Opowiadanie
Dragon Ball - Saiyan Princess
68. Wirus
Autor: | Killall |
---|---|
Serie: | Dragon Ball, saga: Kosmiczni przeciwnicy |
Gatunki: | Akcja, Dramat, Fantasy, Fikcja, Mroczne, Przygodowe, Science-Fiction |
Uwagi: | Utwór niedokończony, Alternatywna rzeczywistość, Przemoc, Wulgaryzmy |
Dodany: | 2015-07-07 23:59:02 |
Aktualizowany: | 2015-07-07 23:59:02 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
Historia całkowicie jest dziełem Killall.
Nastała głucha noc, rany w końcu przestały krwawić. Świadomość powoli przestawała płatać figle. Gdzie jestem? Przeszło mi przez myśl. Czułam jak wszystko mnie boli, szczególnie głowa. Powietrze było stęchłe, a odór, który się unosił drapał nozdrza i gardło. Nie otwierając oczu przekręciłam się z oporem na bok, nie powiem z dużym wysiłkiem. Wszystkie mięśnie dawały o sobie znać. Kiedy spróbowałam się podnieść zrozumiałam, że jestem czymś przygnieciona. Resztkami sił wygramoliłam się.
Stęchlizna i coś jeszcze… Na moment mnie zemdliło. Odrętwiałymi palcami dotknęłam jakiegoś zgrubienia.
Co to? Gdzie jestem?
Otworzyłam w końcu oczy, piekły. Poczułam na powiekach zaschniętą ropę. Pod kolanami i dłońmi wyczuwałam dziwne kształty i nie były to tylko kamienie, je bez trudu rozpoznawałam. Gorączkowo poszukując wyjścia dostrzegłam gdzieś w oddali maleńki strumień bladego światła, wokół niego smętnie tańczył kurz.
Czy ja umarłam?
Ociężale podniosłam się z ziemi, przestąpiłam parę kroków i ponownie upadłam na coś… W pewnym momencie jakieś wspomnienie przeszło mi przez głowę, jednak było bardzo mgliste. Pamiętałam krzyki i oślepiające światło. Wsparłam się obolałymi dłońmi o to, co sprawiło, że upadłam. Ponownie przeszłam kilka kroków w stronę światła. Teraz mogłam się rozejrzeć po okolicy. To, co zobaczyłam przeraziło mnie potwornie. Dostrzegłam stos ciał.
- A więc to nie był sen?
Martwe ciała niewinnych istot. Kim byli? Co tu robią? Tylu trupów na raz jeszcze nie widziałam. Choć nie miałam sił utworzyłam w dłoni niewielkich rozmiarów kulę światła. Blade i czerwone sprawiło, że obraz nabrał grozy… Mnóstwo ciał… Które poległy w nierównej walce. Momentalnie przed oczami pojawiły się sceny walki w obronie miasta. Przypomniała mi się twarz śmiałka, który zmącił ten wieloletni spokój. Czy nie wiedział, że nie zginęłam z tymi nieszczęśnikami? Nie wyczuwałam nikogo w promieniu paru kilometrów, byłam tu całkiem sama. Wezbrała we mnie złość. Zamknęłam dłoń gasząc KI. Pragnęłam teraz tylko odnaleźć Yonana i skopać ten tyłek a przed jego śmiercią napluć mu w tę piękną twarz i powiedzieć „Księżniczka właśnie zrobiła ci krzywdę!”.
Skoro nie czułam w powietrzu żadnej walki oznaczało to, że poza mną nikt tego zuchwalca nie spotkał. Spojrzałam na niebo przez maleńki otwór. Była noc. Czarne niebo usypane milionami gwiazd jednak moją uwagę przykuło coś innego - księżyc w pełni.
- Nigdy czegoś piękniejszego nie widziałam - westchnęłam - Tak dawno no nie…
Ale… Oznaczało to tylko jedno! Nagle przeszył mnie dreszcz i fala gorąca. Nie potrafiłam oderwać oczu od tarczy naturalnego satelity. Poczułam jakbym dostała czymś twardym w skronie, serce zaczęło mocniej bić. Przeszedł mnie niewyobrażalny ból. Upadłam na kolana rozgniatając przy tym czyjąś czaszkę. Życiodajny mięsień walił jak oszalały, lada chwila miałam się przemienić. Spojrzałam na swoje dłonie - zaczynały się powiększać i obrastać futrem. Zacisnęłam powieki, tak dawno nie przechodziłam transformacji. Czułam, że rosnę a wraz ze mną moja energia.
- O, nie - Mruknęłam - Zamieniam się w goryla!
Krzyknęłam z bólu i gniewu a w chwilę później krzyk przeistoczył się w ryk potężnego zwierzęcia. Moją nową budową ciała rozwaliłam dotychczasowe miejsce pobytu, moje więzienie. Ujrzałam miasto, a raczej pozostawione po nim zgliszcza. Chwytając się za głowę wydobyłam kolejny ryk. Wróciła mi całkowicie pamięć. Dostrzegłam wszystkie detale, gdy próbowałam chronić miasto Południa. Ruszyłam przed siebie, a każdy krok powodował, że ziemia drżała, a pobliskie, ledwo stojące konstrukcje składały się niczym domki z kart. Nie potrafiąc kontrolować zwierzęcych instynktów rozszalałam się na dobre. Była to moja trzecia przemiana w Oozaru. Ostatni raz stało się to, gdy przybyłam na Ziemię. Byłam wtedy na pustkowiu, a parę dni później poznałam Son Gohana. Przez te lata spędzone na Błękitnej planecie unikałam pełni gdyż Vegeta chciał pozbawić mnie ogona, ale nie potrafiłam się na to zgodzić! To było wszystko, co pozostało mi po ojczyźnie. Jedyne realne wspomnienie o tym, kim jestem, kim byłam. Kiedy Trunks był mały lubił, gdy machałam nim przed jego noskiem. Teraz był to kawał zbója, który usiłował być podobnym do ojca. Miałam taką nadzieję.
Dane było mi spotkać dwa oblicza tego chłopca. Jedno silne, zdeterminowane, walczące o pokój, a drugie? Słabe i zajęte typowo ziemskimi sprawami. Tak różne oblicza… To samo było z Gohanem z tą różnicą, że tamten zajął się nauką i rodziną, czyli lepiej niż jego młodszy brat.
Kiedy doszczętnie zniszczyłam już nienadające się do użytku budowle ruszyłam w kierunku Miasta Zachodu gdzie mieszkałam wraz z Bulmą i Vegetą. Zanim jednak skoczyłam do oceanu dostrzegłam jeszcze jedną wierzę. Ta była nienaruszona. Jednym ruchem łapy zwaliłam ją. Nie pasowała do reszty pomyślałam. Docierając do brzegu zrozumiałam, że jako małpa nie mam tak dobrej orientacji a ja byłam na pustyni oddalona o dziesiątki tysięcy kilometrów od celu. A gdzie podział się Yonan? Skoro nie zaatakował musiał coś robić! Mógł kogoś teraz molestować! Przecież zniszczenie życia w mieście Południa musiało zostać ogłoszone w telewizji.
Dopływając do brzegu pustynnego uświadomiłam sobie, że w takim stanie nie należy wracać do domu. Groziło to utratą ogona, a tego przecież nie chciałam za żadne skarby świata. Wystarczyło poczekać do świtu, gdy blask księżyca zblednie. Z resztą nie paliło mi się do przekazania informacji o nalocie na Ziemię. Gdyby mości panowie zwrócili na to, że wśród nas jest obca osoba siła miasto nie musiałoby znikać z powierzchni ziemi, ale nie i nawet dałabym sobie rękę odciąć, że czekała mnie w domu bura za niepoinformowanie, swawolę i za zagładę miasta. W końcu w nim rozpętałam walkę. Do tego ostatniego przyznałabym się i bez bicia, ale co do braku ich pomocy…
A może mnie szukali? Nie wiedziałam nawet ile spędziłam czasu w tych ruinach z tą watahą trupów. Gdyby nie moje włochate ciało… Byłam zbyt słaba by się wydostać. Na samą myśl przeszedł mnie dreszcz. Noc z rozkładającymi się ciałami - zawsze o tym marzyłam!
Wydobyłam z siebie głuchy ryk i ruszyłam przed siebie - tam gdzie mnie łapy zaprowadzą. Może dojdę do miasta Herkulesa? Może lepiej nie? Szłam i szłam aż wreszcie przystanęłam i runęłam w piach aż zatrzęsła się ziemia. Nie byłam przyzwyczajona do tej skóry. Nawet chodzenie sprawiało mi trudności. Nie byłabym dobrym wojownikiem, jako Oozaru. Nie posiadałam kwalifikacji! Kiedy udało mi się ulokować w jaskini na kamiennej pustyni gdzie z ziemi wychodziły gigantycznie kamienne grzyby przypominające nieco drzewa położyłam się i czekałam na sen, który długo nie przychodził. Nie było mojej nowej tasiemki. Czerwoną straciłam w zmienionej przeze mnie przyszłości podczas walki z Adris. Trunks z przyszłości dał mi nową - żółtą. I tę utraciłam, ale miałam nadzieję, że się odnajdzie. To była pamiątka, a z tą się związałam. To był prezent od pierwszego ziemianina, który uwierzył, że potrafię walczyć równie dobrze jak mężczyzna. Stawał w mojej obronie, kiedy Vegeta uważał, że jestem do czegoś za mała. Był kimś w rodzaju starszego brata, który także wychował się w czasach chaosu i ograniczonej wolności. Teraz w gruncie liczyło się to, że jeśli ktoś ją by znalazł wiedziałby, że coś mi się przytrafiło. Bulma z księciem mogliby wychodzić ze skóry. Jednym słowem miałam przechlapane!
Obudziłam się w samo południe, gdy słońce dosięgło mojej twarzy przez świetlik. Poczułam zimne powietrze. W głowie miałam jeszcze, choć już zachodzące mgłą obrazy z batalii. Gdy już zdecydowałam się na otwarcie oczu zrozumiałam istotę przeciągu - byłam naga! To oczywiście było zrozumiałe. W dzień niedoszłego treningu z Son Gohanem miałam na sobie zwykły sportowy strój, który się zniszczył w trakcie transformacji. Nie zawracając sobie zbytecznie tym głowy wybiegłam z groty i wzbiłam się w przestworza. Do miasta Zachodu miałam może z godzinę zwykłego lotu. Zaczęłam intensywnie myśleć odnośnie reakcji Bulmy. Wyobrażałam sobie jak krzyczy i wymyśla kolejną karę. Owszem, byłam silniejsza. Mogłam zabić tę kobietę jednym palcem, jednak respekt był. Miała gadane, była dumna i wyrafinowana a także była ukochaną mego brata, ale on się do tego tak nie przyznawał. Bądź, co bądź była ponownie w ciąży. Wystarczyło poczekać i upewnić się z jej brzucha wyskoczy jej młodsza wersja - Brajla. Docierając do miasta szybko odnalazłam rodzinny dom Briefsów i wylądowałam na jego tyłach.
Niespodzianka mnie nie ominęła! Potrafiłam znaleźć się w odpowiednim momencie, nie ma, co. Wyczułam go! Tej specyficznej aury nie potrafiłam pomylić z żadną inną. Wyciszyłam swoje KI i zakradłam się najbliżej jak tylko to było możliwe. Trunks był po jednej stronie furtki po drugiej zaś Yonan. Stanęłam jak wryta. Czego on tutaj chciał? Upewnić się, że nie żyję? Skąd niby miał wiedzieć gdzie mieszkam? Dziwne…
Prawdopodobnie przywiodła go moc Vegety w trakcie treningów. Bratanek jak na czterolatka świetnie mówił, mało seplenił nie to co ja w jego wieku. Nawet byłam już sierotą. Gdyby nie Natto…
- Jak ty wyglądasz?! - Krzyknęła Bulma - Gdzie byłaś i gdzie masz ciuchy?
Stała za moimi plecami z rękoma opartymi na bokach przyodziana w srogi wyraz twarzy. Zrobiłam głupią minę przyglądając się sobie.
- Wytłumacz się! - Warknęła.
Nie lubiła czekać na wyjaśnienia. A ja nie lubiłam gdy wszystko szło nie tak.
- Ciii… - Przyłożyłam palec do ust - Bo nas usłyszą!
Doskoczyłam do niej mocno ściskając jej ramię następnie porwałam na tyły ogrodu by nie zdradzić się przed wrogiem, że nie zostałam pokonana. Gotowało się we mnie, że nie przyłożyłam temu idiocie w twarz, kiedy był tak blisko! Ponaglałam kobietę do wspólnej rozmowy z Vegetą lecz ta uparła się bym w pierwszej kolejności przywdziała jakieś szaty. Weszłyśmy do domu od kuchni głośno przekrzykując się.
- Tu się ważą losy świata, a ty zachowujesz się jak pospolita ziemianka! - Krzyknęłam wchodząc do holu.
Byli tu książę i ojciec Bulmy, chyba rozmawiali o kolejnych ulepszeniach kapsuły. Wbiegłam na schody i pomaszerowałam wolnym krokiem do pokoju. Minęłam z resztą na stopniach brata i jego teścia. Ich zszokowane miny mówiły same za siebie: Oto naga księżniczka! Uśmiechnęłam się do nich po czym zniknęłam za drzwiami swojej sypialni. Po włożeniu zielonego T-shirt’u i krótkich czarnych getrów wróciłam do holu gdzie prezeska Capsule Corp. zawzięcie dyskutowała z Saiyanem.
- Dziewczyna dorasta, to normalne - Usłyszałam z jego ust.
- Może na wasze dzikiej planecie! - Warknęła kobieta - W moim domu nie życzę sobie tego typu wybryków!
Podeszłam do nich poważniejąc. Nie było przecież czasu na głupie uwagi. Świat był w niebezpieczeństwie!
- Posłuchajcie mnie uważnie - Zaczęłam ostrożnie - Zauważyłaś Bulmo tego chłopaka, który rozmawiał właśnie z twoim synem? On nie jest zwykłym ziemianinem! On w ogóle nim nie jest!
Vegeta spojrzał na mnie pytająco. Niczego nie zrozumiał. Z resztą jeszcze niczego nie powiedziałam.
- Słuchaj bracie - Skierowałam się do niego - Grozi nam niebezpieczeństwo. Ten chłopak, o którym przed chwilą wspomniałam pragnie kogoś odszukać i zabić oraz każdego, który stanie mu na drodze. Temu właśnie wyglądam jak wyglądam - Westchnęłam cicho- Gdzie byliście, gdy on rozwalał miasto? Kiedy starałam się ocalić mieszkańców Południa rzucił w nas potężną energią. Myślał pewno, że nie żyję, a straciłam zaledwie przytomność. Ha! Ha! Idiota jeden - Roześmiałam się - Ale wróćmy do tematu…
- Nie wyczułem żadnej energii - Odparł zdziwiony książę.
- Ale jak to? A ja? Moja moc?
- Nic.
Opowiedziałam do końca o swoich ostatnich przygodach. Byłam zaskoczona, że nikt nie wyczuł mojej mocy, ze nie wyczuli KI Yonana. Jak on tego dokonał? Kiedy wytłumaczyłam istotę przybycia naszego gościa Vegeta prychnął stwierdzając, że zwiedził tyle planet za Freezera, że nie pamiętał czy zdziesiątkował Vitani. Z resztą to nie miało już znaczenia, zaatakował naszą obecną planetę i należała się mu kara. Oczywiście pragnęłam się zemścić.
Dowiedziałam się, że nie było mnie aż trzy dni. Żadne nawet nie postanowiło mnie szukać. Wiedziałam, że jestem silna i sama mogę sobie radzić no, ale brak zainteresowania z kogokolwiek strony…? Cóż za przejmująca się rodzina!
Niespodziewanie poczułam piekący ból w klatce piersiowej, tak paliło mnie powietrze, że nie mogłam zaczerpnąć powietrza. Zrobiłam może ze cztery kroki w kierunku ściany - miałam nadzieję się podeprzeć. Zamroczona upadłam na podłogę kurczowo zaciskając okolice serca. Vegeta doskoczył do mnie w jednej chwili wypytując co się stało. Miałam zbytnie problemy z oddechem więc i z zabraniem głosu. Starszy brat zaniósł mnie do sypialni lokując na łóżku. Kiedy mnie tak niósł dochodziły do mnie przedziwne majaki. Sekundami książę przypominał swego króla. Czułam się jakbym miała znowu te kilka lat, a ojciec nosił mnie w swych ramionach i opowiada o podbojach wszechświata. Ktoś położył mi na czole zimny okład. Powoli otworzyłam oczy by dostrzec, co się dzieje.
- Co się stało?! - Lamentowała Briefs - Zjadłaś coś? Ktoś cię otruł? Mów!
- Uspokój się kobieto! - Ryknął książę - My Saiyanie jesteśmy odporni na byle wirusa, to musi być coś poważniejszego. Musiał to zrobić on.
Bulma przerażona przykryła usta dłonią. Brat chwycił mnie za oba ramiona głęboko wpatrując się w oczy. Poczułam silny ból w ramieniu. Był nie do zniesienia - zawyłam. Ten od razu znalazł źródło mojej choroby jednak nie potrafił wytłumaczyć co to jest. Jedyne co pamiętałam to, to, że w czasie walki drapałam się w tych okolicach. Z każdą sekundą czułam się coraz gorzej. Obraz przed oczami rozmazywał się niczym sen. Miałam wrażenie, że zaraz się przewrócę, mimo tego, że już leżałam.
- Jak wyglądał ten baran? - Zapytał pospiesznie nie tłumiąc gniewu - Jak?!
- Trunks… - Jęknęłam ledwo żywa.
Nie wiele pamiętam. Odpłynęłam. Do moich uszu dobiegały słabe dźwięki. Obraz przed oczami zniknął. Byłam tylko ja i bezkresna ciemność. Jedyne, co czułam - potworny ból…
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.