Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Otaku.pl

Opowiadanie

Zerowa Maria i puste pudełko tom 2 - recenzja książki

Autor:Piotrek
Redakcja:Avellana
Kategorie:Książka, Recenzja
Dodany:2016-04-27 22:47:01
Aktualizowany:2016-04-27 22:50:01

Dodaj do: Wykop Wykop.pl


Ilustracja do artykułu




ISBN: 978-83-65229-89-2

Stron: 162

Autor: Eiji Mikage

Ilustracje: Tetsuo

Tłumaczenie: Katarzyna Podlipska

Cena: 24,99PLN

Wydanie oryginalne: 2009

Wydawnictwo: Waneko




Po udanej ucieczce z pudełka nazwanego „Klasą Odrzuceń” Hoshino odzyskuje to, co kocha najbardziej - codzienne życie. Szczęście nie trwa jednak długo. Pewnego dnia przychodzi do szkoły, gdzie zastaje sytuację, której nie potrafi sobie wyjaśnić. Wszystko wskazuje na to, że zranił swoich przyjaciół, zraził do siebie całą klasę, stracił wszystko, co było dla niego najcenniejsze. Wskazówki udaje się uzyskać dzięki Marii - to znowu dzieło pudełka i jego posiadacza. Kto nim jest? Dlaczego to robi? Jak to robi? Droga do odpowiedzi będzie długa, zawiła i zaskakująca.

Drugi tom Zerowej Marii i Pustego Pudełka okazał się całkowicie inny od poprzedniego. Różnica w podejściu do prowadzenia i rozwoju fabuły jest naprawdę ogromna. Tym razem rzeczywiście mamy do czynienia z kryminałem, gdzie poszukiwanie wskazówek i odpowiedzi na pytania ma solidne podstawy, sens, ciąg przyczynowo-skutkowy. Już po pierwszych pięćdziesięciu stronach widać, że autor miał pomysł na historię, nie ma tutaj tej wtórności i nudy, z jaką czytelnik miał do czynienia w poprzednim tomie.

Niesamowita zmiana dotyczy także wykorzystania i przedstawienia postaci. Mamy tutaj antagonistów czynnie biorących udział w „pojedynku” z Hoshino i Marią. Nie zabrakło rozwinięcia ich historii, poświęcenia im wystarczającego czasu, żeby poznać ich motywy działania. Widać przede wszystkim wysiłek, jaki obie strony wkładają w osiągnięcie własnego celu. Pokazano determinację, związaną z nią niepewność, dramaty poszczególnych osób. Cała gama uczuć i wynikających z nich działań, kroków, pomyłek i ogromnej desperacji. To żyje, to się rusza, to coś sobą prezentuje! Czemu zabrakło tego w pierwszym tomie? Nie wiem.

Książka porusza też pytania filozoficzne. Czym jest szczęście? Czym jest codzienność? Czemu ludzie nienawidzą innych? Co jesteś w stanie zrobić, żeby chociaż posmakować tego szczęścia? Część odpowiedzi na te pytania jest naiwna, może nawet nieco głupia, ale z ogromnym wyczuciem włączono je w całość przekazu. Nie sposób uciec od skojarzeń, że myślą przewodnią w przypadku Kazukiego i Marii było słynne stwierdzenie z opowiadania Stary człowiek i morze, autorstwa Ernesta Hemingwaya: Człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać.

Muszę uczciwie przyznać, że autorowi udało się przynajmniej dwukrotnie wpuścić mnie w maliny w kwestii tożsamości posiadacza pudełka. Prowadzone między bohaterami rozmowy i rozwój wydarzeń były naprawdę zawiłe i celowo zmyłkowe, ale na pewno nie dezinformujące. Ostateczne rozwiązanie okazało się rzeczywiście logiczne, a prowadzące do niego etapy ściśle ze sobą powiązane i przemyślane. Brak tutaj wrażenia wyciągania elementów z dziury fabularnej, co jest godne pochwały i tak różne od tego, co było w poprzednim tomie. Najbardziej zawiódł mnie sam finał i sposób rozwiązania problemów Kazukiego spowodowanych przez działalność pudełka. To było po prostu zbyt naiwne, za łatwe, za szybkie, kompletnie niepasujące poziomem do reszty książki. Szkoda, bo zepsuło pozytywne wrażenia na sam koniec.

Tłumaczenie po raz kolejny prezentuje solidny poziom, ale jest parę rzeczy, do których muszę się przyczepić. Przede wszystkim w dialogach nadużywano zdań wielokrotnie złożonych. Zabija to momentami płynność wypowiedzi, zakłóca tok rozmowy i sprawia, że poszczególne kwestie brzmią nienaturalnie. Korekta natomiast przepuściła sporo różnego rodzaju kwiatków. Mamy niewycięte powtórzenie: „nie nie mogąc zawładnąć” na stronie 54; trzy strony dalej złą formę gramatyczną: „trudno by było podrobię tę idiotyczną minę”; podobnie „facetem jego matki nazywał się” zamiast „facet jego matki” na stronie 65; literówki typu „dzieliliśm” na stronie 61. Kolejna wpadka to częsty brak spacji po kropce, jak na stronie 109 - „co się stało.Zacząłem”. Łącznie zauważyłem tych błędów naprawdę sporo.

Oprawa techniczna w zasadzie nie różni się od tego, co zobaczyliśmy w pierwszym tomie. Kolorowa obwoluta ze skrzydełkami wygląda niemal identycznie jak poprzednia, różni się jedynie pozą i mundurkiem Marii. Zdecydowanie brakuje tutaj numeru tomiku, którego trzeba szukać na grzbiecie. Obwoluta jest tak samo błyszcząca i tak samo śliska, co po raz kolejny powoduje powstawanie widocznych odcisków palców. Okładka pod obwolutą jest skromna, tak jak poprzednio z prostym motywem graficznym. Warto zauważyć, że autor ilustracji zmienił ksywkę, teraz to już tylko Tetsuo bez dopisku (415). Wewnątrz znajdziemy kilka kolorowych stron przedstawiających postaci wraz z ich krótkimi opisami, a także zacytowane wypowiedzi i dialogi z tekstu. Ilustracji monochromatycznych w dalszej części jest jak na lekarstwo, ale równie dobrze mogłoby ich nie być, nic szczególnego sobą nie prezentują. Na końcu umieszczono posłowie od autora.

Drugi tom Zerowej Marii i Pustego Pudełka jest na pewno dowodem na to, że nie zawsze pierwszy tom odzwierciedla poziom cyklu. Historia pozytywnie zaskakuje, więc po kolejną część sięgnę już ze znacznie wyższymi oczekiwaniami. Wydawnictwo powinno za to przeprowadzić dokładniejszą korektę i nie zaburzać dialogów tak dużą liczbą zdań wielokrotnie złożonych. Jak to wszystko wyjdzie w praniu, według zapowiedzi przekonamy się w czerwcu, wraz z wydaniem trzeciego tomu.


Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • kuroneko16 : 2016-07-15 12:00:14

    też mi się średnio podoba to tłumaczneie...

  • Grisznak : 2016-04-29 09:57:50
    RE:

    Norrc napisał(a):
    Fakt, oryginał nie jest może zbyt wyrafinowany ale zarówno "零" (zero) jak i "空ろ" (u nas "puste") mają w sobie sporo wieloznaczności i więcej hmmm, smaczku? One mają brzmieć "cool i kakkoii" stąd taki dość nietypowy sposób zapisania.

    Np. po angielskiemu brzmiało by to lepiej jako "Hollow" niż "Empty". A "puste"? To słowo jest takie... zwykłe. Brakuje tego czegoś.

    Wiem, że może i to czepialstwo... ale po prostu bleh.

    Jak już tak tłumaczą, to czemu nie "zerowa Maryja"?

    Dobrze, że przynajmniej nadwiślane wydanie SAO nie zgrzeszyło polskim tytułem...

    Bo zasada jest taka - tłumaczysz coś, co jest napisane w języku autora. Jeśli autor sam używa innego języka niż ten, w którym jest napisana książka, to takie rzeczy pozostawiasz w tym języku. To powszechna praktyka w tłumaczeniach.

    Zawsze mogło być "Jezus Maria! Puste Pudełko!"...

  • Norrc : 2016-04-28 18:20:30

    Fakt, oryginał nie jest może zbyt wyrafinowany ale zarówno "零" (zero) jak i "空ろ" (u nas "puste") mają w sobie sporo wieloznaczności i więcej hmmm, smaczku? One mają brzmieć "cool i kakkoii" stąd taki dość nietypowy sposób zapisania.

    Np. po angielskiemu brzmiało by to lepiej jako "Hollow" niż "Empty". A "puste"? To słowo jest takie... zwykłe. Brakuje tego czegoś.

    Wiem, że może i to czepialstwo... ale po prostu bleh.

    Jak już tak tłumaczą, to czemu nie "zerowa Maryja"?

    Dobrze, że przynajmniej nadwiślane wydanie SAO nie zgrzeszyło polskim tytułem...

  • Grisznak : 2016-04-28 17:05:44
    RE:

    Norrc napisał(a):
    Dlaczego te polskie tłumaczenia brzmią tak komicznie...

    Po trochu z powodu naszej gramatyki. Ale z drugiej strony, w oryginale one zapewne nie brzmią wiele lepiej.

  • Norrc : 2016-04-28 12:40:53

    Dlaczego te polskie tłumaczenia brzmią tak komicznie...

    Literatura klasyczna jeszcze jakoś da się tłumaczyć ale LN po polsku to kompletna pomyłka.

  • Skomentuj