
Na serio? O.o' Mi się wydawało zawsze, że wszyscy uwielbiają właśnie (oczywiście zaraz po X/F) Z/A... Ale faktycznie pierwsza para zwykle pozostaje do końca tą ulubioną ;)
Oj, uwierz mi, że jest ich więcej. :D Mnie wiele osób cisnęło za paring Z/A, bo woleli właśnie Z/L ;) Ale cóż, pierwsza para i tak pozostaje moimi ulubieńcami póki co. ^^
Byłoby cudownie :D Wtedy L/Z miałoby już całych dwóch fanów w Polsce ;D
Ciekawy pomysł na początku - to jak kontrola magii wpływa na widzenie świata. Można było się spodziewać się, że Lina szybko opanuje tę umiejętność. Haha, no i targowanie z Filią zdecydowanie rozłożyło cały temat na łopatki! xD Później też świetnie, zaczynam powoli wdrażać się w przedstawiony przez ciebie świat. Dzięki Tobie chyba zacznę lubić paring L/Z ;)