Opowiadanie
Klejnot Morza
Rozdział 3
Autor: | Kh2083 |
---|---|
Serie: | Sailor Moon |
Gatunki: | Akcja, Fantasy |
Dodany: | 2016-11-20 22:43:19 |
Aktualizowany: | 2016-11-20 22:43:19 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
Rozdział 3
Haruka i Hog znaleźli się w jakimś ogromnym lesie. Potężne drzewa przesłaniały konarami słońce, wszędzie słychać było śpiew ptaków i odgłosy innych dzikich zwierząt. Dziewczyna ubrana była w jakiś rodzaj lekkiej, skórzanej zbroi. Miała przypięty do pasa miecz, który swym kształtem przypominał miecz ze srebrnego kryształu należący kiedyś do Serenity. Hog stał obok niej ubrany jak wcześniej, a w ręku trzymał topór.
- Gdzie jesteśmy? - dziewczyna zapytała.
- To właściwie nie miejsce. Chcę tutaj pokazać ci wydarzenie z mojego świata. Musisz uczestniczyć w przeszłości.
- Co mam robić?
- Nie gadaj tyle, tylko chodź za mną, ale już! - Mały po tych słowach pobiegł przed siebie, przedzierając się przez gąszcz toporem.
- Może wytłumaczysz o co tu chodzi! - Haruka krzyczała za nim, ale nie usłyszała odpowiedzi. Mały kazał jej się zatrzymać. Dziewczyna zauważyła, że nieopodal znajdowała się droga i stał na niej powóz otoczony przez kilku mężczyzn ubranych w skórzane zbroje. Jeden z nich podniósł miecz na powożącego. Słychać było jęki, a reszta napastników rzuciła się na kobietę, która wysiadła z powozu. Haruka zmieszana popatrzyła na Hoga wychodzącego na drogę z toporem.
- Co robisz? - zapytała.
- Popełniam największą pomyłkę swojego życia. - odparł i wybiegł przed bandytów, a z nim wyszło z lasu też kilka innych osób. Dziewczyna zdała sobie sprawę, że te osoby cały czas im towarzyszyły. Napastnicy zauważyli ich za późno. Krasnolud uderzył toporem pierwszego z nich. Po takim ciosie mężczyzna osunął się na ziemię, tryskając krwią. Hog przebił również drugiego, który próbował mu pomóc. Kobieta o brązowych włosach średniej długości odziana w lekką zbroję i pelerynę rozpostarła ramiona krzycząc: Freezing Arrow! Z jej dłoni wystrzelił lodowy pocisk, zamrażając bandytę stojącego najbliżej innej kobiety, którą ratowali. Zostało jeszcze trzech napastników. Pierwszy o ogromnej posturze rzucił się na kobietę-maga z zamiarem zmiażdżenia jej czaszki. Wiedźma uniknęła jego ataku, zręcznie podprowadzając go pod topór Hoga. Haruka zauważyła, że jeden z bandytów rzucił się z mieczem na młodą dziewczynę z długimi, czarnymi włosami, która ukrywała się w krzakach.
- Uważaj! - Krzyknęła z całych sił atakując jednocześnie człowieka swoim mieczem. Udało jej się go pokonać, ale ostatni napastnik przewrócił ją i dość poważnie zranił w rękę. Haruka skuliła się na ziemi, a bandyta szykował się, aby dobić ją nożem. Niespodziewanie został przeszyty na wylot strzałą. Z krzaków wyszedł mężczyzna trzymający kuszę. Miał kozią brodę. Śmiał się do Haruki. Walka się skończyła. Wojowniczka w pelerynie podeszła do uratowanej, stojącej obok powozu.
- Nic ci się nie stało?
- Nie, dziękuję wam. - Kobieta odparła, cały czas się czegoś obawiając.
- Dlaczego chcieli cię zabić? - Kobieta nie bardzo wiedziała co odpowiedzieć na to pytanie. Rozmowa z czarownicą zdawała się ją przerażać. Znalazła jednak odpowiedź.
- To zwykli bandyci, pewnie myśleli, że wiozę ze sobą coś kosztownego. Bardzo się spieszę, muszę dowieźć bardzo ważną przesyłkę do Pałacu. Po tych słowach szybko weszła do powozu, a po chwili konie ruszyły, chociaż nikt ich do tego nie zmusił. Wiedźma patrzyła za znikającym pojazdem jeszcze przez jakiś czas, jakby coś się jej w nim nie podobało. Spojrzała na trupy, a potem znów na drogę w oddali. Podobny do kozy mężczyzna podszedł do niej.
- Jest w niej coś dziwnego? - zapytał.
- Nie twoja sprawa. - Niegrzecznie odpowiedziała mu kobieta odwracając się. Haruka siedziała pod drzewem trzymając się za ranę. Myśli kłębiły jej się w głowie. Gdzie była, co się wokół niej działo, co za ludzie ją otaczali? Hog gapił się na nią surowym wzrokiem. Podeszła do niej młoda dziewczyna, której uratowała życie. Usiadła przy niej i dotknęła jej rany.
- Co robisz? - Uranus zdenerwowała się.
- Spokojnie. Mogę uleczyć twoją ranę. Nie ruszaj się.
Haruka zdziwiła się. Patrzyła na czarne oczy dziewczyny, na jej delikatne, drobne ciało. Czuła jak zalewa ją fala gorąca. Uspokoiła się.
- Jak ci na imię? - Zapytała młodą, aby przerwać ciszę.
- Ariel.- Dziewczyna odparła uśmiechnięta.
- Dziękuję Ci, Ariel. - Haruka wyszeptała. Hog cały czas obserwował ją zza drzewa. Kobieta w pelerynie rozejrzała się dookoła. Zawołała wszystkich do siebie.
- Hog, Gulah, Ariel. Musimy już ruszać. Słońce zachodzi, musimy dostać się do Nightingale's Lake, tutaj jest niebezpiecznie gdy zapadnie zmierzch. - Spojrzała na Harukę.
- Dziękuję za pomoc. Możesz dzisiaj udać się na odpoczynek z nami. - powiedziała. Cała grupa skierowała się na ścieżkę prowadzącą do wspomnianego jeziora. Słońce zachodziło, wiał przyjemny wiatr, drzewa szumiały uspakajająco. Haruka była zła. Chciała juz zobaczyć się z Michiru, ale wiedziała, że musiała zagrać swoją rolę w tamtym dziwacznym teatrze.
Michiru siedziała na plastikowym krześle przy stoliku z parasolem. Dookoła było dosyć głośno, a właściwie panował gwar. Znajdowała się na zewnątrz jakiegoś sklepu-kawiarni położonego w pobliżu dużego parkingu. Na coś czekała. Była sobą, ale cały czas zastanawiała się nad kolejnym zanikiem pamięci jakiego doznała w łazience u Takano oraz tym co kazało jej jechać do Marine Cathedrale. Myślała także o człowieku, któremu musiała zaufać. Przy stoliku obok jakaś tłusta kobieta obżerała się głośno mlaskając.
- Co się, kurwa patrzysz? - powiedziała do Michiru. Dziewczyna odwróciła głowę. Do jej stolika podszedł Toshi niosąc herbatę i coś do jedzenia.
- Dziękuję. - Michiru odparła, biorąc swoją porcję. Chłopak usiadł obok niej.
- Dlaczego mi pomagasz? - zielonowłosa chciała wiedzieć.
- Co takiego?
- Dlaczego mi pomagasz? Jestem dla ciebie zupełnie obca, sama nie wiem nawet kim byłam przed utratą pamięci. Może jestem jakąś wariatką, może jestem niebezpieczna?
Toshi nie wiedział co odpowiedzieć. Patrzył na piękną twarz dziewczyny z dużymi niebieskimi oczami, otoczoną falującymi włosami w kolorze szmaragdu. Na jej ciało, smukłą szyję, odsłonięte ramiona. Wiedział już, że nie mógł dalej wahać się z odpowiedzią, był jeszcze bardziej przekonany, że musiał pomóc dziewczynie.
- Nie przejmuj się niczym. Obiecałem, że ci pomogę i dotrzymam tej obietnicy, choćby nie wiem co miało się stać. - Michiru bawiła się swoją szklanką, była niespokojna.
- Nie chodzi o mnie, tylko o ciebie. Nie musisz się mną zajmować, masz przecież swoje sprawy. Dalej mogę sama jechać do tego Marine Cathedral. Prawda? Poradzę sobie, znajdę jakiś autobus, zapytam o drogę...
Toshi położył swą dłoń na jej dłoni. Popatrzył dziewczynie głęboko w oczy.
- Ja nigdy nikogo nie miałem, byłem samotny, nikt mnie nie potrzebował. Ale gdy cię spotkałem wszystko sie odmieniło. Byłaś słaba, zagubiona, a ja mogłem cię ochronić. Teraz mam zamiar zostać z tobą aż do momentu gdy odzyskasz dawną siebie.
Michiru poczuła się lepiej, uspokoiła się. Jednocześnie w pamięci zaczęło jej się pojawiać ciepło ręki drogiej jej osoby, której imienia nie mogła sobie przypomnieć.
Haruka wraz z drużyną Hoga przedzierała się przez gęsty, iglasty las. Podeszła do niej Ariel.
- Jak twoja rana? - zapytała z uśmiechem.
- W ogóle już jej nie czuję. - odparła Haruka. Dziewczyna ucieszyła się.
- To dobrze. - Przez chwilę znów panowała cisza przerywana skrzeczeniem dzikiego ptactwa. Drużyna minęła stary, porośnięty mchem dąb, pomiędzy którego korzeniami płynął strumyk. Ariel z Haruką pozostały w tyle w stosunku do reszty grupy.
- Możesz mi coś powiedzieć? - Uranus przerwała ciszę. Ariel ucieszyła się.
- Kim wy jesteście? - blondynka zapytała ją. Dziewczyna popatrzyła w dal.
- Zostaliśmy zebrani przez Miryah. - Pokazała na kobietę-maga idącą na przedzie drużyny. Haruka spojrzała na nią.
- Zebrała nas z sobie tylko znanych powodów. Zwykle nic nie mówi, my też ją o nic nie pytamy. Wszyscy wykonują dla niej zadania, a ona dobrze za nie płaci. Ale sama jest zajęta poszukiwaniem czegoś. Niezrozumiała. Niektórzy trzymają z nią tylko dla pieniędzy.
Popatrzyła na mężczyznę z kozią brodą.
- Tak jak Gulah. Inni dla przygody.
- Ariel, a dlaczego ty jesteś z nimi?
- Z powodu długu. - dziewczyna opuściła wzrok.
- Tak? - Haruka zdziwiła się.
- Oni uratowali mi kiedyś życie. Teraz ja ich wspomagam swoją mocą leczenia. - odparła Ariel. W lesie zrobiło się już ciemno, a do głosu doszły nocne stworzenia. Pomiędzy konarami drzew ukazał się srebrny księżyc. Hog celowo trzymał się z dala od Haruki, aby uniknąć jej pytań. Człowiek-koza, jak go nazwała dziewczyna, rozmawiał z nim. Po pół godzinie drogi przez spowite w całkowitych ciemnościach leśne pustkowia, grupa dotarła do bardzo rozległej polany. Konary drzew nie zasłaniały tam nieba pokrytego setkami gwiazd oraz ogromnym srebrnym księżycem. Wszystko wokół skąpane było w jego świetle. Haruka stanęła w miejscu, oniemiała niezwykłym widokiem nieba. W mieście nigdy nie będzie mogła tego zobaczyć, pomyślała.
- To jest właśnie Nightingale's Lake. - poinformowała ją Ariel.
- Lake? Ja nie widzę żadnego jeziora.
- Jest po drugiej stronie tych drzew. - Czarnowłosa wskazała na ścianę lasu.
- Tak samo jak miejsce naszego odpoczynku.
- Co się tam dzieje! Pospieszcie się! - wołał Hog wymachując na dziewczyny toporem. Haruka popatrzyła na las po drugiej stronie łąki. Poczuła także zapach leśnego jeziora, ale nie mogła go zobaczyć, gdyż oczy nie przyzwyczaiły jej się do ciemności panującej w puszczy.
Michiru i Toshi jechali samochodem drogą położoną nad skalistym morskim wybrzeżem. Dziewczyna siedziała cicho, wysłuchując opowieści chłopaka o wszystkim co mu przyszło do głowy. Zrobiło jej się smutno. Był dla niej dobry, poświęcił się, a ona nie mogła mu nawet niczego o sobie opowiedzieć. Gdy próbowała sobie coś przypomnieć, zaczynała ją boleć głowa. Toshi zatrzymał samochód. Wysiadł i poprosił dziewczynę o to samo.
- Chciałem pokazać ci to miejsce. Przepięknie widać stąd morze, szczególnie teraz gdy zachodzi słońce.
Stanęli blisko ogrodzenia oddzielającego drogę od urwiska. Czuć było wieczorny, letni wiatr. Chłopak patrzył na rozwiane włosy swojej przyjaciółki. Oparł się rękami o balustradę, nasłuchując szumu fal.
- Tam. - Wskazał palcem na znajdujący się na wybrzeżu budynek.
- To jest Marine Cathedrale.
Dziewczyna spojrzała tam gdzie jej wskazywał. Zobaczyła kształt, który wydał jej się znajomy. Zdawała sobie sprawę że kiedyś tam była, ale nie mogła sobie przypomnieć w jakim celu. To napełniało ją smutkiem. Chłopak wiedział, że Michiru znów nie czuje się najlepiej i mocno ją przytulił. Poczuł się równie bezsilny jak ona. Dziewczynę przeszyło ciepło, które zdawało się wypełniać każdą komórkę jej ciała. Czuła, że znów traci świadomość. Chciała prosić Toshiego o pomoc, ale usta odmówiły jej posłuszeństwa. Wyrwała się z uścisku chłopaka.
- Co się stało, nie powinienem był...
- Nie. - Dziewczyna opuściła głowę
- Ja po prostu muszę iść, no wiesz...
- Dobra, ja w takim razie poczekam w samochodzie, - Toshi domyślił się o co chodziło. Michiru oddaliła się. Zeszła po kamiennej ścieżce nad brzeg, gdzie Takano nie mógł jej zobaczyć. Naszyjnik zaczął świecić zielonym blaskiem.
- Dlaczego? Dlaczego tak walczysz? Dlaczego nie mogę wymazać jej istnienia całkowicie z twojej pamięci? - Wiedźma kontrolująca Michiru myślała na głos.
- Czuję to. Czuję, że w tym miejscu zginęła twoja przeciwniczka.
Stanęła na skale. Podniosła do góry obie ręce, szepcząc słowa jakiegoś zaklęcia. Z morza wystrzeliło błękitne światło. Woda podążyła za nim i zaczęła formować się w jakiś obiekt. Po chwili przybrała kształt kobiety.
- Zjawo stworzona z mojej mocy, posiądź pamięć tej która tu umarła. - Po tych słowach zielone światło otoczyło stwora z wody. Gdy ustąpiło, przyjął on kształt Eudial, takiej jaka była za życia, ale z czarnymi, pustymi oczami.
- Odnajdź Harukę Tenou i zabij ją. - rozkazała Michiru. Zjawa skinęła głową, po czym rozpłynęła się w powietrzu.
Haruka siedziała na konarze ogromnego dębu, wyrastającym aż nad jezioro. Patrzyła na czarną wodę w której odbijał się Księżyc. Jego światło zdawało się bardzo relaksować dziewczynę. Nieopodal paliło się ognisko, a większa część drużyny pogrążona była we śnie. Haruka nie mogła jednak zmrużyć oczu. Wsłuchiwała się w nocne odgłosy, a w szczególności w śpiew słowików od których tamto miejsce wzięło nazwę.
- Pięknie, prawda? - odezwała się Ariel stojąca pod drzewem na którym leżała blondynka.
- Tak, nieczęsto słyszę takie melodie. - Haruka odpowiedziała jej.
- Zawsze tutaj tak jest. To naprawdę wspaniałe miejsce. - Ariel odparła i usiadła na trawie obok drzewa.
- Śpiew ptaków i atmosfera tego miejsca pozwalają nam zawsze zregenerować siły po wędrówce. -dziewczyna kontynuowała.
- Masz rację, Ariel. Ja też poczułam się tu lepiej.
- Czasem zastanawiam się czy to miejsce nie zostało stworzone specjalnie dla nas. Czy słowiki śpiewają po to abyśmy mogli odpocząć od zgiełku zmagań podczas naszych wypraw? - Czarnowłosa pogrążyła się w marzeniach.
- Hmm. - Haruka przytaknęła, ale w głębi duszy myślała inaczej.
- Nie ma żadnego powodu istnienia tego miejsca, nie ma powodu dla którego te ptaki śpiewają, takich miejsc jak to jest tysiące, a ty znasz jedno z nich i dlatego jest dla ciebie takie wyjątkowe.
Ariel wyczuła, że jej towarzyszka nie była zadowolona.
- Dla mnie jest wyjątkowe. Wiem, że póki będę słyszeć śpiew tych ptaków nic mi się nie stanie i będę spokojnie mogła kontynuować swoją podróż.
Haruka zeszła z drzewa i położyła się na leżącym na trawie kocu, który przyniosła Ariel. Ona sama usiadła obok niej. Dziewczyny słuchały śpiewu słowików, a po chwili ogarnął je sen.
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.