Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Otaku.pl

Opowiadanie

Flame

Uczucia

Autor:Mai_chan
Gatunki:Fantasy
Dodany:2005-07-04 23:54:17
Aktualizowany:2005-07-04 23:54:17


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ludzi uczulonych na sceny tkliwe i romantyczne lojalnie uprzedzam, że ten rozdział będzie wręcz usiany tego typu scenami, ale lepiej go przeczytajcie, bo się możecie zdziwić. Jasne? Jasne.


Rozdział 15

Uczucia


Filia obudziła się dość wcześnie. Jej pierwszą myślą było pytanie: "Gdzie ja do cholery jestem?". Dopiero po dłuższej chwili przypomniała sobie wydarzenia z wczorajszego dnia. Przypomniała sobie, że jest w swoim własnym, nowym domu. Wstała z łóżka i potknęła się o coś. Po dokładniejszych oględzinach okazało się, że to Xellos śpi pod jej łóżkiem. Smoczyca uśmiechnęła się pod nosem. "Śpi jak dziecko" - pomyślała. Stała tak przez chwilę, patrząc na śpiącego Mazoku. Nagle potrząsnęła głową i zaczerwieniła się, jakby wstydząc się własnych myśli. "O czym ty myślisz idiotko? On... On nigdy... nie..." Filia poszła do pokoiku Vaala, klucząc między śpiącymi na podłodze przyjaciółmi. Usiadła przy łóżeczku chłopca.

- Tylko ty mnie rozumiesz Vaal. - mówiła cicho. - Wiesz, co się dzieje w moim sercu, prawda? Wiesz, że sprawia mi to ból? Jesteś kochany Vaal. Naprawdę. Tylko ty mnie naprawdę rozumiesz. Co z tego, że nie wiesz o czym mówię? Że nie możesz mi odpowiedzieć? I tak cię kocham synku. Tylko tobie mogę powiedzieć wszystko. Nawet to, że on nigdy... Nigdy. - w oczach smoczycy pojawiły się łzy. - On nigdy mnie nie pokocha.

Lina przeciągnęła się ziewając. Rozejrzała się. Obok kanapy, na której spała czarodziejka, leżał Gourry, nieco dalej spał Zelgadis. Przez otwarte drzwi widziała Amelię siedzącą w kuchni z głową opartą na stole. Księżniczka spała w najlepsze. Lina wybrała się na rekonesans. Xellos spał pod łóżkiem Filii, a sama Filia drzemała oparta o poręcz łóżeczka Vaala. Czarodziejka postanowiła nie budzić przyjaciół. W końcu impreza urodzinowa smoczycy trwała do późnej nocy. Po cichu zaczęła sobie robić śniadanie. Kiedy odwróciła się od blatu z kanapką w dłoni spostrzegła coś dziwnego. Jedna z nogawek spodni Amelii była podciągnięta, a na nodze przy kostce widać było dziwną, niebieską plamkę. Lina zignorowała to. "Pewnie upaprała się farbą, kiedy wczoraj rano wykańczaliśmy kuchnię." Wyjątkowo spokojnie usiadła na krześle naprzeciwko śpiącej i zabrała się do jedzenia. Jakiś czas później wszyscy powoli zaczęli się budzić.

Xellos z zainteresowaniem wpatrywał się w Vaala usiłującego jeść łyżką. Chłopak robił postępy. Co nie znaczy wcale, że szło mu naprawdę idealnie. Zniecierpliwiony Vaal chwycił kluseczkę i przykleił ją Filii do nosa. Mazoku nie wytrzymał i wybuchł niekontrolowanym śmiechem. Chwilę później dołączył do niego Vaal. Filia przez moment udawała obrażoną, jednak ona też się roześmiała. Xellos zamyślił się. "Jak ona ładnie wygląda, kiedy się śmieje. Nie! Nie myśl o tym kretynie! Jeśli będziesz o tym myślał, to będzie jeszcze bardziej bolało. Nie pojmuję, jak to się mogło stać... Ale nie zmienia to faktu. Ona... Ona nigdy... Ona nigdy mnie nie pokocha."

Spokojne, ciche godziny mijały szybko. Drużyna siedziała w domku Filii i zastanawiała się, co robić dalej. Cedrik nie żył, życie w Seyruun wracało do normy, Filia miała gdzie mieszkać... Nie mieli już żadnych powodów, by tu pozostać.

- Ja zostaję w Seyruun. - stwierdziła Amelia - Moje państwo mnie potrzebuje.

- To prawda. - wtrąciła Filia - Ja też tu zostanę. Potrzebuję spokoju, a poza tym muszę zaopiekować się Vaalem. No i mam wreszcie gdzie mieszkać.

- Dawno nie przeglądałem ksiąg w bibliotekach Seyruun. - dodał Zelgadis. - Poszukam sposobu na odzyskanie dawnej postaci. Poza tym lubię Seyruun. Może zostanę tu na stałe...

- Jasne, jasne... Nie wciskaj mi tu kitu. - zaśmiała się Lina. - I tak wszyscy wiedzą, że chcesz być przy Amie.

- Że... Że co? Ale ja... Naprawdę... - Zel zaczerwienił się jak piwonia. Zresztą, Amelia również.

- Ja i Gourry pewnie ruszymy w trasę. Trochę się już nasiedziałam w Seyruun. Zgadzasz się, Gourry?

- Hę? A o czym mowa?

- On się zgadza. - powiedziała załamana czarodziejka. - A ty Xellosie? Co ty będziesz robił?

- To tajemnica. ^_^

- Czyli jak zwykle będzie się gdzieś szwendał. - wtrąciła Filia nieco smutnym głosem. - Innymi słowy nasza drużyna znowu się rozpada.

- Tak. W końcu zawsze nadchodzi taki moment, kiedy trzeba się rozstać.

- Nie martwcie się! - wykrzyknęła Lina. - Wkrótce znowu się spotkamy! Góra z górą się nie zejdzie, ale człowiek z człowiekiem...

- Albo z Mazoku... - dodał z uśmieszkiem Xellos.

- Albo ze Złotym Smokiem... - powiedziała cicho Filia.

- ZAWSZE!!! - wykrzyknęli wszyscy chórem, wznosząc toast tym, co kto miał.

- I o to chodzi. ^_^

Amelia siedziała przy oknie wpatrując się sennie w widok za oknem. Niewiadomo kiedy Lina i Gourry odeszli. Ama zastanawiała się, czy przyjaciele zdążą wrócić na jej szesnaste urodziny. Xellos też gdzieś zniknął. Z drużyny pozostali w Seyruun tylko Zelgadis, Filia i Ama. Jednak Filia ostatnio była nieskora do spotkań. A Zelgadis wydawał się jej unikać. To było przykre. Amelia miała nadzieję, że skoro Zel został teraz w Seyruun, będzie częściej się z nim spotykać. Sam na sam. Ale zawsze znajdywało się coś do zrobienia, jakaś ważna rzecz. Zelgadis siedział w ogrodzie zamkowym i czytał jakąś księgę. Amelia przez chwilę zastanawiała się. W końcu podjęła decyzję.

- Co tak czytasz Zelgadisie?

- Amelia? Witaj. Czytam o wampirach. - w oczach Amelii pojawiły się zimne iskry. Dłoń momentalnie powędrowała do blizny na szyi.

- Wampirach?

- Aha. Pamiętasz, że Cedrik potrzebował Klucza Światów, żeby otworzyć jakąś tam Księgę Wampirów.

- No tak. Ale nie dowiedzieliśmy się czym jest ta cała Księga. A w zgliszczach willi Flame'a nie pozostało nic, co mogłoby powiedzieć nam coś o niej.

- Dokładnie. A ja chciałbym wiedzieć, o co w tym chodzi. Dlatego szukam odpowiedzi w księgach.

- Rozumiem.

Amelia usiadła obok Zelgadisa i spojrzała na karty księgi. Zel trochę się zaczerwienił, bo Ama usiadła dość blisko. Dłonią poszukała jego dłoni. Gdy spojrzał na nią, ona uśmiechnęła się z uczuciem wypisanym na twarzy. Powoli zbliżyła usta do jego policzka. Jednak nim złożyła na jego skórze delikatny pocałunek, kątem oka dostrzegła między stronnicami księgi skrytą kartkę. Zaciekawiona spytała Zela o nią. Zaczerwieniony chłopak próbował się wymigać, jednak księżniczka była stanowcza. Droczyli się przez dłuższą chwilę, ale zwycięstwo należało do Amy. Było to jednak pyrrusowe zwycięstwo. Już po przeczytaniu pierwszej linijki tekstu, Amelia poczuła, że robi jej się słabo, że nagle blednie i robi jej się sucho w gardle. Zaczęła czytać na głos.

Amelio

Zostawiam ci ten list, ponieważ nie jestem w stanie powiedzieć ci prawdy w oczy. Muszę odejść. Choć chciałbym zostać, muszę udać się w kolejną podróż. Chcę odnaleźć lekarstwo na moją klątwę. Chcę odzyskać dawną postać. Przysięgam ci, że powrócę za rok od mojego odejścia. Jako człowiek, mam nadzieję. Ale bez względu na to, powrócę...

Głos dziewczyny zadrżał. Kartka wypadła z jej rąk i upadła na ziemię. Amelia zasłoniła twarz dłońmi, tłumiąc szloch.

- Dlaczego? Chciałeś mnie zostawić na cały, długi rok. Dlaczego? Przecież wiesz... Wiesz, że ja...

- Wiem Amelio. Ale zrozum, ja... Nie mogę tak dłużej. Spójrz na mnie. Jak wyglądam?

- Normalnie.

- Dla ciebie to normalne? Jestem chimerą!

- Takiego cię znam.

- Wyglądam jak potwór. Jestem przecież taki...

- Brzydki? To chciałeś powiedzieć?

- Tak.

- Jesteś głupi Zelgadisie. - przytuliła się do niego delikatnie - Jesteś piękny. Naprawdę.

- Kłamiesz.

- Nigdy bym cię nie okłamała. Proszę, nie zostawiaj mnie.

- To tylko rok.

- To aż rok! To jest 365 długich dni, każdy z nich ma 24 godziny. A każda z tych godzin składa się z sześćdziesięciu długich, wypełnionych samotnością i tęsknotą minut! To trudne Zelgadisie. Zbyt trudne dla mnie. Zwłaszcza teraz... - Amelia znów zawiesiła głos. Spuściła wstydliwie wzrok.

- Zwłaszcza kiedy?

- Kiedy zrozumiałam, że cię kocham. Całym sercem i duszą. Nie zostawiaj mnie Zelgadisie...

Amelia wtuliła się w pierś chłopaka i rozpłakała. Szlochała długo i rozpaczliwie. Wciąż powtarzała: "Nie zostawiaj mnie". Zelgadis przytulił ją mocniej i pogładził po głowie. Jednak po kilku minutach odsunął ją na długość wyciągniętego ramienia. Dłonią otarł jej łzy.

- Muszę iść Amelio. Muszę spróbować. To będzie moja ostatnia podróż w poszukiwaniu lekarstwa.

- Proszę...

- Nie, nie proś. Właśnie dlatego wolałem zostawić list. Bo pożegnanie boli jeszcze bardziej. Nie przedłużajmy tego. Przysięgam, że wrócę. Przysięgam. Myślałem, że wyruszę jutro, ale zrobię to dzisiaj. Idę. A ty przeczytaj list do końca. Do zobaczenia.

Zelgadis wstał i odszedł. Amelia nie była w stanie go zatrzymać. Przez chwilę śledziła go wzrokiem, jednak łzy przesłoniły jej widok. Podniosła list od Zela z ziemi. Odczytała ostatnie zdania.

..Nie przejmuj się, proszę. Na pewno wrócę. Kocham cię Amelio.

Twój Zelgadis.

Amelia zmięła kartkę w dłoniach. Spojrzała w niebo. W jej oczach znów pojawiły się łzy.

- Dlaczego nigdy nie powiedziałeś mi tego w twarz? Patrząc prosto w oczy, tak jak ja to zrobiłam? Dlaczego, Zelgadisie? DLACZEGO?!!

Zelgadis wyszedł z ogrodu. Starł z policzka delikatny ślad szminki. Zatrzymał się na chwilę i obejrzał przez ramię. Z daleka widać było drobną sylwetkę dziewczyny. Gwar ulic miasta zagłuszał odgłosy dochodzące z ogrodu. Ale Zelgadis wiedział, że Amelia płacze. Zresztą jemu też łzy kręciły się w oczach. Wyciągnął z kieszeni mały przedmiot. Bransoletka. Różowa z niebieskim kamieniem. Na kamieniu wyryta pieczęć ochrony. Zelgadis doskonale pamiętał historię tej bransoletki. Dostał ją od Amelii po pokonaniu Dark Stara. Ponad półtora roku temu. Zel jeszcze raz spojrzał w stronę ogrodu. Amelia wciąż tam była. Wciąż płakała. Zanim odszedł, rzucił jeszcze ostatnie słowo.

- Przepraszam.

- Nigdy nie sądziłam, że tak się to skończy...

- A co ja mam powiedzieć?

- Zabawne. Wiem, że nie powinnam, ale...

- Ale masz to gdzieś, co? Jesteś niesamowita. Ja tym bardziej nie powinienem. Teoretycznie nie posiadłem takiej umiejętności.

- Och, zamknij się wreszcie. Cały czas gadasz...

- Więc co mam robić?

- Pocałuj mnie.

- ...

- Mmm... Xellosie...

Amelia postanowiła odwiedzić Filię. Musiała z kimś podzielić się swoim bólem. Szukała pocieszenia. W zamku nie znalazłaby go. Ojciec miał wiele dobrych chęci, ale nie był kimś, z kim można było rozmawiać o problemach uczuciowych. Filia nadawała się do tego znacznie lepiej. Amelia stanęła przed drzwiami jej domku. Zapukała i dobrze zrobiła. Zza drzwi dobiegł ją odgłos nerwowej krzątaniny i okrzyk: "Chwileczkę, psiakrew, chwileczkę!!!" Po dłuższej chwili drzwi otworzyła Filia. Zdziwiona Amelia spostrzegła, że Filia nerwowo poprawia nieco pomiętą bluzkę i lekko potargane włosy. Smoczyca zaczerwieniła się i zaśmiała sztucznie.

- O! Amelia! Jak miło cię widzieć. W czymś mogę pomóc? (oby w niczym)

- Chyba przyszłam nieco nie w porę...

- Nie no, skądże! (No proszę, jakaś ty domyślna)

- To może ja przyjdę później...

- A może jednak zostaniesz? (Tak! Idź stąd! Idź stąd psiakrew, cholera!)

- Kto to Fi? - z głębi domu dobiegł dziwnie znajomy głos.

- Xellos?

- O! Amelia! Jak miło cię widzieć.

- Xellosie, Amelia właśnie wychodziła.

- No co ty, Fi. Nie zaprosiłaś jej? Wejdź Amelio.

- Nie, nie... Ja... Ja już pójdę. Trzymajcie się!

Amelia pomachała przyjaciołom i oddaliła się. Lepiej nie rozmawiać o sprawach uczuciowych z rozwścieczoną Filią i to na dodatek w obecności Xellosa. Nagle Amelia zauważyła, że coś tu nie gra. "Skąd u Filii wziął się Xellos?"

Mijały dni. Lina i Gourry wędrowali od wioski do wioski. Czarodziejka zainteresowała się Księgą Wampirów. Jednak nigdzie nie mogła znaleźć żadnych informacji dotyczących Księgi. Postanowiła wybrać się do Sayrark i spotkać się z Sylpheel. Sylpheel, podobnie jak Amelia, była kapłanką i to naprawdę niezłą. Jednak jej zdolności skłaniały się tylko ku białej magii, dlatego zupełnie jej nie wychodziły proste zaklęcia czarnej magii czy szamanizmu. Do dziś nie wiadomo, jakim cudem nauczyła się rzucać Dragon Slave. Tym bardziej, że banalnej Flame Arrow nadal nie umiała. Jednak droga do Sayrark była bardzo długa. Na miejsce dotarli dopiero po ponad dwóch tygodniach. Miasto rozkwitło. Nie było już widać śladów dawnej katastrofy. Sayrark zostało zniszczone trzy lata temu przez Copy Rezo. Odbudowano je jednak i teraz znów było dobrze prosperującą metropolią. Lina i Gourry śmiało wkroczyli do miasta. Oczywiście, zanim zaczęli szukać Sylpheel, weszli do karczmy.

- KELNER!!!! Szybciej!! Jesteśmy głodni!!

- Już! Już pędzę!! Proszę państwa oto zamówione dania...

- Dzięki. To teraz daj nam spokój na chw... Ej! Gourry to jest moje! Zostaw to dupku!

Dość szybko odnaleźli dom Sylpheel. Czarnowłosa kapłanka szybko otworzyła drzwi. Bardzo ucieszyła się z wizyty przyjaciół i od razu zaprosiła ich na obiad. Nie odmówili. Przy obiedzie Lina poruszyła interesujący ją temat.

- Słuchaj Sylpheel... Czy słyszałaś może o wampirach.

- Czy słyszałam? Pisałam o nich doktorat! Co chcesz wiedzieć?

- Księga Wampirów otwierana Kluczem Światów.

- Mało znana rzecz. Skąd o niej wiesz?

- Długa historia.

- Rozumiem. Później mi opowiesz. Podobno Księga zawiera wszelkie informacje o magii używanej przez te istoty. Mówi również o legendarnych Ogniach i o tym, jak można zabić wampira. Innymi słowy: Biblia wampirów. Istnieje tylko w jednym egzemplarzu, ale jest niezniszczalna. Zaklęcia opisane w Księdze są niesamowicie potężne, ale wymagają dużego wydatku energetycznego. Dlatego mogą z niej korzystać jedynie wampiry. Może jeszcze istoty, które zostały w pewien sposób naznaczone przez wampiry. Ale na pewno nie ludzie.

- Możesz powiedzieć coś jeszcze o samych wampirach?

- Nie należy z nimi zadzierać. Są bardzo pamiętliwe i potrafią się mścić nawet po śmierci.

- Po śmierci?

- Klątwy. Wampiry są mistrzami w rzucaniu klątw. Jeżeli zabijesz wampira, możesz być pewna, że dostaniesz się pod wpływ jakiejś paskudnej klątwy, która w końcu doprowadzi cię do śmierci. Lub czegoś gorszego. - Linę tknęło złe przeczucie.

- Czy wampiry mogą rzucać klątwy na więcej niż jednego człowieka naraz?

- Nie. Jeśli pokonasz go w grupie, klątwa dosięgnie tego, kto najbardziej zalazł wampirowi za skórę. Ale wtedy będzie to taka klątwa, która w jakiś sposób dosięgnie też innych z grupy. - Lina wreszcie zrozumiała, co podpowiadała jej intuicja.

- Już rozumiem! Gourry! Natychmiast wracamy do Seyruun! Wybacz Sylpheel, ale musimy natychmiast wracać. Jeśli to, o czym myślę, jest prawdą, to grozi nam straszne niebezpieczeństwo. Będziemy w kontakcie, dobra?

- Aha... - odparła Sylpheel z wyrazem niezrozumienia na twarzy.

- Do zobaczenia! - krzyknęła Lina zbiegając już po schodach. - Mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy. - dodała ciszej. - Niebieska plamka psiakrew cholera!


CDN.

Czy już rozumiecie, o co mi chodziło we wstępie?

Mai-chan.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.