Opowiadanie
Czarny Pan
Zagadka Riddle'a
Autor: | Roy de Lamort |
---|---|
Korekta: | Dida |
Serie: | Harry Potter |
Gatunki: | Fantasy, Mroczne |
Uwagi: | Utwór niedokończony |
Dodany: | 2008-01-08 09:50:58 |
Aktualizowany: | 2008-02-21 21:34:39 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
Dalszy ciąg niechlubnych dokonań Toma Riddle'a, z czasów jego dzieciństwa.
Po powrocie do sierocińca, nic nie wskazywało, że ofiary Riddle?a pamiętały cokolwiek z owej nocnej eskapady, jednak przez kilka najbliższych dni, były bacznie obserwowane przez Toma. To, co najbardziej go zaskoczyło, kiedy na chłodno przeanalizował wydarzenia tej nocy, to fakt, że Billy i Amy chyba nie widzieli tych istot. Owszem, z całą pewnością byli podatni na ich dziwny wpływ, jednak kiedy jedna z nich oderwała się od sklepienia i spadła na ziemię... Amy nie miała prawa tego widzieć, bo była nieprzytomna, ale Billy zemdlał dopiero, gdy stworzenie zbliżyło się do niego na wyciągnięcie ręki, jednak na pewno był to jego wpływ, a nie upiorny wygląd tej istoty. Tylko on, Tom Riddle, był w stanie ujrzeć te stworzenia. Tego był pewny. I tylko umocniło to jego przekonanie, że jest inny. Tym razem jednak się nieco pomylił.
Przedtem dzieci ani go lubiły, ani go nie lubiły - on nie utrzymywał z nikim kontaktu, ale i nikomu otwarcie nie przeszkadzał, może z wyjątkiem młodszych dzieci i okazjonalnych kradzieży, ale nie było to na pierwszy rzut oka nic, co wykraczałoby poza chęć dominacji, która zawsze i wszędzie trafia się wśród wielu dzieci.
Ale teraz...
Był tu obcy.
Nikt tego otwarcie nie okazywał, ale Tom Riddle jakby zaczął rozsiewać wokół siebie aurę grozy i mroku, nawet jeśli akurat przechodził korytarzem, nie zaszczycając nikogo spojrzeniem. Wszyscy w sierocińcu, od dzieci aż po panią Cole, zaczęli go z pewnych względów unikać, choć on sam tego nie odczuł - w końcu zawsze lubił samotność i raczej stronił od ludzi. Wkrótce miał jednak na własnej skórze odczuć, co oznacza prawdziwe odrzucenie... I zemsta. Po pewnym czasie zdał sobie też sprawę z jednej rzeczy, to wizyta w jaskini odcisnęła na nim to piętno. W jakiś dziwny sposób zdobył władzę nad tajemniczymi stworami, ale wyglądało na to, że w jaskini zostawił małą cząstkę siebie, na miejsce której przyszła mała cząstka tej mrocznej groty. Zbyt mała, żeby zaczął roztaczać wokół siebie tę wampiryczną aurę, charakterystyczną dla tego miejsca, ale dostatecznie duża, żeby zaczął budzić, w napotkanych ludziach, lęk.
Dopiero po pewnym czasie odkrył, że nad tym... Darem? Przekleństwem? Nie. Nad tą mocą... może panować. Odkrył, że jeśli mu zależało, żeby nie wchodzić z kimś w otwarty konflikt lub po prostu było mu tak wygodniej, mógł, przynajmniej chwilowo, wstrzymać "wydzielanie" tej dziwnej mocy, która zmuszała ludzi do unikania go. Musiał to zresztą robić - co jakiś czas chodził sam po Londynie i nie chciał, żeby wszyscy odsuwali się od niego... Albo raczej, nie w taki sposób, kiedy straciłby nad nimi przewagę.
Po krótkim czasie udało mu się opanować nową umiejętność do takiego stopnia, że budził w otaczających go ludziach lęk tylko wtedy, gdy było mu tak wygodnie albo gdy tego potrzebował. Nauczył się też kierować swoją moc na konkretne osoby; tym sposobem udało mu się pewnego dnia przepędzić pewnego osiłka, który zaczął go zaczepiać na londyńskiej ulicy. Miał masę zabawy patrząc, jak niedoszły napastnik jest potem wyśmiewany przez swoich kumpli.
Pewnego dnia nastąpiło jednak coś, czego Tom nie spodziewał się w swoich najśmielszych snach.
I wcale nie byłby niezadowolony, gdyby tak pozostało.
Na kilka dni przed początkiem lata postanowił się zabawić kosztem Billy'ego Stubbs'a. Dzień był wyjątkowo ciepły więc część dzieci spędzała go na zewnątrz, na małym placu zabaw, mieszczącym się obok sierocińca. Tam też był Billy Stubbs, siedzący samotnie na małej huśtawce. Tom zbliżył się do niego po cichu i skierował w jego stronę odrobinę swej mocy. Billy odwrócił się i zobaczył Riddle'a.
- Ładny dzień, co? - zapytał niewinnym tonem Riddle. Znowu pozwolił swej mocy popłynąć swobodnie, na co Billy zareagował małym wstrząsem całego ciała. - Jak tam twój króliczek? - Kolejny impuls.
Billy wyraźnie czuł się nieswojo, jednak coś było nie tak. W jego oczach czaił się strach, ale i nagłe zrozumienie, a na twarzy malowała się dziwna determinacja, jakby to jedno słowo uaktywniło coś w jego mózgu. Tomowi nieco przypominało to wyraz twarzy londyńskiego opryszka.
- Nie było żadnego króliczka - powiedział dziwnie twardym tonem. - Nie było. Teraz pamiętam. Bardzo się bałem. Tak samo, jak teraz. Zabrałeś nas tam tylko po to, żeby się pobawić naszym kosztem. Naraziłeś Amy. - Tutaj Tom był już nieco zdziwiony. Billy był silny, ale nigdy nie mówił w taki twardy, spójny, a zarazem mechaniczny sposób. A już na pewno nie do niego. - Teraz to poczułem. To samo, co w jaskini. To ty to robiłeś. Nie wiem jak, ale wiem, że to ty. - Jego twarz jeszcze bardziej stężała.
Wtedy to nastąpiło.
Gdyby Riddle się tego choć trochę spodziewał, nie miałby problemów z unikiem, jednak nie spodziewał się takiej zuchwałości. Billy błyskawicznie zacisnął rękę w pięść i zadał niezgrabny, ale mocny cios, który powalił Toma na ziemię. W oczach Riddle'a, mimo bólu, nie widać było łez, strachu, ani nawet wściekłości. Było za to bezbrzeżne zaskoczenie.
Podniósł rękę do wargi i poczuł na niej wilgoć. Z rozciętej wargi popłynęła krew, znacząc ziemię cienkim strumykiem. Tom polizał powoli wargi. Więc to jest ból, pomyślał. Ale nie było na to czasu. Powoli, niefrasobliwie, podniósł się z ziemi, próbując opanować gniew, który zaczął go teraz ogarniać. Nie, musiał się powstrzymać. Owszem, mógłby pokazać Billy'emu, co znaczy strach, ale to mogłoby zwrócić na niego uwagę innych dzieci, które już zaczęły się przyglądać scenie, a stamtąd biegła już krótka droga do pani Cole.
Tom rzucił więc Billy'emu tylko jedno, krótkie spojrzenie pod tytułem "jeszcze się policzymy", po czym powoli oddalił się z powrotem do sierocińca.
Riddle leżał na łóżku i zastanawiał się, jak to zrobić. Możliwości, biorąc pod uwagę stan posiadania sierocińca, było całkiem sporo; były haki, na których dzieci wieszały ubrania, ostre noże w kuchni, czy łatwe do otwarcia okno na najwyższym piętrze. Mógł też wezwać, a tak przynajmniej zakładał, dziwne istoty z jaskini, choć przybycie jednej potrwałoby trochę czasu. Żadna z tych możliwości jednak do niego nie przemawiała; wszystkie potencjalne miejsca były często odwiedzane więc naraziłby się na zdemaskowanie, a to byłoby ryzyko nie w jego stylu. Po chwili przypomniał sobie jednak coś jeszcze. Kiedyś zwabił pewnego malucha na strych, gdzie straszył go wielkim pająkiem, który uwił tam sobie sieć. W pewnym momencie zobaczył tam sporą krokiew i zwisające z niej sznury... Tak, to dobry pomysł. Na strych mało kto zagląda więc nikt mu nie będzie przeszkadzał. A mały Billy Stubbs tego dnia nie zapomni do końca życia.
Na szczęście dla Riddle'a, cios jaki zadał mu Billy, zranił tylko jego dumę i nadal mógł kontrolować zwierzęta, jeśli tylko zechciał. Miało to kluczowe znaczenie dla jego planu.
Po obiedzie, kiedy większość dzieci wróciła na dwór, Tom udał się do pokoju Billy'ego Stubbs'a. Nie było dla nikogo tajemnicą, że Billy notorycznie zapomina zamknąć klatkę swojego królika i zwierzak kilka razy już uciekł. Dzięki temu szczęśliwemu zbiegowi okoliczności, Riddle miał bardzo ułatwione zadanie; nikt nie oskarży go o wyciągnięcie królika z klatki, nawet, jeśli będą go o coś podejrzewać. Tom wykorzystał chwilę na próby kontrolowania królika i ku własnemu zaskoczeniu stwierdził, że jest w stanie zmusić go do rzeczy, których normalnie zwierzę nie byłoby w stanie wykonać, takich jak skok na najwyższą półkę prawie dwumetrowej komody, czy przejście całego pokoju na przednich łapach. Ktoś, kto miałby wtedy okazję obserwować Riddle'a, doszedłby do wniosku, że ma przed sobą niezwykle uzdolnionego tresera i iluzjonistę w jednym, bo przecież króliki nie były w stanie dokonywać takich wyczynów.
To znaczy, dopóki nie otrzymały małej... zachęty. Tu Tom lekko się uśmiechnął, gdy królik wykonał kolejną karkołomną ewolucję. W porządku, to wystarczy. Teraz czas pokazać Billy'emu, jak nierozsądnie jest zadzierać z Riddle'm.
Posłuszny rozkazom Riddle'a, królik zawędrował na strych, w miejsce, gdzie swego czasu Tom odnalazł krokwie i zwisające z niektórych sznury. Tom w tym samym czasie był już na dworze, żeby pokazać się pani Cole i kilku dzieciom. W ten sposób nikt mu nic nie udowodni.
Na dworze panował gwar, więc nikt nie słyszał nic z tego, co działo się w budynku sierocińca, jednak ktoś, kto kilkanaście minut później znalazłby się w pobliżu strychu, usłyszałby cichy chrzęst.
Ogólnie rzecz biorąc, Riddle był z siebie zadowolony. Co prawda w histerii Billy'ego padło jego imię, ale o czym to świadczyło? O niczym. Tom grzecznie bawił się na dworze więc nie mogło go być w sierocińcu w momencie, gdy królik Billy'ego dziwnym trafem znalazł się na strychu, a później powiesił się na jednym ze zwisających tam sznurów. Billy, jak Riddle to zresztą łatwo przewidział, wpadł w histerię i w takim stanie, jego rzucane na prawo i na lewo, oskarżenia nie były zbyt wiarygodne, a atakował każdego, o kim akurat pomyślał, panią Cole, Toma Riddle'a, Andrew Little'a - małego chłopca w wieku przedszkolnym, którego nie widział tego dnia na dworze, Toma Riddle'a, pomocnicę pani Cole, Toma Riddle'a, i tak w kółko. Pani Cole co prawda miała w planach poważne śledztwo w tej sprawie, a sama miała pewne podejrzenia, co do Toma, jednak histeria Billy'ego bardzo szybko ją zmęczyła i po kilku nieszczególnie udanych próbach uspokojenia go, zaczęła go w dużym stopniu ignorować.
Oczywiście nigdy nie udało się udowodnić Tomowi związku z tym ponurym incydentem, choć Billy podświadomie coś wyczuwał i nawet, gdy już otrząsnął się z traumy i otrzymał od pani Cole nowe zwierzątko - świnkę morską, unikał Riddle'a jak ognia i zawsze dwa razy częściej zaglądał do swojego zwierzątka, żeby upewnić się, że wszystko z nim w porządku. Przedtem był też bardzo otwartym i łatwowiernym chłopcem; teraz, mimo, że pozostał godny zaufania i w sumie komunikatywny, stał się bardzo nieufny.
Mimo to, i tak miał szczęście, bo wykpił się niewielkim kosztem. Zaskakująco niewielkim, można by wręcz powiedzieć, biorąc pod uwagę wydarzenia, których prowodyrem za kilkadziesiąt lat miała być osoba, wtedy jeszcze znana jako Tom Riddle.
Ten incydent, jak i strach, jaki budził Riddle, miały jednak jeszcze długo pozostać zagadką dla wszystkich z wyjątkiem jego samego. Aż do dnia, który zmienił jego życie na zawsze.
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.