Opowiadanie
Mój Pierwszy Gej
Część dwunasta: Marcin’s Part 5. Pierwszy krok
Autor: | Ariel-chan |
---|---|
Serie: | Twórczość własna |
Gatunki: | Komedia, Obyczajowy, Romans |
Uwagi: | Yaoi/Shounen-Ai |
Dodany: | 2010-09-18 14:49:23 |
Aktualizowany: | 2010-09-18 14:49:23 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
Nie kopiować, nie rozpowszechniać bez wiedzy i zgody autorki ;3
Część dwunasta: Marcin’s Part 5.
Pierwszy krok.
- Chcę usłyszeć WIĘCEJ o pierwszym kroku Marcina, jak dokładnie to się stało, że jesteście razem.
- Acha. - spojrzałem na mojego chłopaka z odpowiednim pytaniem w oczach. Czarek schował twarz za kolanami, nie odzywając się jednak słowem. Uznałem to za zgodę i zacząłem opowiadać.
Powiedziałem Del, że część historii już zna, a resztę mogę streścić w parunastu zdaniach.
Jakieś trzy miesiące temu, zanim zerwałem z dziewczyną, zacząłem mieć to wrażenie, że między mną a Czarkiem coś się zmieniło. Mój stosunek do niego uległ zmianie, i to znacznej. Czułem jakby trafił mnie grom z jasnego nieba… albo strzała Amora. Wyraźnie czułem przy nim napięcie, to przyszło może nie całkiem nagle, ale jakoś tak… naturalnie dla mnie. Jakbym „się obudził” z czarno-białego snu i zaczął Czarka widzieć w zupełnie innych, kolorowych barwach, jakby jakiś głosik wmawiał mi, że od teraz kocham tylko i wyłącznie jego. Wiedziałem, że nie mogę wszystkiego rzucić ot tak, przez jakiś czas spotykałem się jeszcze z dziewczyną, musiałem to przemyśleć. Ale tak naprawdę nie było nad czym myśleć. Przy niej nie czułem nic. Przy nim… no cóż, ciężko to określić. Nigdy do nikogo nie czułem czegoś takiego, jak do Czarka. Zerwałem z dziewczyną, mówiąc jej, że zakochałem się w kimś innym. Właściwie to powinno być… „kochałem od zawsze”… przynajmniej teraz tak myślę.
(Na jedną setną sekundy spojrzałem Czarkowi w oczy, przeczesałem mu włosy palcami. Słuchał mnie z wypiekami na twarzy, bo choć wiedział, co nie co, nigdy tak dokładnie mu tego nie opowiadałem. Wciąż trzymaliśmy się za ręce.)
Dwa dni później wyznałem Czarkowi miłość. Dosłownie. Choć w ogóle tego nie planowałem, tak wyszło. Wiedziałem, że ryzykuję, ale jednocześnie miałem nieodparte wrażenie, że on czuje to samo. Nie wiem, może właśnie to nazywają „gej-darem”?
Był piątek wieczór, szykowaliśmy się do snu. Czarkowi przypomniało się, że zamówił film w telewizji i że do jutra, czyli do dwunastej w nocy, przepadnie. Spytał mnie, czy obejrzę z nim. Naturalnie się zgodziłem i tak zasiedliśmy w salonie przed telewizorem. Czarek co robił? Wcinał czekoladę, a jakże by inaczej! Ja, prawdę mówiąc, nie wiele z filmu pamiętam. Denerwowałem się tak strasznie, że właściwie go nie oglądałem. Nawiedzały mnie już takie scenariusze, że nie wiedziałem, co ze sobą począć…
He, co sobie wtedy myślałem, na głos już nie powiedziałem, bo Czarek, choć dalej trzymał mnie za rękę, kulił się w sobie tak bardzo, że miałem wrażenie, iż zaraz się udusi.
A ja po prostu nie umiałem wytrzymać.
Cała sytuacja, my, sam na sam, film, noc, ciemności - to wszystko tylko potęgowało moje wrażenia, mój stres, moje zmysły szalały… Myślałem, że się na niego rzucę. Wyobrażałem sobie, jak ręka ucieka mi wokół niego, jak przysuwam się coraz bliżej i zaczynam całować… Boże, przecież w myślach ja go już na tej kanapie rozebrałem i pokochałem… Nie dość, że chłopaka, to jeszcze mojego prawie brata… Walczyły we mnie dwa instynkty, z jednej strony strach i wstyd, z drugiej… pożądanie. I to ostatnie tak wielkie, że już w trakcie filmu przegrałem z samym sobą. Musiałem mu powiedzieć. Jakakolwiek reakcja miałaby nie być, nie mogłem… nie chciałem tego dusić w sobie.
Po filmie, z bijącym sercem, zatrzymałem go i oznajmiłem:
- Muszę z tobą o czymś porozmawiać.
Czarek uśmiechnął się, kiwnął i czekał z zainteresowaniem, bez słowa.
Jezu, jak ja się tego bałem… Zacząłem się plątać, w zasadzie nie wiem, co to mi w pierwszej chwili wychodziło, ważne, że w końcu udało mi się złożyć swoje myśli w słowa i powiedziałem:
- Kocham cię i to… nie ma nic wspólnego z braterską miłością, którą powinienem czuć.
Uśmiech momentalnie zniknął z twarzy Czarusia, za to pojawiły się na niej rumieńce, patrzył na mnie dużymi oczami i dalej nie wypowiedział słowa, a ja, po raz kolejny… przegrałem. Wygrał jeden z wyżej wymienionych, mrocznych instynktów. Zanim zdążyłem pomyśleć, co robię i jakie mogą być konsekwencje, przyciągnąłem go do siebie i zacząłem całować. Ymmm, Czaruś pachniał wanilią i smakował jak czekolada… Czekoladę jadł, więc to akurat zrozumiałe…
(Moje kochanie ściskało mi już dłoń tak, że jej prawie nie czułem. Oho, to już ostrzeżenie numer dwa tysiące dwieście, które mówiło, że mam w tej chwili przestać… A ja co? Zignorowałem mojego chłopaka i z pełną premedytacją opowiadałem dalej).
Nie wiem, jak długo trwał pocałunek, ale wydawało mi się, że minęła wieczność, nim odwzajemnił. Ale to zrobił, serce mi prawie wyskoczyło z piersi z radości. Jaką miałem pewność, że Czarek czuje to samo? Praktycznie żadnej, jedynie moje słabe przeczucia. I nadzieję, jeszcze większą od pożądania, które mną zawładnęło… Pojęcia nie mam, jakim cudem w ogóle udało mi się od niego oderwać…
- To… w porządku? - wiem, inteligentne z mojej strony pytać po fakcie. Czarek pokiwał, czerwony po uszy, zawstydzony i zapewne będący w takim szoku, że nie umiał w pierwszej chwili wykrztusić słowa. Wziąłem jego twarz w dłonie, położył mi na nich swoje ręce i w końcu ze szklistymi oczami wyjąkał cicho:
- Marcin, ja… Ja ciebie też… już dawno…
Boże, myślałem, że się popłaczę ze szczęścia!
Podejrzewam, że skończylibyśmy od razu na tej kanapie bez ubrań, gdyby nie to, że usłyszałem wjeżdżający na podjazd samochód. Ojciec wrócił w najmniej odpowiednim momencie.
Spojrzeliśmy na siebie, nie wiem czy bardziej z żalem, czy ze strachem. Odkleiliśmy się jakoś od siebie, ogarnęliśmy (nasze serca musiały się w trybie natychmiastowym uspokoić), przywitaliśmy z moim ojcem i rozeszliśmy się każdy do swojego pokoju.
Czarek nie umiał zasnąć pół nocy. Ja chyba nie spałem wcale… podekscytowany, napalony… i przepełniony nieprzebraną miłością.
Przez następne dni było nam niezręcznie przebywać obok siebie (czego, jak wiadomo, uniknąć się nie dało), czułem takie niewyobrażalne napięcie ze strony Czarka. Uciekał przede mną jak myszka przed drapieżnikiem, nawet się zbliżyć nie mogłem, teraz to chce mi się z tego śmiać i rozumiem doskonale, Czarek się wstydził straszliwie nie dlatego, że mnie nie kochał, wtedy jednak byłem po prostu jak ten nic nie wiedzący kretyn. Wyskoczyłem z tą miłością jak Filip z konopi, skąd miałem wiedzieć, czy to naprawdę jest to, czego on chce, kiedy ten tak się mnie wstydzi? Jakby nagle dziesięć lat naszego wspólnego życia przestało istnieć, jakbym był obcym człowiekiem… No wiem, wybacz… Ale takie miałem wrażenie.
Chciałem coś z tym zrobić, ale nie miałem pojęcia co. Tak, wiem, porozmawiać, ale widocznie zaślepiła mnie różowa chmurka i nie pomyślałem o najprostszym rozwiązaniu.
Raz nawet go zaskoczyłem. Objąłem go od tyłu i na ucho szepnąłem „Kocham cię”… Ach, piękne to było… Nie licząc tego, iż Czarek prawie zawału dostał, serio, aż się przestraszyłem, że zaraz będę musiał po karetkę dzwonić i tak amorów mi się odechce. Zapowietrzyło się, biedactwo, wyjąkało cicho i niewyraźnie „Ja ciebie też”, ale wyglądając przy tym na tak przerażonego, że jak go całkowicie wyswobodziłem, zwiał w tempie odrzutowym jakby go sam diabeł gonił. I tak mijał nam czas, Czarek świrował, to znaczy denerwował się, ja nie wiedziałem, co o tym myśleć, aż w końcu… natrafiłem na ciebie, wariatko, zmusiłaś mnie do powiedzenia sobie prawdy, po czym odpowiednio zmotywowałaś do rozmowy. To więc poszedłem i porozmawiałem, mniej więcej wiesz, jak to było, ale na pewno chcesz więcej szczegółów…
- Nie ma! - w tym momencie Czarek zerwał się z miejsca. - Nie przy mnie, ja wychodzę!
Ojoj, czyżbym przesadził? Moje kochanie nie wytrzymało psychicznie…
Del wybałuszyła na niego oczy i zaczęła się cieszyć z miną mówiącą: „Teraz to ja już wszystko wiem!”.
Ech, Czaruś, Czaruś, czy ty nie rozumiesz, że jak będziesz TAK reagował, to równie dobrze możesz jej powiedzieć wprost: Spaliśmy ze sobą tego a tego dnia, o tej i o tej porze i w ogóle to wyglądało tak a tak? Zresztą, czemu od razu myślisz, że zamierzałem jej powiedzieć o naszym pierwszym razie?
Eeee… Zatkało mnie we własnych myślach. No dobra, zamierzałem… ale BEZ szczegółów!
Wciąż trzymając go za rączkę, przyciągnąłem z powrotem koło siebie i nie pozwoliłem mu uciec.
- To może resztę później ci opowiem. - powiedziałem dziewczynie, nie puszczając z rąk Czarusia.
- Ekshibicjonista jeden. - szepnął do mnie Czarek, a właściwie warknął szeptem.
- Masz, zjedz sobie czekoladkę. - podałem mu tabliczkę, a on, z obrażoną miną, nie przyjął jej… przez pierwsze dziesięć sekund, w jedenastej już miał ją w ustach.
O dziwo, Del nie wracała już więcej do tego tematu. Czaruś się uspokoił, zjadł czekoladę, czy tam na odwrót, zjadł czekoladę i dopiero się uspokoił i w końcu dziewczyna oznajmiła, że musi już iść, bo jeszcze do Biedronki idzie, znaczy się… do kościoła. Takiego prawdziwego, z księdzem, ołtarzem i śpiewami… Ojej, głupota chyba jest zaraźliwa… Zaczynam już myśleć jak Czarek!
Zamknąłem za nią drzwi i prawie w tej samej chwili przypomniało mi się:
- A tych mang to cwaniara nie wzięła!
- Nie. Zapomniałem jej oddać. - usłyszałem z pokoju Czarka, za chwilę pojawił się na przedpokoju z kotem na rękach.
Chciał coś powiedzieć. Tylko się uśmiechnąłem i zachęciłem go wzrokiem.
- Musisz mi to robić? - zapytał po krótkiej chwili.
- Co takiego? - udałem Greka, zakładając rękę na rękę.
- Już ty wiesz co!
- Oj, wybacz… ale do tego Pokemona to sam się przyznałeś! - zaśmiałem się.
- Nie mówię o Pokemonie. - tupnął nogą jak rozeźlony przedszkolak, a kot uciekł mu z rąk.
- O dentyście tylko prawdę powiedziałem.
- Nie mówię o…!
Cii…. No już, mój malutki. Zamknąłem mu usta swoimi. Nie powiedział słowa, tylko przylgnął do mnie niczym kociak spragniony miłości. Nie, Ziuta, to nie o tobie. Ja mam tylko jednego kociaka na tym świecie…
iosellin , istnieje coś takiego jak "maska" profilu psychologicznego (czy jakoś tak) bohatera więc mógł maskować charakter za pomocą wybryków
*_*
Ja chce jeszcze, Lena chcieć więcej ><. Jak on jemu wyznał miłość.... Ja pier***e ja chce więcej ><. Pragne 13 rozdziału...(i tak oto przeprowadzam właśnie taką rozmowe z rozumem xD):
- Ja sie z mostu rzuce- krzyczałam w myślach
-woda po kostki ale to nic.- rozum mi odpowiedział
-Powiesze się
-sznur nie wytrzyma
-TO SIE POD POCIĄG RZUCE!!!
-kobieto... w miejscowości gdzie mieszkasz nie ma pociągów
-o.O. Ja pier***e nie gadam z tobą
I tak oto jestem obrażona na swój zapchany mangą,anime i yaoi rozum xD
Widzę, że Ariel nie może zabrać się za odpowiedź, więc mam nadzieję, że nie pogniewa się jeśli zrobię to za nią^^, Znam genezę powstania tego opowiadania, więc myślę, że autorka może czuć się usprawiedliwiona. Dla czytelników może być to niejasne i takie zapewne pozostanie, ale racja, to nie ma być oczywiste dla niej, czy dla mnie, tylko dla Was. Teraz już tego błędu nie naprawi, ale wiadomo, że książkę się edytuje, być może to jeszcze poprawi, bo z perspektywy czasu wszystko teraz jest klarowniejsze, więc powinna być wdzięczna za zauważenie^^ (Hah, brzmię jak jej menadżer xP)
Skoro już mowa o DN, to chyba bliżej mu pod tym względem do L, skoro wcina namiętnie wszelkiego rodzaju słodycze ;3
:)
nie no, ja rozumiem, że zdarzają się osoby, które lubią krzyczeć całemu światu o różnych sprawach;) tylko w całości zabrakło mi właśnie nakreślenia takiego "otwartego" Marcina na początku. Del w pierwszym rozdziale wspomina, że Czarek i Marcin chodzili z nią do szkoły, Czarek rozrabiał a Marcin był fajny. Imo dobrze byłoby na wstępie zasugerować otwartość Marcina i wstydliwość Czarka, zamiast pisać o rozrabianiu, które do Czarka jakoś w dalszym kontekście nie pasuje. To nie jest poważny zarzut, tylko do wzięcia pod uwagę, jeśli z tego ma być książka do wydania.
PS. Ta czekolada u Czarka to nieodparcie kojarzy mi się z Mello z DN :p
O.o
Eee... Okej xD To ja tu chyba nic już więcej nie muszę dodawać O.o Ktoś chyba lepiej rozumie moje opowiadanie ode mnie O.o xD