Opowiadanie
Days of Destroyer
I. Nowy początek. Koszmary senne kryją w sobie wiele cennych informacji(zwłaszcza w kiepskich fikach takich jak ten)
Autor: | Socki |
---|---|
Serie: | Slayers |
Gatunki: | Fantasy |
Uwagi: | Fusion |
Dodany: | 2009-02-21 08:02:43 |
Aktualizowany: | 2009-05-30 00:26:42 |
Następny rozdział
Autor ogólnie nie ma nic przeciwko kopiowaniu czegokolwiek z tego fica przez osoby trzecie... Jeżeli takowa się w ogóle znajdzie, to niech osoba trzecia sobie kopiuje co chce i niech się nie krępuje.
14.02.2005
-Pięknie!- myślała Lina wciskając do ust kolejny kawałek pieczeni. Była u Filii Na urodzinach, pogrzebie, ślubie...nie ważne. Ważne, że było żarcie. Pyszne, pachnące i co najważniejsze DUŻO. Dużo dobrego żarcia to jest to co Liny lubią najbardziej. Wpakowała sobie do ust kurczaka.
-Jestem w niebie.-myślała.
W tym czasie do sali wkroczyła Filia niosąca ogromny tort. Na widok Liny obróciła się 180* i zaczęła biec. Lina rzuciła się w pogoń za dziewczyną.
-Filia czekaj!!!-
-Filia ja muszę spróbować tego tortu!-
-Filiaaa!- Krzyknęła Lina zrywając się ze swojego łóżka.
-Uf! -To był tylko sen pomyślała, przyłożyła drżącą rękę do piersi.
- Ale za to, jaki!? -
-Muszę odwiedzić Filię. Wiedźma ma taki talent kulinarny i z nikim się nie podzieliła.. - Wyobraziła sobie minę Filii na widok jej i Gourego stojących w progu jej domu. Zachichotała.
-Lina? Coś się stało?- Do pokoju wszedł zaspany Gaury drapiąc się po głowie.
-A nie, chyba nic.- Odpowiedziała niepewnie.-Taki proroczy sen miałam.
-Hmmmm- pewnie z głodu rzekł po chwili namysłu blondas.
-Pewnie tak! Chodźmy coś zjeść!- Zbiegli na dół robiąc przy tym niemiłosierny hałas.
Biedny gospodarz nie wiedział, co się dzieje, gdy dwójka ludzi w piżamach wpadła do jego pokoju(w środku nocy) żądając solidnego posiłku. Cóż było robić?
W czasie posiłku Lina opowiedziała Gouremu swój sen. Po chwili załapała, że ten od dawna spał. Obudziła go przyzwoitym kopniakiem w tylną część ciała.
- C-co się dzieje? Chodźmy spać.- Wymruczał drapiąc się po głowie.
- Tak chodźmy s….
-Rany, rany, nie sadzę żeby to był najlepszy pomysł- ten głos pojawił się nie wiadomo skąd.
-Xellos! Wyłaź ty łajdaku!!! Czego od nas chcesz?!!!- Wrzasnęła Lina bezbłędnie kojarząc odzywkę „rany, rany” z tajemniczym kapłanem.
-Więcej rozwagi od ciebie- Dziwnie ubrany mężczyzna pojawił się za jej plecami, zasłaniając jej buzię.
-I może jakiejś herbaty. Jestem strasznie zmęczony- dodał z uśmiechem, rozejrzał się po izbie…
-Jakie tu mają gatu….- Nie dokończył, bo już leżał na ziemi ze stopą Liny na twarzy.
Po krótkiej szamotaninie dzielny(powiedziałabym nawet, że bardzo) rycerz ściągną rozwścieczonego rudzielca z lekko podeptanego kapłana.
-Rany, rany, wcale się nie zmieniłaś, co?- Powiedział z uśmiechem patrząc w stronę dziewczyny, która za wszelka cenę próbowała odgryźć Gouremu nos.
-Do rzeczy- powiedział, lekko otwierając oczy.
- Mam dla ciebie pracę.
-Znowu? - Jęknęła Lina.
-Nie jęcz. Sama zdegradowałaś się do poziomu najemnika a my chcemy cię wynająć. Nie tyle co wynająć o podpisać pewien kontrakt.
-...najlepiej krwią.- dodał po namyśle i wyszczerzył się do czarownicy. Lina zdzieliła go w tył głowy.
-Mowy nie ma póki nie usłyszę ceny?!- warknęła. Xellos ziewnął i rzucił na blat worek złota.
-Mamy tego bardzo, bardzo dużo.- Powiedział leniwie.
-Ale z tego co wiem, ty wolisz artefakty.- Lina zaczęła energicznie kiwać głową.
-Tam gdzie się wybieram mają tego dużo.- ziewnął i podniósł się z miejsca.
-Znowu jestem ostatnią deską ratunku?- Mruknęła do siebie Lina, oglądając worek złota. Na dźwięk tych słów Xellos obrócił się i przystanął.
-Co za ironia, że mówisz o deskach.- W sali rozległ się huk. But czarownicy wylądował na jego twarzy.
-Zamknij dziób, wiesz zaczynam rozumieć Filię, rzeczywiście jesteś debilem.
-Załóżmy, że się zgodzę…i co potem?- Zapytała powracając do ważniejszego tematu niż jej klatka piersiowa.
-Przykro mi, to tajemnica-odparł Xeloss- zresztą, sam nie wiem- wzruszył ramionami, polazł na górę w wskoczył do jeszcze ciepłego łóżka Gourego.
Następnego ranka Goury ze zdziwieniem stwierdził, że spał całą noc na stole. Podrapał się po głowie, a jego mina wskazywała na to, że jego umysł był jeszcze w stanie głębokiego snu. Po chwili na dół zeszła Lina z miną pod tytułem ”Zapytaj, a zabiję” a za nią wlókł się Xellos w nieco lepszym humorze.
-Jeeeeeeeeeść!!!- Ryknęła Lina waląc pięściami w stół. Na to hasło Goury momentalnie się wybudził i po chwili już razem darli się wniebogłosy.
-C c c cooo podać?- spytał przerażony gospodarz.
-Wszystko, wszystko, co macie-powiedziała Lina-Zapłaci ten śmieszny pan w fioletowych włosach.
Możecie wyobrazić sobie minę Xellosa, gdy zobaczył rachunek. Zrobiło się jeszcze weselej, kiedy się okazało, że nie ma ani grosza(bo wszystko dał Linie-ta zaś udawała, że pieniądze porwały ślimakożerne koguty). Wyszczerzył się do gospodarza chwycił Linę i Gourego i PUF! Już ich nie było.
-Następnym razem was zostawię- mówił-W ogóle, co masz do moich włosów?!
-Wyluzuj, przecież nic się nie stało-odparła Lina i złożyła ręce za głowę.
-A włosy to mógłbyś ściąć-
Był ładny wiosenny poranek. Cała trójka spacerowała przez jakiś zagajnik, słuchając śpiewu porannych ptaków.
-Xellos, a tak właściwie gdzie jesteśmy?- spytał, Goury rozglądając się do dokoła.
-Podejrzewam, że w lesie- odpowiedział.
-Nie bądź taki cwany, właśnie gdzie nas prowadzisz?- Spytała Lina uważnie przyglądając mu się uważnie.
-Jesteśmy blisko miasta Sandville, a idziemy do Fili, tam powinien już czekać Zelgadis
- Lina stanęła jak wryta. Do Filii? Czyżby coś się zmieniło odkąd się rozstaliśmy?- Dodała ze złośliwym uśmiechem.
-Kiedy się rozstaliśmy?- Spytał Goury.
-Zamknij się! Nooo i jak Xellosie?
-Spotkanie z Filią jest ostania rzeczą, na jaka mam ochotę, niestety otrzymałem rozkazy-odparł spokojnie Xellos.-
Resztę drogi przeszli w milczeniu. Gdy wyszli z lasu ich oczom ukazał się piękny widok. W rozległej dolinie, znajdowała się niewielka osada. Śliczne domki oraz duża ilość kwiatów i drzew sprawiały, że tworzyły one swego rodzaju mozaikę. Wszystko to przecinała niewielka rzeczka. Zeszli ze wzgórza i weszli do miasta. Goury i Lina chcieli iść w stronę centrum, lecz Xellos poprowadził ich w przeciwną stronę. Po półgodzinnym marszu naleźli się po drugiej stronie osady. Zmierzali ku niewielkiemu domkowi. Był śliczny, z drewna, lecz podmurowany, z bielonymi ścianami. Z przodu rozciągał się niewielki, doskonale zadbany ogród. Do domu prowadziła żwirowa ścieżka a furtka była otwarta.
Weszli do środka. Nikogo nie mogli znaleźć. Sprawdzili kuchnię, piętro, wszystkie pokoje. Nic.
-Może coś się stało, może ich porwali? -Spytał Goury.
-Goury, ja naprawdę doceniam to, że próbujesz myśleć, ale lepiej przestań. Widzisz tu jakieś ślady walki?! Trochę trudno jest uprowadzić chimerę i złotego smoka- warknęła Lina, ale sama nie wierzyła za bardzo w to, co mówi.
- Lina! Goury!- Usłyszeli rozradowany głos Fili. Stała w progu, zza niej wyglądał Zelgadis obładowany paczkami.
-I Xellos -dodała chłodno.
-Mi też miło cię widzieć-odpowiedział kapłan.
Gdy już wszyscy się rozpakowali i doprowadzili do porządku, Filia poprowadziła ich do salonu.
- Jak miło was widzieć! Nawet nie macie pojęcia jak tęskniłam!- Zerknęła na Xellosa.
-Czego tutaj szukasz?
-To …
-Tajemnica…wiem. W takim razie nie jesteś mi potrzebny. Do widzenia- Otworzyła drzwi, i gestem wskazała podwórko.
-Oj Filia, będziesz żałowała.
-Wątpię. Myk myk, wychodzisz stąd.
-A jednak, może zaproponujesz mi herbatkę?- Filia prychnęła.
-Żartujesz?!-
-Herbatki?- Zapytała Lina wyłaniając się zza pleców Filii z dzbankiem herbaty. Kapłan wyszczerzył się do kapłanki.
-Chętnie-odpowiedział. Jak to miło z twojej strony?- Wziął od smoczych czarownicy herbatę.
-Moja ulubiona- zakończył.
-Filio, chyba wiesz, co nas tu sprowadza?- Spytała Lina.
-Poza Xellosem?
Xellos posłał smoczycy mordercze spojrzenie
-Zabawne.- burknął
-Tak wiem. Już się większości rzeczy dowiedziałam.
-Lina otworzyła buzię ale Filia paplała jak najęta-
-Coś się stało w Saillune. Jakiś kryształ, psychopata. Sama nie wiem. A tak...i to wielkie zebranie bogów, ludzi i potworów, cały Świat Wewnętrzny o tym trąbi.
-A ja o tym nie wiedziałam?- Warknęła Lina
-Tak w ogóle skąd tyle wiesz?-
-Xellos jest kiepskim agentem. Jego kumpel mi się wypaplał, wskazała na dużą stara wazę…chyba jeszcze troszkę go zostało.- nagle przerwała. Xellos ściągał z półki właśnie tą wazę.
- NAMAGOMI!-
- Znaczy, Xellosie, czy mógłbyś odłożyć tę wazę, jest bardzo stara a ja się do niej bardzo przywiązałam, a twój znajomy jak by nie patrzeć dawno pożegnał się z życiem..
- Oczywiście, skoro nalegasz- odstawił wazę i usiadł na kanapie.
-Nie wiem jak wam to powiedzieć.- zaczął, łapiąc się za tył głowy.
-Myślę, że będziecie musieli na jakiś czas opuścić swoje domu, o ile takowe macie- tu zerknął na Zelgadisa.-
-Co?!- Skwasiła się Filia.
-Mowy nie ma, nie ruszam się.
-Ty przede wszystkim. Jeżeli coś pojawia się na Świecie. To coś jest silne i głupie, to pierwsze rzecz jaką zrobi to pójdzie po ostatniego Starożytnego smoka.
-Dlatego ty, droga Filia- na twarzy dziewczyny odmalowało się obrzydzenie.- zaniesiesz Vaala do Saillune. Tam będzie sobie spokojnie czekał, aż wszystko się uspokoi.
-Zanieść?- Odezwał się Zelgadis.
-Myślałem, że nas, przeteleportujesz.
-Żartujesz jakbym nie miał nic innego do roboty. Do Saillune musicie pójść sami albo czekać na mnie, mam parę spraw na głowie. Spotkam się z Zellas jest stara i mądra, może ona coś o tym wie.- Odpowiedział, Xellos bawiąc się laską.
-Nie martw się, nie będziemy tęsknili, nie musisz się śpieszyć- wtrąciła się Filia
-Auuuuuuuuuuuu, co ty?- Laska, Xellosa wypadła mu z rąk i jakimś cudem trafiła Filię prosto między oczy.
-Wybacz nie chciałem- rzucił niedbale.
-Ty jak ja cię…-Filię już nie obchodziło to, że będzie niegrzeczna dla swojego gościa. Nie mogła się powstrzymać, już sięgała pod spódnice, gdy usłyszała głos Liny.
-Uspokójcie się! Co wam strzeliło do głów? Zachowujecie się jak dzieci!
Filia prychnęła, patrzyła prosto w oczy Xellosa.
-Gnojek- pomyślała
-Uła Filia! Ty przeklinasz!- Xellos udał wystraszonego. Smoczycę zatkało. Nigdy nie słyszało o tym, żeby potwory czytały w cudzych myślach!
-O, co tutaj chodzi!?- Wrzasnęła Lina - Przestańcie wreszcie, co za idioci!
Z dalszej rozmowy nic nie wynikło, Xellos i Filia tak się posprzeczali, że nikt nie odważył się przeszkadzać. Po pewnym czasie Linie udało się nawiązać kontakt z Xellosem.
-To kiedy idziesz?- Spytała.
-Jutro. Będę najpóźniej za dwa dni. Jeżeli nie, nie czekajcie idźcie prosto do Saillune. Nie oglądajcie się za siebie i starajcie się nie zwracać na siebie uwagi, wróg ma wielu szpiegów.
-Od, kiedy udzielasz tylu dobrych rad, co?- Zapytała Filia łypiąc na Kapłana spod łba.
- Tym razem to jest tak samo moja sprawa jak i wasza. Po prostu posłuchajcie mnie.- Odpowiedział. Z sąsiedniego fotela dobiegł szyderczy śmiech.
- Żartujesz?
-Nie.
-Daj spokój Filia.- Lina podeszła do smoczycy.
-Lina! Ufasz mu, po tym jak nas oszukał? Tyle razy?!. - Zapytała z niedowierzaniem czarownicę. Xellos zaczął nerwowo mrugać.
- Taaak, no bo lepiej zaufać smokowi. Pamiętaj tylko Lino, że u nich wszystko jest na odwrót…nawet historia- dodał z obrzydliwym uśmiechem.
- I co tak bardzo się różnimy? Potwory sobie zasłużyły!- warknęła Filia
- Tak łatwo decydujesz o śmierci innych, prawda? Ale to chyba cecha twojego gatunku. Hmm pomyślmy, kto zaczął wojnę Upadku Demonów. Och tak to chyba były SMOKI i ich bogowie. Taak zabijaliście nie tylko potwory ludzi też, prawda? Pewnie zabijaliście się między sobą!!! Och nie, co ja mówię? Przecież Bogowie i ich podwładni są bezgranicznie dobrzy! Tak, ale kto mógł zabić wszystkie Starożytne smoki. Bo ja myślę, że to potwory! -
Filia nic nie odpowiedziała. Siedziała czerwona na kanapie. Popatrzyła na Xellosa.
-Wiem- powiedziała -
-Dotknęła czerwonego policzka- Taki obciach.
-Zawsze musisz przypominać! Po prostu nie przepuścisz okazji!- I wyszła z pokoju trzaskając drzwiami.
- No ładnie Xellosie- powiedziała Lina.
-Co? To ona zaczęła-
- Dlaczego to powiedziałeś???- wszyscy ze zdziwieniem stwierdzili, że to właśnie powiedział Goury, który dotąd smacznie spał.
- Po co jej to mówiłeś??? -powtórzył- Filia straciła cały gatunek, jej rodzinę i dom. Została sama. Nie wiem czy jest osoba, która bardziej wstydzi się czynów swoich ludzi. Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, że juto może NIE ZROBIĆ NAM ŚNIADANIA!!!!!- Wszystkich zatkało.- Goury mówił do rzeczy?
-Brawo!- Lina poklepała Gourego po ramieniu.
-To dzięki tej kuracji wstrząsowej nie?-
-Powinieneś ją przeprosić- powiedziała Lina.
-S-słucham? Przeprosić? Zwariowałaś?- Spytał z niedowierzaniem Xellos, jednak, gdy zobaczył minę Liny szybko dodał
-Tak rzeczywiście to moja wina. Musze przeprosić Filię.- powiedział przyrzekając sobie, że jest to ostatnia rzecz jaką zrobi w życiu.
-Właśnie, grzeczny chłopiec teraz idź ją przepraszać, bo ja nie chcę stracić życia. Goury, Zel idziemy spać, co?
-Jasne!- Krzyknęli obaj.
Gdy opuszczali pokój Goury położył rękę na ramieniu Xellosa.
-Miło było cię poznać.- powiedział po czym wybiegł za Liną i Zelgadisem.
Wspinali się na górę gdy nagle zza drzwi wyłoniła się czerwona twarz Xellosa.
-Eee Lina?-
-Czego?-
-A jak się przeprasza?
-Improwizuj-
Jak on mógł? Jak on mógł? Filia siedziała na łóżku. Najchętniej zrobiła by miazgę z tego...tego...aż jej brakowało słów. Jednak… miał rację.
Trudno jej było się do tego przyznać, jednak tym razem Xellos tryumfował.
Nagle rozległo się ciche pukanie.
-Mogę- usłyszała głos Zelgadisa, Tak przynajmniej myślała.
-Proszę- warknęła. Zastanawiała się czy Amelia jej wybaczy jeżeli zabije Zela.
-Filio, czy możemy porozmawiać?- Powiedział Xellos. W tym momencie do smoczych dotarło, kim tak naprawdę był jej domniemany Zelgadis. Poczuła jak łóżko się ugina pod czyimś ciężarem. Odskoczyła z piskiem szukając maczugi. Xellos popatrzył na nią ze zdziwieniem.
-Nie nie możemy, spadaj Namagomi - powiedziała przez zaciśnięte zęby.
-Ale kazali mi...
-WON!!!!-
-Nie no muszę, bo Lina mnie...
-Dobra, mów i spadaj!-
-PRZEPRASZAM-
- Żartujesz?- Filia była tak zdziwiona, że aż opuściła maczugę.
-Proszę, nie każ mi tego powtarzać-dodał
- Nie musisz- Zmierzyła go piorunującym spojrzeniem. Xellos odetchnął z ulgą.
-Bo nie przyjmuję twoich przeprosin-
-A można nie przyjąć???- Filia postarała się uspokoić. Odetchnęła i zaczęła swoją tyradę.
-Widzisz udzielę ci krótkiej lekcji. Są dwa powody dla których można nie przyjąć przeprosin.
Pierwszy: miałeś racje, mówiąc o mojej rasie, więc teoretycznie mnie nie obraziłeś.
Drugi: to Lina kazała ci mnie przeprosić, więc jeszcze bardziej mnie obraziłeś.- Podniosła się i otworzyła drzwi wskazując Xellosowi wyjście. Wstał i stanął w progu.
-Ale Filia…Lina mnie-
-Jest jeszcze trzeci…NIE ZNOSZĘ CIEBIE!!!- I zatrzasnęła mu drzwi przed nosem. Mogła powiedzieć Nienawidzę. Byłoby bardziej dramatycznie. Odstawiła maczugę w kąt pokoju.
-Debil.- prychnęła
Szedł przez przedpokój. Co za uparte babsko, zawsze musi unosić się honorem . I teraz nie zrobi obiadu, Lina będzie zła, on zaleje misję, Zellas się wścieknie i on oberwie. A wszystko przez głupią Filię!. Nagle ogarnęła go fala wściekłości. Rzadko czuł emocje. A wściekłość jako uczucie skrajne naprawdę niechętnie go odwiedzało.
Oparł się o ścianę i zasłonił rękami oczy. Skąd te emocje? Miał pewną teorię na ten temat. Podejrzewał, że fuzja mogła stworzyć między nim a Filią, więź podobną do bliźniaczej. Cholerne połączenie, że też akurat z nią. Z upartą, dumną babą! Nie wiem jak ludzie mogą pomieścić w sobie jeszcze więcej emocji.
-I jak?- przednim stała Lina.
-Przyłożyła ci?-
-Nie?-
-Przyjęła przeprosiny??!!!-
-Co ty? Wydarła się na mnie i wygoniła mnie z pokoju.-
-I tak dobrze. A co ty taki przybity???-
-Nie twoja tajemnica…znaczy sprawa…idę spać.
-Spać? Ale przecież mazoku nie śpią.
Łup Xellos zatrzasnął drzwi swojego pokoju i rzucił się na łóżko. Bezczelne babsko, pomyślał raz jeszcze i zasnął.
14.02.2005
Przepraszam, niechcący dalam 1 ^^"
Dobra...spoko...ale nie wiem czy dasz radę.
Ah te sentymenty...właśnie dlatego poprawiam tego fica. I będę go wklejała dalej, po prostu byłam na wakacjach i nie miałam dostępu do neta.
Mogę ci wysłać starą wersję, nie wiele się różni ale jest niechlujna i trochę tak głupio...myślę że do grudnia jakoś uda mi się poprawić tych 30 rozdziałów co zostały XD
Prośba tylko taka
Witam,
postanowiłam pomimo dawien dawna wygasłego już zainteresowania tematyką m&a skierować do Ciebie skromną prośbę odnośnie fanfika Days of Destroyer, który szczerze powiedziawszy mile mnie zaskoczył. Wprawdzie Slayers rozpatruję obecnie jedynie pod względem sentymentalnym - jednak Twoja praca zaciekawiła mnie tak bardzo, iż jej niedokończenie wyprowadziło mnie nieco z równowagi :) zaryzykowałabym stwierdzenie, że jak dotąd jest to najlepszy polski fanfik jaki udało mi się przeczytać. Humor nie jest płytki i nie bazuje na mordobiciu i cycochwalstwie - autentycznie momentami śmiałam się na głos! Postacie nie są wypaczone, Xellos pomimo podarowanych mu emocji nie zamienił się w ciepłą kluchę, Filia zaś nie jest przesadnie infantylna - zaś relacja jaka zostaje wytworzona między nimi ma swoje podstawy przyczyny i skutki. Brawo! To rzadko zdarza się w fanfikach osiągnąć.
Tym też motywuję swoją prośbę - jeśli dobrze zrozumiałam jest to poprawiona (ale niedokończona :/) wersja Twojego starego fanfika - mogłabym się więc zwrócić do Ciebie o podesłanie tej bardziej wiekowej na mojego maila? Byłabym niesamowicie wdzięczna :)
Z góry dziękuję za pozytywne rozpatrzenie bla bla
Pozdrawiam ;)
ymm@vp.pl