Opowiadanie
Ten co walczy z potworami - recenzja książki
Autor: | Grisznak |
---|---|
Korekta: | IKa |
Kategorie: | Książka, Recenzja |
Dodany: | 2018-01-22 20:27:34 |
Aktualizowany: | 2018-01-24 20:52:34 |
Tytuł: Ten co walczy z potworami
Autor: Piotr Muszyński
Liczba stron: 556
ISBN:: 978-83-643-074-61
Rok wydania: 2017
Wydawca: Oficynka
Fragment powieści udostępniony dzięki uprzejmości autora
Przyznaję, jakoś minęła mi przez ostatnich kilka lat sympatia do polskiej fantastyki, którą dawniej bardzo lubiłem. Może dlatego, że niewiele w niej ciekawych rzeczy, co bardziej znani ciągną do znudzenia swoje cykle (Grzędowicz, Pilipiuk), a nie widać na horyzoncie kogoś, kto mógłby wprowadzić jakąś nową jakość. Ukształtowały się pewne schematy (jak choć stereotyp „polskiego bohatera” - cynika, w gruncie rzeczy dobrodusznego, ale gruboskórnego), popularne motywy (Polska jako super kraj, Poland Strong itd.) a wiadomo, ludzie lubią te piosenki, które znają. Toteż biorąc do ręki Tego, który walczy z potworami Piotra Muszyńskiego, obawiałem się kolejnej dawki „polskości”. Czy słusznie? Może trochę tak, acz na szczęście bez przesady.
W zaprezentowanej tu rzeczywistości doszło do katastrofy o charakterze czasoprzestrzennym (określanej dalej jako Reset), w rezultacie której świat uległ daleko idącym zmianom. Fragmenty Ziemi z różnych strumieni czasu uległy przemieszaniu, w efekcie czego Polska z początku XXI wieku sąsiaduje z III Rzeszą, futurystycznym miastem-państwem Szaraszka, Rosja zmieniła się w pustkę zamieszkałą przez mamuty i ludzi pierwotnych, zaś Bałkanami rządzą wampiry. W takiej to sytuacji przychodzi egzystować państwu, które dopiero co zakończyło transformację z kraju postkomunistycznego w miarę demokratyczny. Obecność istot nadprzyrodzonych, ludzi o supermocach, technologii z przyszłości, magii i wielu innych niecodziennych rzeczy staje się codziennością. A jakby było mało, tuż obok swoją potęgę budują naziści, którzy dzięki wykradzionym podręcznikom historii wiedzą już, jakie popełnili kiedyś błędy.
W takim świecie przychodzi żyć bohaterom. Centralną postacią jest major Janusz Zielonogórski, pracownik Ministerstwa do Spraw Dziwnych, jeden z tych, którzy w imieniu Rzeczypospolitej ogarniają bałagan związany z kwestiami paranormalnymi. Można powiedzieć, że wpisuje się we wspomniany przeze mnie schemat „polskiego głównego bohatera”. Jest już starszy wiekiem, niejedno widział, życie sprawiło, że ma do wszystkiego cyniczny stosunek, ale pozostaje osobą sumienną i co najważniejsze, skuteczną. Kontrapunktami dla niego są dwie nastolatki obdarzone nadludzkimi zdolności, Maria i Katty, z których każda wydaje się być zaginioną dawno temu dziewczynką - problem w tym, że tamta była tylko jedna. Pierwsza z nich to nastoletnia kryminalistka, druga - klasyczna licealistka z zadatkami na młodocianą przestępczynię. A każda z osobna posiada umiejętności stanowiące ekwiwalent oddziału wojska o dużej sile ognia. Do tego dorzućmy rozbite małżeństwo dwójki bogatych i wpływowych, ale śmiertelnie się nienawidzących ludzi biznesu, utalentowaną esperkę o zdolnościach pirokinetycznych, a nawet... premiera i prezydenta Polski, pochodzących, a jakże, z dwóch przeciwnych obozów politycznych.
Bohaterowie są całkiem barwni i budzą sympatię - właściwie nie ma tu postaci, która by mi działała na nerwy i której poświęcone fragmenty bym jakoś pospiesznie kartkował. Podoba mi się to, że myślą i kombinują. Bohaterowie wykazują się sporą kreatywnością w wykorzystywaniu dostępnych im środków i zdolności. Jeśli chodzi o obsadę Tego..., to zarzut mam właściwie tylko jeden - nie zachowano tutaj zasady audiatur et altera pars. W efekcie nie znamy praktycznie zdania osób z drugiej strony barykady, bo punkt widzenia nazistów pojawia się raz czy dwa razy, a prosiłoby się o więcej. Bo to właśnie oni, wrzuceni na najgłębszą wodę, wydają się być w najciekawszej (choć i najtrudniejszej) sytuacji. Tymczasem niemal wszyscy bohaterowie to mieszkańcy Polski lub ludzie z tym krajem związani.
Co jest największą zaletą książki? Zapewne sam jej pomysł, mocno zwariowany i szalony, a przez to na swój sposób nawet oryginalny, bo nie bardzo przypominam sobie, aby ktoś wpadł na coś podobnego. Aby było jasne, widać gołym okiem, co autora inspirowało - choćby seria o Pierwszym Samodzielnym Batalionie Rozpoznawczym Marcina Ciszewskiego, której wpływ jest tu widoczny (XXI-wieczne wojsko polskie walczące z nazistami). Jako nieco odleglejszą, ale też czytelną inspirację wskazałbym cykl o Grantville Johna Ringo i innych autorów (społeczność z przyszłości przeniesiona do przeszłości i wpływająca na historię). Ale z kolei w żadnej z rzeczonych pozycji nie znajdziemy metafizyki, magii czy elementów cyberpunka, które jak żywo przywodzą na myśl Shadowrun. W rezultacie powstaje mikstura ciekawa i całkiem unikatowa, choć nie dla każdego zapewne strawna, bo niektórych może odstraszyć te zbyt wiele grzybków w jednym barszczu.
Na plus policzyć trzeba także wartką akcję. Mimo słusznych rozmiarów (powieść liczy ok. 550 stron), Tego... przeczytałem bardzo szybko, bodaj w trzy-cztery dni, co pokazuje, że od strony czysto technicznej jest to sprawnie napisana książka, która nie dłuży się ani nie zanudza czytelnika. Poszczególne epizody są dość krótkie i fabularnie zwarte. Niekiedy mam wrażenie, że autor wpadł na za dużo pomysłów i usiłował je upchnąć w jednym fragmencie, ale nie jest to nazbyt częsty problem i nie wpływa jakoś szczególnie na lekturę tej powieści. Doceniam fakt, że fabuła jest zamkniętą całością i mimo potencjalnie otwartych drzwi do ciągu dalszego, nie dostajemy w finale popularnego niestety motywu, jakim jest cliffhanger.
Sporo tutaj humoru, takiego mocno polskiego, cynicznego i złośliwego, a autor często ozdabia opisy wydarzeń tego rodzaju wstawkami. Powiedziałbym, że wypada to zgrabnie, jest swego rodzaju przyprawą, która poprawia nieco powieści smak, acz nie decyduje jednoznacznie o jej charakterze. Pewnym problemem jest humor polityczny - jest go tutaj trochę i jest autentycznie zabawny, szkopuł w tym, że niektóre dowcipy i nawiązania, kilka lat temu zupełnie oczywiste, dziś mogą być już nieco mniej jasne, zwłaszcza dla ludzi, którzy nie interesują się polityką na co dzień.
Z jednej strony bardzo dużo miejsca poświęcono tu prezentacji świata - co jest logiczne, zważywszy na oryginalną kreację tegoż. Z drugiej zaś, akcja nie wychodzi poza Polskę z przyległościami, a czytelnik na dobrą sprawę nie wie, co miało miejsce poza Europą, do czego doprowadził Reset w Azji czy Afryce. Nie do końca przekonuje mnie opis Polski, jaki zaprezentował nam autor. Po książce zapowiadanej jako futurystyczna, oczekiwałem jakichś własnych, ciekawszych wizji, podczas gdy jest to w zasadzie nadal ten sam kraj, w którym żyjemy dziś, zaś jeśli cokolwiek nowoczesnego się pojawia, to gdzieś tam w ukryciu, na uboczu i bez większego wpływu na ludzką codzienność. Nie ma tu jakichś zaskakujących opisów znanych nam miejsc, które uległy zmianie pod wpływem warunków Resetu - a przyznam, prosi się o to. To jedna z kwestii, które sprawiają, że o wiele łatwiej zaklasyfikować mi Tego... jako urban fantasy niż cokolwiek związanego ze science fiction.
Pewnym problemem jest także prowadzenie narracji. Jest ona dwutorowa - część wydarzeń (tych w skali mikro) obserwujemy z punktu widzenia konkretnych bohaterów. Drugą część, czyli wydarzenia w skali makro, takie jak przebieg bitew, działań na froncie itd. autor opisuje kronikarsko. Ten zabieg sprawia, że obcujemy jakby z dwiema osobnymi książkami w jednej, między którymi łączność jest tymczasowa. Wydaje mi się, że o wiele lepiej by było, gdyby te „wielkie” wydarzenia (albo ich część) opisywać z perspektywy konkretnych postaci, nawet takich, które tworzy się tylko na potrzeby danej sceny. Sprawia to bowiem, że czytelnik odczuwa większą więź z tym, co dzieje się na kartach książki, a nie ma wrażenia obcowania z podręcznikiem do historii.
Choć powieść ta nie jest wolna od pewnych usterek, które wymieniłem powyżej, suma zalet zdaje się nad nimi przeważać, co ostatecznie sprawiło, że czytało mi się Tego... naprawdę nieźle. To sprawnie napisana, ciekawa powieść, z bohaterami, których łatwo daje się polubić i światem, w którym może nie chciałoby się mieszkać na stałe, ale który fajnie jest od czasu do czasu odwiedzać.
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.