Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Otaku.pl

Komentarze

Kamiyan3991

  • Średniak : Kamiyan3991 : 2014-01-28 12:15:39
  • LOl : Kamiyan3991 : 2014-12-26 14:09:33
  • P : Kamiyan3991 : 2014-12-26 15:17:12
  • Coś : Kamiyan3991 : 2014-12-26 23:19:44
  • [bez tytułu] : Kamiyan3991 : 2014-12-27 13:19:33


  • Kompletnie nie zgadzam się z powyższą recenzją, jestem wielce zdziwiony tymi zachwytami recenzentki.

    Ten film nawet nie jest filmem fantasy, to raczej taki miks filmu akcji z filmem fantasy, z przewagą tego pierwszego (zamiast drugiego).

    Kontrowersyjne sceny z książki (np.  kliknij: ukryte akcja z beczkami), zostały tutaj przedstawione jeszcze bardziej kontrowersyjnie - nie ma w tym żadnej logiki, akcja też prezentują się kiepsko (zdecydowanie za szybka praca kamery).

    Powycinano lub bardzo okrojono ciekawsze sceny z książki np.  kliknij: ukryte wątek Beorna, zamiast tego dodano wiele scen-zapychaczy, które wzbudziły u mnie tylko irytację np.  kliknij: ukryte no błagam, krasnoludzko-elficki mezalians...obowiązkowe laf story ala holiłood...profanacja tytułu, naprawdę - mogli sobie to darować, takie wątki pasowały tutaj jak pięść do nosa.

    Dodatkowy motyw z  kliknij: ukryte Sauronem też pozostawia wiele do życzenia.

    W tej części skupiono się bardziej na innych postaciach niż na Bilbo... wyszło to słabo.

    O ile w pierwszej części bardzo podobała mi się kreacja bohaterów, to w tej części było słabiutko.

    Plus za głos smoka, jednak sama akcja w książce wyglądało inaczej - lepiej.

    Czy piszę to z perspektywy fana Tolkiena?

    Otóż - nie. Nie czytałem LOTR'a, trylogia średnio mi się podobała, natomiast książka: ,,Hobbit" była świetna, podobnie jak pierwsza część filmu.

    Natomiast druga część... kiepska, po prostu kiepska.

    Rozdzieliłem swoją ocenę (żeby było sprawiedliwiej):

    - jako film (pseudo)fantasy = 5,5/10.

    - jako adaptacja książki = 1,5/10.

    generalnie, to nie wiem skąd te zachwyty autorki recenzji - to było po prost słabe.

  • "Altramertes" napisał(a):
    to w kwestii samego wydania mogę pogratulować Kotori naprawdę dobrej roboty. Moim zdaniem wydawnictwu udało się znaleźć złoty środek pomiędzy jakością a ceną


    Chyba już czas odejść na emeryturę, bo dawno już takich głupot nie wyczytałem.


    Przekład jest skopany po całości, dużo źle przetłumaczonych pojęć i dużo źle przełożonych zdań.

    Dziwnym trafem polska wersja nie zgadza się z tym, co jest w wydaniu Yen Pressu, ani z tym, co było w fanowskim tłumaczeniu... ot, takich to mamy lepszych tłumaczy.


    Już nawet nie wspominając o pominięciu ważnego fragmentu i przetłumaczeniu "zmiany tanka" na "przejście".


    No i sporo zdań brzmi idiotycznie lub jak kalka z angielskiego... okej, jak ktoś mnie następnym razem spyta o "niezależność" Tanuki, to mu powiem, że zostało kupione.


    Recenzja jest sponsorowana i niestety — próżno w niej szukać obiektywizmu.


    Poprawiono autora cytatu na właściwego.

    Moderacja

  • "Autor: Altramertes"

    A, i przepraszam za pomyłkę autora.

    Źle spojrzałem.

    W każdym razie — zastanawia mnie, czy autor recenzji nie jest częścią wydawnictwa Kotori, bo naprawdę trudno wytłumaczyć to, jak bardzo recenzja rozmija się z rzeczywistą jakością wydania.

  • Jeszcze coś (i wybaczcie taki spam, widocznie bardzo chaotycznie zbieram myśli) — trochę mnie poniosło z tym kupnem i sponsorem, więc przepraszam, jeśli ktoś poczuł się urażony.

    Natomiast nadal nie mogę odpędzić się od wrażenia, że recenzja jest bardzo nieobiektywna, a argumenty w niej często bzdurne... no bo jak nazwać zaletą "brak słownictwa MMO", kiedy jest ono nieodłączną częścią książki?

    Poza tym potrzebna jest pewna konsekwencja, trudno mi sobie wyobrazić wybrnięcie potem z tej sytuacji. Wszystko dziwnie spolszczone, a potem typowy "tank"?

    Bo przetłumaczyć się tego nie da i wszyscy gracze używają tego określenia.

    Błędów języków (nawet nieszczęsne przecinki w konstrukcjach "mimo że") też trochę jest, a argument złego tłumaczenia już poruszałem, więc nie będę się powtarzać.

    Ogółem jestem nieco zaszokowany pochlebną recenzją wydania, która nie umywa się do Yen Pressu i ma wiele bzdurnych udziwnień (Na Boga... dajcie chociaż "graczy" zamiast "playerów", a nie jakieś "zawodniki" i inne cuda).

    I w sumie dziwi mnie, dlaczego recenzji nie pisał np. Slova, który dobrze zna MMO i SAO, tylko ktoś średnio wiedzący, co się tak właściwie dzieje.

  • na występującym tam (w polskim tłumaczeniu) słownictwem, którego ani na chłopski rozum nie umiałam sobie wyjaśnić. Dopiero musiałam specjalnie iść na Internety, żeby sprawdzić, co to takiego te "czołgi" i inne bzdury


    No nie wiem, czy takie bzdury.

    Dla mnie jakieś "Przejścia" są całkowicie niezrozumiałe, bo w grach po prostu "zmienia się tanka".

    Problem z "uczłowieczaniem" jest taki, że ja np. nie jestem w stanie takiej książki przeczytać, bo terminologia przyprawia mnie o typowy ból wiadomo czego.


    Poza tym nie wyobrażam sobie np. czytać książki o lekarzach i co... zamiast podawać nazwy składników leków będziemy walić definicję na pół strony?

    Od takich rzeczy są przypisy i powinno się ich używać, ew. Google też nie bolą.


    Albo lepiej — książka o prawnikach.

    I teraz będziemy wszystkie łacińskie wtręty tłumaczyć na polski, żeby laicy rozumieli?

    Gdzie tu realizm, gdzie tu klimat?


    Pomijam już nawet fakt, ile angielskich wtrętów jest w samej książce czy bajce... taka sama sprawa ma się z Log Horizonem, gdzie w bajce ciągle gadają po angielsku i jakoś nie widzę, żeby ktoś z "dropowania" robił jakieś "podnoszenie przedmiotów".

    Nie piszcie slangu na nowo.


    I ja tego nowomową nazwać nie nazwę, bo nowomowa nie ma nic wspólnego z żargonem/slangiem, który występuje w konkretnej kulturze.

    Zresztą to nawet lepiej brzmi, jak gracze bawią się językiem i zamiast z "rogue" robić "łotrzyka", robią "rogala".

    W sumie tym wygodniejsze, że lepiej się pamięta oryginalną nazwę, a często gra się z ludźmi zza granicy.


    co uważam za kompletny gniot nie warty mojego zachodu

    No też prawda.


    Tak czy siak — w książce jest też trochę błędów językowych i merytorycznych (Iskra Asuna?).

    Tłumaczenie podchodzi pod bajkopisarstwo... wystarczy porównać Yen Press z wersją fanowską (angielską), gdzie oba przekłady są zgodne, a po polsku jakieś rzeczy z kosmosu...


    Zastanawia mnie też motanie tym unikaniem słownictwa... w końcu zamiast "na raidzie" (jak w YP) mamy "też tam byliśmy"... czyli gdzie?


    Tak czy siak — sama książka jest oczywiście gniotem takim samym jak bajka, ale było to pierwsze, głośne wydanie powieści w Polsce i człowiek oczekiwał czegoś dobrego... niestety, polska wersja słabiutka.


    Zmoderowano. Ostrzeżenie dla Kamiyana - jeszcze jeden taki tekst i dostaniesz bana. Proszę się trzymać rzeczowych argumentów w dyskusji.


    Moderacja