Opowiadanie
I będę pamiętać
Rozdział I
Autor: | Ai-chan |
---|---|
Korekta: | Dida |
Serie: | Pandora Hearts |
Gatunki: | Dramat, Fantasy, Romans |
Dodany: | 2010-10-03 23:53:35 |
Aktualizowany: | 2010-10-19 15:35:35 |
Następny rozdział
W sprawie kopiowania, cytowania itp. zgłaszać się na pw albo na maila.
Tak bardzo chciałabym o niczym nie zapomnieć.
Wszystko pamiętać.
Jak wiele upłynęło już czasu?
U mnie nic się nie zmieniło.
Jezioro ma tę samą malachitowo-szarą barwę. Woda na powierzchni skrzy się srebrem, odbijając bursztynowe słońce.
Trawa jest tak samo długa, soczysta i giętka. Zatapiam w niej dłonie i moje palce dotykają chłodnej, pachnącej ziemi.
Wokoło rośnie ten sam las. Te same drzewa, usiane przeźroczystą zielenią. Ta sama szorstkość zamszonej kory.
Drobne krople fioletu na smukłych wrzosach.
Pęczniejące czerwienią owoce dzikiej róży.
Wplątujący się w moje włosy łagodny wiatr.
Nic się nie zmieniło.
Tylko ja.
Zaczynam zapominać.
Nie mam już tamtych kasztanów. Utopiłam je w jeziorze. One też się zmieniły. Powoli, z każdym dniem, traciły swój połysk, gładkość i rudobrązowy kolor. Były coraz bledsze, coraz bardziej szorstkie i matowe. Umierały. Potem zaczęły się kurczyć. Jakby uchodziło z nich powietrze. Pomarszczone, zimne, gruzłowate. Nie mogłam na nie patrzeć. Wrzuciłam wszystkie do wody. Po kolei - pierwszy, drugi i trzeci. Po powierzchni goniły równe, srebrne okręgi.
Nie ma już tych kasztanów. Nigdzie. Moje jezioro nie ma przecież dna.
Były jeszcze liście. One już dawno rozsypały się w proch.
Nie mam już niczego, co od ciebie dostałam.
Może dlatego zaczęłam zapominać.
Wszystko coraz bardziej mi się rozmywa, blednie, oddala. Nie jestem już pewna, co widziałam, pomyślałam czy poczułam.
Dlatego teraz mówię. Mówię o tobie i o tym, co się nam przydarzyło. Mówię wciąż, bez ustanku, każdego dnia i w każdej chwili. W myślach lub na głos. Do siebie lub do mojego świata.
Wszystko jedno - byle nie zapomnieć.
Mówiąc, najbardziej lubię siedzieć tak jak wtedy, gdy spotkałam cię po raz pierwszy. Na brzegu jeziora, z brodą opartą na kolanach, z palcami lewej dłoni zanurzonymi w wodzie.
Tamtego dnia rozpryskiwałam krople, patrząc jak wzbijają się na chwilę w powietrze, zmieniają w drobinki złocistego srebra i spadają w dół, mącąc powierzchnię jeziora.
Miałam oczy pełne słońca.
I kiedy nagle coś rozbłysło, oślepiając mnie i ogarniając wszystko wokół białym blaskiem, pomyślałam, że to słońce pękło; że mój świat się kończy.
Ale po chwili blask zniknął i wszystko było takie samo jak wcześniej.
Lśniąca woda, miękka trawa, szelest wiatru.
I ty leżący na brzegu jeziora.
Nic nie było już takie samo jak wcześniej.
Podniosłeś głowę. Byłeś przestraszony i zdziwiony jednocześnie. Patrzyłam w twoje oczy. Pomyślałam, że są naprawdę piękne. Rdzawoczerwone, jak schnąca krew.
Chciałam żebyś przestał się bać i uśmiechnęłam się do ciebie. Ciepło, uspokajająco. Usiadłeś i rozejrzałeś się dookoła.
- Gdzie jestem?
- W moim świecie.
- Co to za świat?
- Jeden z Wymiarów Otchłani. Mój własny. Jesteś Łańcuchem?
Pokręciłeś głową.
- A więc Kontrahentem?
- Nie.
- Więc kim jesteś?
- Po prostu człowiekiem. Tak myślę.
Też się uśmiechnąłeś. Szybko, mimochodem.
- A co tu robisz? - spytałam.
- Nie mam pojęcia.
Słońce tańczyło w twoich białych włosach.
- Jak się tu znalazłeś?
- Nie wiem. Szedłem po prostu ulicą. Zobaczyłem... No tak, zobaczyłem lalkę. Chciałem ją podnieść i... O, to ona.
Wskazałeś na leżącą niedaleko w trawie szmaciankę. Poznałam ją.
- To moja lalka!
- Twoja?
Podbiegłam do niej i chwyciłam w dłonie. Tak, to była ona. Nie rozumiałeś, co mnie tak ucieszyło. Tuliłam do siebie tę brudną i zniszczona zabawkę, czując jak w kącikach oczu zbierają mi się łzy. Była cała ubłocona, miała podartą sukienkę, powyrywane włosy i śmierdziała rynsztokiem.
- Dziękuję! To moja ukochana lalka, nie masz pojęcia... Gdzie ją znalazłeś?
- Mówiłem. Na skraju drogi, w jakiejś obskurnej podmiejskiej dzielnicy.
- W Tatsubie?
- Ta, chyba tak.
- Mieszkałam tam kiedyś.
- Aha. Słuchaj... Czy ty mówiłaś, że jesteśmy w Otchłani?
- W jednym z Wymiarów, tak.
- W tej Otchłani?
- Chyba jest tylko jedna.
- O cholera.
Znów miałeś strach w oczach.
- Musisz odesłać mnie z powrotem do normalnego świata. Słyszysz? No już, odeślij mnie! Potrafisz to zrobić, prawda?
- No... nie.
- Nie?! Nie żartuj sobie. Nie mam zamiaru siedzieć w tutaj z powodu jakiejś twojej durnej lalki. Nasłuchałem się trochę o Otchłani. Szlag. Muszę szybko wrócić, słyszysz?!
- Po prostu znowu jej dotknij.
- Słucham?
- Lalki. Dotknąłeś jej i znalazłeś się u mnie. Może jeśli znowu jej dotkniesz, to wrócisz do siebie.
Zmarszczyłeś czoło, rzucając mi gniewne spojrzenie.
Byłeś zły, bo tobie nie przyszło to do głowy, prawda?
- Dobra. Lepiej, żeby to podziałało.
Wyszarpnąłeś mi lalkę.
Rozbłysło to samo oślepiające światło. Kiedy znikło, znów byłam sama.
Potem byłam na siebie zła, że pozwoliłam ci odejść, że jeszcze ci w tym pomogłam.
Zabrałeś moją lalkę. Nie polubiłam cię, w końcu nie byłeś wobec mnie zbyt uprzejmy, ale stanowiłeś cudowne urozmaicenie w moim jednostajnie niezmiennym świecie.
Nie sądziłam, że jeszcze mnie odwiedzisz.
Ale zrobiłeś to.
parę mocnych punktów
przeczytałam na razie pierwszy rozdział i choć jeszcze nie oceniam, podobało mi się. masz ciekawy, bardzo poetycki styl, pełen trafnych ujęć i dość szczegółowych opisów, przybliżających doznania zmysłów. zaiteresowały mnie bogate określenia. widać w nich wnikliwość w postrzeganiu pozornie normalnych rzeczy, co jest dużą zaletą.
Niestety średnio wiadomo, o co w tym rozdziale chodzi, choć najpewniej wyjaśni się to potem. Mam na myśli sytuację (choć można złapać ogólny jej obraz) i nazewnictwo.
Czasem też ciężko zrozumieć, kto do kogo mówi - parę razy musiałam zwolnić, aby czytać ostrożnie i uważnie, tak by nic nie zgubić. A zwykle najlepsze teksty są takie, które czytamy ciągiem, płynnie.
Mimo wszystko na razie jestem zaciekawiona. zobaczymy dalej :)