Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Dragon Ball - Saiyan Princess

50. Zemsta cz. V „starcie tytanów”

Autor:Killall
Serie:Dragon Ball, Saga: Podróże w czasie
Gatunki:Akcja, Dramat, Fantasy, Fikcja, Mroczne, Przygodowe, Science-Fiction
Uwagi:Utwór niedokończony, Alternatywna rzeczywistość, Przemoc, Wulgaryzmy
Dodany:2015-01-04 08:00:09
Aktualizowany:2014-11-25 20:32:09


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Historia całkowicie jest dziełem Killall.


Muzyka

Wpatrywali się w swoje oblicza już dłuższą chwilę. Żaden z nich nie wypowiedział ani jednego słowa. Wyglądali na spokojnych, pewnych siebie mężczyzn. Czarnowłosy lekko się uśmiechnął, choć tej miny nie można było porównywać do uśmiechu szczerego. Wyglądało to jak grymas. Może to, dlatego, że książę mało, co wżyciu się uśmiechał. Zawsze na twarzy gościła powaga, obrzydzenie czy złość.Można by rzec, że jego twarz nie wiedziała jak ma się uśmiechać, jak ma składać wargi do uśmiechu. Z resztą to nie miało teraz znaczenia w tej chwili. Czekała go poważna walka i dobrze o tym wiedział. Był świadom, że może nie dorównać siłą przeciwnikowi, jednak starał się nie zagłębiać się w tym temacie. Przecież kochał walczyć! Umiał tylko to… Nie licząc jego nadmiernego narzekania czy gardzeniem innymi. Był urodzonym wojownikiem, należał do rodziny królewskiej.

- Jesteś gotowy?- zawołał do przeciwnika.

- To ja miałem się cie o to zapytać- prychnął fioletowo skóry.

Przyjęli pozycje gotowe do walki. W końcu nadeszła upragniona chwila w życiu Changelinga - mógł pomścić śmierć ojca i brata. Nikt nie miał prawa zdeptać dumy i tyranii tej rasy. Oni byli bogami! Pierwszy ruszył Cooler. Z opanowaniem i z niespecjalnie wysoką mocą zaatakował księcia.Vegeta bez problemu uniknął ciosu w twarz. Przeciwnik nie postarał się w pierwszych sekundach walki. Chyba sobie ze mnie kpi! Pomyślał Vegeta, Tyle tonawet moja babcia potrafi! W chwili, kiedy Cooler zrozumiał, że jego pierwsze chwile walki okazały się fiaskiem postanowił odskoczyć od Saiyana, lecz skończyło się tylko na postanowieniach. Vegeta zadał pierwszy cios. Ugiął nogę w kolanie żądając silny kopniak w brzuch. Changeling skulił się mocno przyciskając dłonie do źródła bólu. Jak mogłem tego nie przewidzieć? Pomyślał Wściekle,jego umysł jest bardziej rozwinięty niż mogłem przypuszczać! Saiyanin nie chcąc tracić czasu zadał drugi cios składając obie dłonie razem. Uderzył prosto w głowę.

Fioletowo skóry upadł na ziemię. Książę znowu nie czekając na kolejny ruch przeciwnika kopnął go z takim impetem, że te wzbił się w górę, po czym wylądował trzy metry dalej. Następnie przetarł wskazującym palcem czubek nosa triumfując w głębi duszy.

- Coś się nie postarałeś- zadrwił.

- Muszę przyznać, że nie doceniłem twoich możliwości- odrzekł, kiedy się już podniósł z brudnej ziemi- Zacznijmy od nowa, tym razem na poważnie.

Muzyka

Changeling uśmiechnął się chytrze ponownie przybierając pozycję. Co masz na myśli mówiąc„poważnie”, zastanawiał się czarnowłosy. Nagle poczuł jak moc jaszczura zwiększa się z sekundy na sekundę. Przez plecy przeszedł go dziwny dreszcz.Mężczyzna próbując zachować powagę, czuł, że jego przeciwnik nie próżnował.Widząc jego potęgę w tej postaci miał się, czego obawiać.

- Może faktycznie jesteś dużo silniejszy niż przed chwilą, ale to mnie nie przestraszy.

- Chcesz mi wmówić, że i tak jestem słaby?

- Jakbyś czytał w moich myślach- zaśmiał się Vegeta.

- Blefujesz!- warknął Changeling.

- Ani mi się śni.

Ciało jaszczura aż całe drżało ze złości. Jak on śmiał się z niego tak nabijać?Saiyanie byli przecież słabi! A jednak jeden ośmielił się zabić Freezera - pana i władcę większości galaktyk we wszechświecie.

- Udowodnij!-wycedził.

Książę nic nie mówiąc ostatni raz rzucił w kierunku Coolera chłodne spojrzenie, zamknął oczy,po czym wzbił się w powietrze. Był zaledwie kilkadziesiąt stóp nad ziemią.Skoncentrował się… Miał okazję sprawdzić swoje nowe moce, które otrzymał podczas treningu w tej dziwacznej Sali czasu. Sam był ciekaw, na co go stać.Nic i nikt nie mógł go już powstrzymać. Świat leżał u jego stóp, wystarczyło sięgnąć, wystarczyło. Zaczął, więc kumulować w sobie niezliczone pokłady energii.Uśpione do tej pory komórki budziły się ze snu nie stawiając żadnego oporu,nawet najmniejszego. Zupełnie jakby były przygotowane. Książę stawał się coraz to silniejszy. Nagle rozbłysło się oślepiające światło. Ku zdumieniu Coolera zamienił się w super wojownika. Jego włosy przybrały kolor złota, a ciało spowiła aura tego samego koloru. Międzygalaktyczny tyran nie mógł uwierzyć własnym oczom. Co to do diabła jest? Zastanawiał się. Jak on tego dokonał? Wpatrywał się w nową postać księcia niczym w obrazek. Jego siła rosła i stawała się być równa sile Changelinga.

- Co to za metamorfoza?- krzyknął otumaniony- Sądziłam, że zamieniacie się w włochate małpy przy pełni księżyca.

- Jestem dużo silniejszy od włochatej małpy- uprzedził go książę- Tego nauczyłem się dzięki osobie, która zabiła Freezera.

- T-to znaczy, że w tej postaci możesz mnie zabić?- zdziwił się.

- Nawet nie wiesz,z jaką łatwością.

- To twój kolejny blef!- zbulwersował się- Łgasz jak pies!

Vegeta po skumulowaniu całej energii swojego poziomu roześmiał się szczerze. Bawiło go zachowanie syna Korda. Wiedział, że ten jest sparaliżowany jego mocą. Jak każdy,kto ujrzy super wojownika po raz pierwszy. Czuł, że walka może być bardzo ciekawa. Na pewno najlepsza w jego życiu.

- Więc sprawdźmy,jaki jesteś silny- warknął jaszczur.

Bez wahania wzbił się w powietrze i z zawrotną prędkością zbliżał się do Vegety. Mężczyzna nie zamierzał czekać. Ich pięści się spotkały ze sobą. Syn króla Saiyanów odpierał każdy atak przeciwnika. Był na tyle szybki by nie dopuścić do najmniejszego ciosu. Po paru minutach odepchnął wroga i sam zaatakował. Ponieważ Cooler nieźle sobie radził można by rzec, że w walce na pięści szyli sobie równi. Powoli cała ta sytuacja zaczęła irytować nie tylko księcia, ale również i jego przeciwnika. Jest szybki, nie ma, co, pomyślał Saiyanin, muszę wymyślić coś innego! Zaraz po tym jak uniknął kopnięcia w szczękę wypuścił z obu dłoni parę mocnych kul energii, które trafiły Changelinga w klatkę piersiową. Ten zatrzymał się dopiero przy samej ziemi unikając przy tym lekkich obrażeń oraz oszczędzając trochę czasu. Odbił się długimi palcami od kamiennego podłoża, które niegdyś było wysokim budynkiem mieszkalnym. Teraz to miejsce w niczym nie przypominało miasta. Nie było tu ani jednej żywej istoty. Słudzy Coolera zajęli się wszystkimi mieszkańcami zaraz po tym jak pojawił się natrętny księciunio barbarzyńskiej rasy. Walnął z całej siły zdezorientowanego Vegetę w bark. Poleciał jeszcze trochę w górę, po czym zawrócił. Syn władcy Saiyanów zawył z bólu, nie zdążył zareagować na kolejne uderzenie. Runął na ziemię mocno się w nią wbijając. Jaszczur skumulował sporą energię w obu dłoniach, była przyszykowana specjalnie dla niego. Giń miernoto, pomyślał zadowolony. Nieopodal nastąpił wybuch. Jakaś nieznana mu energia była całkiem blisko.

- Pokaż się!-krzyknął- Czuję twoją energię.

Saiyanin pozbierał się z krateru, otrzepał z pyłu i spojrzał z nienawiścią na Coolera. Z jego lewego ramienia płynęła gęsta, czerwona ciecz.Rana piekła. Nic dziwnego dostało się sporo piasku i ziemi.

- Tu jestem!- warknął Vegeta.

- Nie do ciebie mówię idioto!- prychnął.

- Jak śmiesz- cały się trząsł.

Jaszczur wciąż rozglądał się za intruzem, którego książę nie wyczuł. Był zbyt pochłonięty zemstą. Każdy, kto zranił jego ciało cierpiał w okropnych męczarniach. Nigdy nikomu nie odpuścił. Tak miało być i tym razem.Książę „naładował” się ponownie oczy, czym ruszył w stronę Chanelinga. Jaszczur był tak pochłonięty szukaniem nieznanej mu energii, że nie zauważył Saiyana i jego gradu pocisków. Czarnowłosy był w furii, za wszelką cenę chciałby ten robal gryzł ziemię, a zanim to miało nastąpić pragnąłby ten na łożu śmierci błagał o litość. Nigdy nie był litościwy, ale wielbił, kiedy jego ofiary skamlały, przysięgały wierność, ich oczy… Te oczy, które widywał były dla niego czymś przyjemnym. Widział w nich ból i rozpacz. Czuł się szczęśliwy, czuł, ze żyje. Dziś miał ochotę na jedne z nich popatrzeć. Nawet nadarzyła się ku temu okazja. Cooler wylądował na ziemi obiema łopatkami. Jego ciało w paru miejscach krwawiło, lecz to nie były rany, a zadrapania. Od tak niewielkie. Nie tego oczekiwał Vegeta. On musi cierpieć! Powtarzał wściekle mężczyzna, Za wszystko,co uczynił!

- Vegeta!- usłyszał.

Rozejrzał się, ale nikogo nie dostrzegł. Kto mógł mu przeszkadzać w takiej chwili? Teraz, kiedy mógł mieć jaszczura w garści, teraz,kiedy chciał napawać się jego płaczem. Jaszczur bez trudu odnalazł źródło głosu. Było blisko niego.

- Pokaż się- zawołał- Kim jesteś?

Zza firany kurzu wyłoniła się wysoka postać. Był to mężczyzna dobrze zbudowany, wyglądał na zadowolonego, choć pozory mogły mylić.Spokojnie podszedł do Coolera i spojrzał mu głęboko w oczy.

- Czekałem na ciebie- wypowiedział- Chcę z tobą walczyć.

- Oczywiście- zaśmiał się- Jak tylko skończę z tym robakiem zaopiekuję się i tobą.

Na te słowa książę pobladł, zdenerwował się tak, że całe jego ciało drżało. Miał ochotę zabić jednego i drugiego.

- Twoje niedoczekanie! To ja pokonam ciebie- wskazał na Changelinga- A potem zajmę się tobą.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.