Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Studio JG

Opowiadanie

Notes

Obiad

Autor:listopad
Serie:Death Note
Gatunki:Dramat
Uwagi:Wulgaryzmy
Dodany:2010-01-26 23:28:59
Aktualizowany:2010-01-26 23:28:59


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

- Tomek, nie jesteś głodny? - matka zapytała przez drzwi. Dziękowałem w duszy za długą chwilę ciszy w rozmowie z bogiem śmierci.

- Już idę - odpowiedziałem. Kankiri spojrzał na mnie pobłażliwie. Nie wiem, co sobie roił w głupim łbie, ale nic mnie to teraz nie obchodziło.

Kiedy tylko otworzyłem drzwi, do pokoju wślizgnął się kot. Stanął w progu, wytrzeszczył oczy na lewitującego pod sufitem stwora i zasyczał wściekle, bijąc nerwowo ogonem.

- Mówiłeś, że tylko ja cię widzę... - powiedziałem półgłosem.

- Miałem na myśli ludzi - rzucił od niechcenia - Spokojnie, psy mnie na przykład nie widzą. Nie musisz się bać, że nas jakiś obszczeka na ulicy...

- To jak, tylko koty...?

- Mnie nie pytaj. Tak po prostu jest. I tyle. Aha, jeszcze szczury. Ale one nie są zazwyczaj zainteresowane czymś, co nie jest jadalne.

Kot wlazł pod biurko, prychając złowrogo. Zabawne. Mieli dokładnie ten sam kolor. Oczu też. Zamknąłem za sobą drzwi, mając nadzieję, że dziwne zachowanie zwierzaka wkrótce minie, zanim matka się zorientuje że coś jest nie tak. Poszedłem do kuchni.

Stała przy kuchence z chochlą w dłoni i nalewała pomidorową. Uśmiechnęła się na mój widok. Odwzajemniłem uśmiech. Znów udawaliśmy, że wszystko jest w porządku.

- Zdążysz zjeść? - spytała.

Rzuciłem okiem na zegar i pokiwałem głową. Wykład zaczynał się piętnaście po czwartej, miałem jakieś czterdzieści minut do wyjścia. Wziąłem od niej pełny talerz i zaniosłem na stół. Po chwili usiadła koło mnie. Jedliśmy w milczeniu, w kuchni rozlegało się tylko ciche pobrzękiwanie łyżek o dno. Na dworze szalała wichura, z nieba lały się hektolitry wody, bębniąc o parapet, waląc w szyby okien.

Skończyłem pierwszy. Jak zawsze. Na kredensie stała miska z plackami, które matka zrobiła z obranych przeze mnie ziemniaków. Postawiłem ją na stole, razem z przyniesionymi talerzami. Kiedy wróciłem do szuflady po widelce, akurat skończyła jeść zupę.

- Daj spokój, później się pozmywa - rzuciłem, kiedy zaniosła talerz do zlewu i odkręciła wodę.

- No... dobrze.

Nałożyłem sobie placki. Właściwie nie miałem apetytu, ale nie chciałem sprawiać matce przykrości. Ciszę znów wypełnił szum deszczu i brzęk sztućców. Myślałem o notesie.

- Dzwoniłaś?

- Tak.

- I...?

- I nic - skrzywiła się - To co zwykle...

- Może spróbujesz w necie? - zasugerowałem.

- Myślisz, że to coś da?

- Na pewno nie zaszkodzi...

- Dobrze. Spróbuję.

Kiedy zmywałem naczynia, do kuchni wszedł kot. Usiadł koło zlewu i zaczął się myć. Nie wyglądał na zdenerwowanego, zachowywał się najnormalniej na świecie. Trochę mnie to zdziwiło. Rzuciłem mu do miski kawałek skrzydełka z zupy. Zjadł.

Matka tymczasem usiadła przy komputerze, wyszukała stronkę z ofertami pracy i zaczęła je przeglądać.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu

Brak komentarzy.