Tanuki-Czytelnia

Tanuki.pl

Wyszukiwarka opowiadań

Otaku.pl

Opowiadanie

Mój Pierwszy Gej

Część jedenasta: Del-chan’s Part 5. Jigglypuff

Autor:Ariel-chan
Serie:Twórczość własna
Gatunki:Komedia, Obyczajowy, Romans
Uwagi:Yaoi/Shounen-Ai
Dodany:2010-09-02 08:00:36
Aktualizowany:2010-08-31 22:30:36


Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Nie kopiować, nie rozpowszechniać bez wiedzy i zgody autorki ;3


Część jedenasta: Del-chan’s Part 5.

Jigglypuff.

Oto „nadejszła” wiekopomna chwila, czas iść… odebrać moje mangi Czarkowi! Nie no, nie mam zamiaru mu niczego odbierać, w zasadzie to tylko wymówka, by udać się do nich w niedzielę na herbatkę i dowiedzieć się czegoś o tym, co yaoistki lubią najbardziej (Po ostatnich marcinowych zwierzeniach na gadu gadu… TAK! chcemy więcej, więcej i jeszcze raz więcej!). „Yaoizowanie” Czarusia rozpoczęłam od mang, teraz trzeba pójść za radą Ariel-chan i nagrać mu na płytę jakieś anime. Mój wybór padł na znanego i kochanego yaojca o wdzięcznym tytule „Junjou Romantica”, serie dwie, odcinków 24. Oprócz tego wcisnęłam na DVD jeszcze z kilkanaście zeskanowawych mang, moim zdaniem najlepszych i z wierzchu ozdobiłam ją czteroma tysiącami gwiazdek, słońców (<=?! [chodzi o koty, prawda?]) i serduszek.

Niewyspana, bo trzeba było wstawać do szkoły (wczas się kapłam), ale i tak cała w skowronkach, polazłam pod ich piękny, jednorodzinny domek. Otworzył mi seme - jakiś taki uśmiechnięty, szczęśliwy potwornie i przede wszystkim, rozczochrany, jakby dopiero co… Oj!~ Już miałam ochotę spytać: „Co robiliście?!”, ale się powstrzymałam i postanowiłam szukać podobnych oznak u Czarusia, co, zważywszy na to, iż on zawsze jest poczochrany, może być troszkę trudne. Powiedzieliśmy sobie ładnie „Cześć”, czujnie weszłam do domu, rozglądając się, jakby miał mnie zaraz kot zaatakować, albo coś koło tego. Na przedpokój wyszedł Czarek… No tak, on wiecznie jest rozczochrany, uśmiechnięty i jakiś taki zaczerwieniony… W sumie to jego naturalny kolor, ale i tak nie mogłam się powstrzymać przed odpowiednimi skojarzeniami. Zmierzyłam tylko Marcina wzrokiem, on się zaśmiał, jakby wiedział, co mi po głowie chodzi i zaprosił mnie do salonu (czemu nie do pokoju któregoś z nich? No właśnie, czemu?!), naprawdę miałam wrażenie, że zaraz zacznie skakać z radości.

- To ja pójdę po herbatkę. - powiedział i poszedł, a ja od razu przyssałam się do naszego słodkiego skarbeczka.

- Mam coś dla ciebie… Tak, znowu!

Oczka mu rozbłysły, pewne, że przyniosłam coś słodkiego, a ja, niespodzianka, wyciągam płytę upstrzoną jak choinka na Boże Narodzenie. Uszka mu momentalnie oklapły, ale i tak z niemałym zainteresowaniem, spytał, co to.

- Dowiesz się, jak sprawdzisz. - odpowiedziałam i sięgnęłam po drugi, ważniejszy dla naszego ukesia prezent. - I jeszcze coś mam… - już ostatnio miałam ochotę powiedzieć mu, że kocham, jak je przy mnie coś słodkiego, ale jego semiaka nie było akurat w pobliżu i nie chciałam, żeby uke znowu sobie pomyślało niestworzone rzeczy.

No, teraz to normalnie zaczął merdać ogonem i spałaszował pół czekolady (dziw, że nie całą!), zanim Marcin wrócił. Może go wreszcie oswoję? Główny cel na dziś i na przyszłość: oswojenie Czarusia… Spojrzałam tylko na niego, on zrobił wystraszoną minę… Absolutnie niemożliwe, skonstatowałam w myślach. Nieważne, czy to pies, czy kot, to uke jest absolutnie nie do oswojenia….

Ale ja się nie poddam tak łatwo, uhihihihi!

Seme wróciło z herbatką (teraz to ja się na nią rzuciłam, bo na dworze zimno jak na Uranie), i od razu zainteresowało się płytką, którą Czaruś położył na stole.

- Nie wiem co to, a ona nie chce powiedzieć. - wzruszył ramionami ukeś.

Marcin zrobił odpowiednią minę, czyli wyrażającą: „A ja chyba wiem”, wziął płytę bez pytania i wrzucił do odtwarzacza. Pojawiły się dwa foldery, najpierw ten z animcami.

Tak więc seme włącza pierwszy odcinek anime, wszyscy z zapartym tchem wlepiają oczy w ekran, a na nim… Misaki (główny uke) zastaje swojego brata w objęciach Usagiego (główny seme) i rozpoczyna się opening… „Sono te hanasanai de, hanasanai de…!”, różowe tło, kwiatki, misie, motylki (?!), trzy zakochane w sobie pary i w ogóle cud, miód i orzeszki. Marcin zaczął się śmiać i mówi:

- To będziemy mieli co oglądać. Spodziewałem się po tobie czegoś takiego!

Uke miał coś dziwną minę (ale nie odrywał oczu od ekranu!), więc pocieszyłam go:

- Wiem, że się martwisz, że to tylko jedna płyta, ale nie bój nic, potem przyniosę ci więcej, i to takie yaojce po których się będziecie zbierać z podłogi! - wcale nie miałam tu na myśli „ze śmiechu”, ale nie chciałam naszego uke za bardzo straszyć i tak już wyglądał, jakby miał paść trupem, mimo że przecież nic takiego nie zobaczył (może się zorientował, że czytał mangę o tym samym tytule?), a jak tylko opening się skończył, nacisnął pauzę. Szkoda, obejrzałabym z nimi jeden odcinek, choćby po to by się ponalewać (z reakcji Czarusia, oczywiście), wszak „Junjou” to przede wszystkim komedia, z „odpowiednimi” scenami, ale komedia.

Zobaczyłam, że kot wskakuje na kanapę obok Czarka i po paru obrotach wokół własnej osi zwija się w kłębek i zasypia. To mi przypomniało, że miałam o coś pytać.

- Mam do was parę pytań. - stwierdziłam z poważną miną. - Ważnych, zaznaczam. Baaaardzo ważnych. Dla nas… Znaczy się, dla mnie. To są bardzo ważne pytania, więc musicie mi odpowiedzieć.

Oni spojrzeli po sobie, Czarek chyba wyczuł podstęp, bo mocniej wcisnął się w kanapę i wyciągnął rękę do kota, a Marcin uśmiechnął się jeszcze szerzej, o ile to w ogóle możliwe. Wlepiłam gały w uke, bo od niego miałam zacząć i krzyknęłam:

- Wybieram cię… Czarek! - chciałam krzyknąć „Jigglypuff”, ponieważ jakoś ta mała różowa pokemonowa kulka skojarzyła mi się z naszym uke, zwłaszcza, że sam prawie zmienił się w kulkę, naśladując chyba zwierzątko leżące obok niego. - Jak się nazywa twój kot? - spytałam z całkowitym już spokojem, wskazując kota paluchem.

- Ach… - Czarek jakby teraz dopiero oprzytomniał, spojrzał na kota i odparł: - Zuzia.

- Jaka tam Zuzia?! Ziuta się nazywa! - sprostował Marcin i wybuchnął śmiechem.

- Jezu, biedna kotka, musiałeś ją tak skrzywdzić?! - zrobiłam wielkie oczy i zaczęłam się zlewać równo z Marcinem.

Czarek szturchnął Marcina, zaczerwieniony i wymamrotał:

- Tylko to mi się z kotem skojarzyło...

- Dobra, następne pytanie. - zdecydowałam, gdy już się z Marcinem wyśmialiśmy. - Bramka numer jeden, czy bramka numer dwa?

- Ee… To ma być pytanie? - Czarek spojrzał na Marcina.

- To niech będzie jeden. - Marcin spojrzał na Czarka.

- W takim razie… moje drugie i chyba najważniejsze pytanie brzmi: Jaki jest… wasz ulubiony… - specjalnie zrobiłam pauzę, by stworzyć odpowiednie napięcie, nie mogłam w końcu pozwolić, by Czaruś się za bardzo rozluźnił! - …POKEMON!

O gleba… Popatrzyli na siebie zaskoczeni., potem na mnie jak na kosmitkę, obaj na twarzy mieli wymalowane istne: „What, the hell?!” No tak, oni się spodziewali pytań w stylu: „Jak często to robicie?”, a ja ich zaskakuję najgłupszymi pytaniami pod słońcem. Czekajcie, chłopcy, na to też przyjdzie pora, uhihihihi!

- A skąd ten pomysł, że oglądamy Pokemony? - odpowiedział pytaniem seme, odzyskawszy mowę. - Ja nie mam ulubionego, nigdy tego nie oglądałem, a… - urwał, spoglądając na Czarka. Jego uke zrobił się czerwony po same uszy i schował się za podwiniętymi nogami (siedział jak L, czytaj: Ryuuzaki z „Death Note’a”!), obejmując je rękami. Marcin z wyszczerzem tak wielkim, jakiego w życiu chyba u niego nie widziałam, nachylił się do swojego chłopaka i zapytał:

- Ty masz?

- …puff. - usłyszeliśmy jakieś niewyraźne mruknięcie. Czarek tylko odwracał wzrok od Marcina i głaskał kota.

- Co? Bo nie dosłyszałem.

- Jigglypuff… - mruknął trochę głośniej, robiąc się jeszcze bardziej czerwonym.

- Wiedziałam! - krzyknęłam i wybuchliśmy z Marcinem śmiechem.

- No co?! - jęknęło uke rozpaczliwie.

Marcin aż musiał go objąć.

- No już dobrze, nie wiedziałem. - powiedział łagodnie. - Nic nie szkodzi, że oglądasz Pokemony.

- Oglądałem. - sprostował Czarek, prawie obrażony. - Coś jeszcze dziwnego chcesz wiedzieć? - jejku, patrzył na mnie, jakbym mu kota zabiła, a przecież to było właściwie najlżejsze z pytań! - Jeszcze chyba bramka numer dwa została.

- Tak. Chciałam jeszcze zapytać, czy się czegoś boicie, czy macie jakieś fobie?

- Ja się boję igieł. - w częstym dla siebie geście, Marcin wzruszył ramionami. Czarek milczał, chyba w dalszym ciągu w szoku po tym Pokemonie.

- No… - próbowałam go zachęcić. - Jak się seme… ee, znaczy, twój Marcin czegoś boi, to ty na pewno też. Coś musi być!

- Boję się kilku rzeczy… - wydukał w końcu uke. - Na przykład samotności…

Marcin, który już go nie obejmował, teraz chwycił swojego uke za łapkę. Auuu... *_* Cóż za piękny, adekwatny do sytuacji odruch… Rasowe seme, rasowe!

Ale ja i tak nie byłam zadowolona.

- Super, skarbie, jesteś totalnie uroczy… ale nie o to mi chodziło! Marcin, czego twoje u… twój chłopak się boi? Z takich nie abstrakcyjnych rzeczy.

Marcin po krótkim zastanowieniu odpowiedział:

- Dentysty. - tutaj Czarek prawie uśmiercił go wzrokiem. - Raz go musiałem za rączkę na siłę prowadzić.

- Byłem mały! - zaprotestował uke, znów urażony do żywego.

Wolałabym, żeby bali się rzeczy bardziej „namacalnych”, w stylu robaki, pająki, myszy, ewentualnie burza, albo coś takiego, tak abym mogła im to załatwić i… No tak, a czego się spodziewaliście?! Doszłyśmy z siostrami do wniosku, że aby nasze uke było jeszcze bardziej urocze, musi się czegoś bać! Czarek miał się z płaczem rzucić na swojego seme, po tym, jak przyniosłabym mu… no właśnie co? Dentystę mu przyniosę?! (A czemuż by nie, ponoć wujek jakiś jest!) Ale w sumie, nie jest źle, seme boi się igieł. Może się przebiorę za pielęgniarkę… Nie, lepiej Czarka przebrać za pielęgniarkę, ja przyjdę z wieeeeeelką strzykawką, a Marcin będzie się miał do kogo poprzytulać ze strachu!

Buhahaha, tak, wiem! Jestem zła, a raczej jesteśmy!

Chłopcy się rozluźnili, całkiem już uśpiłam ich czujność, tak więc mogłam wreszcie walnąć im z grubej rury:

- I ostatnie, najważniejsze pytanie… Jak wyście się, chłopcy, byliście spiknęliście?!

- Że co? - zdębieli.

- Chcę usłyszeć WIĘCEJ o pierwszym kroku Marcina, jak dokładnie to się stało, że jesteście razem. - wyjaśniłam, nie używając już cytatów z mało, jak widać, znanych filmów.

- Acha. - Marcin spojrzał na Czarka z pytaniem w oczach, czy może, a ja patrzyłam, jakbym zaraz miała poznać (kolejną) Największą Tajemnicę Wszechświata… I w sumie tak było.

Poprzedni rozdziałNastępny rozdział

Ostatnie 5 Komentarzy

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu
  • Ariel-chan : 2010-09-27 17:35:21
    ;3

    Tak najlepiej po jednym na każdy rozdział :P Nie zapomnij mi potem przesłać :P xD

  • mo_mo : 2010-09-27 17:34:07
    Umiem rysować!

    Tak naprawde to od początku MPG mnie troche inspirowała do naszkicowania paru nastrojowych obrazeczków. ^^ Zabieram sie do czytania dalszych części (juppi!)

  • Ariel-chan : 2010-09-12 15:48:09
    ;3

    Niestety, nie umiem rysować xD Musiałby się znaleźć rysownik xD Mi wystarczyłoby wydanie w postaci książki ;3

  • NataliaKiSS : 2010-09-12 15:35:40

    Powinnaś narysować mange i może by zrobili z tego anime bo super by wyszło ;**

  • Skomentuj
  • Pokaż komentarze do całego cyklu