Opowiadanie
"Kiedy zaciera się granica między niebem a piekłem"
część XXXV "...I finally met you..."
Autor: | Aurorka |
---|---|
Serie: | Slayers, Twórczość własna |
Gatunki: | Dramat, Obyczajowy |
Uwagi: | Utwór niedokończony, Alternatywna rzeczywistość, Songfik |
Dodany: | 2010-07-31 16:57:31 |
Aktualizowany: | 2010-07-31 16:57:31 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
"Kiedy zaciera się granica między niebem a piekłem"
Dla Saymona - oto Twoja nagroda ^____^
część XXXV "...I finally met you..."
Promienie zachodzącego słońca przebłyskiwały przez listowie tworząc ze ścieżki barwny kobierzec. Przy boku Xellosa podskakiwał Nathan, a kilka kroków przed nimi szedł pies wesoło machając ogonem.
Delikatny wiaterek rozwiewał im włosy, kiedy szli tak ścieżką wśród starych drzew pamiętających odległe czasy. Stare jabłonie i półdzikie grusze obrodziły w tym roku obficie i teraz dzieliły się owocami z ziemią, na którą z głuchym dźwiękiem lądowały.
Xellos podniósł jabłko, otarł o spodnie i wbił w nie zęby z zadowoleniem. Smakowało pełnią lata. Słodka kropla pociekła mu po brodzie. Otarł ją wierzchem dłoni i uśmiechnął się pod nosem.
- Hej! Xell!
W głosie Nathana usłyszał coś co kazało uśmiechowi zniknąć z jego twarzy. Mały stał kilkanaście metrów przed nim wpatrzony w gęstwinę drzew po prawej stronie. Niepatrząc w jego kierunku machał energicznie ręką, po chwili uznał, że dłużej wołać go nie będzie i wystrzelił jak z procy w jednej sekundzie znikając mu z oczu. Xellos stał kilka sekund nieruchomo po czym także błyskawicznie zanurzył się w gęstwinę, a na jego twarzy znowu pojawił się uśmiech.
Żaden z nich nie zwrócił uwagi na psa węszącego w powietrzu...
- Martin... - wymruczała w poduszkę Anna. Wyciągnęła rękę, ale trafiła tylko na powietrze. - Martin...? - uniosła się na łokciu zakładając włosy za uszy.
W pokoju nikogo nie było.
Niezważając na gałęzie drzew szarpiących jego ubranie Nathan biegł ile sił w nogach. Co prawda miał kilka metrów przewagi nad Xellosem, ale zdawał sobie sprawę, że to niewiele. Był tylko dzieckiem i chociaż był najszybszym dzieciakiem w swojej szkole to nie dorównywał dorosłemu człowiekowi.
Zaryzykował zerknięcie przez ramię, ale nie dostrzegł za sobą żadnego ruchu. Może Xellos się potknął, albo coś innego spowolniło jego kroki. Cokolwiek to było był wdzięczny losowi. Nie przyszło mu do główki, że jeśli Xellos naprawdę się potknął, to mógł zwichnąć nogę i w tej chwili oczekiwać na pomoc. W tej chwili jego myśli skupione były wyłącznie nad celem wyścigu, którym było małe jeziorko. Miał zamiar tym razem wygrać...
- O! Pani Eliza?! - w głosie pana Romana dźwięczało zaskoczenie.
- Czyż nie oczekiwał pan telefonu ode mnie? - kobieta po drugiej stronie kabla telefonicznego nie ukrywała sarkazmu w swoim głosie.
- Ależ oczekiwałem! - szybko zapewnił pan Roman. - Jakieś wieści?
- Inaczej bym nie dzwoniła - głos w słuchawce stwardniał.
- Ależ oczywiście, pani Elizo, ja tylko...
- Nie interesuje mnie to - przerwała mu ostro. - Wiadomość brzmi: dwa dni.
- Słucham? - pan Roman nie krył zaskoczenia. - Nie rozumiem...
- Tylko tyle miałam panu powiedzieć - rzuciła słuchawką.
Jeszcze przez chwilę pan Roman trzymał słuchawkę przy uchu wsłuchując się w ciągły sygnał, a jego twarz przybierała coraz mocniejszy kolor czerwieni. W końcu bardzo powoli odłożył słuchawkę.
- Dziwka... - wycedził przez zaciśnięte zęby.
Xellos pozwalał unosić się wodzie.
Wygrał wyścig, a jakże. Chociaż z pewnym trudem. Pewien krzak na chwilkę go zatrzymał, ale szybko się od niego uwolnił. Potem była jeszcze ta gałąź - Xellos dotknął czoła, na którym pojawił się już niewielki siniak - i tuż przy tafli jeziorka minął Nathana i z wielkim pluskiem wskoczył do wody ochlapując przy okazji małego.
Trochę się martwił czy Nathan (tyle razy przegrawszy w tym wyścigu) w końcu się rozpłacze, wszak był jeszcze małym chłopcem, ale ten tylko roześmiał się głośno i też wskoczył do wody.
Oboje uwielbiali te wyścigi.
- Rezydencja państwa Metallium - zabrzmiało cicho w słuchawce.
- Pani Monic! Witam panią! - pan Martin pzełożył słuchawkę do drugiej ręki i zmienił bieg. - Jak tam zdrowie?!
- Pan Martin! - ożywiła się Monic. - Czy... - zamilkła niepewna, czy chce usłyszeć wiadomość z jaką dzwoni pan Martin.
- Dwa dni! - wykrzyknął ten radośnie, jakby niezdawał się słyszeć wahania w jej głosie. - Wrócimy za dwa dni!
- Wy...?
- Zgadza się! - uśmiechnął się szeroko widząc mijany drogowskaz. - Proszę przekazać John'owi.
Słońce zaszło, ale księżyc zbliżający się do pełni dawał wystarczająco dużo światła, by można było dostrzec brzeg zalewu. Kolor ubrań leżących na pobliskich kamieniach zlewał się z mchem, który je porósł tworząc szary cień.
- Szary cień... szary...?!? - Xellos stanął na palcach i wbił wzrok w gęstniejący mrok. - Nathan!!! - rozdzierający krzyk spłoszył układające się do snu ptaki. - Oddawaj moje ubranie!!!
Traveling, traveling, traveling....
Shigoto ni mo sei ga deru
Kin'you no gogo
Takushii mo sugu tsukamaru, tobinoru
Mezasu wa kimi
"Dochira made ikaremasu?"
Chotto soko made
"Fukeiki de komarimasu (shimemasu)
Doa ni chuui
Kaze ni matagi, tsuki e nobori
Boku no seki wa kimi no tonari
Fui ni ware ni kaeri kurari
Haru no yoru no yume no gotoshi
Traveling, kimi wo
Traveling, nosete
Asufaruto wo terasu yo
Traveling, doko e
Traveling, iku no?
Tooku nara doko e de mo
Traveling, motto
Traveling, yurase
Kowashitaku naru shoudou
Traveling, motto
Traveling, tobase
Isogu koko wa nai kedo
Kikasetai uta ga aru
Endoresu ripiito
Kimochi ni hakusha kakaru
Neraitoori
Nami to hashagi, kumo wo sasoi
Tsui ni boku wa kimi ni deai
Wakasa yue ni sugu ni chirari
Kaze no mae no gomi ni onaji
Traveling, mune wo
Traveling, yosete
Itsumo yori medacchaou
Traveling, koko wa
Traveling, iya yo
Mokutekichi wa mada da yo
Traveling, mado wo
Traveling, sagete
Nani mo kowakunai moodo
Traveling, koko de
Traveling, ii yo
Subete wa kibun jidai
Minna odoridasu jikan da
Machi kirezu konya
Kakureteta negai ga uzukimasu
Minna moriagaru jikan da
Doushite dareka
Sukoshi dake fuan ga nokorimasu
Traveling, kimi wo
Traveling, nosete
Asufaruto wo terasu yo
Traveling, doko ni
Traveling, iru no?
Kore kara ga ii tokoro
Traveling, motto
Traveling, yurase
Kowashitaku naru shoudou
Traveling, motto
Traveling, tobase
Tomaru no ga kowai, chotto
Traveling, kimi wo
Traveling, nosete
Asufaruto wo terasu yo
Traveling, doko ni
Traveling, iru no?
Kore kara ga ii tokoro
Traveling, motto
Traveling, yurase
Kowashitaku naru shoudou
Traveling, motto
Traveling, tobase
Tomaru no ga kowai, chotto
Traveling...
..........
Od drzewa do drzewa skradała się jakaś postać podskakując nerwowo na każdy hałas. Dotarłszy do granicy lasu, tuż przed kręgiem światła rzucanym przez lampy świecące w kuchni, zawahała się przez chwilę, ale w końcu podjęła decyzję i pewnym krokiem podeszła do drzwi kuchennych i otworzyła je z rozmachem.
Trzy siedzące w kuchni osoby i pies odwróciły się z zaciekawieniem. Po czym jedna z nich natychmiast odwróciła wzrok, pozostałe dwie wybuchły śmiechem, a pies zamerdał ogonem.
Xellos przedstawiał sobą żałosny widok.
koniec części XXXV...
"Travelling" Utada Hikaru
story write by Aurorka (17.5.2005) (titonosek@interia.pl)
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.