Opowiadanie
Wammy's House
Plan
Autor: | Yumi Mizuno |
---|---|
Korekta: | Dida |
Serie: | Death Note |
Gatunki: | Akcja, Dramat, Kryminał, Mroczne, Obyczajowy |
Uwagi: | Przemoc, Erotyka, Wulgaryzmy |
Dodany: | 2010-11-12 11:19:32 |
Aktualizowany: | 2010-12-24 22:36:33 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
Tamtej nocy nie obudził mnie dzwonek budzika, czy śnieżka uderzająca w moje okno.
- Kiki - usłyszałam znajomy szept nad moją zaspaną głową. Z niechęcią otworzyłam oczy czerwone od łez, które jeszcze roniłam po pogrzebie N.
- S? - Pytanie było zbędne. Przyjaciółka moja nie zaśmiała się, tylko zimną dłonią poklepała mnie po policzku, co bym wybudziła się bardziej.
- Słuchaj, L jest w gabinecie pana Zero od jakiejś godziny. Zaczynam się martwić - powiedziała poważnie i westchnęła, siadając na końcu mojego łóżka. Kilka chwil minęło zanim dotarły do mnie jej słowa. Lecz nie pokazywała zdenerwowania czy zniecierpliwienia późnym moim ocknięciem się. Gwałtownie podniosłam głowę i patrzyłam się na nią pytająco. - Nie ma tam kamer - zaczęła. - Ściany są za grube i nie mam jak się tam dostać. Więc nie wiem o czym mówią. - Popatrzyła na mnie znacząco.
- Ale dlaczego chcesz wiedzieć o czym rozmawiają? - Uniosłam brwi wysoko.
- A dlaczego by nie? Wszystko co zakryte trzeba odkryć, a co zamknięte otworzyć. - Wywróciła oczami jak gdyby mówiła mi największą oczywistość świata.
Długo nie musiała mnie namawiać, by pójść na tradycyjne zwiady. Nikt jednak się do nas nie dołączył, choć S miała szczere nadzieje, by np. X się też zabawił lecz ten wolał swój własny świat. Zakradłyśmy się pod pokój. Drzwi były zamknięte lecz dało się usłyszeć bardzo ciche pomruki, które dobiegały z drugiej strony. Stanowczo słyszałam podniesiony głos dziadka i pana Zero. Chyba się kłócili, albo nie, raczej dyskutowali. L nie słyszałam. Może to nawet i dobrze. Potem, nagle, cisza. Szybkie bicie własnego serca, czy mi się zdawało czy też słyszałam serce mojej przyjaciółki, która to głośniej powietrze przez nos wciągnęła.
Potem wszystko wydało się olśniewające, drzwi stały otworem. Zawiasy zostały naoliwione więc klamka nie mogła nas ostrzec przed niczym. Naszym oczom ukazał się obrazek zasiadającego na krześle L, za nim Watari, a w progu stojący z obojętną miną Zero.
- No proszę, dwie myszki, co? - zapytał sarkastycznie i popatrzył znacząco na L. - Wiedziałeś?
- Postępują zbyt oczywiście bym miał się tego po nich nie spodziewać. - Wzruszył ramionami chłopak i popatrzył na okno, które stało półotwarte wpuszczając do pokoju mroźne powietrze.
Czułam, że serce zaraz mi z klatki piersiowej wyskoczy, oddychałam mocniej i głośniej, aż dłoń moja mimowolnie za krtań się złapała. Atak lęku i paniki? Ale przed czym? Rozejrzałam się. Wcale nie było tak źle. Lecz coś we mnie kazało mi się bać. Może przeczucie... Przeczucie tak. Coś się wydarzy. I po tym czymś będę bała się jeszcze bardziej niż teraz.
- Fiołek. - Z amoku emocji i myśli wyrwał mnie Watari, kiedy zmysły swoje odzyskałam byłam w jego ramionach. Tulił mnie mocno tak, jak gdyby miał mnie zaraz utracić. Lecz ciągle nie wiedziałam o co chodzi. Przechyliłam głowę w bok i zobaczyłam pana Zero. Patrzył się na mnie wyczekująco. S stała tuż obok mnie, choć wtulała się w nogę Watariego.
- Plan L jest dobry i solidny - powiedział Warati, patrząc na Zero znacząco.
Nie wiedziałam o co im chodzi. Wzrok mój zawisł na L, który to przyglądał się nam zamyślony. Wtedy to dziadek pochylił się i wypuścił mnie ze swoich objęć. Niezdarnie dotknęłam nogami ziemi i popatrzyłam raz jeszcze na L.
- O czym oni mówią? - zapytałam powoli, wpatrując się w jego oczy.
- O moim planie - odparł obojętnie i wzruszył ramionami. Patrzyłam na niego pytająco. Ten uśmiechnął się lekko i zaczął mi tłumaczyć to, co wcześniej tylko kontrowersji wzbudziło u mojego dziadka i pana Zero. - Otóż zacznijmy od tego, że N i M nie żyją. Nie umarli normalnie. Zatem... jako młody detektyw powinnaś odpowiedzieć na to pytanie. Co teraz czujesz? - Zszedł z tematu. Ja detektywem? Marzenia....
- Strach, ból, obawę... - Nie mogłam dokończyć, ponieważ przerwał mi i dalej głosił swoją teorię.
- Zatem Fiołek ma uczucia, S powiedz mi co ty czujesz?
- Zainteresowanie i ciekawość - powiedziała z dumą dziewczynka, zza grzywy rudej na nas spoglądając.
- Właśnie. Co do zabójstw to prosta sprawa. Tak czy inaczej nie wychodzimy z Wammy’s aż do czasu, do którego to ja wam nie pozwolę wyjść. - Ton jego głosu stawał się coraz smutniejszy, aż w końcu przeszedł w neutralność która przeraziła mnie.
- Jak to? Co masz na myśli? - zbulwersowała się ruda dziewczyna, podchodząc do L z zaciśniętymi pięściami.
- Zarówno N jak i M zostali zamordowani przy sierocińcu. Nie w, czy też nie poza, ale przy. Napastnik w ten sposób chciał się zorientować kto jest, a kto nie jest jednym z nas. - tłumaczył powoli i spokojnie.
- No to oczywiste, przyjmując teorię, że to morderstwo. - S wywróciła oczami.
- To nie teoria, ale rozumiem, że trudno cię do tego przekonać. - Wywrócił oczami chłopiec i wzrok swój zatrzymał za mojej twarzy, która to wiele emocji pokazywała. Głównie zakłopotania i zdezorientowania. - Nadążasz? - zapytał się, lekko się uśmiechając. Przytaknęłam mu pozwalając dalej mówić. - Zatem dalej. Mam dowody, że to nie przypadki. M zginął jako pierwszy przez bakterię. Bakteria po śmierci jego zniknęła. Zagadka co nie?
- Nie całkiem - zaczęłam. Wszyscy popatrzyli na mnie ze zdziwieniem. Jeszcze bardziej zakłopotana poczęłam mówić bardzo cicho: - Pchły kiedy wiewiórka umrze, zostawiają jej ciało.
- Brawo. - L otworzył oczy szeroko. - Więc co z tego? Mamy tutaj do czynienia z bakteriami. Znasz jakieś które zostawiają ciało swojego żywiciela po jego śmierci? Tak by nie zostawić po sobie żadnego śladu po swojej egzystencji. Nie wiem czy wiesz, ale ciało M, które zostało poddane badaniom pośmiertnym nie przejawiało żadnej oznaki choroby. Poza zepsutymi zębami.
- No tak. Zatem to morderstwo. Kiedy mu je popełniono? - zapytała się S, powoli przechodząc na stronę L z jego teorią.
- Tego nie jestem pewny. Podejrzewam, że kiedy bawiliśmy się w ogrodzie. M zniknął, poszukując lotki w krzakach - powiedział spokojnie i zeszedł z krzesełka.
- A co z N? - zapytałam się L i kątem oka popatrzyłam na dziadka, który to szeptał coś do pana Zero.
- Wszyscy widzieliśmy jak N ginie. Jednak to był ranek. A ciężarówki mają zakaz przejeżdżania przez miasto za dnia. Mogą to robić tylko w nocy by ulic nie barykadować - wyjaśnił spokojnie.
- Kto dopuścił do czegoś takiego? - zapytałam.
- Ciężarówki mogą przejeżdżać przez miasto za dnia tylko po otrzymaniu specjalnej przepustki - wtrącił się Zero.
- Kto daje tę przepustkę? - Głos zabrał L.
- Królowa. - Tylko to słowo padło z ust blondyna. Amy, która właśnie weszła do pokoju, przyglądała nam się dwuznacznie. W dłoniach miała tacę z zastawą stołową pana Zero, a na niej dwie filiżanki herbaty. To był dla nas znak. - Watari, przedstaw dzieciom wszystkim plan działania i nowe zasady - nakazał Zero, patrząc na Amy wyczekująco. Bez słowa wszyscy opuściliśmy pokój.
Siedziałam wraz z S między rodzeństwem, patrząc na stojącego przed nami dziadka. Twarz jego nie zdradzała niczego, a w powietrzu czuć było narastającą niepewność. Sala, w której się znajdowaliśmy, w oknach miała witraże, przedstawiające różne obrazy. Od krzyży na papugach skończywszy. Wreszcie Watari zabrał głos:
- Kochane dzieci. O tym co się wydarzyło, wiecie wszyscy, znacie też prawdę. Zatem pan Zero i ja podejmiemy działania, by to nigdy więcej się nie powtórzyło. Nie jesteśmy na tyle silni by, walczyć z wiatrakami, ale możemy działać tak by wiatraki nie miały co mielić. Poza zakazem opuszczania sierocińca obowiązuje też godzina policyjna, wszystko co wyda wam się podejrzane ma dochodzić do nas, nie możecie rzucać się na policję czy starać się działać na własną rękę - mówił powoli, a serce moje biło coraz szybciej. Wszystkie dzieci poza mną siedziały nieruchomo i spokojnie, tak jak gdyby już przyswoiły się z nowym planem postępowania.
- Ponadto każde z was, po ukończeniu dwunastego roku życia będzie opuszczało Wammy’s House. - Starzec opuścił głowę lecz nadal mówił: - Powędrujecie do nowych rodzin pod nowymi nazwiskami i imionami. Będziecie się kształcić i szkolić. Nigdy jako dorośli się nie poznacie. Kiedy opuścicie Wammy’s będziecie mogli kontaktować się tylko ze mną i przez stworzony komunikator z innymi literowcami. Nikt inny nie będzie mógł wiedzieć o waszym pochodzeniu a wasze akta zostaną spalone. Nowe życie, nowa rodzina, wspomnienia ustalone wcześniej tak by nic wam się nie stało. - Starał się to ukryć lecz widać było, że to co mówi sprawia mu ból.
Zatem kiedy będę miała dwanaście lat, będę zmuszona do opuszczenia tego miejsca? Kiedy oni będą mieli dwanaście lat opuszczą mnie i już nigdy ich nie zobaczę? Nie, to było za straszne by było prawdziwe. Łzy mimowolnie pociekły mi po policzkach, zresztą nie tylko mnie. Wszyscy szlochali. Lecz każdy z nas wiedział, że nie ma innej metody by uchować się na powierzchni tego oceanu pełnego niesprawiedliwości i zła.
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.