Opowiadanie
Opowieści z Cyfrowego Świata - Lato w Sennej Dolinie
Uwaga! Piraci!
Autor: | O. G. Readmore |
---|---|
Serie: | Digimon |
Gatunki: | Przygodowe |
Uwagi: | Alternatywna rzeczywistość |
Dodany: | 2014-09-08 08:00:08 |
Aktualizowany: | 2015-07-28 21:56:08 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
Potężny, czteromasztowy galeon dobił do brzegu jeszcze bladym świtem. Na polecenie kapitana statku dwa bezkształtne stwory zielonej barwy z wytrzeszczonymi oczami po cichu ściągnęły brudne żagle zastępując je nieskazitelnie białymi.
- Gotowe, kapitanie! - zameldował Numemon.
- Wyprowadź mojego gościa na pokład - odpowiedział.
Numemon jeszcze przez moment stał w milczeniu w drzwiach kajuty kapitana, po czym nieśmiało zapytał:
- Ale którą?
- Którą? - powtórzył ze zdziwieniem kapitan.
- Którą mam wyprowadzić?
- Panie Numemon... - westchnął ciężko. - Wczoraj bardzo, ale to bardzo bolała mnie głowa - mówił z rosnącą w głosie złością. - Dlatego też poprosiłem, aby to pan znalazł wśród tych małych uzurpatorek księżniczkę! Gdybym nie moje samopoczucie, zająłbym się tym osobiście, ale liczyłem, że nawet ktoś o tak małym ilorazie inteligencji jak pan podoła temu zadaniu! - wrzeszczał, nie kontrolując swoich emocji.
- Przepraszam! - wszedł mu w słowo, co tylko rozeźliło kapitana. - Żadna się nie chciała przyznać!
- A czego pan się spodziewał?! Że zdradzą, która z nich jest księżniczką?! Głupi! Wyprowadź wszystkie!
- Tak jest!
- Jeżeli chcesz, żeby coś było zrobione dobrze to zrób to sam - warknął, wstając od stołu.
Na pokładzie panował niewielki chaos. Załoga prowadziła głośne rozmowy, sprzeczała się między sobą, śmiała i pracowała robiąc przy tym jeszcze większy hałas. Nie było to niczym nienaturalnym. Statek tętnił życiem. Jednak z pojawieniem się na pokładzie kapitana życie na moment zamarło. Zieloni członkowie załogi zbledli na widok postawnego pirata. Ubrany był w granatowy surdut ze złotymi guzikami, czarne, wysokie buty i jasne spodnie. Jego głowę zakrywały czerwona chusta i granatowa czapka z emblematem czaszki. Zamiast prawej dłoni ich kapitan miał hak, zaś lewą zastępowała mu armatka.
Po chwili na pokład zostali wprowadzeni więźniowie. Była to grupka około dziesięciu drobnych digimonów. Wszystkie miały zieloną barwę, a ze środka głowy wyrastały im liście. Wyglądem przypominały bulwy z małymi łapkami i dużymi oczami.
- Nazywam się Hookmon - przedstawił się kapitan. - Która z was jest księżniczką ze Słonecznego Hrabstwa? - przeszedł do rzeczy.
W odpowiedzi ze strony Tanemonów dostał jedynie milczenie.
- Nie mam całego dnia! - warknął groźnie.
- Nie! Nie! Nie! - zaczęły piszczeć małe roślinki.
- Cicho! Żałosne idiotki! Milczeć! - wrzasnął i na znak, że nie żartuje oddał strzał w niebo ze swojej armatki.
- Ułatwię wam to - powiedział z dużo większym spokojem. - Jestem piratem, a to są moi podwładni. Porwałem księżniczkę dla okupu. Nie dostanę go dopóki nie ustalę, czy jestem w posiadaniu księżniczki ze Słonecznego Hrabstwa. W takim razie... Czy jest wśród was księżniczka?
- Nie powiemy ci!
- Nie oddamy księżniczki! - dołączyła się następna.
Hookmon długo nie namyślał się nad odpowiedzią. Porywczy kapitan zamachnął się prawą ręką. Ostry hak złapał Tanemon i uniósł ją do góry. Ta szamotała się dopóki nie straciła sił. Pozostałe Tanemony umilkły. Przerażone przyglądały się Hookmonowi.
- Dobrze! - z ciszy wyrwał się pojedynczy głos. - Zostaw ją! To ja jestem księżniczką.
Z rzędu wystąpiła księżniczka. Niczym nie różniła się od innych.
- Udowodnij...
Księżniczka Tanemon zaczęła wydzielać ze swojego ciała energię. Po chwili zmieniła się w dwunożną istotę. Nadal miała zielony kolor, ale teraz jej głowę zdobił czerwony akcent. Wokoło szyi znajdowały się czerwone płatki kwiatów przypominające kolię z rubinów. Zielone ramiona ciągnęły się w dół, aby w końcu zmienić się w fioletowe pąki kwiatów, zaś nogi kończyły brudnozielone korzenie.
- Księżniczka Floramon! - ucieszył się z jej widoku. - Nie mogliśmy tak od razu? - spytał, uwalniając spod swojego haka Tanemon.
- Masz czego chciałeś! - odburknęła Floramon.
- Numemon, zaproś panią do specjalnej kajuty dla gości, a resztę zabierz pod pokład.
- Obejdzie się! Wolę zostać z moimi przyjaciółkami - odpowiedziała nadal wrogim głosem.
- Rób co chcesz! - rozzłościł się Hookmon. - Zabrać ją pod pokład z resztą!
Hookomon zawsze starał się być dżentelmenem. Jedyne, czego nie tolerował była zniewaga od kobiety. Odtrącenie jego zaproszenia było niczym zniewaga. Niestety Floramon była mu potrzebna. Żył z porwań i napadów. Do Sennej Doliny sprowadzała ich kolejna misja, która miała rozpocząć nowy rozdział w życiu Hookmona i jego załogi.
- Kapitanie! Gość już przybył!
Hookmon odwrócił się. O lewą burtę opierał się FlaWizarmon. Pirat ostrożnie zmierzył przybysza wzrokiem i nieco nieufnie podszedł.
- To ty mnie wezwałeś do Sennej Doliny? - spytał, aby po chwili sam sobie odpowiedzieć: - Całkiem ładne miejsce.
- Mam dla twojej załogi pewne zadanie...
Piłka pomknęła wysoko w niebo. Przez chwilę wirowała w powietrzu, po czym uderzyła w chodnik tuż za linią boiska.
- Punkt dla October i Aidena! - zawołała sędziująca z trybun dziewczyna.
October posłała uśmiech do Aidena. Znajdujący się po przeciwnej stronie siatki Jason spojrzał wrogo na oponentów, a potem na równie bezradnego kolegę z drużyny. Ian w odpowiedzi wzruszył ramionami. Chłopcy nie mieli szans w starciu z kapitanką szkolnej drużyny siatkówki. Na okres wakacji działalność działalność klubu siatkarskiego została zawieszona. Dlatego też October postanowiła zorganizować własną drużynę. Początkowo próbowała grać z digimonami w Sennej Dolinie, ale te nie do końca odnajdywały się w grze.
- Spróbuj sobie grać bez rąk to pogadamy! - burknął wiecznie obrażający się o coś Koromon.
- Ja się tak nie bawię - mówił przez łzy Poyomon, który miał szczęście zostać pomylonym z piłką. Jak na złość większe digimony zorientowały się, że grają Poyomonem dopiero po pierwszym secie.
Dlatego też October postanowiła zebrać drużynę składającą się wyłącznie z ludzi. Pech chciał, że jej najlepsza przyjaciółka Audrey Golightly doznała kontuzji i jej udział ograniczył się wyłącznie do sędziowania. Aiden wydawał się brać udział w grze z musu, ale zdaniem Jasona tylko sprawiał takie wrażenie, aby nie stracić przed nimi wizerunku "samotnika". Riley nie znał się na siatkówce. Wszelkie próby wyjaśnienia mu zasad gry kończyły się stwierdzeniem: "ale w hokeju jest inaczej". Do ich grupki dołączył się także jego przyjaciel - Ian Peters, który o dziwo odnajdywał się w grze najlepiej z trójki panów. Cała piątka wybrała się na stadion szkolny, gdzie mieli zamiar spędzić całe przedpołudnie.
Przed kolejnym setem October spojrzała na trybuny. Kilka ławek nad Audrey siedziała jakaś dziewczyna. Pochłonięta czytaniem książki nie zwracała uwagi na mecz rozgrywający się tuż obok. Jedynie od czasu do czasu, przewracając stronę, odrywała wzrok od lektury spoglądając na grupę.
- Znacie ją? - zapytała October, która kojarzyła skądś twarz dziewczyny.
- Lauren Heckerling - odparł Jason.
- Najlepsza uczennica naszego gimnazjum - uzupełniła informację Audrey.
- Nie tylko w naszej szkole, ale najlepszą w całym hrabstwie - dodał Ian, którego matka była psychologiem szkolnym.
Lauren Heckerling była nie tylko najlepszą uczennicą gimnazjum w Thorndale, ale także, jak wspomniał Ian, najlepszą w całym hrabstwie. Przywoziła liczne nagrody i wyróżnienia naukowe, które zdobywała na przeróżnych konkursach międzystanowych. Biły od niej spokój i nieśmiałość. Głos zabierała jedynie podczas lekcji, jeśli nauczyciel prosił ją o odpowiedź. Natomiast w przerwach siadała pod klasą i nikomu nie wadząc, zaczytywała się w jakiejś książce. Byłą chlubą dla nauczycieli i duchem dla innych uczniów. Na twarzy czternastolatki malowała się nieśmiałość emanująca z niebieskich oczu, drobnych ust i brwi wędrujących po czole. Jasnoorzechowe włosy spinała w dwa warkocze, zaś dłuższą grzywkę odgarniała na boki, aby nie przysłaniała oczu. Nawet jej ubiór zdawał się pokazywać jej nieśmiałość. Zwykle chodziła w szarej, startej kurtce dżinsowej, dłuższej bluzeczce od spodem i granatowych spodniach przewiązanych paskiem.
October zeszła z boiska i jednym susem wbiegła na trybunę, gdzie siedziała zaczytana Lauren:
- Hej! - zawołała na przywitanie.
Lauren podniosła głowę znad książki i nieśmiało odpowiedziała:
- Tak?
- Gram w siatkówkę z przyjaciółmi- powiedziała, machając w stronę grupy. - Może chciałabyś się do nas przyłączyć?
Lauren zacisnęła wargi. Zupełnie tak, jakby nie wiedziała, co ma odpowiedzieć. W końcu wydusiła z siebie:
- Nie jestem zbyt wysportowana.
- A znasz zasady?
- Tak - odparła, potrząsając głową.
- No to już jesteś lepsza od Jasona.
Lauren nie dała się dłużej prosić. Odłożyła książkę, wstała z trybun i dołączyła do drużyny October w zamian za Aidena, któremu gra tak czy inaczej zdążyła się znudzić.
Grę z pobliskiego drzewa bacznie obserwował DemiDevimon. Opuścił osadę w tajemnicy przed jej mieszkańcami. Digimony zdążyły przywyknąć do niego i przestać się nim interesować, a więc był pewny, że nikt nie zauważy jego nieobecności. Poza tym musiał mieć oko na October. Jako partner, a także szpieg swojej pani.
- Dobrze... - mruknął pod nosem, widząc jak October zdobywa kolejny punkt, złoszcząc tym samym Rileya.
- A więc tak spędzasz dzień wolny od pracy?
DemiDevimon na moment zamarł. Rozpoznał kpiący ton głosu, ale nie spodziewał się spotkać jego posiadacza w świecie ludzi. Pod drzewem stał FlaWizarmon w towarzystwie dwóch zielonych stworów z wyłupiastymi oczyma.
- Czego... Jak... Co tu robisz? - zapytał zaskoczony nietoperz.
- Śledziłem cię - odparł od niechcenia.
- ToyAgumon was nie zauważył?
- Ten strażnik nie należy do najbystrzejszych - delikatnie określił dinozaura. - Przejście obok takiego gamonia to pestka.
- Racja... - przyznał po chwili zastanowienia DemiDevimon. - Ale co tutaj robisz?
- Chciałeś, żebym opóźnił dziewczynie otrzymanie pilota - zaczął słowem wstępu. - Jeśli zniknie z osady to nikt się nie zorientuje, że nie byłeś jej opiekunem.
- Jak to zniknie? Co chcesz zrobić? - zaniepokoił się.
- Zostanie porwana przez Numemony - odparł, wskazując na stwory.
Mimo otrzymanej odpowiedzi jego niepokój wcale się nie zmniejszył:
- Ale chyba nie wyrządzicie jej żadnej krzywdy?
- Nie! krzyknął Numemon.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł - zawahał się. - Bez October moje zadanie będzie trudniejsze.
- A jeśli pojawi się jej prawdziwy digimon z pilotem twoje zadanie będzie niewykonalne - przelicytował go FlaWizarmon. - Wskaż tylko Numemonom, która to October, bo ja nie jestem pewien i znikajmy stąd obaj.
DemiDevimon nadal spoglądał na FlaWizarmona i jego towarzyszy z nieufnością. W końcu jednak dał za wygraną i powiedział:
- Ruda z kitką.
Po tych słowach DemiDevimon i FlaWizarmon oddalili się. Numemony rozsiadły się pod trybunami, skąd bacznie obserwowały końcówkę gry, cały czas powtarzając:
- Ruda! Kita! Ruda! Kita!
Numemony były z natury zielone i inne kolory ich nie obchodziły. Dla nich niebo mogłoby być zielone, a trawa niebieska. Ruda, brunetka, blondynka - wszystko było takie same. Dlatego też nie widziały różnicy pomiędzy Lauren, a October, które jeszcze przez moment pakowały się.
- Było bardzo miło - odparła sztywno Lauren. - Dziękuję za zaproszenie - mówiła, jakby jej każda wypowiedź napiętnowana była strachem przed rozmową.
- Nieźle ci szło - pochwaliła ją October dodając po pauzie: - Powinnaś grać w szkolnej drużynie.
- Chyba nie miałabym na to czasu. Mam dużo nauki.
- To która? - spytał pierwszy z nich przyglądając się pozostałym na boisku dziewczynom.
- Ta z kitką - odpowiedział mu drugi digimon.
- A myślisz, że dostaniemy premię, jeśli porwiemy dziewuchę z dwiema kitkami?
Numemon zastanowił się.
- Im więcej tym lepiej! - odparł wreszcie.
Gdy tylko October ruszyła do wyjścia Numemony wypełzły spod trybun. Na ich widok Lauren na moment zamarła. Zielone stwory nie przypominały niczego z czym mogła mieć wcześniej do czynienia.
- Bleee!
- Co... to jest? - zdołała z siebie wydusić.
- Jesteśmy Numemony! - zawołały chórem, co jeszcze bardziej ją zdziwiło. - Pójdziesz z nami!
Lauren nic nie odpowiedziała. Na jej twarzy malował się grymas przerażenia.
- Kapitan sowicie nas wynagrodzi!
- Ratunku!!! - wrzasnęła w końcu nie mogąc zapanować nad własnym głosem.
Słysząc krzyk October intuicyjnie odwróciła się. Było jednak za późno na jakąkolwiek reakcję. Zielone stwory zdążyły obezwładnić Lauren za pomocą śmierdzącego oddechu i zniknąć z nią za trybunami...
Powrót Numemonów ze świata ludzi z partnerką DemiDevimona (jak zakładali porywacze) wywołał duże emocje wśród reszty załogi statku. Większość piratów pierwszy raz w życiu miała styczność z człowiekiem. Dlatego też krzyczeli i awanturowali się, próbując dopchać się do dwójki bohaterów niosących dziewczynę. Lauren nie miała siły uciekać. Nadal była pod wpływem cuchnącego oddechu porywaczy. Miała nudności, czuła jak wszystko faluje, a do tego w nozdrza uderzał ją zapach zielonych digimonów. W ciszy rozglądała się na strony próbując wybudzić się z sennego koszmaru.
- Niech ktoś idzie po kapitana! - alarmował ktoś z załogi.
W międzyczasie Numemony zrzuciły Lauren do ładowni, gdzie znajdowała się reszta więźniów. Dopiero pod pokładem dziewczyna zaczęła odzyskiwać siły.
- Gdzie jestem? - spytała samą siebie, nie licząc na jakąkolwiek odpowiedź.
- Na statku piratów - odpowiedział jej cieniutki głos.
Lauren przysunęła się pod drzwi. Z przerażeniem dostrzegła kłębiące się w kącie stworzenia.
- Nie róbcie mi krzywdy - poprosiła.
Spośród chmary drobnych stworzonek wyłoniła się ich przywódczyni. Ostrożnie podeszła do Lauren i oznajmiła:
- Nie musisz się nas obawiać.
Floramon w niczym nie przypominała porywaczy: była kolorowa, pachnąca, a z jej oczu bił spokój. Na jej widok Lauren przestała się bać. Odbiła się od ściany robiąc krok w stronę rozmówczyni na znak, że niczego się nie boi.
- Też zostałyśmy porwane.
- Porwane? - powtórzyła dziewczyna. - Przez kogo?
- Przez Hookmona! - zawołało chórkiem kilka Tanemonów.
- To najgroźniejszy pirat pod słońcem - dodała postać ukryta pod ścianą za beczkami.
Stwór miał tak donośny, a zarazem piskliwy głos, że od razu przykuł uwagę pozostałych więźniów. Był zamknięty w ładowni od bardzo dawna. Gdy tylko do jego "celi" dołączyły Tanemony, lękliwy digimon przeniósł się w najgłębszy kąt ładowni. Floramon i Tanemony nie wiedziały jak wygląda, rzadko z nim rozmawiały. Jedynie od czasu do czasu słyszały szlochanie tej biednej, wrażliwej istotki więzionej przez piratów.
- Nie zasłużyłem sobie na to wszystko! - łkał. - Jestem dobry! Jestem humanistą! A tu nikt mnie nie przytula i nie prawi komplementów! To nie powinno mnie spotkać! Digimony digimonom zgotowały taki los! - mówił od rzeczy.
- Kim są te digimony? - zapytała Lauren.
- To my - odpowiedziała roślinka. - Cyfrowe potwory.
- Miło was poznać - odpowiedziała z większym przekonaniem.
- Wybacz moje maniery... Nazywam się Floramon - przedstawiła się, podając dziewczynie rękę będącą w istocie pąkiem kwiatu. - A to są moje przyjaciółki, Tanemon.
- Cześć! - zawołały chórem maluchy.
- A ja mam na imię Monochromon! - odezwała się żałośnie istotka i po raz pierwszym wyszła z ukrycia.
W rzeczywistości digimon o drobnym głosie był ogromnym dinozaurem o grubym, szarym pancerzu i wielkim rogu wyrastającym z czubka nosa. Miał masywny ogon, łapy zakończone grubymi, choć nieostrymi pazurami i szklane od łez, zielone oczy.
- Lauren - odparła, rozglądając się na boki. - Musimy znaleźć stąd wyjście.
Wtem drzwi od ładowni otworzyły się. W progu stanął Hookmon w asyście dwóch Numemonów.
- Wpadłem sprawdzić jak się czują moi goście - zagadnął pirat. - Niedługo dołączą do was tubylcy.
- Czego chcesz? - spytała Lauren.
- Sprzedam was na targu niewolników, gdy tylko opuścimy Senną Dolinę - poinformował przymusowych pasażerów i po tych słowach zostawił więźniów w ich celi.
Lauren przycupnęła na ziemi i zaczęła mamrotać pod nosem:
- Jeden razy jeden równa się jeden. Jeden razy dwa równa się dwa...
- Co robisz? - zdziwiła się Floramon.
- Przypominam sobie tabliczkę mnożenia. Gdy jestem zdenerwowana muszę czymś zająć głowę - usprawiedliwiła się.
- Nie martw się - machnęła łapką Floramon. - Jakoś się wykaraskamy z tej sytuacji.
- Och, dziewczyny! - zapiszczał nagle Monochromon. - Czuję, że w tej niedoli połączy nas ogromna przyjaźń! Co powiecie na grupowy uścisk?
I po tych słowach przysunął się do grupki Tanemonów znajdujących się pod ścianą.
October, Aiden i Jason niezwłocznie udali się do cyfrowego świata. Chociaż nie znali digimonów, które porwały Lauren to liczyli, że ich przyjaciele z wioski pomogą znaleźć dziewczynę. Ku ich zdziwieniu wśród digimonów panowało zamieszanie. Unimon, zwiadowca Sennej Osady, doniósł Babamon i opiekunom o pojawieniu się piratów w zatoce.
- Akurat szukałem sobie miejsca na popołudniową drzemkę... - zaskoczony minami przyjaciół szybko się poprawił: - Znaczy szukałem miejsca do obserwacji doliny i wtedy zauważyłem statek piracki.
- Czy to teraz ważne? - kontratakowała October.
- Dla nas bardzo - stwierdziła ze spokojem Babamon. - Piraci atakują pojedyncze i słabe osady. Prawdopodobnie chcą zaatakować nas.
October nie była przekonana.
- Tej porwanej dziewczyny poszukamy potem - przyrzekł Gazimon.
- Racja - dodał Elecmon.
- Zabijemy tych piratów, a ich statek spalimy! - uaktywnił się ToyAgumon.
- Wolnego - przerwał mu Gazimon. - Na statek pójdziemy ja, Elecmon, Jason i Aiden. Wy na wszelki wypadek zostaniecie w osadzie - powiedział, spoglądając na dziewczynę, jej opiekuna i klockowego dinozaura.
- Pójdziemy z wami - oznajmiła October.
- Zostawcie to mi i Elecmonowi - odpowiedział w taki sposób, aby nie urazić dziewczyny i jej opiekuna. - Możecie być potrzebni w osadzie.
- Nie! - wyrwał się niespodziewanie DemiDevimon. - Ta cała wyprawa na statek może jedynie sprowokować piratów. Najlepiej jeśli wszyscy zaczekamy, aż oni odpłyną.
W rzeczywistości nietoperz domyślał się, że Numemony, które wysłał FlaWizarmon pochodziły z pirackiego statku i przez pomyłkę uprowadziły niewłaściwą dziewczynkę. Jednak to go nie obchodziło. Obawiał się, że wyprawa na statek zakończy zdemaskowaniem jego misji szpiegowskiej.
- Nie możemy czekać z założonymi rękoma! - zawołał bojowo Jason. - Idziemy! Poza tym jeszcze nigdy nie widziałem prawdziwego statku piratów...
I z takim nastawieniem Jason oraz towarzyszącą mu trójką przyjaciół wyruszyli na spotkanie piratom.
Jason, Aiden i ich digimony schowali się za wydmami skąd mieli doskonały punkt obserwacyjny. Pomimo wszelkich wyobrażeń Jasona statek kapitana Hookmona wydawał się być bardzo spokojny. Na jego pokładzie nie dochodziło do awantur, a jedyny strażnik leniwie wychylał się za butę.
- Idziemy - postanowił wreszcie Riley.
- Zaczekaj! - powstrzymał go Aiden.
- Czekamy już dostatecznie długo - jęknął, rysując palcem po piasku.
- Po co chcesz tam iść?
- Wypędzimy ich z doliny.
- Mieliśmy ich tylko obserwować - odparł Aiden. - DemiDevimon mógł mieć rację - dodał po chwili. - Być może tylko zrobili sobie postój w Sennej Dolinie.
- Chyba nigdy nie czytałeś książek o piratach - ciągnął swoje.
Jamieson zdenerwował się w pierwszym momencie. Nie chciał jednak tracić czasu na kłótnię z Riley'em, który przez swoją upartość i tak nie przyzna mu racji. Opanował ton głosu i zaczął tłumaczyć ze spokojem:
- Nie powinniśmy ich prowokować. Z resztą pewnie mają przewagę liczebną.
- Sangloupmon i Leomon poradzą sobie z nimi, prawda? - Jason zwrócił się do digimonów.
Te jakby wyrwane z zamyślenia spojrzały po sobie.
- Spójrzcie! - wyrwał się nagle Elecmon.
Chłopcy odwrócili się w stronę morza. Plażą podążała grupa Numemonów z Hookmonem na czele. Pomiędzy dwoma rzędami zielonych piratów prowadzeni byli jeńcy z Sennej Doliny.
- To nasi! - wyrwał się Jason. - Musieli napaść na osadę, gdy my siedzieliśmy sobie w tych krzakach! Nadal uważasz, że oni są niegroźni?
- W takim razie musimy...
- W takim razie musimy działać - dopowiedział sobie Jason. - Gazimon, do dzieła!
Opiekun Riley'a skinął głową. Wraz z aktywacją digipilota stworek zaczął przekształcać się w swoją wyższą formę.
- Gazimon digimorfuje w Sangloupmon!
Potężny wilk był gotowy do walki. Aiden i Elecmon nie mieli wyboru jak tylko przystać na improwizacyjny plan Jasona.
- Elecmon digimorfuje w Leomon!
Wybrańcy oraz ich partnerzy rzucili się w kierunku statku.
Chociaż twarz Hookmona była ukryta za wysokim kołnierzem Numemony czuły, że ich kapitan uśmiecha się od ucha do ucha. Dawno, żadna z jego wypraw, nie kończyła się tak wielkim sukcesem: porwał dla okupu księżniczkę Floramon, dostał sowite wynagrodzenie od FlaWizarmona za uprowadzenie człowieka, a na koniec zniewolił mieszkańców Sennej Osady, wśród których znalazła się October.
- Należą ci się słowa mego uznania - oznajmił FlaWizarmon, który od dłuższego momentu przechadzał się po pokładzie.
- Mi? Za co? - odparł skromnie Hookmon.
- Nie tylko wykonałeś zlecone zadanie, ale także pozbyłeś się digimonów z tej cholernej osady, która od jakiegoś czasu stawała kością w gardle naszej pani.
- Jakiej pani?
FlaWizarmon uśmiechnął się tajemniczo i odparł z niepohamowaną radością w głosie:
- Przyszłej władczyni Sennej Doliny. Gdy tylko dopniemy swego celu - jak określił znalezienie anielskiej pieczęci - wyczyścimy to miejsce z wszelkiego brudu i bezużytecznych digimonów.
Hookmon na chwilę zamarł, jakby nie wiedząc co ma odpowiedzieć. W końcu zebrał się w sobie i zawołał wesoło:
- W takim razie dzisiaj wzniesiemy toast za mój udany biznes i za cele twojej pani!
Wszyscy nowi więźniowie trafili pod pokład. Babamon, October i DemiDevimon usiedli pod ścianą.
- Nie wierzę, że daliśmy się złapać - jęknęła dziewczyna.
Numemony nie były silnymi stworzeniami, ale ich trujący oddech potrafił osłabić siły każdego przeciwnika, a przynajmniej takiego, który był na niższym poziomie od nich. Piraci zaatakowali osadę niedługo po opuszczeniu jej przez Gazimona i Elecmona uważanych za najsilniejszych mieszkańców wioski.
- To wyjątkowo zły dzień - jęczał pod nosem DemiDevimon. - Wiedziałem, że nie powinienem był wstawać z łóżka...
- October? - rozniosło się przez pomieszczenie.
Rudowłosa wstała z miejsca, aby objąć ładownię wzrokiem. Naprzeciwko niej stała Lauren.
- Ciebie też porwali? - spytała z troską, która łączyła się z mieszanym uczuciem ulgi.
- Nas wszystkich - odparła October, spoglądając na przyjaciół. - Bądź spokojna - dodała - Jason i Aiden niedługo przyjdą nam z pomocą.
- To oni też tu są? - zdziwiła się.
- Tak... Opowiem ci wszystko potem - obiecała October.
Lauren na moment pomarkotniała.
- Nie wiem jak wy - zabrała głos Floramon - ale ja mam dość. Spróbujmy się stąd wydostać.
- Dobry pomysł - poparła ją October. - DemiDevimon, gdyby udało nam się zdobyć pilot mógłbyś digimorfować w coś wielkiego i strasznego.
- Digipilot? - zdziwiła się Floramon. - To znaczy, że jesteś naznaczona?
- Tak... - odpowiedziała kurczowo ściskając wisiorek otrzymany od pana Hendersona.
- Skąd wiesz o wybrańcach? - wtrąciła się do rozmowy Babamon.
- Po Słonecznym Hrabstwie, z którego pochodzę, krąży legenda o dziesięciu naznaczonych pochodzących ze świata ludzi. Dotąd myślałam, że to tylko bajka i...
- Niech księżniczka nie mówi! Niech nie mówi! - upomniał ją Tanemon.
- Ty mały chwaście... - rozjuszył się ToyAgumon. - Będziesz ukrywał przed nami jakąś tajemnicę?
- Grrrr... - zawarczał Tanemon.
- Co to ma znaczyć?! - kontynuował ToyAgumon.
- Grrrrr... - do warczenia doszło toczenie piany z pyska.
- Ja cię zaraz...
- Grrrr...
- W porządku - uspokoiła ich Flormaon. - Zastanówmy się jak wyjść.
- Monochromon, mógłby wyważyć drzwi - zaproponowała Lauren.
- Nie... - jęknął digimon. - Wolałbym nie... Z resztą nie mam aż tyle siły.
- Spróbuj - zaczęła go namawiać Floramon, a zaraz za nią cały chórek Tanemonów.
- A jeśli pan kapitan każe mi płacić za szkody? - spytał przejęty, ale widząc miny pozostałych przestał się upierać przy swoim. - W porządku.
Monochromon wziął rozbieg (tak duży na ile tylko pozwalała mu ładownia wypełniona więźniami) i uderzył w drzwi. Drzwi rozpadły się na małe kawałki. Zakładnicy wybiegli na pokład, gdzie toczyła się zażarta walka piratów z Leomonem i Sanglopumonem. Hookmon spojrzał pytająco na FlaWizarmona.
- Na mnie nie licz - odpowiedział, uprzedzając pytanie. - To twój statek! - po tych słowach zrobił kilka kroków na dziób, aby czasem nie zostać wmieszanym do walki.
- Oczywiście! - ryknął kapitan. - Jeśli chcesz, aby coś było wykonane dobrze to zrób to sam!
Hookmon wycelował armatę w stronę walczących potworów i zawołał:
- Armata kapitana!
Niechlujnie wycelowany pocisk trafił w pokład, ale jego moc była na tyle silna, aby odrzucić walczące w tamtym miejscu Numemony oraz opiekunów Jasona i Aidena. Statek zakołysał się. Kula armatnia nie wyrządziła galeonowi większych szkód poza dziurą prowadzącą do ładowni. Atak o wiele mocniej odczuły digimony.
- Leomon, nic ci nie jest? - zapytał Aiden.
Zaskoczony ciosem znienacka lew pokręcił głową i wstał. Podobnie z resztą postąpił wilk. Obaj byli gotowi na walkę z hersztem piratów. Jednak na drodze do niego ustawiły się kolejne Numemony.
- To jak walka z wiatrakami! - warknął Leomon.
- Jakieś sugestie? - spytał Sangloupmon.
- My zajmiemy się Numemonami, a wy rozprawcie się z kapitanem - wtrąciła się Floramon.
- Kobieta, która przejmuje inicjatywę - mruknął Sangloupmon z uznaniem. - Jestem za!
Na znak księżniczki Tanemony rzuciły się na piratów. Walka nie była równa. Nawet z pomocą potworów z Sennej Osady i nieśmiałego Monochromona, Numemony wygrywały starcie. Jednak dzięki nim opiekunowie Jasona i Aidena mieli szansę na walkę z Hookmonem. Pirat nie należał do najsilniejszych digimonów, ale był bardzo zwinny i o wiele szybszy od przeciwników. Z gracją baletnicy omijał kolejne ciosy, kpiąc przy tym z Leomona i Sangloupmona.
- To straszne! - komentowała walkę Lauren. - Możemy jakoś im pomóc?
October pokręciła głową.
Wtem woda w morzu zaczęła bulgotać i pienić się. Wysoka fala wybiła się w powietrze i zatrzymała się w bezruchu na wysokości dzioba. Cyfrowe potwory na moment przerwały walkę, aby przypatrzeć się dziwnemu zjawisku. Woda rozprysła się, a na pokład wleciało niewielkie światełko.
- Digipilot... - wymamrotał Aiden, który rozpoznał przedmiot jako pierwszy.
Pilot miał zieloną obudowę, zaś wokoło wyświetlacza ciągnął się czerwony wzorek. Urządzenie zakręciło się wokoło pokładu, jakby szukając wybrańca, po czym wpadło wprost w ręce Lauren.
- Jesteś wybrańcem! - zawołała zaskoczona October.
- Ale... - nie zdążyła dokończyć, gdy z digipilota wydobył się tajemniczy kobiecy głos:
- Już czas...
Żółty promień wystrzelił z wyświetlacza prosto w niebo. Gdy tylko dosięgnął masztu opadł na pokład. Floramon zniknęła w świetle digipilota. Jej ciało zaczęło rosnąć i przybierać nowe kształty, zaś sama księżniczka zawołała:
- Floramon digimorfuje w Sunflowmon!
Podobnie jak Floramon, Sunflowmon przypominał roślinę z kończynami. Miała ogromne, zielone ciało i długi ogon zrobiony kolcami. Z pleców wyrastały dwa liście służące jej za skrzydła. Okrągłą głowę ozdabiały żółte płatki, zaś nad oczyma, wyglądającymi jak czarne paciorki, znajdował się czerwony płatek.
- Co to ma znaczyć?! - warknął Hookmon.
- Pora kończyć przedstawienie - oznajmiła tryumfalnie Sunflowmon.
Kapitan nic nie odpowiedział. Był całkowicie skupiony na księżniczce, która jakimś tajemniczym dla niego sposobem, przeszła na wyższy poziom.
Sunflowmon utworzyła w łapach kulę jasnego światła.
- Słoneczny promień! - zawołała, ciskając atak w stronę przeciwnika.
- Takim czymś mnie nie pobijesz! - skomentował, po czym wycelował armatę w kierunku pędzącej energii. Ataki starły się ze sobą. Ku zdziwieniu pirata pocisk został wchłonięty przez słoneczny promień, który teraz wydał mu się nieco większy.
- Co to ma znaczyć?! - powtórzył się.
Nieco spanikowany wystrzelił jeszcze kilka kul z armaty w naiwnej nadziei, że któraś z nich zniszczy słoneczny promień. Jednak każda następna dzieliła los poprzedniczki, zaś atak księżniczki rósł na sile, aż do momentu zetknięcia z Hookmonem. Digimon nie zdążył wykonać uniku. Złotozielona kula energii zepchnęła go z pokładu statku i wyrzuciła gdzieś daleko za horyzont. Widząc to przerażone Numemony zaczęły pośpiesznie opuszczać statek.
- Zwycięstwo! - zawołał DemiDevimon.
- Floramon... Znaczy Sunflowmon... Byłaś świetna! - Lauren pogratulowała swojej opiekunce.
Radość ze zwycięstwa przerwał im FlaWizarmon, który przyglądał się całej walce:
- Brawo! Wygraliście bitwę, ale wojna jeszcze się nie skończyła.
- Lepiej dołącz do swoich towarzyszy! - warknął wrogo Jason.
Ognisty czarownik zmierzył wzrokiem nietoperza i wyszeptał:
- Tak... Lepiej będzie jak każdy dołączy do swoich...
Niespodziewanie tuż za nim pojawiła się postać dziewczyny. Na jej widok FlaWizarmon niemal od razu uklęknął.
Nieznajoma była bardzo ładna choć sprawiała wrażenie rozgniewanej. Spod czerwonej czapki wychodziły jasne włosy dotykające ramion. Szyję oplatał szalik tego samego koloru co czapka. Część twarzy przykrywała złota maska. W dłoni kurczowo ściskała laskę, na której opierała ciężar ciała. Z pleców wyrastały dwie pary skrzydeł, które nie rzucały się w oczy jeśli nie były rozprostowane do lotu.
- Kto to? - wyszeptał Jason.
- Przedstawiam wam moją panią! Przyszła władczyni Sennej Doliny - zawołał FlaWizarmon, wstając z klęczek. - D'Arcmon!
Mieszkańcy osady w milczeniu spoglądali na nieznajomą, jakby oczekując jakichś słów z jej strony.
- Wyczuwam anielską pieczęć - wydobyła z siebie. - Gdy tylko zaklęcie zostanie złamane na Senną Dolinę spadnie moja zemsta.
- Po co czekać? - warknął prowokacyjnie Sangloupmon. - Spróbuj szczęścia w walce z nami teraz!
- Zgadzam się! Zabijmy ją! - zawrzał ToyAgumon.
- Zaczekajcie - mruknęła Babamon. - To tylko hologram.
- Wkrótce zobaczymy się ponownie... - odrzekła.
Po tych słowach wizerunek D'Arcmon zniknął, a wraz z nim FlaWizarmon.
Zapadła cisza.
- Kto to był? - spytał wreszcie Aiden.
- To demon, który przed laty został zniewolony przez digimona o skrzydłach anioła - odpowiedziała Babamon.
- Dlaczego się pojawiła?
- Prawdopodobnie wyczuła energię anielskiej pieczęci - odparła staruszka.
- Coś czuję, że to będą ekscytujące wakacje! - zawołał radośnie Monochromon. - Będziemy walczyć ze złem! Przeżywać przygody...
- O czym ty mówisz? - spytał DemiDevimon.
- No jak to o czym? Wprowadzam się do waszego miasteczka! Od teraz będziemy jak Sukamon i Chuumon! Jak płatki śniadaniowe i mleko! Jak... Jak Monochromon i naznaczeni!
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.