Opowiadanie
Odczarowani
Wieloskórka
Autor: | O. G. Readmore |
---|---|
Serie: | Twórczość własna |
Gatunki: | Horror, Mroczne, Baśń |
Uwagi: | Przemoc, Wulgaryzmy |
Dodany: | 2016-11-11 08:00:05 |
Aktualizowany: | 2016-11-23 21:16:05 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
Rubryka z żądaniem adresu wprowadziła ją w konsternację.
Dlaczego we wszelakich formularzach zgłoszeniowych trzeba podawać adres? Zamierzają składać mi wizyty? A co jeżeli autor wypełnionego formularza jest z natury niegościnny? - zamyśliła się.
Szybko oprzytomniała słusznie zauważając, że może zmyślić jakąś ulicę, numer, a jeśli trzeba to wyprowadzić się do innego, zmyślonego, najlepiej, miasta.
- Przepraszam, a po co ten adres? - zapytała kobietę, która chwilę wcześniej rozdawała formularze.
Ta spojrzała na nią posępnie. Trudno było stwierdzić, czy była zwyczajnie nieprzyjemna, czy strapiona wyglądem Leiry.
- Do korespondencji - odparła.
- Ach... Czyli - wywnioskowała dziewczyna - nie muszę podawać adresu zamieszkania. Skrzynka pocztowa wystarczy?
Kobieta przytaknęła ostrożnie, w napięciu wyczekując kolejnego pytania, ale Leira już się nie odezwała. Zapytała o to, o co mogą zapytać bezdomne osoby. Od opuszczenia rodzinnego domu pomieszkiwała wszędzie. Jednak samej siebie nie określiłaby jako bezdomnej. W jej życiu brakowało jedynie stabilizacji i adresu, który można wpisać do formularza.
- Wynajmij sobie chałupę - radzili wszyscy znajomi.
I tak oto Leira postanowiła uczynić pierwszy krok w kierunku stabilizacji, a że wierzyła w skoki, a nie drobne kroczki postanowiła zgłosić się do programu kulinarnego. Wszyscy znali takie formaty: gotujesz, oceniają cię, a ty udajesz przed jurorami pokornego kretyna potrzebującego porad, potem jest głosowanie telewidzów czy inne rozstrzygnięcia i wygrana pieniężna. Ostatni element był najważniejszy, bo oznaczał stabilizację. Nie było tajemnicą dla nikogo, że za wygraną kupi sobie mieszkanie.
Póki co pozostawała jednak Leirą o dziwacznym wyglądzie. I "dziwaczny" nie było epitetem nad wyraz, bo bez względu na porę roku nosiła długi płaszcz uszyty ze skrawków innych ubrań. Z oddali przypominała ciemnoszarą górę bezwładnie sunącą przed siebie. W mieszkańcach Grimm mogła budzić strach, wstręt albo zwykłą ciekawość. Kim jest? Skąd to cuchnące ubranie? Pytań mogło być dużo, ale na wszystkie się przygotowała. Wkrótce miała udzielić pierwszej setki do kamery. Usiadła sztywno na krześle i spojrzała w obiektyw.
- Przedstaw się - nakazał kamerzysta. - Powiedz jak masz na imię, ile masz lat, czym się zajmujesz... - powiedział tak beznamiętnym głosem, że aż się jej przykro zrobiło.
- Leira. Mam dwadzieścia lat i nie mam domu - postanowiła pojechać z grubej rury.
W montażu dodano do jej wypowiedzi smutną muzyczkę, a fragment, w którym opowiadała o Wieloskórce bił rekordy popularności na internetowym kanale programu:
- Wieloskórka. Tak mój ojciec nazywał ten płaszczyk. Sam mi go uszył. Każdy fragment uszył z materiału, który wcześniej był innym ubraniem - powiedziała, spoglądając na przetarty rękaw. Będzie trzeba naszyć łatkę, ale to nic. Na ubraniu tak bogato zdobionym nie będzie widać różnicy.
Po jakimś tygodniu od castingu dziewczyna została zaproszona do programu.
Niewielkie studio. To była jej pierwsza myśl. Druga była taka, że wygląda inaczej niż w telewizji. Kuchnia, w której gotowano miała jedynie dwie ściany i tak naprawdę pomieszczenie jedynie "udawało" prawdziwą kuchnię. Z prawej strony znajdowały się cztery blaty z wyposażeniem. Każdy z nich opatrzony był logiem produkcji, kociołkiem z napisem "Najlepszy przepis". Po lewej znajdowała się pusta przestrzeń, a przed gotującymi operator i jeszcze jeden cieć rozstawiali kamery, mikrofony i takie jedne dziwne urządzenia.
Było gorąco. Pomyślała, aby zrzucić z siebie Wieloskórkę, ale cieć zabronił ze względu na "poziom dramatyzmu jej opowieści". Szybko zapomniała o gorącu. Teraz ważne było skupić się na gotowaniu i nie odpaść jako pierwsza, bo to byłby wstyd.
Na plan pierwszy wysunął się młody mężczyzna o ciemnej cerze. Wysoki, dobrze zbudowany, Leira poznała go od razu. Miał na imię Ernie i wcześniej prowadził program kulinarny "Co masz na kolację?". Teraz przypadła mu rola prezentera i jurora w show "Najlepszy przepis".
Serce Wieloskórki zabiło nieco szybciej. Był wielkim autorytetem w dziedzinie gastronomii. Jego programy traktowała jak lekturę obowiązkową, a wręcz kulinarną biblię, która nakazuje gotować w taki, a nie inny sposób.
Kandydatów do wygranej było czworo. Po prawej stała jej jedyna konkurentka - Kornelia. Nieco starsza od niej blondynka o pociągłej twarzy, spiczastym podbródku i długich ramionach kończących się poniżej blatu. Za nią stał Tobias. Miał około sześćdziesięciu lat. Wyróżniała go lśniąca łysina i elegancki garnitur, który krył pod kuchennym fartuszkiem. Na lewo od Leiry był czwarty i ostatni zawodnik tytułujący się Środa. Jak dzień tygodnia. Był bardzo młody. Twarz miał okrągłą i dziecinną, ale posturę potężną. Wieloskórka spoglądała na nich badawczo, ale sama nie czuła na sobie ich wzroku. Podobnie jak ona, jej rywale wpatrywali się w gospodarza programu.
Ernie wyjaśnił do kamery zasady programu i rozpoczął prezentację uczestników. Kornelia nie przestając się szczerzyć opowiadała o swoich kulinarnych osiągnięciach, Tobias żadnych osiągnięć nie posiadał, a przynajmniej nie związanych z gastronomią, ale lubił jeść, podobnie jak Środa, z którego jedyną informacją jaką udało się wydębić był zawód ochroniarza jakiejś szychy.
- Chciałbym, aby każde z was przygotowało swoje popisowe danie - oznajmił Ernie i litościwie dał zawodnikom pół godziny na przygotowania.
W kuchni wybuchła panika. Leira zaczęła obierać kurę na rosół, Środa wrzucał do garnka co popadło, Kornelia filetowała rybę, a Tobias zajął się podjadaniem truskawek.
- No co? - zdziwił się w swojej pierwszej setce Tobias. - Co ja mogę, że to takie pyszne? Wiem, że powinienem gotować, ale nie mogę się powstrzymać!
- Ci ludzie nie mają pojęcia o gotowaniu! - oznajmiła do kamery Kornelia. - Łysy wąsacz zjada zamiast gotować, goryl nie umie korzystać z kuchni, a lumpiara - zamyśliła się. - Czy ona chociaż przeszła badania sanitarne?
Dania były gotowe. Ernie niechętnie próbował kolejnych specjałów krzywiąc mordę, ile się dało. To był pierwszy odcinek i aż go skręcało na myśl, że będzie musiał próbować takich dań przez następne kilka tygodni. Tobias przygotował "danie nic". Juror nawet nie skomentował potrawy. Jak można było zeżreć cały garnek jeszcze przed prezentacją?! Upust swojej złości dał dopiero przy panu Środzie, który zaserwował spalone kotlety w sosie serowym z buraczaną paćką. Poleciały przekleństwa, a Środa został wyproszony ze studia. Nim odcinek dobiegł końca na polu bitwy została trójka uczestników.
- Odpadłem pierwszy - swoją pożegnalną setkę Środa wygłaszał niechętnie i bez przekonania. - Liczy się zabawa, bardzo dużo się nauczyłem, życzę powodzenia pozostałym...
Reality show nie lubi próżni. Zwłaszcza jeśli ma zaplanowaną ilość odcinków, a wzburzenie pana Środy i jego nieplanowana eliminacja nieco zmieniły przed programowe założenia. Na całe szczęście producenci mieli jeszcze jedną kartę w zanadrzu...
Drugi odcinek rozpoczął się od ogłoszenia "twistu" w postaci nowego uczestnika. Do studia został zaproszony siedemdziesięcioletni facet. Charakteryzowała go najdoskonalsza przeciętność. Siwy, szczupły, oczy piwne, cera jasna. Wieloskórka zadrżała na widok starucha.
- Przywitasz się ze mną? - staruch zwrócił się do Leiry głosem pełnym wyrzutów.
- Ta... Tata? - wyszeptała, czując, że zaraz zemdleje. Tylko cudem udało jej się utrzymać równowagę.
Pierrwsza wypowiedź starucha do kamery rozwiała wszelkie wątpliwości:
- Nazywam się Rudolf. Wieloskórka, czy jak ją nazywacie, jest moją córką. Uciekła z domu po śmierci matki. Przyznaję, że z mojej winy nie układało się między nami najlepiej. Chcę odzyskać moją Leirę i po to zgłosiłem się do programu.
Producenci odnaleźli i dołączyli do obsady Rudolfa, aby nadać swojemu show dodatkowego dramatyzmu. Poza zmaganiami w kuchni widzowie mogli śledzić napięte relacje pomiędzy Rudolfa, a Leirą, ich rywalizację i odradzającą się miłość rodzica i dziecka. Słupki oglądalności strzeliły w górę.
Na planie Leira starała się unikać swojego ojca. I on szybko nauczył się, że lepiej jest schodzić dziewczynie z drogi.
- Leira i Rudolf są walnięci - skomentowała w setce Kornelia. - Ich problemy mnie nie obchodzą. Mam wygrać program i wygram dzięki mojej popisowej zupie z dyni.
Dziewczyna postawiła talerze z zupą przed jurorem, po czym zaczęła opowiadać o swoim dziele, które wzniosłością mogłoby dorównać Kaplicy Sykstyńskiej. Wieloskórka w pewnym momencie przestała słuchać i od niechcenia zaczęła mieszać łyżką w garnku rywalki. W nijakim, pomarańczowym kremie dostrzegła coś jeszcze.
Goździki? - pomyślała. Powąchała, ale nie pachniało niczym. W końcu włożyła palec do garnka i skaleczyła się. To nie była przyprawa tylko pinezka. Wyjęła ją z zupy i zaczęła energiczniej mącić w garnku. Na dnie odnalazła jeszcze kilka pinezek.
Już miała krzyknąć, gdy uprzedził ją wrzask Tobiasa. Mężczyzna nie mógł wytrzymać do końca przemówienia Kornelii i spróbował zupy przed pozostałymi. Łapał się za gardło, pluł krwią i jęczał coraz żałośniej.
Wezwano ambulans i policję. Kornelia płakała, błagała, a na końcu zwalała winę na konkurencję. Po całym przedstawieniu policja odjechała nie ustalając niczego. Zupa była przeznaczona dla Erniego. To był fakt.
- To obłęd! - wrzeszczała w swojej setce Kornelia. - Jaki wstyd! Ta suka albo jej stary podłożyli mi świnię! Nie daruję! Ja mam wygrać! Nie dam się zastraszyć!
- Zabrali Tobiasa do szpitala - relacjonowała Wieloskórka. - Mam nadzieję, że wyzdrowieje. Nie wróci już do programu. Boję się. Nie mam dowodów, ale obawiam się, że to stało się za sprawą mojego ojca. On jest zły...
Poczucie strachu przepełniało Wieloskórkę. Jakaś nieuzasadniona obawa o Erniego kazała jej działać. Pinezki nie trafiają same do kuchni, a już na pewno nie pojawiają się w jedzeniu od tak sobie. Musiała porozmawiać z Erniem. Co on mógł sobie myśleć? Musiała mu wyjaśnić albo chociaż spróbować ostrzec go przed Rudolfem.
Kucharz mieszkał w pokoju na piętrze wyżej. Producent uznał, że najlepiej będzie jeżeli cała ekipa zamieszka w jednym hotelu niedaleko planu i w ten sposób mając wszystkich pod ręką będą mogli kręcić odcinki z dowolnym widzi mi się.
Leira nie założyła swojego płaszcza w nadziei, że nie będzie zwracała na siebie niczyjej uwagi. Przemknęła przez korytarz i schodami w górę. Zapukała do pokoju numer 34.
Ernie otworzył niemal od razu.
- A, to ty - mruknął.
Prawie nie rozpoznał Wieloskórki bez ohydnego płaszcza. Pierwszy raz dostrzegł w niej ładną dziewczynę.
- Mogę wejść?
- Proszę, co cię sprowadza?
- Dzisiejsze wydarzenie z pinezkami.
- Producent nazywa to incydentem - stwierdził spokojnie. - Sam tego tak bym nie nazwał, ale stacja uspokaja mnie. Mówią, że dzięki temu wzrośnie oglądalność i wrócę na szczyt. Pal licho taką oglądalność - w jego głosie brzmiała irytacja. - Mów, czego chciałaś i spadaj, bo jak ktoś cię nakryje w moim pokoju to do tego wszystkiego dowalą jeszcze romans prowadzącego i uczestniczki.
Przeciwko romansowi z przystojnym jurorem nie miała nic przeciwko, ale wiedziała, że dla niego była jedynie odpychającą Wieloskórką, którą toleruje wyłącznie przez jej umiejętności kulinarne.
- Uważaj na Rudolfa - powiedziała konspiracyjnie.
- Dlaczego tak mówisz?
- Bo... Bo zależy mi na tobie - powiedziała ze spokojem. - Kocham twoje programy i jesteś dla mnie autorytetem. On nienawidzi ludzi, którzy są dla mnie ważni. Boli go fakt, że nienawidzę go, a ciebie lubię.
Kucharz milczał. Zastanawiał się nad czymś.
Jego poprzedni program kulinarny ściągnięto z anteny w marcu. Start miał dobry i szybko stał się czarnym koniem stacji, a Ernie ulubieńcem widowni. Pomimo jego uroku osobistego, format wyczerpał się po trzech sezonach i Co masz na kolację? wypadło z łask. Przeżył to boleśnie. Zaczęło się od wyzywania fanów na portalach społecznościowych, a potem oskarżeń producentów o manipulowanie formatem. Następnie kilka głośnych skandali, krótkie załamanie nerwowe. To były intensywne miesiące. Cała afera z młodym kucharzem przyczyniła się do wzrostu jego popularności. Całe Grimm kochało nienawidzić Erniego, a stacja pojęła, że trzeba kuć żelazo póki gorące. Jego impulsywny charakter nadawał się do programu typu talent show. Nie miał już gotować. Jego zadaniem było oceniać innych. I miał to robić w najbardziej okrutny sposób. Jego celem miało być robienie z uczestników idiotów. Leira uważała, że za "incydentem z pinezkami" stał Rudolf, ale on sam wiedział, że miał znacznie więcej wrogów.
- Dobra - westchnął. - Dzięki za troskę, ale już naprawdę wracaj do siebie.
Dziewczyna w milczeniu opuściła pokój.
Po wypadku Tobiasa produkcja nie zdecydowała się na przerwanie formatu. Posępny format i wydarzenia mu towarzyszące wzmagały ciekawość widzów. Krążyły plotki, ale Ernie nie zwracał na nie uwagi. Przykre doświadczenia nauczyły go nie prowokować zbędnych dyskusji w internecie. Uczestnicy i prowadzący pojawili się na planie o świcie. Odcinek rozpoczął się od komunikatu prowadzącego o stanie zdrowia Tobiasa:
- Ma dobrą opiekę i niedługo opuści szpital, ale do programu nie wróci - mówił strapiony. - W grze pozostało nam trzech uczestników. Tematem odcinka jest pieczeń wołowa.
- I wszyscy wiemy z czyjej winy połknął pinezki - mruknęła Kornelia zabierając się za mięso.
Wieloskórka starała się ignorować docinki rywalki od samego początku, ale teraz coś w niej pękło i nie miała zamiaru milczeć:
- Jestem bardzo ciekawa! Z czyjej winy?
- W życiu nie spotkałam tak obłudnej osoby - Kornelia odpowiedziała niesmakiem.
Czuć było, że bije od niej wściekłość, którą hamowała jedynie obecność kamer, ale i w Leirze rosła furia i powoli dorównywała koleżance z planu.
- Mimo tego, że codziennie patrzysz w lustro?
- Tak! - ryknęła, uderzając tasakiem kawał mięsa. - W przeciwieństwie do ciebie nie udaję zmaltretowanej sierotki! Chcę wygrać i daję z siebie wszystko w kuchni - kawał odkrojonej wołowiny rzuciła niedbale na tacę. - Nie dorównujesz mi talentem i musisz dawać z siebie wszystko poza kuchnią!
- Co to ma znaczyć?!
- Widziałam jak wczoraj w nocy pchasz się do pokoju Erniego! Zwykła dziwka!
- To nie tak!
- Czy to prawda, córeczko? - odezwał się dotąd milczący Rudolf.
- Nie wtrącaj się - wycedziła przez zęby Leira.
- Ależ córeczko...
Kornelia obrzuciła ojca Wieloskórki gniewnym wzrokiem. Dopiero teraz zauważyła w nim coś paskudnego, czego wcześniej nie dostrzegała. Czy to możliwe? Zbastowała. Postanowiła skupić się na gotowaniu.
Wyciszając złość uchyliła drzwiczki piekarnika. Urządzenie nie było puste. W jego rozgrzanym wnętrzu znajdowała się jakaś puszka. Kornelia nie zdążyła zareagować. Nastąpiła eksplozja. Pomieszczenie wypełnił gęsty, kłujący dym. Uczestników ewakuowano. Zjawiła się policja, straż pożarna i karetka.
Blady ze strachu Ernie ogłosił przed kamerami:
- Dzisiaj na planie programu doszło do nieszczęśliwego wypadku, w którym życie straciła jedna z uczestniczek - czytał z coraz większą rezygnacją. - Prawdopodobnie jest to wina wadliwej kuchenki - doczytał do końca zdania. - Chyba żartujecie - mruknął, spoglądając na nowy akapit.
- Czytaj.
- Produkcja ubolewa nad tragedią i... I zaznacza, że nie ponosi odpowiedzialności za wadliwy sprzęt kuchenny. Kpina! - dodał od siebie na sam koniec.
I po części kpina okazała się być prawdą, bo kilka dni później producent zaparł się, aby dokręcić finałowy odcinek, w którym dojdzie do starcia pomiędzy ojcem, a córką. Ernie nie miał ochoty brać w tym udziału, ale umowa ze stacją zobowiązywała go do ukończenia sezonu. Przygnębiony dotarł do nowego studia, na które zaadaptowano stary magazyn na południu miasta.
- Słuchaj, Ernie - wyjaśniał mu przez telefon producent. - Nasze studio jest w opłakanym stanie. Ten ostatni dzień możemy przemęczyć się w wynajętej hali.
Kucharz dotarł na miejsce czując ogromne przygnębienie. Rozpaczał nad upadkiem własnej kariery? Żałował Wieloskórki? Bał się Rudolfa? Nie potrafił wyjaśnić swojego stanu emocjonalnego. Gdzieś podświadomie czuł, że coś złego się wydarzy.
Wszedł na plan i to była ostatnia rzecz jaką pamiętał. Ktoś przyłożył mu patelnią.
Obudził go dopiero zapach smażonych pomidorów. Wraz ze słodką wonią zaczął dochodzić do niego ból. Spojrzał na nogi, z których wystawał las noży kuchennych. Jęknął żałośnie. W pierwszej chwili chciał je wyciągnąć, ale dłonie miał spętane folią spożywczą.
- Po... Pomocy...
- I po co ci to było? - usłyszał głos Rudolfa. - Jak śmiałeś tknąć moją małą córeczkę?
- Ja... Ja nikogo nie tknąłem! - zawołał spanikowany.
Rudolf stał nad nim i wymachiwał rękoma.
- Każdy ojciec stara się chronić swoją małą córeczkę.
- I postanowiłeś zabijać ludzi?
- Nikogo nie zabiłem - odparł z urazą. - Dopiero zabiję, ciebie.
- Gdzie są Leira i ekipa?
- Leira jest tam - wskazał na stanowisko kuchenne.
Stała tam i kroiła warzywa. Ręce jej drżały, oczy miała sine od łez. Wyglądała na przerażoną.
- A twoi koledzy ucięli sobie poobiednią drzemkę - dodał z uśmiechem. - Zjedli barszcz ze sromotników, a więc możliwe, że już ich się nie dobudzi.
Po tych słowach stracił zainteresowanie kucharzem i podszedł do gotującej córki.
- Córeczko, jesteś taka piękna. Zupełnie jak mamusia - zaczął szeptać jej do ucha. - Tatuś chciałby obrać cebulkę z tych warstw - powiedział, zsuwając z jej pleców płaszcz.
Dziewczyna mimo strachu, ale nie przestawała siekać warzyw. Gdy dotknął jej gołych pleców pleców wzdrygnęła się. W jednej chwili odwróciła się i przywaliła mu tasakiem w głowę. Srebrne ostrze bez większych problemów weszło w czaszkę zatrzymując się dopiero na wysokości oczu.
- Jak ja cię nienawidzę! - wrzasnęła. - Budzisz we mnie najgorsze instynkty! Nie mogę gotować! Zabiłam tyle osób, bo ty, stary zboczeńcu, nie pojmujesz, że niewolno ci mnie tknąć!
Wieloskórka z trudem wyjęła tasak z głowy Rudolfa. Mężczyzna osunął się na ziemię. Ernie obserwował scenę w ciszy. W tym momencie nie przejmował się niczym. Leżał oparty o stół i miał cichą nadzieję, że Leira nie pamięta o nim.
- Dlatego nosiłam Wieloskórkę - zwróciła się do kucharza. - Nie lubiłam jego dotyku. Od śmierci matki ubzdurał sobie, że powinnam ją zastępować - tłumaczyła. - Wszytko byłoby dobrze, gdyby te gnojki z produkcji nie postanowiły zaangażować go do programu. Gdy się pojawił poczułam, że muszę kogoś skrzywdzić tak samo jak on mnie - mówiła, wymachując tasakiem w powietrzu.
- Już cię nie skrzywdzi - wymamrotał. - Nie musisz już... - ostatnie słowo nie przeszło mu przez gardło.
- Tak... - westchnęła zamyślona. - Przysięgam, że pewnego dnia dorównam ci jako kucharz, Ernie.
Po złożeniu tej obietnicy napadł ją szał. W niezrozumiałym amoku zaczęła rąbać ciało ojca na coraz mniejsze kawałki. Na przemian chlastała tasakiem, wrzucała warzywa na patelnię i wyjmowała kolejne gary poupychane do szafek.
Ernie zemdlał. Przytomność odzyskał dopiero w szpitalu. Ciało Rudolfa czy raczej jego fragmenty zniknęły. Leira uciekła, a jedynym śladem, który po sobie zostawiła była niedbale rzucona na podłogę Wieloskórka.
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.