Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Runiczne Opowieści

Nauthiz

Autor:Tamaya
Serie:Twórczość własna
Gatunki:Fantasy
Dodany:2005-08-17 21:38:26
Aktualizowany:2005-08-17 21:38:26


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Mroczna Tajemnica


Trzeba umieć dążyć do celu

I nie zejść z właściwej drogi.

Nie każdy cel uświęca środki

Nie wszystko jest kluczem do celu.

Najtrudniej jest umieć wybrać.


Czasy panowania króla Jerzego. Stare portowe miasto w Kornwalii. Pośród licznych drewnianych zabudowań w przybrzeżnej dzielnicy ciągnęły się małe ponure uliczki tonące w mroku nadchodzącej nocy. Mgła, która niespodziewanie nadciągnęła od morza była taka gęsta, że pochłaniała niemal całe światło latarni gazowych. W powietrzu czuło się niesamowity przyprawiający o dreszcze nastrój. Dawno ludzie nie widzieli czegoś podobnego. Ulice wyludniły się całkowicie. Nikt nie miał ochoty przebywać w taką noc na zewnątrz. Prawie nikt poza jedną samotną postacią w czarnym płaszczu. Szła zdecydowanym krokiem nie rozglądając się wokoło. Tajemnicza postać udała się prosto do tawerny otworzyła drzwi i weszła do zatłoczonego środka. Przybysza powitał gwar głosów i śmiechów. Przy kuflach piwa i zapalonych świecach siedzieli stali bywalcy tawerny i wszyscy, którzy schronili się tutaj przed panującą na zewnątrz dziwną pogodą. Pomiędzy nimi uwijały się dziewki służebne podające zamówione trunki i odpowiadające chichotem na zaczepki gości, a co niektóre nawet zachęcające ich do bliższej zażyłości. Na prawo od drzwi za kontuarem stał barman obserwując salę znużonym wzrokiem. Tajemniczy przybysz zlustrował wszystko szybkim spojrzeniem i skierował się właśnie ku niemu.

- Czym mogę służyć? - zainteresował się barman nieco ożywiony.

- Jestem Aylinn Cervantes - zabrzmiał cichy głos - Umówiłam się tutaj z Collinem MacGarthem. Czy już przybył?

- Tak, proszę pani. - odpowiedział barman kłaniając się - Proszę tędy.

Wyszedł zza baru i wskazał przybyłej drogę do bocznego pomieszczenia w głębi. Czekał tam młody, liczący dwadzieścia parę lat szatyn, który na widok wchodzących poderwał się zza stołu i wyszedł im na spotkanie. Aylinn zdjęła płaszcz i ukazała się twarz niewiele ponad 30-letniej kobiety o czarnych kręconych włosach upiętych w kok. Miała na sobie prostą w kroju ciemnoczerwoną suknię suto marszczoną w pasie i przykuwający uwagę owalny medalion z kości słoniowej z symbolem runy Nauthiz na czarnej aksamitce opasującej szyję.

- Cieszę się, że cię widzę, Collinie - powiedziała na powitanie.

- Witaj, Aylinn. Dawno się nie widzieliśmy droga, kuzynko. - odpowiedział mężczyzna - Chciałaś się ze mną spotkać w jakiejś ważnej sprawie.

- Tak, Collinie - przytaknęła oglądając się ma wciąż stojącego przy drzwiach barmana.

- Przyniosę wino. - oznajmił ten wychodząc.

- Więc w czym sprawa? - zapytał Collin, kiedy zostali sami i Aylinn usiadła już przy stole.

- Podjęłam decyzję i chciałabym cię prosić o pomoc. - oznajmiła - Chodzi o mojego męża.

W zadumie zaczęła się bawić medalionem, który był jednym z podarunków przywiezionym z wyprawy na Islandię, dokąd Carlos Antonio często w ostatnim czasie pływał.

Mąż Aylinn był bardzo bogatym kupcem przeciętnej urody, otyłym i w dodatku dużo starszym od niej jednak szanował swoją żonę i na swój sposób okazywał jej sympatię, kiedy odwiedzał na krótko dom podczas 5 lat ich małżeństwa. Był wdowcem i miał już syn Chrisophera z poprzedniego małżeństwa, który po osiągnięciu odpowiedniego wieku miał przejąć zarządzanie w firmie handlowej ojca. Małżeństwo zostało zawarte z rozsądku. Dzięki niemu Carlos Antonio wszedł do arystokratycznej rodziny i rozszerzył swoje wpływy pomnażając tym samym spory już wówczas majątek. Wkrótce Aylinn zauważyła, że jej mąż zrobił się bardzo tajemniczy, co się wiązało również z jego regularnymi rejsami na Islandię. Trwało to dłuższy czas, aż pewnego dnia ślad po nim zaginął.

***

Collin spojrzał zaciekawiony na kuzynkę milcząc.

- Dzisiaj jest Samhain. Dokładnie rok od tamtego dnia. - ciągnęła dalej Aylinn - Wtedy też była taka niesamowita mgła, która pojawiła się nie wiadomo skąd.

- Tak Słyszałem o tym. - odezwał się w końcu Collin - Ostatni rejs "Białego Łabędzia". Zmierzał w kierunku Islandii i nigdy tam nie dotarł. Podobno ktoś z brzegu widział statek zanim się rozpłynął we mgle.

W tym momencie wszedł barman niosąc czerwone wino, więc przeszli na jakąś luźną rozmowę, czekając aż się oddali.

- Ta sprawa wciąż mnie intryguje, Collinie. - podjęła na nowo temat Aylinn, kiedy zostali znów sami - Carlos Antonio miał bardzo dziwne zainteresowania. Myślę, że zajmował się czarnoksięstwem czy czymś podobnym.

- Naprawdę?! - zdziwił się Collin - Przyznam, że zawsze uważałem go za człowieka oczytanego, ale nie powiedziałbym, żeby było w nim coś mrocznego.

- Collinie, widziałam u niego różne tajemnicze przedmioty przywożone z jego wypraw, o których przeznaczeniu nie chciał mi powiedzieć. - stwierdziła Aylinn - Były też książki o dziwnej tematyce. Poza dziełami dotyczącymi podróży Marco Polo, było coś na temat szamanizmu w Afryce i Indiach. Niestety większość w łacinie i grece oraz innych dziwnych językach, a ja znam jak wiesz tylko angielski, francuski i hiszpański.

- Hmm, to rzeczywiście ciekawe. - zamyślił się Collin - Chętnie bym na to rzucił okiem.

- Nie powiedziałam ci wszystkiego. - oznajmiła Aylinn - Latem po zniknięciu Carlosa przybył tajemniczy mężczyzna z Kostaryki podający się za przyjaciela mojego męża. Wydawał się dobrze we wszystkim obeznany i zabrał te książki. Dałam mu, bo miał nawet pełnomocnictwo od mojego męża do korzystania z tych jego szczególnych zbiorów. Aylinn upiła łyk czerwonego wina i spojrzała na kuzyna.

- Słyszałam, że w najbliższym czasie twoja "Róża Pustyni" nie płynie do Indii. - stwierdziła.

- Tak, to prawda. - przytaknął Collin.

- Poprosiłam o to spotkanie tak nagle, aby zapytać czy nie pomógłbyś mi zorganizować wyprawy na Islandię. - ciągnęła dalej Aylinn - Chciałabym się czegoś więcej dowiedzieć o zniknięciu Carlosa. Może na miejscu trafimy na informacje czym się zajmował i to pomoże wyjaśnić całą sprawę.

- Hmm. Wiesz, że to może być kosztowne przedsięwzięcie. - zauważył Collin - Trzeba będzie wynająć przewodnika znającego dobrze teren i język.

- Ależ, Collinie. Zapominasz, że Carlos Antonio zostawił mi spory majątek. - przypomniała Aylinn - Myślę, że bez trudu da pokryć wszystkie koszty związane z tym przedsięwzięciem.

- Czyli jesteś zdecydowana. - stwierdził Collin - A co z Christopherem?

- Jest u rodziny swojej matki w Południowej Szkocji. - odpowiedziała Aylinn - Może tam zostać do naszego powrotu.

- Zatem dobrze. - zgodził się Collin - Możemy wyruszyć jak pogoda się poprawi. Na razie wróć do domu, a ja wpadnę do ciebie za kilka dni. Odprowadzę cię teraz do wyjścia i zawołam powóz.

- Dobrze. Cieszę się, że zgodziłeś się na tą wyprawę, Collinie. - powiedziała Aylinn zakładając płaszcz.

- Jakże mógłbym ci odmówić, kuzynko. - powiedział Collin z uśmiechem - Poza tym ta historia rozpaliła moją ciekawość. Po chwili udali się do wyjścia, gdzie się pożegnali. Collin pomógł wsiąść kuzynce do powozu zaprzężonego w dwa konie i stał jeszcze chwilę patrząc za odjeżdżającą.

***

Aylinn wysiadła przed wielką miejską rezydencją, którą nabył niegdyś jej mąż, a ona sama urządziła większą część wystroju w tym pejzaże oraz inne malarstwa Rembrandta i Moneta. Przy wejściu czekała jej osobista służąca. Aylinn zwróciła się do niej.

- Dziękuję, Anno. Na dzisiaj jesteś już wolna. Posiedzę jeszcze trochę. - poinformowała ją. Służąca ukłoniła się i oddaliła. Natomiast Aylinn skierowała się do biblioteki rozmyślając o mrocznych sekretach swojego męża. Usiadła przy biurku i sięgnęła do szuflady, z której wyciągnęła małe kryształy z wygrawerowanymi runami. Rozsypała je po stole i zaczęła się im przyglądać nadal pogrążona w swoich myślach. Po chwili schowała je i znów sięgnęła do szuflady. Tym razem natrafiła na kasetkę zawierającą karty tarota. Pomyślała o swoim zaginionym mężu i planowanej wyprawie wybierając przypadkowe trzy obrazki i przyglądając się im z zainteresowaniem. Przedstawiały one Śmierć, Diabła i Wieżę. Poczuła ogarniający ją dziwny niepokój, a świece na biurku jakby na chwilę przygasły. Zebrała wszystkie karty razem i odłożyła je na swoje miejsce. Poczuła niejasne wrażenie, że ta wyprawa będzie pełna niebezpieczeństw i szokujących odkryć. Rozejrzała się wokoło nerwowo. Czuła jakby coś się tu czaiło i obserwowało ją. Miała wrażenie, że biblioteka kryje w sobie jakąś tajemnicę, którą powinna odkryć przed wyruszeniem w rejs. Jednak pozostało tutaj coś czego nie zabrał ze sobą tajemniczy przyjaciel jej męża.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.