Opowiadanie
Polowanie
Autor: | mariusz127 |
---|---|
Korekta: | Dida |
Serie: | Twórczość własna |
Gatunki: | Horror, Mroczne |
Uwagi: | Przemoc |
Dodany: | 2009-07-24 16:14:59 |
Aktualizowany: | 2009-07-25 10:31:00 |
Kończyły się wakacje. Jest to jeden z najtrudniejszych okresów w życiu każdego nastolatka. Trudno się rozstać ze swoją i tak nadszarpniętą wolnością. Masowe powroty z najróżniejszych miejsc kraju, a nawet z dalszych zakątków świata, wróżą rychły powrót do trudów zakuwania po nocach i wstawania o świcie. Tak to już jest, nie da się przeciwstawić utartym rytuałom okrutnego losu. Choć wiele modlitw stara się przebić bramy niebios w tym celu, nawet niektórym się to udaję, to i tak nie zmienimy naszego życia w wyśniony raj. Tak jest tylko w książkach.
Niezdarnymi ruchami, na gdański dworzec wtoczył się pociąg, wiozący zakopiańskich turystów. Nie wieźli zbyt przyjemnych wspomnień, gdyż w tym roku górskie lato aż nazbyt dało się ludziom we znaki. Przez ostatnie dwa tygodnie bez przerwy lał tam deszcz, nie pozwalając na opuszczenie kwater. Wśród tłumu przeciskał się Roland, chyba jako jedyny nie był zdruzgotany tym faktem. Nawet dawało się wyczuć w nim zadowolenie. On bardzo lubił mrok, a podczas deszczu, któremu jak to zwykle bywa towarzyszyło zachmurzenie, było wręcz idealnie.
Rozejrzał się wokoło, wszędzie radośni rodzice witali swe pociechy. To wręcz odrażające, pomyślał Roland, udają takie słodkie rodzinki. Tylko się oszukują i myślą, jak się tylko przy najbliższej okazji wyrwać od reszty. A co mnie to w ogóle obchodzi? Niech sobie robią co chcą. To ich życie, choć takie krótkie, a w dodatku zmarnowane na takie bzdury jak miłość do innych.
Ruszył ku wyjściu z dworca i tak już zbyt długo tu przestał. Starsi ludzie spoglądali na niego ze wzruszeniem, gdyż miał bardzo bladą cerę, mimo iż czuł się świetnie. Ale towarzyszyła mu ona już bardzo długi czas, więc przestał zwracać na te spojrzenia uwagi. Ulica przed dworcem była cała zapchana samochodami, mimo wczesnego południa. Tak, miasto. Powrót do zadymionego i nieznośnie głośnego miejsca nie sprawił chłopcu zbyt wiele przyjemności. Lecz aby mieć spokój z władzami i innymi urzędami, musiał chodzić do szkoły. To nawet lubił. Uczył się średnio, bez żadnego wysiłku. Dotarł do starego budynku, położonego jakieś dwa kilometry od centrum. Nawet do szkoły niedaleko. Tym budynkiem było zniszczone i opuszczone mieszkanie. Mogłoby zostać przeznaczone do rozbiórki, nawet powinno. Po co się nad tym zastanawiać, ważne, że było gdzie mieszkać. Wszedł starymi drzwiami, które przez czas wakacji nie były chyba wcale używane. Na pierwsze piętro, gdzie mieściło się jego lokum, przedostał się zrujnowanymi schodami, na szczęście nie dość starymi, by się zapadły pod ciężarem lokatora. Pokój, w którym mieszkał odpowiadał reszcie posiadłości - ruina. Jemu to w zupełności wystarczało, aby było miejsce do spania, na które nie pada deszcz ani śnieg. Pomieszczenie to nie zmieniło się od czasu, gdy Roland stąd wyjechał, no może przybył jeden maleńki lokator, ale został zaakceptowany. Był to nietoperz kryjący się przed światłem.
- Na pewno się dogadamy.
Zapadł wieczór. Księżyc w pełni świecił jasną poświatą, mimo tylu ulicznych lamp, zagłuszających to cudowne zjawisko, niedostrzegalne przez dzisiejszych ludzi.
Roland poczuł głód. Czas coś przegryźć, pomyślał. Ruszył wzdłuż ulicy, wydającej się najlepszą na znalezienie kolacji. Wciąż przejeżdżające samochody wprawiały go w zły nastrój. Nagle w ciemnej, bocznej uliczce usłyszał czyjeś głosy. Szybko przylgnął do ściany, kryjąc się wśród ciemności. Dzięki doskonałemu wzrokowi dopatrzył się jakichś trzech osób - trzy dziewczyny. Najpewniej wracały z jakiejś imprezy. Roland upatrzył sobie najtrzeźwiejszą ofiarę. Pozostałe dwie nie byłyby w stanie zorientować się, że nie ma jednej z koleżanek. Przede wszystkim tyle alkoholu we krwi niezbyt mu służyło. Zbliżał się powoli bezszelestnym korkiem. Na szczęście wypatrzona ofiara została lekko z tyłu. Jednym szybkim ruchem przesłonił jej usta ręką, by nie mogła krzyczeć. W tym samym momencie drugą ręką ujął ją w pół, likwidując szansę ucieczki. Obnażył swe kły, które zalśniły w blasku księżyca. Nie czekając ani chwili dłużej, zatopił je w szyi dziewczyny. Jej siły życiowe powoli uchodziły wraz z upływem krwi, jednocześnie dając napastnikowi siły do następnej pełni. Odrzucił zwiotczałe ciało pod ścianę. Udał się w drogę powrotną do mieszkania.
Ranek zawitał na ulice Gdańska. Chłopiec otworzył oczy, czując w sobie nowe siły. Dzień zapowiadał się całkiem nieźle. Wstał i podszedł do lustra. Tam zobaczył swoje odbicie zalane krwią. Nie mógł pojąć, co się mogło stać, już któryś raz z kolei. To zdarzało się regularnie, co miesiąc. Przecież położył się jak zwykle spać, a rankiem - krew. Pomyślałby, że miał krwotok z nosa, ale bacząc na ilość tego czerwonego płynu, nie mógłby się potem podnieść. Jeszcze ten posmak w ustach, nawet wydaje się przyjemny.
Czując odrazę do własnych myśli pośpiesznie zmył z siebie krew, odkładając rozwiązanie problemu na później. Miał jeszcze miesiąc do nawrotu „krwotoku”.
Czas szybko leci, a dni mijały i zbliżała się kolejna pełnia swym pewnym krokiem. Nim Roland zdążył się zorientować, nadszedł wieczór, a razem z nim nieunikniona pełnia. Chłopca ogarnęła straszna senność. Nie mógł nic na to poradzić. Choć bardzo się starał, uległ i zasnął.
Po kilku chwilach jego oczy się otworzyły. Zamiast zwykłego ciepłego spojrzenia dało się ujrzeć wzrok pragnący krwi, niemalże szalony wzrok. Wampir, jak zwykło się nazywać osobniki pokroju tego nocnego łowcy, ruszył znaną już sobie trasą na pierwszy od miesiąca posiłek. Tej nocy miasto wydawało się mroczniejsze niż zwykle. Czy spowodowały to chmury, ogłaszające rychły deszcz, czy odmienna pora, której przyczyną była okrągła tarcza, to pojawiająca się, to znikająca za ciemnymi chmurami? Tak czy inaczej niemal namacalny nastrój grozy panował wokół. Zazwyczaj w takich momentach pojawiają się na ziemi demony z piekła rodem, spragnione czystych, niewinnych duszyczek niczego nieświadomych młodych dziewczyn. Ale to tylko wymysły chorych umysłowo skazańców, opisujących swoje występki na kartkach papieru. Czasami taki chory umysłowo skazaniec zawrze więcej prawdy w swoich słowach niż niejedna osoba zdrowa na umyśle. Nie należy tego ignorować. Gdy my w coś nie wierzymy, nie znaczy to, że to coś nie wierzy w nas.
Nieświadomy swoich poczynań Roland skręcił w kolejną uliczkę, mając nadzieję, że po pewnym czasie nadejdzie jego dzisiejsza ofiara. Tak jak zawsze nie zawiodło go przeczucie, zaraz zza rogu wyłoniła się postać płci żeńskiej. Wampir chwilę odczekał, by go minęła i w jednym momencie wyłonił się z ciemności, stając za swoją wybranką. Ostatnim razem wybrał lewą stronę szyi, więc teraz czas na prawą. Zwinnym ruchem chwycił dziewczynę, nie dając jej szansy na najmniejszy ruch, sprzyjający ucieczce. Ponownie obnażył swe kły i zatopił je w ciele. Odczuł ulgę płynącą wraz z krwią do jego wnętrza. To była jedyna chwila, gdy Roland był wystawiony na ataki z zewnątrz. Zaślepienie zdobywaniem pożywienia czyniło go bezbronnym. Każdy szanujący się łowca nie zasnąłby spokojnie, wiedząc, że przegapił taką szansę na przysłużenie się światu. A tego wieczora szansa nadeszła niesłychana.
Wampir, dopiero po skończonym posiłku, poczuł tkwiący w jego ciele przedmiot. Po krótkiej chwili ponownie został przebity. Tym razem naruszone zostało serce. Chłopak próbował odnaleźć swojego oprawcę, ale mrok przed jego oczyma stawał się coraz intensywniejszy. Nie miał siły, by dostrzec zbliżającą się do niego sylwetkę. A po chwili jego głowa została oddzielona od już martwego ciała.
Roland leżał bez głowy, lecz ze zranionych miejsc nie wydobywała się krew, pociekła jedynie stróżka jakiegoś żółtego płynu.
Nad trupem pochylił się sprawca całego wydarzenia. Kolejny krwiopijca nie zatopi już swoich kłów w ciałach niewinnych ludzi. Pozostało ich jeszcze wielu, dlatego należy ruszać dalej, w pogoń za nowymi wyzwaniami, aby czynić ten świat lepszym.
pewien niedosyt
postawiłem 7, ale nie wiem czy troszkę nie na wyrost.
Styl pisania sam w sobie podoba mi się i cieszę się, że kolejna osoba próbuje sama coś wymyślać zamiast pieprzyć się z kiczowatymi przeróbkami anime. To się ceni.
Opisy bardzo dokładne i czytało się przyjemnie, problem jest trochę z fabułą. Najpierw poznajemy Rolanda, dowiadujemy się o nim nieco (trochę za mało wg mnie), a potem nagle trach - po Rolandzie. Fajnie by było jakbyś rozwinął trochę początek, jak również i koniec, bo tak to trochę niewiadomo o co chodzi.
Niemniej jednak mam nadzieję, że będziesz dalej pisać i rozwijać swoje teksty, a ja chętnie poczytam, jeśli lepiej zawiążesz fabułę :<)