Opowiadanie
"Kiedy zaciera się granica między niebem a piekłem"
część XXXIV "...There is the place you're going..."
Autor: | Aurorka |
---|---|
Serie: | Slayers, Twórczość własna |
Gatunki: | Dramat, Obyczajowy |
Uwagi: | Utwór niedokończony, Alternatywna rzeczywistość, Songfik |
Dodany: | 2010-07-22 23:54:59 |
Aktualizowany: | 2010-07-22 23:54:59 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
"Kiedy zaciera się granica między niebem a piekłem"
część XXXIV "...There is the place you're going..."
Czasami w takich chwilach jak ta czuła ogromną wdzięczność do losu, że mieszka w takim wielkim kraju. Kraju, w którym można znaleźć tysiące kryjówek przed ludźmi. Tyle kryjówek, w których można się schować przed światem...
Ale bardzo dobrze pamięta takie chwile, w których nie mogła schować się przed tym, czego pragnęła najbardziej na świecie... przed wspomnieniami... Przed nimi nie ma ucieczki. Trzeba im stawić czoło. To takie łatwe - powiedzą Ci, którzy nigdy nie musieli chować się. Nie zrozumieją tych, którzy zagubili się...
Ile to już czasu minęło? Miesiąc? Dwa? A może tylko tydzień? Pogubiła się. Nie wie nawet jaki dziś dzień. Wszystkie zbyt podobne do siebie. Wschód słońca, potem zachód. Dzień po dniu. Nie dostrzega mijających godzin, upływającego czasu. Czasami boi się, że zapomni po co to czyni. Po co wędruje. Czego poszukuje.
Nierozmawiając z ludźmi opowiada im swoja historię. Muzyka gra wciąż w jej duszy w znanym jej rytmie. Piosenka po piosence, coraz bardziej w nich się zatapiając nie zauważa otaczającego ją świata...
Coraz częściej zmienia miejsca, coraz częściej zapomina dokąd zmierza, w coraz gorszych knajpach śpiewa, w coraz mniejszych miejscowościach...
I znowu muzyka ją dobiega... Koi duszę... Nogi same niosą w jej kierunku. Kilka bruzd, kilka potknięć, na które nie zważa, jeszcze kilka kroków...
Za tamtym drzewem, za tamtym krzakiem... Szum wody... Pić się jej chce... Tak dawno nie miała kropli wody w ustach...
Jest na miejscu. Błysk promienia odbity w kryształowym strumieniu. Jeszcze jeden krok. Urwany dźwięk w pół nuty. Coraz więcej przed oczami promieni słońca. Nie zniesie ich blasku dłużej. Zamyka oczy. Błoga ciemność otacza ją przynosząc ulgę...
- Witaj Anno...
- Witaj...
Dwoje ludzi wpatrzonych w siebie ginących we wspomnieniach. Stare wspomnienia ożywają, chociaż oboje się starali je pochować na zawsze w głębiach serca.
Pierwsza otrząsnęła się z nich Anna.
- To tak się witasz ze starą przyjaciółką? - zalotnie przekrzywia głowę.
- O ile pamiętam, to nigdy nie byliśmy przyjaciółmi - podchodzi kilka kroków.
- Och! Nie bądź taki drobiazgowy - uśmiecha się. - Stare czasy niewarte wspomnień - macha lekceważąco ręką robiąc półobrót.
- Do dzisiaj też tak uważałem... Anno - szepcze, ale mimo dzielącej ich odległości, szumu morza i gwaru otaczających ich ludzi Annie zdaje się, że szepcze jej te słowa wprost do ucha.
- Drżysz...? - to nie było pytanie. Doskonale zdaje sobie sprawę, jakie jego słowa wywarły na niej wrażenie. Podchodzi do niej kocim krokiem, który nie stracił za wiele przez te wszystkie lata.
- Nie! - odsunęła się od niego zbyt gwałtownie. Anna zdawała sobie sprawę, że w ten sposób tylko potwierdza jego słowa, ale przez te lata niewiele się zmieniło i nadal jego bliskość oszałamiała ją i nie potrafiła skupić myśli. A właśnie...
- Musisz mi pomóc - w jej oczach zdecydowanie.
- Muszę? - grymas uśmiechu.
- Obiecałeś...
- Skoro obiecałem...
- Nathan!... Nathan!
Na wołanie Xellosa odpowiedziała cisza.
- Nathan!? - podszedł do stodoły. - Nathan!!!
- Tu jestem! - głowa chłopczyka wychyla się znad krawędzi dachu. - Nie jestem głuchy.
- To dlaczego nie odpowiadasz, jak wołam? I co robisz na dachu stodoły?! To niebezpieczne!
Chłopczyk tylko wzrusza ramionami i jego głowa znika. Po kilku chwilach Nathan pojawia się w drzwiach stodoły.
- Tak?
- Tata wie, że wchodzisz na dach stodoły? - zapytał Xellos usuwając słomę z włosów chłopca.
- On wszystko wie, więc pewnie to też - chłopczyk ponownie wzrusza ramionami. - Jesteś głodny? Kolacja niedługo, ale mogę zrobić kanapki.
- Nie trzeba. Słuchaj, gdzie Mark?
- Tata? Na rybach - kiwnął głową w kierunku płynącego w pobliżu strumyka. - Chce złapać kilka na kolację.
- Możemy wyjdziemy mu na spotkanie? Co ty na to? - potargał włosy Nathana.
- Świetny pomysł - twarzyczkę chłopczyka rozjaśnił uśmiech. - Chodźmy.
Dziwiła się sama sobie. Nie spodziewała się takiej werwy po sobie w wieku sześćdziesięciu lat. Odgarnęła pukiel włosów z czoła i spojrzała w oczy leżącego obok mężczyzny. Znów to zrobiła, chociaż obiecała sobie, ze to się niepowtórzy, ale nie potrafiła się oprzeć jego urokowi.
Mężczyzna obrócił się do niej nietroszcząc się zbytnio o zsuniętą kołdrę. Wyciągnął rękę i zanurzył ją w jej włosach.
- Anno... - pochylił się ku niej.
- Nie! - odtrąciła go i szybko wstała. - Nie! Martin...
- Dlaczego? Nie było Ci dobrze?
- Było, ale...
- Ale?
- Nie jesteśmy już młodzi...
- Jeśli obawiasz się o mój potencjał, to mogę Cię zapewnić, że...
- Nie! Nie o to chodzi!
- Więc...?
Hitotsume no kotoba wa yume
nemuri no naka kara
mune no oku no kurayami wo sotto
tsuredasu no
futatsume no kotoba wa kaze
yukute wo oshiete
kamisama no ude no naka e
tsubasa wo aoru no
tokete itta kanashii koto wo
kazoeru you ni
kin'iro no ringo ga
mata hitotsu ochiru
mita koto mo nai fuukei
soko ga kaeru basho
tatta hitotsu no inochi ni
tadoritsuku basho
furui mahou no hon
tsuki no shizuku yoru no tobari
itsuka aeru yokan dake
we can fly
we have wings
we can touch floating dreams
call me from so far
through the wind
in the light
mittsume no kotoba wa hum...
mimi wo sumashitara
anata no furueru ude wo
sotto tokihanatsu
..........
Kim jest dziewczyna o zakurzonych rudych włosach? Wyłoniła się zza drzew tak nagle jak duch. Blada twarz, mętny wzrok, chwiejny krok.
Mark zsunął kapelusz przerywając nucenie.
Jeden krok... Drugi... I dziewczyna mdleje kilka kroków przed nim. Rzucił się ją złapać, lecz nie zdążył.
koniec części XXXIV...
"Voices" Macross Plus
story write by Aurorka (15.3.2005) (titonosek@interia.pl)
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.