W artykule Iki "Księżyc w nowiu" został poddany konstruktywnej krytyce.
Well, właściwie to recenzja jest moja, IKa ją tylko (i aż :D) betowała...
Do "Mój Pierwszy Gej - Część dwudziesta pierwsza: Del-chan’s Part 9. Dziewczę płci męskiej." Kilka słów krytyki
Najprawdopodobniej zostanę teraz zjedzona, ale cóż - właściwie w ogóle mnie to nie obchodzi. A pisząc, autor musi być przygotowany zarówno na słowa pochwały, jak i krytykę.
Mówiąc wprost: nie podoba mi się. A dlaczego? No więc po kolei...
Fabuła - sumie nie potrafię znaleźć słów. To. Jest. Koszmarne. I nierealistyczne poza wszystkie granice. Jeszcze jakoś by to uszło, gdyby akcja toczyła się w fantastycznym świecie, ale Ty starasz się specjalnie to wszystko urealnić, co tylko wzmacnia wrażenie, że tutaj straszliwie coś nie gra. Bo, rany, gdzie w prawdziwym życiu znajdziesz takich gejów jak Marcin i Czarek? (i tu przechodzimy do moich wrażeń odnośnie postaci) Jeszcze Marcin w miarę normalny jest, ale Czarek? Zrobiłaś z niego takie uke, że, doprawdy, pod względem ostentacyjnej słodkości, kawaii-zmu i umiejętności irytowania jest w stanie pobić Ayase z Okane ga Nai, a myślałam, że jest to rzecz niemożliwa. W prawdziwym życiu podziału na seme/uke albo nie ma, albo nie jest aż tak wyraźne. Zachowanie Del mogę z kolei określić jako chore. Sama uważam się za yaoistkę. Ba, wiele moich koleżanek to też yaoistki. Del yaoistką nie jest. To wariatka z manią prześladowczą. Widząc takie dziewczyny naprawdę nie potrafię się dziwić Grisznakowi, że nie cierpi yaoistek. Ma rację (nie wierzę, że to piszę...). I osobiście jest mi wstyd, że takie "yaoistki" jak Del istnieją. No i to jej dziwne nazewnictwo: "ukeś", "gejątka"... Jak to powiedziała moja koleżanka: "Jakbym była gejem, to wolałabym już być nazwana pedałem niż gejątkiem". Oh, so true.
Od początku zastanawiało mnie, dlaczego ten tekst nie ma korekty. Fakt, rażących błędów interpunkcyjnych czy ortograficznych nie ma (poza "chmm" i "ychym" czy jakoś tak, które powinny być pisane przez "h"), ale forma całości bardzo utrudnia mi czytanie. Na początku ten luźny styl można było właściwie podać jako zaletę tekstu, ale po pewnym czasie stało się to męczące. Jakbym chciała sobie poczytać coś, co ma formę tak bardzo zbliżoną do rozmowy na gtalku, to bym sobie zwyczajnie zerknęła na moje archiwum rozmów. No i te emotikonki w tekście (nie mówię tu o treści smsów). Jezu, dziewczyno. Nie robi się czegoś takiego. chyba że ma się, hm, niewiele lat i praktycznie zerowe pojęcie o pisaniu, a z tego co widzę, Ty studiujesz polonistykę.
Podsumowując: za dużo czystej fantazji wciśniętych w ramy realizmu. Na Twoim miejscu zastanowiłabym się trochę własną twórczością.
RE: Do Marty słów kilka...
Well, właściwie to recenzja jest moja, IKa ją tylko (i aż :D) betowała...
Kilka słów krytyki
Najprawdopodobniej zostanę teraz zjedzona, ale cóż - właściwie w ogóle mnie to nie obchodzi. A pisząc, autor musi być przygotowany zarówno na słowa pochwały, jak i krytykę.
Mówiąc wprost: nie podoba mi się. A dlaczego? No więc po kolei...
Fabuła - sumie nie potrafię znaleźć słów. To. Jest. Koszmarne. I nierealistyczne poza wszystkie granice. Jeszcze jakoś by to uszło, gdyby akcja toczyła się w fantastycznym świecie, ale Ty starasz się specjalnie to wszystko urealnić, co tylko wzmacnia wrażenie, że tutaj straszliwie coś nie gra. Bo, rany, gdzie w prawdziwym życiu znajdziesz takich gejów jak Marcin i Czarek? (i tu przechodzimy do moich wrażeń odnośnie postaci) Jeszcze Marcin w miarę normalny jest, ale Czarek? Zrobiłaś z niego takie uke, że, doprawdy, pod względem ostentacyjnej słodkości, kawaii-zmu i umiejętności irytowania jest w stanie pobić Ayase z Okane ga Nai, a myślałam, że jest to rzecz niemożliwa. W prawdziwym życiu podziału na seme/uke albo nie ma, albo nie jest aż tak wyraźne. Zachowanie Del mogę z kolei określić jako chore. Sama uważam się za yaoistkę. Ba, wiele moich koleżanek to też yaoistki. Del yaoistką nie jest. To wariatka z manią prześladowczą. Widząc takie dziewczyny naprawdę nie potrafię się dziwić Grisznakowi, że nie cierpi yaoistek. Ma rację (nie wierzę, że to piszę...). I osobiście jest mi wstyd, że takie "yaoistki" jak Del istnieją. No i to jej dziwne nazewnictwo: "ukeś", "gejątka"... Jak to powiedziała moja koleżanka: "Jakbym była gejem, to wolałabym już być nazwana pedałem niż gejątkiem". Oh, so true.
Od początku zastanawiało mnie, dlaczego ten tekst nie ma korekty. Fakt, rażących błędów interpunkcyjnych czy ortograficznych nie ma (poza "chmm" i "ychym" czy jakoś tak, które powinny być pisane przez "h"), ale forma całości bardzo utrudnia mi czytanie. Na początku ten luźny styl można było właściwie podać jako zaletę tekstu, ale po pewnym czasie stało się to męczące. Jakbym chciała sobie poczytać coś, co ma formę tak bardzo zbliżoną do rozmowy na gtalku, to bym sobie zwyczajnie zerknęła na moje archiwum rozmów. No i te emotikonki w tekście (nie mówię tu o treści smsów). Jezu, dziewczyno. Nie robi się czegoś takiego. chyba że ma się, hm, niewiele lat i praktycznie zerowe pojęcie o pisaniu, a z tego co widzę, Ty studiujesz polonistykę.
Podsumowując: za dużo czystej fantazji wciśniętych w ramy realizmu. Na Twoim miejscu zastanowiłabym się trochę własną twórczością.