Opowiadanie
Flame
Nie pozwolę!
Autor: | Mai_chan |
---|---|
Gatunki: | Fantasy |
Dodany: | 2005-07-04 23:48:41 |
Aktualizowany: | 2005-07-04 23:48:41 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
Ten rozdział też lubię. ^_^
Rozdział 11
Nie pozwolę!
Spędzili w domu Filii kilka dni. Udzielił im się wszechobecny spokój. Zwłaszcza Filia z każdym dniem wydawała się coraz bardziej radosna i rozluźniona. Prawdopodobnie była to zasługa bliskości Vaala. Może i nie był jej rodzonym dzieckiem, ale z pewnością traktowała go jak własnego syna. Kochała go. I było to doskonale widoczne. Wprawdzie Xellos ciągle jej dogryzał, ale nikomu nie psuło to humoru. Każdego wieczora Amelia wertowała różne księgi w poszukiwaniu sposobu na sprowadzenie Liny. Nie znalazła jednak nic ponad to, co już wiedziała. Natomiast Zelgadis planował przeprowadzkę Filii. A Gourry głównie się relaksował. Na te kilka dni zupełnie odrzucili myśli o Cedriku, o powrocie Liny i o Tarczy Ognia. Jednak sielanka nie miała trwać długo. W gwiazdach pojawiła się zła wróżba. Niepokoiło ich to. Bardzo ich niepokoiło. Jednak Filia starała się ignorować to. Któregoś dnia wszyscy wybrali się na spacer do lasu. Tylko Jiras został w domu razem z Vaalem. Amelii zdawało się, że coś jest nie tak. Ale nie potrafiła sprecyzować co. Zdążyli odejść już dość daleko, gdy usłyszeli niesamowity huk eksplozji. Na twarzy Filii pojawiło się przerażenie.
- Vaal!!
Smoczyca puściła się biegiem w stronę domu. Amelia zrozumiała, co jej nie pasowało. Po prostu było zbyt spokojnie. Coś musiało się w końcu wydarzyć. Drogę zastąpił im niewysoki blondyn. Xellos otworzył oczy.
- Jesteś Mazoku?
- Prawie. - odpowiedział chłopiec. - Jestem wampirem.
- Masz coś wspólnego z Flame'm?! - Amelia mimowolnie dotknęła starej blizny na szyi.
- Jak najbardziej. Lord Flame uczynił mnie wampirem. Ale to nie jest najważniejsze. Zaczynacie denerwować Lorda Flame'a. A on tego nie lubi. Dlatego wysłał mnie, abym się was pozbył. Jestem Dion. Zapamiętajcie to imię, bo tak ma na imię wasza śmierć.
Dion zaatakował jakby od niechcenia. Filia rozpostarła barierę ochronną. Amelia i Zelgadis wyskandowali zaklęcie: La - Tilt! Uniknął? Jakim cudem?!
- NAMAGOMI!!! Gdzieś ty polazł?!
W istocie Xellos gdzieś zniknął. To było w jego stylu. Już nieraz tak się zdarzało, że zostawiał ich w trakcie walki. Fireball! Przedarł się przez barierę? Amelia ze strachem w oczach spojrzała na przypaloną nogawkę spodni. "Szybki jest" - przemknęło jej przez myśli. "O psiakrew!! Co to było? Dam Blast? Boli jak cholera." Błysk miecza. Gourry rzucił się na Diona. Niedbały ruch ręką i szermierz wylądował kilka metrów dalej. Demon śmiał się złośliwie.
- Nic wam to nie da! Lord Flame dał mi moc, o której wam się nawet nie śniło!!
"Istny psychopata." Ama rzuciła Flame Arrow. Ze znikomym skutkiem. Krzyk Filii. Kolejne zaklęcie przerwało barierę i ugodziło prostą w smoczycę. "Filia!! Zelgadisie! Jeszcze raz! La - Tilt!" Zaklęcie ledwie musnęło wampira. Jednak widać, że nie spodobało mu się to. Dug Haut!! Ziemia zadrżała. Gourry, który dopiero teraz zdołał się pozbierać po ciosie Diona, ledwo utrzymał się na nogach. Filia klęczała skulona, ciągle walcząc z bólem. "Co to było za zaklęcie? Cholera! Filia, uspokój się wreszcie i wstawaj!" Smoczyca podniosła się na nogi. Dion wyraźnie wygrywał. Filia z przerażeniem zauważyła, że szykował się do jakiegoś naprawdę potężnego zaklęcia. Zaklęcia, które miało zmieść ich wszystkich z powierzchni ziemi.
- Głupcy!! Zaraz wszyscy zginiecie! A potem załatwię tego przeklętego Starożytnego Smoka! Chociaż pewnie już nie żyje. Takiej eksplozji nikt by nie przeżył, nawet smok!!
Dopiero po chwili do świadomości Filii dotarł sens tych słów.
- Vaal!!
Stanęła naprzeciw Diona i wyciągnęła dłoń do przodu. Rozpostarła barierę.
- Nie pozwolę! Rozumiesz, co do ciebie mówię? Nie pozwolę ci zabić mojego Vaala! Nie pozwolę ci go nawet tknąć!! NIE POZWOLĘ!!!
Dion jedynie uśmiechnął się złośliwie. Zaklęcie, które szykował było już gotowe, by je rzucić. Już mogło zabijać. Filia skupiła się na utrzymaniu bariery. I oto stało się! Fala niesamowicie silnej niszczącej energii zderzyła się barierą. Filia cofnęła się o krok. Wpatrywała się w Diona stanowczym spojrzeniem. Zaklęcie było strasznie silne. Nawet Dragon Slave nie mógł się z nim równać. Malutkie krople energii przenikały przez barierę raniąc Filię. Krew płynęła z rozciętego policzka. Złość. Ból. "NIE! NIE POZWOLĘ!!" Przytrzymanie bariery drugą dłonią. Ból. "Kiedy to się skończy? Skąd on ma tyle mocy?" Ból. Krzyk. "Amelia? Nie... To ja?" Ból. "Cholera! Muszę utrzymać tą barierę, bo inaczej wszyscy zginiemy! Bo inaczej zginie mój Vaal!" Ból. Krzyk. "Bogowie, ale ja mam wysoki głos. To sopran?" Ból. Trzask. "Trzask?" Krzyk. Przeraźliwy krzyk bólu. Trzask łamanych kości. "Bogowie!" Białe rękawiczki Filii zabarwiły się na czerwono. "Krew? Boli!" Zdumiony wzrok Diona. Powolne osłabienie niszczącej energii. "W samą porę." Filia upadła. Podparła się rękoma. Ból przeszył jej dłonie. Krzyknęła głośno.
- Moje... Moje palce? Co... Co to znaczy?
Dion wpatrywał się w smoczycę. Dopiero po chwili zdołał otrząsnąć się ze zdumienia.
- Nieźle... Przetrzymałaś moje najpotężniejsze zaklęcie. Ale drugi raz ci się nie uda.
- A może byś się wreszcie zamknął?
- Co? Kto?
Mroczniejszy od zmierzchu
W szkarłacie płynącej krwi zatopiony...
- Ja skądś znam ten głos...
Zaklinam cię, o Gigancie
Który zatonąłeś w cieniu upływającego czasu...
- Zaraz, czy to nie jest...
Przysięgam, że wszystkich głupców,
Którzy staną na naszej drodze
Zniszczę mocą twoją, którą i ja władam!
- Lina!!
DRAGON SLAVE!!!
Eksplozja zniszczyła spory kawał lasu. Dion zdążył się jednak teleportować. Lina Inverse odetchnęła. Spojrzała na swoich przyjaciół.
- Dawnośmy się nie widzieli, nieprawdaż?
- L... Lina!! Co ty tu robisz? Znaczy się... Jak?
- Później wam powiem. Lepiej pokaż palce, Filia.
Filia wyciągnęła dłonie do czarodziejki. Na jej twarzy malowało się bezbrzeżne zdumienie. Lina delikatnie zdjęła smoczycy rękawiczki. Dłonie Filii przedstawiały dość żałosny widok. Całe we krwi zwisały bezwładnie.
- Tak myślałam. Połamało ci palce. Rety, jak ty utrzymałaś tą barierę? Przecież to graniczyło z cudem! Co ja mówię? To był cud! Amelia, możesz rzucić Recover'a? Byłabym wdzięczna. Nie martw się Filia. Będzie dobrze.
Nagle czarodziejka poczuła, że ktoś się jej rzuca na szyję.
- Argh... Amelio! Nie za szyję!! Udusisz mnie! Ama, no co ty!
- Lina! Nareszcie jesteś! Lina! Rety, jak ja tęskniłam!!
- Ama!! Zostaw mnie!! Łup!
Lina mocnym uderzeniem sprowadziła Amelię do parteru. Dziewczyna wpatrywała się w czarodziejkę z niesamowitą radością w oczach. Nie tylko ona. W kilka chwil później wszyscy oblegli Linę. Powitania, pytania, uściski... Wszystko to trwało dobrych kilka minut. W końcu czarodziejka zakomenderowała: "wracamy do Filii". Dopiero teraz na twarzy smoczycy pojawił się lęk. Ruszyła szybkim krokiem w stronę swego domu. Pozostali ruszyli za nią. Dość szybko dotarli do domku Filii. Albo raczej do tego, co z niego zostało. Wśród gruzów walały się popękane skorupy, resztki mebli, spalone ubrania... Wszystko przedstawiało się żałośnie. Filia kluczyła wśród ruin szukając czegoś. A raczej kogoś. W jej oczach pojawiły się łzy.
- Nie ma! Nie ma go!! Nie ma mojego Vaala!!
Nogi ugięły się pod Filią. Zakryła twarz dłońmi i rozpłakała się. Zaklęła przez łzy. Na jednym przekleństwie nie poprzestała. Ciągle szlochając wyrzucała z siebie całą złość i rozpacz... Pozostali nic nie mówili. Bo i co? Nie wiedzieli jak pocieszyć Filię. Nie wiedzieli, czy to w ogóle możliwe. Nagle usłyszeli czyjeś kroki. Filia podniosła głowę i omal nie umarła ze szczęścia. Przed nią stał Jiras, wprawdzie trochę zmaltretowany, ale żywy. A co najważniejsze w ramionach trzymał małe zawiniątko.
- Jiras!! Bogowie, byłam pewna, że nie żyjesz! Co z Vaalem? Co z moim Vaalem?!
- Nie martw się Filia. Mam go.
Lis podał smoczycy zawiniątko. Ta delikatnie odwinęła kocyk. Pokazała się mała twarzyczka jasnowłosego chłopca. Filia uśmiechnęła się łagodnie. Chłopczyk otworzył oczy i uśmiechnął się również. Wyciągnął rączki do smoczycy.
- Ma... Ama... Ma-ma! Mama!!
W oczach Filii znowu pojawiły się łzy, tym razem szczęścia. Przytuliła Vaala mocno. Śmiała się przez łzy. Lina wiedziała, że nigdy nie zapomni tej sceny. Przyglądała się temu obrazkowi z uśmiechem na twarzy i łzami w oczach. Ciekawy był to widok. Złotowłosa kobieta ubrana w podartą, poplamioną krwią, białą suknię trzymała w zakrwawionych dłoniach małego chłopca. Swojego syna. Wprawdzie nie łączyły ich więzy krwi... Wystarczyła im miłość.
Siedzieli wśród ruin i rozmawiali. Lina dokładnie opowiedziała wszystko co ją spotkało. Starała się jakoś opisać New York, ale zabrakło jej słów. Wszyscy słuchali jej opowieści z otwartymi ustami i z wyrazem bezbrzeżnego zdumienia na twarzy. Gdy skończyła mówić i wysłuchała ich opowieści, zamyśliła się głęboko.
- Spróbujmy podsumować to wszystko. Przypuszczalnie wampiry mogą swobodnie przemieszczać się między wymiarami, inaczej Dion nie pojawiłby się w New York. Cedrik potrzebuje Klucza Światów, żeby otworzyć tę całą Księgę Wampirów. Dion jest jego "synem". To znaczy, że był kiedyś człowiekiem, tylko Flame zrobił z niego wampira...
- Tak. Wszystko wygląda tak, jak mówisz.
- Dion na polecenie Cedrika chciał zabić was i Vaala. Mnie też. Prawdopodobnie chciał zdobyć Klucz Światów, ale możliwe, że i my przeszkadzamy mu. Heh... Paskudny typ.
- Lina... - spytał nieśmiało Gourry. - co zamierzasz teraz zrobić?
- Jak to co? Czas najwyższy złoić skórę temu dupkowi Flame'owi. W pełni sobie na to zasłużył, a ucieczka nic nie da, bo i tak nas cholera znajdzie. Dlatego jedyne, co możemy zrobić, to stanąć zagrożeniu naprzeciw. I walczyć z nim. I je pokonać! Ruszamy kochani!! Nie ma co czekać!!
- Jest Lina. Jest na co czekać. - wtrąciła się Filia. Przytuliła Vaala mocniej i uśmiechnęła się dość złośliwie. - Muszę się pożegnać z sąsiadami.
CDN.
Dobrze Fi! Daj im popalić! Tylko uważaj, bo kosteczki w paluszkach to jeszcze delikatne, dopiero się zrosły, więc wiesz. Powiem wam, ci którzy to czytacie, że czerpałam z tego rozdziału wręcz perwersyjną przyjemność. Cóż... Każdy ma w sobie odrobinę sado-masochisty. Trzask łamanych kości... Argh! (Dreszczyk przebiegający po plecach).
Mai-chan.
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.