Opowiadanie
Dragon Ball - Saiyan Princess
59. Pod ziemią
Autor: | Killall |
---|---|
Serie: | Dragon Ball, Saga: Podróże w czasie |
Gatunki: | Akcja, Dramat, Fantasy, Fikcja, Mroczne, Przygodowe, Science-Fiction |
Uwagi: | Utwór niedokończony, Alternatywna rzeczywistość, Przemoc, Wulgaryzmy |
Dodany: | 2015-03-28 17:35:18 |
Aktualizowany: | 2015-03-28 17:35:18 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
Historia całkowicie jest dziełem Killall.
- Wytłumaczcie się- Zażądał syn Bardoca otrzepując kombinezon z pyłu- Co się tutaj właściwie wydarzyło?
Spojrzałam posępnie w kierunku jego pociechy. Dobrze wiedział, co oznaczał mój wzrok. Z resztą za każdym razem. Chciałam by sam się przyznał do swojego głupiego pomysłu, by zabłysnął swoją inteligencją, a raczej jej sporym niedoborem. Musiałam przyznać, że usta same rwały się do tego by przedstawić sprawę jasno, ale wolałam by sam się za to zabrał. Chociaż z drugiej strony… Zapragnęłam żeby okazał się tchórzem i wtedy… Oj, nagadałabym na niego nie szczędząc sobie przy tym języka.
Z jednej strony prosiłbym tego nie robiła, zaś z drugiej należało mu się. Dlaczego miałaby go ominąć kara, której sama bym nie odpuściła? Dlaczego miałabym cierpieć razem z nim? Byłam całkowicie bez winy.
- Może któreś z was zabierze w końcu głos- Nie dawał za wygraną.
- Nie mamy całego dnia- warknął Vegeta przestępując z nogi na nogę- Gadać!
Odchrząknęłam by dać Son Gotenowi do zrozumienia, że czas zabrać głos. Chłopak spuścił wzrok. Walczył z samym sobą, szukał słów, które mogłyby go uratować. Sprawić, by poniżenie było nieco lżejsze. Jednak, po tym, co zrobił nikt nie miałby wątpliwości, że zachował się jak szczeniak, a zadanie, jakie mu przydzielono wymagało koncentracji, odwagi i przede wszystkim zdrowego rozsądku.
- Ty- warknął książę w moim kierunku- Może ty…
- Nie!- Odparłam pośpiesznie- Jeszcze nie upadłam na głowę.
- Więc?- Spojrzał na mnie wyczekująco- Możesz to wyjaśnić?
Przełknęłam z niesmakiem ślinę. Chciałam mieć gest, pozwolić winnemu się przyznać, ale nie! Oczywiście wstyd było mu otworzyć gębę! Ciekawa byłam, co by nabroił gdyby był w towarzystwie Trunksa. Chyba zapomniał, że wciąż ukrywał przed starszymi tajemnicę wypraw na zakazane ziemie. Byłam pewna, że i syn Vegety miał coś z tym wspólnego. Teraz spoglądałam na niego. Mimo kilkudniowego pobytu u nich w domu nie zamieniłam ani z nim ani z jego siostrą słowa. Dostrzegłam w jego oczach dziwną iskrę. Czy domyślił się, o czym właśnie myślałam.
- Chodzi o to…- Zaczęłam.
- To moja wina- wymamrotał wreszcie.
Vegeta przestąpił z nogi na nogę teatralnie wywracając oczami następnie srogo spojrzał na winnego. Son Goku zignorował jego postawę i przykucnął przed synem nie wyrażając przy tym emocji. Saiyanin oczekiwał reprymendy ze strony ojca, nie powiem ja także. Gdyby to był Trunks jak nic mój „brat” puściłby mu taką wiązankę, że dzieciak przez najbliższe parę godziny nie wpakowałby się w żaden idiotyczny pomysł. Ja pewnie obrażona uciekłabym na drugi koniec planety odreagować. Nawet potrafiłam to sobie wyobrazić, jednak tu i teraz Vegeta nie był tym bratem.
- Synu- Zaczął.
Nie zagłębiając się w pouczającą rozmowę między synem a ojcem przyglądałam się mowie ciała mężowi Bulmy. To było niesamowite uczucie wiedzieć, co w danej chwili przeżywał. Jego mina także mówiła sama za siebie. Nie ma, co, robiłam ogromne postępy.
- Myślę, że powinniśmy ruszać dalej- zauważył fioletowo włosy.
- Całkowicie się z nim zgadzam- przytaknęłam- Po wszystkim będzie czas na kazania. Teraz mamy misję.
Również Vegeta był tego samego zdania. Może rekonesans nie wyszedł nam przyzwoicie, lecz ani cieni ani też dziwnych kreatur nie było w zasięgu wzroku, co musiało oznaczać, że wciąż mogliśmy być niezauważeni.
To bardzo dziwne, przeszło mi przez myśl.
Przed chwilą odbyła się tu krótka seria uderzeń i przede wszystkim została użyta moc. Najstarszy zabił wroga. Nawet po fakcie przed oczami miałam wyraz jego twarzy. Taka bezlitosna, bez cienia dezorientacji, jakby to, co robił było słuszne. Nie wiedzieć, czemu chciałam dowiedzieć się czegoś więcej na temat tej dziwnej rasy, pojąć, dlaczego się tutaj pojawili i przede wszystkim czy kiedykolwiek był ktoś silniejszy od nich - jak na przykład Freezer.
- Tak, ruszajmy- Son Goku był gotowy do drogi.
Tym razem podążaliśmy wszyscy razem. Kiedy byliśmy podzieleni Son Goku i Trunks dostrzegli to, czego od początku szukaliśmy - krater. Tam był cel naszej podróży i zapewne początek kolejnej.
Podróż pod samo zejście w głąb ziemi przeszliśmy w milczeniu. Nawet młody pół Saiyanin nie wypowiedział słowa, co wydawało się dla niebieskookiego dość dziwnym zjawiskiem. Ja wiedziałam jedno - po tym, co przeszedł piętnaście minut wcześniej sprawiło, że przestał zachowywać się jak ostatni dupek. Zaczął w końcu traktować ten wypad za poważny etap swojego życia. Do głowy przyszło mi tylko jedno: nigdy nie poczuł cienia na własnej skórze. Było widać, że śmierć Son Gohana nie nauczyła go, że życie ma jedno, że jest jak każdy śmiertelnik, z tą różnicą, że może się bronić. Bez kryształowych kul nic już nie było doskonałe.
Kiedy stanęliśmy u wejścia do jamy potworów kolejno rzucaliśmy się w przepaść. Son Goku wskoczył, jako pierwszy, zaś Vegeta zamknął tą wycieczkę. Gdy już wylądował ostatni z nas twardo na podłożu spojrzałam w górę by dostrzec miejsce, z którego zaczęła się ta wyprawa w głąb ziemi jednak tak jak oczekiwałam nie dostrzegłam niczego poza nieskończoną czernią. Niebo było tak przysłonięte chmurami, że nie sposób było cokolwiek dostrzec. Byłam pewna, że wkrótce znajdę jakąś odpowiedz, na jedno z moich pytań.
- Czy mi się zdaje, czy…- Jęknęłam dostrzegając światełko w ciemności.
- Dobrze ci się zdaje- warknął Vegeta.
Zły nastrój nie opuszczał jego ciała, zaś mój zastąpiła ciekawość. Jednego mogliśmy być pewni - byliśmy w nieznanym nam miejscu. Cokolwiek by się wydarzyło, mogło zmienić wszystko. Docierając do pochodni dostrzegliśmy niekończący się tunel oświetlony, co parę metrów niebieskimi płomieniami.
- Czemu ma taki dziwny kolor?- zapytałam.
- Widocznie używają czegoś innego do przygotowania rozpałki- Oznajmił Trunks- Nie wiem skąd pochodzą, więc nie mogę odpowiedzieć na to pytanie - Powąchał płomień- Na pewno nic pochodzenia ziemskiego.
Ruszyliśmy w głąb korytarza, mając się na baczności. Nie mogliśmy sobie pozwolić na zaskoczenie. My mieliśmy zaskakiwać! I cienie i te obrzydliwe potwory. Bez zbędnych słów doszliśmy do rozwidlenia, w lewo oświetlone, zaś w prawo… To właśnie było zastanawiające.
- Czy wam też się zdaje, że właśnie tam znajdziemy coś interesującego?- Zagaił Son Goten.
Po raz pierwszy odezwał się po zejściu do podziemia wskazując palcem w mrok. Zgodziliśmy się jednogłośnie, w którą stronę będziemy podążać. Trunks podał każdemu pochodnię, po czym ruszyliśmy w nieznane. Po kilkunastu minutowym marszu dotarliśmy do ogromnej groty wykopanej głęboko pod ziemią, co jakiś kawałek podpartej wielkimi i grubymi balami. Szybko zorientowaliśmy się, że były to drzewa, które w jakiś sposób musieli tu przetransportować chyba, że robili dziury w powierzchni ziemi i umieszczali je. Gdzieniegdzie leżały ususzone igły i pokruszone liście. Można było też dostrzec w okolicach sklepienia maleńkie migotanie błękitnych płomieni. Prawdopodobnie już dogasały. Czymś nowym okazały się dziwne czerwono-pomarańczowe kamienie, albo kryształy umocowane na dziwnych kamiennych cokołach przypominających jakąś formację. Gdyby nie fakt, że to miejsce zamieszkiwali mordercy obrońców ziemi ich mieszkańców ten widok na pewno zaparłby dech w piersi. Kątem oka zauważyłam, że mimo powodów, dla których nie widziałam uroku w tym miejscu Trunsk miał powody do zachwytu. Głośno zastanawiał się, co to właściwie za miejsce.
Upuściłam pochodnię, nie wiedzieć, czemu stwierdziłam, że już jej nie potrzebuję. Oczywiście nie pomyślałam o suchych liściach i igiełkach idealnie nadających się do rozpalenia ognia. Mały płomyk momentalnie się powiększył.
- Coś ty narobiła!- Krzyknął Vegeta- Chcesz nas żywcem spalić?!
Widząc jak ogień postępuje nie znalazłam żadnych sensownych słów by się jakoś z tego wytłumaczyć.
- Tam!- Zawołałam zrywając się do biegu.
Dostrzegłam kolejny tunel. Syn Bulmy i jego przyjaciel zanim rzucili się do ucieczki z ogromnego błękitnego ogniska wzięli jeden z tych świetlistych kamieni. Nie rozumiałam tylko, dlaczego tak bardzo chcieli go zatrzymać, a przynajmniej, dlaczego niebieskookiemu tak bardzo na nim zależało. Nie przyszliśmy kraść, a zabijać tych, którzy chcieli uczynić to samo z nami.
- Na cholerę zbierasz te śmieci?!- Warknął równie poirytowany książę.
- Matka z chęcią się nimi zainteresuje- Wyjaśnił pospiesznie- Mam parę kapsułek, więc jej nazbieram trochę tego i owego do badań.
- To niebieskie światło także?- Zainteresowałam się.
Gburowaty Saiyanin westchnął zrezygnowany.
W oddali szalał pożar, słychać również było trzaskające drzewa, a w końcu jak zaczyna osuwać się ziemia. Nie było czasu na myślenie, nie było czasu na bieg. Jeden po drugim wystartowaliśmy by, czym prędzej oddalić się od nadchodzącego zagrożenia.
- Matko- Jęknęłam łapczywie łapiąc powietrze- Żywcem pogrzebani…
- Żywcem to cię zatłukę!- Wrzasnął wściekle „mój braciszek”- Sprowadzasz same nieszczęścia!
- Dlatego właśnie chcę je naprawić!
Poczułam jak przez moje ciało przeszły dreszcze. Nie dość, że sama się katowałam odnośnie zmiany swojej przeszłości i wykreowania tej, w której obecnie się znajdowałam to jeszcze on przybijał mi gwóźdź do trumny. Było to dla mnie potwornie uciążliwe. Robiłam, co mogłam, a wciąż nie miałam odpowiedzi i żeby było mało dolewałam oliwy do ognia przez głupią nieuwagę.
- Daj jej spokój Vegeta- Stanął pomiędzy nami Son Goku.
Nie wypowiadając ani słowa ruszyłam krętym tunelem by odnaleźć jakieś odpowiedzi, których tak rozpaczliwie poszukiwałam.
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.