Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Otaku.pl

Opowiadanie

Wammy's House

Gość

Autor:Yumi Mizuno
Korekta:Dida
Serie:Death Note
Gatunki:Akcja, Dramat, Kryminał, Mroczne, Obyczajowy
Uwagi:Przemoc, Erotyka, Wulgaryzmy
Dodany:2011-01-09 00:09:39
Aktualizowany:2011-01-09 00:09:39


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

- Popatrzcie, idzie ten debil! - W pustce ciemności i smrodzie słychać było szczekanie zębów i klekotanie kości. Zachrypnięte głosy starców szydziły z niego, kiedy stawiał kolejne kroki po wyschniętej i jałowej ziemi. W tamtym miejscu słońce nigdy nie wschodziło, a księżyc nigdy nie zachodził. Choć pomimo wszystko ta perspektywa mogłaby się spodobać nie jednemu, tam było inaczej. Żaden człowiek, żadna żywa istota nie wytrzymałaby w Krainie Shinigami.

- Gdzie twój notes? - odezwał się inny potwór, śmiejąc się z towarzysza.

Ranarag, bo tak się nazywał, szedł właśnie na spotkanie z Królem Shinigami... Powoli, nie śpieszył się. Przed oczami miał moment, kiedy to jego notatnik zakończył swoją egzystencję. Wszystkim mówił, że zgubił i tezy swojej bronił uparcie, jednak prawda była inna. W okresie Średniego Egiptu dla zabawy zrzucił swój notes na ziemię. Wyjaśniwszy kobiecie jak działa, miał nadzieję na zabawę. Tak się jednak nie stało, przerażona nie tyle samym widokiem boga śmierci, co mocą broni, którą miała w dłoniach, spaliła notes na oczach boga. Od tego czasu Ranarag istniał bez swojej zabawki. A jak wiadomo Shinigami bez notesu prędzej czy później będzie skazany na śmierć. Rozsypie się lub spłonie niebieskim ogniem. Przez te wszystkie setki lat rudowłosy bóg pracował ciężko, by Król Świata dał mu coś, coś dzięki czemu będzie mógł żyć dalej. Śmierć mu się nie widziała.

W końcu przybył przed oblicze pana swojego i uklęknął przed nim. Bóg najwyraźniej nie wdał się zachwycony z wizyty swojego podwładnego, a zwłaszcza tego. Oparł kościany łeb z wbitymi diamentami i nawet nie zwrócił oczodołów na sługę.

- Panie, przyszedłem tutaj prosić o pomoc - powiedział Ranarag, zapominając o swojej dumie i honorze.

- Giń, a co mnie interesujesz? - prychnął Król.

- Zasłużyłem się wam... - Nie dawał za wygraną.

- No i?

- Powinienem dostać nagrodę, coś co pomoże mi dalej walczyć.

- Debilem jesteś faktycznie! Z nikim nie walczymy! Zabijamy ludzi, obserwując ich jak mrówki w terrarium, a kiedy sami giniemy, portki nam się trzęsą i... - mówił przez śmiech, nie dokończył, przestał i popatrzył na Ranaraga.

- Proszę - szepnął Shinigami, bez obawy patrząc w czaszkę bo twarzą tego nazwać nie można, swojego Króla. Nie niszcząc kontaktu wzrokowego między okiem a oczodołem, Król chwycił się kosy, która była wkamieniowana i tworzyła ramię w jego tronie. Na miejsce wyrwanej części wyrosła nowa, z organów, zdaje się to były mięśnie. Kosę bez słowa wręczył straceńcowi i dał mu znak by poszedł sobie i dał mu spokój.

***

Trzy ziemskie dni potem.

Podrapałam się po głowie, patrząc na bałagan jaki pozostał po wczorajszym śniadaniu. Niedojedzona pizza wałęsała się pod nogami i nie tylko. Na ścianie plasterki salami i zapchany zlew. Przystawiłam palec do ust. To nie było miłe, bród i smród... Straszne. Zakryłam oczy dłońmi w nadziei, że gdy ponownie je otworzę to to zniknie. Tak nie było, nadal było tak samo. Westchnęłam i odwróciłam się, by pójść obudzić Amy. Będziemy znowu we dwie sprzątały! Ta myśl całkowicie mnie rozbudziła. Poślizgując się na dywanie i uderzając o ściany przy zakrętach, w końcu doczłapałam, bo biegiem moich wyczynów nazwać nie można, do pokoju pokojówki Amy. Popatrzyłam na zawieszoną wysoko klamkę i skrzywiłam się z niesmakiem.

- Fioletowa? - odezwał się za mną znajomy głos. Odwróciłam głowę by sprawdzić kto to. B. Wstał dzisiaj wcześnie, zadowolony i uśmiechnięty patrzył się na mnie. Jedyną rzeczą, jaka mogło odróżnić go od swojego brata, były ciemniejsze kolory ubrań.

Przystawiłam szybko palec do ust, aby nic nie mówił i stanęłam na palcach, aby przekręcić gałkę i wejść do jej pokoju. Nie udane były moje próby, w końcu B, będąc ode mnie wyższym o przeszło głowę, bez problemu czy stawania na palcach, otworzył pokój.

Kiedy popchnęłam drzwi, źrenice mi zadrżały, a serduszko zaczęło szybciej bić. Przerażona, nie wiedziałam co powiedzieć, a ciało moje zastygło w bezruchu. Jedne na co się odważyłam to popatrzenie na B. Miał podobny wyraz twarzy do mojego. Amy spała na łóżku, a nad nią schylał się potwór!

Nie miał skrzydeł, za to czarną pelerynę na końcu powystrzępianą u góry, futrem przeszytą. Ruda grzywa wystawała i dłoń lekko obwinięta bandażem, trzymająca kosę jak w horrorach. Potwór popatrzył na nas. Całe ciało jego było zabandażowane, a na twarzy było coś w rodzaju kagańca założonego.

Popatrzył na nas tak, jak gdyby myślał, że go nie widzimy, nie przeraził się tym, że został zdemaskowany. Przechylił tylko głowę w bok i jedyne co łączyło go z człowiekiem - lewa cześć twarzy była normalna.

Zrobiłam trzy kroki w tył. B stał nadal. Maszkara odwróciła się w stronę Amy która właśnie się budziła.

- Kto mi budzik wyłączył? - powiedziała beztrosko. - Baterie się wyczerpały? - Zaczęła coś kombinować przy zegarku, zupełnie nie wciągnięta w zaistniałą sytuację.

Serce zaczęło mi szybciej bić, wyszłam tyłem na korytarz i dopiero kiedy pouczyłam za swoimi plecami ścianę, odetchnęłam z ulgą. Żaden krzyk czy słowa pomocy nie wydobywały się z moich ust.

Potwór pokazał palcem na siebie, wykonując gest tak jak gdyby chciał się upewnić, że on to on.

- Co dzieciaki wyrabiacie w mojej sypialni - odezwała się Amy, przechodząc przez potwora tak jak gdyby go tam nie było. Podeszła do szafy, z której wyciągnęła kolejny strój pokojówki. - No co, wynocha obydwoje ale już! - krzyknęła, wsadzając rękę w potwora i wyciągając znowu szczotkę. Szczotkowy potwór.

- Ale Amy ktoś tutaj też jeszcze jest - odezwał się B dziwnie spokojnie, nie spuszczając wzroku z bestii.

- Co? Macie zmyślonego przyjaciela? - Popatrzyła na niego z nutką sarkazmu i podłości w oczach. - Jakie to urocze - prychnęła, odwracając głowę. - Wyjdźcie, chcę się przebrać...

Znaleźliśmy się na korytarzu, Ja dalej przy ścianie, z dłońmi chcącymi wbić się w ścianę, a B z cwanym uśmiechem.

- C...co to było? - szepnęłam przerażona i wtedy zza drzwi, a właściwie przez nie wyskoczył na mnie łeb, wraz z jego ciałem, ten potwór mnie zaatakował. Miałam przed oczami jego oko, a jego twarz była... przerażająca... Choć widziałam w nim dobro, był dobry, tak mi się zdawało... A na pewno cierpiał... ale... był straszliwy... I zniknął, właściwie nie on. Bo cały świat.

Ale zaraz potem leżałam... Wiatr owiewał moje ręce i policzki, bawiąc się moimi włosami. Podniosłam się zdziwiona, pewnie to był sen.

- Cześć. - Usłyszałam głos B, mimowolnie popatrzyłam w jego stronę i uśmiechnęłam się.

- Witaj B... B... Potwór! - krzyknęłam, a ten znowu zniknął zabierając ze sobą świat.

***

Zaśmiałem się lekko, widząc, że Kiki ponownie mdleje, widząc Shinigami. Dla mnie on nie był czymś niezwykłym, takich jak on widywałem często, znałem ich. Widziałem jak jeden z nich zabierał nam rodziców. Te stworzenia, jak można je tak nazwać, fascynowały mnie. A ten tutaj jest umierający. Zobaczył, że przeznaczeniem Amy jest długo żyć. Dlatego chciał ją „zjeść”, ale kiedy zrozumiał, że ja i Kiki z tego wszystkiego widzimy go, biedak tak się nami zainteresował, że zapomniał o śpiącej blondynce.

Jego broń mnie interesowała. Zabierała wszystkich tych, którzy dotknęli ostrza. Jak legendarny żniwiarz.

- Jak się nazywasz? - zacząłem, poprawiając Kiki, by nie spadła z ławki, sam siedziałem obok niej, jej głowę kładąc sobie na kolanach.

- Ranarag - odparł beznamiętnie bóg.

- Nie pozwolimy ci nikogo tknąć z naszej rodziny - syknąłem przez zęby.

- Nie musicie pozwalać. Wezmę sobie kogoś innego, może na przykład ją? - Shinigami podniósł swoją kosę i wymierzył nią w Kiki, zamachnął się i puścił. Przed zetknięciem z ciałem zatrzymała się, nie z własnej woli. Zdziwiony popatrzył na nią, potem na B. - Egzorcysta.

Zrozumiałem, to było wyzwanie... Racja, odmawiam nad Kiki wszelakie możliwe rytuały, kiedy śpi, a i tak wraca do domu poobijana po lekcjach wf. Na jej niezdarność chyba bogowie nie poradzą, ale ochronią ją przed tym Shinigami.

Patrzyłem na niego, nie odzywając się, nie bałem się go, dla mnie był rzeczywisty, wróg. Chciał zabić moją rodzinę, obrał ją jako swój cel. Przekląłem w myślach. Dopiero niedawno pokonaliśmy królową, a przynajmniej na razie. To teraz ta poczwara chce nas zjeść! Postanowiłem.

- Zawrzyjmy układ... - odezwałem się pierwszy. - Daj nam dwadzieścia nocy, ci nad których nie odprawię egzorcyzmów będą twoi. Zgoda?

Shinigami przetarł czoło i zaśmiał się potwornie, jak szczek rannego w dolną szczękę psa. Wygiąłem się lekko, oczekując odpowiedzi.

- Umowa stoi... Dwadzieścia dni i ani minuty więcej... Reszta będzie moja - powiedział nieznajomy głos.

Otworzyłam oczy i popatrzyłam zdziwiona na B... Byliśmy już sami, ale w powietrzu czuć było nieprzyjemny zapach zgnilizny. Zakryłam usta dłońmi, podnosząc się lekko i wtulając w ciało B niezadowolona.

- Ale miałam pokopany sen - szepnęłam i zamknęłam oczy, bowiem dziwnie ten sen mnie zmęczył. Usnęłam.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu
  • : 2012-10-26 16:36:47

    Nie podoba mi się ten styl pisania. Nie wiem, dlaczego. Po prostu ciężko mi się czyta. Historia za to nawet ciekawa:)

  • Subaru : 2011-01-10 08:17:20

    No i pojawiają się nawet Shinigami... Ciekawe, co będzie dalej ;)

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu