Opowiadanie
The Nymphetamine
Z nieba
Autor: | R-chel |
---|---|
Korekta: | IKa |
Serie: | Inuyasha |
Gatunki: | Akcja, Romans |
Uwagi: | Utwór niedokończony |
Dodany: | 2007-01-03 09:44:31 |
Aktualizowany: | 2007-01-03 09:44:31 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
Kiedy się boisz, wszystko może zdawać się złe i wrogie.
Kiyoko, która zawsze kochała wiatr.
Kiyoko, która urodziła się pod patronatem żywiołu powietrza.
Kiyoko, która marzyła o swobodzie, jaką daje nam lot.
Kiyoko, która była pewną siebie i żywą osobą, teraz jedynie siedziała jak skamieniała na wielkim piórze unosząc się nad ziemią, a na jej twarzy malował się jedynie strach i pewność, że śmierć jest niedaleko i tylko czeka, żeby złapać ją za rękę.
Chłodne podmuchy, które uderzały w jej twarz, wcześniej wywołałyby na dziewczęcych wargach śmiech. Obecnie stały się nieprzyjacielem, wrogiem, który przybliżał ją do zagłady.
- Dlaczego? - wyszeptała cicho, zaciskając pięści i wbijając wzrok w biały puch.
- Takie było życzenie Naraku - odparła jedynie wysoka, czarnowłosa kobieta z wachlarzem w ręku. Na jej twarzy gościł szyderczy uśmiech, a czerwone oczy wpatrzone były w czerniejący horyzont.
- Nie znam go - odpowiedziała Kiyoko drżącym głosem.
- Ale on zna ciebie. Myślisz, że przed nim uciekniesz?
- Nie chcę przed nikim uciekać! - gwałtownie odrętwienie rudowłosej zmieniło się w panikę - To wszystko to przypadek! Nie wie, co tu robię, nie wiem, kim jest Naraku, chcę tylko do domu! DO DOMU!!!
Pióro raptownie zatrzymało się, lekko dygocząc. Z twarzy kobiety zniknął uśmiech.
Jej oczy wydawały się wpatrywać uważnie w przestrzeń dookoła dziewczyny.
- Błagam cię, zostaw mnie w spokoju - powiedziała Kiyoko błagalnym tonem - Zrobię, co zechcesz.
- Ja pragnę tylko jednej rzeczy - odparła lodowatym głosem dama - A ty?
Kiyoko poczuła, że staje się lekka. Niezwykle lekka, jakby z sekundy na sekundę jej ciało zmieniało się w puch. Straciła czucie w nogach i rękach i powoli zaczęła unosić się w powietrzu.
- Sprawdźmy - szepnęła czarnowłosa, nie spuszczając czerwonych oczu z dziewczyny - Sprawdźmy twoją siłę.
- Co chcesz zrobić? - wymamrotała Kiyoko, ledwo mogąc poruszyć ustami.
Po chwili dotarł do niej szept, zupełnie niczym wpleciony w melodię wiatru:
- Nawet, jeśli bym tego nie zrobiła, i tak byś nie przeżyła.
Sama nie wiedziała, czemu, ale wydawało jej się, że chwila ta trwa całą wieczność.
Serce podeszło jej do gardła, żołądek ścisnął się, odzyskała czucie w kończynach.
I runęła w dół.
Niebo wydawało się być tak bardzo odległe i jednocześnie na wyciągnięcie ręki. Srebrzysty blask księżyca odbijał się w jej oczach, które półprzytomnie wpatrywały się w chmury okryte cieniem nocy i zostawiały za sobą lśniący szlak łez.
Nie miała siły, żeby myśleć.
Przed oczami widziała zamglone obrazy, urywki zupełnie nieistotnych chwil jej życia, które z każdym momentem zbliżało się do końca.
Była coraz bliżej ziemi.
Zamknęła oczy, starając się wyzbyć świadomości i wyciągnęła rękę do kogoś, kogo w tym momencie nie mógł zobaczyć nikt inny.
Szedł.
Zostawiając pustkę za sobą, przed sobą i w sobie.
Nigdy nie potrzebował innego stanu, nigdy nie myślał, że może być inaczej.
Cel, do którego dążył, był jedyną wartością w jego życiu.
Zawsze tak było. To mu wystarczało i wyznaczało ścieżkę, z której nie schodził.
Nie czuł nawet takiej potrzeby. To było jego przeznaczenie, które wybrał sam.
Poszarzałe w mroku liście drzew spokojnie falowały w takt muzyki wiatru. Dźwięczne cykady świerszczy rozbrzmiewały w zakamarkach traw, nadając nocy melodię.
- Sesshoumaru-sama?...
W skrzekliwym głosie Jakena brzmiała nuta niepokoju.
Ah-un zatrzymał się, a jego wielkie łby spojrzały najpierw w lewo, potem w prawo, szukając źródła dziwnej, negatywnej energii.
Chaos był najlepszym słowem, jakie przychodziło na myśl.
Źródło osobliwej mocy było nieodgadnione, gdyż rozlana była w nieładzie po całej najbliższej okolicy.
Sesshoumaru stał bez ruchu, wsłuchując się w dziwne drgania targające powietrzem.
Wiatr niósł zapach, który demon znał aż za dobrze.
- Naraku?
Nagle dotarł do niego dziki świst, tuż nad jego głową. Spojrzał w górę i w tym samym momencie runęła na niego dziewczyna.
Kiyoko już chwytała śmierć za rękę, już była dwa metry od powierzchni ziemi, kiedy poczuła, jak czyjaś ręka po prostu łapie ją w powietrzu.
Niemożliwe.
Ona żyje?
Jeszcze przez chwilę nie mogła zdobyć się na jakikolwiek ruch, a jej ciałem wstrząsały gwałtowne drgawki.
W końcu zdała sobie sprawę, że wciąż leży w czyjejś ręce.
Ze strachem, ale i z wdzięcznością spojrzała w twarz wybawiciela.
Na początku zobaczyła złote oczy. Dopiero po chwili dostrzegła fioletowe paski na twarzy i długie, srebrne włosy, takie same jak u Inu-Yashy
Demon.
Z krzykiem wyrwała się i upadła na ziemię.
Chciała uciekać, jednak strach krępował jej ruchy.
- Kim jesteś?
Chłodny, męski głos przeciął powietrze niczym strzała. Kiyoko, dysząc ciężko, spokojnie postarała się opanować.
- Kiyoko
- Pachniesz Naraku - stwierdził demon i zgiął pazury. Dziewczyna z zaskoczeniem stwierdziła, że zna ten gest; Inu robił dokładnie to samo.
- Wszyscy mi to mówią - odparła, wciąż lekko drżącym głosem - Ale przysięgam, ja go nawet nie znam.
Przez chwilę przyglądali się sobie w milczeniu, stojąc bez ruchu pośród ciemności nocy.
- Kto to jest?
Nagle zza pleców mężczyzny wyszła mała, czarnowłosa dziewczynka.
- Ojejku, jaka ładna! - zachichotała - I ma takie dziwne włosy. Ale to człowiek, prawda?
Demon skinął głową.
Kiyoko poczuła się kompletnie zbita z tropu. Malutka dziewczynka ze śmiechem rozmawiała sobie ze srebrnowłosym, podczas gdy ona sama bała się go jak ognia.
A może wcale nie był taki zły?
- Nazywam się Rin - mała podbiegła do niej i uśmiechnęła się przyjacielsko - Lepiej wstań z tej ziemi, bo się przeziębisz.
Rudowłosa, lekko oszołomiona, kiwnęła głową i podniosła się, strzepując z siebie brunatną ziemię.
- Czemu spadałaś? - spytała nagle Rin, splatając rączki za plecami.
Kiyoko spojrzała na jej radosną buzię i mimo woli i wyczerpania odwzajemniła uśmiech.
- Powiedzmy, że miałam kłopoty z demonami - stwierdziła kucając, aby choć trochę zniżyć się do linii wzroku dziewczynki - Rin, czy mogłabyś - dziewczyna spojrzała na stojącego przy nich bez ruchu demona i kiedy dostrzegła, że czujnie wbija w nią wzrok, spłoszyła się i szybko odwróciła spojrzenie - Przedstawić mi swoich znajomych.
- Ach tak - czarnowłosa wskazała palcem gdzieś w ciemność - to jest nasz Ah-un i pan Jaken - ruda wytężyła wzrok i dostrzegła w mroku wielką, dwugłową sylwetkę smoka, obok której stała mała, zielona postać przypominająca żabę - A to jest - Rin spojrzała na demona, kiedy ten przerwał jej stanowczym tonem.
- Rin, idziemy.
- Ale?
- Idziemy.
Dziewczynka spojrzała smutno na Kiyoko, ale zaraz uśmiechnęła się i oznajmiła grzecznie:
- No to do widzenia.
- Do widzenia.
Brunetka wesoła podbiegła w stronę mężczyzny. Ten spojrzał jeszcze raz na rudą, po czym odwrócił się i odszedł w ciemność.
Dziewczyna usłyszała jedynie lodowaty głos:
- Jedna rada na koniec. Postaraj się nie spotkać mnie nigdy więcej.
Po czym postacie znikły jej z oczu, ustępując ciszy i nocy.
- KIYOKO-CHAN! KIYOKO-CHAN!
Donośny głos wyrwał ją z rozmyślań. Spojrzała przez ramię i w oddali dostrzegła roztańczony płomień pochodni zbliżający się do niej coraz bardziej i bardziej.
Pomachała ręką i pobiegła w stronę światła.
Już wkrótce dostrzegła Kagome, Inu-Yashę, Miroku, Shippou i Sango.
Higurashi bez uprzedzenia rzuciła się dziewczynie na szyję
- Tak się martwiłam! To wszystko moja wina! Nigdy więcej nie rób takich głupich rzeczy i nie uciekaj.
- Kagome-chan - westchnęła i odwzajemniła uścisk - Dziękuję.
Od razu postanowiła, że nie powie im, co się z nią działo. Nie chciała dostarczać im dodatkowych zmartwień.
- Podziękuj Inu-Yashy - powiedział Miroku z uśmiechem - Od razu rzucił się, żeby cię szukać i cały czas nas poganiał.
Kiyoko spojrzała na pół-demona ze zdumieniem. On udał, że nic go to nie obchodzi i odwrócił wzrok z lekkim prychnięciem.
Jednak na jego twarzy pojawił się lekki rumieniec.
- Dziękuję - szepnęła cicho kładąc zaciśniętą dłoń na piersi, a ogniki w jej zielonych oczach zalśniły jak małe gwiazdy.
- Musisz zdecydować, Kiyoko.
Rudowłosa westchnęła ciężko. Po raz kolejny przejechała wzrokiem od studni do grupki ludzi, którzy przy niej stali.
- No dalej - ponaglił Inu-Yasha - Po prostu powiedz.
- Kiedy ja nie wiem.
Uzgodnili to razem - Kiyoko na wybór. Po tym, co widziała i czego doświadczyła, może na zawsze wymazać ich z pamięci i już nigdy nie wrócić do feudalnej Japonii.Albo zostać i pomagać im w walce z Naraku. Miała noc na przemyślenie decyzji.
Teraz razem z innymi stała przy Studni Kościożercy i wbijała wzrok w czeluść otworu.
- Posłuchaj - Kagome położyła jej dłoń na ramieniu - Niczego nie będziemy ci mieli za złe. Zrozumiemy, jeśli nie zechcesz zostać. To było dla ciebie za dużo.
Kiyoko spojrzała na horyzont.
Gdzieś tam w oddali majaczyły ośnieżone szczyty gór. Wiatr dookoła nich poruszał zielonymi liśćmi, niosąc świeży zapach wiosny.
Spojrzała na Kagome.
Przypomniało jej się ich pierwsze spotkanie. Jej myśli automatycznie pognały w przeszłość od tamtego wydarzenia
I zatrzymały się na rozmowie z ojcem.
- A więc, gdzie jest twoje miejsce?
- Piękne, zielone, rozległe. Takie, gdzie jeszcze człowiek nie zdążył opanować natury i to on szanuje ją. Pełne tajemnic i natury, dzikości i magii.
- Szkoda, że takie miejsce nie istnieje.
I dopiero wtedy uświadomiła sobie, że istnieje.
Że właśnie na nim stoi, odczuwa je każdym zmysłem.
To jest właśnie jej miejsce.
Gdzieś, gdzie może być potrzebna.
- Ja - wbiła wzrok w błękitne niebo, po którym leniwie sunęły wielkie, białe chmury. Para cytrynowych motyli tańczyła ze sobą w takt wiatru, zostawiając za sobą świat.
Świat, do którego należała - Wiem, ze przysporzyłam wam samych kłopotów. Przepraszam.
Sango, Miroku, Shippou, Inu-Yasha i Kagome wymienili spojrzenia. Byli pewni odpowiedzi rudowłosej i już szykowali się, by ją pożegnać, kiedy Kiyoko uniosła wzrok i dokończyła myśl - Więc wiem, ze to może trochę samolubne, ale czuję, że? Że ja tu należę, że to moje miejsce. Uważam, że każdy powinien takie mieć. Kiedyś myślałam, że moje nie istnieje, dopóki tutaj nie przybyłam. Poza tym wszyscy mówią o tym Naraku. Widać, że jest złym człowiekiem. To znaczy demonem. I jestem w to wszystko zamieszana, w końcu jestem jego potomkiem. Dlatego czuję, że powinnam wam pomóc. Mogę się przydać. Więc czy pozwolicie mi zostać?
Przez chwilę nikt nic nie mówił.
Chwilę potem Kagome roześmiała się głośno i złapała rudowłosą za rękę.
- Tak! - odpowiedziała głośno - Jasne, że tak!
Sango położyła rękę na ramieniu Kiyoko, a Miroku powiedział z uśmiechem:
- Witaj w drużynie.
Shippou też skakał radośnie.
Inu-Yasha jedynie burknął cos niezrozumiale, ale uśmiechnął się lekko.
- I jeszcze tylko jedna prośba - Kiyoko założyła za ucho pasmo rudych włosów - Czy mogłabym was nazywać przyjaciółmi?
Odpowiedzieli jej z tym samym entuzjazmem, co przed chwilą, po czym obie dziewczyny wskoczyły do studni, by odprowadzić Kiyoko i wszystko wyjaśnić jej ojcu.
Ale już niedługo miały zamiar wrócić.
Na pewno.
Kagura krzyknęła głośno, pełna bólu, gniewu i bezsilności.
- Jesteś nieposłuszna - Naraku ścisnął małe serce kobiety z jeszcze większa siłą, niż ostatnio. Leżąca na podłodze demonica podniosła wzrok i spojrzała na niego z nienawiścią - Myślisz, że nie wiem, że z własnej woli ją wypuściłaś? Naprawdę myślisz, że uda ci się mnie oszukać?
Czarnowłosa milczała.
- Następnym razem żadnej porażki. Zrozumiałaś, Kagura?
- Tak - odparła przez zaciśnięte zęby.
- Zapamiętaj to sobie - mężczyzna wyszedł i zostawił kobietę samą z jej cierpieniem.
- Poczekaj - powiedziała do siebie w myślach - Jeszcze się policzymy. Mój dzień nadejdzie. Ta dziewczyna miała ogromną energię. Jest twoim potomkiem - zacisnęła pięści i przycisnęła je do piersi - Jeszcze się policzymy.
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.