Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Runiczne Opowieści

Jera

Autor:Tamaya
Serie:Twórczość własna
Gatunki:Fantasy
Dodany:2005-08-17 21:40:28
Aktualizowany:2005-08-17 21:40:28


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Święto Żniw


Na wszystko jest czas i miejsce

Wszystko przychodzi z czasem

Trzeba tylko umieć czekać.


Mała rybacka wioska w Danii. Życie tu płynęło zawsze jednostajnym rytmem. Akurat z jednego budynku wyszła młoda siedemnastoletnia dziewczyna o jasnych włosach ubrana w długą szmaragdowozieloną suknię i biały fartuszek oraz sięgające powyżej kostki sznurowane buciki z obcasikiem. Poprawiła narzuconą na ramiona chustę z frędzlami w różowe róże i skierowała się w stronę wybrzeża. Astrid Jonsdatter przystanęła na wzgórzu i spojrzała w dal na skrzącą się ciemną toń wody w blasku zachodzącego słońca. Ciepły letni wiatr przywiał zapach morza i krzyki mew.

- "Wkrótce ojciec i Eryk powinni wrócić" - pomyślała. Eryk był jej starszym bratem, który podobnie jak ojciec zajmował się rybołówstwem i byli teraz daleko w morzu na połowie z innymi rybakami. Astrid błądziła chwilę wzrokiem po horyzoncie aż wreszcie zatrzymała go na siedzącym na drewnianym pomoście chłopaku z wędką z wystającymi z pod czapki jasnymi włosami. Uśmiechnęła się rozmarzona do swoich myśli. Starszy o dwa lata Johanes Johnson był jej sąsiadem i przyjacielem z dzieciństwa, z którym spędzała wiele swojego czasu. Miał trzech starszych braci, którzy opuścili wioskę i założyli rodziny. Jeden z nich służył aktualnie w królewskiej armii. Został tylko Johanes, który zamierzał przejąć w najbliższej przyszłości rodzinne gospodarstwo i wieść dalej życie tam gdzie się wychował. Wiele razy rozmawiali o tym w ostatnim czasie. Chłopak był pełen zapału i pomysłów na przyszłość, a ona wierzyła, że na pewno mu się uda.

***

Astrid postąpiła krok do przodu.

- "Zbliża się Święto Żniw". - pomyślała - "Ciekawe czy i tym razem mnie zaprosi na festyn. Zrobił się takim przystojnym mężczyzną, że wszystkie dziewczyny zabiegają o jego względy. Może teraz mieć którąkolwiek zechce. Jest bez wątpienia jednym z najprzystojniejszych mężczyzn w naszej wiosce. Odkąd tak wielu chłopców wyjechało w świat. Ech."

Dziewczyna ruszyła z wyraźnym zamiarem podejścia i porozmawiania z Johanesem, jednak nagle zmieniła zdanie i wycofała się do punktu obserwacji, z którego pozostawała do tej pory niezauważona. Wkrótce jej decyzja stała się jasna. Od wioski drogą poniżej wzgórza zbliżała się ubrana w białą suknię szatynka o długich rozpuszczonych włosach.

- Ingerid. Jak zwykle odpowiednie wyczucie czasu. - mruknęła Astrid z wyraźną niechęcią w głosie. Ingerid Svendatter pochodziła z jednej z najbogatszych rodzin w wiosce. Jej ojciec był kupcem i ostatnio często zabierał ją z sobą do Kopenhagi, co sprawiło, że zrobiła się wyniosła i zarozumiała. W dodatku miała niepospolitą urodę, więc zawsze była otoczona wianuszkiem adoratorów, których zmieniała bardzo często, gdyż wiecznie nie mogła się zdecydować. Teraz najwyraźniej upatrzyła sobie nowy obiekt zainteresowania i właśnie ku niemu się kierowała. Po chwili Astrid ujrzała jak prowadzą wesołą pogawędkę.

- Na pewno przyszła go zapytać czy wybierze się z nią na festyn. - doszła do wniosku - Przy jej ujmującym sposobie bycia nie zdziwiłabym się jakby dopięła swego. Zawsze dostawała to, czego chciała.

Z tej odległości Astrid nie mogła usłyszeć o czym rozmawiali, chociaż bardzo nad tym ubolewała postanowiła, więc wrócić do domu. Z światową Ingerid raczej nie mogła się równać doszła do przekonania. Cóż sama miała dużego do zaoferowania. Jej rodzina była średniozamożna czerpiąca mały dochód poza rybołówstwem z rękodzielnictwa. Astrid również pięknie haftowała i robiła koronki. Wykonała nawet kiedyś odświętną koszulę dla Johanesa. Nauczyła się tego od mieszkającej z nimi babci Hildy, która przekazała swoją wiedzę córce, a potem wnuczce. Były sobie z Astrid szczególnie bliskie. Hilda poza pięknymi haftami była także wioskową znachorką, do której nieraz przychodzono po poradę. Potrafiła także wróżyć z run i obiecywała, kiedyś jej to pokazać. Astrid nie mogła się doczekać.

***

Dziewczyna weszła do domu. Matka zdrzemnęła się akurat przy krosnach, więc nie budząc jej udała się na palcach do izdebki babci. Staruszka jak zwykle pogodna siedziała przy robótce, korzystając z ostatnich promieni światła sączących się przez okno przed nadejściem zmierzchu. Na palcu połyskiwał jej srebrny pierścień z topazem, na którym wyryty był runiczny znak. Babcia wyjaśniła jej, że to Jera. Astrid bardzo się ten pierścionek podobał, ale babcia obiecała go jej dać dopiero jak skończy osiemnaście lat, co przypadało późną jesienią. Był on dziedziczony w rodzinie przez kobiety, jednak matka dziewczyny nie interesowała się nim. W wielu kwestiach nie zgadzały się też z babcią. Matka Astrid cieszyła się w pełni prostym życiem jakie wiodła i sekretne praktyki Hildy były jej zupełnie obce, a nawet dziwaczne. Staruszka spojrzała na wnuczkę.

- Czy coś cię trapi, Astrid? - zapytała - Jesteś jakaś dzisiaj nieobecna duchem.

- Widziałam na przystani Johanesa z Ingerid. - odpowiedziała Astrid - Myślę, że już owinęła go sobie koło palca, a miałam taką nadzieję, że zaprosi mnie na festyn. Rozmawiali tak wesoło.

- Czy słyszałaś jak umawiali się na tą zabawę? - zapytała babcia Hilda - Jest jeszcze czas, więc nie musisz się martwić, a poza tym czyż mało to chłopców w wiosce.

- Ale wiesz babciu jaka jest Ingerid. - odpowiedziała Astrid - Czy myślisz, że on z nią pójdzie? Na pewno o tym rozmawiali.

Staruszka uśmiechnęła się tylko i oznajmiła:

- Jak go spotkasz możesz go sama o to zapytać przecież jesteście przyjaciółmi, czyż nie? Myślę, że wkrótce będziesz mieć ku temu okazję, a teraz pomóż mamie w kuchni i nie zamartwiaj się tym.

Kiedy Astrid wyszła babcia Hilda wyciągnęła kilka małych kamyków i spojrzała na nie z zadowoleniem.

- Ach ci młodzi. - westchnęła.

***

Astrid tymczasem obudziła matkę i zabrała się do przygotowywania kolacji, kiedy ta poszła zająć się zwierzętami. Nie zwróciła nawet uwagi na odgłos otwieranych drzwi przekonana, że to powracający z połowu ojciec z bratem. Dopiero znajomy głos wyrwał ją z zadumy:

- Jak się masz, Astrid? - usłyszała. Odwróciła się zaskoczona i zobaczyła opartego o framugę Johansena. Przez chwilę nie mogła z siebie wydobyć głosu.

- Co cię tak zamurowało? - zapytał on - Zawsze jesteś taka rozmowna.

- A nic. Zamyśliłam się tylko. - odpowiedziała szybko - Wszedłeś tak nagle. Zupełnie się nie spodziewałam. Myślałam, że jesteś z Ingerid. Szukała cię chyba.

- Tak. Widzieliśmy się przed chwilą. - odpowiedział Johanes - Ale już się pożegnaliśmy. Przed pójściem do domu postanowiłem wpaść jeszcze do ciebie. Jak masz chwilę to może się przespacerujemy. Chciałem z tobą od jakiegoś czasu porozmawiać i wciąż mi schodzi.

Astrid poczuła zaniepokojenie.

- "Pewnie przyszedł się wytłumaczyć, że tym razem zamierza iść na festyn z Ingerid" - przemknęło jej przez myśl. Głośno zaś powiedziała:

- Zaczekaj chwilę. Już kończę.

Uwinęła się z ostatnią czynnością i udała się z Johanesem na dwór. Nadchodził już zmierzch i wszędzie robiło się szaro. Stali chwilę w milczeniu nie wiedząc jak zacząć.

- Hmm... Miałeś mi coś powiedzieć. - zdecydowała się w końcu Astrid.

- Tak. Myślę o tym już od dawna i wreszcie postanowiłem. - oznajmił Johanes - Planuję na jesieni wyjechać do miasta. Już rozmawiałem z bratem i zaciągnę się do wojska. Chcę trochę zarobić, aby móc wprowadzić swoje plany w życie.

- Ach, tak. - mruknęła zamyślona Astrid.

- Dużo czytałem i dowiadywałem się. - ciągnął dalej - Zamierzam zająć się handlem i zadbać o rozwój naszej wioski. Twoje wyroby rękodzielnicze można by rozprowadzić na dużą skalę. Myślałaś o tym? Wiesz, Astrid i jeszcze jedno. Myślałem też dużo o nas chciałbym, abyś zaczekała na mój powrót. Bardzo mi na tobie zależy. Rozumiesz, co mam na myśli?

- A Ingerid? - zapytała Astrid spłoszona.

- Ależ nas nic nie łączy. Tylko rozmawialiśmy. - oznajmił Johanes - Przyszła dziś do mnie zapytać czy nie wybralibyśmy się razem na festyn, ale odpowiedziałem jej, że jestem już umówiony z tobą. Zgodzisz się, prawda?

- T... tak. - wyksztusiła Astrid - Tak. Na festyn? Oczywiście!

- A nad tym drugim? A nad drugą propozycją zastanowisz się też? - zapytał poważnie Johanes.

- Tak. - odpowiedziała Astrid nie posiadając się ze szczęścia. - Na pewno to zrobię.

- Cieszy mnie to. - powiedział Johanes - Idę już, bo widzę że twoi już wracają. Do zobaczenia, Astrid!

- Do zobaczenia! - odpowiedziała odprowadzając go wzrokiem i kierując się do domu, gdyż drogą już nadchodził strudzeni ojciec z bratem wyglądający posiłku.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj

Brak komentarzy.