Opowiadanie
Digimon Another Dimension
Przygody Pana Michaua
Autor: | Chudi X |
---|---|
Serie: | Digimon |
Gatunki: | Akcja, Fantasy, Komedia, Przygodowe |
Uwagi: | Utwór niedokończony, Alternatywna rzeczywistość |
Dodany: | 2013-11-14 19:34:32 |
Aktualizowany: | 2013-11-14 19:34:32 |
Poprzedni rozdział
Kopiowanie możliwe jedynie za zgodą autora.
Michał wstał na równe nogi, po czym zlustrował bramę i ogrodzenie otaczające posesję Siostry K. W miejscu, gdzie rósł krzak malin można było się przecisnąć, ponieważ metalowe ramy zostały przez kogoś wygięte. Chłopak nie dostrzegł też żadnych kamer, lecz mając w pamięci to, co spotkało Patamona postanowił znaleźć inne rozwiązanie. Pan Michau skoczył ku górze i chwycił się ogrodzenia. Pomimo wpływu alkoholu bez większych problemów udało mu się podciągnąć i przeskoczyć na drugą stronę. Młodzieniec rozejrzał się dookoła, aby upewnić się, czy nikt go nie zauważył.
- Patamonie, przelatujesz? Teren wygląda na czysty - powiedział chłopak.
- Nie mogę, za dużo zjadłem i nie jestem w stanie odbić się od podłoża!
Michał wybuchnął cichym śmiechem, powtórzył wcześniejszą operację, wziął Patamona na plecy i znowu znalazł się na terenie Siostry K.
- Powiedz mi, czy za dnia widziałeś tu jakichś ludzi lub kamery?
- Nie dostrzegłem żadnych istot żywych. Kamery znajdujące się na drzewach udało mi się zniszczyć. Niestety, te na ścianach budynku były chronione przez barierę.
- Rozumiem, w takim razie siedź na moich plecach, abyś nie spowalniał naszej drużyny. Wnioskuję, że skoro nie jesteś w stanie latać, to chodzenie też przychodzi ci z trudnością.
Ukrywanie się w krzakach nie miało sensu, bowiem, aby dostać się do głównego wejścia budynku należało skierować się na dziedziniec i minąć posąg papieża. Dookoła panowała przeraźliwa cisza. Nie było słychać szumu wiatru czy brzęczenia komarów, które od końca lipca dawały się we znaki mieszkańcom Torunia. Do uszu naszych bohaterów nie docierały nawet odgłosy ulicy. Jakby tego było mało, Pan Michau zauważył, że z sekundy na sekundę robi się coraz ciemniej. Mrok bardzo szybko otaczał duet pogromców zła, sprawiając, że ich wzrok nie sięgał dalej niż na wyciągnięcie ręki. Dookoła nich pojawiały się fantastyczne cieniste figury, które rozdziawiały olbrzymie gęby. Sytuacja nie przedstawiała się najlepiej. Michał zmuszony był do stania w jednym miejscu. Kto wie, co mogłoby się stać, gdyby zrobił choć jeden krok?
- Coś ciągnie mnie za ogonek! Proszę pomóż mi! - krzyczał mały stworek siedzący na plecach młodzieńca.
- Może mój telefon ma opcję latarki? - powiedział zdenerwowany Pan Michau i sięgnął do kieszeni. Była to jedyna myśl, która w tej sytuacji przychodziła mu do głowy.
Jego „nowy nabytek” po wyciągnięciu samoczynnie zaczął świecić żółtym światłem. Jednak nie był to jedyny obiekt emanujących taką poświatą. Michał zauważył, że na prawej łapce Patamona (tej samej, którą stworek trzymał się kołnierza jego koszuli) błyszczy symbol przedstawiający kwadrat z wpisanym do niego krzyżem. Ciemność powoli zaczęła znikać podobnie jak przerażające figury, a otoczenie powróciło do dawnego stanu.
- Przydatne urządzenie - powiedział Michał - Patamonie, czym jest symbol na twojej łapce?
Patamona najwyraźniej zabolało to pytanie, ponieważ zaczął się trząść, jednak po dłuższej chwili przemówił smutnym głosem.
- To moje przekleństwo, mam go od urodzenia. Rodzice zawsze powtarzali, że jest to święty znak. Symbol ten oznacza, że w jego posiadaczu drzemie niezwykła moc, która w przyszłości będzie mogła sprawić cuda lub zniszczyć świat. Niestety, przez to, że się z nim urodziłem traktowano mnie surowiej niż innych. Przechodziłem specjalne treningi, które zwyczajnie mi się nie podobały. Byłem zmuszany do nauki skomplikowanych zaklęć i formuł. Nie miałem okazji, aby poznać moich rówieśników. Niestety, o moim istnieniu dowiedział się „On”. Zmusił moich rodziców, żeby oddali mnie w jego ręce. Zagroził, że w innym przypadku zniszczy całe Miasto Światła. Od tamtej pory żyłem w wiecznej ciemności. Wmawiano mi, że to wina ludzi…
Głos Patamona zaczął drgać, po czym maluch się rozpłakał. Pan Michau wziął go na ręce i przytulił. Trwali tak w bezruchu, do momentu, gdy stworek przestał łkać.
- Jeśli tylko dam radę, to ci pomogę. Teraz skończmy naszą aktualną robotę - powiedział chłopiec i podszedł pod główne drzwi.
Wrota do „siedziby zła” były drewniane i stylizowane na portal z kościołów gotyckich. W obecnej sytuacji nie dało się ich od tak wyważyć. Michał zaczął się zastanawiać, co począć, gdy nagle drzwi samoistnie otworzyły się do wewnątrz, jakby istota za to odpowiedzialna zapraszała do wejścia w progi budynku.
- Zaskakujący obrót spraw. Co o tym myślisz, Patamonie? Wchodzimy? Możliwe, że to pułapka. Jest szansa, że wpadniemy w niezłe tarapaty.
- Wyczuwam złą energię, która jest coraz silniejsza. Wiem, że nierozsądnym jest wchodzić w paszczę lwa. Jednak musimy to zrobić!
Nasi bohaterowie wkroczyli do środka, a drewniane wrota natychmiast zamknęły się za nimi. Pan Michau poczuł się nieswojo i wydawało mu się, że ktoś ich obserwuje. Nie mylił się, bowiem kilka chwil później do uszu łowców przygód dotarł ryk rodem z horrorów. Zapaliły się wszystkie światła w hallu. Oczom dwuosobowej drużyny ukazała się grupa ludzi z powykręcanymi twarzami i czerwonymi ślepiami. Poruszali się bardzo wolno, jednak zmierzali w ich kierunku. Michał nie zastanawiając się długo mocno przycisnął Patamona do siebie i zaczął biec w kierunku drzwi po jego lewej stronie. Znajdowały się za nimi długie marmurowe schody prowadzące ku górze. Chłopak biegł co sił w nogach, aby oddalić się od grupki monstrów, która wciąż podążała za nimi. U szczytu schodów czekały ich kolejne drzwi. Młodzieniec pchnął je bez chwili wahania.
Znaleźli się w kolejnym ciemnym pomieszczeniu. Patamon, który do tej pory milczał zrobił się bardzo niespokojny i wyrwał się z uścisku nowego kolegi. Tym razem udało mu się nawet wzbić w powietrze.
- To tutaj, właśnie stąd emanuje ta złowroga energia, o której wspominałem - wykrzyczał stworek.
W tym samym momencie rozbłysły purpurowe światła. Okazało się, że przebywają w jakimś studiu radiowo-telewizyjnym, bowiem wszędzie stały kamery i maszyny do nagrywania oraz emisji programów. W pomieszczeniu znajdowało się też jedno okno, aktualnie zabite deskami od wewnątrz. Na pierwszy rzut oka w studiu nie było nikogo poza nimi. Niespodziewanie w centralnym punkcie pomieszczenia zaczął płonąć ogień. Wyłonił się z niego czerwony demon ze skrzydłami i tatuażami na całym ciele. W jednej z dłoni trzymał widły.
- Patamonie, jak miło cię widzieć! Wnioskuję, że nie próżnujesz i pracujesz zgodnie z „Jego” rozkazem. Ten śmiertelnik będzie kolejnym, nad którym przejmę kontrolę w celu zdominowania miasta. Ludzie, którzy pracują w tej stacji są słabej wiary. Bez większych problemów zdominowałem ich umysły. Pamiętaj, że na pewno nie zapomnę o twoim wkładzie w naszą misję. - przemówił diabeł.
- Boogeymonie, nie zamierzam słuchać „Jego” rozkazów. Ludzie nie są zupełnie źli. Ten chłopak pomógł mi, gdy byłem w potrzebie! Razem cię pokonamy! Doprowadzimy do tego, że w Cyfrowym Świecie znowu zabłyśnie słońce!
- Śmiesz mi się przeciwstawiać? Wiedz, że spotka cię zasłużona kara! Poddani, do mnie! Bierzcie się za tego człowieka, a ja zajmę się Patamonem!
Boogeymon podniósł swe widły ku górze. W pomieszczeniu natychmiastowo pojawili się ludzie, których „wojownicy o miłość i sprawiedliwość” zostawili za sobą. Sytuacja nie przedstawiała się najlepiej. Michał został otoczony przez przeciwników, których ślepia wciąż jarzyły się na czerwono. Nie mógł zrobić żadnego kroku. Tymczasem Boogeymon rzucił widłami w Patamona. Stworek oberwał w lewe ucho i uderzył w jedną ze ścian, na domiar złego został przygwożdżony przez broń przeciwnika.
- Teraz zginiesz! Ruby Eye!
Z oczu demona wystrzeliły promienie koloru czerwonego, które zaczęły ranić Patamona. Stworek krzyczał przeraźliwie, a w jego głosie można było usłyszeć ból i cierpienie. Pan Michau starał się uwolnić z uścisków opętanych ludzi, jednak było ich zbyt wiele. Nie mógł zrobić niczego i wiedział, że jeśli nic im nie pomoże to zginą obaj. Zdenerwowany Michał zwrócił się w swych myślach z prośbą o pomoc do kogokolwiek. Życzenie te najwyraźniej zostało wysłuchane. Telefon komórkowy w jego kieszeni ponownie rozbłysnął żółtym światłem. Ludzie, którzy na niego napierali zaczęli się cofać. Blask był tak silny, że czerwony diabeł przerwał swój atak. Po chwili wszystko wróciło do normy, z tym wyjątkiem, że uprzednio opętani ludzi leżeli teraz na podłodze. Boogeymon zdenerwowany tym faktem ruszył w stronę Pana Michaua. Wtem, w pomieszczeniu rozległ się niezwykle delikatny głos, który należał do nieznanej osoby. Przeciwnik zamarł w bezruchu.
- Michale, weź swój S Digivice i aktywuj aplikację „???”!
- Jaki znowu S Digivice? O czym ty mówisz, nie posiadam czegoś takiego!
- Twój telefon się w niego przekształcił! Szybko, nie mam dość energii, aby dłużej powstrzymywać Boogeymona!
Chłopak czym prędzej wykonał polecenie. Uruchomienie aplikacji sprawiło, że pojawiło się przed nim szesnaście kręgów ułożonych w systemie cztery na cztery. Zdezorientowany i zaskoczony Michał zawołał
- Co teraz? Jak to działa?
- Wciśnij przyciski znajdujące się po obu stronach S Digivice i połącz kręgi w symbol..
Niestety, nieznany głos zamilkł, a przeciwnik ruszył w stronę nastolatka.
- Do jasnej cholery, jaki znowu symbol! - krzyknął nasz bohater.
Przez jego umysł przewinęły się wszystkie symbole, które widział za życia - swastyki, pacyfy, matematyczne niewiadome i krzyże. W pewnym momencie do głowy przyszła mu jedna, ostatnia myśl - znak na łapce Patamona! Pan Michau wcisnął przyciski, po czym dioda nad okiem aparatu zaczęła błyszczeć. Szybkim ruchem ręki narysował na części z okręgów linie tworzące kwadrat, pozostałe połączył w krzyż i machnął ręką.
Wtem Patamon rozbłysnął na żółto wypowiadając jednocześnie następujące zdanie
- Symbolical Evolution! Patamon ewoluuje w Angemona!
Oczom Pana Michaua i Boogeymona ukazał się anioł o śnieżnobiałej skórze i sześciu skrzydłach w identycznym odcieniu. Na głowie miał metalowy hełm, a jego prawa noga i lewa ręka obwinięte były niebieską szarfą. W jednej z dłoni ściskał ogromny złoty kij. Na jego prawym ramieniu widoczny był „przeklęty symbol”.
- Michale, dziękuję za ratunek! Teraz mogę położyć kres niecnym planom Boogeymona! Heaven’s Knuckle!
Angemon zgiął prawą dłoń w pięść i wystrzelił z niej złotym promieniem świętej energii, który przebił ciało zdezorientowanego wroga. Boogeymon rozpadł się na kawałeczki i zniknął.
Pan Michau czym prędzej podbiegł do Angemona, który zaczął się zmniejszać. Stworek przekształcił się w małą, różowawą kulkę o czterech łapkach, długich uszach i wargach z wystającymi spod nich zębami - Tokomona.
- Michale, jeszcze raz dziękuję. Nigdy nie ewoluowałem w inną formę niż Patamona. Teraz wybacz, bardzo chce mi się spać - powiedział maluch i zasnął
Chłopak wziął swojego nowego przyjaciela na ręce, upewnił się, że ludzie leżący na podłodze żyją i czym prędzej udał się do domu mając nadzieje, że dzisiejsza przygoda nie była tylko i wyłącznie wytworem jego wyobraźni.
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.