Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Psychoza

Autor:Nabu
Serie:Twórczość własna
Gatunki:Dramat, Obyczajowy, Romans
Uwagi:Wulgaryzmy
Dodany:2013-04-14 08:00:49
Aktualizowany:2013-04-11 21:24:49


O jedenastej ulice były już zupełnie puste, koniec listopada, noc, szron na drzewach. Świat był boleśnie realny, szyldy burdeli, jedyne czynne o tej porze, teraz, akurat kiedy szedłem. W pewien sposób mnie to przerażało, psychoza mózgu, rap w słuchawkach, tak głośny że umierałem. Krążąc wzrokiem po fasadach budynków, rozkosznie brzydkich w ciemności, żółte krążki od światła latarni przed oczami. Dusiłem się w domu, pracy, wszędzie. Nie było wolności tak jak nie było zniewolenia, coś pomiędzy, brakowało oddechu.

Stała na przeciwko, wymalowana jak dziwka, w podartych pończochach i płaszczu, brakowało tylko papierosa, choć nienawidziłem palenia. Rzuciłem kilka słów, odpowiedziała, że dziś chce umrzeć, znajdą ją jutro, Wisła zimą była pełna ciał.

Rzuciłem zdawkową odpowiedź, choć wcale nie było mi szkoda, ruszyłem dalej, wgłąb, coraz bardziej ciemno, gwiazd nie było. To podniecało, w pewien dziwny sposób. Gdzieś daleko wieżowce, nagle stałem na promenadzie, zimno, nie wziąłem rękawiczek. Tanie wino ukradzione bezdomnemu, upaść tak nisko. Znów ona, siedziała na moście z nogami po drugiej stronie, wiła się w moich rękach, krzyczała, żebym puścił, gryzła palce, wargi, szarpała włosy znów po lepszej stronie, choć tylko ja wiedziałem, że była lepsza. Asfalt ulicy, czarniejszy od najgorszej obelgi, na biało prążkowany, było nam obojętne, idziemy środkiem szosy. Tak miało być i było, sorry bro, okradliśmy kiosk, fajki niemożliwie smakowały na zimnym powietrzu. Nie było zła, definicja dobra wciąż uciekała myślom, liczyła się tylko podróż przez ulice. Coraz zimniej, nie czuliśmy palców, obłęd, prysznic w jej mieszkaniu, nie wiedzieliśmy gdzie jesteśmy, letnia woda parzyła. Sąsiad walił w drzwi, gdy krzyczała, tapczan skrzypiał, chyba wysiadło ogrzewanie. Kuchnia była za daleko, ranek za blisko, znów na ulicy. Potknęła się o sznurówkę zakładając buty, w myślach umierałem już setki razy, miałem wprawę. Oddech na karku, czterech łysych z tyłu, o drugiej w nocy? Ucieczka ulicami, koniec pod dworcem, znów tanie wino, schody były za wysokie, siedzieliśmy na poręczy, zimno, prawie nie było czuć.

Niebanalne teksty o życiu, kłótnia za kłótnią, choć się nie znaliśmy. Wspominała jakiegoś faceta, mówiłem o starej dziewczynie, przedawkowała dragi, już dawno, kiedyś, skąd się wzięła w myślach, nie wiedziałem. Taka rzeczywistość, jej umarła matka, nie wiedziałem, gdzie jest moja.

Tańczyliśmy na dachu, krzyczałem że ją kocham, ona nienawidziła, może za to. Ej, to bolało jakoś zbyt odlegle, żeby być prawdziwe, znów umarłem, ale dalej żyłem. Niebanalny powód, chyba się zakochałem, znałem ją najlepiej z ludzi, chciałem się chwalić, komu? W sumie mnie to jebało, nie była głupia, choć kiedyś udawała, cztery godziny, to było już dawno, nikt tak mnie nie znał, wiedziała, co myślę.

Tej nocy, nie, nadchodził już świt, zostawiła mnie gdzieś w górze, może na dachu, wydawało mi się, że wiszę w powietrzu, mieszkała na Pradze czy na Żoliborzu, coś się stało, nie wiedziałem co.

O tak, znaleźli ją następnego dnia, w Wiśle, tak jak chciała, mogliśmy nie żyć razem, w sumie miałem szczęście. Kac, to było, czy może nie? Mieszkanie było puste, nie chciało się żyć, nie mogłem nic zrobić, jakieś prochy, kieliszek wódki, może mnie też znajdą, może zostanę na dachu centralnego, chujowe życie, ale dobra śmierć, za daleko, za późno, powinienem być z nią, znałem ją, albo nie, w sumie nie wiem.

Tego chyba chciałem wtedy, to chyba było dobre, chyba za nią tęskniłem, wszystko się rozmywało, jeszcze kieliszek wódki, zgasło, błyski w ciemności. Za szybko, zwolnij, zwolni, serce. Psychoza, znowu.


Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • usuniety3 : 2013-04-14 21:44:11

    Nie spodobał mi się tekst. A może inaczej - nie spodobał mi się sposób narracji. O ile na samym początku mnie zaskoczył i wzbudził zainteresowanie, to później jedynie utrudniał sam odbiór sytuacji. Rozumiem, że celowy zabieg, by tekst brzmiał praktycznie jak bełkot, jednakże... nie czyta się tego dobrze.

    Myślę, że w dłuższym utworze, jako historia opowiadana przez jednego z bohaterów, tego typu tekst uznałabym za duży plus. Oddaje on stan umysłu osoby mówiącej. Niestety, jako miniaturka, moim zdaniem, nie sprawdza się.

    Pozdrawiam i życzę kolejnych tekstów.

  • kisoyu : 2013-04-14 10:15:35
    .

    No jakby nie skojarzyć psychozy i rapu z kalibrem :D Przyciągnęło mnie to, nie powiem. Ale tak do tekstu - krótki, jednak powiedziane chyba zostało wszystko, co powinno być. Brzydota wieczornych ulic, brzydota ludzi i ich zachowań - bardzo depresyjny punkt widzenia, jednak w pewnych momentach jedyny słuszny. Gdzieś tam, muszę przyznać, czułam się związana z tym opisem i być może dlatego zupełnie subiektywnie podobało mi się :).

    Pozdrawiam.

  • Skomentuj