Opowiadanie
Zamaskowany
Uzdrowiciel
Autor: | kimoki |
---|---|
Korekta: | Dida |
Serie: | Twórczość własna |
Gatunki: | Akcja, Fantasy, Mistyka, Mroczne, Przygodowe, Romans |
Uwagi: | Self Insertion, Przemoc, Wulgaryzmy |
Dodany: | 2010-10-01 17:54:04 |
Aktualizowany: | 2014-06-18 16:30:04 |
Poprzedni rozdziałNastępny rozdział
Pole należy wypełnić w przypadku zamieszczenia tłumaczenia opowiadania zagranicznego. Wymaganymi informacjami są: odnośnik do oryginału oraz posiadanie zgody autora na publikację. (Przypominamy, że na Czytelni Tanuki zamieszczamy tylko te tłumaczenia, które takową zgodę posiadają.)
Dla własnych opowiadań, autor może wyrazić zgodę lub zakazać kopiowania całości lub fragmentów przez osoby trzecie.
Chatka była mała i wyglądała na bardzo starą, z zewnątrz można była ujrzeć rozmaite pajęczyny, i gdzieniegdzie podgniłe deski. Naru miał wątpliwości co do uzdrowiciela tam mieszkającego, lecz nie miał wyboru, nie było czasu do stracenia, więc nie pukając wszedł do środka, wyważając drzwi i klęknął pod nogami starca.
- Proszę uratuj ją. Nie ma czasu - wydyszał chłopiec, po czym złapał się za bok, stękając cicho.
Gdy podniósł głowę, ujrzał niskiego starego człowieka z długą białą brodą i wieloma zmarszczkami na twarzy. Na nogach miał sandały, a sam ubrany był w jakąś szmatę.
- Chłopcze, ciebie też trzeba opatrzyć - powiedział poruszony i zaciekawiony dziadek, odbierając jednocześnie od niego ranną dziewczynkę.
- Nie przejmuj się mną! - wykrzyczał Naru.
- Nie ruszaj się stąd! - wykrzyczał uzdrowiciel i zabrał Kristinę do sąsiedniego pokoiku, dodając: - Tobą też się za chwilę zajmę. - I odszedł.
Chwilę później naprzeciwko chłopaka stanął ten sam starzec.
- Jak to zrobiłeś? - zapytał zdziwiony chłopiec. - Nie widziałem, żebyś wychodził - dodał.
- Odrobina magii. - odpowiedział spokojnie staruszek, uśmiechając się pod nosem i pochylając nad rannym. - Teraz czas się tobą zająć, bo zanim ją w pełni uleczę, ty się wykończysz. To też nie wygląda mi dobrze. Zresztą ktoś musi mi naprawić drzwi. - dodał z przekąsem, po chwili kontynuując oględziny i rozkładając liczne narzędzia oraz flakony z miksturami, używanymi w jego fachu. Uwijał się przy nim całkiem zręcznie, jak na swój wiek. Widać było lata praktyk. Wreszcie ponownie przerwał milczenie: - Dziwne... - zaczął starzec - twoje rany w ogóle się nie goją. Nieważne jakich medykamentów bym nie użył do leczenia ciebie, rany i tak są świeże. Czyżby jakaś niezwykła choroba trawiła twoje ciało?
- Mam tak odkąd pamiętam - powiedział ponuro Naru.
Starszy człowiek pomruczał chwilę do siebie, złożył ręce i stało się coś dziwnego. Jego dłonie zaczęły świecić jasnozieloną poświatą. Przyłożył je do ran chłopca, które w parę sekund się zagoiły.
- Jak to zrobiłeś? - zapytał zdumiony ranny.
- Odrobiną magii. - powtórzył się uzdrowiciel i się uśmiechnął. Po chwili jednak znów spoważniał. - Niestety z nią nie pójdzie tak łatwo. Jej stan jest dużo bardziej poważny. Rzekłbym, że to cud, że wciąż żyje. Co też się jej przytrafiło? Przyznam, że po raz pierwszy widzę kogoś w tak poważnym stanie. Jest cała poparzona i posiniaczona. Na dodatek podrapana, jak by ktoś lub coś ją atakowało, bowiem człowiek nie byłby w stanie wyrządzić takich rzeczy. Szczególnie ta głęboka rana zadana czymś ostrym, jakby szponem, od klatki piersiowej aż po żebra. - Podrapał się po nosie. - Jest w bardzo ciężkim stanie, straciła dużo krwi, potrzeba cudu, żeby wydobrzała - zakończył z westchnieniem.
- Albo odrobiny magii. - wyszeptał Naru, spoglądając z wyrzutem na swoje dłonie, na których widział krew niewinnych ludzi.
- Masz rację, magia pomoże, lecz to nie takie proste. Zwykłe leczenie nie da efektów. Jest w zbyt ciężkim stanie. - Tu zawahał się na chwilę i zerknął na chłopaka. Dostrzegł w jego oczach determinację. - Istnieje pewien sposób - kontynuował. - Mogę przetransportować trochę energii życiowej do niej, jednak potrzebny mi ktoś, kto odda dla niej tę cząstkę swojego życia. Nie gwa...
- Nie ważne! - przerwał mu pacjent. - Weź moje życie i uratuj ją.
- Jesteś tego pewny? - zapytał stanowczo starzec.
- Tak. - potwierdził chłopiec.
- Dobrze więc. - oznajmił z powagą uzdrowiciel. - Lecz pamiętaj, że nie wykręcisz się tak łatwo od naprawy drzwi i wytłumaczenia mi co zaszło. - dodał po chwili swobodniejszym tonem. Naru opuścił tylko głowę.
Gdy weszli do sąsiedniego pokoju, ujrzał Kristinę leżącą w łóżku. Widok, w jak ciężkim jest stanie, ścisnął Naru za serce. Podszedł do niej, uścisnął jej dłoń i wyszeptał:
- Przepraszam. - Spod maski wypłynęła krwawa łza.
- Wszystko w porządku? - zaniepokoił się starzec.
- Tak, zaczynajmy. - oznajmił chłopiec.
- Podaj mi rękę. - nakazał uzdrowiciel. Naru spełnił jego polecenie, chwilę później starszy mężczyzna nakierował ją nad serce rannej dziewczyny, trzymając go wciąż za rękę, wyszeptał jakieś niewyraźne słowa. Jego oczy zmieniły kolor na błękitny, a z ich dłoni zaczęła emitować bladoniebieska poświata. Naru czuł jak jego życie zostaje wysysane i słabnął, lecz nie dał po sobie tego poznać. Obraz zaczęła zastępować mgła.
- Powiedz kiedy dość. - powiedział dziadek, kontynuując to, co robił. Chłopiec przytaknął tylko, lecz czując się coraz słabiej, nie chciał tego zatrzymywać. Nie mógł pozwolić, by Kristina straciła przez niego życie. Po dłuższym czasie dziewczyna wreszcie otworzyła oczy, zamaskowany chłopiec uśmiechnął się lekko, po czym zachwiał się na nogach i upadł.
- Co za idiota! - zdenerwował się starzec. - Mówiłem mu coś i proszę nie posłuchał, to mogło się źle skończyć dla niego - kontynuował.
- Co on zrobił? - zapytała Kristina bardzo słabym głosem.
- Oddał dla ciebie połowę swojego życia, ale nie przejmuj się, będzie żył. Teraz odpoczywaj. Potrzebujesz czasu, by w pełni odzyskać siły. A potem czekają was długie wyjaśnienia, jak się ten dureń ocknie - powiedział uzdrowiciel, układając Naru w łóżku obok i wracając do dziewczyny. Zajął się ponownym opatrywaniem jej ran.
Minęło kilka dni, od kiedy Kristina stanęła na nogi, lecz Naru wciąż leżał nieprzytomny. Dziewczyna siedziała przy nim, trzymając go za rękę, co jakiś czas uroniła łzę.
- Nie martw się o niego, to silny chłopak. - powiedział starzec. - Musi mi jeszcze naprawić drzwi, które zniszczył przynosząc cię tutaj. - zażartował. Dziewczyna uśmiechnęła się. - Chodź, napij się ziołowej herbatki. Czeka na stoliku w pokoju obok - zaproponował uzdrowiciel. - Uspokoi cię trochę.
- Gdzie jest Tom? Mój starszy brat. - zaniepokoiła się dziewczyna.
- Niestety, prócz tego chłopca, leżącego teraz w łóżku nie było tu nikogo innego. - odpowiedział uzdrowiciel. - Lecz ze wszystkimi wyjaśnieniami musimy poczekać aż on stanie na nogi.
- Kim pan jest? - zapytała ponownie.
- Jak już mówiłem, poczekajmy aż chłopiec wydobrzeje. Nie lubię się powtarzać. - powtórzył dziadek.
Minął dzień.
- Gdzie jest Naru?! - krzyknęła Kristina.
- Gdzie ten idiota? Jeszcze nie wydobrzał! - wykrzyczał starzec. - Idź poszukać na zewnątrz.
Kristina wybiegła na zewnątrz, obiegłszy całą chatkę w koło, krzycząc, nie znalazła go. Nagle zauważyła dziwny cień, padający z dachu chatki. Spojrzała tam i ujrzała Naru.
- Naru, co ty tam robisz?! - krzyknęła. Chłopiec nic nie odpowiedział, lecz spod maski wypłynęła krwawa łza, którą zdmuchnął wiatr.
- Naru, czy ty... - nie dokończyła.
- Już schodzę! - krzyknął. Za chwilę był już na dole. Po czym obydwoje weszli do chatki i usiedli przy stole razem z uzdrowicielem.
- Ty nie jesteś normalnym chłopcem. - zaczął starzec.
- Skąd wiesz? - zdziwił się Naru.
- Wyważyłeś moje drzwi z taką łatwością, pomimo odniesionych ran. Mimo iż ta chatka wygląda na starą ruderę, nałożyłem na nią potężną barierę, której zwyczajny człowiek nie dałby rady przełamać nawet magią. A ty zrobiłeś to z taką łatwością - wyjaśnił uzdrowiciel. - Jesteś nieludzko silny - dodał. - Na dodatek widać, że nie ufasz ludziom - kontynuował.
- Nienawidzę ich. - odpowiedział, krótko.
- Kim pan jest? - zapytała Kristina.
- Jestem druidem, nie posiadam imienia. - oznajmił starzec.
- To coś jak ja. - wymruczał chłopiec.
- Więc czemu zwą cię Naru? - dociekał uzdrowiciel.
- Ponieważ to imię, które mi nadano, należy do zmarłej osoby, ja też od dawna powinienem gryźć piach.
- Co to znaczy? - dopytywał się dziadek.
- Nic.
- Co się wydarzyło, że byliście tak pokaleczeni? - zapytał nagle druid.
- Nie pamiętam. - odpowiedział Naru.
- Wychodziłam z chatki, by zawołać Naru i Toma, ale nie było ich. Po chwili ujrzałam człekopodobne coś, co mnie zaatakowało. Wyglądało jak jakaś bestia, lecz w oczach.. - odpłynęła na chwilę przypominając sobie wygląd napastnika. - Miało smutek, żal oraz niewypowiedzianą nienawiść.
- Coś jak w oczach tego chłopca. - przerwał jej rozmówca.
- Jego oczy były całe czarne. Więcej nie pamiętam, później obudziłam się tutaj.
- Naru, gdzie byłeś, gdy to się stało? - zapytał druid podejrzliwie.
- Pod wielkim dębem nieopodal lasu razem z Tomem.
- Gdzie jest Tom? - wyrwało się Kristinie. Wtem zapadła głęboka niezręczna cisza. Naru opuścił głowę, wstał i odszedł kilka kroków od stołu. Próbował parę razy wykrztusić z siebie jakieś słowa, lecz nie mógł. Co chwilę, gdy tylko choć trochę rozwarł usta, za chwilę je zamknął. - Gdzie jest Tom?! - powtórzyła się Kristina z niepokojem, lecz i tym razem nie było odpowiedzi. Chłopiec zacisnął tylko dłonie w pięści. Kristina podeszła do Naru. - Naru powiedz mi do cholery, gdzie jest Tom?! - krzyknęła ze łzami w oczach. Z pod maski chłopca ponownie wypłynęła krwawa łza.
- On... - zaczął po chwili.
- Co on?! - przerwała mu dziewczyna.
- On nie żyje. - oznajmił. Po czym zacisnął mocniej swe pięści. Kristinę zamurowało, stanęła jak wryta, nie wiedząc co zrobić, z oczu płynęły jej łzy, wykrzywiła twarz w grymasie smutku.
- Co to znaczy, że nie żyje?! - wykrzyknęła nagle, podbiegając do Naru i bijąc go otwartymi dłońmi po klatce piersiowej. - Byłeś z nim przecież, co mu się stało?! - kontynuowała, przestając bić, lecz nikt nie odpowiadał. - Co się tam wydarzyło? - zapytała ponownie, już słabiej tuląc się do niego i wypłakując w ramię.
- Sam chciałbym wiedzieć. - szepnął chłopiec. Po czym objął ją niepewnie ramionami. Z jego oczu płynęły krwawe łzy, czuł ucisk w żołądku, nie wiedział, co powiedzieć, ani czynić, gdyż sam nie wiedział, co naprawdę zaszło, lecz domyślał się, że to on mógł zabić Toma.
- Nie ma Toma, nie ma wioski, nie mamy domu. Co my teraz zrobimy? - zapytała Kristina, dławiąc się łzami.
- Naprawię uzdrowicielowi drzwi i wyruszymy na północ w stronę stolicy królestwa Vanderbergu, odnaleźć odpowiedzi na wszystkie pytania. - odpowiedział. „Przyrzekam ci Tom, że będę ją chronił bez względu na cenę”, przyrzekł Tomowi w myślach chłopiec. Kristina nie rozumiała o czym mówił, lecz nic nie powiedziała, nie mieli dokąd wrócić, a ona sama zawsze podświadomie chciała zwiedzić kawałek świata, nie mieli już innego wyjścia. Zaufała mu i nie pytała o nic więcej.
- To daleka droga. - wtrącił się druid. - Pozwólcie więc, że was zaopatrzę przed odejściem.
Minął zaledwie dzień i byli gotowi do drogi. Żadne nie chciało pozostawać długo w tej, przywołującej złe wspomnienia, okolicy. Już mieli wyruszać.
- Dbaj o niego. Jesteś dla niego bardzo ważna. - szepnął Kristinie do ucha staruszek przed samym wyjściem i wyruszyli.
Ostatnie 5 Komentarzy
Brak komentarzy.