Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Inuki - sklep z mangą i anime

Opowiadanie

Dragon Ball - Saiyan Princess

44. Cienie.

Autor:Killall
Serie:Dragon Ball, Saga: Podróże w czasie
Gatunki:Akcja, Dramat, Fantasy, Fikcja, Mroczne, Przygodowe, Science-Fiction
Uwagi:Utwór niedokończony, Alternatywna rzeczywistość, Przemoc, Wulgaryzmy
Dodany:2014-12-11 08:00:15
Aktualizowany:2014-11-25 20:27:15


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Historia całkowicie jest dziełem Killall.


Miałam wrażenie, że czas nagle stanął. Nie słyszałam dźwięków, nie dochodziły do mnie zapachy. Przede mną był złotowłosy mężczyzna. Zawisnął w powietrzu. Miał złą minę i strach w oczach. Kiedy się im dłużej przypatrywałam mogłam z nich wyczytać błaganie. Błaganie, które chroniło tę planetę. Nie tylko przed złem, ale i przede mną. Bo kim, że ja byłam? Obcą istotą tych kontynentów. Wiatr nie rozpoznawał mojego zapachu, słońce nie wiedziało kogo ogrzewa, a powietrze kogo poi. Nie należałam do tego świata. Byłam obca…

Przypomniały mi się słowa Son Goku’a - przestań. Czym dla mnie było to słowo, zdanie? Wiele razy o nim myślałam, mówiłam, a ono nie działało. Błagałam na Vgecie… Wszyscy odeszli. Błagałam w kosmosie… Dostawałam więcej. Czym dla mnie to słowo nie miało znaczenia? A może już nie wiedziałam co oznaczało? Choć czułam jak do mnie jego słowa docierały nie wiedziałam czy mam postąpić tak jak on chciał.

W ciemności poczułam zbliżającą się energię. Była silna lecz jej się ie bałam, nie bałam się… Nie była wroga, nie była nawet zła. Była czysta, czysta niczym łza, to była kryształowa moc. Poczułam ją przed twarzą, jednak nie zadała mi ciosu. Zobaczyłam obraz przed oczyma jakbym je dopiero co otworzyła, a przecież nie zamykałam. Tyle, że ta ciemność… Spojrzałam w jego jasne oczy i dostrzegłam w nich coś dziwnego! Nie wiedziałam jak mam ją odczytać, tę wiadomość. Odskoczył lekko w tył po czym ponownie ruszył w moją stronę. Wymierzył we mnie pięścią. Zrobiłam unik odginając się w bok nie przesuwając się ani o cal. Czemu on mnie atakował? Chciałam im przecież pokazać tylko moc jaką dysponowałam . Ponownie zrobiło się ciemno… Dostrzegłam błysk, to był blask. Kształt w końcu stał się doskonały - pięść. Połyskiwała wokoło złota aura. Nie zdążyłam… Wiedziałam, że jej nie uniknę. Zamknęłam powieki lekko się uśmiechając. Byłam gotowa na ten cios, nie mogłam przed nim uciec. Poczułam muśnięcie na lewym policzku i silny, porywisty wiatr. Energia, którą spowita była ów pięść wręcz parzyła moją skórę. NIE UDERZYŁ MNIE!- przeleciało mi przez myśl. Usłyszałam uderzenie, nastąpiło tuż obok, było blisko… Silny ucisk prawego nadgarstka i szarpnięcie. Son Goku odrzucił mnie za siebie na tyle mocno by spotkać się z ziemią. Zacisnęłam powieki z bólu, a po chwili je podniosłam. Przede mną były nogi… Leżałam pod nogami Vegety, który wcale się we mnie nie wpatrywał.

- Co robisz!?- warknęłam odwracając się w jego stronę.

Doznałam nagłego szoku. W miejscu, w którym stałam przed chwilą unosiła się ciemna smuga. Czułam jak z niej emanuje zło. Saiyanin odskoczył tył z bardzo surowym wzrokiem. Oboje nie byli zadowoleni. Pospiesznie się podniosłam wpatrując się w tę mgłę.

- C-co to jest!?- zadrżałam.

- Obserwuję to od jakiegoś czasu- mruknął Saiyanin- Jest niebezpieczne.

- Ale co to jest?!

- Tego zapytaj…

Smuga powoli rozszerzała się i kurczyła. Wyglądała jak spory kłąb dymu. Nie zdążyłam nic zrobić i nagle ruszyła w naszym kierunku! Przez ciało przeszedł zimny i paraliżujący ból, był tak niewyobrażalny, tak gęsty, tak mroczny…

Ogarnęła mnie potężna słabość…

Wszystko zniknęło…

Poczułam ziemię…

- Jak się czujesz?- usłyszałam.

W głowie mi szumiało, a w uszach dzwoniło. Podnosząc się z trawy do pozycji siedzącej wzięłam szybki i głęboki dech jakbym była znokautowana.

- Wszystko w porządku?- zapytał Son Goku.

- Uratowałeś mnie…- mruknęłam- A ja…

- Byłaś tak zajęta sobą, że nie wyczułaś złowrogiej energii- burknął Vegeta.

- Ale…- zmieszałam się.

- Skąd mogłaś wiedzieć, że zła energia jest na Ziemi- bronił mnie ojciec Son Gohana.

- To jej nie usprawiedliwia!- krzyknął książę- Ściąga na nas te cienie.

- Ale…- próbowałam zabrać głos- Ale ja…

Sprzeczka między Saiyanami była coraz to donośniejsza. Nie wiedziałam o czym już konkretnie rozprawiali, wciąż nie mogłam zapytać o to co mogło się wydarzyć. Wciąż byłam w szoku, wciąż siedziałam na trawie, a oni wciąż się sprzeczali jak małe dzieci.

- HALLO!- wrzasnęłam- Co tu jest grane?

Oboje zamilkli i zaczęli mi się bacznie przyglądać. Musiałam przyznać, że wyglądali całkiem zabawnie.

- Wytłumaczycie mi co tu się właściwie dzieje?- zniesmaczyłam się- Wy tu się przekabacacie, a ja siedzę jak ten idiota zastanawiając się co mnie zaatakowało!


***

Do ciepłego pomieszczenia wbiegł schłodzony wiatr wprawiając białe zasłony w taniec. Vegeta stał przy oknie obserwując to co się za nim znajdowało zaś Son Goku siedział przy stole ze szklanką soku jabłkowego. Do salonu weszła Chi-Chi z tacką jeszcze ciepłych wypieków. Wyglądała na bardzo zmęczoną życiem. Nigdzie nie widziałam ich syna. Gdzie on mógł się podziewać?

- To co już zdążyłaś zaobserwować mieszka na Ziemi już od dłuższego czasu- zaczął młodszy Saiyanin- W zeszłym roku uśmierciły mojego syna i przyjaciela…

- Co?!- przeraziłam się- Ale jak?

- Próbowali z tym walczyć, ale te cienie pożerają naszą energię w zastraszająco szybkim tempie.

- Chce pan powiedzieć, że to ja ten cień przyzwałam?

Saiyanin potaknął głośno przy tym wzdychając. Z jego opowieści wynikało, że nie da się z nimi walczyć gdyż potężna moc jest ich karmą, a słaba nie jest w stanie się przed nimi obronić. Zdawało się, że są skazani na te mroczne mgły. Wiadomość o śmierci Son Gohana przeraziła mnie jednak najbardziej. W moim świecie był przecież najsilniejszym wojownikiem, pokonał Komórczaka. Czułam, że coś było nie tak. Nie wiedziałam co, ale nie dawało mi spokoju. Coś w nich musiało być ukryte. Ale co to było? Yamcha zginął gdyż podczas treningu użył zbyt dużo mocy, Son Gohan ponieważ jego rodzina została zaatakowana. Z początku mroki atakowały wszystkich póki nie poznały i nie zasmakowały potężnych mocy wojowników, na których do dziś czekają.

- A ty?- odezwała się Chi-Chi- Co tu robisz?

- Jestem z przeszłości proszę pani- wyjaśniłam- Trafiłam tu przez przypadek, bo zmieniając waszą i moją przeszłość zmieniłam waszą przyszłość.

- Z przeszłości? Przyszłości? Przypadek?- zamyśliła się- Nic nie rozumiem!

Wzruszyłam ramionami. Musiałam im wyjaśnić skąd się wzięłam i co tu robiłam, kim był Freezer, w takim razie też musiałam powiedzieć czemu zmieniłam bieg wydarzeń. Usiadłam, a raczej opadłam bezradnie na duży czerwony fotel układając sobie w głowi od czego zacząć.

- Jak wiecie jesteśmy kosmicznymi wojownikami- zaczęłam- Saiyanie od zawsze brali udział udział w różnych walkach, aż w końcu przyszedł taki wieczór kiedy staliśmy się niewolnikami…

- Jak to niewolnikami?- zdziwiła się kobieta- Jesteście potężni!

- Bo widzi pani…- westchnęłam- W naszym życiu pojawił się niesamowicie groźny potwór- Changeling- wyjaśniłam krótko.

- Freezer- prychnął Vegeta.

Małżeństwo spojrzało na niego z zainteresowaniem. Usłyszeli za pewne pierwszy raz to zimne imię, tego potwora, który potrafił tak namieszać w życiu wielu miliardów istnień. Ten, przez którego odbyłam podróż w czasie nie zwracając uwagi na przeszkody oraz możliwość stracenia własnego życia. Nagle rozległy się kroki i w progu drzwi stanął młody chłopak. Miał może z piętnaście lat. Jego bujna czupryna sięgała do ramion i zasłaniała nieco twarz. Pomimo niechlujnej fryzury prezentował się dość dobrze. Czarne oczy figlarnie spoglądały na zebranych.

- Och- ucieszyła się kobieta- Już jesteś Son Gotenie.

Młodzieniec wszedł do pomieszczenia bacznie mnie obserwując. Zerknęłam na niego, byłam zaskoczona. Nie wyczuwałam w nim żadnej specjalnej mocy, nie różniła się dużo od siły Basjinów, zapewne nie należał do elity wojowników.

- Trunks mi opowiadał o tobie- uśmiechnął się szelmowsko- Nie sądziłem, że cię spotkam.

Spojrzałam na niego surowo. Jego cwaniacki uśmiech irytował mnie. Czułam, że nie posiadał tych samych cech co jego starszy brat.

- Spoko, spoko mała- zmieszał się lekko- Nie patrz tak na mnie.

- Usiądź chłopcze- poprosił go ojciec- Usiądź i posłuchaj.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.