Opowiadanie
Lalkarz: Odrzucenie - recenzja książki
Autor: | Yumi |
---|---|
Redakcja: | IKa |
Kategorie: | Książka, Recenzja |
Dodany: | 2013-05-31 23:28:46 |
Aktualizowany: | 2013-05-31 23:42:46 |
Tytuł: Lalkarz: Odrzucenie
Autor: Katarzyna Lisowska
Skład i łamanie: Beata Bamber
Redakcja i korekta: Anna Ćwik
Projekt okładki: Beata Bamber
Ilustracja na okładce: Aleksandra Zapotoczna
Format: 12,5 cm x 19,5 cm
Liczba stron: 344
Rok wydania: 2013
Wydawca: Wydawnictwo Kotori
Reza miał pecha urodzić się mieszańcem - w połowie człowiekiem, w połowie reptilianem. Jego matka związała się z jednym z przedstawicieli tej tajemniczej rasy i jakimś sposobem była w stanie urodzić mu dziecko, którego jednak nie mogła zatrzymać. Chłopiec został oddany pod opiekę starej znachorki mieszkającej na skraju lasu, która została zobowiązana do zatajenia przed chłopcem przeszłości. Z powodu swojego wyglądu mieszańca ludzko-reptiliańskiego (rosły, ciemne pręgi na twarzy i całym ciele, spiczaste uszy, spory ogon, ostre pazury) Reza budzi lęk w mieszkańcach Turn-heim - wioski leżącej nieopodal. Nie posuwają się oni wprawdzie do przemocy czy donosów do władzy (ale tylko dlatego, że potrzebują pomocy znachorki), nie przeszkadza im to jednak w jawnym wyśmiewaniu i obrażaniu chłopaka. Jedyną przyjazną mu duszą jest jego opiekunka, a jedynym zajęciem praca w jej ogródku lub czytanie bez końca starej księgi ¬ zbioru legend opisującego również jego rasę. Reza jest więc nieszczęśliwy, samotny i rozgoryczony z powodu osądów ludzi, którzy nie zadali sobie nawet tego trudu, by go bliżej poznać. Pewnego dnia nadarza się sposobność, by uciec poza ten niewielki kawałek świata, w którym chłopak został zamknięty - znachorka zachorowała, a zapas potrzebnych do jej wyleczenia ziół się kończy i trzeba go szybko uzupełnić. Główny bohater rusza na wyprawę po nie do dużego miasta, nie przypuszczając nawet, że nieprędko wróci do domu.
Nanarea, kraj w którym rozgrywa się akcja Lalkarza, to spore państwo borykające się z licznymi problemami. Reptilianie pojawiają się czasem na prowincji i mszczą na wieśniakach za krzywdy wyrządzone im przez ludzi, jednak w wielkich miastach, zwłaszcza stolicy państwa, uważani są za wymysły, postaci z bajek i legend (co akurat stawia Rezę w wygodnym położeniu). Stary król Talon dba wyłącznie o to, by zapisać się w historii swego kraju jako potężny władca. Pragnie podbić Alkatezję, sąsiednie mocarstwo, z którym od lat toczy spór o leżące na granicy kopalnie. By osiągnąć cel zawiera tajne porozumienie z wyspiarskim krajem - Avin, którego mieszkańcy władają magią. W zamian za pomoc godzi się nawet na porwania Nanarejczyków i nie dostrzega prawdziwego celu Avinów, którzy pozbawieni możliwości rozwoju terytorialnego gnieżdżą się na swojej wyspie...
Przedstawiciele rasy reptilian, zwani też Lordami Wody, z wyglądu przypominają nieco większe od ludzi jaszczury. I chociaż niegdyś królowali zarówno wśród koron drzew, jak i w wodzie, teraz muszą ukrywać się przed wszędobylską obecnością człowieka, który jest ich jedynym naturalnym wrogiem. Nie są oni jedynymi magicznymi stworzeniami pojawiającymi się w Lalkarzu. Prócz Lordów Wody istnieją jeszcze władcy trzech pozostałych żywiołów. Na wiszącej wysoko w przestworzach Latającej Wyspie mieszkają ifryty, Lordowie Ognia. Ich silnie zhierarchizowane społeczeństwo żyło w spokoju przez lata, jednak ostatnio pojawił się problem - ktoś zaczął uprowadzać ich samice. Być może domyślacie się, czytelnicy, kto za tym stoi? Przy okazji, jeden z ifrytów, Behaar, wpakował się w niemałe kłopoty - wdał się w romans z jedną z konkubin przywódcy - i by ratować skórę, będzie musiał opuścić Wyspę i spróbować rozwiązać problem dręczący Lordów Ognia. Na wyspie, którą kiedyś podarowały ifrytom pieczętując zawarte przymierze, mieszkają też smoki - Lordowie Powietrza, zmuszeni do wprowadzenia się na nią z powodu ludzi (co dokładnie zostało opisane w opowiadaniu Wilk w owczym stadzie zamieszczonym w tomie 1. Opowiadań Kotori). Z powodu trudnych warunków (ifryty wpuściły je wyłącznie na powierzchnię, same zajmując gorące podziemia), smoki mają problemy z przetrwaniem. Jedynie dżiny - Lordowie Ziemi, zwani też Lalkarzami - nie odczuwają zbyt boleśnie obecności człowieka. Co prawda ludzie sprawiają problemy, kiedy Lalkarze chcą odebrać im, co do nich należy, czyli Marionetki (sługi dżinów rodzące się od czasu do czasu z ludzkich kobiet), jednak każdy wie, że człowiek nie może równać się z potęgą Lordów Ziemi. Nie przeszkadza to dżinom szczerze nienawidzić ludzi, a jeden z nich, Saga, nazywany też Czarnym Dżinem wyklęty przez braci, wydaje się planować coś wielkiego. Zna sytuację ifrytów i smoków, wie o istnieniu Rezy, a także o wszystkich sprawach ludzi, i powoli oplata ich swoją siecią, starając się wszystkimi manipulować. W końcu ten żyjący od kilkuset lat dżin przywykł do myśli, że świat to teatr marionetek, w którym może dowolnie pociągać za sznurki, by dostarczyć sobie rozrywki.
Jak widać, Lalkarz to powieść wielowątkowa. Wszystko, co opisałam powyżej, mieści się na zaledwie 340 stronach niewielkiego (mniejszego do zeszytowego) formatu. Rzecz jasna nie sposób rozpocząć, rozwinąć i zakończyć tylu wątków na tak małej liczbie stron. Odrzucenie jest pierwszą częścią trzytomowego cyklu i prawdę mówiąc stanowi jeden wielki wstęp, dlatego na tym etapie trudno jest mi oceniać fabułę. Jak dotąd postacie snują się z miejsca na miejsce, rozmawiają o swych planach i czynią do nich przygotowania - jak Saga, Behaar czy król Talon - lub miotają się po kraju nie wiedząc ani co się wokół nich dzieje, ani co ze sobą począć - jak Reza. Akcja póki co skupia się najbardziej właśnie na mieszańcu, który zaczyna powoli odkrywać możliwości swojego ciała, a także pozostające dotąd w uśpieniu instynkty. Mamy tutaj typowy motyw - Reza nie jest ani człowiekiem, ani reptilianem, nigdzie nie pasuje i wszędzie zostaje odrzucony. W związku z tym większość czasu spędza na użalaniu się nad sobą, sytuacją, w jakiej się znalazł, oraz swoją prawdziwą naturą. W tym miejscu książka zdecydowanie nudzi i zawodzi, bo nie tylko sam motyw jest ograny, ale został przedstawiony w sztampowy sposób. Chociaż rozumiem zagubienie Rezy, bardzo szybko czytanie o tym, jak to on nie ma w życiu ciężko, staje się męczące. Jak już wspomniałam, trudno na razie ocenić pozostałe wątki, jednak z zapowiadają się one interesująco. Pomijając przeciągające się opisy losów Rezy, akcja poprowadzona jest sprawnie, potrafi zaintrygować i wciągnąć. Chociaż miejscami mam pewne zastrzeżenia natury logicznej bądź technicznej, powstrzymam się z nimi do zakończenia cyklu, bo przecież wszystko może jeszcze zostać przez autorkę wywrócone na drugą stronę, bądź też okazać się celowymi zabiegami.
No dobrze, ale przecież Lalkarz to miała być powieść boys’ love, a jak dotąd na ten temat nie napisałam ani słowa. Przyczyna jest prosta: to nie jest historia miłosna ubrana w wymyślne dekoracje i pretekstową fabułę. Oczywiście, że takowe wątki się pojawiają, ale nie one są najważniejsze. Bohaterowie mają życie uczuciowe, tyle że rzadko kiedy wysuwa się ono na pierwszy plan. Nie bez znaczenia pozostaje jednak fakt, że Lalkarze są wyłącznie płci męskiej, nie ma wśród nich samic (co wcale nie jest tak skrajnie bezsensowne, jak by się wydawało - ich społeczeństwo funkcjonuje w nietypowy sposób i zostało to dokładnie wyjaśnione). Reza ma na głowie ważniejsze sprawy niż romansowanie, jednak są osoby, które mają co do niego pewne plany - na razie było to tylko sygnalizowane, ale jeśli wszystko pójdzie po myśli Czarnego Dżina, przyszłość mieszańca rysuje się bardzo ciekawie. Jak na razie jednak Reza nieświadomie sam staje się obiektem uczuć pewnego człowieka. Sceny seksu jak najbardziej się tutaj pojawiają, jednak stosunkowo rzadko i nie są zbyt szczegółowe, dlatego jeśli ktoś chciałby czytać książę tylko dla nich, raczej się zawiedzie. Mamy natomiast wątpliwą przyjemność przeczytania sceny gwałtu grupy mężczyzn na skazańcu… Sporym plusem jest to, że proporcje zostały zachowane, i większość par, jakie pojawiają się w tej książce, jest heteroseksualna. To zwyczajnie nadaje książce realizmu.
Warto wspomnieć kilka słów na temat stylu pisania Katarzyny Lisowskiej. Często narzeka się, że opowiadania czy nawet dłuższe formy pisane przez osoby związane z fandomem yaoi skupiają się na przeżyciach wewnętrznych bohaterów czy akcji, pomijając opisy - nie tym razem. Autorka bardzo dokładnie starała się oddać otoczenie bohaterów, a także ich ruchy, aktualny wygląd i zachowania. Czasami czułam się wręcz przytłoczona tymi wszystkimi przymiotnikami, drobnymi gestami, czynnościami i zmieniającą się mimiką twarzy. Warto znać umiar, bo zbyt szczegółowe opisy nie zawsze są dobre, jednak ogólnie uważam to za dobrą tendencję - tym bardziej, że w przypadku fantastyki, gdzie pojawia się mnóstwo elementów zrodzonych w wyobraźni autorki, dokładne ich przedstawienie jest bardzo wskazane. Najważniejsze jednak, że książkę czyta się bardzo dobrze i dość szybko, a po opisach czytelnik w większości przypadków prześlizguje się bez problemów. Inna sprawa, że miałam chwilami wrażenie, iż autorka idzie na skróty i zapomina o objaśnieniach dla czytelników albo nie potrafi przekazać ich w sposób klarowny. Żeby zrozumieć niektóre wątki musiałam kilka razy cofać się do poszczególnych fragmentów książki. Najwięcej problemów sprawiły chyba ifryty i opis struktury ich społeczeństwa - dlatego dalsze wątki toczące się na Latającej Wyspie były dla mnie bardzo niejasne. W niektórych momentach zastanawiałam się, czy niedopowiedzenia to efekt celowy - jednak nawet jeśli tak było, nie spełnia on swojej roli tak długo, jak sprawia wrażenie zwykłego zaniedbania. Autorka ma wyobraźnię i umie jej używać: udało jej się wykreować ciekawy, barwny świat pełen niebezpieczeństw i sprzyjający prowadzeniu intryg, zadbała też o przedstawienie historii zależności między Lordami i ludźmi. Mam natomiast inne zastrzeżenie do języka, który, choć zwykle bez zastrzeżeń, „zalicza” kilka wpadek. Nie jestem zwolenniczką stosowania wulgaryzmów w tekstach literackich - ale tak długo, jak są dobrze zastosowane, mi nie przeszkadzają. Byłam jednak naprawdę zniesmaczona w momencie, kiedy takowe pojawiły się w Lalkarzu nie w wypowiedziach bohaterów czy ich myślach, ale w regularnej narracji. Konkretnie w kontekście wspomnianej sceny gwałtu, a także w ogóle zbliżeń fizycznych bohaterów. Autorka broniła się przed tymi zarzutami, twierdząc, że chciała w ten sposób oddzielić sferę fizyczną od duchowej, a także podkreślić brutalność scen, ale czy naprawdę nie dało się tego zrobić inaczej, trzeba było łopatologicznie? Ostatecznie język polski nie jest aż tak ubogi. A jeśli się nie potrafi, to się tego zwyczajnie nie robi…
Książka wydana została przyzwoicie. Jak już wspomniałam, format jest niewielki, co czyni ją całkiem poręczną. Okładka jest miękka i niestety dość podatna przez to na zniszczenia, a przy intensywniejszym użytkowaniu może się też rozwarstwiać. Ma skrzydełka, na których znajdziemy informacje na temat autorek książki i ilustracji znajdującej się z przodu. Papier jest dobrej jakości - żółtawy, ale trwały i lekki. Drukowi nie mam nic do zarzucenia, jest wyraźny, czcionka także została dobrana odpowiednio. Jednak książce trochę brakuje ostatniego szlifu tudzież dobrej redakcji, bo zdarzają się wpadki stylistyczne czy składniowe, których przecież nie będę składać na karb autorki. Nikt nie jest idealny, a ostatecznie nie tylko jej nazwisko stoi za książką (wyrażenia w stylu „klamry zapiętej skandalicznie za nisko” ze strony 260. czy „wyspa uważana jako wytwór ludzkiej wyobraźni” ze strony 312. można było łatwo wyeliminować, gdyby rzetelnie przejrzeć tekst). Nie zdarzają się jednak „babole” interpunkcyjne ani tym bardziej ortograficzne, co bardzo cieszy.
Lalkarz: Odrzucenie to książka niepozbawiona wad, ale interesująca. Tak naprawdę stanowi dopiero wstęp do prawdziwej historii, dlatego można jej sporo wybaczyć, a jednocześnie trudno ją jednoznacznie ocenić. Jak na debiutantkę, Katarzyna Lisowska poradziła sobie naprawdę przyzwoicie - czekam z niecierpliwością, jak poradzi sobie z następną częścią cyklu.
Każdy może odebrać inaczej książkę i każdy ma prawo mieć o niej inne zdanie. Mi osobiście Lalkarz nie podszedł, i jak parę tu osób, również uważam, że książka jest niedopracowana i zawiera masę błędów, zwłaszcza logicznych.
Nie jestem hejtem i nie wiem czemu każdego czytelnika się tak określa bo ma odmienne zdanie na temat właśnie tej pozycji :/ Na forum wydawnictwa też ciężko coś powiedzieć, bo sama ekipa już węszy spisek. Bardzo to niemiłe tak traktować czytelnika :/
RE:
Opowiadania pojawią się w tym tygodniu - właśnie spłynęła recenzja.
a kiedy będzie recenzja Opowiadań 2?
dobra recenzja
Uuu, Silvict, to już mocne oskarżenie. Ciekawe skąd masz te informacje...
Co do recenzji, żeby już nie odbiegać od tematu... Podoba mi się jako taka. Z paroma rzeczami nie zgadzam się, z kilkoma myślę identycznie. Recenzja rzetelna, nie ma się do czego przyczepić. Wyraźnie widać, że recenzentka pisała w zgodzie z własnymi odczuciami wobec treści książki, nie sugerowała się opiniami innych. Jak na razie najlepsza recenzja o "Lalkarzu", a przynajmniej dla mnie najbardziej wiarygodna.
.
Strzał w płot z tym sugerowaniem, że wydawnictwo nasyła swoich obrońców, ale podobno każdy rozpatruje działania innych w taki sposób, jak sam by postępował, będąc na ich miejscu.
Jeśli chodzi o nasyłanie hejterów, to znam jedno wydawnictwo, które tak robi, ale to nie jest to wydawnictwo od Lalkarza.
Dziękuję za uwagę. Nie mam nic więcej do dodania, bo zrobił się offtop zamiast dyskusji na temat książki.