Opowiadanie
Dragon Ball - Saiyan Princess
95. Zdemaskowany wojownik
Autor: | Killall |
---|---|
Serie: | Dragon Ball |
Gatunki: | Akcja, Dramat, Fantasy, Fikcja, Mroczne, Przygodowe, Science-Fiction |
Uwagi: | Utwór niedokończony, Alternatywna rzeczywistość, Przemoc, Wulgaryzmy |
Dodany: | 2017-06-18 12:31:34 |
Aktualizowany: | 2017-06-18 12:31:34 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
Historia całkowicie jest dziełem Killall.
W tym czasie Herkules zaczął wymachiwać pięściami jak oszalały, jakby próbował przegonić natrętną muchę. Wykrzykiwał jakieś bzdury, które świadczyły o jego wysokim mniemaniu o sobie. Jak zawsze z resztą…
- Nie zwracaj na niego uwagi Saro - szepnęła C18 - Wykończ tego młokosa, a będziemy mogły stoczyć walkę.
Potaknęłam jej wesoło się uśmiechając. Taki był plan. Herkulesa ośmieszyć można było na samym końcu kiedy wszyscy będą dokładnie patrzeć. To mogło być piękne widowisko. Niemal przed oczami pojawił mi się obraz upokorzonego mistrza świata znokautowanego jednym palcem jak małe dziecię. Ku mojemu zaskoczeniu właśnie ten idiota ruszył do ataku na blondynę. Szkoda, że to nie mnie było się z nim „zmierzyć”. Cóż, miałam kogo innego do zniszczenia w tej chwili. Ruszyłam z impetem na zakamuflowanego przeciwnika. Tym razem ten nie czekał, aż zadam cios, sam ruszył do ataku. Tego się nie spodziewałam, ale czy to było ważne? Nasze pięści się spotkały i wtedy zrozumiałam, że mam dużo silniejszego przeciwnika niż przypuszczałam. Nie powiem byłam zadowolona. Przynajmniej mogłam się trochę zabawić dłużej niż mogło na to wskazywać. Atakował mnie z niebywałą precyzją choć wyczuwałam, ze jego pięści wcale nie są sporych rozmiarów, jak na jego wzrost. On w ogóle był jakiś dziwny. Kim był?
Odskoczyłam daleko w tył, na kraniec maty, a następnie runęłam na przeciwnika wbijając mu białego buta w brzuch. Człowiek zachwiał się, a następnie upadł dziwnie na płytki pochlipując. Miał niebywale twardy brzuch, jakby składał się głównie z kości. Dziwne… Jego brzuch wił się jakby ktoś lub coś się w nim znajdywało, albo co najwyżej posiadał dodatkową parę małych rączek. Zamrugałam kilkukrotnie ze zdziwienia po czym postanowiłam ponowić atak. Czas było kończyć tę walkę. Natarłam na mężczyznę z takim impetem, że nie powinien był odebrać tego ciosu, ba nawet nie powinien był być w stanie wykonać uniku, a jednak to uczynił, co prawda bardzo koślawo, ale jednak. Skoro tak się chciał bawić nie miałam innego wyboru jak przyłożyć się do tego starcia i zlikwidować go raz na zawsze. Czekała mnie wszak lepsza walka, chciałam swój cenny czas poświęcić Androidowi o numerze osiemnaście, a nie jakiemuś maruderowi.
- Musisz bardziej uważać na mnie! - Usłyszałam ciche piśnięcie - Wiesz jak to bolało?
- Nie marudź, zacznij się bronić! - Odpowiedział Zamaskowany Wojownik - Ona jest potężna! Nie możemy jej lekceważyć.
Skrzywiłam się. Czyżbym się przesłyszała? Cieszyło mnie to, że reputacja mnie wyprzedziła, ale ten wariat miał rozdwojenie jaźni! Choć nie do końca byłam przekonana czy głos, który słyszałam należał do jednej i tej samej osoby. W każdym bądź razie czas było położyć delikwenta na łopatki.
Tym razem on zaatakował pierwszy. Bił pięściami zaciekle, a ja broniłam się najlepiej jak umiałam, jednak praca jego nóg była zupełnie nie spójna z górną partią ciała. Ciężko było przewidzieć jaki dokładnie wykona ruch! To było niedorzeczne! Nie powinien był jednocześnie mnie kopać tą samą nogą, którą wymierzał cios w moją twarz. Momentami gubiłam się i obrywałam wcale nie tak delikatnie jakbym mogła się do tej pory spodziewać. Nie omieszkałam też przyznać, że był nad wyraz szybkim przeciwnikiem. Po prostu nie do wiary! Zdenerwował mnie kiedy trafił mnie w policzek. Co prawda krzywdy żadnej mi nie wymierzył, jednak nie powinien był tego robić. W złości wymierzyłam mu porządnego kopniaka w prawe ramię, ten jednak nie dość, że odskoczył to jeszcze wzbił się w powietrze! Jakże moje zdumienie było wielkie. Moja mina na pewno była komiczna. Zacisnęłam pięści i podążyłam w ślady przeciwnika. W mgnieniu oka pojawiłam się za nim celując splecionymi dłońmi w jego potylicę. Runął w dół niczym wypalający się w atmosferze meteor. W ostatniej chwili zatrzymał się na macie delikatnie lądując.
- Nie może być! - Warknęłam - Powinieneś leżeć!
Chociaż stał twardo na nogach jego górna część ciała krzyczała z bólu. Trzymał się za głowę usiłując rozmasować wielkiego guza. Czy on nie powinien był robić tego w kuckach? Był niedorzecznie nie ludzki. Po krótkiej chwili lamentu ponowił atak, tym razem ze zdwojoną szybkością. Byłam gotowa na wszelki ruch tego człowieka. Czekałam aż pojawi się przede mną bym ponownie mogła mu dokopać. Tym razem starał się celniej wykonywać każdy ruch, a ja starałam się unikać go jak ognia, a za razem samej zadać cios. Było to doprawdy trudne, gdyż nie potrafiłam przewidzieć pracy jego nóg. Zupełnie jakby należały do zupełnie innej osoby. Zaciekle wymachiwaliśmy swoimi rękoma i nogami tak by zadać jakiś konkretny cios, jednak bezskutecznie. Rozdrażniona tym naładowałam w mgnieniu oka dłoń pociskiem KI i wycelowałam weń, ten jednak w ostatniej sekundzie ominął go! Oczy niemal wyszły mi z orbit. Jak to możliwe?!
- Hej! - Krzyknął z przerażoną miną - Tak nie wolno! Grasz nieczysto!
- Nic ci do tego - Warknęłam szyderczo się uśmiechając.
Skumulowałam w dłoni kolejny szkarłatny pocisk, tym razem ten zamiast go uniknąć po prostu go odbił. Nie doceniałam swojego przeciwnika. Jednak ten głupi turniej wcale nie był tak idiotyczny za jakiego go miałam. Było całkiem ciekawie. Rzuciłam się jak lew na zakapturzonego próbując go rozdrażnić. Chciałam by pokazał mi coś więcej. Jeśli był człowiekiem, co musiało być mało prawdopodobne miałam w końcu okazję się rozruszać. Jeśli miałam szybko pokonać Osiemnastkę właśnie miałam sposobność do dobrej rozgrzewki. Czas było zacząć walczyć bardziej poważnie. Moje minimum mocy było najwidoczniej za małe na to coś.
Zamachnęłam się z otwartej dłoni zadając cios prosto w jego ukrytą twarz. Delikwent wygiął się w tył wciąż utrzymując swoją pozycję na niebie. Zmrużyłam wściekle oczy ponawiając atak, tym razem łapiąc go obu ręcz za nogę zaczęłam kręcić się w koło coraz to szybciej by w końcu wyrzucić go w górę, by następnie wystrzelić salwę pocisków prosto w niego. Nie tracąc ani chwili znalazłam się za jego plecami ponownie zadając łomot ze splecionych pięści prosto w kark. Przeciwnik zaskoczony runął w dół po drodze zbierając na siebie świetliste kule. Na jego nieszczęście nie był w stanie zniwelować zderzenia z matą. Wbił się w nią z gigantycznym hukiem tworząc nie mały krater. Część areny była doszczętnie zrujnowana. Zaśmiałam się szyderczo. Miałam go z głowy. Teraz w końcu mogłam przejść do walki z Osiemnastką. Delikatnie wylądowałam na macie spoglądając wesoło na przeciwniczkę.
- Teraz czas na zabawę - Oznajmiłam z cichym entuzjazmem.
Zamachnęłam się ogonem by następnie owinąć go sobie wokół talii. Przyjęłam pozycję do ataku, kobieta uczyniła to samo chytrze się uśmiechając. Na widowni panowała bezkresna cisza. Każdemu kto oglądał to marne widowisko zaparło dech w piersi, tacy właśnie byli ludzie, niczego nie potrafili. Nawet się bić.
- Drodzy państwo, czy wy to widzicie?! - Krzyknął oniemiały komentator - Zamaskowany Wojownik poległ! Pozostało tylko troje zawodników! - Wciąż zaglądał w dziurę, w której znajdował się pokonany - Dwie piękne panie i nasz wspaniały mistrz sztuk walk - Herkules! Brawa dla nich!
Kontem oka wściekle spojrzałam na przedmówcę. Czy on tak naprawdę? Czyżby zapomniał, że to my byliśmy silniejsi? Przecież niejednokrotnie oglądał walki z udziałem Goku i Kuririnem. Ta szopka z najsilniejszym Zieminem doprowadzała mnie do rozpaczy. Z ogromną satysfakcją rozpoczęłam atak na kobietę, lecz nim zdążyłam ją dosięgnąć dostrzegłam w jej oczach niemałe zaskoczenie. Zamurowało ją? Czyżby poddała się bez walki? To nie było do niej podobne.
- Patrzcie! - Wrzasnął sprawozdawca - To niesamowite! Zamaskowany Wojownik się podniósł! Niebywałe!
W ostatniej sekundzie dostrzegłam, iż wspomniany delikwent zmierzał odegrać się. Przyspieszyłam lot i wykorzystując oniemiałą androidkę chwyciłam ją za ramiona i rzuciłam nią w natręta. Obaj zderzyli się, lecz tylko Osiemnastka upadła na płytki zastanawiając się co tak właściwie się stało. Co prawda nie było to czyste zagranie, ale potrzebowałam chwili na zastanowienie się, a przede wszystkim na wybrnięcie z ataku zza pleców. Wszak nie spodziewałam się by tamten był w stanie się podnieść, tym bardziej brać dalszy udział w rozgrywkach. Nie do pomyślenia. Widownia ponownie rozbrzmiała gromkimi oklaskami i skandami. Chyba ten tajemniczy wojak miał swoich fanów. Cóż, nie był w sumie taki zły.
- Proszę, proszę! - Klasnęłam w dłonie - Jestem pod wrażeniem, wstałeś.
- Oczywiście, że tak! - Zawołał wesoło - Pokonam cię, mogę cię zapewnić.
Zaśmiałam się cynicznie. Nie dość, że był niebywale silny i szybki jak na zwykłego ziemianina, to jeszcze miał tupet twierdzić, iż jest w stanie ze mną wygrać. Zupełnie jakby go bóg opuścił. Nastawiłam kark ponownie obmyślając plan w głowie. Tamten nie zadziałał gdyż nie doceniłam swojego przeciwnika. Cóż, skąd mogłam wiedzieć, że jakiś tam mięczak, nie okaże się jednak słabeuszem. Musiałam chylić wobec niego czoła.
Trybuny skandowały powrót nieproporcjonalnego człowieka, którego jak myślałam wyeliminowałam z gry. Osiemnastka właśnie podnosiła się z posadzki przecierając w grymasie twarz. Mogłabym zawołać sorry, jednak tak jak uczyniłam, zrobiłabym ponownie. Ratować się przed atakiem w plecy wszak musiałam za wszelką cenę. Przecięłam ogonem powietrze zastanawiając się jak tym razem rozegrać rundę drugą. Nie czekając zatem na specjalne zaproszenie ruszyłam do ataku, a ten nie omieszkał uczynić tego samego. Nasze pięści się zderzyły z głośnym hukiem. Jego dziwnie mała dłoń powinna była ulec pęknięciu po czymś takim! A on dalej nią szarżował w najlepsze. W głowie nie mieściło mi się kimże, była ta istota. Czy aby na pewno ziemianinem? Jeśli nim nie był musiałam zacząć traktować go jak prawdziwego przeciwnika.
Jakby nie patrzeć od jakiś dwudziestu minut walczyłam z nim zanim posłałam go na matę za pierwszym razem. Tym bardziej nie miałam zamiaru tego przedłużać, chciałam w końcu zmierzyć się z androidem, a następnie upokorzyć publicznie mistrzunia.
Odskoczyłam w tył unikając ataku, który jak domniemałam miał wbić mnie w powierzchnię areny. Spojrzałam na przeciwnika w szelmowskim uśmiechu, chciał zabawy? Mogłam mu ją dostarczyć, wystarczyło poprosić. Odsłoniłam lewe oko, w które nieudolnie próbował wcisnąć się złoty kosmyk.
- Zabawę czas zacząć - Zawołałam z drwiną - Już po tobie.
Zamaskowany spojrzał na mnie wielkimi oczyma i jakby delikatnie się zmieszał na moje słowa choć i tak wciąż na mnie napierał. Czekałam, do ostatniej sekundy, by delikatnie się usunąć z trajektorii lotu małej pięści, w za dużej rękawicy. Chybiony cel zdezorientował przeciwnika, gdy moje ciało rozpłynęło się sprzed jego narządów wzroku. Zachwiał się.
Korzystając z okazji zaskoczenia puknęłam go palcem w ramię stojąc dokładnie za nim. Ten zamarł na chwilę by następnie delikatnie poruszyć twarzą i zrozumieć, że stoję tam gdzie się nie spodziewał. To trwało krótko, nie czekał na oklaski, ruszył do kontry. Zablokowałam cios zgrabnym ruchem wpatrując się w jego zakrytą tożsamość. Ponownie na mojej twarzy odmalował się niechlujny grymas zwycięstwa. Chciał zabawy? Oczywiście mogłam mu ją dać! Czyż nie przybyłam się tu bawić?
- Nie tego się spodziewałeś, co? - Syknęłam cicho.
- Nie bądź taka do przodu! - Żachnął się piskliwie - Mam szansę cię pokonać!
Parsknęłam śmiechem prosto w jego twarz. Dowcip! Niekształtny człowiek postanowił wykorzystać tę sytuację i ponowił atak po uprzednim uwolnieniu się ze ścisku mojej pięści, którą poluzowałam w trakcie naśmiewania się. Poniekąd to był błąd, jednak nie mógł kosztować mnie życia. Trafił mnie w lewy policzek, brzuch a następnie w łydkę. Musiałam przyznać, że wybił mnie z rytmu, a ciosy które otrzymałam wcale nie były jak delikatne piórko. Upadłszy na kolano potarłam policzek. Tyle zdążyłam uczynić nim posłał mnie kulką na drugi koniec maty. Moja złość wzięła bardziej w górę niż zaskoczenie. On, mnie??
Przełknęłam ślinę zaciskając powieki. Powoli podnosząc się podwoiłam swoje KI. To był definitywny koniec żartów. Moje ciało oplotła sieć energii składającej się z pojedynczych wyładowań. Moja głowa uciszyła się, teraz był cel, jeden, konkretny - wyeliminować przeciwnika.
Mężczyzna stał w oszołomieniu zastanawiając się co zrobić? Jak uniknąć mojego gniewu, widziałam to w jego mało widocznych oczach, w kolorze błękitu. Przestąpiłam powoli kilka kroków zaciskając obie pięści. Na nich także panował chaos w postaci energii.
- Przygotuj się na to… - Szepnęłam w goryczy niemal do siebie samej.
On jednak to usłyszał, byłam pewna, a przynajmniej wyglądało na to, że rozumie do czego zmierzam. Wystartowałam jak torpeda w jego kierunku, ten o dziwo zamiast stać jak kołek z przerażeniem zaczął wycofywać się. Kiedy usiłowałam go dogonić, a raczej szło mi dużo lepiej niż jemu cofanie się w powietrzu. Uleciał w górę jakby bał się, że spiorę mu tyłek. Cóż, miałam zamiar go nieco bardziej pokiereszować. Trafiłam go w podbrzusze, a ten zgiął się w pół. Następnie ze splecionych dłoni przyłożyłam mu w plecy. Jednak nim dotarł do uszkodzonej maty zdematerializowałam się w tamto miejsce by z powrotem wysłać go w przestworza. Jego zdezorientowany krzyk mówił mi, że musiało zaboleć. Nie tylko w kościach.
Jednak byłam zdumiona gdy po ponownym ataku odepchnął mnie swoją aurą i to nie byle jaką, a złotą! Co to w ogóle miało znaczyć?! Czy ja nie zwariowałam czasem? Jego moc wzrosła diametralnie, czułam ją… Czułam… Dwie podobne sobie moce, jednak zupełnie inne. Ich peleryna szalała niczym na wietrze.
- Więc to tak? Tak się bawicie- Zamyśliłam się na chwilę, a na mojej twarzy pojawił się grymas w postaci dziubka - Zapłacicie mi za to.
Wezbrałam w sobie moc, a moje ciało spowiła złocista aura. Drugi poziom został osiągnięty, a ten przebieraniec miał teraz dużo do tłumaczenia się przed rodzicami. Uśmiechnęłam się do Zamaskowanego Przeciwnika najszerzej jak potrafiłam, aż moje oczy zamieniły się w drobne szparki.
- Przegraliście! - Krzyknęłam wystrzeliwując w ich kierunku palcem.
Miało być to ostrzeżenie. Mieli szansę w porę się wycofać. Pomimo strachu jaki zobaczyłam w ich postawie, wiedziałam, że tak łatwo się nie poddadzą. Walczą o tytuł, walczą o uznanie. Zupełnie jak ja w ich wieku, kiedy traktowano mnie jak dzieciaka i nie pozwalano brać udziału w walce z dorosłymi. Doskonale ich rozumiałam, jednak oszukać mnie było ich największym błędem. Teraz miałam okazję publicznie ich ośmieszyć przed swymi rodzinami, teraz mogłam im złoić skóry za nieposłuszeństwo, a także uprzytomnić im, że nie z każdym można konkurować. Zwłaszcza z rozwścieczoną Saiyanką.
Ten, który znajdował się na górze kumulował złocistą kulę w obu dłoniach by następnie wystrzelić ją w moim kierunku. Tym razem miałam do czynienia z czymś więcej. Jak stałam tak zniknęłam sprzed zebranych oczu. Zawisłam centralnie nad głową przeciwnika waląc go ze splecionych pięści z rozmachem, wszak byli jeszcze zajęci wystrzałem swojej mocy. Jednak nie czekając na reakcję wystrzeliłam szkarłatny pocisk by przyspieszyć ich bliskie spotkanie z podłożem. Zaczynałam dobrze się bawić. Chłopcy w ostatniej chwili odepchnęli się od maty starając się dosięgnąć mnie swoją pięścią. Który był na górze? A który na dole? To pytanie było poniekąd niedorzeczne, kiedy miałam ochotę przylać każdemu z osobna. Szelmowsko się do dzieciaków uśmiechnęłam, a ci z przerażoną miną niemal zamarli. Ich energia rozbiła się na pobliskiej skale za kompleksem sportowym. Tylko Ziemianie zainteresowali się rosnącym grzybem na niebie. Z półobrotu odepchnęłam ich nogą ponownie tam skąd przybyli tym samym trafiając na sam środek ich złączenia. Czyżby każde z nich usiłowało uciec w przeciwną stronę? Nie dogadali się. Materiał ich przebrania rozerwał się, więc nogi i głowa zawisły w powietrzu osobno.
Rozległ się straszliwy krzyk, a najdonośniejszy słyszalny był w głośnikach gdzie swój ryk przerażenia wydał właściciel mikrofonu.
- Zamaskowany Wojownik został rozcięty na p-ppół! - Dało się słyszeć dźwięk jego histerii.
Tłum zaczął panikować jeszcze bardziej przeraźliwie. To było bardziej oszałamiające widowisko dla zebranych niż w chwili, w której domniemano morderstwo ze strony córki szanowanego obywatela Ziemi. Zrobiłam show, tylko, że nikogo nie zabiłam a zdemaskowałam.
- Son Goten! Trunks! - Krzyknęłam - Koniec zabawy! Gra skończona.
- Coś ty narobił najlepszego!? - Obruszył się chłopiec ukryty pod górną nawierzchnią.
- Ja? To nie moja wina, że zawsze robisz co chcesz! - Część dolna popiskiwała, a dokładniej Goten - Zawsze taki jesteś!
Po krótkiej sprzeczce zdjęli rozerwany kostium z siebie i ukazali swoje prawdziwe oblicze w złotowłosej odsłonie. Ku mojemu zaskoczeniu bez zastanowienia ruszyli na mnie. Nie interesowało ich, że zostali rozpoznani, gra toczyła się dalej. Dwoje dzieciaków rzuciło się na mnie, każde atakując z przeciwnej strony. Obie ręce i nogi miałam zajęte pracą obronną. Uderzyłam młodszego w kark posyłając go na matę. Trunks w przerażeniu rzucił się na mnie jak lew usiłując pomścić kamrata. Nic z tego on także dostał za swoje, lecz sam wylądował na macie zamiast się w nią wbić jak młodszy syn Goku. Starszy chłopiec pomógł przyjacielowi podnieść się z ziemi i kamieni. Po otrzepaniu się z pyłu i porażki postanowili ponowić atak.
- Zostajecie zdyskwalifikowani! - Krzyknął spiker - Nie możecie we dwóch atakować jednego przeciwnika!
Nie tylko oni zamarli w bezruchu, ja także. To miał być koniec? Teraz kiedy mogłam użyć większej ilości energii, teraz kiedy miałam okazję złoić tyłki tym smarkaczom? Westchnęłam lądując na jeszcze całej części maty, nieopodal słabego Ziemianina.
Dzieciaki nie czekając ani chwili dłużej wzbiły się w powietrze i uciekły z pola widzenia. Nawet słyszalny był wściekły wrzask obu matek, które jak domniemałam miały co do ich kary niecne plany. Roześmiałam się perliście spoglądając z ukosa na oszusta. Ten, wyraźnie było widać lał po gaciach. Cóż, nie każdy miał prawo przyjść na świat jako Saiyanin.
- Drodzy państwo! Zamaskowany wojownik został zdemaskowany! - Zawołał komentator - W najbliższym czasie nie prędko go spotkamy. Jednak przypomnę, że turniej trwa nadal!
Gromkie oklaski wzniosły się w górę nieba. Ludzie szaleli, a ja w końcu mogłam wziąć się za upragnioną walkę z Osiemnastką. Już dawno temu winien był się zakończyć ten spektakl. Gdyby dzieciaki nie przebrały się za jakiegoś nieszczęśnika… Ciekawiło mnie w jaki sposób się do niego dobrali i gdzie go ukryli, by ten ich nie ujawnił.
- Na macie pozostaje Księżniczka Saiyanów, C18 i nasz ukochany Herkules! - Oświadczył siwiejący blondyn - Gromkie brawa! Im bliżej finału tym ciekawiej!
Odwróciłam się w stronę swojej przeciwniczki, a ta w mgnieniu oka zrozumiała o co chodzi i uczyniła dokładnie to samo.
- P-panie, jak mniemam zajmą się sobą? - Dało się słyszeć trzęsący głos ojca Videl - Nie z-zamierzam panią prze-przeszkadzać.
Jego nogi były z waty, a trząsł się jak zimna galaretka owocowa, którą nieraz raczyła mnie matka Bulmy. On jednak nie wyglądał tak apetycznie. Moje usta przybrały kwaśnego grymasu.
- Na swoją kolej czekaj, śmieciu - Syknęłam spoglądając na niego kontem oka.
- Jak śmiesz?! - Oburzył się - Jestem mistrzem świata!
- Już nie długo, poczekaj - Dodałam spokojniej - Przyjdę i po ciebie.
Na te słowa mężczyzna upadł na kolana i o ile wzrok mnie nie mylił, a miałam wręcz doskonały dostrzegłam małe łzy, które oznaczały tylko jedno - strach. W tej chwili doskonale rozumiałam entuzjazm Freezera, Komórczaka czy Bojacka. Wypowiedzieć komuś, że jego koniec jest bliski, napawało mnie ogromną satysfakcją. Nikogo oczywiście nie zamierzałam zabijać. Osiemnastkę poturbować, a tego przybłędę porządnie nastraszyć. Ot wszystko. Jednak ten dzień nie musiał należeć do najgorszych, a turniej do banalnie nudnych. Czekało mnie tu więcej rozrywki niż mogłabym się spodziewać. Jednak to był dobry pomysł by się tu wybrać.
- Gotowa na zabawę? - Zawołałam z entuzjazmem do blondwłosej.
- Ty się jeszcze pytasz? - Zdziwiła się lekko - Czekałam na tę chwilę od bardzo dawna! - Muszę się odegrać za poprzednią walkę.
- Nie mieszaj mnie w to, nie było mnie tam - Chciałam zauważyć.
- Twoje ciało i siła owszem - Zaznaczyła cierpko - Tym razem zmierzę się z tobą w całej okazałości.
Uśmiechnęłam się do niej owijając ogon szczelnie wokół tali. Niebieskooka również uraczyła mnie swoim bielusieńkim uśmiechem.
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.