Opowiadanie
Slayers: Magiczni Wojownicy. Przygoda na Ziemi
Część I
Autor: | Marcin_S |
---|---|
Korekta: | Dida |
Serie: | Slayers |
Gatunki: | Fantasy, Przygodowe |
Dodany: | 2009-10-09 18:12:35 |
Aktualizowany: | 2009-10-09 18:12:35 |
Następny rozdział
Łódź się budziła. Pierwszy wrzaskliwy świst fabryczny rozdarł ciszę wczesnego poranku, a za nim we wszystkich stronach miasta zaczęły się zrywać coraz zgiełkliwiej inne, i darły się chrapliwymi, niesfornymi głosami niby chór potwornych kogutów, piejących metalowymi gardzielami hasło do pracy.
Kowalski właśnie się obudził. Usnął dopiero nad czwartą rano. Przez całą noc nie mógł spać. Rozmyślał nad swoim życiem i swoimi planami dotyczącymi ożywienia Rubinookiego Shabranigdo. A właściwie to tylko jego części. Został on bowiem pokonany pięć tysięcy lat temu w innym świecie, przez siły dobra w postaci Płomiennego Smoka Ceiphieda i zapieczętowano go w siedmiu kawałkach. Kowalski nie był człowiekiem. Nie zasługiwał sobie nawet na to. Jego dusza pałała nienawiścią. Był on Mazoku, czyli potworem, chcącym obrócić wszystko w nicość. Nie cierpiał ludzi, ponieważ kiedyś przedstawiciel tej rasy ukradł mu Klejnot Zniszczenia, który wzmacnia kilkukrotnie rzucane przez kogoś zaklęcia ofensywne. Ale o tym na pewno powiem później. Kowalski przybrał wygląd umięśnionego człowieka. Miał około dwóch metrów wysokości. Jego włosy miały ciemnofioletowy kolor. Urzeźbił sobie także ostre rysy twarzy, niewielkie usta barwy krwawoczerwonej oraz błękitne oczy. Uszy mu nie odstawały, a szyję miał niezbyt długą.
Po umyciu twarzy i rąk wodą oraz jego ulubionym mydłem o zapachu konwalii z Kauflandu, ubrał białą bieliznę, swoje okropne krótkie spodenki koloru zgniłozielonego, jasnożółtą podkoszulkę oraz czarną czapkę z jakimś chińskim „krzaczkiem”. Teraz był gotowy do wyjścia. Wziął z niedużej drewnianej półki dwa zniszczone klucze i zgrabnym ruchem otworzył drzwi. Niestety zapomniał czegoś i musiał się wrócić do swojego małego pokoiku w piwnicy. Porwał ze stołu jakieś papiery, płytę DVD oraz trzy czarne, chude kable z wtyczkami RCA. Wyszedł ze swojego mieszkania i zatrzasnął drzwi. Szybko wspiął się po drewnianej drabinie i wszedł na ulicę. Ludzie spieszyli się do pracy, wsiadali do autobusów, tramwajów. Kowalski codziennie wsiadał do tramwaju linii dwanaście na ulicy Piłsudskiego. Przejeżdżał nim na ulicę Pomorską, a dalej szedł piechotą w okolice dworca PKP Łódź Widzew. Dzisiejszy dzień nie różnił się w ogóle od rutyny. Kowalski wsiadł do tramwaju, opóźnionego o dwie minuty i wysiadł niedaleko stacji kolejowej. Przeszedł około kilometra. Była godzina 7:41. Odliczył do dziesięciu i na stację wjechał pociąg pośpieszny z Kołobrzegu do Kielc, prowadzony przez lokomotywę EU07-423. Z drugiego wagonu, licząc od czoła pociągu, wysiadła pewna gruba postać. Była także Mazoku, lecz stworzyła dla siebie ciało kobiety. Kowalski zdjął płaszcz, a znajoma podeszła do niego. Ten pokazał palcem stary budynek niedaleko dworca. Po chwili Kowalski z drugim Mazoku byli już w budynku.
- Witam, mistrzu - powiedziała kobieta, która wyszła z pociągu i się ukłoniła.
- Wstawaj, wstawaj! - odpowiedział Kowalski.
- Podobno masz dla mnie jakąś pracę.
- Tak, ale najpierw muszę się czegoś więcej dowiedzieć o tobie.
- Ależ oczywiście. Zwą mnie Miniszkiewicz, kiedyś pracowałam dla Valgaava.
- Tak, to on mi ciebie polecił.
- To zaszczyt, że mogę pracować dla ciebie, panie.
- Zajmuję się pewną sprawą niecierpiącą zwłoki.
- Jakąż to znowu, lordzie?
- Pewien prostak ukradł mi kiedyś Klejnot Zniszczenia, a teraz muszę go odzyskać.
- Więc moim zadaniem będzie odnaleźć tego niegodziwca?
- Bingo! Mam jego zdjęcie oraz film z jego udziałem.
Kowalski wyjął z płaszcza płytę DVD, kartki papieru oraz kable. Połączył przewodami stary telewizor i odtwarzacz DVD i włożył płytę. Na ekranie wyświetlał się krótki filmik, na którym jakiś chłopak, mniej więcej piętnastoletni, występował na szkolnym przedstawieniu.
- Ależ ja znam tego chłopaka! - krzyknęła nagle Miniszkiewicz.
- Tak? To super. Będzie łatwiej nam go znaleźć i odebrać Klejnot Zniszczenia. Popatrz jeszcze na to zdjęcie i upewnij się, czy to on.
- Tak, to on. Jestem stuprocentowo pewna. Uczyłam go kiedyś historii i polskiego w szkole podstawowej.
- To sprawa załatwiona. Lepiej wykonaj szybko zadanie, bo będzie naprawdę źle.
- Tak jest, szefie!
- Ja potrzebuję tylko Klejnot. Z chłopakiem zrób, co chcesz. Chyba nie będzie z nim problemu.
- Z pewnością nie, mistrzu.
pozytywne
A mi tam się pomysł podoba...czyta się też miło. Pewnie wyjdzie z tego coś fajnego :D
Ciekawy pomysł - Mazoku w Łodzi xD tylko ze opis dokładnych czynności wykonywanych przez Kowalskiego mnie wręcz rozbawił xd pisz dalej, powodzenia;)