Pozwolę się nie zgodzić z recenzją, bo choć film oglądało się przyjemnie i widać na każdym kroku talent reżyserski Jacksona, to jednak było jak na mój gust za dużo małych, ale wyjątkowo irytujących drobiazgów.
1) Romans elfki z krasnoludem - pomijając fakt, że krasnolud w niczym krasnoluda nie przypominał (bishowaty krasnolud, bogowie...), to jeszcze ilość tęsknych spojrzeń i ten zazdrosny Legolas powodowały, że musiałem się mocno powstrzymać, zeby nie parskać śmiechem.
2) Ograniczenie roli Beorna do zmiennokształtnego odludka bez charakteru) i skasowanie jednej z zabawniejszych scen z książki.
3) Arcyklejnot - nie dość, że powtarza się o nim co chwila, żeby widz przypadkiem nie przegapił jego istotności, to jeszcze świeci się jak odpustowa zabawka.
4) Niemal wszystkie sceny akcji pod górą. Litości, to nie jest Indiana Jones! Robi się przez to z Hobbita film jakich wiele, choć rzeczywiście widowiskowy.
5) Prywatnie najbardziej rozbroił mnie Legolas ocierający krew z nosa po starciu z Bolgiem z miną, jakby to opkowy elf po raz pierwszy zobaczył własną juchę...
Na plus za to:
1) Motyw z beczkami, bo tu akurat widowiskowość ma więcej sensu niż oryginalny pomysł.
2) Elfy pokazane jako istoty o wiele bardziej bezwzględne i nieprzyjazne niż we Władcy Pierścieni, zwłaszcza Thranduil.
Pozwolę się nie zgodzić z recenzją, bo choć film oglądało się przyjemnie i widać na każdym kroku talent reżyserski Jacksona, to jednak było jak na mój gust za dużo małych, ale wyjątkowo irytujących drobiazgów.
1) Romans elfki z krasnoludem - pomijając fakt, że krasnolud w niczym krasnoluda nie przypominał (bishowaty krasnolud, bogowie...), to jeszcze ilość tęsknych spojrzeń i ten zazdrosny Legolas powodowały, że musiałem się mocno powstrzymać, zeby nie parskać śmiechem.
2) Ograniczenie roli Beorna do zmiennokształtnego odludka bez charakteru) i skasowanie jednej z zabawniejszych scen z książki.
3) Arcyklejnot - nie dość, że powtarza się o nim co chwila, żeby widz przypadkiem nie przegapił jego istotności, to jeszcze świeci się jak odpustowa zabawka.
4) Niemal wszystkie sceny akcji pod górą. Litości, to nie jest Indiana Jones! Robi się przez to z Hobbita film jakich wiele, choć rzeczywiście widowiskowy.
5) Prywatnie najbardziej rozbroił mnie Legolas ocierający krew z nosa po starciu z Bolgiem z miną, jakby to opkowy elf po raz pierwszy zobaczył własną juchę...
Na plus za to:
1) Motyw z beczkami, bo tu akurat widowiskowość ma więcej sensu niż oryginalny pomysł.
2) Elfy pokazane jako istoty o wiele bardziej bezwzględne i nieprzyjazne niż we Władcy Pierścieni, zwłaszcza Thranduil.