Opowiadanie
Flashback
Flashback
Autor: | Miya-chan |
---|---|
Serie: | Twórczość własna |
Gatunki: | Akcja, Fantasy |
Uwagi: | Alternatywna rzeczywistość |
Dodany: | 2005-07-11 22:46:16 |
Aktualizowany: | 2005-07-11 22:46:16 |
*
Rozglądałam się, nie mogąc nie wyrazić zawodowego uznania - opowieść postarała się o należytą scenografię. Dokoła panowała doskonała szarość; niebo, ziemia i ocalałe fragmenty bujnej niegdyś przyrody... Jakby coś wyssało ze wszystkiego barwy. Gdzieniegdzie walały się lub wystawały z ziemi pozostałości tego, co przedtem było niewielkim miasteczkiem. Tętniącym życiem, zapewne.
Niekiedy jakaś błyskawica przecinająca niebo. Powiew wiatru. To wszystko.
Nietrudno było go wypatrzeć w tym szczerym polu, toteż nie zajęło mi to wiele czasu. Stał pośrodku może dawnego rynku, zresztą jakie to w tej chwili miało znaczenie? Miał wyciągniętą rękę, jakby chciał pochwycić wiatr niczym dłoń partnerki i zawirować z nim w tańcu. Niebezpieczny byłby to taniec... Albo jakby wygłaszał poemat. Może mi się wydawało, a może jego usta rzeczywiście się poruszały - co zatem mówił do siebie? Zachwycał się pięknem aury śmierci, którą emanowało to miejsce, którą sam roztoczył? W drugiej ręce trzymał miecz, długi, ostry i groźny. Ostrze, które w takiej scenerii i w rękach takiego wojownika powinno, choćby dla kontrastu, choć trochę jaśnieć... Albo wręcz przeciwnie - odzwierciedlać duszę właściciela. Nie da się ukryć, katana była czarna jak noc.
- Piękna broń - przerwałam ciszę, uśmiechając się z podziwem. Cała ja - zamiast powiedzieć coś, co powinno wyjść z ust każdego standardowego bohatera opowieści takiej jak ta, prawię uprzejmości...
Tyle że ja nie jestem standardową bohaterką opowieści. Przynajmniej mam taką nadzieję.
Wysłannik spojrzał na mnie tak, jakby mnie nie widział.
Miał srebrne oczy. Jak moje.
- Robota mistrza w swoim fachu - wyjaśnił spokojnym głosem - Warta swojej ceny.
- Czy dobrze zgaduję, że w ramach zapłaty wbiłeś mu ją w serce?
- Nie było takiej potrzeby - uśmiech rozjaśnił jego ciemną twarz, choć naturalnie oczu nie sięgnął - Śmierć nie zawsze przychodzi w przywołany przez ciebie sposób... Nie zawsze...
- Jak dotąd właśnie w taki sposób - mruknęłam - Widziałam wydeptaną przez ciebie ścieżkę zagłady, od bram piekieł aż tutaj.
- Długo musiałaś za mną podążać - uśmiech stał się drapieżny - Widocznie masz swój powód. I chyba zdajesz sobie sprawę, że dla ciebie ta ścieżka się tutaj zakończy.
- No no, we wszystkim, co powiedziałeś, masz rację. Rzadko się to zdarza wśród twoich... Wśród ludzi zresztą też.
- W takim razie... - uniósł dłoń do twarzy jakby chciał odgarnąć włosy i mu się w trakcie odwidziało - Jak chcesz zginąć? Szybko, od jednego ciosu, czy powoli, z rozdzieraną duszą?
- Nie mam zamiaru tu zginąć - odpowiedziałam lekko.
- Cóż, nikomu innemu nie dawałem wyboru... Żebyś później nie żałowała.
Skoczył w moją stronę bez uprzedzenia, machając mieczem zza głowy, w dół, pragnąc przygwoździć mnie tym ciosem do ziemi. Przytomnie uskoczyłam, sięgając przy okazji po Grievance. Kątem oka zobaczyłam, że wokół ostrza gromadzi się mroczna energia i westchnęłam ze zniecierpliwieniem. Mroczna energia, KOLEJNA w kolejnej opowieści, brakuje jeszcze tylko wyłado... No tak, czarnofioletowa błyskawica trzasnęła o ziemię, rozchodząc się po niej z niezłym zasięgiem. A po ułamku sekundy podrywając się w górę. Wykrakałam, to fakt, ale może zadziałał na mnie klimat opowieści, może ta zła aura, a może facet po prostu znał się na rzeczy o wiele lepiej niż ktokolwiek inny, w każdym razie zastygłam z podziwu...
Jednak zanim zaczęłam się zastanawiać jak mogłabym to opisać, wolałam pociągnąć dalej tę scenę akcji. Wbiłam Grievance w ziemię i spora ściana lodu odgrodziła mnie od wyładowań, a następnie pojawiłam się tuż przed Wysłannikiem.
- Lód - powiedział cicho, acz bez zaskoczenia - Interesujące, doprawdy...
Ostrza szczęknęły, gdy tym razem ja zaatakowałam. Pchnięcie, unik, niskie cięcie, parada... Fizycznie był zdecydowanie silniejszy, a ja wolałam się nie zastanawiać, co by było, gdybym użyła magii wody przeciw jego błyskawicom. Kolejny dźwięk stykających się mieczy. Łopot jego płaszcza na wzmagającym się wietrze.
Czysty Chaos, co akurat w tym przypadku oznaczało również czyste zło... W jego oczach gniew i żądza zniszczenia, a we mnie spokój, paradoksalnie wywołany przez patrzenie w te oczy, przynoszony nawet przez bojowy okrzyk. Orzeźwiający jak dotyk wiatru na mojej twarzy. Wiedziałam, że dobrym wyborem było szukanie właśnie jego. I walczyłam coraz bardziej zapamiętale, bo bój z takim przeciwnikiem potrafi tak mnie nakręcić, że zdziwiliby się na ten widok ci, którzy znają mnie na codzień. Co się dziwić, przecież we mnie też jest Chaos... Tyle Chaosu...
Nie spuszczałam z niego wzroku, chłonąc każdy ruch i starając się przewidzieć następny. Ale chyba pochłonęło mnie to aż za bardzo, skoro nawet nie wiem, kiedy poczułam ból. Syknęłam - moja krew spływała po ostrzu jego miecza. Otarł ją dłonią, sam się przy tym raniąc. Przez ten czas zdążyłam przywołać moc gwiazd - niewiele mogłam jej zaczerpnąć w tak krótkim czasie, ale wystarczyła, bym mogła rozrzucić ją dokoła przeciwnika. Spora eksplozja nas rozdzieliła, większa niż się spodziewałam. Odbiłam się od ziemi, aby spaść na niego z wysoka, z wyciągniętym mieczem. I nagle silna dłoń chwyciła mnie za ubranie, ciskając mną z powrotem w dół, przy akompaniamencie grzmotu. Cudem udało mi się zniknąć w portalu zanim wbił miecz tam, gdzie upadłam. Kiedy pojawiłam się ponownie, dokoła panował całkowity mrok... Być może mój przeciwnik wiedział, gdzie się przeniosę, a może działał instynktownie, w każdym razie tuż przy mnie pojawiła się potężna błyskawica, a za nią kolejna. Uskoczyłam w bok... I uderzyłam o twardą, przezroczystą ścianę. Z niepokojem zobaczyłam, jak Wysłannik staje po jej drugiej stronie, przejeżdżając po niej dłonią i zostawiając smugę krwi... Mojej? Własnej? Nie minął ułamek sekundy, gdy zorientowałam się, że nie mogę zrobić ani kroku. Na jego twarzy pojawiła się koncentracja, w dłoni zaczęło coś migotać. Szklana ściana drgnęła, wywołując takie samo drgnięcie gdzieś w mojej duszy. Błyskawice ciągle szalały, jeszcze groźniejsze niż dotychczas, natomiast ja stałam jak wrośnięta w ziemię, bez możliwości ucieczki... Bez? Być może dałabym radę otworzyć pod sobą portal, ale czy by mnie pochłonął, czy raczej zawisłabym nad nim?
Kto to mi mówił, że każdy atak można obrócić przeciw wrogowi, o ile się wie jak? Mistrz Naendel, a może Xemedi-san? Czy też ja sama w którymś z poprzednich żyć?
Właściwie nic nie ryzykowałam, gdy wkładałam sporo wysiłku w otwarcie portalu wyższej klasy. I udało się! Choć nie ja w nim zniknęłam, lecz właśnie ta przeklęta ściana. Myślałam, że zajmie mi to wieczność, że nie zdążę zanim Wysłannik zakończy swoje zaklęcie...
Skończył...
I w tej chwili przezroczysta tafla pojawiła się tuż przed nim.
Biel. Czerń. Biel. I jeszcze.
Kiedy wreszcie otworzyłam oczy i stwierdziłam, że mogę się ruszać bez ograniczeń, szklana ściana ciągle tam stała. Tym razem doskonale widoczna, bo wyglądała jak spalona. Podniosłam z ziemi Grievance, przymierzając się do ciosu - byłam pewna, że przeszkoda ulegnie mojemu ostrzu - ale coś mnie tknęło i po namyśle uderzyłam rękojeścią. Rozległ się trzask; tafla rozsypała się na drobne kawałki, które zniknęły zanim jeszcze zetknęły się z gruntem.
Mój przeciwnik padł na kolana, wbijając wzrok w ziemię.
- I tu kończy się moje posłannictwo - odezwał się świszczącym szeptem - Kończ więc, moja droga, kończ.
- Niezły pomysł, bo trochę się już zmęczyłam - odparłam i schowałam Grievance - A może to destrukcyjny wpływ twojej mrocznej duszyczki?
- Dlaczego tracisz czas na dygresje zamiast zrobić to, co do ciebie należy?
- Do tego właśnie zmierzam - stwierdziłam - Bo pragnę wiedzieć, po co zabijasz. Po co istoty mroku sieją destrukcję i Chaos. Zawsze pragnęłam wiedzieć.
Chwila ciszy trwała, zanim Wysłannik podniósł wzrok. Spojrzał na mnie z chłodną uwagą, a potem się uśmiechnął.
- Widziałaś ścieżkę zagłady, którą wydeptałem - rzekł ze śladem ciekawości - Widziałaś zniszczenie i śmierć, którą po sobie zostawiłem. I nie szłaś za mną, by wymierzyć mi karę?
Bez słowa pokręciłam głową.
- Ani by przekonywać mnie, abym tę ścieżkę porzucił?
- To mijałoby się trochę z celem.
- I pragniesz tylko odpowiedzi na pytanie: po co?
- Cóż poradzę - uśmiechnęłam się - Zwykła ludzka ciekawość.
- Na pewno nie "ludzka" - powiedział Wysłannik z drwiną - Jesteś bardziej podobna do mnie niż do ludzi, dlaczego więc sama siebie nie spytasz?
- Jak mam pytać siebie o coś, czego nie rozumiem? - mruknęłam - A w rezultacie wielu moich pobratymców nie rozumie mnie.
- Już dawno mogłaś się więc do nich zwrócić - ciągle patrzył na mnie uważnie.
- Ich pytać nigdy nie pragnęłam.
- I może tak powinno zostać - rzekł - Skoro nie rozumiesz, to być może nigdy się tak nie stanie. Choćbyś szukała odpowiedzi u każdego, kto nie dźwiga ciężaru tego, co nazywają uczuciami...
Przymknęłam oczy, czując napływające wspomnienia.
- Spotkałam kiedyś taką osobę - szepnęłam - Wbrew pozorom, człowieka. I wiesz, im bardziej wracam do niego pamięcią, tym bardziej mi cię żal.
- Żal - powtórzył Wysłannik bezbarwnym tonem.
- Bo przecież i ty nic nie nosisz w sercu... Może poza pragnieniem destrukcji. A co ci pozostanie, gdy już wszystko zginie z twojej ręki?
- Nie musisz mi współczuć - syknął - Co mi po czymś, czego nigdy nie poznam?
- Właśnie dlatego - stwierdziłam łagodnie - Tamten tęsknił do poznania istoty uczuć, choć nie potrafił ich już w sobie wykrzesać; zabito je na zawsze - przyklęknęłam, odgarnęłam mu srebrne włosy z twarzy i pogłaskałam go po policzku - A ty nawet nie masz wyboru.
Podniosłam się i powoli zaczęłam odchodzić.
- Jeszcze ci nie odpowiedziałem.
Zatrzymałam się w pół kroku.
- Chcesz odejść stąd z niczym? Po takiej walce? - zaśmiał się cicho.
- Nie odchodzę z niczym. Zobaczyłam odpowiedź w twoich oczach - westchnęłam - Brzmi ona "nie wiem", czyż nie? Sam tego nie rozumiesz.
- Zatem pewnie jeszcze bardziej ci mnie żal - wycedził - Więc dlaczego mi nie ulżysz i nie zadasz ostatniego ciosu?
Omal się nie roześmiałam. Czyżby ta istota znalazła się o krok od błagania o śmierć?
Niby dlaczego?
- Przecież jeszcze nie dotarłeś do swojego celu - odpowiedziałam - Twoja opowieść nie tutaj się kończy.
Znów ruszyłam naprzód i nie zatrzymując się otworzyłam portal.
*
No cóż
Faktycznie, takie wyrwane z kontekstu one-shoty mają swój urok i wychodzą ci całkiem nieźle. I choćby za to, że takich ładnych one-shotów nie widziłam dam ci ósemkę...
eh
Rzeczą irytującą jest fakt, iż jest to tylko fragment większej całości... Całości, która jest na tyle ciekawa, że zainteresowałaby kilka osób, gdyby Miyaczek znalazł trochę czasu i zechciał to jakoś do kupy pozbierać :}
bo ja to znam... i pamiętam... ze Światów :>