Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Legend of Galactic Senshi

Rozdział 4

Autor:Grisznak
Serie:Sailor Moon
Gatunki:Akcja, Dramat, Fikcja, Romans, Science-Fiction
Uwagi:Yuri/Shoujo-Ai, Przemoc, Erotyka
Dodany:2009-10-19 22:01:22
Aktualizowany:2009-10-19 22:01:22


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

- Jej Książęca Mość, księżniczka Merkurego! - zapowiedział uroczyście herold, anonsując oczekiwanego gościa. Wybuch wojny zaskoczył wszystkich, ale ciężko uszkodzony liniowiec dotarł jednak do księżyca pod eskortą dwóch niszczycieli. Dowiedziawszy się o wydarzeniach, które rozegrały się na pokładzie "Shinakas", królowa Serenity zaproponował prywatną audiencję i przesunięcie oficjalnej prezentacji, ale spadkobierczyni książęcego tytułu zdecydowanie odmówiła. Po śmierci rodziców była już nie następczynią, ale władczynią swojej planety. Zatwierdzić ten tytuł musiała zaś uroczyście królowa.

Krocząc pewnie po czerwonym dywanie, ubrana w błękitny mundur z krótką, białą peleryną, księżniczka weszła do sali tronowej, nie patrząc na zgromadzonych gości, którzy choć cicho, ale jednak wymieniali uwagi na temat wszystkiego, co wydarzyło się ostatnimi czasy. Nawet w obliczu toczącej się wojny, nadanie tytułu książęcego było zawsze ważnym wydarzeniem, zdarzało się bowiem bardzo rzadko, a tym razem okoliczności były szczególne. Przy wejściu do sali oraz koło tronu stali odziani w srebrzyste zbroje strażnicy. Na tronie zaś siedziała królowa, obok zaś, na mniejszym, jej córka. Była bardzo podobna do swojej matki, aczkolwiek ciemne włosy królowej, znacznie krótsze, były rozpuszczone i swobodnie spływały po ramionach, wzdłuż białej sukni. Tymczasem księżniczka miała włosy zaplecione w dwa koki, z których na plecy opadały wąskie, złote pasma. Nie one jednak zwracały uwagę nowej władczyni błękitnej planety. Tym, co przyciągało momentalnie jej wzrok, były błękitne oczy córki królowej. Błyszczały wręcz, wypełniały je światło i ciepło.

Merkury podeszła do tronu i uklękła na jedno kolano, uniósłszy przy tym głowę. Serenity wstała, trzymając w dłoniach złoty diadem z szafirem barwy morskiej wody. Podniosła go nad głową nowej wasalki.

- Przysięgam, pani - zaczęła księżniczka - iż na zawsze pozostanę wierną tobie oraz Księżycowemu Królestwu, tak jak czynili to moi przodkowie. Zawsze stać będę na straży rodziny królewskiej i wszystkich mieszkańców planet, nad którymi sprawuje ona władzę. Dotrzymam tej przysięgi lub umrę, wypełniając ją - tu słowa roty powinny się skończyć, zaś królowa powoli nałożyła diadem na skronie księżniczki. Rozległy się gromkie brawa. Merkury wstała, złożyła zaciśniętą w pięść dłoń na piersi i, odczekawszy aż oklaski ucichną, dodała - Przysięgam też, Wasza Królewska Mość, że osobiście przyniosę ci głowę Metalii i rzucę ją pod twoje nogi.

Szmer zaskoczonych głosów przeszedł przez zgromadzonych na sali ludzi. Serenity otworzyła usta, zaskoczona taką deklaracją w ustach młodziutkiej księżniczki. Merkury skłoniła się nisko i już zamierzała wyjść, kiedy nagle z tronu zerwała się córka królowej.

- Nie! - powiedziała, a z jej głosu promieniował autentyczny żal - nie chcę, żebyś przynosiła nam czyjąkolwiek głowę. Wolę - dodała, uśmiechając się do Merkurego - żebyś zawsze miała swoją na właściwym miejscu. Obiecaj mi to, proszę! - to mówiąc wyciągnęła do przodu dłoń. Niebieskowłosa uklękła przed nią i złożyła na jasnej cerze delikatny pocałunek.

- Przysięgam ci pani, że zachowam ją tam dla ciebie - szepnęła, po raz pierwszy od wielu dni uśmiechając się.

***

- I wtedy to się zaczęło - dodała, dopijając wino. Przez całą wojnę byłam sama, kierując ruchami naszych wojsk. Musiałam przekonać wszystkich, że nastolatka będzie potrafiła, po początkowych klęskach, poprowadzić ich do zwycięstwa. A przecież na początku ci ludzie wierzyli, że lepiej będzie, jeśli zamiast mnie, dowodzić będą kolektywnie... Sama wiesz, było ciężko… Mówią, że niedola jest akuszerką geniuszu. Nie wierzę to. Niedola jest akuszerką nieszczęścia. Sama jesteś dziś tego świadkiem.

***

Flotylla pięciu niszczycieli sunęła powoli przez kosmiczną przestrzeń. Prowadził flagowy „Hermes”, za nim zaś, w szyku liniowym, szły „Temisto”, „Io”, „Ganimedes” i „Kalisto”. Niewielkie, uzbrojone wyłącznie w lekką artylerię i wyrzutnie rakiet, podłużne, niezbyt zgrabne statki, leciały przy zachowaniu całkowitej ciszy komunikacyjnej i przy wyłączonych radarach. Stojąca na mostku dowodzenia flagowej jednostki flotylli księżniczka Merkurego, patrzyła z pewnym niepokojem w przestrzeń. Niedawno nieprzyjaciel zajął Celes i rozpoczął w pasie asteroid budowę bazy. Za wszelką cenę należało temu zapobiec, przy czym ciągła walka na wszystkich frontach sprawiała, że na tę nagłą misję mogło wyruszyć tylko pięć niszczycieli. Wbrew sugestiom, księżniczka zdecydowała, że, jako autorka planu, sama poprowadzi operację. Wiedziała zresztą, że niektórzy z generałów nie protestowali zbytnio, jakby licząc, że jeśli ta ryzykowna operacja nie powiedzie się, to i kandydatka na naczelnego wodza zniknie z pola widzenia. Założenia były proste, okręty podejdą najbliżej jak się da i ostrzelają instalacje nieprzyjaciela rakietami, poprawią z dział i wykorzystując swoją szybkość, odskoczą, zanim nadejdzie pomoc. Zapewne nie zniszczy to dokumentnie bazy, ale na pewno spowolni jej oddanie do użytku, co da czas na znalezienie lepszego sposobu poradzenia sobie z nią. Wywiad donosił, że w okolicy nie ma większych jednostek wroga. Armia Księżycowego Królestwa, w obliczu kolejnych klęsk w wojnie z Królestwem Ciemności, bardzo potrzebowała zwycięstwa, choćby tak symbolicznego i niewiele w gruncie rzeczy zmieniającego.

- Wasza Książęca Mość - nagle ze stanowiska radarowego poderwał się oficer łączności i podbiegł do stojącej na metalowym mostku władczyni - Uruchomiliśmy radar bliskiego zasięgu - Proszę to zobaczyć.

- Dajcie na ekran.

- Już - na wielkim ekranie komputera pojawił się schemat bazy wroga. Tym, co odróżniało go od oglądanych wcześniej, podczas planowania ataku, było osiem dużych kropek znajdujących się koło bazy.

- Niszczyciele klasy C - przegryzła wargi. Były to duże jednostki, większe od tych, którymi aktualnie dowodziła i lepiej uzbrojone.

- Nie widzą nas jeszcze - dodał oficer - możemy się wycofać, zanim…

- Rozwinąć szyk - powiedziała, po chwili wahania. Wiedziała, że w tych kilku słowach zawiera się życie nie tylko jej, ale i kilkuset ludzi, których miała pod swoją komendą - atakujemy!

Kolejne statki flotylli zajmowały swoje miejsca w szyku, lecąc teraz dość szeroką ławą. Flagowy „Hermes” cofnął się nieco. Korzystając z osłony pasa asteroid, które częściowo tłumiły fale radarowe wroga, flotylla podeszła dość blisko, nim nieprzyjaciel mógł ją namierzyć. Przeciwnik musiał być pewien, że nic mu nie grozi, gdyż okolic bazy nie patrolowały żadne jednostki. Teraz decydowały już tylko sekundy

- Na mój rozkaz, ognia! - krzyknęła księżniczka. Kilka sekund po jej słowach pokrywy włazów wyrzutni rakietowych uniosły się. Jeden po drugim niszczyciele oddawały salwy dziobowe, wypluwając swój śmiercionośny ładunek w kierunku stojących nieruchomo okrętów wroga.

Zaskoczenie musiało być totalne. Kiedy pierwsze rakiety osiągnęły cele, niektóre z okrętów Królestwa Ciemności dopiero zaczynały się poruszać. Pierwszy, trafiony całą salwą w środek kadłuba, przełamał się na pół i zaczął rozpadać na kawałki. Na dwóch kolejnych widać było ślady trafień i szybko towarzyszące im wybuchy wtórne. Potężna eksplozja znaczyła miejsce zagłady kolejnej jednostki, która została trafiona dwukrotnie w skład amunicji. Jeden z płonących statków ruszył ku napastnikom, prowadząc chaotyczny ogień z dział. Zaraz jednak skoncentrowała się na nim artyleria księżycowej flotylli, wykorzystując lokalną przewagę i zmieniając go w poszarpany i podziurawiony wrak. Cztery kolejne jednostki wroga, znajdujące się po drugiej stronie bazy, wchodziły jednak właśnie do akcji.

- Rozproszyć szyk. „Ganimedes”, „Kalisto”, odskoczyć na lewo i wziąć ich z flanki - wydawała rozkazy dowodząca siłami Księżycowego Królestwa.

Oba niszczyciele oderwały się od reszty i zeszły na bok, kryjąc się za dryfującymi w przestrzeni wielkimi bryłami skalnymi. Dopiero, gdy zajęły stosowną pozycję, otworzyły gwałtowny ogień do nadlatującego nieprzyjaciela. Pierwszy z idących obok siebie niszczycieli Królestwa Ciemności, wyraźnie zaskoczony, próbował wykonać gwałtowny zwrot i uderzył przy tym burtą o lecący niedaleko niego statek. Kula ognia połączyła na chwilę dwie sczepione ze sobą w śmiertelnym uścisku jednostki. Dwa ostatnie niszczyciele, prowadząc ogień osłonowy, zaczęły się wycofywać. Lecący po prawej flance „Hermesa” „Temisto” otrzymał dwa trafienia w dziób, gdzie z miejsca rozszalały się pożary. Następne trafienie zdemolowało jego mostek. Okręt konał powoli, dzięki czemu kilka kapsuł ewakuacyjnych zdołało go opuścić, nim ostatecznie dokonał żywota, ginąc w płomieniach

- Odciąć im odwrót, nie dać czasu na ucieczkę! - krzyknęła do głośnika, przekrzykując odgłosy wybuchów. „Ganimedes” i „Kalisto”, wykorzystując przewagę szybkości nad wolniejszymi niszczycielami wroga weszły na ich tyły, podczas gdy „Hermes” i „Io” prowadziły ogień z przodu. Wzięte z dwóch stron statki Królestwa Ciemności stawiały rozpaczliwy, lecz beznadziejny już w zasadzie opór. Mniejsze i zwinniejsze niszczyciele księżycowe krążyły wokół nich jak moskity, unikając trafień i prowadząc ciągły ogień. Nawet, gdy jeden przestawał na chwilę strzelać, trzy kolejne kontynuowały dzieło zniszczenia. Załogi czterech jednostek należących do flotylli księżycowej z satysfakcją obserwowały zagładę statków wroga. Był to widok, którego od dawna nie było dane oglądać ich marynarzom.

Na mostku dowodzenia „Hermesa” niewysoka dziewczyna usiadła na fotelu, ocierając pot z czoła. Mimo zmęczenia i emocji, czuła radość i ulgę. Cztery ocalałe niszczyciele z jej flotylli podeszły pod nieprzyjacielską bazę i ostrzeliwały ją ze wszystkiego, co miały. Wobec braku oporu, baza została doszczętnie zniszczona. Po dokonaniu dzieła zagłady, statki obrały kurs powrotny. Gdy wyruszali, mało kto na ich pokładach spodziewał się, że będzie uczestniczył w pierwszym większym zwycięstwie floty Księżycowego Królestwa w tej wojnie, w bitwie, która stanie się punktem zwrotnym konfliktu. Królowa Serenity, dekorując medalami jej uczestników, przy dźwiękach hymnu królestwa, wypowiedziała historyczne słowa:

„Przed bitwą o Celes nie odnieśliśmy żadnego zwycięstwa. Po bitwie o Celes nie odniesiemy już żadnej porażki”.

Ciąg dalszy nastąpi...

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż wszystkie komentarze
  • Pokaż komentarze do całego cyklu
  • Mayissa : 2009-10-24 21:46:57
    Czegoś mi brakuje...

  • Saturn : 2009-10-24 19:06:52
    świetne

    A mi sie takie nieortodoksyjne podejście podoba. Bardzo fajna opowieść

  • Alira14 : 2009-10-21 22:56:06
    A propo traktowania kanonu...

    ...zgadzam się z Miyakiem. Grisz, tu nie chodzi o to, że zmieniłeś włosy królowej Serenity, ale o to jak te postacie traktujesz. Piszesz, że zająłeś się ich wcześniejszymi wcieleniami właśnie po to aby móc pobawić się kanonem. Problem z tym, że było wyraźnie pokazane w mandze, że one przed reinkarnacją miały IDENTYCZNE charaktery co po niej. Może były troszkę poważniejsze, ale taka epoka.

    Mówiłeś wielokrotnie, że lubisz Ami. Którą Ami? Tą którą wymyśliła Naoko Takeuchi, którą pokochało wielu fanów, czy twój własny wymysł?

    Twoja Ami jest zimna, bezlitosna i lekko psychopatyczna, nie boi się zadawać bólu, nic ją nie obchodzi cierpienie innych. Nie zna takich słów jak "empatia" czy "współczucie". To nie jest księżniczka Merkurego, tylko jakaś inna postać o tym samym wyglądzie. Chociaż nie wiem, może to też planujesz zmienić. Nie prościej wymyślić nową postać?

    Pisanie fanfika polega na tym, że wczuwasz się w postaci, które wymyślił KTOŚ INNY. Nie zmieniasz im nagle charakteru, filozofii itd. tylko dlatego bo chciałeś przeprowadzić eksperyment. To możesz co najwyżej zrobić ze swoimi postaciami i wtedy to się nazywa opowiadanie.

    Bitwy nie skomentuję, jestem z tych dziwnych czytelników co je "przewijają". Uraz po "Wojnie i pokoju", gdzie miałam dwa tygodnie na przeczytanie tego *drgawki*.

  • Grisznak : 2009-10-21 21:47:22
    RE: RE: RE: Włosy królowej

    Miya-chan napisał(a):
    Bez obrazy, ale cś mi tu nie gra. Mogę zrozumieć, że postać w fanfiku zachowuje się OOC, jeśli sensownie usprawiedliwia to fabuła albo jeśli mamy do czynienia z parodią. Ale zmianę wyglądu kanonicznej postaci zaobserwowałam jak dotąd tylko... Uch, już miałam napisać "w książkowej adaptacji Baldura", do której porównanie z pewnością pogrążyłoby każdego autora :P ale nie, w Sailorkach live też pozmieniano kilka imidżów, a nie chciałam nikogo trzepnąć w ucho za to. Nie miałam bowiem zamiaru czepiać się samych włosów królowej, tylko Twojego podejścia do sprawy. Jeśli się pisze fanfik, to na czym się opierać, jeśli nie na kanonie? Że zwisa Ci i powiewa, że groteska? W takim razie na gwizdek w ogóle nazywać to opowiadanie fikiem o Sailorkach, zamiast pozmieniać przy okazji nazwy i wrzucić do twórczości własnej? Nie powiem, pomysł miałeś intrygujący, ale jak się zastanawiam, dokąd z nim zmierzasz, ciarki mnie przechodzą.

    Aha, i popieram Slovę - bitwa wyglądała jak z podręcznika do historii wzięta. Trochę to nie pasowało...

    Co do bitwy - to pierwszy raz, kiedy w swoich tekstach sięgam po batalistykę, dopiero uczę się pisać o takich sprawach, toteż zdaję sobie sprawę, że zapewne daleko mi do dobrego opisu, poza tym, jak słusznie zauważyłaś - wyszło jak opis z podręcznika. Widać wyraźnie, jak zawód wpływa na człowieka...

    Co do włosów - powodem, dla którego to zmieniłem (już po napisaniu fika) było to, że nie grało mi to, iż matka i córka wyglądają jak klony, toczka w toczkę tak samo. Ja rozumiem pewną umowność w przypadku twórczości Takeuchi, ale jednak uznałem, że skoro piszę fika, to mogę sobie pozwolić na odskok.

    Wreszcie, co się tyczy zachowań OOC - zaznaczyłem na starcie - to nie są bohaterki SM, ale ich wcześniejsze wcielenia. Celowo po nie sięgnąłem, aby nie musieć niewolniczo trzymać się schematów z mangi, poeksperymentować itd. Dodam jednak, że fabularnie całość umieszczona jest w realiach SM. A to, że potraktowałem przebieg wydarzeń po swojemu - cóż, poczekajmy do finału. Coś czuję, że wtedy dopiero mi się dostanie.

  • Miya-chan : 2009-10-21 18:53:42
    RE: RE: Włosy królowej

    Bez obrazy, ale cś mi tu nie gra. Mogę zrozumieć, że postać w fanfiku zachowuje się OOC, jeśli sensownie usprawiedliwia to fabuła albo jeśli mamy do czynienia z parodią. Ale zmianę wyglądu kanonicznej postaci zaobserwowałam jak dotąd tylko... Uch, już miałam napisać "w książkowej adaptacji Baldura", do której porównanie z pewnością pogrążyłoby każdego autora :P ale nie, w Sailorkach live też pozmieniano kilka imidżów, a nie chciałam nikogo trzepnąć w ucho za to. Nie miałam bowiem zamiaru czepiać się samych włosów królowej, tylko Twojego podejścia do sprawy. Jeśli się pisze fanfik, to na czym się opierać, jeśli nie na kanonie? Że zwisa Ci i powiewa, że groteska? W takim razie na gwizdek w ogóle nazywać to opowiadanie fikiem o Sailorkach, zamiast pozmieniać przy okazji nazwy i wrzucić do twórczości własnej? Nie powiem, pomysł miałeś intrygujący, ale jak się zastanawiam, dokąd z nim zmierzasz, ciarki mnie przechodzą.

    Aha, i popieram Slovę - bitwa wyglądała jak z podręcznika do historii wzięta. Trochę to nie pasowało...

  • Skomentuj
  • Pokaż wszystkie komentarze
  • Pokaż komentarze do całego cyklu