Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Inuki - sklep z mangą i anime

Opowiadanie

Days of Destroyer

XXIX. Niejasność jest wielką niewiadomą.

Autor:Socki
Serie:Slayers
Gatunki:Fantasy
Uwagi:Fusion
Dodany:2010-04-22 08:00:05
Aktualizowany:2010-03-21 18:06:05


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Autor ogólnie nie ma nic przeciwko kopiowaniu czegokolwiek z tego fica przez osoby trzecie... Jeżeli takowa się w ogóle znajdzie, to niech osoba trzecia sobie kopiuje co chce i niech się nie krępuje.


Dopiero późną nocą, przy szczelnie zasłoniętych oknach gryziemy z bólu ręce, umieramy z miłości.

Małgorzata Hillar

Akkara straciła władcę. Straciła też pierwszego i drugiego w kolejności następcę. A to oznaczało, że w Akkarze chwilowo panuje anarchia. Mefistofelesa zabiły beliale. Astata zabił Tellur a Tellura Garm…Garma za to zabili Filia z Xellosem. Ludzie w mieście nie byli szczęśliwi z tego powodu, tak między bogami a prawdą byli wściekli i pogrążeni w żałobie. Fern nie była w stanie ani nie miała uprawnień by przejąć obowiązki władcy a Europa była za młoda. Praktycznie była to sytuacja bez wyjścia. Impas. Jednak każdy wie, że istnieje coś takiego jak teoria...a teoria daje duże, bardzo duże pole do popisu.

- Idę po Astata.- Oświadczyła Fern.

TRZASK! Kubek który trzymał Xellos wyleciał mu z ręki i roztrzaskał się o podłogę. Nie było to oczywiście reakcją na słowa Fern, co to to nie. Kapłan był przyzwyczajony do różnych dziwnych pomysłów z racji tego, że często podróżował z Liną. Wypuścił kubek bo chwilowo miał mały problem z własną ręką. Wyszczerzył się do smoczycy, która w odpowiedzi pokazała mu środkowy palec.

- Amelia a Filia nie chce mi pomóc! - Poskarżył się demon. Księżniczka rzuciła wściekłe spojrzenie blondynie ta zaś z miną mordercy zaczęła sprzątać z podłogi.

- Fern zdajesz sobie sprawę z tego, że jeżeli pójdziesz po Astata do już raczej nie wrócisz? - Zapytała ją Filia.

- I tu się mylisz moja droga Filio!- powiedziała dziewczyna wykładając na stół ogromne księgi i zwoje.

- Są udokumentowane przypadki wykupienia od śmierci umarłych. Raz na sto lat Śmierć wypuści jedna osobę jeżeli wystarczająco dużo jej zapłacisz.-

- I my akurat trafimy na to „raz na sto lat”?- zapytał Xellos udając, że nie widzi miny Filii.- I będziemy mieli odpowiednią zapłatę?

- Nie. Ale na świecie jest parę rzeczy, które mogą wyprowadzić człowieka z krainy śmierci…np. Oko Cyklonów, Magmaryt, Oddech bogów…

- Posiadasz któreś?- Zapytał Xellos

- Nie. Ale Astat ma pół Oka Cyklonów. - Odpowiedziała dziarsko.

- Pół oka cyklonów, ty jesteś chyba śmieszna. Po pierwsze, nawet całe oko cyklonów nie pomoże a chronić go będzie jedynie przed niebezpieczeństwami krainy umarłych. Po drugie, żadna dusza nie opuści podziemi bez zgody jej władczyni, nie ważne czy ma jakieś nędzne artefakty, czy nie. A po trzecie bez pomocy żywych, umarły nie znajdzie drogi powrotnej.

- Ty znalazłeś…- Zauważył Zelgadis.

- Ja nie byłem martwy. - Odparł Xellos.

- Ale byłeś tam?- Zapytała Fern z nadzieją w oczach. Kapłan pokręcił głową.

- Widziałem tylko przedsionek…nie byłem nigdy wewnątrz.

- Ale można tam dojść!-

- Tak, wystarczy tylko umrzeć.- Skwitował Fern demon.

- Są zaklęcia.- Wtrąciła Filia ignorując znaki dawane jej przez Xellosa.- Są zaklęcia pozwalające na przejście ale…

- Akkara nie ma króla. -Przerwał jej nagle Zelgadis, który dotychczas milczał.

- Przymierze runie bo elekt może się nie zgodzić na układy z Federacją. Astat zostawił Europę i Fern same. Bez króla Akkara jest słaba...

- Zelgadisie wiemy, że Astat był twoim dobrym przyjacielem ale to szaleństwo.- zaczęła Filia.

- Nawet jeżeli? Musimy coś zrobić!-

- Wolną elekcję! Tak się z reguły robi! Nie chodzi się po zmarłych władców do krainy Śmierci…zresztą co jej powiesz?- Prychnął wściekły Xellos.

- Że ma okazję spełnić dobry uczynek. Astat jest nam potrzebny!- Upierał się Zelgadis.

- Zrobimy to! Szaleństwo tutaj nie ma nic do rzeczy!- Zawtórowała mu Fern.

- Powariowaliście! Mogę jakoś wybić wam to z głowy?.- zapytała Filia zerkając ukradkowo na Xellosa.

- Nie.- odparli

- Czyli mam rozumieć, że idziemy do krainy umarłych po Astata?- zapytała Amelia.

- Skoro oni się uparli.- Westchną Xellos- To wygląda na to, że tak.

Księżniczka pokręciła tylko głową i poszła po cieplejsze ubrania. Jej przyjaciele właśnie postanowili iść do krainy umarłych. Świetnie.

Już przyzwyczaiła się do takich akcji. Spotyka Boga lasów, czemu miałaby nie spotkać Śmierci?

Gdy wracała do swojego pokoju zauważyła, że Xellos i Filia znowu się kłócą. Tym razem o ciasta które zwinęli z kuchni. Filia twierdziła, że jej ciasto jest z galaretki a Xellos, że z galaretką.

Fern była tak przejęta „wskrzeszaniem Astata”, że nie zauważyła, że jej plan sięga szczytów kretynizmu. Jednak nikt, nawet Xellos nie był na tyle odważny by wyjaśnić jej, że to co robi jest bez sensu. Kapłan po prostu uznał, że lepiej poświęci te dwa dni by udowodnić dziewczynie, że do krainy umarły nie da się zejść i wrócić. Właściwie to zejść było całkiem łatwo…ale nie żywym. Ogólnie większość rzeczy wydawała mu się prostsza po śmierci.

Dzień przed „wypadem” wszyscy zebrali się w małym pokoju by ogrzać się przy kominku i znaleźć więcej informacji. Xellos był pogrążony w jakiejś lekturze. Nagle podniósł głowę i zwrócił się do reszty.

- Posłuchajcie tego:

- Kraina Umarłych. Ponura ta otchłań posiada kilka nazw. Niflheim jest najstarszą z nich i oznacza Krainę Ciemności. Mówi się na nią też Gnip, czyli Jaskinia. Nazywa się ją również Maut (a zatem imieniem tamtejszej władczyni), Mautlhel (Ciemności Mautl) i Gnipmaut (Jaskinia Mautl). Stamtąd wyrasta jeden z korzeni Axis Mundi(drzewa świata), gdyż Drzewo to sięga aż do podziemnej krainy umarłych, Niflheimu. Dostają się tam duchy wszystkich, oprócz demonów i stworzeń astralnych które rozpływają się w nicości. Wejście do Gnipmautir znajduje się pośród lodów dalekiej Północy, a zwie się je Bramą Trupów. Za nią płyną dwie cuchnące rzeki graniczne, Gjóll i Leipt, ale tylko na tej pierwszej wzniesiono most Severn, pilnowany przez strażniczkę Modgud. Oprócz niej bram Maut strzegą wściekły pies Gmork - jego ponure ujadanie obwieści początek końca - oraz obrzydliwy, trójgłowy olbrzym Grimmir. Przy korzeniu Axis Mundi burzy się woda w studni Hisan do niej bowiem zlewa się rosa z całego Drzewa i z niej też wypływają wszystkie rzeki świata. Na samym dnie Niflheimu toczy fale straszliwy strumień, a w nim pod prąd brodzą krzywoprzysięzcy i zdrajcy. Tam też niebezpieczny wilk Garm rozrywa zwłoki ludzkie, a smok Hazin ssie ciała umarłych i bez skutku podgryza korzeń Drzewa świata. Na korzeniu tym siedzi Ptak Niflheimu - jest rudy jak ogień. W Niflheimie odnaleźć można dwa pałace. Pierwszy nie wiadomo do kogo należy, zaś wznosi się na Wybrzeżu Trupów. Wszystkie jego bramy wychodzą na północ, ściany są pobudowane z ciał węży, a przez dymnik wpadają do niego jad nienawiści i całe zło świata. Drugi pałac, Olund (Smutek), należy do królowej Niflheimu , wiecznie ponurej Maut,, o twarzy zżartej trupim rozkładem. We wnętrzu tego dworu, na złotej podłodze stoi zastawiony stół Hungr (Głód), na nim zaś leży nóż Sultr (Łaknienie). W hali pałacowej, na łożu Kor (Letarg), za zasłonami Blikande Boli (Lśniące Złorzeczenia), spoczywa Maut, ubrana w suknię zwaną Bólem. Tyle tylko wiadomo o Niflheimie, nie ma bowiem stamtąd ucieczki - powrót do krainy żywych udał, więc też wieści o Helu są skąpe.

- Brzmi nieszczególnie.- Mruknęła Amelia zerkając na towarzyszy. Jedynie Fern wyglądała tak jakby, delikatnie mówiąc, miała to gdzieś. Xellos odłożył książkę na bok i w tym momencie przed jego nosem pojawiła się kartka, długopis i ręka Filii.

- Czego?- zapytał kulturalnie.

- Uratowałeś mi życie.- warknęła na niego blondyna

- Jakby to po raz pierwszy....

- No właśnie!!!

- Co no właśnie?

- Chcę się rozliczyć.

- Filia co ty pleciesz?

- To! Rozpiszemy na kartce ile razy kto, kogo uratował i co komu wisi.

- Żartujesz?

- Nie.

- No dobra byleby szybko.- westchnął przeciągając się. Filia z dumną miną usiadła przy stoliku i zaczęła pisać.

- Więc, po raz pierwszy uratowałeś mnie przed Vaalgavem.

- Tak.

- Dlaczego?- zapytała podnosząc wzrok znad kartki.

- Nie muszę ci tego mówić, ważne, że uratowałem.

- Chcę wiedzieć.

- To masz problem. - odburknął. Filia zrobiła nadąsaną minę.

- Filia, daj spokój z tym rozpisywaniem,.- żachnął się

- Nie.

- Dobra, jak chcesz. Zaraz po tym jak ja ci uratowałem skórę ty się zrewanżowałaś.- popukał palcem w kartkę.

- Za to ty jeszcze wtedy na wyspach...pamiętasz?- zapytała Filia skrobiąc na kartce.

- Możliwe.- odparł próbując sobie przypomnieć inne wydarzenia.

- No jasne!!!- walną pięścią w otwartą rękę.

- U Amelii w zamku, nie zostawiłaś na mnie suchej nitki, ale mnie uratowałaś!-

- Największy błąd mojego życia.- mruknęła. - Poza tym zmusiliście mnie.

- Filia, Xellos!!! I co już zdecydowaliście jakie było to ciasto?- krzyknęła do nich Amelia przerywając im ich rozliczenie. Chyba nie do końca wiedziała co robi(albo wiedziała zbyt dobrze), bo już po chwili smok i demon prowadzili tradycyjną kłótnię z zastosowaniem przedmiotów twardych.

Nazajutrz wszyscy stali na pałacowym dziedzińcu gotowi do podróży. Xellos z Zelgadisem nakreślili ogromny krąg w nim dziesięć tysięcy różnych znaków i twierdzili, że to drzwi.

- Wrócimy za dwa, trzy dni.- Powiedziała Fern do rządcy stając w kręgu.

- O ile w ogóle wrócimy.- Mruknęła Filia chwyciwszy dziewczynę za rękę. Błysnęło a zdziwiony rządca stwierdził, że został zupełnie sam.

Po chwili stali już na kamienistym brzegu smagani lodowatym morskim wiatrem. Po ich lewej stronie rozciągał się ogromny klif. Po prawej, wzburzone morze. Poza wodą i lodem nie było tutaj nic. Ciężkie niebo wiszące nad ich głowami sprawiało, że miejsce było jednym z bardziej nieprzyjaznych, jakie przyjaciele mieli okazję spotkać podczas swojej długiej wędrówki.

- Rzeczywiście koniec świata.- Mruknął Xellos rozglądając się dookoła. - Gdzieś tu w pobliżu powinna być jaskinia! - krzyknął do reszty spoglądając na wyświechtaną mapę.

- Tam!- powiedziała Amelia próbując przekrzyczeć skowyt wiatru. Rzeczywiście parę metrów

przed nimi było wejście do ogromnej jaskini. Ruszyli w stronę kamiennej groty. Skręcili w prawo oczekując, że ujrzą jakieś duże pomieszczenie jednak ku własnemu zdziwieniu stwierdzili, że to co wzięli za jaskinię okazało się być bramą. Bramą za którą płynęły dwie rzeki.

- Brama trupów.- Mruknął Zelgadis.- A jednak to prawda.

Wiatr przyniósł ciężki, duszący smród krwi i zgnilizny. Zasłonili twarze szatami i ruszyli na przód. Kiedy tylko przekroczyli bramę zauważyli, że ogarnęła ich ciemność, chociaż po drugiej stronie był jeszcze dzień. Szli jednak dalej nie zważając na smród i mrok. Zelgadis i Amelia oświetlali drogę małymi zaklęciami świetlnymi i w ten sposób udało im się dojść do Gjóll, pierwszej rzeki. Nad nią wisiał duży kamienny most, na którego końcu czekała już strażniczka Modgud, coś co przypominało skrzyżowanie kobiety i niedźwiedzia…w skali dwukrotnie większej od przeciętnj. Do tego miała krzywy zgryz.

Wkroczyli niepewnie na wielkie śliskie kamienie ponieważ pod ich nogami rzeka rwała jak górski strumień, który pociągnie ze sobą każdego, bez wyjątku. Ostrożnie pokonali most, starając się iść środkiem ponieważ konstrukcja nie miała nawet najniższej ściany chroniącej podróżników przed upadkiem do wody. Gdy tylko ich stopy dotknęły suchego lądu usłyszeli niski głos strażniczki.

- Kim jesteście, że wchodzicie do Krainy Cienia?- zapytała. Zapadła głucha cisza. Żadne z przyjaciół nie miało pojęcia co odpowiedzieć. W końcu Filia zaczęła coś dukać.

- J jestem ostatnim, z złotym smokiem, ziemskim wcieleniem bogów. Przyszłam...-urwała zastanawiając się po co złoty smok może przychodzić do krainy umarłych.

- Przyszłam ofiarować swoją nieśmiertelność Maut!- skłamała. Przyjaciele wytrzeszczyli oczy ale Modgud wyglądała na zadowoloną. Zeszła z drogi wskazując na żwirowa ścieżkę która prowadziła w głąb Krainy Umarłych. Podróżni podeszli do kolejnej rzeki, Leipt. Była o wiele płytsza, o wiele spokojniejsza i o wiele bardziej śmierdząca od poprzedniej. Spojrzeli na strażniczkę która gestem wskazała drugi brzeg.

- Mamy przejść przez TO?!- jęknęła Amelia.

- Jak jesteś umarłym nie czujesz zapachów.- odpowiedziała Modgud.

- To dlaczego akurat ta rzeka musi śmierdzieć?-

- Żeby żywi się głupio pytali. Idziecie albo zaraz zawołam Gmorka.- Zagroziła. Chcąc nie chcąc

musieli zanurzyć się po pas w cuchnącej wodzie, jedynie Xellos i Amelia nie dotknęli śmierdzącej wody. Amelię przeniósł Zelgadis. Z początku demon próbował namówić chimerę, żeby także i jego wziął na ręce ale Zelgadis nie wyglądał na skorego do żartów, toteż Xellos najnormalniej w świecie przeleciał nad rzeką.

Wyszli z lodowatej wody parskając i zatykając nosy. Smród był nie do zniesienia i przypominał połączenie cebuli, zgniłej ryby i niedomytej toalety. Xellos przyglądał się z góry całej reszcie.

- Może byś łaskawie zszedł kapłanie?- zapytała Fern.

- Nie chcę być wredny....

- Uwaga będzie wredny.- wtrąciła Filia.

- Ale leci od was tak, że nawet mi robi się niedobrze. - dokończył Xellos stając w bezpiecznej

odległości.

Ruszyli przed siebie w głąb krainy umarłych. Żwir pod ich stopami chrzęścił cicho i był to jedyny dźwięk jaki słyszeli, nawet odgłosy ich oddechów ginęły gdzieś we mgle. W końcu Xellos postanowił przerwać tą męczącą ciszę i pragnąć urozmaicić podróż, zaczął nucić pod nosem piosenkę, którą pamiętał jeszcze z przed paru set lat :

Mówią, że gdzieś chodzi w świecie, jakieś dziwne, ciche dziecię.

Dziewczyneczka to jest mała, suknia czarna, twarz jej biała.

Wzrok jej dziwny i uroczy, jakieś martwe trupie oczy.

W polne maczki się przebiera, po cmentarzach kostki zbiera.

Krwawą chustą głowę słoni, czarną kosę nosi w dłoni.

A gdzie przejdzie tam jej ramię, wszystkie kwiatki niszczy, łamie.

A gdzie przejdzie, tam o wiośnie trawka nawet nie urośnie.

Raz ją chłopak jakiś trącił, zaraz mu się mózg pomącił,

Ręka w krótkiej uschła porze i powiesił się gdzieś w borze.

Tak po świecie, jak po grobie, ta dziewczyna chodzi sobie.

Słucha miłych sobie dźwięków, pogrzebnego dzwonu jęków.

A po miejscach gdzie przemija, cień jej krwawo się przewija.

I nikt nie wie skąd przybywa, patrząc na nią dreszcz przeżywa.

Zimno grobów od niej leci, mówią, że zabij…

- Xellos- Przerwał mu zirytowany głos Filii.

- Co?

- Mógłbyś zmienić repertuar?

- A co w nim złego?- Zapytał.

- Porozmawiamy o tym w domu.

- No ale…

- Bo zaśpiewam psalm pochwalny!- Zagroziła. Xellos od razu zamilkł i znowu szli w milczeniu. A przecież piosenka była taka dobra.

Po niedługim marszu ujrzeli pierwsze korzenie drzewa świata, wyglądające jak cielska olbrzymich, oślizgłych węży promieniujących mdłym blaskiem. W oddali słyszeli szum wody, zapewne dobiegający ze studni Hisan. Szli dalej nie zwracając na to uwagi, teren powoli opadał w dół, nagle dotarli do krawędzi drogi a wszyscy przystanęli z zachwytu. Byli na małym wzgórzu i mogli ujrzeć całe potężne Axis Mundi, jego pień wyrastał z ciemności i w ciemności ginął. U podstawy, średnice miał zapewne dłuższą niż połączone powierzchnie paru miast . Nawet najpotężniejsze góry nie dorównywały mu pięknem i majestatem. Rzeki spływały po jego konarach jak cienkie nici srebra, by w końcu zginąć w studni Hisan. Samo drzewo, promieniowało delikatną poświatą tym samym stanowiąc jedyne źródło światła w krainie Cieni. Nagle zerwał się porywisty wiatr i ich uszu dobiegło zawodzenie i jakby szept.

- Nie jesteście martwi. Zawracajcie póki macie czas. - Usłyszeli czyjś głos, przypominający

bardziej skowyt wiatru i płacz. Odwrócili się oczekując kolejnego strażnika, jednak to co zobaczyli zbiło ich z tropu. Przed nimi stało widmo, młodego przystojnego mężczyzny. Miał szlachetna dobrą twarz i spokojne, kiedyś błękitne oczy. Jego włosy za życia były prawdopodobnie złote, nie byli jednak pewni ponieważ cień tylko od czasu do czasu mienił się kolorami. Xellosowi z jakiegoś powodu ta twarz wydała się znajoma.

- Znamy się? Zabiłem cię?- zapytał próbując przypomnieć sobie skąd znał chłopaka. Cień

pokręcił jedynie głową i w tym momencie Xellos usłyszał szept Filii.

- Agrael? Agrael to ty? Czy to ta przeklęta kraina próbuje nas oszukać wspomnieniami z przeszłości?- zapytała.

- Filia.- wyszeptał cień a jego głos zabrzmiał prawie jak głosy żywych. Przez chwilę cały wyglądał niemalże jak żywy. Dziewczyna odruchowo wyciągnęła rękę w jego stronę ale ten odsunął się gwałtownie.

- Nie dotykaj mnie! - Powiedział szybko. -Filia proszę cię, nie dotykaj mnie bo wtedy podzielisz mój los.- wyszeptał i widać było jak bardzo walczył ze sobą, by powstrzymać się od podejścia do kapłanki. Filia przystanęła przyglądając się mu, usta drgały jej niebezpiecznie, ale nie płakała. Patrzyła tylko z rozpaczą na cień smoka.

- To naprawdę ty Filio.- wyszeptał Agrael uśmiechając się. -Nawet mrok i wiatr nie są w stanie odebrać mi twojego obrazu. - Dwieście lat cię nie widziałem a każdego dnia marzyłem o tym by móc znowu ujrzeć twoją twarz.- wyszeptał podchodząc mimo wszystko do Filii.

Ona zaś stała jak zaczarowana, walcząc tylko z napływającymi do oczu łzami. Nie mówiła nic, no bo co też mogła powiedzieć? Że żaden dzień się nie powtórzy? Że nie ma dwóch podobnych nocy? Dwóch takich samych pocałunków? Dwóch jednakich spojrzeń w oczy? Że ta jedna sekunda, w której go ujrzała napełniła ją beznadzieją tak ciemną i tak ciężko zalegającą na dnie serca, że nie była w stanie tego wyrazić. Nie musiała tego mówić- on czuł to samo. Poczuła jak łzy moczą jej policzki. Chłopak zręcznym ruchem chwycił jedną ze spadających kropel która momentalnie zamieniła się w lód.

- To jest przekleństwo tej krainy, nic nie ma prawa tutaj żyć. - Powiedział oglądając jej łzę z niezwykłym zaciekawieniem i zamykając ją w dłoni. - Wracaj! Uciekaj stąd, błagam.- Wyszeptał otwierając rękę i pokazując jej kuleczkę lodu, która jeszcze chwilę była kroplą łzy.

- Nie mogę. - szepnęła Filia. Wzruszenie nie pozwalało jej na nic więcej sama nie wiedziała czy płacze ze szczęścia czy ze smutku. Nawet teraz Agrael poświęcał się…poświęcał jej widok, ich spotkanie tylko po to by była bezpieczna. Smutne i wspaniałe.

- Moja najdroższa Filia, jesteś jeszcze piękniejsza niż we wszystkich moich wspomnieniach. Ile ja bym dał by móc cię pocałować po raz ostatni. - wyszeptał patrząc na nią czule. Filia poczuła jak żal ściska jej serce. Spojrzała Agraelowi w oczy. Były puste, bez emocji. To nie było to spojrzenie które tak kochała. Miała wrażenie, że przemawiają do niej jego wspomnienia.

- Twoje oczy...ty -wyszeptała.

- Nie dziw się Filio mojemu wyglądowi. Nie każdemu z śmiercią do twarzy. Tu każda godzina jest dłuższa niżby powinna, każda sekunda jest jak nieskończoność. A umarli nie śpią. Chcemy cały czas pić ale nie ma niczego co ugasi nasze pragnienie. Cierpimy wieczny głód lecz nie dostaniemy pożywienia, więc nie dziw się Filio mojemu wyglądowi.- powiedział gładząc opuszkami palców własne policzki.

- Ostatecznie i tak podzielę los wszystkich...zniknę- Dodał i uśmiechnął się smętnie.

Filia nie wiedziała co robić. Po raz pierwszy w swoim długim życiu nie wiedziała, nic. Nie wiedziała co powiedzieć, nie wiedziała co czuje. Całkowity chaos i zamęt otaczał ją z każdej strony i wypełniał umysł. To była beznadzieje i poddanie. W chwili kiedy ujrzała Araela zrozumiała, że nie niczego o co warto walczyć, bo i tak wszystko kiedyś runie.

- Nie lituj się nade mną Filio i nie smuć. Nie żyję, taki jest los zmarłych. Przynajmniej nie spotkała mnie żadna kara.- powiedział spokojnie Agrael, ale te słowa wcale nie dodały jej otuchy. Przeciwnie, sprawiły że łzy po raz kolejny napłynęły jej do oczu.

- Ja już jestem tylko twoją przeszłością, więc nie płacz.- Dodał. Filia chciała zapytać co też wygaduje ale wtedy poczuła na ramieniu czyjąś rękę.

- Filia musimy już iść.- powiedział spokojnie Zelgadis.- Przykro mi.- dodał. Spojrzała na przyjaciół stojących parę metrów dalej i obserwujących po cichu całą scenę.

- Zostaję tu.- powiedziała.

- Idź. - przerwał jej Agrael.

- Ale…

- Nie powinnaś być w Krainie cieni sama.- urwał. Wiatr przyniósł z oddali przenikająca ale piękną melodię. Przypominała śpiew wielu słabych głosów wymieszanych z wiatrem.

- Słyszysz? Dla potępionych nie ma spoczynku...to ich lament. Skarżą się i przeklinają śmierć. Idź bo staniesz się tym czym jestem ja.- powiedział smok wskazując im drogę- I nawet nie waż się myśleć o mnie, czy smucić. To przyciągnie mściwe duchy.- Powiedział szybko. Zelgadis pchnął lekko Filię w stronę reszty jednak ona nie ruszyła się z miejsca.

- Dlaczego cię potępili?- zapytała.

- Nie jestem potępiony. Ale nie mogę spoczywać w pokoju. Nikt mnie nie pochował, droga Filio. Zostałem zabity przez mazoku. Nie załguję na szczęście po śmierć. Ale nie zasługuję też na ból. Więc otrzymałem od Śmierci obojętność.- powiedział i ponownie przyjrzał się łzie Filii.

- A jednak dalej cię kocham...- powiedział i uśmiechnął się tak jak wędrowiec, który w mroźny dzień siada przy ognisku własnego domu. Z oddali usłyszeli ostry przenikający dźwięk.

- Idźcie . Ona już wie, że tu jesteście, nie możecie podróżować po krainie Umarłych bez jej zgody. - Pośpieszył ich ponownie Agrael. Ruszyli więc przed siebie.

Szli cały czas w dół. Korzenie drzewa były teraz wielkości dużych domów, minęli też studnię Hisan. Od tego momentu coraz częściej widzieli zbłąkane dusze o twarzach wykrzywionych smutkiem i cierpieniem. Niektóre z cieni chwytały się ich szat i błagały o pomoc, inne też groziły im. W pewnym momencie na horyzoncie zaczęły falować ciemne sylwetki starożytnych smoków, które kroczyły za nimi w swoim żałobnym milczeniu, mierząc złotego smoka zbolałym spojrzeniem. Później dołączyły się też złote smoki ale i na nie Filia nie zwracała uwagi. Dopiero ryk smoka Hazin i krzyki rozrywanych przez wilki ludzi wyrwały ją z zadumy i jednocześnie odegnał śledzące ich zbłąkane dusze. Podniosła głowę i jej oczom ukazał się obraz zarazem straszny i piękny.

U podnóży drzewa po jego dwóch przeciwnych stronach, stały dwa pałace otoczone rwącym potokiem. Jeden miał wszystkie bramy skierowane na północ i wyglądał jakby jego ściany były zbudowane z rzeźb przypominających węże. Nie były to jednak prawdziwe ciała węży. Był to pałac na wybrzeżu Trupów do którego wpadał cały jad i nienawiść Świata.

Po drugiej stronie wznosił się drugi pałac, równie wielki co poprzedni lecz wyciosany z czarnego kamienia który połyskiwał w ciemnościach.

- Olund siedziba Maut, Śmierci.- powiedział Xellos wskazując na zamek. Wszyscy ruszyli przed

siebie. Gdy mijali rzekę okalającą Drzewo Świata ujrzeli nieszczęśników którzy do końca świata musieli iść pod prąd. To była kara za krzywoprzysięstwo i zdradę. Stanęli przed potężnymi bramami zamku, które o dziwo były otwarte. Wszyscy spojrzeli na siebie i przekroczyli prób budowli nie zastanawiając się nawet czy czyha na nich jakieś niebezpieczeństwo. I tak już byli w dramatycznie, niebezpiecznym i niewiarygodnym położeniu. W środku było dosyć jasno, przynajmniej jak na standardy podziemi, przeszli więc przez długi korytarz i teraz stali w dużej kamiennej sali. Dopiero kiedy ich oczy przywykły do mroku zauważyli parę niecodziennych rzeczy, chociaż na pierwszy rzut oka wszystko było na swoim miejscu:

Na złotej podłodze stał zastawiony ogromny, czarny stół Hungr, na nim leżał srebrny nóż o rzeźbionej rękojeści, Sultr .Jednak nigdzie nie było żadnego łoża ani kobiety z przeżartą twarzą. Za to na końcu sali stał wysoki kamienny tron u którego podnóża leżał stosik kolorowych książek. Podeszli bliżej, na tronie siedziała niska, najwyżej nastoletnia dziewczyna z burzą rudych włosów na głowie i była pogrążona w lekturze „Rosomak obnażony”. Przyjaciele zrobili jeszcze parę kroków do przodu gdy przed ich nosami śmignęła biała smuga.

- Czekaj!!! Odprowadzę cię!!!- krzyknęła ta smuga co im śmignęła przed nosem.

- Nie dzięki! Wolę sam!!!- Jakaś wyjątkowo przerażona dusza próbowała schować się zza jednym z filarów.

- Ale Shinigami musi odprowadzać dusze!!! - wyjaśniła dziewczyna duchowi, który teraz próbował się wspiąć na świecznik.

- Shinigami, daj spokój temu biedakowi.- wymamrotała dziewczyna siedząca na tronie nie odrywając wzroku od lektury.

- Maut, jeżeli ja tego nie zrobię tu będzie istny poligon!

- Już jest, więc odpuść sobie…- Mruknęła ruda.

- Twoja niekompetencja mnie przeraża! Powiem szefowi, że czytasz w godzinach pracy!- Krzyknęła Shinigami wygrażając Maut pięścią. Ruda westchnęła i podniosła wzrok znad książki. Nie od razu zauważyła przybyszy, i dopiero kiedy Xellos odkaszlnął zwróciła na nich spojrzenie swoich dużych, zielonych oczu.

- Słucham?- Zapytała tonem, który zamienił atmosferę panującą w sali w biegun północny.

- Eee cześć.- Przywitał się kulawo kapłan. Dziewczyna zmrużyła oczy i spojrzała na kapłana. Shinigami wyhamowała i popatrzyła na niego z podziwem. Fern próbowała mu dać do zrozumienia, żeby się zamknął i tylko Xellos jako jedyny nie załapał, że musiał przed chwilą powiedzieć coś głupiego.

- Mówisz do mnie?- zapytała spokojnie, odkładając książkę. Shinigami przełknęła ślinę.

- No tak. Słuchaj dziewczynko, mogłabyś mi powiedzieć kiedy przyjdzie mama?- Wypalił Xellos.

- Nie mam mamy. - wysyczała i zeskoczyła z tronu.

- No to nie wiem , może ciocia? Bo widzisz my szukamy Śmierci albo Maut.- wytłumaczył kapłan i z zaskoczeniem stwierdził, że kiedy tylko dziewczyna zeszła z tronu wszystkie osoby znajdujące się w sali pochyliły głowy.

- A mówiłam nie siejcie głupich, sami wylezą!- Fuknęła ruda w stronę dwóch pochylonych postaci, które jeszcze bardziej się zgarbiły gdy się do nich zwróciła. Następnie zagarnęła swą suknie i ruszyła w stronę Xellosa, sięgała mu ledwo brody ale kapłan miał wrażenie, że z jakiegoś powodu poczuł się bardzo mały.

- Szukacie Śmierci?- powtórzyła pytanie. Demon zaczął radośnie kiwać głową i zaraz przestał bo oto parę milimetrów przed jego nosem świsnęło ogromne, sierpowate ostrze kosy.

- A nie zastanawiało cię dlaczego mówią do mnie Maut i dlaczego siedziałam na tronie, ty ubytku jeden?- Zapytała z niewyjaśnionej przyczyny czymś wyjątkowo poirytowana Śmierć.

- Spoookój!!! Prosimy o zachowanie spokoju i odległości co najmniej dwóch metrów. Prosimy nie drażnić Śmierci!!!- Krzyknęła Shinigami wbiegając między kapłana a Maut i starając się jak najdalej odciągnąć tą drugą.

- Odbiło ci czy jak?!- krzyknęła do Xellosa, który stał zaszokowany i obserwował z przerażeniem wyrywającą się Maut.

- Nie widzisz, że ma czarne szaty i minę nie wróżącą niczego dobrego?!- Dodała Shinigami.

- Śmierć nie może być dzieckiem!!!- oburzył się demon i była to jedyna riposta jaka przyszła mu do głowy.

- NIE JESTEM DZIECKIEM!!!- Ryknęła Śmierć wymachując kosą.

- Ona nie jest dzieckiem!- Zawtórowała jej Shinigami, która wciąż ją powstrzymywała od zabicia Xellosa i reszty.

- Maut miała twarz przeżartą trupim jadem i była w sukni…- Wybełkotał demon spoglądając na przyjaciół i szukając w ich oczach potwierdzenia.

- To jest suknia!- krzyknęła Śmierć i uniosła rękę do góry sprawiając tym samym, że cała sala rozbłysnęła jasnym światłem.

- Śmierć? TA Śmierć?- Wypaliła Fern, która wyjrzała zza Zelgadisa.

- Fern? - zapytały jednocześnie Shi i Śmierć.

- Hej fajnie cię widzieć! - Wypaliła Maut i od razu zapomniała o tym, że chciała zabić Xellosa. - Rany, kupa czasu. Co ty robisz tutaj, nie wyglądasz mi na zabitą.- dodała szturchając ją drzewcem kosy.

- Nie, nie jestem. Ale Astat jest. - odpowiedziała Fern pochylając skromnie głowę.

- Serio?- zdziwiła się Shinigami. - A tak przypominam sobie. Wiedziałam. Ma to oko cyklonów, prawda?- zapytała. Fern kiwnęła głową.

- Ok., załatwi się.

- Nie wiedziałem, że rodzina królewska ma wtyki nawet w Krainie Umarłych.- szepnął Xellos do Fern.

- Bo nie mam. A właśnie, myślałam, że nie jesteście stąd.- powiedziała dziewczyna do Maut.

- Nie rozumiem.

- Myślałam, że jesteście z innego świata.- Wyjaśniła.

- Jak to z innego świata?- Zapytała ponownie Śmierć.

- No, że jesteście bogami innego…

- A nie, nie, nie…to nie tak!- Zaśmiała się Maut i powróciła na swój tron.- Ja nie jestem bogiem, ona jest bogiem.- Powiedziała wskazując na Shinigami.- Oni są bogami ale ja bogiem nie jestem.

- Ale, że jak to tak?- Zdziwiła się Fern nie mogąc pojąć jej słów.

- Normalnie, jestem Śmiercią. Nie bogiem śmierci. Jestem nieistnieniem, antyżyciem i wraz z Życiem tworzymy podstawę dla całego świata, dopiero potem są bogowie, tak jak wasza LoN czy inni, którzy wszystkim się zajmują.- Wytłumaczyła. Reszta w zrozumieniu pokiwała głowami.

- Dooobra, ale co taka szycha robi w naszej krainie umarłych?- Zapytał Zelgadis.- Jeśli można wiedzieć oczywiście.

- Ktoś zabił nam Filipa mistrza Piekieł, więc do czasu aż znajdziemy następcę zajmujemy się tutejszymi sprawami. - Wyjaśniła Maut wzruszając ramionami.

- Zajmujemy się, dobre sobie.- Prychnęła Shinigami. - Poza tym Szef nie lubi kiedy przezywasz innych bogów…Phibrizo, nie Filip!

- Nie przejmujcie się nią, ona jest biurokratką, formalistką i pedantką.- Mruknęła Maut machając dłonią.- No ale do rzeczy, po co przyszliście?

- Chcielibyśmy zabrać Astata.- Wyjaśniła Fern.

- Zabrać?- Zdziwiła się ruda- Po co, skoro ludzie oddają życie, żeby tutaj być?

- Ehh to bardzo skomplikowane, nie każ mi tego tłumaczyć.

- Jak sobie chcesz…-Mruknęła Maut.

- To co?- Zwróciła się do niej Shinigami.- Wypuścisz Astata. Śmierć spojrzała na nią jak na wariatkę.

- Oczywiście, że nie!- Oświadczyła. - Mój ci on! Nie ma wyjątków. Umarł, zaklepane, moje!

- Maut posłuchaj…- Zaczęła Shinigami masując skronie.- Zdajesz sobie przecież sprawę z sytuacji. Szef nie będzie szczęśliwy jak się dowie co się stało z jego planami co do tego świata, a dowie się bo właśnie po raz kolejny jego losy drastycznie się zmieniały. Chłopak miał umrzeć ze starości.

- Nie moja wina!- Nadąsała się Śmierć.- Że Rozi nie utrzymała Malcolma, i że ten przypadkiem zeżarł kartotekę.

- Szef będzie wściekły!- Jęknęła Shinigami.

- A co mnie to obchodzi?

- Przecież to twój facet!!!

- No i?- Mruknęła Maut. Shinigami bezradnie zamachała rękami i zwróciła się do reszty.

- Widzicie co ja się z nią mam!?- Krzyknęła.

- Ale o co chodzi?- Zapytała zaskoczona Fern.

- Chodzi o to, że Życie, nasz szef zazwyczaj przetrzymuje plany światów w swojej kartotece i wszystko jest fajnie. Ale pewnego dnia wyjął plan waszego świata i zostawił go na biurku. Niestety tego samego dnia mieli, z obecną tu Maut, jakieś bardzo ważne SPRAWY do załatwienia i wybyli. No a ona - Tu Shinigami wskazała na Śmierć- zostawiła swojego cerbera, Malcolma ze swoją mało odpowiedzialną panią generał.

- Aha. Jak to się ma do sprawy z Niszczycielem?- Zapytał powoli Zelgadis.

- Pies połknął plany waszego świata.- Oświadczyła Shinigami dramatycznym tonem.- Nikt nie wie co i jak powinno działać.

- I nikt nie wie co powinno dziać się dalej.- Wtrąciła Maut. - Dlatego będziemy robiły wszystko zgodnie z protokołem i nie będzie żadnego wskrzeszania!- Oświadczyła podkreślając słowo żadnego.

- Al.…- Zaczęła Fern ale Maut ponownie i dobitnie powtórzyła „żadnego”. Wtedy ponownie odezwała się Shinigami.

- No wiesz moja droga. Zgodnie z protokołem czternastym Śmierć jest drapieżnym ptakiem, którego widzi się tylko raz. Nocą zbiera czarne kwiaty i cicho czeka na twój czas. Jest damą granatową, mówią, że dzika jest i zła. Nie nasyca się wciąż od nowa na jej dnie, nie ma dna. Śmierć czarną jest pustynią, płonie w niej samotny kwiat. Jest płaczem i westchnieniem, płonie we niej ślepy skwar. Kocha ból twój i pragnienie, kocha ogień co trawi cię. Jest wodą i pragnieniem jest twym ostatnim dniem. Jest wojną purpurową, jest zła. - Wyrecytowała z zadowoloną miną.- Ale poprawka do protokołu z 1000r.p.n.e mówi o dobrowolnym podziale władzy na rzecz bohaterów, uchwalonym na podstawie ustawy wniesionej przez ciebie, mówiącej o względności decyzji. - Zakończyła swoją tyradę i posłała Maut tryumfalne spojrzenie.

- Że co?- Wypaliła Śmierć.

- To oznacza, że osoba będąca w posiadaniu oka Cyklonów może wyjść za moją zgodą. - Oświadczyła Shinigami puszczając przy tym oko do Fern.

- Tak ale Astat go nie ma. Kazałam dać je Linie.

- No wiesz, tak się składa, że…- Zaczęła Shinigami.

- CO?! Jak to się stało?!- Wrzasnęła Śmierć- Shinigami ty mały zdrajco!- Dodała nie czekając na odpowiedź.

- No bo widzisz, wiedziałam, że coś takiego się wydarzy i…-zaczęła stukając palcem o palec.

- Ty chyba teraz żartujesz!- krzyknęła Maut

- Ja po prostu chcę uniknąć spowiedzi na dywaniku u Szefa.- Powiedziała stanowczym tonem Shinigami.

- Dobra, dobra już się nie tłumacz.- Mruknęła Śmierć i machnęła ręką.

- Ściągnij go tutaj.- mruknęła masując palcami skronie. Shinigami wyciągnęła z kieszeni ogromną książkę i zaczęła przerzucać kartki. Wszyscy stali w ciszy, czuli się trochę nieswojo będąc w obecności nieletniej Śmierci z zaburzeniami na tle emocjonalnym i Shinigami której boją się nawet dusze. Maut przyglądała się jakiś czas całej grupce po czym (w bardzo błyskotliwy i odkrywczy sposób) stwierdziła.

- Was jeszcze nie znam.- powiedziała przywołując gestem Filię, Amelię, Xellosa i Zelgadisa. Przyjrzała im się uważnie, a każde z nich miało dziwne wrażenie, że jej oczy przewiercą ich na wylot.

- Mogłabym zdjąć z ciebie ten urok.- Powiedziała nagle Maut wskazując na Zelgadisa. - Ale musiałbyś oddać mi swoje serce...- Dodała i uśmiechnęła się przebiegle.

- Dla ciebie też mam niespodziankę, ale dowiesz się w swoim czasie. - Zwróciła się do Amelii.

- Jesteś idiotą ale nigdy nie widziałam demona z duszą…fajnie by było ciebie mieć.- Poinformowała Xellosa i uśmiechnęła się do własnych myśli.- Trzeci raz mi nie uciekniesz.

- Z tego co pamiętam smoki to stworzenia ognia i powietrza. Nie powinnaś być trochę radośniejsza?- Zapytała w końcu Filię. Ta posłała jej mordercze spojrzenie ale nic nie odpowiedziała.

- Chyba właśnie dlatego jest taka markotna.- Stwierdził duch wychylając się zza jednego z

Filarów ale zniknął gdy tylko uchwycił spojrzenie Maut.

- Przepraszam, mogłabyś mi powiedzieć dlaczego nie gnijesz?- Zapytał w końcu Xellos, który ostatnio wykazywał dużą potrzebę przerywania milczenia.

- A jak bym wyglądała z gnijąca twarzą?- odpowiedziała pytaniem na pytanie.

- Źle?- Spróbowała Amelia.

- Rany, zaczynam się was bać.- mruknęła Maut odchodząc w stronę Shinigami. -Inteligencją to wy nie grzeszycie.

- Ale w książce napisali, że gnijesz i nikt nie wraca z twojej krainy.- Wytłumaczyła szybko Amelia.

- Skoro nikt nie wraca z mojej krainy, skąd te opowieści?- Zapytała Śmierć i pochyliła się nad wielką księgą Shinigami.

- Możesz mi wytłumaczyć dlaczego szukasz Astata pod B?- zapytała.

- Bo lubię banany.- odparła Shinigami z rozbrajającym uśmiechem. Śmierć westchnęła i przewróciła parę kartek do tyłu.

- Jest.- postukała palcem o kartkę.- Czekamy na ciebie.- Mruknęła.

- Jasne!- krzyknęła Shinigami i już po chwili w miejscu w którym siedziała został mały obłoczek dymu śmierdzącego siarką.

- Może herbaty?- Zaproponowała Śmierć. Xellos już podnosił rękę kiedy przed niego wyszła Filia.

- Przepraszam, co chciałabyś w zamian za wypuszczenie duszy?- zapytała, reszta wybałuszyła na nią oczy.

- Zależy czyjej duszy.- odparła Maut wspinając się po kupce książek na swój tron.

- Duszy złotego smoka.- odpowiedziała.

- Ehh niech pomyślę, z reguły działa to dusza za duszę- powiedziała Śmierć drapiąc się po nosie.

- Ale twoja pewnie waży trochę więcej..- uśmiechnęła się. Filia z ulgą odwzajemniła uśmiech.

- Czego ode mnie chcesz?- Zapytała

- Twojego serca, uczucia do tego smoka i całej pamięci. - powiedziała spokojnie Maut.

- Jesteśmy!!!- Nagle usłyszeli radosny głos Shinigami. Trzymała za przegub falujące widmo Astata. W przeciwieństwie do Agraela on był jeszcze kolorowy. Fern rozpromieniła się na widok narzeczonego a Shinigami wyszczerzyła się do niepocieszonej Maut.

- Astacie. -zaczęła lodowatym tonem Śmierć, widmo odwróciło się w jej stronę.

- Oddaję ci twoje życie.- powiedziała machając od niechcenia ręką. Gdy tylko słowa ucichły w

ogromnej sali, chłopaka otoczyło jasne światło, zniknął na jakiś czas w chmurze dławiącego dymu i popiołu i już po chwili na ziemi leżało ciało Astata, z krwi i kości. Fern podleciała do niego i pomogła mu wstać. Mężczyzna jęknął i usiadł rozmasowując głowę. Był śmiertelnie blady, wciąż miał ranę w miejscu gdzie ugodził go Tellur ale żył. Fern roześmiała się i rozpłakała tuląc się do niego. Astat przez dłużą chwilę tulił ją i cicho powtarzał jej imię. Shinigami udała, że ociera łzę a Śmierć, że wymiotuje. Jedynie Filia odwróciła się i ruszyła powoli w stronę wyjścia.

- A tą co pogryzło?- zapytała Shinigami wskazując na smoka. Maut wzruszyła ramionami i odpowiedziała.

- Chciała, żebym wskrzesiła jej chłopaka.

- I...?

- Co i?

- Zgodziłaś się?

- Nie.

- No oczywiście, że nie.- Westchnęła Shinigami kręcąc głową.


W pośpiechu opuścili pałac Śmierci i teraz wszyscy śpieszyli w stronę wyjścia. Prawie wszyscy byli w szampańskich nastrojach, co wyjątkowo irytowało błądzące tu dusze oraz Filię i Xellosa. Filia była podłamana ze względu na Agraela a Xellos? Xellos po prostu miał podły humor. Wlekli się więc na końcu, nie odzywając się do siebie gdy nagle za sobą usłyszeli trzask łamanych gałęzi. Odwrócili się i ujrzeli odzianą w kimono dziewczynę, to Shinigami szła w ich stronę.

- No co tam bączki?- Zachichotała i pomachała do reszty.

- Czego chcesz?- Zapytał szybko Xellos.

- Odprowadzę was.- Zaproponowała.- Ta kraina to nie miejsce dla żywych.

- Rzeczywiście.- Mruknęła Filia

- Słyszałam o twoim eeee…- Zaczęła Shinigami.

- Narzeczonym, Agraelu.- Dokończyła za nią Filia odwracając wzrok.

- No wiedziałam! Słuchaj, znam Śmierć, wiem jaka ona jest.-

- To mnie nie pociesza.

- Ale ona tutaj nie ma pełnej władzy. W głównej mierze dlatego, że nie chce jej się niczego robić. Sami widzieliście jaki tam panuje bałagan. - Wyjaśniła Shinigami. Filia posłała jej dziwne spojrzenie.

- Przejdź do meritum.- Poprosiła ją.

- Chodzi mi o to, że co sto lat, jak mamy remanent Śmierć nie może się doliczyć przynajmniej pięciuset dusz. Nie zauważy jednej.

- Ale co ja mam przez to rozumieć?- Zapytała zaskoczona smoczyca. Shinigami chwilę pogrzebała w rękawie i wyciągnęła z niego kulkę wypełnioną wodą, która wręczyła Filii.

- Raz na sto lat jestem w stanie kogoś uwolnić. Kiedy to masz, możesz dotykać zmarłych. Rozbij to na sercu swojego narzeczonego i powiedz „Zwracam ci życie”.

- I?- Zapytała niepewnie Filia, chociaż jej oczy zaczynały się już skrzyć od powstrzymywanej radości.

- I zwrócisz mu życie. - Zaśmiała się Shinigami. Wtem z oddali dobiegł jakiś huk.

- Rany co znowu!- Jęknęła dziewczyna. -Idźcie, zaraz do was dołączę tylko sprawdzę co się stało.- Powiedziała i zniknęła a oni ruszyli przed siebie. Teraz nie w sosie był tylko Xellos.

- Nie mogę w to uwierzyć!!!- krzyknęła uradowana Filia.- To chyba sen! Już nie mogę się doczekać kiedy go poznacie!!! Może się nam bardzo przydać, jest mądry, silny...-

- Tak, tak jest idealny. - przerwał jej Xellos mijając ją i wychodząc na czoło kolumny. Filia

puściła jego uwagę mimo uszu i dalej opowiadała o Agraelu. Planowała w jaki sposób powie mu o wskrzeszeniu i co dalej będą robili. Amelia i Zel chichotali przyglądając się jej oraz Fern i Astatowi, którzy cały czas potykali się o ostre kamienie na ścieżce, tak byli w siebie zapatrzeni.

Po jakimś czasie Shinigami rzeczywiście wróciła mówiąc coś o dzikiej prywatce na polach Elizejskich. Znowu zaczęli wspinać się w górę, ale nawet to nie przeszkadzało Filii cały czas dziękować i ściskać boginię Śmierci. W ten sposób doszli do Leipt.

Stali na tym samym miejscu co przedtem. Wszyscy rozglądali się nerwowo w poszukiwaniu ducha Agraela bo każdy już chciał jak najszybciej wrócić.

- Musisz wskrzesić go tu.- Powiedziała Shinigami.- Żadna dusza nie ma prawa przejść przez

Leipt.- dodała po czym rozejrzała się dookoła zaciskając palce na cienkim łańcuszku, który nosiła u pasa. Po raz kolejny przyjaciele mieli wrażenie, że poczuli zapach siarki. Po chwili wiatr przyniósł głos Agraela a jeszcze chwilę potem z powietrza wyłoniła się jego sylwetka. Gdy tylko zauważył Shinigami schylił głowę lecz ta uśmiechnęła się jedynie i wskazała podbródkiem na Filię.

Dziewczyna podeszła powoli do ducha uśmiechając się niepewnie, ostrożnie, powoli położyła ampułkę z woda przed stopami smoka. Podniosła się i zapytała.

- Wiesz co to jest?- Agrael pokręcił głową.

- To znaczy, że znowu żyjesz.- powiedziała i wybuchła śmiechem. Chłopak wyglądał jakby nie

wierzył w słowa Filii, mrugał oczami i uśmiechał się nerwowo, poczym także wybuchł śmiechem. Wszyscy(no prawie wszyscy) obserwowali tą scenę z radością i swego rodzaju rozżaleniem. Filia odwróciła się gdy poczuła na ramieniu czyjąś dłoń. To była Shinigami

- Teraz, kiedy masz ampułkę możesz go dotknąć. Pamiętasz co mówiłam o wskrzeszaniu?-

zapytała. Dziewczyna kiwnęła głową i pobiegła po szklaną kuleczkę. I nagle w jednej chwili wydarzyło się parę rzeczy na raz. Filia ukucnęła by podnieść ampułkę, odwróciła się zawołana przez Xellosa i ostatnią rzeczą którą zobaczyła były rozszerzone w szale źrenice Garma.


Xellos nie był szczęśliwy z powrotu tego Agraela. Po prostu nie podobał mu się ten plan, mieli dobraną grupę. Każdy pasował do każdego, każdy się równoważył a teraz będą mieli na głowie jeszcze jednego smoka. A jak wiadomo co dwa smoki to nie jeden. W dodatku, dwa zakochane smoki, które się nie widziały dwieście lat, mogą sprawić, że będzie to więcej niż tylko jeden, dwa a nawet trzy smoki. Wcale a to wcale mu się to nie podobało. Ale co on mógł zrobić? Spojrzał na Filię, która z radością witała swoje narzeczonego i poczuł się dziwnie. Nagle poczuł na plecach jakiś dziwny dreszcz, czy przeczucie. Obejrzał się i wtedy to zobaczył…jak na zwolnionych ruchomych obrazkach. Olbrzymia, czarna jak smoła bestia biegła w stronę kucającej na ziemi Filii.

- FILIA!- Krzyknął ale było za późno. Bestia wylądowała na dziewczynie i od razu odskoczyła zanosząc się chrapliwym śmiechem.

- Ty gnojku!- wrzasnęła Shinigami chwytając za kark wciąż rechoczącego wilka.

- Zabiłem ją! Zabiłem!- Wył jak szalony śmiejąc się gardłowo.

- Co ty zrobiłeś idioto! Ona była tu na pozwoleniu Maut!- Wrzasnęła Shinigami potrząsając nim ale wilk zamiast się uspokoić zaczął jeszcze bardziej rechotać jak wariat.

- Wiem!- warknął uradowany.

- To czemu ją zaatakowałeś!?-

- Mówiłem! Mówiłem! Zabiję to Złote Ścierwo!- wył. Shinigami kręciła głową z

niedowierzaniem, rzuciła wilka na ziemię i złożyła ręce w dziwnym układzie. W tym czasie wilk podszedł bliżej do przyjaciół klęczących przy ciele smoczycy.

- Skazałeś ją na śmierć Xellosie. Wszyscy ci to mówili. Ja, twoja pani, Cogis, twoje sumienie…- warknął skradając się w pobliżu kapłana i zamiatając ogonem ziemię.- Zabiłeś ostatniego smoka.- dodał. Kapłan wstał, był tak wściekły, że Garm zaczął skomleć tuląc brzuch do ziemi.

- Co się tu dzieje?- przerwał im beznamiętny głos Maut, która wyłoniła się z ciemności. Wilk uciekł chowając się za jej nogi a Śmierć zaczęła go drapać za uchem. Spojrzała pytająco na Shinigami.

- Zaatakował smoka!- powiedziała dziewczyna gotując się ze złości.-Bez powodu.

- Bez powodu?- powtórzyła Śmierć.

- Tak!!!

- Garm nie atakuje, bez powodu.- powiedziała Maut. Shinigami już otworzyła buzię by coś powiedzieć ale Śmierć ciągnęła dalej. -A że powód był racjonalny tylko z jego punktu widzenia.- wzruszyła ramionami.

- On zabił ostatniego przedstawiciela gatunku!- krzyknęła wściekła Shinigami. Przez twarz Śmierci przemknął nagły grymas złości, spojrzała na psa, który z podkulonym ogonem przycisnął się do ziemi skomląc jeszcze głośniej.

- Odejdźcie!- warknęła Śmierć odpychając grupkę i pochylając się nad ciałem Filii. Przyjrzała

się dziewczynie i ostrożnie dotknęła jej czoła. Zamyśliła się gdy uchwyciła pytające spojrzenia przyjaciół i Agraela. Westchnęła:

- Gdyby tylko trzymała ampułkę w dłoni.- powiedziała w końcu.- Wtedy mogłaby dotykać zmarłych. Ale niestety nie żyje…nawet ja nic nie poradzę.

- Mamy przerąbane! Szef nas zabije!- Załamała ręce Shinigami.

- Gdybym jej nie zawołał?- Powiedział Xellos przyklękając przy ciele smoczycy.

- Wciąż by żyła.- Powiedziała Śmierć. - Nie mogłeś wiedzieć.

- Ale, to znaczy?- jęknęła Amelia.

- Nie żyje, nie bój się tego słowa.- warknęła Śmierć przybierając swój dawny beznamiętny, pozbawiony emocji wizerunek królowej podziemi.

- Ale...- zaczęła Amelia dławiąc się własnymi łzami.

- Nie rycz.- mruknęła Śmierć.- Tak już bywa, tak po prostu jest...

- Gdzie twoje sumienie?- krzyknęła księżniczka zanim zdążył a się powstrzymać.

- Nie ma żadnego związku z tym co się tutaj stało. Zresztą, świat należy do tych co go nie posiadają.-powiedziała po czym westchnęła ciężko.

- Nic nie poradzę nawet gdybym chciała.- dodała zrezygnowanym tonem. Zacmokała na Garma i oboje zniknęli. Sekundę później usłyszeli jej głos, który kazał im posprzątać.

Wszyscy pochylili się nad ciałem dziewczyny, zastanawiając się co mają robić.

- Może musi pocałować ją przystojny książę?- zaproponowała Amelia. Wszystkie oczy zwrócił się na Astata.

- N nie, to nie tak. Ja nie jestem przystojny i jeszcze nie jestem księciem, p pp poza tym nie miał być to przypadkiem pocałunek prawdziwej miłości?- wyjąkał. Wszyscy wlepili gały najpierw w stojącego jak słup soli Agraela a potem Xellosa.

- No przecież Agrael nie żyje.- żachnął się kapłan wskazując na smoka i wstając z ziemi. Amelia pokręciła głową.

Minęła pół godziny przez, które głowili się co zrobić gdy nagle z nikąd, podobnie jak przedtem Agrael, pojawiła się Filia.

- A jednak nie żyję?- Zapytał jej duch który teraz także patrzył się na swoje ciało. -Ale kanał.- jęknęła, przyglądając się samej sobie. Duch Agraela podszedł do niej powoli i objął ramieniem.

- Zimno mi.- wyszeptała.

- Tu jest zawsze zimno.- powiedział chłopak tuląc dziewczynę. Reszta patrzyła z napięciem na Shinigami

- Macie jedną ampułkę. Wybór należy do was.- Powiedziała w końcu bogini. -Przykro mi, że wasza przygoda tak się kończy, jeżeli to was pocieszy mogę wam powiedzieć, że jeszcze nigdy żadna grupa nie wyszła stąd cała. -dodała. Grupa znowu zamarła nie będąc w stanie podjąć żadnej decyzji.

- Musicie się śpieszyć, tutaj czas płynie inaczej niż na zewnątrz.- Powiedziała ponownie Shinigami, spoglądając na przyjaciół, dwa duchy i leżąca między nimi kulkę z wodą. W końcu odezwała się Filia.

- To życie jest przeznaczone dla Agrela, zostanę tu i zajmę jego miejsce.- Oświadczyła. Przyjaciele spojrzeli na nią z przerażeniem, ale żadne z nich się nie odezwało.

- Filia? Na pewno tego chcesz?- Zapytał chłopak przyglądając się smoczycy.

- Kochałam cię...-powiedziała cichym prawie niedosłyszalnym szeptem- Tak tego chcę.

Smoczyca podniosła ampułkę wody i wręczyła ja Agraelowi.

- Jestem pewna.- powiedziała. Shinigami westchnęła ciężko i podniosła jej ciało z ziemi.

- Pożegnaj się z przyjaciółmi.-rzuciła. Filia posłusznie ruszyła w stronę Zelgadisa i Amelii,

kazała im pozdrowić Linę i Gourego, wytłumaczyć wszystko i przeprosić. Fern i Astatowi życzyła jedynie szczęścia, twierdząc, żewszystko inne już mieli. Xellosowi, Xellosowi nie powiedziała nic. Wymienili tylko spojrzenia i przez jakiś czas stali tak wpatrując się w siebie. W końcu podeszła do nich Shinigami i wcisnęła kapłanowi na ręce ciało dziewczyny.

- Pochowajcie ją, bo inaczej jej dusza poniesie karę. - powiedziała. - Pamiętajcie też, że dopóki nie złożycie jej w ziemi, może zostać pożarta przez smoka Hazin.- Filia rzuciła kapłanowi

błagalne spojrzenie ale ten ruszył w stronę rzeki nawet na nią nie patrząc. Zatrzymał się przy brzegu i czekał. Teraz Filia zarzuciła ręce na szyje Agraelowi i zanużyła twarz w jego włosach. Chłopak objął ją mocno.

- Tak bardzo Cię kocham Filio.- powiedział

- Niedługo znów ujrzysz Słońce.- Powiedziała i uśmiechnęła się wkładając mu w dłoń szklaną kuleczkę. Agrael jeszcze raz ją przytulił.

- Słuchaj mnie uważnie Filio- wyszeptał. -Nadzieja to jedyny sposób na przetrwanie. Kocham cię jak nikogo na tym świecie, i niezależnie gdzie będziesz odnajdę cię, nawet jakby miałoby to trwać tysiąc lat. Obiecuję kiedyś spotkamy się w miejscu w którym nie będzie łez...-mówił a z każdym słowem mówił coraz szybciej i mniej wyraźnie, jakby bał się czegoś. Filia spojrzała na niego ze zdumieniem.

- Agrael...-zaczęła ale on jej przerwał.

- Kocham cię Filio, tak bardzo Cię kocham. Ale teraz wracaj do swojego świata żywych. - wyszeptał i zanim dziewczyna zdążyła cokolwiek zrobić, cokolwiek powiedzieć rozbił małą kuleczkę na jej piersi.

- Filio.- Powiedział łamiącym się głosem.- Oddaję Ci twoje życie. - dokończył i popchnął ją z całej siły.

- Agrael!- krzyknęła Filia do oddalającej się sylwetki czując jak coś ciągnie ją w dół.

- Jesteś wszystkim co kochałem, o co mogłem walczyć...ten świat nie istnieje dla mnie bez ciebie. Zżyłem się z samotnością, wiatrem i mrokiem, zostanę tu. Wracaj do życia...Filio.




- Jeszcze raz ci dziękujemy Shinigami.- Powiedziała Fern, kłaniając się przed drobną postacią bogini. Znajdowali się w komnacie medyków, bo właśnie tu przeniosły ich Shinigami po nieszczęsnej przygodzie w podziemiach.

- Nie ma za co! To jakoby część moich obowiązków, odprowadzanie dusz! Miłą odmianą była wędrówka w drugą stronę.- Zaśmiała się dziewczyna przyglądając się śpiącemu Astatowi, spoważniała jednak gdy spojrzała na Filię.

- Mam nadzieję, że nie prędko nas odwiedzicie.- Powiedziała jakby do siebie. - Kraina umarłych to złe miejsce dla ludzi a co dopiero dla smoka. Bardzo złe.

- To wszystko nie powinno było się wydarzyć.-westchnęła ciężko Fern nawiązując do incydentu z Garmem. Shinigami pokiwała głową i powiedziała:

- Zbyt wiele czasu w podziemiach spędziliście...

- Przecież byliśmy tam tylko dwa dni.- żachną się Zelgadis.

- Dwa ziemskie dni.- podkreśliła- W krainie duchów nie ma czasu. A ona była tam stanowczo za długo, módlcie się do swoich bogów, bo jeżeli ten smok nie zechce wyzdrowieć to jej los jest już skreślony.- powiedziała- A co za tym idzie i nasz. Szef bardzo nie lubi ginących gatunków, przysparzają papierkowej roboty.

- A nie mogłabyś czegoś zrobić, żeby im tak trochę lepiej było?- Zaproponowała niepewnie Amelia ale Shinigami w odpowiedzi pokręciła przecząco głową.

- Niestety ożywianie jest znacznie trudniejsze i boleśniejsze od uśmiercania.- wytłumaczyła.- Będę jeszcze długo spali.

- Medycy twierdzą, że dojdą do siebie za parę dni.- przerwał jej Xellos.

- Możliwe.- odparła Shinigami, poczym rzuciła jeszcze.- Pilnuj swojej duszy...pedałku.- I

wyparowała. Tak zakończyła się przygoda z podziemiami. Żadne z przyjaciół nie wiedziało, że dzięki Shinigami przeżyli całe przejście przez krainę Cieni. Później mieli się dowiedzieć, że druga rzeka Leipt, uśmierca każdego, kto wcześniej nie był chroniony ale to inna historia i opowiemy ją innym razem.

Xellos przysiadł na łóżku Filii i odgarnął jej włosy z czoła. Mógłby ją zabić, to by była przysługa....

Spała tak od trzech dni i dalej wyglądała jak trup. Smoki to stworzenia szczęścia ognia i powietrza, lecz w tym wypadku Filia przeczyła temu twierdzeniu każdą najmniejszą komórką swego ciała. Raz kapłan nawet zastanawiał się czy gdyby jej nie zawołał sprawy potoczyłyby się inaczej...ale takie gdybanie nie miało celu...Teraz liczyło się co będzie dalej. A jak na razie to „dalej” wyglądało dosyć marnie.

Tak się zdarzyło, że gdy któregoś dnia siedzieli u Filii razem z Fern dziewczyna zaczęła powoli się budzić. Otworzyła oczy i spojrzała ze zdumieniem na Fern, ale gdy ujrzała Xellosa rozpromieniła się na jego widok

- Filia? Jak się czujesz?- Zagadnął zaskoczony kapłan. Dziewczyna wyciągnęła ku niemu blada rękę i uśmiechnęła się.

- Agrael?- zapytała cicho. Demon nie wiedział co ma powiedzieć ale odczuł pewną ulgę, że to nie on był powodem radości, pomógł usiąść dziewczynie i pokręcił głową.

- Nie- odpowiedział. Filia zamrugała szybko i znów spojrzała na przyjaciół, tym razem przytomnym wzrokiem.

- Xellos.- szepnęła. W jej głosie nie było zawodu ani żalu, jedynie rezygnacja. Kapłan pokiwał powoli głową.

- Jak się czujesz?- ponowił pytanie. Nie odpowiedziała tylko opadła z powrotem na poduszki. Fern chwyciła ją za rękę.

- Jak dobrze, że panienka się obudziła! Tak się baliśmy! Jak się panienka czuje?- pytała. Filię w jakiś sposób irytowały te pytania o samopoczucie dlatego kiwnęła tylko głową.

- Zawołać resztę?- zapytała. Znowu kiwnęła. Dziewczyna wybiegła z sali medycznej. Xellos także się podniósł.

- Pewnie chcesz być sama, chociaż chwilę.- mruknął i podszedł do drzwi.

- Nie.- powiedziała.

- Słucham?

- Zostań.- poprosiła spoglądając na niego zmęczonym wzrokiem. Kapłana zaskoczyło to pytanie ale posłusznie wrócił i usiadł na łóżku dziewczyny. Popatrzył na nią, ale Filia spuściła wzrok wpatrując się we własne dłonie. Nic nie mówiła dlatego on też milczał. Po chwili do sali wkroczyli przytuleni Astat i Fern a za nimi Amelia z Zelgadisem. Smoczyca podniosła na nich zmęczone oczy i bez słowa wtuliła się w poduszkę.

- Możecie już iść.- wymamrotała.

- Przecież, chciała nas panienka zobaczyć. - odpowiedziała zaskoczona tym chłodnym powitaniem Amelia.

- Tylko zobaczyć, teraz chcę spać.- mruknęła Filia, i zamknęła oczy. Po chwili znowu spała.

Wyszli bez słowa i skierowali się do sali ze starymi księgami, tej samej gdzie siedzieli dwa dni temu. Rozsiedli się wygodnie wymieniając porozumiewawcze spojrzenia.

- Nie rozumiem.- Zaczęła Amelia.- Panienka Filia nigdy się tak nie zachowywała.

- Pewnie jest zmęczona.- odparł Zelgadis. Xellos przysłuchiwał się całej rozmowie znad książek które wyciągnął. Nagle, w jednej z nich natrafił na białą kartkę zapisaną zamaszystym pismem smoczycy. Uśmiechnął się mimowolnie.

- Zmęczona? Śpi od trzech dni...coś z nią jest nie tak.- wymamrotała Amelia skubiąc własne paznokcie, kapłan odchrząknął. Wszyscy wlepili w niego oczy.

- Eeee nie znam się.- zaczął- Nie jestem pewien.

- No mów.- przerwał mu Zel

- Wiecie, Agrael został w podziemiach, skazany na zapomnienie, potępienie i wieczne przebywanie w mrokach. A przecież Filia była tak blisko przywrócenia mu życia. -

- Przecież nic nie mogła na to poradzić, wszyscy widzieliśmy co się stało, on sam zdecydował.- Zaprotestowała Amelia.

- Tak, ale nie o to mi chodzi...-mruknął Xellos bawiąc się karteczką.

- No to o co?

- Widzicie, chyba odwiedzanie Filii i przytulanie się na jej oczach w momencie gdy spotkało ją w jej mniemaniu największe nieszczęście na świecie, było trochę nietaktowne. - Powiedział i uśmiechnął się do nich w typowy dla siebie sposób. Pozostali spojrzeli na siebie z zaskoczeniem i zapadła taka niezręczna cisza.

- Chyba ma pan rację.- szepnęła Amelia po upływie paru minut.- Źle się zachowaliśmy Mam jeszcze tylko jedno pytanie?

- Już je zadałaś, ale słucham.- powiedział oczekując czegoś w rodzaju „Jak pan na to wpadł” lub „ Dobry z pana potwór”

- Dlaczego powiedział pan „ w jej mniemaniu”?- zapytała, Xellos z zaskoczeniem spojrzał na księżniczkę.

- Bo tak jest.- odparł.

- Słucham?

- No cóż, Amelio. W moim przypadku to, że ten smok tam został nieszczególnie mnie ruszyło.- powiedział i zatrzasnął książkę uśmiechając się bezczelnie. Amelia spojrzała na niego z niedowierzaniem.

- Pan jednak nie ma serca...-fuknęła.

- Nie zapominaj Amelio, jestem demonem.- wzruszył ramionami i wyszedł.


Amelia rzuciła się na łóżko i wlepiła oczy w sufit. Strasznie głupio się czuła. Zawsze uważała siebie, za taktowną i pełną empatii osobę, a tym razem zachowała się tak okropnie. Czy naprawdę musiała być aż tak okrutna dla panienki Filii? Co o niej mówi jej zachowanie, skoro nawet pan Xellos wie, że nie powinni byli się tak zachować.

A teraz panienka Filia czuje się jeszcze gorzej, medycy siedzą w jej pokoju cały wieczór- i to na pewno przez nią! Powinna być podporą, powinna pamiętać przez co przeszła panienka Filia, a ona najnormalniej w świecie wszystko zawaliła.

Przewróciła się na drugi bok.

- Nie wiedziałam, że panienka Filia kogoś kochała.- mruknęła do siebie.

- A ja tak.- usłyszała radosny głos kapłana. Odskoczyła z krzykiem.

- Panie Xellosie!!!

- Wyrzuty sumienia co?- zapytał rozkładając się na łóżku.- Dobrze, że ich nie mam.-

- Panie Xellosie! Jak długo pan tu był!?

- Wystarczająco długo, by podsłuchać o czym myślisz.- odpowiedział opierając się wygodnie o balustradę łóżka.

- Wiedział pan, że panienka Filia była z panem Agraelem?- zapytała

- Tak.-

- Jak długo?-

- Nie wiem jaki to ma związek z twoimi rozmyślaniami, ale długo.- odpowiedział uśmiechając się do księżniczki.

- Może gdybym wiedziała...-westchnęła.

- Nie doszłoby do takiej sytuacji?- dokończył za nią kapłan.- Nie martw się Amelio, pewnie i tak byś zapomniała, jesteście tak zajęci sobą, że nie widzicie świata.

- No właśnie to mnie martwi. Przez to panienka Filia cierpi.- mruknęła.

- Noooo.- wyszczerzył się do niej kapłan.- Dziewczyna ma niezłą jazdę, najpierw ukochanego zabijają jej demony a teraz po raz drugi odebrała jej go Śmierć.

- Bogowie to okropne.- jęknęła Amelia.

- Możliwe. -odparł

- Nie żal jej panu?- zapytała zaskoczona.

- Nie.- rzucił i wstał.

- No Amelio, zostawiam cię w spokoju, sufituj do woli.- powiedział podchodząc do drzwi.

- Gdzie pan idzie?- Ponownie go zapytała siadając na łóżku.

- Do Filii, najwyższy czas ją obudzić, musimy ruszać w drogę a ona cały czas nie nadaje się do użytku.- odpowiedział gapiąc się w drzwi, naciskał już klamkę gdy usłyszał głos księżniczki.

- Pan się zgrywa.-

- Słucham?

- Zgrywa się pan. Nie myśli pan tak naprawdę, zgadłam?- zapytała Amelia przyglądając się uważnie demonowi. Xellos przystanął odwzajemniając spojrzenie.

- To tajemnica. - uśmiechnął się i wyszedł.

Amelia zamrugała oczami i uśmiechnęła się podejrzliwe. Podbiegła do drzwi i nacisnęła klamkę ale na korytarzu nikogo nie było. Miała świetny plan. Zrobi to co czego zawsze uczył ją jej ojciec.

„A więc trwają wiara, nadzieja, miłość te trzy: z nich zaś największa jest miłość” to zawsze powtarzał.

Chwyciła ciepły płaszcz i pobiegła do zamkowych ogrodów.

- Jeżeli okażemy panience Filii, jak bardzo nam na niej zależy wszystko wróci do normy.- myślała zrywając kwiaty.

- Każdy ból kiedyś mija.- dodała w myślach próbując się usprawiedliwić przed własnym sumieniem.

Z zadowoleniem powąchała kwiaty bzu i ruszyła w stronę sal medyków. Gdy minęła ostatni zakręt ujrzała Zelgadisa siedzącego na jednym z łóżek i patrzącego się w stronę pokoju medyków.

- Co jest?- zapytała podchodząc bliżej.

- Xellos upiera się, żeby wypuścić stąd Filię.- Wytłumaczył wskazując brodą na dwie postacie w drugim pokoju. Jedna stała w bezruchu druga żywo gestykulowała. Amelia spojrzała na Filię siedzącą na łóżku. Dziewczyna podciągnęła kolana pod brodę i przyglądała się swoim stopom.

- Dzień dobry! Jak się panienka czuje!- zagadnęła wesoło. Filia spojrzała na nią przekrwionymi oczami a potem wróciła do oglądania stóp.

- Spadaj.- warknęła

- Niech się panienka nie martwi! Shinigami mówiła, że takie mogą być efekty powrotu.- powiedziała radośnie.

- Zobaczy panienka, przyniosłam panience kwiatki.

- Nie chcę.- brzmiała odpowiedź. Trochę to zbiło Amelię z tropu ale nie dawała za wygraną.

- Ale są takie piękne! Zupełnie jak panienka.- uśmiechnęła się do Filii.

- Nie chcę, jestem uczulona na bzy. - Powtórzyła smoczyca i jakby na potwierdzenie swoich

słów pociągnęła nosem.

W tym momencie z sali obok wyszedł nadąsany medyk i Xellos którego mina nie zdradzała absolutnie niczego.

- Może panienka wrócić do swojego pokoju.- Powiedział mężczyzna i wyszedł patrząc na

demona jak na paskudnego robaka, który miesza mu w jego sprawach. Filia bez słowa, nałożyła jasne pantofelki i posłała łóżko na którym siedziała, następnie wyszła.

Wróciła chwilę potem ubrana w swoją sukienkę i poszła w stronę korytarza.

- Może panience pomóc?- zapytała Amelia podbiegając do Filii.

- Nie jestem upośledzona.- Odburknęła smoczyca i poszła dalej. Zelgadis spojrzał z zaskoczeniem na zasmuconą księżniczkę.

- Hej Filia, chyba trochę przesadzasz...- zaczął.

- Odczepcie się ode mnie, dobra?.- warknęła i przyśpieszyła kroku. Oboje stali na korytarzu jak te słupy soli odprowadzając smoczycę wzrokiem.

- Ale przynajmniej się wścieka, to już lepsze niż obojętność.- powiedział Xellos który zawisł nad nimi z zadowoloną miną.

- A ty co znowu kombinujesz?- warknął Zelgadis.

- Pozwalam jej robić co zechce.- odparł i wyparował.

Filia zamknęła powoli drzwi od swojego pokoju i oparła się o nie oddychając głęboko. Nie miała nic w ustach od paru dni więc taki szybki marsz naprawdę ja wykończył. Położyła się na łóżku i zwinęła w kłębek, patrząc jak nadchodzi zmierzch. Przymknęła oczy próbując zasnąć, zasnąć szybko żeby znowu nie przyszedł lęk. O dziwo udało jej się to…chociaż tylko na chwilę. Jednak gdy się obudziła, wszystko było inne, ciepłe, wilgotne. Za oknem padał deszcz a przed nią, przed nią stał Agrael. Otworzyła szeroko oczy ze zdumienia i jedyne co mogła wyjąkać to „jak”. Chłopak uśmiechnął się ciepło i przysiadł na łóżku, przyciągając ją do siebie.

- Pozwolili mi zaznać spokoju, odchodzę. Ale będę pojawiał się w twoich deszczowych snach, bo tylko będzie deszcz sprowadzał mnie.- Powiedział i otarł jej policzek. - Dlaczego płaczesz?- Zapytał.

- Gdy spałam przypominałam sobie wszystkie chwile, gdyś ze mną tutaj był.- Powiedziała wzdychając i przytulając się do niego.- I jak w letni deszczu dzień mnie całowałeś, a ja marzyłam by ten sen, już nigdy nie skończył się. Żeby trwał jak ten deszcz.

- I dlatego płaczesz?

- Nie.- Odpowiedziała.- Nie wiem dlaczego. Czuję pustkę więc nie wiem skąd łzy.

- Odejdę, ale kiedy znowu usłyszysz pieśń deszczu, będziesz w moich ramionach i powiem, że kocham cię. Kiedy deszczu będę marzeniem, będę wracał tutaj na ziemię, toną w perłowej mgle. Deszcz będzie mnie zabierał do ciebie, kochana. Będę deszczem do nieba ciebie wzywał.

- Ty byłeś moim szczęściem, to z tobą świat radością żył. Zabierz mnie ze sobą, błagam.- Powiedziała mocniej wtulając głowę w Agraela.

- Nie Filio. Nasze ścieżki rozeszły się bardzo dawno temu. Ty należysz do życia, ja do śmierci. Zawsze będę cię kochał, zawsze będę cię odwiedzał jako deszcz ale nie pozwól by chłód grobów dalej przykrywał twoje serce.

- Ale…- Powiedziała szybko lecz Agrael.

- Ogrzej je wreszcie bo zmarznie.- Wyszeptał jej w ucho, poczym pochylił się nad nią, ujął

delikatnie jej głowę i pocałował tak delikatnie, jak deszczowy wiatr. Kiedy otworzyła oczy, już go nie było. Właściwie to nie było nic. Znowu poczuła jak odpływa w dal, jednak po chwili poczuła coś jeszcze...coś zimnego i wilgotnego, chyba na jej oczach lub czole. Chciała krzyknąć, żeby zabrali to paskudztwo jednak jedyne co powiedziała to było.

- Pić.- dopiero kiedy ktoś podniósł ją i podstawił jej pod usta kubek z lodowatą wodą, przypomniała sobie, jak bardzo była spragniona. Piła, a woda rozchodziła cię przemiłą falą chłodu po rozgrzanym ciele. Ktoś zabrał wodę, otworzyła oczy w poszukiwaniu sprawcy tylko dlaczego nic nie widziała? Dotknęła własnych oczu i ściągnęła z czoła kawałek zimnego materiału.

- Masz lekką gorączkę. - powiedział Xellos z powrotem kładąc na jej czoło zimny kawałek materiału.- I okropne wyczucie czasu- dodał po chwili.- Właśnie miałem zjeść ciastko a tu czuję, że twój mózg zaczyna tracić kontakt z rzeczywistością.

- Chce mi się pić.- powiedziała szukając wzrokiem jakiegoś dzbanka z wodą. Kapłan podał jej kubek.

- Majaczyłaś.- wyjaśnił.- To trochę dziwne jak na tak niską gorączkę.- Dodał. Filia nie odpowiedziała tylko spojrzała w stronę okna.

- To deszcz? - Zapytała nasłuchując odgłosu kropel - Czy morze?

- Deszcz, pada odkąd wróciliśmy.- Wyjaśnił Xellos.- Ale co to ma do rzeczy?

- Nic, nic.- Mruknęła ale mimo woli uśmiechnęła się do siebie. Oczywiście to nie umknęło uwadze demona.

- Może ty naprawdę jesteś chora?- Wypalił ściągając rękawiczkę i przytykając dłoń najpierw do jej czoła a potem do szyi.

- Hej!- Zaprotestowała i odsunęła się.

- No co, nie po to kłócę się z medykiem, żeby potem okazało się, że ma racje!- Oświadczył demon z nadąsaną miną.

- To po co mnie stamtąd zabierałeś?- Zapytała.

- Bo musimy niedługo ruszać w drogę a tam by cię trzymali w nieskończoność.

- Wypadałoby wyzdrowieć.- Mruknęła Filia posyłając mu wojownicze spojrzenie.

- Daj spokój! Silny z ciebie chłop!- Wypalił zadowolony kapłan.- Znaczy dziewczyna, zresztą nieważne…- Oświadczył i znowu przyłożył rękę, tym razem do jej policzka.

- No gorączki to ty nie masz, ale pewien nie jestem.

- Zabieraj tą łapę! I w ogóle to idź sobie...-powiedziała przypominając sobie jaką miała z Xellosem relację.

- Zostanę.- padła odpowiedź.

- No to zostań…po tym jak przyniesiesz mi coś do jedzenia. - Powiedziała spychając demona ze swojego łóżka. O dziwo Xellos posłuchał, jednak nim zniknął wręczył jej jakąś kartkę.

- Jesteśmy kwita.- rzucił i wyparował.

Po jakimś czasie, Filii wreszcie znudziło się czekanie na kapłana, więc zaczęła bawić się kartką, którą jej dał. Otworzyła ją i cień uśmiechu zagościł na chwilę na jej twarzy. To była karteczka na której uparła „rozliczyć” się z Xellosem. Zaraz pod jej pochyłym zamaszystym pismem widniały równe i uporządkowane litery kapłana.

Przeczytała wszystko po kolei, wszystko dokładnie się zgadzało, tylko ostatni punkt...jej śmierć zapisał jako swój dług.

- Pomyliłeś się.- Powiedziała do Xellosa, który właśnie pojawił się w towarzystwie ciastka truskawkowego.

- Wcale nie.- Rzucił i zniknął.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu
  • Kamenka : 2010-04-24 16:38:02
    Fajny tytuł wpisałam wyżej lol:P

    AAa jeszcze miałam napisać,że bardzo podobała mi się postać Śmierci. Rygorystyczna, ale przy tym nie sztywniacka.Razem z Shinigami tworzą ciekawą mieszanke wybuchową :)

  • Kamenka : 2010-04-24 16:34:18
    Kamenka

    A mnie teraz zaczyna to irytować i wręcz przerażać.Bo relacje miedzy Filią a Xellosem idą niby do przodu a jednocześnie stoją w miejscu a za to my zbliżamy się do końca i szanse, że jednak coś "zaiskrzy" stają się coraz bardziej nikłe.Zwłaszcza,że po wizycie u śmierci po spotkaniu przez Filie jej dawnego ukochanego jej uczucie jakby ożyło,więc nie widzi mi sie to,żeby teraz miał nagle Xellos poruszyć jej sercem.No chyba, że miało by się coś stac pod wpływem jakiś dużych emocji albo ogólnej potrzeby posiadania kogoś bliskiego,kim mogła by zapełnić pustke po Agraelu. Ale nie ma co filozofować.

    Jak to mówią- Jakoś to będzie ;)

  • Ri-chan : 2010-04-24 10:55:07
    Jedno słowo

    Na początku strasznie mnie irytowało to, że Filia i Xellos no...nawet nie mają się ku sobie. Później o tym zapomniałam bo wciągnęła mnie akcja i romans zszedł na drugi plan, co się zresztą chwali bo mnie od romansu ciężko odciągnąć. No ale teraz wątek miłości wrócił...i o zgrozo Xellosa w tym nie ma. Pomysł z Agraelem i krainą umarłych był wzruszający(chociaż się domyśliłam że nie wymienisz Filii na niego) ale nie wiem jak to powiedzieć...przykry? Wiem, że Xellosa świadomie zawsze zsuwasz na drugi plan i pewnie to świadczy tylko o twoim talencie(dobry fic budzi prawdziwe emocje) ale na prawdę było mi trochę smutno. No ale cóż, postaci tylko na tym zyskują, zobaczymy co zrobią z tym fantem.

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu