Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Yatta.pl

Opowiadanie

Dragon Ball - Saiyan Princess

52. Zemsta cz. VII

Autor:Killall
Serie:Dragon Ball, Saga: Podróże w czasie
Gatunki:Akcja, Dramat, Fantasy, Fikcja, Mroczne, Przygodowe, Science-Fiction
Uwagi:Utwór niedokończony, Alternatywna rzeczywistość, Przemoc, Wulgaryzmy
Dodany:2015-01-12 08:00:29
Aktualizowany:2014-11-25 20:33:29


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Historia całkowicie jest dziełem Killall.


Muzyka

- Son Goku?- zamyślił się- Gdzieś już to imię słyszałem.

- Niewątpliwie było zapisane pod twoim wyrokiem śmierci.

- A tak…- zadumał się- Niejaki Bardock coś mi wspominał, że mam się ciebie strzec- roześmiał się- Co taki wojownik jak ty może mi zrobić?Twoja klasa nie dorasta mi do pięt.

- Te komputerowe ocenianie siły ciosu wojownika jest bardzo omylne- pouczył go- Zapewniam cię.

- Również i o tym zostałem poinformowany, przed jego śmiercią.

- Zabiłeś go?!

Changeling przebiegle spojrzał na Saiyana. Uwielbiał, gdy jego ofiary cierpiały po utracie kogoś bliskiego. Jego rasa słynęła z zadawania cierpienia. Son Goku gniewnie wpatrywał się w potwora i zastanawiał się ile niewinnych istot zostało zabitych z jego ręki. Jak w ogóle można być tak okrutnym, nie mieć krzty współczucia? Jak można zadawać tyle bólu? Jak to jest możliwe, że tyle serc potrafi być tak bezlitosnych i z zimną krwią likwidują dosłownie wszystko!? Czy to sprawa siły? Chyba tak, na ogół źli są silni i bogaci. Oni mają władzę i ją całkowicie wykorzystują.

- On sam nie do końca wierzył w to, co mówił- zachichotał złowieszczo- Choć ta mała szczeniara zapewniała go, że ty nie pozwolisz mi zapanować nad światem- zamilkł na chwilę biorąc głęboki oddech- A to dobre.

- Jaka? O kim ty mówisz?

- Nie rób ze mnie idioty!

Cooler zdenerwował się dość porządnie. Doskonale pamiętał dzień,w którym mała dziewczynka oświadczyła mu, iż jego młodszy brat nie żyje i jego także czeka taki sam los. Wybuch 78 także pamiętał. Po długich rehabilitacjach i poważnych operacjach wytropił Bardocka stacjonującego na jednej z planet i wyciągnął z niego wszystko zanim go unicestwił.

- Ta smarkula z przyszłości…

- Z przyszłości? Nie znam nikogo z przyszłości- mężczyzna czuł się zakłopotany.

- No tak…- zadumał się fioletowo skóry- To jest prawdopodobne. Zmieniła przyszłość, więc jej tu nie znajdę…

- Za pewno źle szukasz- przytaknął czarnowłosy- Pozostało ci tylko zmierzyć się ze mną.

Ostatnie krzyki przerażonych mieszkańców Ziemi ucichły.Najlepsi wojownicy z tej planety rozprawili się z przybyszami z kosmosu by na powrót zapanował pokój, jedyną żyjącą zmorą był Cooler, ale oni nie mogli się z nim mierzyć. To były za wysokie progi. Tylko on został do wyeliminowania.

- Dobrze, że chłopcy zajęli się tymi pachołkami- westchnął Wszechmogący- Dziwi mnie jednak fakt, iż sam nie kiwnąłeś palcem Szatanie Serduszko.

- Mmmm…- mruknął obojętnie- Nie mam zamiaru brudzić sobie rąk.

Oboje stali na skraju rajskiego pałacu i obserwowali Ziemię.Można by rzec, że nowa era zbliżała się wielkimi krokami. Miały nastąpić ogromne zmiany. Pan tej ziemi czuł to w kościach. Coś wisiało w powietrzu.

- Zastanawiam się nad tym, co powiedział ten cały Cooler.

- Masz na myśli te dziecko?- zapytał Szatan.

- Owszem.

- Co w tym zastanawiającego? Nie rozumiem.

- Skąd się wzięła, skąd miała możliwość podróżowania w czasie i najważniejsze, dlaczego zmieniła swoją przeszłość.

- Na to pytanie na pewno ci nie odpowiem- wzruszył ramionami Nameckanin.

- I to mnie zasmuca.

Wszechmogący westchnął, po czym przeciągnął swoje zmęczone kości. Ruszył wolnym krokiem w stronę Sali medytacyjnej. Szatan stał tak jak stał, w głowie szumiały mu pytania Wszechmogącego. Po chwili jednak do tych istniejących nasunęło się mu kolejne pytanie… Skąd to dziecko posiadało taką olbrzymią moc by zabić swojego wroga z przeszłości?

Słońce powoli schowało się za pobliskie góry. Powoli zbliżał się i jego zachód. W powietrzu unosiła się bardzo napięta atmosfera zmieszana z pyłem zburzonych budynków. W prawdzie miały się tu rozegrać poważne akty w dziejach Ziemian, jednak fakt, iż większość ludzi nie miała o tym najmniejszego pojęcia zasmucał nie jednego wojownika. Chociażby z jednego powodu… Kiedy Ziemia na powrót stawała się rajem, ludzie nawet o tym nie wiedzieli, ci, co widzieli zło może inaczej patrzyli na to wszystko co ich otaczało, lecz nie wiedzieli komu mają dziękować za życie. Zaś gdyby planeta została opanowana przez zło chaos opanowałby każdy zakamarek. Przed nikim by się nie ukryła żądza okrucieństwa i tym razem tak będzie…

Oboje byli gotowi do walki. Byli zupełnie sami. Tu nikt i nic nie mógł im przeszkodzić. Jedynymi istotami, które obserwowały całą walkę były oddalone od miejsca zdarzenie spory kawałek. Gdyby jednak polecieć, to okazałoby się, że to nie jest tak daleko. Jednak rajski pałac był bezpieczniejszym miejscem dla Nameckaninów do obserwacji. Tym gestem dali też pole do popisu wojownikom.

Pierwszy ruszył Changeling. Miał nieodpartą pokusę poznania możliwości tego młodego Saiyana. Chociaż poznać tę moc, której nie wykryto,kiedy wysłali go na Ziemię.

- Uwaga!- krzyknął.

Czarnowłosy w ostatniej chwili uskoczył, po czym zaatakował.Walka wyglądała na wyrównaną gdyby nie fakt, iż żaden nie wykorzystywał całej swojej mocy. Na co czekali? Son Goku skumulował w obu dłoniach potężny pocisk KI, który powalił Coolera na ziemię. Moc, którą poczuł była do prawdy zdumiewająca jak na ziemskie, saiyańskie dziecię. Kto by pomyślał, że dziecko niewykazujące żadnej zdolności do walki potrafi być tak potężne? Nie dość, że przewyższa oczekiwania to jeszcze jest silniejsze od niejednego, który uważał iż jest w istocie miernotą. Czyżby komputery aż tak się pomyliły? Jak dotąd nigdy go nie zawiodły… Jaszczur podniósł się ociężale czując każde silne zadrapanie na swoim ciele. Pragnął poczuć lekką bryzę chłodnego powietrza, lecz te stało ociężale w miejscu siejąc wokoło tylko pył betonu u piasek.

- Jesteś dużo silniejszy niż ktokolwiek mógł to sobie wyobrazić- był pełen podziwu- Nawet udało ci się oszukać niezawodne komputery.Jak ty to robisz?

Mężczyzna spojrzał na niego z zainteresowaniem. Nie był pewien,o co może chodzić tak przebiegłemu lisowi. Czuł, że musi mieć się na baczności,dobrze obserwować, a gęste pyłowe powietrze powoli to uniemożliwiało. Oczy zaczynały go piec.

- Pomyśl- pouczająco palcem- Gdybyś nie oszukał komputerów był byś w elicie wojowników pod władzą najsilniejszych ras.

- Masz na myśli siebie?- oburzył się- Twoim podwładnym? Wżyciu!

Changeling roześmiał się. Nie wiedzieć, czemu, pochlebiało mu. Wzbił się w górę, tak by „stał” na wprost swojego przeciwnika. Czuł po kościach, że to jego najpoważniejsza walka w życiu, kto wie, może i ostatnia?Choć nie chciał przyznać parę razy przeszło mu to przez głowę.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.