Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Otaku.pl

Opowiadanie

Druga próba

Przetrwanie

Autor:Jimmy Wolk
Korekta:IKa
Tłumacz:L-Voss
Serie:Neon Genesis Evangelion
Gatunki:Obyczajowy, Romans
Dodany:2007-01-24 16:36:17
Aktualizowany:2008-04-12 11:09:16


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Druga próba

Rozdział II: „Przetrwanie”

Jedynym dźwiękiem, jaki pozostał, było rozbijanie się fal o brzeg.

Jedynie gwiazdy, księżyc i czerwona smużka wypełniały jego wizję.

Powoli wróciły mu zmysły, tylko po to żeby ukazać mu widok, którego nie chciał widzieć. Ale nie potrafił nawet mrugnąć.

Więc zamiast tego obrócił głowę, tylko po to żeby ujrzeć coś, co wyglądało na ocean; czerwony niczym krew.

‘Ayanami…’

Ale nawet jej już tam nie było.

‘Więc tak jak wkroczyła w moje życie, tak i odeszła…’

Shinji powoli usiadł. Aż do teraz nie zauważył, że ktoś przy nim jest.

‘Asuka!’

Wróciły wspomnienia; wszystkie naraz; zalewając mu umysł.

‘ „Trzymaj się z dala ode mnie!”

Nigdy nie pozwoli mi się do siebie zbliżyć.

„Nigdy byś mnie nie zrozumiał!!”

Nigdy nie pozwoli mi się dowiedzieć.

„Ale jeśli muszę być z tobą, wolałabym raczej umrzeć!”

Nigdy nie będzie chciała ze mną być!

„Pomóż mi… Pomóż mi! Pomóż mi!! Nie zostawiaj mnie samego! Nie opuszczaj mnie! Nie zabijaj mnie!”

„… Nie.”

Nigdy mi nie pomoże!’

Nie wiedząc nawet, co robi, pochylił się nad nią i zaczął kończyć to, co zaczął ‘tam’.

Umysł, jak i spojrzenie, miał puste, kiedy jego ręce zacisnęły się mocniej na jej szyi; jego serce płonęło wściekłością płynącą ze zdrady, złości i straty.

Lecz nagle się zatrzymał. Coś ciepłego pogładziło go w policzek. Delikatny dotyk jej dłoni wyrwał go z transu. Tak jakby sen, który wciąż nawiedzał go w jego stanie na wpół snu, na wpół przebudzenia, w końcu blaknął.

Teraz wiedział na pewno, że rzeczywiście wrócił do prawdziwego świata; świata prawdziwych uczuć; świata bólu i świata szczęścia.

Sen dobiegł końca.

Powoli zdał sobie sprawę, co prawie uczynił, kiedy jej palce zjechały mu po twarzy.

Chciała, żeby przestał. Potrzebowała jego pomocy przy chronieniu jej przed nim samym…

To go uderzyło.

ONA potrzebowała JEGO!

Nie tylko teraz, ale również wcześniej. Niezależnie od tego jak by nie oznajmiała, że go nie potrzebuje.

I nie tylko ona.

‘Misato potrzebowała mojej pomocy po śmierci Kajiego. Rei potrzebowała mojej przyjaźni zaraz po tym, jak się o niej dowiedziałem. A Asuka… chociaż nigdy by się do tego nie przyznała, wiem, że potrzebowała mnie po piętnastym.’

Teraz się załamał. Łzy bez przerwy spływały mu po policzkach, kapiąc na twarz Asuki.

Przez cały ten czas, kiedy błagał o pomoc, zawsze chcąc, żeby inni zajęli się jego problemami, nigdy nie zdawał sobie sprawy, że mieli swoje własne kłopoty, z którymi musieli sobie poradzić.

Jak mógł oczekiwać ich pomocy, jeśli nikt nie pomagał im?

Jeśli on im nie pomagał?

„Niedobrze mi…”

Nie rozumiał, co chciała przez to powiedzieć; czy źle się czuła czy też była po prostu zniesmaczona tą sytuacją albo brzydziła się go. W tym momencie nie miało to żadnego znaczenia.

Wydawało się, że płakał całymi godzinami, podczas gdy Asuka tylko tam leżała; w ogóle się nie ruszając.

Kiedy jego pochlipywanie w końcu ustało, tak naprawdę po raz pierwszy zauważył bandaże na jej ręce i głowie, niknące w białym piasku i jej bladej skórze, ale stanowiące widoczny kontrast wobec rudego koloru jej włosów i plugsuitu. Wizje EVA-02, przeszytej i uszkodzonej przez EVA\'y masowej produkcji i ich repliki Włóczni Longinusa przemknęły mu przez umysł; chwila, gdy wreszcie dotarł na pole bitwy, o wiele za późno, niezdolny zrobić nic poza obserwowaniem, jak te białe bestie ją rozdzierają, pożerają, tak że wiedział z okropną pewnością, że także Asuka, kolejna z niewielu bliskich mu osób...

‘Ale żyje,’ próbował oczyścić myśli, potrząsając głową.

„Mógłbyś już ze mnie zejść?” zapytała Asuka zmęczonym tonem, nie patrząc na niego.

Zdał sobie sprawę, że wciąż na niej siedział i podniósł się z trudem. Po raz pierwszy pozwolił swojemu spojrzeniu błąkać się po okolicy. Wschodziło słońce, ale kolor ‘wody’ nie zmienił się z nadchodzącym światłem. Przy brzegu stało kilka słupów; krzyż Misato wisiał na jednym z nich. Zawiesił go tam? Nie pamiętał. Po wspaniałym mieście Tokio-3 pozostały tylko ruiny.

Ale wszystko to było niczym w porównaniu z olbrzymią głową Rei/Lilth, obecnie przechyloną na bok, wpatrującą się w niebo z groteskowym, niekończącym się uśmiechem na ustach.

„I to by było na tyle, co?”

Shinji wzdrygnął się na dźwięk ochrypłego głosu obok niego. Asuka już usiadła, omiatając wraz z nim wzrokiem ocean. Nie widział, czy cierpiała, ale rany, jakie musiała mieć pod tymi bandażami, były najprawdopodobniej czymś więcej niż tylko zadrapaniami. Rany, które miała, bo on nie zadziałał na czas.

Poczucie winy, jakie mu towarzyszyło wobec widoku wyludnionego świata dookoła było niczym wobec przyprawiającego o mdłości uczucia w jego wnętrznościach wobec tej żyjącej pozostałości.

„A-Asuka, ja…” Zacisnął pięści, wpatrując się w ziemię.

„Jeszcze… Jeszcze nie, Shinji.” Powoli się podniosła. „Pó… później porozmawiamy, okej? Teraz pierwszeństwo powinny mieć inne rzeczy. A ten dzień był wystarczająco długi…”

Wgapił się w nią, szczerze zaskoczony jej wyraźną siłą, a może nawet bardziej jej reakcją. Shinji wiedział, jak bardzo Asuka nie znosiła jego wymówek i że po wszystkim, co zrobił, i czego nie zrobił, nienawidziła go jeszcze mocniej. Spodziewałby się, że odpyskuje mu z całą energią, jaka w niej została, posuwając się do wyrządzenia mu fizycznej krzywdy, nawet jeśli musiałaby przy tym zrobić sobie większą. Ale sposób, w jaki mu przerwała, nie był wrogi i nie zignorowała go też po prostu. A to wcześniejsze pogładzenie po policzku...?

Shinji skinął w końcu głową, ale wydawała się nawet tego nie zauważyć, kiedy się obróciła i powoli poszła w stronę pozostałości po Tokio-3. Shinji powrócił wzrokiem w kierunku horyzontu.

„Nie chcecie wrócić?” zapytał morze.

Jak było do przewidzenia, nie otrzymał odpowiedzi.

Powoli się odwrócił i zaczął iść za Asuką.

****************

Z miasta nie pozostało zbyt wiele. Większość została wysadzona z Geofrontem. Ciężko było nie zauważyć dziury w miejscu, gdzie znajdowała się olbrzymia kula.

Shinji trzymał się blisko Asuki. Wiedział, że szła do domu, albo przynajmniej do tego, jak mieli nadzieję, co z niego zostało. Jednakże, jak zauważył, nie poruszali się zbyt szybko, obserwując jak robi małe kroczki przez ruiny, próbując znaleźć drogę, która nie będzie wymagała wspinania się.

‘Oczywiście, jest poważnie ranna i wygląda też na bardzo zmęczoną. Po… powinienem coś zrobić,\' tyle to wiedział. Ale mimo tej wiedzy, mimo jego życzenia, odkrył, że wciąż nie potrafił działać, wciąż obawiał się jej reakcji, gdyby coś zrobił. \'Po tym wszystkim co się stało, po tym wszystkim z czego zdałem sobie sprawę, wciąż nie potrafię jej pomóc! Wciąż ten sam tchórz…’

Nagle się potknęła, padając trochę do przodu, zanim odzyskała równowagę.

Zacisnął pięści. ‘… Nie!’

„A-Asuka?” zwrócił jej uwagę, przez co się zatrzymała. „W-wszystko w porządku? T-to znaczy, jesteś mocno ranna i… wiesz?”

Uniosła swoją zabandażowaną rękę i lekko zacisnęła dłoń. „Nie jestem pewna. Nie boli tak bardzo, jak powinno.” Odwróciła głowę, patrząc na niego zmęczonymi oczami. „Dojdę do domu. Chyba poczuję się lepiej, jak trochę odpocznę.”

Skinął głową, nie bardzo usatysfakcjonowany jej odpowiedzią, ale po prostu nie mógł znaleźć w sobie wystarczająco dużo odwagi żeby ryzykować teraz kłótnię.

****************

Przedmieścia prezentowały nieco lepszy widok. Większość budynków wciąż stało, ale było poważnie uszkodzone, podczas gdy inne miały zaledwie kilka rys. Na ulicach i chodnikach były porozrzucane samochody i gruz.

Na szczęście ich blok był jednym z tych kilku w lepszym stanie. Jednakże kiedy weszli do swojego mieszkania, przywitał ich ponury widok. Z powodu fali uderzeniowej prawie każda szklanka była rozbita, a wszystko co nie było wystarczająco ciężkie albo przybite do podłoża, leżało rozrzucone na podłodze.

Asuka westchnęła i udała się do swojego pokoju.

„Nie wiem jak ty, ale ja muszę się trochę przespać, zanim będę mogła cokolwiek zrobić.”

Skinął głową. „Dobranoc, Asuka.”

Uśmieszek wpełzł jej na usta.

„To już nie noc, baka,” powiedziała i zamknęła za sobą drzwi do swojego pokoju, zostawiając Shinjiego ze swoimi myślami.

****************

Po wyczyszczeniu swojego łóżka z brudu on również próbował trochę odpocząć. Ale sen nie przyszedłby tak łatwo. Wydarzenia poprzedniego dnia bez końca rozgrywały się w jego umyśle, gdy tylko zamykał oczy. Inwazja; że już go nie obchodziło, czy umrze, czy nie; śmierć Misato i jej pożegnanie; widok EVA’y 02 Asuki, rozprutej przez białe Modele Seryjne EVA; pojawienie się Rei; wydarzenia, które stały się Trzecim Uderzeniem…

Gdzie popełnił błąd? Kiedy musiał zamordować Kaworu po tym, jak stał się pierwszą osobą, która otwarcie okazywała mu uczucie? Kiedy dowiedział się o przeszłości Rei, albo kiedy poświęciła za niego siebie? Kiedy prawie utracił Asukę po tym, jak ona utraciła siebie przez Piętnastego Anioła? Kiedy Misato zamknęła się na poszukiwanie prawdy Kajiego, albo po utracie tego czarującego mężczyzny, który był dla niego jak ojciec? Kiedy stracił wszelką nadzieję na uzyskanie jakiegokolwiek zrozumienia ze strony swojego prawdziwego ojca, kiedy ten opętany człowiek zmusił go, żeby prawie zabił swojego najlepszego przyjaciela?

A może jeszcze wcześniej, kiedy wciąż był szczęśliwy…?

Tak, były chwile, kiedy był tu szczęśliwy. Został zaakceptowany; znalazł przyjaciół. Zaledwie kilka miesięcy czy nawet tygodni temu był podziwiany przez Tôjiego za to, że żyje z Misato, był wypytywany przez Kensukego o wszystko związane z NERV-em i EVA-mi, albo obaj drażnili się z nim, kiedy okazywał zainteresowanie Rei czy Asuką; tak samo jak to lubiła robić Misato od dnia, w którym zabrała go do siebie; nie tak dawno temu mimo pewnych ‘stresujących’ chwil cieszył się życiem z wesołą, choć ospałą kobietą i Asuką po tym, jak się wprowadziła, kiedy brali udział w swoim treningu synchronizacyjnym; nie tak dawno temu słuchał rad Kajiego; nie tak dawno temu…

Ale teraz wydawało się to tylko ulotnymi wspomnieniami przeszłych wydarzeń, które miały miejsce kilka lat temu, w odległej przeszłości.

Shinji skulił się w łóżku. To przez te uczucia chciał wrócić; myślał, że znów będzie mógł się tak czuć, gdy już wszyscy wrócą. Ale teraz kiedy wyglądało na to, że nikt nie pójdzie za nim i Asuką; wspomnienia tych radosnych chwil, teraz, kiedy wiedział, że nigdy nie wrócą, bolały go jeszcze bardziej niż mroczne czasy, które nadeszły potem.

‘ „Dopóki żyjesz, wszędzie masz szansę znaleźć szczęście.”’ przypomniał sobie słowa matki.

Ale jak miał znaleźć szczęście, kiedy byli zupełnie sami?

Westchnął; było oczywiste, że nie udałoby mu się zasnąć; nie gdy nie mógł znaleźć sposobu na zupełne uniknięcie myślenia o czymkolwiek. Nie mógł nawet posłuchać swojego S-DAT-u; nie tylko baterie były wyczerpane od wczoraj; trafiła też w niego jedna z większych części gruzu, który urwał się z sufitu; roztrzaskany, jak wszystko z jego poprzedniego życia.

‘Czy to w ogóle było wczoraj? O ile wiem, mogliśmy tam być dniami, tygodniami czy nawet latami…’

W końcu postanowił wstać, chociaż niewiele mógł zrobić. Telewizor był zepsuty, a nawet gdyby nie był, to i tak nic już by nie emitowano. Gdyby próbował posprzątać bałagan w mieszkaniu, najprawdopodobniej narobiłby za dużo hałasu i obudziłby Asukę. O wiolonczeli też nie mogło być mowy, z obu powodów.

Mimo to, lepiej żeby czymś zajął umysł.

****************

„Jestem… martwa?”

*

„Nie chcę być sama…”

*

‘Co on tu robi…?’

*

„Więc tym jestem dla ciebie?!”

*

„Od samego patrzenia na ciebie robi mi się niedobrze!”

*

„Ikari, czy próbowałeś zrozumieć?”

*

„Jeśli nie mogę cię mieć tylko dla siebie, to nie chcę cię w ogóle…”

*

„Asuka, pomóż mi! Tylko ty możesz!”

*

„Żałosne…”

*

„Więc wszyscy powinni po prostu umrzeć…

*

‘Przeze mnie?’

*

Asuka poderwała się; dysząc ciężko, kiedy przebudziła się ze swojego koszmaru. Koszulka, w którą udało jej się przebrać wraz z parą krótkich spodenek po wyjściu z plug-suita z pewnym wysiłkiem, była teraz przemoczona potem. Nie było mowy, żeby mogła teraz spać dalej. Nie przy tych myślach nawiedzających jej sny.

\'Niech to szlag!\' zaklęła pod nosem, unosząc zdrowe ramię i otarła sobie czoło, gdy próbowała się uspokoić. \'Chcę tylko trochę odpoczynku. Proszę o zbyt wiele? Nie dość już? Nie mogę... ja już tego nie chcę...\'

Kiedy się uspokoiła, poczuła, że w powietrzu unosił się znany i mile widziany zapach; docierający do jej nozdrzy: zapach gotowania. Wstała ostrożnie i poszła za zapachem do kuchni. Nie była zaskoczona znalezieniem tam Shinjiego, ale tym że wyglądało na to, że przygotował całe psujące się jedzenie, jakie mieli w domu. Nie było tego tyle, ile można by się spodziewać po trzyosobowej rodzinie, ale zdecydowanie więcej niż dwoje ludzi mogłoby zjeść bez rozchorowania się.

„Nie wiedziałam, że masz taki apetyt.”

„Hę?” Podniósł wzrok, najwyraźniej zaskoczony jej nagłym wejściem. „Asuka! Obudziłem cię?”

„Nie, raczej nie,” powiedziała, marszcząc brwi, a ślad rozbawienia natychmiast zniknął.

„N-no to j-jak się czujesz?” wymamrotał nieśmiało Shinji.

„Chyba na tyle dobrze jak można się domyślić, zważywszy na okoliczności…” westchnęła, ale potem próbowała szybko otrząsnąć głowę z myśli, które doprowadziłyby jedynie do depresji, na którą nie mogła sobie teraz pozwolić. „Więc co tu robisz?” zmieniła temat.

„Uch, gotuję?”

Na jej ustach pojawił się słaby uśmieszek, kiedy przewróciła oczami. „To widzę, baka! Ale po co?”

„No, skoro nie mamy zasilania do zamrażalki, i tak by się to wszystko zepsuło, a jeszcze szybciej, jeśli jest surowe.”

„Hm, wygląda na to, że POTRAFISZ czasem pomyśleć,” zakpiła żartobliwie, dając z siebie wszystko żeby podtrzymać dobry nastrój.

„Umm, dzięki?” powiedział, jakoś nie wierząc w jej ‘komplement’. Ale potem twarz mu spoważniała. „Asuka, jeśli chodzi o…”

Szybko przerwał mu jej grymas.

„Już ci mówiłam, że później o tym porozmawiamy…”

„Ale-Ma… mamy teraz czas na rozmowę…”

Asuka skrzywiła się. Widziała, że pragnął się z nią podzielić tym, co mu chodziło po głowie, a ona dobrze wiedziała co. Ale nie chodziło tu o czas.

‘Ale nie mogę.’ Spojrzała na niego, kiedy czekał na odpowiedź. ‘Jeszcze nie.’

Nie była pewna, dlaczego - a może po prostu nie chciała być. Jej cząstka chciała porozmawiać, stanąć przed nim, dowiedzieć się, czy... A jednak coś sprawiało, że się wahała. Coś, co raczej sprawiało, że chciała poczekać, czy nie rozwiąże się to ostatecznie samo. A i tak wystarczająco ciężko będzie nie popaść z powrotem w destrukcyjne nawyki i uprzedzenia, żeby pozwalać sobie na bycie rozpraszaną przez takie głupie „coś”.

Cokolwiek zrobiła... nie było mowy o tym, żeby pozwoliła sobie na zostanie naprawdę samą...

„Nie, nie mamy…” odpowiedziała szeptem, bardziej do siebie. „To by za dużo zmieniło…”

Ze zdezorientowanym spojrzeniem skierował uwagę z powrotem na kuchenkę.

****************

Kiedy skończył, zjedli trochę. To nie był jakiś duży posiłek, ale coś im mówiło, że jeszcze więcej albo mniej takich świeżych składników może wkrótce być luksusem.

Pozostałe zostały starannie spakowane, żeby pozostały świeże jak najdłużej.

„Więc… co będziemy teraz robić?” zapytał Shinji po kilku chwilach ciszy.

„Podstawowe przeżycie, jak sądzę,” wzruszyła ramionami Asuka, raczej wyraźnie skrywając zmartwienia, jakie miała na głowie, za maską profesjonalizmu. „Musimy się upewnić, że mamy jedzenie, wodę, zasoby leków. Elektryczność też by się przyd…” Przerwała, kiedy zobaczyła jego żałobną minę. „Co?”

„N… nie sądzę, żebym potrafił…” wyszeptał. Czuł się, jakby miał się lada moment załamać; całe ciało mu dygotało, kiedy groziło mu ponowne przytłoczenie uczuciami. „Jak mógłbym? Po… po… tym! Jesteśmy zupełnie sami! Wszyscy zginęli… Jak…”

„Shinji!” wrzasnęła wściekle; przerywając mu. Pochyliła się przez stół, sprawiając, że podniósł na nią wzrok. „Cholera, jak głupi jesteś? Naprawdę chcesz ciągle lamentować po czymś, czego i tak nie możesz odwrócić? Naprawdę wolisz się zagłodzić i w końcu umrzeć?”

„Nie…” mruknął cicho.

„To nie żartuj, dobra?” Po kilku chwilach ciszy i po tym, jak się oboje uspokoili, zapadła się z powrotem w swoje krzesło, wydając głębokie westchnienie. „Więc masz jakieś pomysły?”

„No… ciągle… jest woda,” wymamrotał Shinji bez większego zainteresowania. Wiedział, że ona ma rację. Ale on się tak nie czuł, musząc podjąć tyle decyzji, tak szybko wszystko odepchnąć, gdy zrobienie tego kiedykolwiek wydawało się niemożliwe. „I wygląda na czystą. Ale reszta jedzenia jakie nam zostało, prędzej czy później się zepsuje…”

„Taa, najprawdopodobniej będziemy musieli sami coś uprawiać, ale to zajmie trochę czasu.”

Powoli skinął głową. „W schronach jest chyba suszone jedzenie. Może na wypadek gdyby uchodźcy tam utknęli podczas ataku. Pamiętam, że widziałem tam paczki.”

„Hę?” Wyglądała na zaskoczoną. „Kiedy ty byłeś w schronie?”

„P-podczas ataku Czternastego…” Spuścił wzrok, wstydząc się tamtej decyzji o zostawieniu wszystkich.

„Tak, pamiętam…” mruknęła, a jej ton był dziwnie trudny do zinterpretowania. „A teraz skończmy już, okej? To już bez znaczenia.”

Jakoś zaskoczony jej nagłym wsparciem znowu podniósł wzrok.

„Co?” warknęła po kilku chwilach, widocznie niezręcznie się czując pod jego spojrzeniem.

„N-nic…” wymamrotał i potrząsnął głową. „Umm, jeśli chodzi o zapasy leków, to szpital Tokio-3 jest niedaleko, może jest jeszcze cały…” głos znów mu zamarł.

„Och, co tym razem?” jęknęła Asuka. „To nie taki zły pomysł, nie to żebym sama o tym nie pomyślała.”

„Siostra Tôjiego tam była, zanim została przeniesiona…”

Nie podniósł wzroku, ale jej westchnienie irytacji było wyraźnie słyszalne. „Jeszcze się z tym nie pogodziłeś, co?”

„To nie tak, ja…” Westchnął. „Myślisz, że wrócą?”

To pytanie nie wydawało jej się zbytnio zaskoczyć, ale nie odpowiedziała od razu, jakby tak naprawdę wcześniej nad tym nie myślała. Oczywiście, ona też mogła tylko zgadywać, czy jest możliwość, że nie zostali albo nie zostaną sami, czy też nie. Ale jeśli ona miała wtedy nadzieję, to może on też mógł.

„Nie wiem,” mruknęła. „Może. Ale nie możemy na to liczyć. Myślę, że gdyby chcieli, to by już wró…” Potrząsnęła głową, nieco wściekła kiedy zdała sobie sprawę, na co zbacza rozmowa. „Ile razy mam ci powtarzać: później o tym porozmawiamy!”

„Przepraszam…”

Poderwawszy głowę, spojrzała na niego gniewnie. Ale potem jej twarz powoli złagodniała i zamiast spodziewanego słownego natarcia, Shinji usłyszał lekki chichot swojej towarzyszki. Chociaż na początku nie bardzo rozumiał, wkrótce udzielił mu się jej nastrój i przyłączył się.

W tej chwili, mimo, a może właśnie z powodu najmroczniejszej z sytuacji, odgłosy śmiechu wypełniły te pokoje pierwszy raz od tygodni…

****************

Postanowili najpierw pójść do najbliższego schronu, ale kiedy tam dotarli, zastali wejście pogrzebane w gruzach. Więc zamiast tego poszli sprawdzić szpital. Było teraz późne popołudnie, a słońce paliło jak zawsze, nie troszcząc się o to, że niemal cała populacja trzeciej najbliższej mu planety została wypleniona. Szpital wydawał się być w idealnym stanie, najprawdopodobniej dlatego że został zbudowany z dala od miasta żeby być poza zasięgiem ataku Anioła.

Kiedy weszli, Asuka niemal natychmiast uniosła ramię, zagradzając drogę Shinjiemu.

„Co...?” zaczął, ale Asuka już odpowiedziała pytaniem.

„Nie widzisz?”

„Hę?” zdumiał się Shinji, rozglądając się w poszukiwaniu czegoś dziwnego. Nie widział niczego niezwykłego w skąpo oświetlonym wejściu, poza faktem, że było ono całkowicie opustoszałe: Recepcja, kilka rzędów krzeseł dla oczekujących pacjentów i odwiedzających, kilka roślin, prawdopodobnie sztucznych, dla ozdoby... Wtedy zrozumiał. „Światła są włączone...?”

„Widocznie mają prądnicę na wypadek awarii zasilania.” Nagle złapała go za koszulę. „NO CHODŹ!” Zaciągneła go do schodów i zeszła po nich na sam dół.

‘Przynajmniej wygląda na to, że Asuka znowu jest w porządku,’ pomyślał Shinji odnośnie szybkości rudej, kiedy on i Asuka pędzili przez piwnicę, patrząc na tabliczki na wszystkich drzwiach.

„Gdzie to jest?” mruknęła.

„Co?” zapytał mimo wszystko. Poczułby się użyteczniejszy, gdyby mógł pomóc w szukaniu.

Ale zamiast udzielić mu odpowiedzi, Asuka wydała z siebie okrzyk triumfu. „A-HAA!” W końcu zatrzymała się przed stalowymi drzwiami, na których było napisane ‘WYSOKIE NAPIĘCIE! NIE WCHODZIĆ!’.

„Otwieraj!” poleciła, popychając go ku nim aby zaakcentować swój rozkaz.

Shinji zrobił tylko zakłopotaną minę. „Jak?”

„Po prostu je kopnij! Skocz na nie! Czy ja muszę u licha o wszystkim myśleć?”

Chciał znowu zaprotestować, ale się powstrzymał. I tak zwyciężyłaby w tej kłótni. A zważywszy na jej rany, miała sporo racji, że nie mogła się przedostać przez masywne drzwi.

Nie to żeby miał jakiś pomysł na to, jak mógłby wykonać tak, wydawałoby się, niemożliwe zadanie. Więc najpierw zadowolił się najprostszym: pociągnął klamkę… i był zaskoczony, kiedy drzwi się faktycznie otworzyły.

„No, niezłe zabezpieczenia…”

Powitały ich odgłosy brzęczenia z prądnicy. Asuka podbiegła i przez kilka chwil oglądała maszynę ze wszystkich stron, a potem pociągnęła za kilka dźwigni po boku panelu sterowniczego. Brzęczenie ucichło; światła zamigotały trochę, zanim zgasły. Innymi słowy: Było ciemno.

„E, AsukAAAAAAA!” wrzasnął zszokowany Shinji, kiedy nagle włączyła latarkę tuż pod jej twarzą. „To nie było śmieszne…” wydyszał, ściskając się kurczowo za klatkę piersiową, podczas gdy ona tylko chichotała z jego reakcji.

„Myślę, że było,” powiedziała niewinnie.

„Jak tam chcesz,” mruknął, zanim ponownie spojrzał na maszynę w ciemności. „Szkoda że jest taki duży.”

„Hę? A, generator. Jasne, ale spodziewałam się czegoś takiego. I tak nie moglibyśmy go użyć, jak powiedziałam - używa się go w nagłych wypadkach, a nie 24 godziny na dobę.”

„To czemu go wyłączyłaś?”

„Kto wie, czy szpitalne przyrządy nie będą nam kiedyś potrzebne? Nie powinniśmy marnować paliwa. I tak chyba dużo nie zostało.”

„Więc to dlatego tak ci się spieszyło?”

„Taa, przepraszam za to…”

Cisza.

„Shinji?” zawołała go, ze śladem zaniepokojenia wkradającym się do jej głosu, gdy on wciąż nie okazywał znaku życia po kilku sekundach.

„Czy… czy właśnie słyszałem, jak wielka Asuka Langley Sôryű za coś przeprasza?”

Skrzywiła się. „I jeśli się nie pospieszysz, możesz już nigdy więcej tego nie usłyszeć!” ostrzegła i wyszła… z latarką… zostawiając go w ciemności…

„H-hej, czekaj!”

****************

Piętra były dość oświetlone przez promienie słońca padające z zewnątrz, więc mogli się dobrze rozejrzeć, nawet bez prądu. Długie korytarze częściowo wychodziły nawet za budynek, żeby pacjenci mogli zaczerpnąć świeżego powietrza, nie oddalając się zbytnio od swoich sal. Każde pomieszczenie było oznakowane, więc znalezienie tego, w którym przechowywano lekarstwa i inne farmaceutyki, nie było jakimś szczególnym problemem. Jednakże, w przeciwieństwie do pomieszczenia z generatorem, to było zamknięte. Shinji rzucił się na drzwi bodajże po raz szósty czy siódmy.

„Ach, zostaw je i chodźmy już,” jęknęła Asuka, kiedy znudziła się jego bezskutecznymi próbami. „Nie potrzebujemy teraz żadnych lekarstw. Wystarczy że wiemy, że w razie potrzeby możemy tu przyjść.”

„A w nagłych wypadkach?” Znowu zderzył się z drzwiami, które nieco ustąpiły. „Gdy będziemy musieli się spieszyć i nie będziemy się wtedy mogli tam dostać?” Po zrobieniu kilku kroków do tyłu, popędził do przodu i wreszcie przebił się przez drzwi, a Asuka przygotowała się już na bycie świadkiem tego, jak zderza się z półkami. Ale złapał się w porę i zwaliwszy się z powrotem na drzwi, oparł się, dysząc, o framugę.. „A skoro już tu jesteśmy, powinniśmy sprawdzić twoje rany.”

Wykrzywiła się do swoich bandaży. „No, nie wiem… Ledwo co boli, ale…” głos jej zamarł, kiedy przypomniała sobie aż za dobrze, skąd je ma. Uderzenie każdej włóczni; uścisk każdego szponu; ugryzienie każdej szczęki…

„Asuka, proszę… Może się pogorszyć, jeśli ich odpowiednio nie opatrzymy,” nalegał Shinji - z zatroskaniem, powiedziała sobie Asuka, a nie litością.

Po kilku chwilach ciszy z zawahaniem skinęła głową. Shinji chwycił trochę nowych bandaży i poszedł za swoją towarzyszką do następnego pomieszczenia, gdzie usiadła na jednym z łóżek.

„Czy… mam…?” zapytał niespokojnie.

„Nie!” stwierdziła Asuka. „M… muszę to zrobić sama…”

Wzięła głęboki oddech i zaczęła rozwijać bandaże, zaczynając od ręki. Lewa jej zadrżała, gdy ostrożnie rozwijała bandaż, nie ryzykując bolesnego rozdarcia świeżej rany. Oczy miała zamknięte. Wystarczyło tylko sobie wyobrazić blizny, które będzie musiała odtąd nosić - nie chciała ich także widzieć. Wiedziała, że to głupie, ale... Nie, to jest głupie! I tak będzie musiała spojrzeć prędzej niż później. A jednak musiała zmusić swoje zdrowe oko do otwarcia, by spojrzeć na spodziewane rany.

Ale ich nie było.

Szybko odwinęła resztę ramienia. Nic.

„Ani blizny…” wyszeptała z niedowierzaniem.

„Hę?”

„Moje ramię! By-było rozcięte na plasterki… To znaczy… jak…?” Nie dokończyła; zamiast tego chwyciwszy plaster na jej oku, zdarła go niecierpliwie. Jej wzrok był na początku zamazany, ale wkrótce widziała tak wyraźnie jak przedtem. „I jak?”

„Wygląda…” głos mu zamarł, kiedy spojrzał jej w oczy. „… w porządku…”

Zdawszy sobie nagle sprawę, co robili, szybko odwrócili wzrok.

„Lepiej już chodźmy,” wyjąkali oboje jednocześnie.

****************

Słońce jeszcze świeciło, ale następny schron był za daleko żeby zdążyć pójść tam i z powrotem.

„Możemy porozglądać się po sklepach po drodze i zobaczyć, co nam się przyda,” zaproponowała Asuka, kiedy przechodzili przez zrujnowane ulice do domu.

„Hę? Ale ja nie mam pieniędzy.”

Asuka zatrzymała się i obróciła się twarzą do niego. „Baka! Komu ty chcesz zapłacić?” Westchnęła. „To anarchia, Shinji. Nie możemy nic na to poradzić.”

Shinji rozejrzał się, skręcając w szeroką, pustą ulicę, jakby zauważył to po raz pierwszy. „I tak myślę, że to nie w porządku,” mruknął.

„Lepiej się do tego przyzwyczaj.” zasugerowała poważnym tonem Asuka. „To na pewno nie będzie ostatni raz, kiedy będziemy musieli coś ‘pożyczyć’.

Weszli do następnego sklepu spożywczego, jaki napotkali. Półki były porozrzucane; to co się na nich znajdowało, było teraz wymieszane na podłodze w ohydną masę rozbitych jajek, rozlanych soków, dań błyskawicznych i innych niemożliwych do określenia rzeczy.

„Błee! Wstrętne!” narzekała ruda, kiedy sadziła przez nie wielkie kroki żeby przedostać się na drugą stronę korytarza.

„To był twój pomysł… Więc co bierzemy?”

„Nie wiem.” odparła, przeglądając półki. „Niewiele tu zostało…”

„Lepiej weźmy trochę dań błyskawicznych i puszek, bo się tak szybko nie zepsują.”

„Super, weź jeszcze trochę piwa i będziemy żyć w marzeniach Misato…” Gdy tylko to powiedziała, ugryzła się w język. Obróciwszy się, zobaczyła Shinjiego z opuszczoną głową; zatraconego w myślach. „Hej, ja… ja…”

„Wiem, że nie chciałaś.” Podniósł wzrok i posłał jej słaby uśmiech. „Faktycznie nie miałaby nic przeciwko takiej ‘diecie’, co?”

Odwzajemniła ten słaby uśmiech, ale żadne z nich nie powiedziało potem zbyt wiele. Chwycili tyle, ile potrafili unieść i udali się do domu.

****************

„Wciąż muszę posprzątać ten bałagan…” mruknął Shinji, kiedy wszedł do salonu. Kiedy dotarli do mieszkania, słońce zaczęło już zachodzić, rzucając wszędzie cienie.

„Myślisz, że warto?” zapytała Asuka, popijając wciąż ciepłą wodę mineralną z puszki, którą zabrali ze sklepu.

Obrócił się na jej słowa. „Hę? Co masz na myśli?”

„Będziemy musieli sami wytwarzać sobie jedzenie, pamiętasz? Wątpię, żebyśmy mogli żyć z tego, co możemy uprawiać na balkonie.”

„Więc… chcesz się wyprowadzić?” domyślił się.

„Chyba będziemy musieli…” wzruszyła ramionami. „Chyba że chcesz przez cały dzień jeździć tam i z powrotem.”

„Ale dokąd? Nawet najbliższe farmy są kilka mil stąd,” narzekał. Nie podobała mu się myśl o opuszczaniu pierwszego miejsca, gdzie naprawdę czuł się jak w domu. „I nie radzę wyprowadzać się za daleko od miasta; nigdy nie wiadomo czy nie będziemy potrzebowali więcej zapasów.”

„Hmmm...” Asuka odrzuciła głowę w tył, rozmyślając przez chwilę. „A może do ogrodu warzywnego? Takiego przeznaczonego na sprzedaż roślin?”

„Hę?” zapytał zaskoczony Shinji. „Myślisz, że mogłabyś tam mieszkać?”

„A czemu nie? To nie takie niecodzienne, że, przynajmniej jeśli to rodzinny biznes, właściciele tam mieszkają.” wyjaśniła ruda. „Kolejnym plusem byłoby to, że zwykle mają szklarnię, więc bylibyśmy niezależni od klimatu.”

„Szklarnię?” Ciemnowłosy chłopak nie uważał tego za zbyt przekonywujące. „Umm... Widziałaś dzisiaj jakieś niestłuczone szkło?”

„Nie bądź takim pesymistą, u licha!” skarciła go.

Westchnął pokonany. „Okej, okej! Poszukam w książce telefonicznej i na mapie…”

„Tak trzymać! Idź po nie!”

„Mogłabyś pomóc, wiesz?”

„Pfft!” Rzuciła sobie po prostu pustą już puszkę przez ramię. „To moja wina, że jeszcze nie posprzątałeś tego bałaganu?”

****************

„W końcu!” stwierdziła wyczerpana Asuka. „A dotarcie tu zajęło nam tylko pół dnia!”

Znaleźli tylko dwa ogrody warzywne na terenie Tokio-3, a jeden z nich był za blisko Geofrontu, żeby nie był uszkodzony. Drugi był oddalony o jakieś 10 mil od ich domu po drugiej stronie miasta, a jeśli dodać do tego upalną pogodę, to była spora wycieczka.

„No, wygląda w porządku…” Shinji przyglądał się okolicy.

„Och, nie próbuj być takim entuzjastą!” powiedziała sarkastycznie jego towarzyszka. „No dalej, sprawdźmy ogród.”

Rzeczony ogród był, z tego co widzieli, w dobrym stanie i raczej duży, jako że leżał w takiej stolicy jak Neo Tokio-3, nawet mimo że tylko na przedmieściach. Poprzedni właściciele uprawiali kilka gatunków warzyw, od pomidorów po ogórki; od sałaty po cebule; więc nie musieliby się martwić o plony, które mogłyby być zagrożone pleśnią. Właściwie wyglądało raczej na to, że będą mieli zapasy na dłuższy okres. Albo interesy nie szły ostatnio zbyt dobrze, albo szły tak dobrze, że musieli mieć tyle zapasów. Jednakże to by oznaczało, że były duże szanse na to, że można znaleźć także nasiona. I rzeczywiście - w jednej z dwóch szop w okolicy przechowywano ich wszystkie rodzaje, na szczęście podpisane, jako że żadne z nich nie byłoby w stanie przewidzieć, co z czego wyrośnie. Druga, mniejsza szopa była pusta; powodem mogło być to, że okno wydawało się być rozbite jeszcze przed Uderzeniem. Albo ktoś się włamał i z jakiegoś powodu ukradł to, co tam się znajdowało, albo ogrodnicy ją opróżnili żeby właśnie temu zapobiec.

W szklarni znaleźli głównie kiełki warzyw, które miały być zasadzone na zewnątrz, gdy już odpowiedno urosną. Shinji zauważył nawet kilka sadzonek ryżu, choć było wątpliwe, czy mogłyby być tu uprawiane na tyle oszczędnie żeby przynosić zyski.

Sama szklarnia była zasłonięta przez główny budynek i dlatego też rozbita była tylko jedna szyba, a trzy miały rysy.

„Nic, co nie może zostać naprawione…” wyszczerzyła się ruda. „… przez ciebie.”

Shinji zignorował ten ostatni fragment. „Asuka, możemy już iść.”

„IŚĆ? Dopiero przyszliśmy! I to jeszcze taki kawał piechotą!” zdenerwowała się. „I nie sprawdziliśmy jeszcze domu.”

„Ale wciąż jeszcze nie byliśmy w schronach. I wciąż myślę, że powinniśmy iśc po tamto jedzenie. Przezorny zawsze ubezpieczony.”

„Temu nie przeczę. Ale myślę, że zostawili nam coś, żebyśmy tam dotarli jeszcze szybciej,” znowu się wyszczerzyła i wskazała na garaż.

Zbladł. „Nie… nie chcesz powiedzieć, że… To znaczy, nie umiemy nawet prowadzić, i co z tymi wszystkimi gruzami na ulicy i w ogóle?!”

„Myślisz, że trudniej jest prowadzić samochód niż pilotować EVA’ę?”

Mógł jedynie westchnąć. Tu miała rację, ale i tak był zaniepokojony tą myślą. Branie sobie jedzenia, lekarstw, prawdopodobnie nawet domu, a teraz prowadzenie samochodu... wszystko, co przez całe życie tłumaczono mu jako zabronione. Jak miał ot tak o tym zapomnieć?

„Shinji!”

„Co znowu?” podskoczył.

„Wygląda na to, że nie musimy się martwić o prąd,” powiedziała pewnie, kiedy spojrzała na coś na dachu, a on powiódł za jej spojrzeniem. Na dachówkach były zamontowane duże, szare kwadraty; podzielone na dziesiątki mniejszych. Długie pęknięcia przecinały szkło na niektórych z nich.

„Panele słoneczne? Ale wyglądają na zepsute…”

„Niee, nie wszystkie,” natychmiast zbyła jego pesymizm Asuka. „Reszta powinna nam dostarczyć wystarczająco dużo energii.”

„Tak sądzisz? A w nocy i w deszczowe dni? Nie będziemy wtedy mieli prądu.”

„Baka, energia jest przechowywana, póki nie zostanie użyta. Ale jednak masz rację. Panele słoneczne są zazwyczaj używane jako dodatek do regularnych dostaw prądu. Nie uda nam się go chyba zmarnować tak jak kiedyś.”

Wreszcie Shinji skinął potakująco głową. „No dobra, jeden problem mniej…”

Jak się później okazało, nie było to jedyne urządzenie, które założyli poprzedni właściciele żeby wykorzystać naturalne źródła. W ziemię były wbudowane duży zbiornik wody i filtr deszczówki. Chociaż nie powinna być ona używana jako woda pitna, jeśli nie ma takiej potrzeby; z pewnością pomoże im oszczędzać sporą część ich zapasów wody, w razie gdyby publiczne źródło w końcu się skończyło.

****************

Ponieważ Asuka nalegała na sprawdzenie domu, nie było mowy o oponowaniu. Musieli się włamać, albo raczej Shinji musiał się włamać. Na szczęście dla niego, na parterze było okno, które było akurat uchylone. Po wgramoleniu się udało mu się wejść do kuchni i otworzyć od środka drzwi frontowe żeby wpuścić Asukę.

Dom nie był taki duży, więc mogli zrobić raczej szybki przegląd. Do salonu prowadził mały hol; salon był najprawdopodobniej największym pokojem w domu i z niego przechodziło się do pozostałych pomieszczeń. Na prawo była kuchnia, na lewo korytarz prowadzący do łazienki, rupieciarni i dwóch sypialni, z których jedna wyglądała na raczej nieużywaną i była najprawdopodobniej dla gości. Drewniane schody prowadziły na pierwsze piętro, ale trzy pokoje na nim były w większości puste i nie wyglądało na to, żeby były ostatnio używane.

Widok zniszczenia był większy niż w ich mieszkaniu, ale to nie przez to Shinji czuł się nieswojo. Wciąż nie podobał mu się pomysł przejmowania czyjegoś domu. Nie tak dawno temu mieszkali tu ludzie, których nawet nie znał; wykonujący swoje codzienne prace domowe; nigdy nie spodziewający się żadnych zmian. Ich obecność wciąż była bardzo żywa dla Shinjiego, ich zapach wciąż unosił się w powietrzu.

Kto wie, czy pozwoliliby dwojgu nastolatków w ogóle postawić nogę w ich domu, nie mówiąc już o zamieszkaniu w nim? Ulżyło mu, kiedy zobaczył, że żaden z pokoi nie wydawał się być pokojem dziecka. Naprawdę nie wiedział, czy zniósłby ten widok bez załamania się.

Gdy Asuka wciąż była zajęta przeszukiwaniem pokoi, Shinji czekał na nią na kanapie w salonie. Jego oczy błądziły po pomieszczeniu - od stolika przed nim, na którym nie było nic prócz wazonu z jednym kwiatem; poprzez dwa obrazy i zegar, które ozdabiały ściany; do zdjęcia, które stało na telewizorze. Przykuło ono jego uwagę. Wydawało się być całkiem stare; co najmniej dwudziestoletnie, jak sądził. Było to zdjęcie rodzinne, najwyraźniej zrobione na pikniku w słoneczny, jesienny dzień. Ale dziwne w nim było to, że mężczyzna i jego żona wydawali się jacyś… znajomi…

‘No, gdyby miała bardziej fioletowe włosy, a on kucyk… Niee…’ Westchnął. ‘Chyba mam zwidy. Tylko dlatego, że już ich…’

„Potrzebujesz jeszcze trochę czasu na gapienie się na czyjeś zdjęcia, czy możemy już iść?” mruknął głos za nim, wyrywając go z zamyślenia.

„Nie,” mruknął i odłożył zdjęcie. „możemy już iść…”

****************

Teraz kiedy ruda była w końcu zadowolona ze zwiedzania, poszli do garażu. Kiedy otworzyli bramę, powitał ich zielony pikap oznakowany logiem rodzinnej firmy.

„Jesteś pewna, że chcesz tym jechać?” zapytał.

„Słuchaj, jeśli chcesz nosić to wszystko na piechotę, proszę bardzo. Ja wezmę to maleństwo tutaj.”

„Ale nie mamy nawet…” Uniosła pęk kluczy przed jego nosem. „… kluczy… Skąd je wzięłaś?”

Wzruszyła ramionami. „Znalazłam na biurku. No dalej, wsiadaj, czy muszę cię wciągnąć?”

Wzdychając, wsiadł i usadowił się na siedzeniu pasażera. W tym czasie Asuka odpaliła silnik i przerzuciła bieg.

„Ha, a ty mówiłeś, że będzie ciężko!” zakpiła, gdy samochód ożył z głośnym warkotem. Jednakże kiedy nacisnęła pedał gazu, samochód jedynie szarpnął trochę do przodu, silnik najwyraźniej stanął.

„Ani słowa,” ostrzegła, rzucając mu piorunujące spojrzenie. Nie żeby się ośmielił.

Odpaliła jeszcze raz, tym razem ostrożniej obchodząc się ze sprzęgłem i gazem. Powoli zaczęli jechać do najbliższego schronu, zanim pojadą do domu. Nie poruszali się jednak dużo szybciej. Więcej niż raz Asuka zapomniała zmienić biegi albo za mocno przycisnęła jeden z pedałów.

„Verfluchter Mist!” zaklęła. „Czy to nie może być automatyczne?”

„Chyba jest jeszcze coś, czego potrzebujemy żeby przeżyć,” powiedział Shinji, który do tej pory przez całą drogę milczał.

„To znaczy?” zapytała zirytowana Asuka.

„Wiedza.”

„Taa, wypominaj mi to!” jęknęła.

„Nie o to mi chodziło,” próbował ją szybko ułagodzić. „Ale... będziemy musieli wiedzieć, jak utrzymywać maszyny w dobrym stanie, jak poprawnie uprawiać rośliny albo jak leczyć poważne urazy i choroby. Potrzebne nam książki czy coś żeby się uczyć takich rzeczy…”

Spojrzała na niego, zaciekawiona. „Hm, może masz ra…”

„ASUKA, UWAŻAJ!”

Ledwo wyminęła zepsuty samochód…

****************

Skoro mieli się przeprowadzić prędzej czy później, postanowili zrobić to prędzej, a dokładnie: nazajutrz. Spakowanie się nie zajęło Shinjiemu dużo czasu. Przede wszystkim nie miał zbyt wiele rzeczy i niektóre z nich, jak wiolonczela, zostały zniszczone podczas Trzeciego Uderzenia. Więc wszystkim co zabrał, było trochę ubrań i wywieszka, która spadła z drzwi do jego pokoju. ‘Pokoik Shinjiego’.

Jego wzrok przeniósł się na pokój tej, która ją tam zawiesiła; wywieszka powitalna, która miała mu zawsze przypominać, że znalazł tu dom. Misato była pierwszą osobą, dzięki której czuł się mile widziany, czuł się jak w domu; tak jakby żył w rodzinie. Ze wszystkich ludzi, których znał, być może ona była tą, za którą będzie tęsknił najbardziej.

Kontynuował pakowanie całego jedzenia i wszystkich napojów, jakie zostały w mieszkaniu. Jak przewidywał, Asuka potrzebowała trochę więcej czasu na spakowanie swoich rzeczy, ale w końcu wyszła ze swojego pokoju, niosąc cztery kartonowe pudła. To było nic w porównaniu z ilością kartonów kiedy się wprowadzała, ale i tak sporo w porównaniu z jego jednym kartonem.

„Hej, Shinji, mógłbyś wziąć resztę?”

‘Powinienem był wiedzieć…’ pomyślał, widząc jeszcze pięć w jej pokoju.

Gdy już załadowali wszystko na pikap, udali się do swojego nowego domu. To było dziwne, chociaż mogli tu wrócić, kiedy tylko chcieli, czuli się, jakby wyjeżdżali na zawsze; z jedynego miejsca, które kiedykolwiek lubił nazywać domem.

Nie obejrzał się, kiedy wyjeżdżali.

****************

Kolejny dzień przed nimi. Nie zrobili wiele poza przenoszeniem swoich rzeczy do nowego miejsca, w którym chcieli od teraz mieszkać i pracować.

Shinji leżał w swoim nowym łóżku. Wciąż nie mógł spać za dobrze, więc przyłapał się na wpatrywaniu się w sufit.

Kolejny nieznajomy sufit.

Miał nadzieję że ostatni.

Jak można się było spodziewać, Asuka wybrała większą sypialnię, zostawiając mu mniejszą, która była najprawdopodobniej zarezerwowana dla gości. Nie to żeby naprawdę miał coś przeciwko. Zapach poprzednich właścicieli nie był tu tak wyraźny. Poza tym był i tak dostatecznie duży dla niego, i miał także okno, w przeciwieństwie do małego pokoiku, do którego się przeniósł, kiedy wprowadziła się Asuka i zajęła jego stary pokój.

Próbował uwolnić umysł od tych wspomnień z przeszłości. Inaczej znów nie mógłby zmrużyć oka przez całą noc.

Po tym jak rozpakowali swój dobytek, rozejrzeli się uważnie po domu; albo właściwie po meblach i rupieciach, i po tym co mogłoby im się przydać. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić; kto mógłby przewidzieć, czy pewnego dnia będą potrzebowali akurat tej szczotki żeby ocalić swoje życie? Choć Shinji wciąż czuł się bardziej nieswojo, musząc posortować i powyrzucać rzeczy, które im na nic się nie przydadzą, ale mogły mieć szczególne znaczenie dla prawowitych właścicieli. Po prostu nie mógł zignorować tego, że nie zajmowali się teraz swoją własnością.

Może nazajutrz będzie miał okazję uciec od tych myśli. Zaplanowali na ten dzień próbę dostania się do Kofu, najbliższego miasta, które wciąż miało uniwersytet. Mieli nadzieję znaleźć tam bibliotekę, która zaspokoiłaby ich wszystkie naukowe potrzeby zdobycia wiedzy żeby przetrwać samemu. Byłaby to długa, lecz konieczna podróż, i im prędzej będą to mieli za sobą, tym szybciej będą mogli trochę odpocząć…

****************

Wyruszyli następnego ranka (raczej późnego niż wczesnego). Asuka miała podobne problemy z zaśnięciem jak on, w wyniku czego oboje zaspali. Jazda trwała trzy godziny, jako że bezpośrednie drogi były zablokowane przez porzucone i rozbite samochody, vany i ciężarówki. Z tego powodu, i ponieważ Shinji prowadził po raz pierwszy, powoli prześlizgiwali się albo slalomem przez te wszystkie przeszkody, po poboczu drogi, albo przedzierali się przez ścieżki wyglądające nawet na drogi dla pieszych (ku niezadowoleniu pewnej rudej).

Było już prawie południe, kiedy zjawili się na punkcie obserwacyjnym w Kofu.

„To trochę dziwne,” mruknął Shinji, wpatrując się w wysokie budynki, błyszczące w słońcu. „widzieć to miasto takim nietkniętym i niezmienionym, jak gdyby nigdy nic…”

„Taa,” zgodziła się Asuka, choć nie mogła się otrząsnąć z uczucia pustki, które miała wcześniej, kiedy obserwowali Neo Tokio-3 podczas awarii prądu. „Wiesz, mogą nawet działać prąd i bieżąca woda. Może powinniśmy pieprzyć Tokio-3 i przeprowadzić się bezpośrednio tutaj. Oszczędzilibyśmy sobie sporo pra…”

„Nie…” przerwał jej niespodziewanie stanowczo. „Nie… nie chcę już więcej opuszczać… domu…”

Choć posłała mu pytające spojrzenie, nie pytała więcej. Wiedziała aż za dobrze, co miał na myśli.

****************

Ponieważ było około pory drugiego śniadania, ich pierwszym przystankiem był dom towarowy, skąd zabrali trochę jedzenia, które nie wymagało podgrzania, a potem skierowali się do Uniwersytetu Yamanashi. Dotarcie tam okazało się większym problemem, niż sądzili. Nie tylko można się było łatwo zgubić, jeśli nie znało się rozkładu ulic, ale też Kofu było znacznie bardziej zaludnionym miastem niż Tokio-3 tuż przed swoim końcem, kiedy większość cywilów została ewakuowana. Dlatego też było tyle wraków samochodów, że manewrowanie przez nie było jeszcze trudniejsze niż w drodze do Kofu (jeszcze bardziej ich to zdenerwowało, kiedy się później dowiedzieli, że mogli tego wszystkiego uniknąć, okrążając miasto, jako że uniwersytet leżał bardziej na jego obrzeżach).

Kiedy wreszcie dotarli do celu, szczęśliwie nie było zbyt trudno znaleźć bibliotekę na dużym kampusie, dzięki zamontowanym mapom. Na szczęście dla nich Wydział Medycyny i jego biblioteka, które przed Drugim Uderzeniem znajdowały się w mieście Tamaho, zostały przeniesione na kampus Kofu.

Przeszli przez kilka pięter budynku, biorąc każdą książkę, która według nich mogła się kiedyś przydać: medycyna, inżynieria, architektura… na koniec mieli ponad tuzin koszyków pełnych książek, folderów i tym podobnych; wystarczających na lata studiów. Ale niestety zauważyli, że biblioteka była zbyt wyspecjalizowana, żeby były w niej książki o ogrodnictwie, czy też z poradami w stylu ‘zrób to sam’, co oznaczało, że musieli znowu wrócić do miasta i znaleźć bibliotekę publiczną albo księgarnię.

Dobrą tego stroną było to, że dało im to okazję na zaopatrzenie się w pewne rzeczy, których nie mogliby już znaleźć (albo przynajmniej byłoby o nie ciężko) w pozostałościach Tokio-3; nie tylko jedzenie, ale i narzędzia i sprzęt, które mogły być potrzebne; Asuka nalegała nawet na zabranie jeszcze kilku ubrań. Złą stroną było to, że przez tę dodatkową wyprawę stracili mnóstwo czasu.

Było już późne popołudnie, kiedy wreszcie wyjechali z Kofu.

****************

Ledwo co wyjechali z miasta, kiedy Shinji nagle wcisnął hamulec tak ostro, że wyrzuciło ich do przodu w pasach.

„Super, teraz dzięki tobie zwrócę nawet tę odrobinę jedzenia, którą zjadłam!”

„Wybacz,” przeprosił chytrze. „Chyba muszę się jeszcze nauczyć, jak spokojniej przyspieszać i hamować…”

Asuka rzuciła mu piorunujące spojrzenie, ale powstrzymała się przed potwierdzeniem tych słów i rozejrzała się. „A właściwie to czemu się tu zatrzymujemy?”

„Tu jest pole pszenicy,” stwierdził, pokazując przez lewe okno.

„No i…?”

„No, będę potrzebować mąki do pieczenia i do klusek, i tym podobnych,” wyjaśnił Shinji. „A ponieważ nie znalazłem żadnych ziaren zbóż w…”

„Taa, taa, kapuję,” mruknęła. „To na co czekasz? Pospiesz się i weź trochę ziaren, żebyśmy mogli w końcu wrócić do domu.”

„Um, chcesz powiedzieć, że mi nie pomożesz?”

Nie odpowiedziała. Nie to żeby musiała. Jej gniewne spojrzenie było wystarczającą odpowiedzią.

Wzdychając, otworzył drzwi i wysiadł z samochodu.

****************

Zanim Shinji wrócił z rękami pełnymi pszenicy, minęło co najmniej 15 minut. Wyglądało na to, że raczej się spieszył, kiedy rzucił ją na tył pikapa i wsiadł z powrotem. Najpóźniej kiedy wdepnął gaz i skręcił z piskiem opon, Asuka trochę się zdenerwowała.

„Do licha, co się takiego stało?” przeklęła go, próbując utrzymać równowagę na siedzeniu. Nie wydawał się być wystraszony, więc było wątpliwe, żeby uciekał przed jakimkolwiek niebezpieczeństwem.

„Widziałem tam farmę,” powiedział entuzjastycznie.

Ruda przewróciła oczami. Że też mógł się podniecić taką błahostką. „I? Myślałam, że nie chcesz się przeprowadzać na farmę?”

„Nie, ale tam będą zwierzęta,” wyjaśnił, gdy ostro skręcił z głównej ulicy w nierówną boczną uliczkę.

„Zwierzęta?” Asuka zmarszczyła brwi, nie tylko z powodu przyprawiającego o mdłości manewru. „Właśnie dlatego ja nie chciałabym mieszkać na farmie…”

„No to skąd ja mam wziąć takie rzeczy jak jajka czy mleko do gotowania?”

„Mleko? Chcesz przenieść krowę?”

Shinji wzruszył ramionami. „Może mają kozy…”

„Kozie mleko?” skrzywiła się. „Chcesz mnie otruć?”

Shinji tylko przewrócił oczami i westchnął. Nie było szans na wygranie kłótni, gdy już się uparła.

„No dobra, to nie będzie mleka…” zastanowił się, kiedy zatrzymał samochód przed czymś, co wydawało się być stodołą. „Tylko nie narzekaj, jak nie będę ci mógł upiec wszystkiego, co będziesz chciała…” dodał pod nosem, kiedy wyszedł.

„Mówiłeś coś?”

„Nie, ja…” głos mu zamarł i ręką zasugerował jej milczenie. „Słyszałaś?”

Marszcząc brwi z zaciekawieniem, wyszła za nim z samochodu. Właściwie ciężko było tego nie słyszeć: z większych budynków na staromodnej farmie dobiegały głośne kwiki, beczenie i rżenie.

Shinji nie marnował czasu i popędził do najbliższego z nich, otworzył drzwi… i zastygł w bezruchu.

Te zwierzęta głodowały po kilku dniach bez jedzenia; niektóre były poranione, albo w wyniku prób wydostania się albo nawet desperackiego ataku kanibalizmu ich gatunku.

Shinji jedynie z roztargnieniem zauważył, jak jego ręka lekko się zaciska i rozluźnia, kiedy zszokowany obserwował tę poruszającą scenę.

„Musimy… musimy im pomóc…”

Tak było teraz na całym świecie: zwierzęta, także te domowe, czekające na powrót właściciela, żeby je nakarmił i się nimi zajął. Ale właściciele nigdy nie wrócą…

„Shinji, nie możesz pójść wszędzie i zająć się każdym żywym stworzeniem,” powiedziała poważnie Asuka, zza jego pleców, jak gdyby czytała mu w myślach. „Nie możesz uratować wszystkich…”

„Wiem…” Zadrżał. „Wiem aż za dobrze…”

Bez dalszych kłótni podchodził do drzwi, otwierał je po kolei i uwalniał uwięzione zwierzęta. Nie wyprowadził ich jednak, i nie było też takiej potrzeby. Znajdą drogę na wolność, gdzie będą mieć przynajmniej szansę na przetrwanie.

***********

Kurczaki to była jednak zupełnie inna historia. Można by pomyśleć, że stały się wyczerpane i łatwo opadały z sił po całych dniach głodowania. Ale najwyraźniej znalazły sobie dość pożywienia w ziemi na ich rozległym wybiegu, jako że były nadzwyczajnie zwinne, kiedy Shinji próbował swych sił jako „łowca kurczaków”. Przez co najmniej pół godziny gonił je gorliwie po wybiegu, podczas gdy Asuka po prostu go obserwowała, częściowo zdezorientowana, częściowo znużona; opierając się o płot, który otaczał wybieg.

Wreszcie jeden z nich nie był dość szybki żeby prześlizgnąć się mu przez palce w ostatniej chwili.

„Spójrz,” zatriumfował, unosząc w górę rozdrażnionego i dziko wyrywającego się ptaka, „Mam jednego!”

„Shinji?” Na jej twarz wpełzł mały zabawny uśmieszek.

„Tak?”

„To jest kogut.” Potrząsnęła głową; chichocząc lekko z jego zaskoczonej miny, kiedy puścił ptaka, który natychmiast uciekł do naprzeciwległego rogu.

„Zresztą jak zamierzasz je przetransportować? To jest, bez pozwalania im na bieganie czy trzepotanie się dookoła, czy, co gorsze, w samochodzie?”

„Uch… no… nie wiem…?”

Ręce jej opadły i wyrwało jej się westchnienie. „Powinnam była wiedzieć, że to ja będę musiała o wszystkim myśleć. Poczekaj tu, dobra?”

Skinął tylko głową w milczeniu, po czym Asuka odeszła.

Zanim wróciła, minęło jakieś dziesięć minut. Niosła dwie małe przenośne klatki i raczej ciężką torbę, którą ciągnęła za sobą.

„Um… Pomóc ci z tym?” zapytał nieśmiało, ale nie potrafił dokładnie rozpoznać, czy grymas, jaki otrzymał w odpowiedzi, miał znaczyć „Tak, oczywiście, że potrzebuję cię, głupi mule, do ciężkiej pracy!” czy „Nie, nie potrzebna mi twoja pomoc w czymkolwiek, baka!”

Zatem, koniec końców, nie zrobił nic.

„Klatki to rozumiem, ale po co ten worek?” ciągnął, kiedy położyła wszystko przed płotem.

„W środku jest pszenica,” odpowiedziała od niechcenia. „A przy okazji, tak jest dużo łatwiej ją gromadzić, niż zbierać ją z pól…”

„Więc… co z tym teraz zrobimy?” zapytał, ignorując obraźliwe komentarze o jego wcześniejszych zachowaniach.

Asuka spojrzała na niego z niedowierzaniem. „Czemu mam wątpliwości, że mężczyźni byli podobno wielkimi, sprytnymi łowcami, kiedy na ciebie patrzę?” Potrząsnęła głową. „Oczywiście robimy pułapkę!”

Mówiąc to, włożyła garść zboża do jednej klatki i położyła ją po drugiej stronie płotu. Ta procedura powtórzyła się przy kolejnej. Następnie poradziła Shinjiemu, żeby zostawiał ślady zboża w stronę wejścia do klatki.

Nie minęło wiele czasu, nim pierwszy z głodnych ptaków dosłownie chwycił trop i wszedł prosto do klatki; nie wiedząc, że sekundę potem drzwi zostały zatrzaśnięte, a kraty zasunięte. Mimo jego dzikich protestów w związku z jego tymczasowymi, ograniczonymi warunkami życiowymi; nie odstraszyło to drugiego od doświadczenia takiego samego losu.

„Widzisz?” zatriumfowała Asuka, podnosząc klatki, ignorując rozszalałe trzepotanie skrzydłami, które wywołał nagły ruch. „Tak się łapie coś, co jest dla ciebie za szybkie! A teraz bierz worek, żebyśmy mogli wrócić do domu!”

„Jasne,” mruknął prosto, otworzył bramę i wyszedł z wybiegu kurczaków, a za nim podążyło pół tuzina ptaków, z zaciekawieniem badających swoją nowoodkrytą wolność…

****************

Słońce już zachodziło, kiedy wreszcie opuścili farmę i nie minęło wiele czasu, nim ogarnął ich mrok nocy. Oczywiście raczej nie było to pomocne przy odnajdywaniu drogi - nawet przy włączonych światłach.

„Jesteś pewna, że to dobra droga?” zapytał Shinji po kilku godzinach jazdy na ślepo. „Chyba powinniśmy skręcić w lewo trzy skrzyżowania temu…”

„Skąd mam wiedzieć?” odszczeknęła się jego rudowłosa pasażerka. „To ty powinieneś czytać znaki bez problemów!”

„To czemu nalegałaś żeby skręcić w prawo?”

„To miał być żart! To moja wina, że jesteś za głupi, żeby go zrozumieć?”

„Ż… żart?? Ja…” urwał, wdepnął hamulec bez ostrzeżenia i wyłączył silnik.

„Co znowu?” jęknęła Asuka, ale Shinji tylko zamknął oczy i westchnął.

„Wiesz co, Asuka?” mruknął. „To był długi dzień i jestem… jestem za bardzo zmęczony, dobra? Znaczy się, jest późno i, przyznajmy to, zgubiliśmy się i wątpliwe jest, że będziemy potrafili znaleźć drogę powrotną w nocy…”

„Więc mówisz, że chcesz tu spać? W samochodzie? Teraz?” Zobaczyła, jak powoli kiwa głową w odpowiedzi.

„Nie ma mowy!” prychnęła. „Możemy spać w następnym domu po drodze! Nie będę spać obok ciebie, gdzie będziesz mógł wcielić w życie swoje zboczone sny o mnie!”

W chwili kiedy to powiedziała, wydawał się być zszokowany; zamiast jego zwyczajowego rumienienia się i mamrotania zaprzeczeń, jego oczy przybrały żałobny nastrój, którego szybko uniknął.

„O… ostatni budynek widzieliśmy ponad godzinę temu,” wymamrotał. „Jeśli… chcesz, m… mogę spać na zewnątrz…”

„O rany, przestań już jęczeć!” warknęła. „Dobra, śpimy tutaj! Ale lepiej zostań po swojej stronie! I żadnych głupich pomysłów!” ostrzegła i ustawiła swoje siedzenie w pozycji horyzontalnej.

„Dobranoc, Asuka…” powiedział, zanim zgasił światła i zrobił to samo.

„Wszystko jedno…”

Spać - łatwiej powiedzieć, trudniej zrobić. Było jej zdecydowanie nieswojo, kiedy leżała obok niego, oddalona tylko o parę centymetrów. Szczególnie zważywszy na to, jak wiele było jeszcze między nimi niedopowiedziane. Ale wciąż było na to za wcześnie. Może nawet lepiej, gdyby pozostało niedopowiedziane i po prostu żyli dalej, tak jak teraz. Nie było tak źle, nieprawdaż? I co jeśli on…

Powstrzymała się. Takie myśli nie pomagały jej zbytnio w próbach zaśnięcia. Niewygodne siedzenie czy światło księżyca wpadające przez okno też nie.

Przynajmniej było ciepło.

Przynajmniej koszmary poprzednich nocy tym razem nie wróciły.

****************

Obudzili się o świcie następnego poranka, kiedy poranne słońce zaświeciło przez okna, a kury dały o sobie znać głośnym gdakaniem.

Okazało się, że znajdowali się bliżej Neo Tokio-3, niż myśleli; po zaledwie pięciu minutach jazdy napotkali pierwszy drogowskaz i ledwie 20 minut później byli z powrotem w swoim nowym domu. Nie trzeba mówić, że Asuka nie była zbytnio zadowolona tym odkryciem.

Zjadli całkiem spore śniadanie, które przygotował Shinji (częściowo jako przeprosiny za bycie odpowiedzialnym za to, że musiała ostatniej nocy spać w samochodzie zamiast w łóżku; częściowo żeby wynagrodzić poprzedni dzień, kiedy nie jedli wiele poza szybkimi przekąskami pośrodku), zanim rozładowali pikap.

Książki zostały po prostu rzucone do salonu do późniejszego posegregowania; zapasy zostały zmagazynowane w jednym z pustych pokojów na piętrze, poza jedzeniem, które musiało być (i pasować) w lodówce albo zamrażalniku. Pszenica została umieszczona z innymi nasionami w szopie na zewnątrz, natomiast kury dostały tę mniejszą. Nie była duża, ale ostatecznie odpowiednio ją wyposażą i będą mieli małą hodowlę kurczaków; choć jak na razie wyglądały one na szczęśliwe, że mogły się wydostać z raczej ciasnych klatek.

Reszta dnia została w większości spędzona na przeglądaniu książek i segregowaniu co będzie potrzebne do czego albo czy w ogóle będą potrzebne.

Ostatnią sprawą był jako taki podział obowiązków. Asuka zgodziła się pracować przy maszynach i inżynierii, albo innymi słowy: Miała się zatroszczyć o to, żeby wszystko działało i pracowało, jak powinno. Niespodziewanie zgodziła się nawet wykonywać przy nich prace, które to za sobą pociągało.

Nie trzeba chyba wspominać, że Shinji został wyznaczony do zajmowania się sprzątaniem i gotowaniem. Później mogło się to okazać większym wyzwaniem, niż się wydawało, jako że teraz było w nie wliczone zapewnianie podstawowych dóbr, jak chleb czy kluski, gdy już skończą się im zapasy. Ale tym razem miał trochę wiary w siebie. Nie bez powodu planował z góry i zdobył trochę zboża na mąkę. Miał tylko nadzieję, że faktycznie wzrośnie.

Jeśli chodzi o uprawę roślin, postanowili, że oboje się tym zajmą, jako że żadne z nich nigdy czegoś takiego nie robiło i dlatego też nie wiedzieli, kto będzie bardziej pasował do tej roboty.

A zatem wszystko, czego potrzebowali, było już ustalone.

Mieli nowy dom, żywność i wodę, a także potrzebną wiedzę.

Mieli wszystko, czego potrzebowali żeby przeżyć.

Ale coś wciąż nie było załatwione…

****************

Shinji zbliżył się do niej w salonie, kiedy wpatrywała się w zachód słońca przez okno.

„Asuka, zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy do tej pory żeby się upewnić, że przeżyjemy. Mamy teraz wystarczająco dużo czasu.” Ręka zatrzęsła mu się nerwowo i spuścił wzrok. „Powinniśmy… musimy w końcu porozmawiać.”

Wyraźnie zadrżała na jego słowa, ale nie obróciła się.

„N… nie sądzę! Wciąż mamy kupę roboty, jeśli chcemy przeżyć!”

„Ale… zawsze będziemy mieć kupę roboty, nie? Wtedy nigdy nie porozmawiamy…”

„I co z tego?” odpaliła. „Czy byłoby tak źle, gdybyśmy po prostu żyli dalej i porzucili…”

„Asuka!” przerwał. „Proszę…”

Po wydaniu z siebie głębokiego westchnienia skinęła głową.

„No dobra…” powiedziała prawie szeptem, kiedy się obróciła.

---------------------------------------

Słowa od Jimmy’ego Wolka: Ha, wyobrażam sobie, jak wam szczęki opadają ze zdumienia. Tak, chodźcie i skorzystajcie ze specjalnej oferty Szalonego Jimmy’ego: Przeczytaj jedno opowiadanie, a dostaniesz drugie post-trzeciouderzeniowe gratis! Obiecuję, że z każdym nowym rozdziałem będzie nabierało coraz więcej sensu.

Jednakże ten rozdział dał mi okazję, której chce najprawdopodobniej każdy autor post-trzeciouderzeniowych ficów: napisania swojej własnej interpretacji zakończenia EoE.

Sądzę, że to trochę śmieszne, że w prawie każdym post-trzeciouderzeniowym ficu, nawet w tych najlepszych, jadą do Kwatery Głównej NERV-u… Słucham?! Kwatera Główna NERV-u znajdowała się wewnątrz Geofrontu! No wiecie, tego czarnego okrągłego czegoś, które na końcu eksplodowało na miliardy kawałków? Właściwie możliwe, że ‘ocean’ jest tam, gdzie miał być Geofront. Nie zrozumcie mnie źle, rozumiem, że to bardziej pasuje do niektórych opowiadań (i nie chcę zdenerwować znajomych i potencjalnych recenzentów, rany, teraz już wiem, czemu wszyscy błagają o recenzje - one uzależniają…), ale to dziwne, że tak często się to wykorzystuje. Nieważne…

Jeśli chodzi o szpital, nie pamiętam, czy jego nazwa pojawiła się w serii i jestem do dupy, jeśli chodzi o wymyślanie nazw, więc nazwałem go po prostu szpitalem w Tokio-3.

I owszem, popieram teorię ‘Asuka-nie-jest-tak-naprawdę-ranna’, u licha, przecież używa ręki, która miała być rozpłatana na pół!

Wiem, że zapewne w metropolii takiej jak Tokio-3 nie byłoby wiele ogrodów warzywnych (czy naprawdę nie ma na to lepszego słowa? [Nie narzekaj, wiesz, jak ja się namęczyłem ze znajdowaniem polskiego odpowiednika na ‘market-garden’? - dop. Tłumacz]), ale chciałem czegoś innego niż to najczęstsze ‘przeprowadzili się na farmę’. Właściwie nie zadecydowałem, czy w ogóle dam się im przeprowadzić, póki nie napisałem tej sceny.

Cóż, jeśli chodzi o resztę, nie zastanawiajcie się zbytnio nad tym rozdziałem, to raczej przygotowanie do tych następnych.

Zatem zręcznie nie dokańczając ostatniego wątku, proponuję czekać na rozdział 4 i zawarte w nim WAFF-y…

PS: Zauważyłem, że jestem do dupy, jeśli chodzi o opisy, no ale przecież nie mówiłem, że tego nie poprawię, co nie? ^^ (faktycznie, poprawił, i to sporo - dop. Tłumacz)

Uwagi po poprawieniu rozdziału: No, nie mam wiele do powiedzenia. Tak, tylko, pozbyłem, się, paru, przecinków i trochę innych poprawek. Pewnie nawet nie zbliżyłem się do wszystkich, jakie są konieczne, ale powinno już być lepiej. Próbowałem też dodać temu czemuś przynajmniej trochę więcej esencji. Wiem, że to niewiele, ale chciałbym wierzyć, że jest przynajmniej jakaś poprawa w stosunku do stylu typu „Okej, Trzecie Uderzenie nastąpiło, co dalej?”. Poprawiłem też trochę to z tą prądnicą w szpitalu - jakoś wątpię, żeby zasilanie awaryjne zajęło się też klimatyzacją. Sceny czysto opisowe wciąż są trochę nijakie, ale, nazwijcie mnie leniem, jeśli chcecie, nie za bardzo mam ochotę je zmieniać, także dlatego że upychanie wszystkich tych danych w długie dialogi niekoniecznie byłoby mniejszym złem.

Autorem tego fanfica jest JimmyWolk/The author of this fanfic is JimmyWolk

Przetłumaczył go Adrian „L-Voss” Sapija/Translated by Adrian „L-Voss” Sapija

Wszelkie prawa zastrzeżone/All rights reserved

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż wszystkie komentarze
  • Pokaż komentarze do całego cyklu
  • L-Voss : 2008-04-10 14:51:59
    RE: kiedy?

    kusuke napisał(a):
    kiedy mozna sie spodziewac nastepnego rodzialu ( przynajmniej w przyblizeniu)

    W przybliżeniu? około 11 lipca to data wstępna...

  • kusuke : 2008-04-10 01:05:13
    kiedy?

    kiedy mozna sie spodziewac nastepnego rodzialu ( przynajmniej w przyblizeniu)

  • Crystal Storm : 2008-04-09 15:13:22

    L-Voss napisał(a):
    Nie, właśnie, że kompletnemu zniszczeniu uległy tylko tereny położone względnie blisko Geofrontu... czyli praktycznie całe Tokio-3. Skąd pomysł, że zniszczone zostało wszystko? ^^'

    Po obejrzeniu The Enda zdawało mi się, że znikło wszystko.

  • L-Voss : 2008-04-08 15:52:41
    RE: :)

    kusuke napisał(a):
    kocham ten fick ale mam pytanie czy rodział powtórka nie powinien byc na początku??

    Nie, to świadomy zabieg autora...

  • kusuke : 2008-04-07 23:51:52
    :)

    kocham ten fick ale mam pytanie czy rodział powtórka nie powinien byc na początku??

  • Skomentuj
  • Pokaż wszystkie komentarze
  • Pokaż komentarze do całego cyklu