Opowiadanie
Dragon Ball - Saiyan Princess
51. Zemsta cz. VI „mądre i głupie decyzje”
Autor: | Killall |
---|---|
Serie: | Dragon Ball, Saga: Podróże w czasie |
Gatunki: | Akcja, Dramat, Fantasy, Fikcja, Mroczne, Przygodowe, Science-Fiction |
Uwagi: | Utwór niedokończony, Alternatywna rzeczywistość, Przemoc, Wulgaryzmy |
Dodany: | 2015-01-08 08:00:47 |
Aktualizowany: | 2014-11-25 20:32:47 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
Historia całkowicie jest dziełem Killall.
Powietrze, które wypełniało domek w górach było do prawdy kojące. Chłopiec siedział przed domem na wyrąbanym pniu, które teraz służyło,jako kloc do rąbania drewna. W tym domu raczej nie używano takich przedmiotów jak piła topór, ale od czasu do czasu rodzina gościła starszego człowieka, a mianowicie ojca Chi-Chi, który wykonywał prace domowe za Son Goku’a gdy tego nie było w domu.
- Mam nadzieję, że nic ci nie jest- mruknął- Żałuję, że jestem kiepskim uczniem, że nie potrafię się bić, że jestem słaby…
Drzwiczki okna otworzyły się, a w nich pojawiła się Chi-Chi.Zaczerpnęła Świerzego górskiego powietrza i spojrzała w niebo. Wiedziała, że jej mąż jest bardzo silnym wojownikiem i że już raz go straciła. Śmierci ukochanego raczej nie dopuszczała do swojego serca. Nie wyobrażała sobie życia bez niego i kochała go za to, kim był. Kochała dla niego gotować i patrzeć jak zapycha sobie policzki. Uważała, że jest wtedy uroczy. Westchnęła, po czym spojrzała na Son Gohana. Nie chcę byś był taki jak ojciec, pomyślała. Chciałabym był byś kimś, byś założył swoją rodzinę i potrafił ich utrzymać.
- Mamo?- odezwał się chłopiec.
- Tak?
- O czym myślisz?
- O tym, co się teraz wydarzy- westchnęła- Może twój ojciec nie grzeszy rozumem, ale ma za to wielkie serce- spojrzała na syna lekko się uśmiechając- Chcę byś posiadał jedno i drugie.
Książę nerwowo wpatrywał się w swojego obecnego oraz przyszłego przeciwnika. Nienawidził obojga. Nienawidził przebiegłości i wyższości,Changelinga, która sprawiała, że czuł jak jego ciało drży, że skóra staje się gorętsza. Jeśli chodziło o tego drugiego nienawidził go za jego szczerość i głupi dziecinny uśmiech. I on miał czelność mówić o sobie wojownik?
- Nie waż wtrącać się do mojej walki- warknął Vegeta- Tobą zajmę się później.
- Jak sobie wolisz- odpowiedział- Mogę poczekać na swoją kolej. Nie ma sprawy.
Słowa te rozzłościły Saiyana. Nienawidził, nienawidził go właśnie za to! Jak śmiesz ze mnie drwić! Pomyślał cały się trzęsąc. Nie dorastasz mi do pięt!
- Najadłeś się szaleju?!- krzyknął oburzony- Jeśli sądzisz, że nie podołam…
- Bo nie wygrasz…- mruknął.
- Skąd ty to możesz wiedzieć?!
Czarnowłosy mężczyzna opuścił głowę, przez chwilę tępo wpatrywał się w ziemię. Vegeta, ty nic nie rozumiesz, westchnął. Nie jesteś taki silny jak on.
- Przyśniło mi się- w końcu odpowiedział.
- C-co?!
Książę poczuł jakby przed chwilą dostał silny cios w policzek.Jakim prawem on wygadywał takie rzeczy? Vegeta miał umrzeć? On, super wojownik?Syn wspaniałego wojownika, który wyzwolił ich od ohydnych twarzy Tsufuli, tych,którzy chcieli się ich pozbyć, rodu Saiyańskiego. On miał polec w walce z Coolerem? Złotowłosy roześmiał się w głos. Choć wiadomość była przerażająca obrócił ją przeciw mówcy. Śmiał się tak głośno, że można było go uznać za wariata. Cooler wytrzeszczył oczy, z nie do wierzenia. Nie wiedział już, co ma myśleć. Najpierw pojawia się tajemniczy mężczyzna i mówi o walce ze mną, apotem, że ten pajac Vegeta nie ma ze mną szans, próbował sobie wszystko poukładać. Co za banda idiotów! To wiadome, że nie mają ze mną szans!
Donośny i szaleńczy śmiech księcia Saiyan wyrwał Changelinga z rozmyśleń. Cały drżał, sprawiał wrażenie poważnie chorego. Nastała cisza. Na jego bladej i lekko poranionej twarzy pojawił się przebiegły uśmiech. Skumulował moc w przeciągu paru chwil, po czym zaatakował swojego przeciwnika bez ostrzeżenia. Okładał go pięściami tak jakby chciał go zamienić w worek treningowy. Tyran ledwo się osłaniał przed gradem ciosów. Co w niego wstąpiło? Przeraził się. Nie jestem w stanie przewidzieć jego ruchów.
- Ja wam pokażę!- wrzeszczał- Nie macie szans miernoty.
Wzbił się w powietrze tak szybko, że Cooler nie zdążył zareagować. Vegeta poczęstował go gradem świetlistych pocisków. Próbował ominąć niebezpieczny deszcz niezgrabnym tańcem, lecz nie mógł tak w nieskończoność.Potknął się i runął, spojrzał w górę, kolejne pociski.
Nie jesteś tchórzem, wspomniał. Jesteś bohaterem. Gdyby nie ty, ci ludzie by zginęli. Chłopiec lekko się uśmiechnął. Te słowa sprawiały, że czarna mgła zniknęła z serca. Wiedział, że jest potrzebny mamie. Gdyby Son Goku nie zginął w walce, musiałby bronić jej do upadłego. To było jego zadanie,które mu powierzono.
- Son Gohanie wracaj do domu- poleciła jego matka- Robi się chłodno, zaraz podam kolację.
- Tak..- mruknął- Tak, mamo.
Prawdę mówiąc nie miał ochoty jeść. Gdzieś tam jego ojciec miał stoczyć walkę na śmierć i życie, a ona spokojnie powiedziała mu: czas na kolację.Co to za kolacja, gdy u boku młodego chłopca nie ma ojca? Wolał siedzieć na zewnątrz i „być” z ojcem, ale obiecał, że jej nie opuści, obiecał, że będzie przy niej póki sam nie wróci. Wszedł do kuchni i zajął swoje miejsce przy stole. Westchnął głośno spoglądając na posiłek.
- Stało się coś?- zmartwiła się kobieta.
- Wiesz…- szepnął.
Chi-Chi ze strachem w oczach spojrzała na dziecko. Nie wiedziała,jaką wiadomość ma jej do przekazania, ale poczuła, że coś złego wisi w powietrzu. Jej serce zadrżało niespokojnie.
- Powiedz…- jej głos się załamał.
- Ktoś zaatakował Ziemię, mamo- rzekł ze smutkiem- Nie udało mi się ocalić dużo mieszkańców…
- O czym ty mówisz dziecko?
- Tato mnie ocalił, był u Wszechmogącego. Jest dużo silniejszy- zaczął tłumaczyć- I kazał mi przy tobie być.
- I miał rację!- krzyknęła w złości.
Czym prędzej uścisnęła mocno syna, a łzy same popłynęły. Son Goku, to twoja najmądrzejsza decyzja w życiu, pomyślała. Jestem z ciebie taka dumna.
Mężczyzna z zainteresowaniem obserwował walkę księcia Saiyan z okrutnym Coolerem. Walka wyglądała dość dziwne. Vegeta używał całej swojej mocy by stawić czoła przeciwnikowi. Zaś Cooler… Coś mi tu nie pasuje, pomyślał. Mam wrażenie, że nie pokazał nam całych możliwości. Zaczął się uważnie wpatrywać tow jednego to w drugiego.
- Poddaj się!- warknął książę- Nie masz szans!
Changeling zatrzymał się powstrzymując cios. Z zaskoczeniem spojrzał na złotowłosego, po chwili wylądował. Przetarł nos, założył ręce krzyżując je na piersi. Syn potężnego władcy rodu Saiyańskiego lekko się ugiął klękając na jedno kolano. Głośno dyszał. Wiedział, że dużo mu nie pozostało. Wszystko,co posiadał już wydobył ze swojego ciała. Nie poddam się tak łatwo…
- Spójrz na siebie- polecił jaszczur- Jesteś cieniem swojego ojca. Dumny, bezczelny, głupi i słaby.
- Milcz!- oburzył się Vegeta.
- W ogóle cała ta wasza zapchlona rasa, jesteście do niczego!
- Do czego zmierzasz?- zacisnął pięść. Czuł jak jego gniew wzrasta.
- Ty się jeszcze pytasz?- skierował dłoń prosto w księcia wyciągając przed siebie palec wskazujący- Giń…
W chwilę po tym utworzył się niewielki promień w kolorze czerwieni. Z zawrotną prędkością sunął do celu. Vegeta w ostatniej sekundzie uchylił się lekko w bok. Niestety promień drasnął go w lewy policzek, krew popłynęła ciurkiem z rozcięcia. Zraniony syknął z bólu, jednak po chwili przeszedł go dreszcz. Jego oczom ukazał się nie jeden, lecz trzy kolejne śmiertelne lasery. Mężczyzna unikał ich jak ognia, uciec od nich nie było łatwym zadaniem. Był poraniony w wielu miejscach, rany piekły niemiłosiernie i dodatkowo brakowało już sił. W końcu padł na ziemię ledwo przytomny.
- Giń- powtórzył cicho Cooler wystrzeliwując ostatni pocisk.
Wybuch nastąpił, a kurz zasłonił wszystko. Dumny z siebie uśmiechnął się szelmowsko i spojrzał w stronę kolejnego przeciwnika.
- Dziś jest twój dzień- odezwał się gniewnie- Twój czas dobiega końca.
- Ale jak to?!- był zaskoczony- Jak ty to…
Położył ciało poturbowanego Vegety na ziemię. Zachował się ostrożnie, nie chciał narażać nieszczęśnika na kolejne kontuzje. Po krótkich oględzinach złotowłosego spojrzał w stronę jaszczura, a za razem na oprawcę księcia.
- Koniec zabawy Cooler- rzekł groźnie.
- Ty śmiesz mi grozić?- parsknął- Kim, że ty u diabła jesteś?
- Kosmicznym wojownikiem.
- C-co?!
- To długa historia- mruknął- Lepiej walczmy, nie mam całego dnia. Muszę zdążyć na kolację.
Vegeta przyglądał się całej sytuacji zza mgły. Był na granicy wytrzymałości.Był wściekły, że okazał się niedostatecznym przeciwnikiem dla brata Freezera. Jest dużo silniejszy, pomyślał. Gdyby ten mały przybysz z przyszłości rozprawił się z nim nie miałbym powodów by się tutaj płaszczyć i poniżać. Resztkami sił spojrzał na wybawcę, spróbował unieść dłoń w jego kierunku.
- Jest niesamowicie silny, Son Goku.
Zemdlał. Złote włosy na powrót były w kolorze czerni.
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.