Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Yatta.pl

Opowiadanie

Harry Potter i Tajemnicza Paczka

Kim jest Tajemniczy Darczyńca?

Autor:Donia
Serie:Harry Potter
Gatunki:Komedia, Kryminał
Uwagi:Utwór niedokończony, Alternatywna rzeczywistość
Dodany:2023-05-07 16:13:28
Aktualizowany:2023-05-07 16:13:28


Następny rozdział

Pole należy wypełnić w przypadku zamieszczenia tłumaczenia opowiadania zagranicznego. Wymaganymi informacjami są: odnośnik do oryginału oraz posiadanie zgody autora na publikację. (Przypominamy, że na Czytelni Tanuki zamieszczamy tylko te tłumaczenia, które takową zgodę posiadają.)

Dla własnych opowiadań, autor może wyrazić zgodę lub zakazać kopiowania całości lub fragmentów przez osoby trzecie.


Historia różni się od kanonu.

Syriusz został uniewinniony kiedy Harry był w pierwszej klasie. Od tego czasu swobodnie żyje na wolności i pracuje jako auror razem z Tonks. Bitwa w Departamencie Tajemnic potoczyła się inaczej. Syriusz przeżył, a Bellatriks ponownie trafiła do Azkabanu. Śmierciorzercy i Voldemort zostali poważnie osłabieni. Dotknęła ich klątwa przez którą nie mogą w ogóle zabijać i stopniowo tracą swoją moc. Świat czarodziejów jest spokojniejszy dlatego też na urodzinach Harry'ego nie będzie żadnych strasznych wieści o zgonie Karkarowa, ani porwaniu Ollivandera. Zamiast tego - ciepła, sympatyczna, wakacyjna rodzinna atmosfera.

Harry sobie na to zasłużył!

PS: NIE popieram transfobicznych poglądów JKR.

Transkobieta to kobieta, a transmężczyzna to mężczyzna.

Rozdział 1 - Kim jest Tajemniczy Darczyńca?

Był ciepły letni wieczór. Nad Norą powoli zachodziło słońce. Molly otworzyła okno ogrodowe i zawołała:

- Kolaaaaacja!

- Jeszcze nie mamo!

- Proszę, jeszcze jedno kółko!

- Dobrze. Daje Wam jeszcze 10 minut!

Minął kwadrans… Aż w końcu Molly wyszła do ogrodu gdzie jej mąż, Fred, George, Ron, Ginny i Hermiona z ekscytacją wpatrywali się w niebo.

- Harry! Syriusz! Kończcie ten lot! Kolacja wystygnie!

W końcu magiczny latający motocykl wylądował na ziemi. Dwójka motocyklistów zeskoczyła z niego i zdjęła kaski. Od razu wszyscy ich otoczyli.

- Wow! To było obłędne! Przejdziemy się jutro?

- Oczywiście! - powiedział Syriusz przybijając piątkę ze swoim chrześniakiem. - Jeździsz tak samo jak Twój ojciec! Naprawdę… James byłby z Ciebie dumny!

- Moim zdaniem Harry prowadził najlepiej z nas wszystkich! - stwierdziła Ginny. - Naprawdę ma to we krwi!

- Zgadzam się! - przytaknął Ron. - Może Harry i Syriusz powinni zgłosić się do zawodów…?

- Ok… Ale na razie wystarczy. - odparła Pani Waesley. - Przyda Wam się trochę odpoczynku… Cały dzień gracie w quidditcha i fruwacie na motorze… Skoro już wszyscy się przejechali to…

- Nie wszyscy Molly… - wtrącił jej mąż. - Jeszcze tylko jedna przejażdżka i idziemy na kolację…

- Naprawdę? - zdziwiła się Pani Weasley. - Ron, Hermiona, Ginny, Fred, George… Kto jeszcze się nie przejechał…?

- Ja! - odpowiedział Pan Weasley. - Nie po to naprawiałem ten motocykl, żeby teraz nie zrobić z Syriuszem chociaż jednej rundki i…

- Dobra, dobra… - westchnęła Molly. - Niech Ci będzie… Zróbcie jedno kółeczko wokół domu, a zaraz potem chce Was wszystkich widzieć na kolacji… Migiem!

***

Podczas kolacji wszyscy byli w dobrym nastroju. Kilka dni wcześniej Bill i Fleur wyjechali na krótki czas do Egiptu, a państwo Weasley zgodzi się, by Syriusz zajął ich pokój żeby mógł spędzić wakacje ze swoim chrześniakiem.

- Cieszysz się, że Cię namówiliśmy? - spytał Harry.

- Oczywiście! - odpowiedział jego ojciec chrzestny. - Dawno już nie jeździłem, bo jazda na motocyklu zawsze przypominała mi chwilę z Jamesem… Ale dzięki, że mnie przekonaliście, żebym do tego wrócił!

Poklepał Harry'ego po ramieniu.

- A wiecie… Doszedłem do wniosku… Że jest coś jeszcze przyjemniejszego od lotu na motocyklu… Lot na grzbiecie hipogryfa!

- Super! - ucieszył się Ron. - To może teraz przyprowadziłbyś tu Hardodzioba i…

- Nie, podziękujemy! - wtrąciła Molly. - Nie mamy… Warunków do trzymania hipogryfa!

Już sam widok jej dzieci lecących dziesięć metrów nad ziemią na latającej maszynie przyprawiał ją o mdłości, a co dopiero lot na grzbiecie wielkiego ptakokonia z dziobem i pazurami jak brzytwy…

- Jeszcze jedną dokładeczkę? - zapytała troskliwie Harry'ego przesuwając wielką wazę z aromatyczną zupą w jego stronę.

- Ale Pani Weasley! To już piąta…

- Ale Ty jesteś taki chudziutki Harry…

Po zupie przyszła kolej na drugie danie. Po raz kolejny Molly wymusiła kilka dokładek na najlepszym przyjacielu swojego najmłodszego syna tłumacząc, że trzeba go podtuczyć.

- I jeszcze makowiec…

- Ale ja już nie mam miejsca… - jęknął Harry.

- Och, daj spokój… - odparł Ron. - Mama tyle go piekła… Musisz go spróbować… Chociaż kawałeczek…

Harry nie pamiętał kiedy ostatnio był tak najedzony. Pani Weasley wymusiła na nim przynajmniej potrójną dokładkę każdego dania i wcisnęła w niego chyba pół makowca. Po kolacji Ron, Hermiona i Syriusz koniecznie chcieli zagrać z nim w szachy, więc kolejna godzina upłynęła na wysiłku umysłowym. Po ostatniej partii Harry był już naprawdę zmęczony. Ginny zaproponowała, że po tak ciężkim dniu powinni położyć się wcześniej. Wszyscy przyznali jej rację.

Kiedy Harry, Ron i Hermiona ubrali się w piżamy i położyli do łóżek, Syriusz przyszedł do ich pokoju by powiedzieć chrześniakowi „Dobranoc".

- Byłeś wspaniały Młody… Naprawdę przypominasz Jamesa… W każdym calu…

- Dziękuję Ci… Ziew… Ale ja już… Zasypiam…

Wtem do pokoju weszła Ginny niosąc tacę z kubkami.

- Proszę, zrobiłam Wam kakao!

- Wielkie dzięki! - odparł Syriusz.

- Jesteś… Kochana… - wymamrotał Harry.

Ginny podała mu jego kubek z tacy. Wziął go do ręki i powąchał.

- Hmmmm… Jakoś dziwnie pachnie… Dodałaś mi coś tutaj?

- Co? No gdzie, Harry… To tylko kakao… Z przyprawami… - odparła Ginny… dyskretnie krzyżując palce za plecami.

Harry wypił całą zawartość kubka. Poczuł, że ogarnia go coraz większa senność. Zdjął okulary, położył je na szafce i osunął się na poduszkę. Syriusz pochylił się nad nim i przykrył go kocykiem.

- Dobranoc Młody… Bardzo Cię kocham…

- Ja ciebie też… Syriuszu… Dobranoc… - odpowiedział z coraz większą sennością.

Jego ojciec chrzestny i Ginny wyszli z pokoju i zgasili światło. Harry przewrócił się na bok i pogrążył w błogim śnie.

Nie minęło 10 minut… A Ron i Hermiona po cichu wstali z łóżek i pochylili się nad swoim przyjacielem. Po czym… Zaczęli głośno klaskać tuż nad jego głową. Harry nawet się nie drgnął. Poruszała się jedynie jego klatka piersiowa.

- Udało się! - ucieszył się Ron.

- Śpi jak suseł! - dodała radośnie Hermiona.

Do pokoju weszli Ginny i Syriusz.

- Jest ok? - spytała siostra Rona.

- Tak. Dużo mu tego dolałaś?

- Wystarczy do rana.

- Doskonale. - odparł Syriusz zacierając ręce. - Śpij słodko mój drogi.

- No to możemy zaczynać. - powiedziała radośnie Hermiona.

Wszyscy czworo zeszli na dół gdzie czekała już na nich pozostała czwórka Weasleyów.

- Wy rozkładacie stół… - rozdzielała zadania Molly. - Wy zajmiecie się dekoracjami… A Wy pomożecie mi w gotowaniu… Mamy niecałe 10 godzin… Zaczniemy od ciasta…

- Mamo, nie mogłaś zacząć piec go wcześniej? - zapytał George.

- Właśnie. - dodał Fred. - Wtedy przynajmniej jeden punkt z listy byłaby już odhaczony, a tak nie mamy nic… A czasu jest niewiele…

- Nie mogłam upiec go wcześniej bo wtedy Harry zacząłby coś podejrzewać… Makowiec nie wzbudził w nim podejrzeń, ale gdyby zobaczył że piekę coś większego od razu zorientowałby się co zamierzamy zrobić…

- To do roboty. - odparł Syriusz. - Musimy się pośpieszyć!

- Ale będzie zabawa! - cieszyła się Ginny. - Już się nie mogę doczekać jego reakcji!

***

Było już rano. Harry zaczynał się budzić. Nagle poczuł, że… Coś musnęło jego twarz... Jakby spadły na nią płatki kwiatów…

- STO LAT HARRY!

Podskoczył jak oparzony. Natychmiast chwycił z szafki okulary. Włożył je i… Zaniemówił z wrażenia! Z sufitu sypało się confetti, a wokół jego łóżka… Stali Wesleyowie razem z Hermioną, Syriuszem, Lupinem, Tonks i Moody'm. Wszyscy trzymali długi transparent z napisem: „HAPPY SWEET SIXTEEN HARRY!".

- Wszystkiego Najlepszego!

- Żyj nam długo Jubilacie!

- Szczęśliwej 16-tki!

No, tak… Dziś jest… 31 lipca! Zupełnie zapomniał!

- O mój Boże… Dziękuję Wam… - powiedział cudem powstrzymując wzruszenie. - Nie wiem co powiedzieć… Jeszcze nikt nigdy nie zrobił mi takiej niespodzianki…

- No to najwyższy czas! - zawołał Ron.

- W końcu to Twoja słodka 16-tka! - dodał Syriusz.

- Nie mogę uwierzyć, że już jesteś taki duży… - załkała Pani Weasley. - Wciąż pamiętam jak byłeś tym małym chłopcem, który pytał jak dostać się na peron 9 i ¾… Aż trudno uwierzyć, że wyrosłeś na takiego…

- Mamo, daruj sobie bo Harry dostanie przez Ciebie cukrzycy! - warknął Fred.

- A nawet jak jej nie dostanie, to na pewno go zemdli… - dodał George.

Wszyscy zaczęli obściskiwać Harry'ego i obsypywać go całusami.

- Tak Wam dziękuję… To naprawdę najcudowniejszy prezent jaki dostałem…

- Najcudowniejszy? - powtórzył Ron. - Jeszcze zobaczymy…

- Jeszcze wszystko przed Tobą… - odparła Hermiona.

- Wiemy, że jak do tej pory nie miałeś prawdziwych urodzin. - mówiła dalej Ginny. - Dlatego postanowiliśmy w tym roku zrobić Ci takie urodziny, jakich nigdy nie zapomnisz!

- A to nie wszystko! - odparła Tonks.

- W tym roku nie będziesz spędzał urodzin sam! - powiedział Moody.

- Dziś czeka Cię pierwsze w życiu… Przyjęcie urodzinowe! - odparł Lupin.

- Ja!? - zawołał Harry z niedowierzaniem. - Przy-przyjęcie!? Dla mnie!?

- A dla kogo innego! - zaśmiała się Hermiona.

- Prawdziwe przyjęcie! - odparł Syriusz. - Z tortem, gośćmi i dobrą zabawą!

- Staraliśmy się, żeby to był niezapomniany dzień!

- Zaplanowaliśmy dla Ciebie masę atrakcji!

- Przygotowaliśmy wszystkie Twoje ulubione potrawy!

- I upiekliśmy Ci wspólnie tort!

- Dostaniesz też górę prezentów!

Harry nie mógł w to uwierzyć. Odkąd zamieszkał u Dursley'ów nigdy nie obchodził urodzin. Zazwyczaj kiedy zbliżał się 31 lipca wuj i ciotka zupełnie go ignorowali lub traktowali gorzej niż zwykle. A żeby jeszcze bardziej podkreślić jak go nie znoszą zawsze starali się by każde urodziny Dudley'a były wielkim świętem, tak by Harry czuł się odtrącony. Np. kiedy jego kuzyn skończył 10 lat Dursleyowie wyprawili synowi wielką imprezę z mnóstwem kolegów (którzy zabawili się w ganianie Harry'ego po ogrodzie i wepchnęli go do kałuży błota). Gdy później zbliżał się 31 lipca ich siostrzeniec po cichu liczył, że może i on w końcu doczeka się przyjemnych urodzin. Zwłaszcza gdy Dursleyowie tego dnia pojechali do miasta i zostawili go u Pani Figg, która poczęstowała go ciastem… Niestety jak się później okazało wujostwo w ten dzień postanowiło pognębić Harry'ego jeszcze bardziej niż zwykle… Dali mu w prezencie wieszak i stare skarpetki wuja Vernona, a na dodatek zaprosili do domu kumpli Dudley'a, którzy potraktowali Harry'ego jak worek treningowy… Biedny chłopiec spędził wieczór cały w siniakach ukrywając się przed nimi w swojej komórce pod schodami...

Jedyne urodziny które Harry rzeczywiście mógł zaliczyć do udanych to czternaste (kiedy w trakcie diety Dudley'a przyjaciele przysłali mu aż cztery torty), trzynaste (gdy dostał swoje pierwsze w życiu kartki i prezenty urodzinowe) i najwspanialsze - jedenaste (kiedy Hagrid powiedział mu, że jest czarodziejem). Ale jakby nie licząc gajowego wszystkie urodziny Harry spędził sam jak palec odcięty od świata w swoim pokoju.

To co się teraz działo było totalnym kosmosem. Wszyscy jego przyjaciele obsypywali go uśmiechami i życzeniami. Kiedy zeszli na dół Harry poczuł się tak, że miał ochotę popłakać się z radości. Cała Nora została udekorowana czerwonymi i złotymi balonami i serpentynami, a nawet transparentami z napisem „Żyj nam sto lat Harry!". Na dole czekał na niego wielki zastawiony stół i setki kartek z życzeniami, które napłynęły ze wszystkich czterech stron Wielkiej Brytanii. Ale prawdziwy szok Harry przeżył kiedy Pani Weasley pokazała mu stos paczek ustawiony w salonie. Był dużo mniejszy od góry prezentów, które co roku dostawał Dudley ale Harry'ego absolutnie to nie obchodziło. Dla niego liczyło się tylko to, że dostał je od przyjaciół.

- Naprawdę? To dla mnie…?

- Nie, dla Krzywołapa… - odparła Hermiona. - No oczywiście, że dla Ciebie!

- Dzięki, dzięki, dzięki! Jesteście naprawdę kochani!

- Wysłaliśmy sowy do wszystkich Twoich znajomych z informacją, że masz urodziny… - mówił dalej Ron. - Wielu z nich w odpowiedzi przysłało upominki. Luna specjalnie dla Ciebie zakupiła w Szwecji starożytny talizman, który ma Cię chronić przed Ględatkami Niepospolitymi… Cokolwiek by to nie było…

- Zaraz… - odezwał się Pan Weasley. - A co to za duża paczka w barwach Gryfonów…? Wcześniej jej tu nie było…

Na samym szczycie stosiku leżała płaska prostokątna paczka. Pudełko było owinięte w czerwony papier w żółte lwy Gryffindoru. Całość przewiązana była złotą wstążką zwieńczoną ogromną kokardą. Obok była przypięta duża kartka. Ale najdziwniejsze było to, że tekst na niej został napisany… Na maszynie. Harry żył w świecie magii wystarczająco długo by wiedzieć, że czarodzieje praktycznie w ogóle nie piszą na maszynach tylko korzystają z piór i atramentu. Odczepił kartkę i odczytał na głos jej treść. Gdy to zrobił jego zdumienie i podniecenie sięgnęło zenitu.

KOCHANY HARRY,

BARDZO PROSZĘ NIE OTWIERAJ TEGO PREZENTU AŻ DO PÓŁNOCY, KIEDY BĘDZIESZ MIAŁ 16 LAT.

NIECH NIKT DO TEJ PORY NIE RUSZA TEJ PACZKI

I NIE PRÓBUJE DO NIEJ ZAJRZEĆ (NAWET MAGICZNYM OKIEM).

W ŚRODKU ZNAJDUJE SIĘNAJPIĘKNIEJSZY PREZENT JAKI KIEDYKOLWIEK DOSTAŁEŚ.

JEST BARDZO CENNY I NIEZWYKLE TRUDNO BYŁO GO ZDOBYĆ.

ALE WIEM, ŻE DA CI DUŻO SZCZĘŚCIA BO ZAWSZE O TYM MARZYŁEŚI ZAZDROŚCIŁEŚ TEGO DUDLEY'OWI.

W TEN WYJĄTKOWY DZIEŃ CHCE ŻEBYŚ BYŁ NAJSZCZĘŚLIWSZY NA ŚWIECIE.

TAJEMNICZY DARCZYŃCA

- Woooow… Co to? - zaciekawił się Ron.

- Jakiś niezwykły prezent… - dodała Hermiona.

- Harry… Co to może być… - spytała Ginny.

- „Najpiękniejszy prezent jaki kiedykolwiek dostałeś"… - przeczytał Pan Weasley. - Coś cennego i trudno dostępnego… Coś o czym zawsze marzyłeś… Co posiada Twój kuzyn, a Ty nie…

- Czy Dudley dostał kiedyś na urodziny coś bardzo drogiego, czego mu szczerze zazdrościłeś? - zapytał Syriusz.

- Wiele takich rzeczy… - stwierdził Harry. - Ale były to głównie mugolskie przedmioty… A teraz kiedy jestem czarodziejem… To już z nich nie korzystam…

- Skoro jest cenne… - zastanowiła się Tonks. - Może to jakaś biżuteria dla mężczyzn…

- Na biżuterie chyba za duże… - stwierdził Lupin. - Skoro jest trudne do zdobycia… Stawiam, że to może być jakiś rzadki magiczny przedmiot…

- Nie, to odpada… - odparł Syriusz. - Skoro Harry „zazdrościł tego kuzynowi"… To chyba nie może to być magiczne…

- Szczerze… Nie mam pojęcia… Co to może być… - stwierdził Harry. - Ale umieram z ciekawości, co jest w środku…

- Ale pamiętaj, że nie możesz otworzyć tego przed północą! - przypominała mu Pani Weasley. - Nie zależnie od tego co tam jest… List mówi, że póki co nie wolno tego otwierać!

- Lepiej nie ruszajmy prezentów przed wybiciem dwunastej. - powiedziała Ginny.

- Ale skąd to się tu wzięło? - zastanowił się Moody. - Jesteście pewni, że tej paczki jeszcze przed chwilą tu nie było?

- Tak, kiedy poszliśmy na górę… To ta paczka na pewno tu nie leżała… - odparł Pan Weasley. - Ktoś musiał się zakraść i ją podłożyć…

- A może… - stwierdził Alastor. - Jednak rzucę okiem na jej zawartość…

- Nie! - zawołał Lupin. - Czytałeś co tu jest napisane? Że nawet Tobie nie wolno zerknąć do środka magicznym okiem! Nie róbmy tego, bo jeszcze coś popsujemy!

- Ale… - zaczął Szalonooki. - To może być niebezpieczne! A co, jeśli ten prezent podrzucili Śmierciorzercy?!

- Daj, spokój! - przerwała mu Tonks. - Nie opowiadaj bzdur! Przecież ten dom chronią rozmaite ochronne zaklęcia! Wiesz dobrze, że żadni niepowołani ludzie nie mogą się przez nie przedrzeć! Nawet przez sieć Fiuu, która jest pod nadzorem…

- Faktycznie… - stwierdził Moody. - No dobrze. Macie rację.

- Ten prezent na bank musiał zostawić tu ktoś spośród nas… - zastanowił się George. - Tylko kto…?

- Co może być w środku… - zastanowił się Fred. - Umieram z ciekawości…

- Najlepiej będzie. - stwierdziła pewnym głosem Ginny. - Jeśli zostawimy to tam gdzie leży aż do północy, kiedy Harry'emu stuknie szesnastka. Wtedy nasz solenizant to otworzy i przekonamy się co jest w środku…

Harry spojrzał z uśmiechem i podnieceniem na wszystkich swoich gości.

- No dobrze… Nie otworzę tego aż do północy… Ale powiedzcie mi tylko jedno… Od kogo to jest!? Kto z Was jest tym Tajemniczym Darczyńcą?!

Wypatrywał czy przypadkiem kogoś nie zdradzi jego mina… Ale nic nie zauważył. Wszyscy goście wyglądali na tak samo zaskoczonych jak on.

- Nikt się nie chce przyznać? Aha, czyli mam zrobić śledztwo…

- Wiecie co… Może zanim siądziemy do śniadania zagramy w taką grę…? - zaproponował Moody. - Harry, podobno chcesz być aurorem? To będzie twoje pierwsze śledztwo. Tak się składa, że mam przy sobie flakonik z veritaserum… Na wszelki wypadek zawsze noszę je przy sobie… Każdy z nas dostanie kropelkę na język. Tyle wystarczy na jedną prawidłową wypowiedź. I Harry zada każdemu z nas jedno pytanie… Tą metodą spróbujemy wywnioskować, kto jest Darczyńcą…

- Super! - ucieszył się Harry. - Zróbmy tak! Proszę, zgódźcie się wszyscy.

- Jestem za. - odparł Syriusz. - To będzie świetna zabawa!

- Dobrze. - odparła Pani Weasley. - Spróbujemy!

Inni goście też się zgodzili. Po chwili Moody podał każdemu kropelkę eliksiru, a Harry zaczął zadawać pytania zapisując je na kartce.

Harry: Ron, czy masz coś wspólnego z tym prezentem?

Ron: Ja tego nie pakowałem…

Harry: A Ty Hermiono? Czy to Ty mi to wręczyłaś?

Hermiona: To nie ja i nie mam pojęcia kto Ci to przysłał…

Harry: Ginny, czy to twoja sprawka?

Ginny: Wybacz Harry, ale nie wiem o czym marzyłeś i czego zawsze zazdrościłeś swojemu kuzynowi…

Harry: Pani Weasley czy to od Pani?

Molly: Harry, przecież ja zawsze dawałam Ci prezenty, które zrobiłam własnoręcznie…

Harry: A Pan? Panie Weasley…

Arthur: Harry, ja nie umiem pisać na maszynie…

Harry: Fred czy to Ty za tym stoisz?

Fred: Wybacz, ale to nie ja kupiłem Ci ten prezent…

Harry: A Ty George? Czy kupiłeś mi coś wyjątkowego…?

George: Prezent, który dostaniesz od nas pochodzi ze sklepu na Pokątnej…

Harry: Syriuszu, czy to Ty? W końcu dostałem już od Ciebie Błyskawicę…?

Syriusz: Owszem, kilka lat temu kupiłem Ci Błyskawice, ale prezent który dziś dla Ciebie przygotowałem sam w sobie jest tani i można kupić go w pierwszy lepszym sklepie.

Harry: A może to od Pana Profesorze Lupin?

Lupin: Prezent, który Ci kupiłem to nie Błyskawica, ale mam nadzieję, że i tak Ci się spodoba…

Harry: A może ten prezent jest od Ciebie, Tonks?

Tonks: Nie, prezent, który chce Ci podarować kupiłam wczoraj w sklepie „Wszystko za 1 galeon"…

Harry: Czyli został Nam już tylko Profesor Moody…

Moody: Czy gdybym to ja był Tajemniczym Darczyńcą to zaproponowałbym zagadki pod wpływem veritaserum…?

- Zaraz… Wszyscy zaprzeczyli?! Czyli, że… tego Darczyńcy nie ma wśród nas?

Goście wymienili zdumione spojrzenia.

- Słuchajcie… A może… Ten Darczyńca to Dumbledore… On dużo o Tobie wie… Może kupił Ci coś niezwykłego… Pokroju peleryny-niewidki?

- A może to Hagrid? W końcu on miał styczność z Dursleyami… I podczas waszego pierwszego spotkania podarował Ci tort urodzinowy… Więc chyba musiał wiedzieć czego Ty nigdy nie dostałeś, a dostał to Dudley…

- Nie, takie zagadkowe listy… To nie w jego stylu…

- A może to od Seamusa…? Albo od Neville'a? Czy od McGonagall?

- Albo od Billa i Fleur? Przysłali to z Egiptu…?

- Nie, nie, nie… - stwierdził Harry. - Ja coś czuje, że jednak ten Tajemniczy Darczyńca jest wśród nas! Tylko jakoś się zamaskował…

Przyjrzał się jeszcze raz wypowiedziom gości i wytężył umysł.

- No, zastanów się chłopcze… - powiedział zachęcająco Moody. - Skoro chcesz być aurorem to kombinuj… Mamy pewność, że wszyscy powiedzieli prawdę, ale każda z wypowiedzi wydaje się przeczyć temu, że dana osoba jest Darczyńcą… Jeśli Darczyńca naprawdę tu jest… To co to oznacza…? Jak myślisz…?

- Skoro nikt nie mógł kłamać… To oznacza, że… Wiem! Ktoś musiał powiedzieć tylko pół prawdy! Ktoś z Was pod wpływem veritaserum sformułował swoją wypowiedź tak, że powiedział prawdę, ale w taki sposób, żebym nie domyślił się że to on jest Darczyńcą!

- Doskonale Harry! - ucieszyła się Tonks.

- Będzie z Ciebie wielki auror! - odparł Syriusz głaszcząc chrześniaka po głowie.

- To może na razie wystarczy… - stwierdziła Pani Weasley. - Wrócimy do tego śledztwa później… A teraz czas na Twoje urodzinowe śniadanie!

***

- Za Harry'ego!

- Za Harry'ego!

Wszyscy wznieśli toast za zdrowie solenizanta stukając się kubkami z kawą, herbata i sokiem.

- Żyj nam sto lat, Młody! - powiedział Syriusz klepiąc go po ramieniu.

- Na co masz ochotę? - spytała Pani Weasley. - Na naleśniki? Czy jajka z bekonem? A może jedno i drugie?

- Wybieram… Trzecia opcję. - odparł z uśmiechem Harry.

- Jak chcesz… Tylko pamiętaj, że musisz mieć jeszcze miejsce na inne przysmaki… Czeka nas dzisiaj jeszcze lunch, podwieczorek i obiadokolacja ze wspaniałym tortem!

***

Po śniadaniu wszyscy usiedli w salonie, a Harry zaczął czytać swoje kartki urodzinowe. Wszystkie były pełne ciepła i dobrej energii. Wielu ludzie wręcz gratulowało mu jego wyczynów i dziękowało mu za ochronę świata czarodziejów. Było to bardzo miłe.

- „Śmierciorzerców słychać już wycie

I każdy z nas to wie,

Gdy Harry będzie na szczycie,

Tom Riddle znajdzie się na dnie!

Podpisano: Colin i Denis Creevey'owie… Dzięki chłopaki!

Inne kartki wydawały się pochodzić od cichych wielbicieli… I wielbicielek…

- „Harry, mój Ty Ptysiu z czekoladowym nadzieniem, polany kremem angielskim… Jesteś spełnieniem wszystkich moich najsłodszych marzeń. Rozpływam się przy Tobie jak lody pozostawione na Słońcu w gorący, upalny dzień…"

- Łeeeee… - skrzywił się Fred. - To chyba od właścicielki cukierni…

- „Marzy mi się by spróbować Twojego policzka, rumianego jak świeżo upieczony biszkopcik…". Fuj… „Życzę Ci najsłodszej z najsłodszych szesnastek… Oj, chyba jednak dostanę tej cukrzycy… „Sto lateczek Mój lukrowany Pączużku z Pożeczkową Marmoladką"… To się chyba piszę przez „sz" i „rz"… Podpisano… „Twoja Najsłodziutkiejsza Romilda Vane…". Bleee… Paskudztwo…

- Herbatki, Kochani? - zapytała Pani Weasley.

- Tak mamo! - zawołał Fred cały zielony na twarzy. - Prosimy, o dużo bardzo, bardzo, bardzo gorzkiej herbaty!

- Lepiej to wyrzuć Harry… - stwierdził zdegustowany George. - Albo nie! Pożycz to nam… Przyda się na bilbord reklamowy… Napiszemy tam ten tekst a pod spodem zamieścimy informacje: „Wymiotki Pomarańczowe Weasleyów, dają jeszcze szybszy efekt!"

Po przeczytaniu kartek, Syriusz i Lupin przynieśli album ze zdjęciami żeby pokazać wszystkim jak wyglądał Harry, kiedy był malutki. Zaczęli zasypywać gości różnymi miłymi wspomnieniami z dzieciństwo solenizanta… Jak mały Harry lubił latać na swojej dziecięcej miotełce, jak ochlapywał ich kiedy próbowali go wykąpać i jak Łapa musiał sam karmić go butelką przy piersi bo Remus nie mógł patrzeć na mleko pochodzące z laktatora…

- Tutaj Lily macha nad Tobą grzechotką… - ekscytował się jego ojciec chrzestny. - A tu ja trzymam Cię na rękach i próbuję Ci pokazać jak mieszać świąteczny pudding…

- O, a tutaj Łapa i Rogacz stoją nad Tobą w swojej zwierzęcej postaci, a Ty ich głaskasz Harry! - wskazał Lupin. - Lily zawsze powtarzała Jamesowi: „Uważaj z porożem przy dziecku!".

- O, a to zdjęcie jest takie urocze… - Harry wskazał placem fotkę na której jego ojciec chrzestny w psiej postaci siedział zwinięty w kłębek na dywanie, a w jego futerko leżało wtulone kilkumiesięczne niemowlę ze smoczkiem w buzi.

- Tak, jak byłeś mały często zasypiałeś przytulony do Łapy. - mówił dalej Lupin. - Oboje bardzo to lubiliście… A jak James chciał Cię zabrać do łóżeczka, to Syriusz czasami warczał na niego i nie chciał Cię oddać.

- Naprawdę… Nic nie pamiętam… - zastanowił się Harry. - A z tatą też tak zasypiałem jak miał postać jelenia…?

- Oczywiście! - mówił dalej były nauczyciel Obrony Przed Czarną Magią. - Spałeś z nim i lubiłeś łapać go za rogi… Zawsze jak Syriusz i James się przemieniali to byłeś takim podekscytowanym maluchem…

- Tylko do Petera nie mogliśmy Cię przekonać. - mówił dalej animag. - Nie ważne czy był w ludzkiej postaci czy jako Glizdogon… Za każdym razem jak chciał do Ciebie podejść to zaczynałeś płakać i Lily musiała Cię zabrać… Ale ja i Rogacz od razy przypadliśmy Ci do gustu… Bawiliśmy się z Tobą, jeździłeś na nas… Z resztą sam zobacz…

Przewrócił stronę i pokazał kolejne zdjęcia, przedstawiające raczkującego Harry'ego przed którym siedział Łapa. Psisko radośnie wyło a uradowany bobas próbował naśladować jego dźwięki. Pod spodem znajdowała się druga fotka, na której uśmiechnięty dzidziuś siedział na grzbiecie Rogacza próbując chwycić go za poroże.

- Tak lubiłeś szczekanie, że Syriusz kupił Ci na święta szczekającego miśka… - powiedział Profesor Lupin. - Ale byłeś fajnym dzieckiem!

- I nadal nim jesteś… - odparł Syriusz mierzwiąc Harry'emu włosy. - Naprawdę Młody… Nie mogę uwierzyć, że to już 16 lat… Wyrosłeś na prawdziwego mężczyznę… Jesteś taki przystojny, mądry i taki podobny do tatusia…

- O, a to zdjęcie jest zabawne! - przerwała im Tonks wskazując kolejną fotografią w albumie. - No, proszę… Harry'emu bardzo musiały podobać się twoje włosy…

Na zdjęciu Syriusz trzymał mniej więcej kilkumiesięcznego chrześniaka który swoją małą rączką złapał go za kosmyk włosów i pociągnął je w dół…

- I kto to mówi… - stwierdził Łapa przyglądając się Nimfadorze. - Nie tylko jemu za dzieciaka podobały się moje włosy…

- Co… Masz na myśli…? - odparła niepewnie Tonks rumieniąc się na twarzy.

- Kiedy pierwszy raz pojechałem do Andromedy zobaczyć jej nowonarodzoną córeczkę, to tak się spodobałem małej, że nagle jej oczy zmieniły się w moje i wyrosły jej długie czarne włosy. Matka mało nie zemdlała… I tak dowiedzieliśmy się, że dziecko jest metamorfomagiem.

Goście zachichotali.

- Och… Byłam tylko berbeciem w kołysce! - broniła się Tonks.

- Ale kiedy odwiedzałem Cię jak miałaś po siedem, osiem lat… - mówił dalej Syriusz. - To też często robiłaś mi takie numery, że twoje blond warkoczyki nagle zmieniały się w długie, czarne kręcone włosy… Nie pamiętasz, mała?

W tym momencie Nimfadora westchnęła i jej twarz… Nagle zmieniła się w twarz Syriusza! Wszyscy wybuchnęli śmiechem.

- A co? Nie podobam Wam się w tej postaci…? - spytała biorąc się pod boki.

- Bardzo nam się podobasz… - odparł z uśmiechem Syriusz.

- To skoro, tak mi ładnie… - stwierdziła ze złowieszczym uśmiechem na twarzy należącej do kuzyna jej matki. - To pójdę tak do pracy! Tylko najpierw zrobię sobie mocny makijaż, założę szpilki i czarną koronkową sukienkę! I będę używać Twojego nazwiska…

- Nie! Zaczekaj…! - przerwał jej przerażony Syriusz. - Nie rób mi tego! Nie chce być na językach całego biura aurorów!

Po raz kolejny salon zatrząsnął się od śmiechu…

***

Gdy dorośli poszli do kuchni przygotować lunch Harry został sam w pokoju z Ronem i Hermioną, którzy rozmawiali ze sobą. Wykorzystał tą chwilę by pochylić się nad swoimi zapiskami i jeszcze raz je przeanalizować. Paczka od Tajemniczego Darczyńcy nie dawała mu spokoju. Miał wrażenie, że prezent leżący z boku cały czas się na niego patrzy…

- Ok… Mogę odrzucić Hermionę, Ginny, Syriusza i Tonks… Z ich wypowiedzi definitywnie wynika, że ten prezent nie jest od nich… Moody'ego w zasadzie też…

- Hej, masz jakiś trop…? - zapytał Ron.

- Weź pokaż… - odezwała się Hermiona.

- Więc tak… - zaczął Harry. - Myślę, że najbardziej podejrzani wydają się… Twoi rodzice Ron…

- Myślisz, że to oni? W sumie… To by pasowało… W końcu zawsze Cię lubili… Zwłaszcza moja mama…

- Powiedziała: „Harry, przecież ja zawsze dawałam Ci prezenty, które zrobiłam własnoręcznie…". W czasie przeszłym… Ale nie powiedziała nic o tym, co teraz chce mi dać…

- Taki prezent dla Ciebie… Byłby w jej stylu! - ucieszyła się Hermiona. - Myślę, że to od niej! Ona jest Darczyńcą!

- Jest jeszcze tata Rona… - kontynuował Harry… - On odpowiedział krótko: „Harry, ja nie umiem pisać na maszynie…". Ale w takim razie mógł poprosić o napisanie kogoś innego!

- W sumie… - zastanowił się Ron. - Tata zbiera różne mugolskie przedmioty… Może mieć też maszynę do pisania! Być może nie opanował posługiwania się nią i poprosił o pomoc mamę! Tak, na pewno mamy dwóch Darczyńców - moich rodziców!

- Ale to nie wszystko… - mówił dalej Harry. - Wypowiedzi Freda i George'a też są podejrzane… A oni mają olej w głowie i wiedzą jak wprowadzić kogoś w błąd… „Fred: Wybacz, ale to nie ja kupiłem Ci ten prezent…"… „George: Prezent, który dostaniesz od nas pochodzi ze sklepu na Pokątnej…".

- Czyli z „Magicznych Dowcipów Weasleyów"… - podsumował Ron.

- Niekoniecznie… - stwierdził Harry. - On nie powiedział „z naszego sklepu na Pokątnej…". Więc być może Fred tego nie kupował, ale kupił to George… W jakimś innym lokalu…

- Genialne! - ucieszył się Ron. - Być może moi bracia chcieli podziękować Ci za fundusz na otwarcie ich sklepu! I w podzięce kupili Ci coś co będzie dla Ciebie spełnieniem marzeń… To oni są Tajemniczymi Darczyńcami! Czy raczej… ich dwójka jest Tajemniczym Darczyńcą!

- Tak… Ale jest jeszcze… Profesor Lupin… - mówił dalej Harry. - „Prezent, który Ci kupiłem to nie Błyskawica, ale mam nadzieję, że i tak Ci się spodoba…"…

- Kurczę… - zastanowiła się Hermiona. - To brzmi naprawdę bardzo podobnie do wiadomości, którą zostawił Darczyńca…

- Właśnie. - stwierdził Harry. - I w zasadzie w tej jego wypowiedzi nie ma nic, co by wykluczało, że to jest prezent od niego… Więc czy to Lupin jest Darczyńcą?

- Zaraz… Chwileczkę. - zastanowiła się Hermiona. - To nie może być od niego. W tej wiadomości było zaznaczone, że ten prezent jest „bardzo cenny"… A Profesor Lupin przecież nie jest bogatą osobą…

- Ajaj… Racja… - zastanowił się Harry. - Ale idąc tym tropem… To powinniśmy wykreślić też Pana i Panią Weasley… Ich też raczej nie stać na drogi prezent…

- Chyba, że Lupin pożyczył pieniądze od Syriusza! - podsunął Ron. - A moi rodzice mogli w każdej chwili pożyczyć kasę od Freda i George'a!

- No jasne! - ucieszył się Harry. - Myślę, że to dobry trop! Czyli mamy skróconą listę podejrzanych do pięciu osób… Skoro mamy pewność, że oni wszyscy wtedy powiedzieli pra…

Nagle urwał, bo coś przyszło mu do głowy.

- Chwila moment… Hermiono… Jak w zasadzie wygląda to veritaserum…?

- Jest bezwonne i bezsmakowe. Jak woda. Żeby można było go dodać niepostrzeżenie.

- A ten eliksir, który dał Wam Moody?

- Był dokładnie taki.

- A co jeśli… - mówił dalej Harry. - To co on Wam dał nie było eliksirem prawdy…? Może Darczyńca dogadał się z nim wcześniej… I Alastor od początku planował dać Wam wodę żeby mnie zmylić? Może Darczyńca gdzieś tu jest i skłamał kiedy się go zapytałem…?

- Myślisz? - zaciekawiła się Hermiona. - Ale jeśli to prawda… To każdy mógł skłamać i „zeznania" nas wszystkich nie mają żadnej wartości…

- A może… - zawołał Ron. - To Ty! Ty jesteś Darczyńcą Hermiono!

- Ja?! Niby dlaczego?!

- Ty jako jedyna powiedziałaś wprost, że „To nie ja i nie mam pojęcia kto Ci to przysłał"! Na pewno Ty to zaplanowałaś! Namówiłaś Moody'ego żeby podał nam wodę, tak żeby wszyscy myśleli, że pod wpływem Eliksiru Prawdy przyznałaś, że nie jesteś Darczyńcą! W ten sposób odsunęłaś od siebie wszystkie podejrzenia!

- A skąd! A może… To Ty Ronaldzie! Ty powiedziałeś: „Ja tego nie pakowałem…". Na pewno byłeś pod wpływem prawdziwego veritaserum i żeby się nie zdradzić powiedziałeś „pół prawdy"… Bo to Ty wszystko zorganizowałeś i kupiłeś Harry'emu prezent, ale samo zapakowanie zleciłeś komuś innemu! Np. Ginny!

- Akurat! Niby po co miałbym prosić kogoś by mi to spakował! Jak już kupuje komuś superprezent to pakuję go sam!

- Ale to Ty przyjaźnisz się z Harry'm najdłużej z nas! Nawet dłużej niż ja! Więc Ty najlepiej z nas widziałeś o czym Harry marzy i czego zazdrości Dudleyowi!

- Stop! - przerwał im Harry. - W zasadzie oboje macie racje… Mogę podejrzewać Was oboje… Ale może spróbujmy coś ustalić… Czy to na pewno było veritaserum czy zwykła woda…?

Ron i Hermiona zastanowili się przez chwilę.

- Wiesz… Myślę, że to jednak było prawdziwe veritaserum. Kiedy to wypiłam… Czułam taką potrzebę, że muszę powiedzieć prawdę…

- Ja tak samo. - stwierdził Ron. - Po prostu… Po wypiciu tego… Nie potrafiłem powiedzieć inaczej… Też czułem, że muszę mówić prawdę…

- Ok. Rozumiem. - odparł Harry. - Czyli przynajmniej wiemy, że wszyscy powiedzieli prawdę…

- Przepraszam… - usłyszeli dziewczęcy głos.

Odwrócili się i zobaczyli Ginny niosącą tacę z napojami.

- Przypadkiem usłyszałam waszą rozmowę… Dobrze zrozumiałam… Że macie pięć podejrzanych osób…?

- Tak. - odparł Ron. - Doszliśmy do wniosku, że Darczyńcą może być tylko Lupin, Fred, George albo nasi rodzice…

- Ciekawe tropy… - odparła jego siostra… - A czy macie pomysł… Co może znajdować się wewnątrz prezentu…?

- Nie mam pojęcia… - skwitował Harry. - Ale się dowiem!

- Powodzenia… - odparła Ginny uśmiechając się. - A na razie… Wypijcie swoją herbatkę. - powiedziała podając im kubki.

- Cokolwiek jest w środku… Mam nadzieję, że Ci się spodoba Harry. W końcu to Twój dzień…

CIĄG DALSZY NASTĄPI...

Czy już wiecie, kto jest Tajemniczym Darczyńcą?

A co może znajdować się w środku paczki?

Piszcie w komentarzach!

Następny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.