Opowiadanie
Men in Magenta
Rozdział 15.
Autor: | Mefisto, M3n747 |
---|---|
Korekta: | IKa |
Serie: | Neon Genesis Evangelion |
Gatunki: | Dramat, Obyczajowy |
Uwagi: | Alternatywna rzeczywistość, Erotyka, Wulgaryzmy |
Dodany: | 2007-04-26 23:05:41 |
Aktualizowany: | 2008-02-21 19:56:22 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
Lało.
Lało i lało, i lało, i nie zamierzało przestać. Paskudna, lepka duchota ostatnich dni zamieniła się w paskudną, zimną, wszechobecną wilgoć. Langley już nie siadywała na oknie wieczorami, snuła się jedynie po korytarzach nucąc coś po niemiecku. Kimiko Tanaka, zwykle ciepła i łagodna, stała się nieco nieobecna duchem i drażliwa. Asystentka pani doktor, Maya Ibuki, zamykała się z samą doktor Ritsuko i o czymś konferowały. Shinji nie rozumiał żartów pielęgniarzy na ich temat.
Po dwóch dniach nieustającej ulewy, w “Zaciszu” zrobiło się naprawdę cicho. Większa część personelu wybyła z różnych powodów, czasem nie całkiem poważnych. Shinji, z braku lepszego pomysłu na życie, pałętał się po części technicznej kompleksu, która akurat przechodziła gruntowne przemeblowanie. Nieco nieobecnym wzrokiem obserwował, jak dwaj technicy wymieniają aparaturę w pokoju zabiegowym. Wielka, ciemna tuba, w której spędził już tyle godzin, została wymontowana. Na jej miejsce wstawiono nową, tym razem jasną. Na boku zamiast napisu “EVA-0... (coś zdrapanego)” widniał napis “Kiel-Lüneburg IG”. Podłączony był do niej wielki terminal, na którym napisane było “SelfImaging”. Cokolwiek by to nie znaczyło.
- Dobra, Nagisa, właź do rury - powiedział jeden z techników do drugiego, gdy zakończyli montaż całości.
- Ja?
- Nie, Amaterasu. Pewnie, że ty. Teraz twoja kolej, ja kalibrowałem Ewcię.
Osobnik nazwany Nagisą westchnął cieżko i zaczął się rozbierać, nie zwracając zupełnie uwagi na stojącego bez ruchu Shinjego.
- Chłopaki, jak skończycie, to... - do pokoju zabiegowego energicznie wkroczyła Misato Katsuragi. - Skończyliście, jak widzę - stwierdziła.
- Trzeba jeszcze przetestować - mruknął drugi technik.
- Co mu puścisz? - Misato zaciekawiona stanęła za konsoletą terminalu.
- Film przyrodniczy.
- Rany boskie, znowu? - Nagisa zakończył rozbieranie. - Jeszcze raz kaczuszki?
- Tym razem okapi.
- A co to jest, do cholery?
- Takie rzadkie zwierzę. Coś jak miniaturowa żyrafa. Nie gadaj, tylko właź - burknął drugi technik.
- Daliby jakąś odmianę. Jak nie kaczki, to żyrafy - zrzędził Nagisa, pakując się do wnętrza tuby. Zapachniało solanką i czymś jeszcze, zapach niby znajomy, ale trudny do zidentyfikowania. - Misato, kochanie, a może ty byś coś dostarczyła? Mówiłaś, że nagrywałaś sesję ze swoim chłopakiem.
- Zwariowałeś?! - nastroszył się drugi technik.
- No, co? Jak film przyrodniczy, to film przyrodniczy. Niechże się nauczę czegoś pożytecznego. Co to za interes wiedzieć, jak kaczki wtryniają rzęsę?
Misato uśmiechnęła się filuteryjnie.
- Zaczekajcie chwilę.
Wyszła szybko z pokoju. Technik przy konsolecie patrzył za nią, zaskoczony. Misato wróciła po chwili z kasetą w ręce.
- Włącz mu to.
- Co to jest? - zainteresował się Nagisa.
- Moja prywatna.
Nagisa wyskoczył z rury i ociekając fioletową cieczą podskoczył do kolegi i Misato. Shinji zaciekawiony podszedł do nich. Misato dopiero teraz go spostrzegła.
- Ach, Shinji! Cały czas tu stoisz? Popatrz, dostaliśmy nową aparaturę.
Trochę się zaczerwieniła.
Drugi technik wprowadził kasetę do czytnika i włączył odtwarzanie. Na jednym z ekranów wbudowanych w konsoletę ukazały się dwie pieszczące się osoby.
- Z moim chłopakiem ci nie dam, bo to zbyt osobiste, przynajmniej dla niego. Ale może być z moją koleżanką - powiedziała Misato. Shinji zauważył, że drugi technik obserwuje dziejące się przed jego oczyma sceny w niemym osłupieniu.
- Widzisz, Miyazaki? To się nazywa prawdziwa kumpela! - Nagisa cmoknął Misato w policzek i z powrotem zanurkował do tuby.
- Ale będziesz odczuwał bodźce z babskiego ciała... - próbował nieśmiało zaprotestować Miyazaki.
- Tym lepiej! - rozległo się z wnętrza tuby. - Zawsze chciałem wiedzieć, jak to jest po drugiej stronie.
Dwie pieszczące się na ekranie konsolety panie zniknęły, a w ich miejscu pojawił się znany obraz sekwencji startowej. Miyazaki był z jakiegoś powodu cały czerwony.
- No, dobra - powiedziała Misato. - Mamy go z głowy na najbliższą godzinę. Może jakoś zabijemy czas? - otarła się biustem o technika.
- Przy nim?! - Miyazaki wytrzeszczył na koleżankę oczy i niepewnie wskazał głową na Shinjego.
- A co on ci przeszkadza? - kobieta nie traciła czasu i już zdejmowała bluzkę. - Shinji nigdy nic nie mówi, prawda Shinji? A taka wiedza przyda mu się później w życiu.
Shinji skinął głową. Nie było o czym mówić. Wiedział, oczywiście, co się zaraz będzie działo, ale nie uważał, by to było specjalnie interesujące. Chwilę jeszcze patrzył, jak jego opiekunka wpija się ustami w usta oszołomionego technika, a potem zajął się obserwacją kolorowych światełek na szczycie tuby. Jedno z nich, magentowe, migało w zmiennym rytmie. Gdy zbliżył do niego twarz, miał wrażenie, że ono odpowiada na jego myśli. Mrugało coraz bardziej zachęcająco i coraz wolniej i wolniej, i wolniej, i ----
Zerwał się z łóżka. Fosforyzujący w ciemności wyświetlacz zegara pokazywał cztery minuty po pierwszej w nocy. Za oknem wył wiatr. Szum ulewy i bębnienie kropli o blachy zadaszenia nad balkonem dopełniały melodii.
Zamrugał. Cały się lepił od potu, choć było raczej zimno. Stwierdził, że trzeba zamknąć okno, bo inaczej się przeziębi. A potem się zorientował, że przecież w jego pokoju nie ma żadnego okna. Więc, gdzie się w takim razie znajduje?
W pokoju Misato.
Obok cicho posapywała Asuka. Uśmiechała się przez sen. Kołdra zsunęła się z niej częściowo, odsłaniając plecy i kształtny pośladek. Nagi.
- Küss mich... - wymruczała, gdy się poruszył.
Shinji był tak zaszokowany, że nie był w stanie przez dłuższą chwilę zebrać myśli. Wziąwszy się trochę w garść, ostrożnie wysunął się spod kołdry, przy okazji stwierdzając, że sam jest nagi i że jego męskość stoi na baczność. Zakrył ją odruchowo dłońmi.
Bałagan dookoła panował nie mniejszy niż wtedy, kiedy urzędowała w nim prawowita właścicielka. Wycofując się ostrożnie, Shinji nadepnął na małą książeczkę, walającą się na podłodze. Schylając się po nią, zlokalizował swoje szorty, choć koszulki nie było w zasięgu wzroku. Dobre i to. Porwał szorty i książeczkę, i dyskretnie wycofał się z pokoju. Coś go uwierało, kiedy się przyodział. Czyżby wziął szorty Asuki?
Usiłując nieco uspokoić rozkołatane serce, udał się do kuchni. Światło lampy prawie wypaliło mu oczy, kiedy pstryknął przełącznikiem. Oczywiście musiał założyć szorty tyłem do przodu, dlatego było mu w nich niewygodnie.
Książeczka okazała się kieszonkową Biblią. Założona była w trzech miejscach. Pierwsza zakładka tkwiła na stronicach opisujących mit o stworzeniu pierwszych ludzi, druga zaznaczała opis zdobywania przez jakiś lud warownego miasta, przy czym oblężenie wyglądało w ten sposób, że napastnicy wiedli procesje wokół murów i dęli w trąby, aż się owe mury od ich dźwięku zawaliły.
“A więc to jest mur Jerycha” - pomyślał Shinji. - “Rychło w czas się o tym dowiaduję...”
Nagle coś go tknęło.
Obejrzał się. Na ścianie wisiał kalendarz. Ostatnie oznaczenia były w nim czynione na początku sierpnia: szereg dni obwiedzionych kółkami, a za nimi jeden podpisany “D-day”.
Deszcz przestał padać.
Z jego pokoiku rozległa się cichutka, ledwie słyszalna melodyjka. SMS.
Shinji udał się do swojego pokoju, zlokalizował telefon komórkowy i wrócił z nim do kuchni.
Moj bohaterze, co sie z toba dzieje? Od tylu dni nie ma cie w szkole. Zyjesz jeszcze? Tesknie. Mana
Pamiętał tę wiadomość!
Pierwszy SMS, jaki kiedykolwiek do niego przyszedł. Odkrył go dopiero po walce z Israfelem, przez przypadek. Do tej pory nie wiedział, kim jest owa Mana. Ale zaraz, czemu go otrzymał właśnie teraz?
Czując przez skórę, że coś jest bardzo nie w porządku, jeszcze raz popatrzył na kalendarz. Jak przez mgłę kojarzył, że po wygranej walce Asuka oznaczyła ów “D-day” mordką z szerokim uśmiechem. W następnych dniach i miesiącach były jeszcze inne wpisy. Tymczasem ta część kalendarza, którą miał przed oczami, była zapełniona od kwietnia do początku sierpnia jego wpisami, a dalej czysta.
Cofnął się do nocy przed drugą walką z Israfelem?
Reset rzeczywistości?
Jeżeli tak, to najwyraźniej w tej wersji jednak wszedł do pokoju zajmowanego przez Asukę, wbrew jej kategorycznemu zakazowi. No, teraz wiedział, że było to zawoalowane zaproszenie. Jaka szkoda, że kompletnie tego nie pamiętał.
Postanowił wykonać mały eksperyment. Wrócił do pokoju Misato i podszedł do śpiącej na materacu postaci. Asuka teraz była zwinięta w kłębuszek, cała poowijana kołdrą. Shinji mógł zabaczyć jedynie jej obnażone plecy i ramiona, twarz zasłaniała burza włosów. Nachylił się nad nią i ostrożnie spróbował je odgarnąć, gdy usłyszał ciche “Mama...”
Wstrząsnęło nim to do głębi. Nie mógł się zdobyć nawet na to, by przynajmniej pocałować dziewczynę w policzek, więc wycofał się bezszelestnie, przeklinając swoje tchórzostwo.
Wściekły na samego siebie wlazł pod prysznic i zaczął się mocno szorować, starając się zmyć z siebie wszelkie świadectwa nocy, której przecież nie miało prawa być. W wydarzeniach nie widział już żadnej logiki, to było jak kompletnie obłąkany sen.
Mydło wysmyknęło mu się z trzęsącej się ręki i poleciało gdzieś za zasłonkę.
To nic. Teraz interesował go jedynie zimny prysznic. Stojąc w strudze letniej wody (nigdy nie była naprawdę zimna) uszczypnął się mocno w przedramię. Jedyną konsekwencją tego zabiegu był krwiak; nie zdołał się obudzić.
Zirytowany, mocno zakręcił wodę, mało nie urywając kurka, i gwałtownym ruchem odgarnął w bok zasłonę. Zdołał jednak zrobić raptem jeden krok poza obręb kabiny prysznica, gdy poczuł, że ziemia ucieka mu spod nóg.
Nadepnął na mydło.
Magentowe światełko przyblakło, a Shinji otrząsnał się ze stanu hipnozy. Jeszcze raz mimochodem zerknął na zajętą sobą parę i wyszedł z pokoju zabiegowego.
Błąkając się bez celu po korytarzach doszedł do świetlicy. Za szerokimi, przeszklonymi oknami krzaki różanecznika kołysały się pod uderzeniami fal deszczu i wiatru. Podszedł do jednego z nich i przycisnął czoło do szklanej tafli.
- Gdzie są wszyscy, do cholery?! - usłyszał za sobą znajomy głos. Obejrzał się. Kimiko ciągle miała na głowie niebieską perukę. Ostatnio często w niej chodziła na imprezy.
- Na koncercie - odpowiedział ktoś za niego, używając jego gardła. - Rammstein.
- O, Shinji... - westchnęła Kimiko. - W taki deszcz?
- Nudzą się. Słyszałem, że Hyuuga pożyczył minivana od doktor Akagi. Zabrali ze sobą Ahaba. - Ciągle ten sam zimny, beznamiętny głos raportował zamiast niego.
- Potrzebuję Misato. Nie widziałeś jej?
- Jest w pokoju zabiegowym. Kocha się z Miyazakim - uściślił, gdy zobaczył, że jego przyjaciółka odwraca się w stronę drzwi.
Kimiko wyglądała, jakby miała ochotę z całego serca zakląć.
- A Nagisa? - spytała po chwili.
- Testuje nowy Entry Plug. Dzisiaj przywieźli - odparł Shinji. Nie powiedział, w jaki sposób nowe urządzenie jest testowane.
Kimiko westchnęła.
- Trudno, ty mi musisz pomóc. Sama nie dam rady - skinęła na niego i wyszła ze świetlicy.
Shinji ruszył za nią, rejestrując mimochodem jak pielegniarka mruczy pod nosem, że wystarczy by Ritsuko i Maya wyjechały, a z miejsca robi się burdel. Prawie biegnąc dotarli do pomieszczeń, gdzie składowano silniejsze medykamenty. W jednym z magazynów na podłodze leżała rudowłosa dziewczyna w szpitalnej piżamie. Nie ruszała się. Jej twarz i sporą połać podłogi pokrywały wymiociny.
- Trzeba ją przenieść do pokoju i podłączyć do kroplówki - powiedziała Kimiko, zanim Shinji zdążył zarejestrować coś jeszcze. - Bierz ją za nogi, sama jej nie udźwignę. Bezwładna jak trup...
- Żyje? - spytał Shinji, jednocześnie wypełniając rozkaz.
- Tak, ciągle jeszcze żyje. Zrobiłam jej płukanie żołądka. Mówiłam Ritsuko, że wysiadł zamek, to powiedziała, że chwilowo nie ma pieniędzy, bo wszystko poszło na nowy sprzęt. No to teraz ma - z trudem udźwignęła górną połowę ciała dziewczyny.
- Kimiko-san, ja sam - zaoferował się Shinji. Położył z powrotem na ziemi nogi dziewczyny i przyklęknął z boku. Jedną rękę podłożył pod kolana, a na drugą przejął korpus Rudej. Dźwignął ją z wysiłkiem - była tak kompletnie luźna, że wydawała się dwa razy cięższa niż w rzeczywistości. - Dokąd ją zanieść?
- Do czwórki. A ja skoczę po wenflon i kroplówkę...
Kwadrans później patrzył na wychudzone ciało, pooblepiane czujnikami. Koło niego pikała aparatura w rytm uderzeń serca nieprzytomnej pacjentki. Płyn z kroplówki ciurkał przez rurkę wprost do żyły. Kimiko ocierała chusteczkami twarz i piersi dziewczyny.
- Dzięki, Shinji. Przepraszam za kłopot.
- Nie ma sprawy - odpowiedział. Przez chwilę ich spojrzenia spotkały się. Shinji zamrugał - z jakiegoś powodu przez moment ujrzał czerwone oczy i twarz młodziutkiej dziewczyny, łudząco podobnej do jego mamy. Ale drugie spojrzenie nie potwierdziło tego wrażenia.
Przeniósł wzrok na parę krągłych piersi i delikatną szyję nieprzytomnej dziewczyny. Na kieszonce piżamy niedoszłej samobójczyni widniał napis “Langley”. Shinji uśmiechnął się melancholijnie. Wszyscy gapili się na biust jego małomównej koleżanki, zwłaszcza pielęgniarze. Nic dziwnego, że to oni nadali jej tę ksywkę, która się później upowszechniła.
“Może to jest wyjście” - pomyślał Shinji. - “Skończyć ze sobą, niech to wszystko idzie w cholerę. Odpocząć... Tylko trzeba lepiej wybrać porę, żeby nikt nie przeszkodził.”
Drgnął, gdy poczuł na swoim ramieniu dotyk ciepłej dłoni.
- Mam prośbę, Shinji - powiedziała Kimiko. Wskazała na dziewczynę. - Nie rób takich rzeczy.
Zamrugał. Skąd wiedziała, o czym on myśli?
- To strasznie tanie wyjście. Tchórzostwo, ucieczka. I tak naprawdę niczego nie rozwiązuje. Sprawia tylko, że inni cierpią. To jest głupia zemsta, wiesz? I to na najbardziej nieodpowiednich osobach, bo dotyka tych, którym na tobie choć trochę zależy. Nie rezygnuj tak łatwo z życia, spróbuj zrobić z nim coś sensownego.
- Co to za życie - westchnął. - Wszystko się miesza.
- Za to rozwija twoją osobowość - Kimiko spojrzała mu w oczy. - Rozmawiam teraz z tym drugim Shinjim, prawda?
Znowu zamrugał, niebotycznie zdziwiony.
- Skąd...?
- Bo jesteś miły i uczynny. Masz teraz przebłyski tej... drugiej osobowości, prawda?
Shinji znieruchomiał i spojrzał na pielęgniarkę z ukosa.
- To znaczy, że normalnie jestem niemiły?
- Potrafisz byś sympatyczny. Jesteś dowcipny i wyszczekany, przynajmniej jak nie masz swoich ataków i nie jesteś na prochach uspokajających. Ale czasem jesteś tak cyniczny, że aż boli. No i nigdy w swojej normalnej fazie nie oferujesz się z pomocą, co najwyżej obserwujesz jak się inni męczą. - Kimiko pacnęła go w ramię i pokierowała nim. Wyszli z izolatki i udali się do świetlicy. - Gdyby to ode mnie zależało, wcale nie leczyłabym cię z tego syndromu zwielokrotnionej osobowości. Co najwyżej dawałabym ci coś na schizofrenię, żebyś nie szalał.
Shinji poczuł się, jakby go sympatyczna pielęgniarka uderzyła w policzek. Zrezygnowany usiadł na krześle i zapatrzył się w deszcz maltretujący szyby.
- Hej, nie odchodź - poprosiła Kimiko. - Nie mam z kim pogadać. Tylko ty tu nie jesteś erotomanem. Cała reszta powinna się leczyć...
Shinji wzruszył ramionami.
- A podobno to ja mam być czubkiem. Musisz być chyba strasznie samotna, skoro jedynie ze świrem możesz sobie pogadać... - z niewiadomego powodu zrobiło mu się głupio. Tak jakby ktoś obserwował jego myśli i surowo je oceniał. Ktoś o wiele lepiej wychowany i delikatniejszy niż on.
Kimiko milczała, a jej twarz miała taki wyraz, jakby się chciała kopnąć za nieostrożną uwagę. Zmęczenie wyryło jej cienie pod oczami i uwidaczniało się w jej ruchach i sposobie siedzenia, a właściwie półleżenia na krześle.
- Przepraszam - niechętnie powiedział Shinji. - Ale powiem ci, że mnie to intryguje. przecież do czubków mówi się pobłażliwie i lekcewaząco, jak do małych dzieci, a ty odnosisz się do mnie normalnie. Czemu właściwie chcesz mnie leczyć? Co niby mnie odróżnia od tak zwanych normalnych?
Kimiko zapatrzyła się w deszcz.
- Nie, to nie - stwierdził Shinji. - Ja ci odpowiadałem wprost na twoje pytania. Może coś mi się należy za moją bezinteresowną pomoc?
Pielęgniarka przypatrywała mu się w milczeniu. Wreszcie zdecydowała się odezwać do niego.
- Normalni ludzie oglądają anime, nawet niekiedy mocno przeżywają i identyfikują się z bohaterami. Ale są w stanie funkcjonować poza swoimi filmami i nie wydaje im się, że pilotują jakieś dziwaczne maszyny. I nie walczą z potworami. I nie mają luk w pamięci, i nie włącza się im druga, kompletnie inna osobowość.
Shinji stwierdził, że ma nad czym pomyśleć.
- I mówisz, że ten sprzęt tam - kiwnął głową w stronę pokoju zabiegowego, gdzie Nagisa wcielał się bynajmniej nie w kaczuszkę - jest po to, aby mnie wyleczyć?
- Tak... - potwierdziła Kimiko, ale coś niezbyt pewnie.
- Na tym sprzęcie można podglądać czyjeś myśli - Shinji wyartykuował swoje podejrzenia, patrząc uważnie na przyjaciółkę. Nie zaprzeczała. - I dodawać coś swojego, żeby ten, kto siedzi w środku, musiał to przeżywać.
- Skąd to wiesz?
- Chodzę i słucham. Nawet jak jestem na prochach i nie kontaktuję, co się wokół mnie dzieje, to zapamiętuję i potem zbieram sobie w całość. No więc?
- No, wiesz, dzięki temu wiemy, co dokładnie dzieje się z pacjentami i na czym polega zaburzenie... Doktor Akagi i doktor Ibuki mogą próbować znaleźć sposób wyleczenia... - odpowiedziała Kimiko ciągle niezbyt pewnym tonem, jakby sama nie do końca wierzyła w to, co mówi.
- Bo mnie osobiście się zdawało, że oni głównie przyglądają się moim wspomnieniom. I tylko robią mi wodę z mózgu, żeby wydobyć jak najwięcej - powiedział chłodno Shinji. - Ktoś się mną bawi. Przyznaj się, Kimiko-san... lubisz oglądać filmy z moich wspomnień co? Tak cię interesuje moje drugie ja?
Kimiko zrobiła dosyć dziwną minę.
- Jest takie niewinne... W ogóle niezdeprawowane... - ugryzła się w język.
Kimiko chyba żałowała swej szczerości.
- Nie powinno tak być - westchnęła. - Nie powinno się traktować ludzi jak przedmioty. Rozumiałabym, gdyby to miało na celu rzeczywiście leczenie, ale to wygląda, jakby doktor Akagi interesowało wyłącznie, co można przestawiać w czyimś mózgu. Shinji, nie mów nikomu, że ci to powiedziałam, bo mnie wyleją.
- Nie martw się, - chłopak poklepał ją po dłoni - i tak nie zapamiętam tej rozmowy. Będę miał lukę w pamięci. No, chyba, żeby nie.
Popatrzył jej uważnie w oczy, a potem omiótł spojrzeniem całą jej sylwetkę.
- Kimiko-san. Może się zabawimy?
- Zabawimy? - Kimiko zamrugała oczami, zaskoczona.
- A tak. Jesteśmy tutaj sami...
Lekko się spłoszyła.
- ... więc możemy poudawać.
- Poudawać? Co masz na myśli?
- Poudawać, że ja jestem zdrowy, a ty mnie traktujesz serio - powiedział chłopak. Znowu się w nim włączył ten dziwny “drugi Shinji”, choć nie do końca. - Gdybym mógł cię prosić...
- Tak?
- Żebyś założyła na chwilę, że mówię ci całkowitą prawdę i że nie mam żadnej schizofrenii ani żadnej drugiej osobowości, tylko... - zawahał się.
Kimiko poprawiła się na krześle i czekała na ciąg dalszy, nie odzywając się. Shinji pomedytował przez chwilę i spróbował ująć swój problem w słowa.
- Powiedzmy... że jest jeden Shinji, tu, w szpitalu... którego niezbyt lubisz, bo jest cyniczny i w ogóle...
Kimiko nadal słuchała uważnie.
- I jest drugi Shinji, gdzieś indziej. Ten drugi Shinji nigdy nikomu nie powiedział nic złego, lubi muzykę, lubi gotowanie... Nie jest specjalnie towarzyski ani specjalnie odważny... Ale go zmuszono, by robił z siebie bohatera, walczył z jakimiś koszmarnymi istotami... i wszyscy chcą nagle, żeby miał jaja, podrywał dziewczyny, mówił świńskie kawały, grywał w świńskie gry... i w ogóle żeby był zwyczajnym chamem i lał innych po mordzie jak mu coś nie pasuje. I jakby tego było mało, temu drugiemu Shinjemu nagle ktoś zrobił... nie wiem, reset rzeczywistości. Nagle mam przebitki z tego drugiego świata i czasem czuję jak ten drugi myśli i odczuwa, czasem sam tam jestem zamiast niego i nie wiem kompletnie co jest grane, a czasem wszystko się miesza i coś wiem, coś kojarzę, ale nie mam pojęcia dlaczego. Ktoś mi cholernie miesza! - wybuchnął Shinji.
Kimiko wzdrygnęła się.
- I co ja mam z tym robić? - pożalił się Shinji. - Ostatnio się nawet zaczyna wszystko powtarzać, tylko w zmienionych wariantach, jakby mi puszczali nowe wersje filmu... albo jakiejś durnej gry, w której biorę udział. W końcu naprawdę zwariuję od tego. Czy to ta wasza maszyna ściągnęła go do mojego świata? Cholera, nawet teraz czuję jak siedzi w mojej głowie i obserwuje. Jakby moje myśli miały echo. Tak jak sprzężenie zwrotne w radiu.
Kimiko czekała cierpliwie, ale jej podopieczny najwyraźniej się zatkał.
- I co dalej? - zapytała w końcu.
- Nie wiem. Myślałem, że tutaj po prostu przetną to połączenie. Że będą miał znowu normalne, jedno życie. A zamiast tego oba się zaczynają schodzić. Czasami jestem częściowo nim...
- To nie jest takie złe... - wyrwało się Kimiko.
- Co?!
- Ta twoje druga osobowość... No, dobrze, niech będzie. Ten drugi Shinji jest miły i uczynny, jak ci mówiłam.
Chłopak wytrzeszczył na nią oczy.
- Ależ to kompletna ciapa! Robi tylko to, co mu każą; nie umie sie bić, ale idzie na jakąś zakichaną wojnę i nawet nie pyta, po co mu to; daje się wodzić za nos dziewczynom... Kurczę, trzeba mu podpowiadać podstawowe sprawy. Tylko się wstydzę za niego!
- Czemu? - zainteresowała się Kimiko.
Chłopak się zastanowił.
- Bo jak jesteśmy w kontakcie, to myślę, tak jak on myśli, robię, tak jak on robi, ale czuję tak jak to bym był ja, w moim ciele. I jestem zły na samego siebie, że tak daję sobą pomiatać. Czasami udawało mi się zrobić coś po swojemu i zaraz było lepiej.
Pomyślał chwilę.
- A najbardziej mnie wkurza, jak on włazi we mnie i zaczyna oceniać to, co ja robię: że tak nie wypada, że trzeba tu pomóc, tam się odezwać, być grzecznym, wycierać nos... - spojrzał bystro na swoją przyjaciółkę. - I tobie się to podoba?
Kobieta pokiwałą głową. Chłopak oklapł.
- W czym on jest lepszy ode mnie?
Kimiko myślała intensywnie.
- Zakładając, że naprawdę ty się z kimś spotykasz, ze swoim odpowiednikiem... Oczywiście cały czas się bawimy - zastrzegła się.
- Oczywiście.
- No więc ucz się od niego. Może bez przegięcia, żeby wszystkim się podporządkowywać, ale naprawdę to ci się przyda, jak będziesz zwracał uwagę na to, co ludzie czują. Nie jesteś sam na świecie.
- Nie jestem sam, mam schizofrenię - mruknął chłopak. - OK, wypadłem z roli. Ale szczerze mówiąc, nie widzę żadnego pożytku z tej łączności. I marzę, by ktoś nas rozdzielił.
- Pożytek jest - stwierdziła Kimiko.
- Jaki?
- Przestałeś panikować w ciemnościach.
Chłopak pomyślał chwilę i pokiwał głową.
- To jest argument.
Gwar głosów dochodzących zza drzwi zwiastował powrót personelu z koncertu.
- Chyba koniec zabawy - mruknął Shinji. Uśmiechnął się z przekąsem do rozmówczyni. - Czas wracać do świrowania. Musisz jakoś zarabiać na życie.
- I co, zostawisz mnie? - odpowiedziała mu takim samym uśmieszkiem Kimiko.
- Idę spać. Chcę sobie parę rzeczy przemyśleć. Skoro mówisz, że tamten ma swoje zalety, to ja też czasem zabawię się w grzecznego chłopczyka.
Niespodziewanie dla samego siebie przytulił się na moment do swej przyjaciółki, a potem udał się do swojego pokoju.
- Uważaj na Misato - rzuciła za nim Kimiko. - Jak ją znam, może czatować koło twojego pokoju, żeby cię uwieść. Może ją pogonię, żeby ona teraz zajęła się Langley.
Shinji nie odwracając się, pomachał jej ręką.
Leżąc już w łóżku analizował, czego się dowiedział.
- Ty, łajza, słuchasz mnie? - rzucił do swoich myśli. Poczuł nagły przypływ oburzenia, więc zapewne łączność ciągle istniała. - Pewnie jesteśmy skazani na siebie, więc dopóki to zwarcie pomiędzy naszymi światami nie minie, musimy jakoś żyć ze sobą. Proponuję układ. Ja będę grzeczniejszy i taki bardziej... japończykowaty. Zwłaszcza wobec Kimiko, bo ją lubię. Nie będziesz musiał wiecznie pałać świętym oburzeniem. Ale i ty zrób coś dla mnie - weź się w garść i spróbuj trochę życia. Poodwiedzaj kumpli, pokręć trochę z dziewczynami... Załap trochę życia, bo tak to wiecznie będziesz nieszczęśliwy i zdechniesz nieszczęśliwy, a i mnie zarazisz tą swoją chandrą. Żebym i ja nie musiał się za ciebie wstydzić. Przynajmniej próbuj. Stoi?
Shinji obudził się nagle w środku nocy, nie wiedząc, czemu. W głowie kołatała mu się jedna myśl: “Chwytać dzień, bo inaczej zdechnę nieszczęśliwy. Nie mogę uciekać.”
- Nie będę uciekał - postanowił.
Cos sie dzieje...
No niby cos sie wyjasnia, ale dalej nie rozumiem...