Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Yatta.pl

Opowiadanie

Cindirella's Search

Rozdział VIII

Autor:Grisznak
Korekta:IKa
Serie:Sailor Moon
Gatunki:Obyczajowy
Dodany:2008-03-27 12:19:49
Aktualizowany:2008-03-27 12:19:49


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ami i Makoto był już ubrane i gotowe do wyjścia, kiedy nagle, po środku przedpokoju pojawił się znikąd portal czasoprzestrzenny. Z portalu dobiegały jakieś krzyki, zaś po chwili wyleciała z niego, prosto na podłogę Setsuna Meioh, strażnika czasu, znana potocznie jako Czarodziejka z Plutona. W chwili gdy zadek Setsuny zetknął się z ziemią, portal znikł.

Czarodziejka z Plutona nie wyglądała najlepiej. Jej białe fuku było w kilku miejscach osmalone, zaś długie, ciemne włosy, zwykle starannie uczesane (w końcu, co można robić, gdy całą wieczność pilnuje się bramy czasu?), były w nieładzie. Ich końcówki również nosiły ślady kontaktu z ogniem. Setsuna podniosła się, masując obolały tyłek i spojrzała w wiszące na ścianie lustro. Kontakt z rzeczywistością nie był łatwy. Może właśnie tym należało wytłumaczyć fakt, że przez chwilę nie dostrzegła nawet Ami i Makoto.

- O mój Boże, jak ja wyglądam - jęknęła. - Wrócę tam i...

- Eeee... Setsuna-san? - spytała nieśmiało Ami.

- O! - Setsuna niemal podskoczyła, słysząc głos przyjaciółki, po czym odwróciła się ku niej, oddychając z ulgą. - No, wreszcie dobrze trafiłam. Wybaczcie, dawno nie podróżowałam w czasie i kiedy chciałam się do was przenieść, zniosło mnie dobrych kilka wieków dalej. Jakieś zakapturzone dziwaki biegały za mną z pochodniami, krzycząc "Czarownice na stos" i "Nikt nie spodziewał się hiszpańskiej inkwizycji". Co za brak taktu. Wyobraźcie sobie, oni mnie chcieli chyba spalić. Co gorsza, zniszczyli mi fryzurę! Spędziłam ostatnie kilka lat na czesaniu i układaniu włosów, a ci brutale...Jak ja wyglądam? Nie wybaczę...wrócę tam i zrobię im jesień średniowiecza z du...

- Setsuna, ale chyba to właśnie była jesień średniowiecza - Ami podeszła do zdenerwowanej strażniczki. - Spokojnie, zaraz jedziemy do Minako, podrzucimy cię po drodze do fryzjera, przebierz się tylko.

- Ale w co? Podczas gonitwy z tymi pajacami zgubiłam torbę z ciuchami.

- Chodź, dam ci coś z mojej szafy - powiedziała Mako i zanim Ami zdążyła stwierdzić, że to może nie być najlepszym pomysłem, Makoto chwyciła Czarodziejkę z Plutona za rękę i pociągnęła do swojego pokoju. Po dobrych kilku minutach wyszły. Setsuna miała na sobie ćwiekowaną, czarną kurtkę z wielkim, rogatym kozłem na plecach, bluzkę z jakimiś hieroglifami, skórzane, zwężane spodnie i glany. Poruszała się z pewnym trudem. Makoto, przewidując zapewne reakcję przyjaciółki, nie dała jej zerknąć w lustro tylko od razu pociągnęła w kierunku drzwi, tłumacząc, że muszą się spieszyć. Nieco skołowana Setsuna nie oponowała, zaś Ami robiła co mogła, aby ukryć śmiech.

W końcu jednak udało się opuścić dom. Wkrótce cała trójka siedziała w małym samochodzie, należącym do Makoto. Czarodziejka z Jowisza depnęła po gazie, następnie zaś, jedną ręką trzymając kierownicę, włączyła radio. Z głośników ryknęła muzyka, niepokojąco podobna do tej, którą Ami miała "przyjemność" słuchać minionego wieczora.

"Aj gat ju ander maj łiils! Aj gat ju ander maj łillls! Jeeeeaaa!" - Makoto wydzierała się, wtórując wokaliście. Setsuna, siedząca na tylnym siedzeniu obok Ami, spojrzała za Czarodziejkę z Merkurego z niemą prośbą na ustach. Ami doskonale ją rozumiała.

- Mako-chan? - spytała.

- Da telefołn iz ringin, ju gat mi on de ran!!

- Mako-chan?!

- Ajm drajvin in maj kar nał...

- Mako!!!!!! - Ami nie wytrzymała i szturchnęła koleżankę w ramię. Samochodem zarzuciło, Makoto w ostatniej chwili wyminęła jadący na przeciwko niej samochód.

- Ami! - zdenerwowana Mako odwróciła się. - Nie wiesz, że nie wolno rozpraszać kierowcy?

- Ale... czy mogłabyś trochę ściszyć muzykę?

- Nie mogłaś po prostu spytać?

Ami spojrzała na Setsunę i z rezygnacją wzruszyła ramionami. Na szczęście Makoto nie była szczególnie złośliwą bądź też skłonną do obrażania się osobą, toteż faktycznie ściszyła radio. Po chwili odezwała się:

- W sumie to nawet dobrze, że jedziemy tam we trzy, łatwiej będzie...

- Łatwiej? - spytała Ami, przypominając sobie, że do tej pory nie pytała, co z Miną.

- A wy nic nie wiecie?

- A co miałybyśmy wiedzieć? - Setsuna była równie zdziwiona co Ami.

- No tak... - Mako zwolniła i zaczęła opowiadać. - Dwa lata temu Minako wygrała jakiś tam casting i miała nagrać singla. Wszystko poszło dobrze, płyta wyszła...

- Rozumiem - odezwała się Ami. - Trzeba będzie się przebić przez mur ochroniarzy.

- Nie do końca, ale coś w tym stylu - odparła nieco tajemniczo Mako. - Zresztą, jesteśmy na miejscu.

Ami była zaskoczona, kiedy zatrzymały się przed domem Minako, tym samym, w którym Mina mieszkała w szkolnych czasach. Spodziewała się raczej, że idolka będzie przebywać w cokolwiek bardziej okazałej rezydencji bądź też w hotelu. Co więcej, nigdzie nie było widać nawet jednego ochroniarza. Chyba miały szczęście...

Makoto zaprowadziła je do drzwi domu i zapukała. Po dłuższej chwili otworzyła im matka Miny. Spojrzała na stojącą przed drzwiami trójkę z ciekawością, zwłaszcza zaś zatrzymała wzrok na Setsunie, wyraźnie starszej od dwóch pozostałych a wyglądającej jak żeńska wersja Hell’s Angela.

- Dzień dobry - przywitała się Mako, a dwie przyjaciółki poszły w jej ślady. - Przyjechałyśmy po Minako, tak jak się umawiałyśmy.

- Proszę, wejdźcie jeśli chcecie, ale niczego nie mogę obiecać - powiedziała pani Aino.

- Poradzimy sobie - odparła Makoto i ruszyła w kierunku pokoju Miny, prowadząc za sobą dwie nieco skonfundowane czarodziejki. Nacisnęła klamkę, jednak drzwi nie zamierzały się otworzyć. Zapukała. Odpowiedziała jej cisza.

- Mako? - spytała Ami. - Czy jest może coś, o czym powinnam wiedzieć?

- Tego... - Makoto raz jeszcze zapukała do drzwi. - Mówiłam ci już, że Mina swego czasu płytę...

- Tak, pamiętam.

- No i widzisz... płyta nie sprzedała się jakoś szczególnie dobrze - raz jeszcze, nieco mocniej uderzyła pięścią w zamknięte drzwi. - Właściwie, to w ogóle się nie sprzedała. Mina mocno to przeżyła... No kurde, otwieraj, Minako! To my! - szarpnęła za klamkę i pociągnęła za nią kilkakrotnie, bez widocznego efektu.

Zza drzwi dobiegł jakiś chrobot, wskazujący na to, że w zamkniętym pomieszczeniu ktoś jednak się znajdował. Wyglądało jednak na to, że owa osoba nie zamierzała nikogo wpuszczać do swojego sanktuarium. Ami podeszła do drzwi.

- Mina-chan? To ja, Ami. Otworzysz?

- Bhydźcie ztąd! - rozległ się niewyraźny pomruk, przypominający bardziej bluźnierczą inkantację na cześć Hastura niż głos gwiazdy pop. - Niemchce!

- Chyba nie ma innego wyjścia niż tylko zastosować plan "B". Ami, zrobimy tak, zajmij się matką Miny i odciągnij ją gdzieś, na bezpieczny dystans - zaproponowała Mako.

- Eeee... A ty? - Ami nie wydawała się być przekonana do planu "B", jakkolwiek by on nie brzmiał.

- Spokojnie, zostaw to i zaufaj mi - Mako pogładziła Ami po głowie, ta zaś szybko odsunęła się, wyraźnie zirytowana takimi przejawami poufałości. Miniona noc zrobiła jednak swoje. - No idź już.

Chcąc nie chcą Ami podreptała do pokoju, w którym siedziała pani Aino i zaproponowała, aby wspólnie wyszły na zewnątrz, gdyż chciała o czymś porozmawiać. Kombinując po drodze, o czym to mogła by rozmawiać z matką tego, czym stała się Mina, zerknęła do koleżanek, dając im znak, że zrobiła to, o co prosiły.

Makoto uśmiechnęła się. Podała Setsunie swoją torebkę, po czym odsunęła się na kilka kroków od drzwi. Zacisnęła zęby.

- Redi or not, hir aj kam! Dżeronimooo! - i z tym okrzykiem ruszyła ku drzwiom, uderzając w nie z barka. Drzwi jęknęły pod wpływem uderzenia, ale jeszcze głośnie jęknęła Makoto, która opadła na podłogę trzymając się za ramię. Bolało jak diabli, a drzwi nadal znajdowały się tam, gdzie poprzednio. Setsuna pomogła jej wstać.

- Dobra, w takim razie został plan "C" - Makoto wyciągnęła z kieszeni swój stary, od lat nieużywany już talizman. Uniosła go do góry - Jupiter kurde bele czy jak to tam szło Star Power, Make Up! Sejtaaan!

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.