Opowiadanie
Sailor Trooper: Wojowniczki Zagłady
Rozdział II
Autor: | Grisznak |
---|---|
Korekta: | Dida |
Serie: | Sailor Moon, Kroniki Mutantów |
Gatunki: | Akcja, Cyberpunk, Parodia, Science-Fiction |
Uwagi: | Utwór niedokończony, Fusion, Przemoc |
Dodany: | 2009-02-20 11:38:00 |
Aktualizowany: | 2009-02-20 11:38:00 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
Sailor Moon należy do Naoko Takeuchi/Kodansha, w Polsce - Japonica Polonica Fantastica
Mutant Chronices/Doomtrooper - Target Games, w Polsce - kiedyś wydawnictwo MAG.
Wahadłowiec Bractwa unosił się nad księżycowymi pustkowiami. O ile kolonie tętniły życiem, tak niemała część ziemskiego satelity była opustoszała. Tak przynajmniej się wielu wydawało, bowiem opuszczone kopalnie, pionierskie bazy kosmiczne, resztki dawnych instalacji tylko na pierwszy rzut oka pozbawione były mieszkańców. Na nieszczęście ludzkości, znaleźli się tacy, którzy te opuszczone od dawien dawna obiekty uznali za nader atrakcyjne i interesujące. Skoncentrowane na zewnętrznym zagrożeniu Korporacje wydawały się zapominać o czyhającym niebezpiecznie blisko zagrożeniu.
- Ces’t la vie! - nuciła sobie wojowniczka Imperialu, śpiewając do dobiegającej ze znajdujących się na jej uszach słuchawek, melodii. Rytmicznie poruszała głową i uderzała dłońmi w kolana. Lwica Morska usiłowała nawiązać rozmowę z Mortyfikatorką, ale pod spojrzeniem tamtej skuliła się w kącie i miała wielką ochotę stać się mała i niezauważalna.
- Słuchaj - odezwała się w końcu Huzarka - nie przesadzasz ty trochę? Ludzie starają się być dla ciebie mili, a ty od razu z pyskiem wyskakujesz.
- Nie. - Jedno słowo posłużyło Rei za całą odpowiedź.
- Ale my rozumiemy, że miałaś trudne dzieciństwo, nie przejmuj się, pomożemy ciughmmmm. - Ami nie dane było dokończyć, bo wzmacniana tytanem rękawica Mortyfikatorki zacisnęła się na jej gardle. Rei podeszła bliżej i patrząc prosto w oczy informatyczki Cybertronicu, wycedziła: - Dokończ, a wsadzę ci twój terminal tam, gdzie światło nie wychodzi.
- Dość już. - Na ramieniu Rei spoczęła dłoń Makoto. - Puść ją. Natychmiast.
- A jeśli nie, to co?
- To - odparła Makoto i zanim Rei zdążyła pomyśleć, leżała na ziemi, zaś Huzarka trzymała ostrze energetycznego miecza nieopodal jej gardła. - Zasada numer jeden: nie rób drugiemu, co tobie niemiłe - powiedziała, uśmiechając się przy tym do Ami, która masowała obolałą szyję, na której widać było zaczerwienia. - A teraz słuchaj uważnie, bo nie będę powtarzać. Zasada numer dwa: jesteśmy tu razem, mamy robotę do wykonania. Możesz być sobie tą całą… jak to tam było… nie ważne, ale twoim zasranym obowiązkiem jest współpracować, a nie dusić innych. Zasada numer trzy: spróbuj takiej sztuczki raz jeszcze, a kopnę cię tak, że polecisz stąd na Marsa.
- Przestańcie. - Minako zdjęła słuchawki i podeszła, odsuwając miecz Makoto od gardła Rei. - Mamy razem walczyć, więc powinniśmy się zaprzyjaźnić.
- Baw się w to sama - mruknęła Makoto, wracając na swoje miejsce. - Najwyraźniej dla niej między nami, a Legionem Ciemności nie ma większej różnicy.
- Nie możesz tak mówić. - Minako pomogła Rei wstać. - Posłuchajcie mnie wszystkie: Rei nie jest taka, jak my, zrozumcie ją. No już, Rei, nie gniewaj się, ona nie chciała źle. Po prostu zabolało ją, że robisz komuś krzywdę. Tak nie wolno.
- Zabieraj łapę z moich włosów…
- Ale wiesz, my cię lubimy i na pewno się zaprzyjaźnimy, może więc, żeby się teraz lepiej poznać…
- Zaraz cię zabiję…
- …opowiemy nawzajem coś o sobie, zgoda? Mako, ty pierwsza!
- Noo… - Huzarka przez chwilę się zastanawiała. - Tego… poszłam do woja, bo senpai, w którym się kochałam w liceum też tam poszedł. Niestety, on trafił do jednostek tunelowych, a ja… byłam za wysoka, więc wzięli mnie do Huzarów. Służę w tym od roku i jeszcze żyję. Walczyłam na Jowiszu, moja jednostka zdobyła cytadelę Nefaryty. Wyszłam z niej sama, z głową tego potwora w ręce. Dostałam za to urlop, a po nim przysłano mnie tu. To chyba tyle.
- Khm… - Ami doszła do wniosku, że jest już w stanie mówić. - Skończyłam kursy obsługi terminali na poziomie dziewiątym i dziesiątym, potem, w liceum uczyłam się taktyki pola bitwy, niestety, złapali mnie na włamaniu do głównego komputera korporacji…
- Co? Włamałaś się do głównego komputera Cybertronicu? W liceum? - Minako patrzyła na nią z podziwem. - Nie kręcisz?
- No… - Ami poczuła, że się czerwieni - byłam ciekawa, czy się da. I dało się, ale gdy wychodziłam z komputera, podjechali pod nasz dom. Myślałam, że mnie zabiją. Ale zamiast tego wcielili mnie do wojska. Opracowałam programy łamiące kody bezpieczeństwa. Teraz zaś poprosiłam o przeniesienie. No i przysłali mnie tu…
- Wow, ale numer… - powiedziała zaskoczona Lwica. - Ja… tego.. jestem w Lwach od dwóch tygodni, skończyłam niedawno podstawowe szkolenie i…
- Tak myślałam… - przerwała jej Rei - kompletnie zielona kocica, która pewnie nawet prochu nie wąchała.
- Daj jej spokój. - Minako, siedząca koło Mortyfikatorki najwyraźniej wzięła na siebie ciężar moderowania debaty. - Nie przysłano by jej, gdyby nie była wyjątkowa, prawda Usagi? Pokażesz jeszcze wszystkim, co potrafisz?
- Tak! - Lwica bojowo zacisnęła ręce na karabinie szturmowym i uderzyła nim o podłogę, chcąc podkreślić determinację. Niestety, niezabezpieczona broń wystrzeliła. „Bang!” - kula odbiła się od sufitu i rykoszetowała kilka razy między kryjącymi się przed nią dziewczynami, odbijając się od ich pancerzy.
- Ja… przepraszam… - wyszeptała Usagi, czując na sobie wzrok pozostałej czwórki.
- No to teraz ja! - Postanowiła przerwać kłopotliwe milczenie Minako. - Służę od roku w Krwawych Beretach. Walczyłam na Wenus, tam ustrzeliłam pierwszego mutanta. Byłam dowódcą drużyny, nazywali mnie „Śpiewającą Śmiercią”, bo zawsze lubiłam śpiewać, nawet podczas walki.
- Śpiewać? - Rei spojrzała na nią uważnie. Już wcześniej miała wojowniczkę Imperialu za ciut stukniętą, ale teraz. - Chcesz powiedzieć, że śpiewasz sobie podczas walki z Legionem Ciemności?
- Oczywiście! Chcesz posłuchać?
- Nie… - usiłowała zaprotestować członkini Bractwa, ale było za późno. Wnętrze luku transportowego wypełnił radosny śpiew Miny, któremu akompaniowała muzyka z głośniczka przenośnego odtwarzacza:
„Atsui kimochi wa C'est la vie
watashi ga watashi de iru kagiri
C'est la vie anata o aishi tsudzuketai
me no mae ni aru kono shunkan ga ikiru basho
kakenukete”
- Ale śliczniieeeee! - Usagi zerwała się z siedzenia i zaczęła tańczyć obok Minako. - Ja też uwielbiam tę piosenkę! - Po chwili obie skakały i śpiewały. Pozostała trójka spojrzała na siebie porozumiewawczo, kiedy Krwawy Beret i Lwica Morska tańczyły i zawodziły po środku luku desantowego. Makoto i Ami spojrzały wymownie na Rei. Mortyfikatorka zrozumiała.
- No więc… może ja opowiem coś o sobie. - Na dźwięk tych słów Minako i Usagi momentalnie ucichły i wróciły na swoje miejsca. Przedstawicielki Bauhausu i Cybertronicu posłały Rei wzrokiem wyrazy wdzięczności. Ona zaś powoli kontynuowała: - Moja matka zginęła w czasie ataku na jedną z kolonii na Marsie. Ojciec mnie uratował, ale ciężko ranny, sam umarł. Zabrali mnie wojownicy Bractwa, większość życia spędziłam w sierocińcu, gdzie wychowywano mnie tak, abym była w przyszłości Mortyfikatorem. Pierwszą misję, polegającą na zabiciu heretyckich mutantów, wykonałam w wieku dwunastu lat. Od tego czasu odbyłam ich kilkadziesiąt. Z piątej klasy awansowałam na trzecią. To chyba tyle, co?
Zapadło kłopotliwe milczenie, przez kilka długich sekund żadna z dziewczyn nie wiedziała, co powiedzieć. Jako pierwsza przerwała ciszę Ami.
- Ja… wiesz, Rei… chciałabym cię przeprosić za to, co powiedziałam. Nie wiedziałam. Wiesz, nie mam do ciebie żalu, że wtedy tak zareagowałaś. Miałaś prawo.
- Rozumiem, w porządku - odpowiedziała Rei. - To ja przesadziłam, mogłam ci zrobić krzywdę.
- Taaa… - dołączyła Huzarka. - Ja chyba też nie musiałam wyciągać tego miecza. Sorry.
- Ale od tej pory zgoda, prawda? - Minako nie traciła wiary. - Będziemy przyjaciółkami!
- Tak, tak. - Lwica wstała z siedzenia. - Love and Peace!
- Tylko zabierzcie jej broń - mruknęła Rei, po czym podała dziewczynom dłoń na zgodę.
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.