Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Diuna - recenzje

Mesjasz Diuny

Autor:Grisznak
Redakcja:IKa
Kategorie:Książka, Recenzja
Dodany:2013-09-15 12:48:13
Aktualizowany:2013-09-15 18:44:13

Dodaj do: Wykop Wykop.pl


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ilustracja do artykułu

Tytuł: Mesjasz Diuny

Tytuł oryginału: Dune Messiah

Seria: Kroniki Diuny

Autor: Frank Herbert

Tłumaczenie: Marek Marszał

Data wydania polskiego: 2007

Liczba stron: 272

ISBN: 978-83-7301-725-2

Wydawnictwo: Rebis




Diuna Franka Herberta kończyła się tak, że w zasadzie można było uznać historię za definitywnie zamkniętą. Dobrzy, mimo strat, wygrali, źli - przegrali, główny bohater został cesarzem „i żyli długo i szczęśliwie…”. Co prawda, autor, obdarzając Paula mocą przewidywania przyszłości, zasugerował kilka razy, że dalsze wydarzenia do wesołych należeć nie będą, ale czytelnik mógł jedynie zgadywać, czy Muad’Dibowi udało się pokonać wizje wojny, czy też je zrealizował. Odpowiedź na to przynosiła druga część cyklu, zatytułowana Mesjasz Diuny, powstała cztery lata po wydaniu pierwszej części.

Od razu zaznaczę, tom ten zawsze uważałem za najsłabszy. Stanowił on niejako przedłużenie wydarzeń z Diuny i wraz z Dziećmi Diuny wydawał się mi tylko pomostem między moimi ulubionymi częściami- pierwszą i czwartą. Teraz, gdy przy okazji pisania recenzji sięgnąłem po niego kolejny raz, nie odczułem by był o wiele lepszy - nadal wydaje się czymś, co powstać musiało, aby zamknąć pewien rozdział tej opowieści. Tak to już sobie Frank Herbert umyślił. A warto zaznaczyć, że autor stworzył fragmenty Mesjasza… zanim powstała Diuna, Niech to będzie dodatkową zachętą dla wątpiących.

Akcja Mesjasza Diuny toczy się dwanaście lat po wydarzenia z pierwszego tomu. Dżihad Muad’Diba przeorał Imperium, zabierając miliardy istnień i niszcząc dziesiątki planet, niektóre pustosząc całkowicie z życia. Władza Paula wydaje się ugruntowana, natomiast jego podstawowym problemem jest brak potomstwa. Chani, której księżna Irulana sekretnie podaje środki antykoncepcyjne, nie jest w stanie urodzić dzieci, co rzuca się cieniem na życie władcy i sprawia, że siły, które zgięły kark pod ciężarem dyktatu nowego imperatora, teraz powoli podnoszą głowy, węsząc okazję na pozbycie się tyrana. Zawiązuje się spisek, którego głównymi siłami są Bene Geserit, Bene Tleilax i Gildia. Tym, który ma wymierzyć cios, jest Hayt, ghola Duncana Idaho. Podarowany Paulowi przez Tleilaxan, samą swoją obecnością powoduje zamęt na dworze w Arrakin. Choć Paul domyśla się celu i spodziewa spisku, nie wie jeszcze, kto i jak zamierza go zniszczyć. Moc widzenia przyszłości pozwala mu jednak rozumieć, co czeka i jego, i jego konkubinę.

Centralnym bohaterem tego tomu pozostaje Paul. Jest on tu wyeksponowany nawet bardziej niż w Diunie. Tam musiał bowiem użyczyć nieco miejsca postaciom niemniej charyzmatycznym niż on sam - swoim rodzicom. Tutaj ich nie ma, a co gorsza, nie ma także wyrazistego antagonisty. Spiskujący przeciwko Paulowi nie należą do szczególnie ciekawych postaci i tu chyba kryje się jedna z głównych słabości tego tomu - znający przyszłość bohater nie ma godnego siebie przeciwnika. Ale to tylko jedna z przyczyn, dla których Mesjasz Diuny nie wrył mi się szczególnie w pamięć. Drugą, równie mocną, jest zepchnięcie na dalszy plan tego, co wydawało się jednym z głównych tematów tej części - transformacji ekologicznej Diuny i jej skutków. O tym Herbert przypomniał sobie dopiero w następnych tomach.

Jeśli chodzi o styl, to Mesjaszowi Diuny nadal bliżej wciąż do nastawionego na akcję tomu pierwszego, z tym, że dzieje się tu jednak wyraźnie mniej. Są oczywiście „przegadane” fragmenty, ale nie jest ich jeszcze tak wiele, jak w kolejnych częściach sagi. Jednak, mimo że Mesjasz Diuny jest niemal o połowę krótszy od poprzednika, czytało mi się go niemal tak samo długo. Większość czasu bohaterom zajmuje intrygowanie oraz odgadywanie motywów kierujących poczynaniami innych - próżno szukać tu dramatycznych scen walk, bitew czy pościgów. Czegoś tu wyraźnie brakuje. Niby mamy tę samą Arrakis, wielu znanych i lubianych bohaterów, ale czuć wyraźnie, że zabrakło tym razem lokomotywy, która pociągnęła by akcję do przodu.

Ważną postacią Mesjasza Diuny jest Hayt, tleilaxański ghola Duncana Idaho. Zabity na dość wczesnym etapie fabuły Diuny Duncan był wyrazistym bohaterem, którego trzeba było w odpowiednim momencie usunąć ze sceny (podobnie jak Gurneya Hallecka czy Thufira Hawata), aby młody Paul mógł nieco zabłysnąć. Tymczasem okazuje się, że akurat tej postaci było chyba autorowi najbardziej szkoda, bo zabitego w pierwszym tomie mistrza miecza uczynił centralną postacią całego cyklu. Poza nim, autor stopniowo wysuwa do przodu Alię, przygotowując ją roli, którą przyjdzie jej odegrać w trzecim tomie. Pozostali bohaterowie, tacy jak Chani, Stilgar czy Irulana, pozostają jakby w tle.

Wydawany niegdyś jako osobna książka, w ostatnich czasach Mesjasz Diuny wydawany jest zbiorowo, razem z Dziećmi Diuny. To dobra decyzja, gdyż obie książki są ze sobą ściśle powiązane i jedna wynika bezpośrednio z drugiej. Nie ma między nimi większych odstępów czasowych, jak to później w Diunie będzie się zdarzało. Zatem, mimo wszystkich moich uwag i zastrzeżeń, jeśli ktoś zamierza poznać cały cykl (do czego zachęcam) to Mesjasz… jest dlań lekturą obowiązkową. Nawet jeśli wywoła pewne znużenie albo nawet rozczarowanie, to śmiało mogę zapewnić, że dalej będzie już tylko lepiej.


________________________________

Okładka

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.