Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Otaku.pl

Opowiadanie

There's Hole in the Sky...

Rozdział 1 Porwanie

Autor:Kh2083
Serie:X-Men
Gatunki:Akcja, Science-Fiction
Uwagi:Utwór niedokończony, Alternatywna rzeczywistość
Dodany:2016-12-15 21:10:28
Aktualizowany:2016-12-15 21:10:28


Następny rozdział

There's Hole in the Sky...

Świat: Marvel

Czas akcji: Po Reloadzie

Główni bohaterowie: Magneto i Excalibur z Genoshy

Rozdział 1: Porwanie

Erik Lehnsher stał na tarasie zniszczonej rezydencji patrząc na rozciągający się dookoła posępny krajobraz: wzgórza czerwonego piasku powstałego ze spalonej ziemi oraz wyrastające z nich ruiny potężnych drapaczy chmur pozbawione swej dawnej świetności. Mężczyzna oglądał zdewastowane Hammer Bay, stolicę Genoshy, państwa kiedyś przez niego rządzonego, państwa które miało być ziemią obiecaną dla każdego mutanta. Kiedy kilka lat temu jako Magneto wymusił na ONZ oddanie mu władzy na wyspie, wierzył w spełnienie swego upragnionego marzenia, wierzył że udało mu się zbudować sanktuarium w którym ludzie jemu podobni mogli znaleźć dom wolny od uprzedzeń i prześladowań. Początkowo wydawało się, że wszystko szło w dobrym kierunku. Do Genoshy przyjeżdżali osiedlać się mutanci z całego świata, a państwo rosło w siłę, stając się obiektem zazdrości innych narodów. Niestety utopia, jak każdy ulotny sen, nie trwała zbyt długo. Pewnego dnia potężne maszyny bojowe nasłane przez szaloną Cassandrę Novę pojawiły się w Hammer Bay, a także w innych metropoliach wyspy i urządziły masakrę mieszkańców. W ciągu kilku godzin z milionowej społeczności została jedynie garstka ludzi, a piękne miasto rozleciało się jak domek z kart. Po raz kolejny marzenie mężczyzny umarło. Wiatr powiewał włosami Erika, a w jego oczach pojawiły się łzy. Magneto pogrążony w rozmyślaniach nie usłyszał kiedy znalazł się przy nim jego wieloletni przyjaciel i wróg zarazem - Charles Xavier, łysy mężczyzna poruszający się na wózku inwalidzkim.

- Znów tutaj jesteś, stary przyjacielu? - Profesor go zapytał.

- Oglądam dymiące szczątki mojego marzenia, Charles... - odparł Erik.

- Nie zapominaj o tym, że to co się tu stało jest dla mnie równie wielką porażką jak dla Ciebie. Zastanawiam się, czy gdyby nasze drogi nie rozeszły się wiele lat temu, bylibyśmy w stanie zapobiec tragedii tych wszystkich ludzi.

Magneto odwrócił się od przyjaciela i nie mówiąc ani słowa zacisnął dłonie na barierce balkonu. Xavier zauważył jak skrawki metalu porozrzucane po całym tarasie zaczęły lekko drgać wydając z siebie cichy, metaliczny odgłos.

- Twoje bezsensowne marzenie o naszej pokojowej koegzystencji ze zwykłymi ludźmi doprowadziło do tej tragedii. Gdybyśmy byli twardsi, gdybyśmy narzucili całemu światu naszą wolę, nasze dzieci, których popioły przesypuje wiatr wiejący znad oceanu, wciąż bawiły by się w zielonych ogrodach Hammer Bay. Gdybyśmy wiele lat temu zjednoczyli się, aby przeciwstawić się nietolerancji i nienawiści... - wyszeptał siwy mężczyzna. Xavier zauważył, że oczy Magnusa zaczęły świecić na niebiesko. Wiedział, że będzie musiał go uspokoić, aby nie stał się on zagrożeniem dla wszystkich tych którzy ocaleli na Genoshy.

- Erik, uspokój się. Wiesz, że twoja droga nienawiści nigdy się nie sprawdziła. Może gdyby nie twój atak na Cape Citadel tyle lat temu, ludzie nie baliby się nas dzisiaj tak bardzo.

Lensherr zacisnął pięści, a wokół jego ciała pojawiła się niebieska poświata. Zachwiał się na nogach. Czując się słabo oparł się o barierkę. Profesor sięgnął telepatycznie do jego umysłu, aby go wewnętrznie uciszyć.

- Musimy pozostawić za sobą całą naszą przeszłość. Będziemy razem budować przyszłość Genoshy. Stworzymy dla ocalałych nadzieję na nowe, lepsze życie. Musimy odbudować państwo dla nich i dla tych którzy odeszli.

Poświata wokół Lehsherra zbladła, a jego oczy przybrały normalny ludzki wygląd. Mężczyzna wyglądał na bardzo zmęczonego. Xavier był zaniepokojony jego stanem ale tego nie okazywał.

- Erik, te ataki powtarzają się od dłuższego czasu. Nie powinieneś zostać zbadany? Może Henry McCoy powinien zobaczyć...?

- Mam wracać do Ameryki? Po tym co zrobił ten wariat podszywający się pode mnie? Tam każdy tylko czeka aby posadzić mnie na krześle elektrycznym! Z twoimi X-Men na czele!

- Miałem na myśli raczej tego McCoya, który mieszka z nami... - wyjaśnił mu Xavier.

- Ufasz mu Charles? Nie sądziłem... - Eric był zdziwiony odpowiedzią przyjaciela.

- Oczywiście, że mu nie ufam. Ale musimy przyjąć każdą pomoc, która jest nam oferowana.

Na taras weszła kobieta o czarnych włosach i opasce na jednym oku. Była ubrana w skórzany strój, a jej ręce przypominały zielone macki.

- Nie chciałam przerywać męskich rozmów Charles, ale mamy problem na dole. Dzieciaki się buntują. Racje żywnościowe się kończą i sytuacja staje się coraz bardziej napięta.

- Dziękuje Callisto. Porozmawiam z nimi. - odparł Xavier. Skierował swój wózek w stronę zjazdu z tarasu. Odwrócił się do Magneto.

- Erik, czy do nas dołączysz?

- Nie... teraz wolę własne towarzystwo. Wysłuchają Ciebie, niektórzy z nich nadal nie mogą znieść widoku mojej osoby.

Profesor wraz z Callisto opuścili taras.

- Wypracowałeś sobie taką reputację drogi przyjacielu. - pomyślał łysy mężczyzna. Magnus po raz kolejny poczuł się gorzej. Mocniej ścisnął barierkę o którą był oparty. Jego ciało otoczyła błękitna poświata, dużo bardziej intensywna niż poprzednim razem.

Profesor i towarzysząca mu Callisto pokazali się na rynku przed zniszczoną rezydencją. Plac ten był niewielki, wyłożony popękanym chodnikiem. Nieopodal stała wyschnięta fontanna, a gdzieniegdzie poustawiany były drewniane skrzynie. Zgromadzili się tam wszyscy mutanci, którzy ocaleli z masakry na wyspie. Na jednej ze skrzyń siedziała czarnowłosa, ubrana na czarno dziewczyna w glanach o pseudonimie Wicked. Tuż obok niej stał chłopak o jasnych włosach na którego, ze względu na jego zdolności zmiany kształtu, mówiono Freakshow. Blisko wejścia do budynku stał łysy murzyn - Shola Inkosi, a na zniszczonej fontannie siedziała młoda, czarnoskóra mutantka, która całkiem niedawno dołączyła do grupy Xaviera, a przedstawiała się jako Hub. Do profesora podeszła Karima Shepandar, kobieta będąca połączeniem człowieka z najnowocześniejszą technologią - Omega Sentinel.

- Profesorze, morale naszych podopiecznych spadło już bardzo nisko. Musimy jak najszybciej rozwiązać problem żywności. - zaczęła rozmowę.

- Proszę nas zrozumieć, jesteśmy głodni, śpimy w niesamowicie złych warunkach. Jesteśmy zmęczeni takim życiem. - Shola odezwał się.

- McCoy mówił, że wie w jaki sposób dotrzeć do jakiegoś magazynu z jedzeniem. Hub, czy sprawdziłaś lokację o której wspominał? - Xavier zwrócił się do murzynki.

- Chciałabym. Ale tej włochatej małpy nie było tutaj od dwóch dni. A nam nie zdradził szczegółów położenia tego magazynu. - dziewczyna odpowiedziała.

- Olał nas i przeniósł się w jakieś wygodne miejsce. - dodała.

- Albo coś go zabiło po drodze. - Wicked dokończyła.

- Prawdę mówiąc, chcieliśmy porozmawiać o czymś innym, profesorze... nie wiemy czy damy radę dalej żyć w tym miejscu, a pan przecież... - Freakshow próbował zmienić temat.

- Powiem prosto z mostu! Głodujemy tutaj i powoli umieramy, a na drugim końcu świata, dzieciaki nam podobne w pana szkole żyją sobie w luksusie i bezpieczeństwie! Może najwyższa pora, aby zawołał by pan tu swoich X-Men aby nas stąd zabrali? - czarnowłosa dziewczyna oznajmiła nerwowo.

-Wicked... powinnaś zrozumieć że odbudowanie waszej ojczyzny jest ważniejsze! Powinno Ci zależeć na tym, aby odbudować własny dom... - odparł Charles.

- Mój dom? Tu nie ma już mojego domu. Moi rodzice, moi znajomi nie żyją! - dziewczyna odparła ze łzami w oczach.

- Nic już nas tutaj nie trzyma, profesorze - powiedział blondyn.

- Oczywiście. Macie możliwość wyboru. Są jednak inne powody dla których...

- Charles, pragniesz odbudować Genoshę dla niego, a nie dla tych dzieciaków, prawda? - do rozmowy włączyła się Callisto.

- Callisto, nie spodziewałem się po tobie takiej reakcji...

- To także powód dla którego X-Men nie przylecą po nas, profesor nie chce by dowiedzieli się, że on jest razem z nim. - Hub powiedziała cicho do swych przyjaciół.

Tymczasem Magneto zaczął gromadzić wokół siebie coraz więcej energii. Było jej już tak dużo, że wytworzyła wokół mężczyzny intensywnie świecącą na niebiesko poświatę. Twarz Erika była spocona, widać było po nim, że nie kontrolował tego co się z nim działo. Metalowe przedmioty zostały uniesione przez niewidzialną siłę i wirowały wokół mutanta. Było ich coraz więcej i więcej. W pewnym momencie mężczyzna wyglądając jak w transie wyskoczył przez barierkę. Powoli opadał na plac gdzie zgromadzili się pozostali. Krążyło wokół niego coraz więcej metalowego złomu.

- Wicked, popatrz! - Freakshow wskazał na Magnusa.

- Magneto!

- Erik! Co ty wyprawiasz! - Xavier krzyknął.

Kawał metalowej rury leciał w stronę Hub z ogromną prędkością. Dziewczyna instynktownie teleportowała się w inne miejsce, a metal wbił się w zniszczoną fontannę. Wielka blacha spadała na Wicked. Freakshow błyskawicznie morfował w czteroręką bestię i używając nadludzkiej siły i prędkości uratował dziewczynę od straszliwej śmierci.

- Erik! Uspokój się! - Xavier próbował przemówić przyjacielowi do rozsądku. Użył swej telepatii, aby wejść do jego umysłu i uspokoić go od środka. Na próżno.

- Charles! Spróbuj go uśpić! - krzyczała Callisto.

- Już próbowałem! Nie jestem w stanie wejść do jego głowy! Jest w jakimś transie, pewnie nawet nie wie co się z nim dzieje!

Kawał metalowej kratownicy skierował się w stronę profesora. Callisto złapała mężczyznę mackami, zrzuciła go z wózka i przewróciła się razem z nim na ziemię. Konstrukcja uderzyła w wózek Xaviera.

- Spróbuję go uspokoić - odparła Karima unosząc się w powietrze

- Nie! - Charles chciał ją powstrzymać przeczuwając coś złego. Wyładowania energetyczne pochodzące z Magneto uderzyły w dziewczynę, paląc jej elektroniczne systemy. Nieprzytomna kobieta upadła na ziemię. Shola używając telekinezy starał się ochraniać pozostałych przed latającymi wszędzie metalowymi szczątkami. Eric stanął na chodniku. Jego energia zaczęła się kumulować aż doprowadziła do pojawienia się dziury w czasoprzestrzeni, prawdziwej wormhole. Mutant został w nią wciągnięty, podobnie jak leżąca blisko niego Karima. Dziura zaczęła się rozszerzać, wciągając kolejno Wicked, Freakshowa, Sholę i Hub. Profesor patrzył na wszystko z przerażeniem. Callisto pobiegła w stronę dziury.

- Co ty robisz?! - spytał przerażony Xavier.

- Nie mogę przecież zostawić dzieciaków z tym psycholem. Nie bój się Charles, sprowadzę ich wszystkich z powrotem - Callisto wskoczyła w czasoprzestrzenny korytarz.

- Callisto...

Po zniknięciu kobiety, dziura się zamknęła, a pozostałe w powietrzu metalowe strzępy upadły na ziemię z wielkim hukiem. Xavier został sam. Ciężko mu było uwierzyć w to czego przed chwilą był świadkiem.

Następny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.